Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Aneta - dom, inspiracje i takie tam...reaktywacja


Recommended Posts

Aneta dotarlam do ciebie, a tu co???? smutki. ja wiem ,że życie jest rózne i nie zawsze uslane rózami. najbradziej martwi mnie to ,że tak bardzo nie potrafisz znależc sie w pl. ale znam takie przypadki( moi znajomi po 13 latach pobytu w Usa zdecydowali się na powrot i caly czas - 5 lat są zli, że wrocili).

Bardzo ci wspolczuję choroby dzieciakow , bo to jest najgorsze. nic się nie liczy bardziej niż dzieciaki.

wiesz co na twoim miejscu wrociłabym jednak do No. , w Polsce sioe męczysz, a do No jestes przyzwyczajona, dzieciaki będą mialy lepsząopiekę zdrowotną , a ty lepsze samopoczucie,

Aneta nie zlośc się na mnie, ale ja takie odnioslam wrazenie:) Polska to tylko Polska, zawsze możresz tu przyjeżdzac, daleko nie jest. pomyślcie , może tak by było lepiej:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Anetko!

 

Wybacz mnie forumowemu żółtodziobowi,że zamieszczam tu swoje wywody ale krzątałam się od rana po domku i cały czas mam w głowie co napisałaś i zastanawiam się dlaczego młoda , wykształcona osoba ma w sobie tyle goryczy i jedyna odpowiedż to problemy ze zdrowiem dzieci dlatego z całego serca życzę aby moment kiedy będą to tylko złe wspomnienia nastąpił jak najszybciej bo,że nastąpi to jestem PEWNA, wyleczysz swoje dzieci bo jesteś silna i zaradna .Pisałaś,że z córką jechałaś 800km do lekarza , pomyśl jakie to szczęście,że go znalazłaś ,że mogłaś sobie pozwolić na taką podróż , że masz w rodzinie osobę,która pomaga w takich sytuacjach?Na marginesie , pewnie z Oslo miałabyś bliżej.

Moja teściowa też katoliczka ciągle mi mówi,że tylko głupie się cieszą ale jakoś nie potrafi mnie do tego przekonać.

Jestem pewna ,że jak tylko dzieci wyzdrowieją życie okaże się do ogarnięcia.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Bionda powodem mojego rozgoryczenia nie są jedynie problemy zdrowotne moich dzieci, choć boli mnie to , że mamy ograniczony dostęp do usług medycznych....ja nie należę do osób które siedzą cicho i wierzą we wszystko co lekarz powie,przyjmują wszystko z pokorą....o nie...potrafię walczyć o swoje a dla swoich dzieci zrobiłabym WSZYSTKO...i to mnie właśnie boli bo ja poruszę ziemię i niebo, żeby moim dzieciom pomóc, mam w rodzinie Lekarza i mam póki co środki finansowe na leczenie i diagnostykę moich dzieci ale boli mnie jak cholera to , że wiele rodzin nie ma tyle szczęścia co ja i są skazani na łaskę i niełaskę Państwowej służby Zdrowia...oczekiwanie kilku, kilkunasto miesięczne na porady u specjalisty to jest poprostu jakiś kosmos...

Tak jestem rozgoryczona bo brzydzę się nepotyzmem i korupcją a często się spotykam z tymi zjawiskami i chcąc się odnaleźć w dzisiejszej rzeczywistości muszę je zaakceptować i tolerować . Jestem rozgoryczona bo czuję się na każdym kroku oszukiwana! Oszukiwana przez rządzących, którzy każą nam oszczędzać w dobie kryzysu a sami dzielą się miedzy sobą kasą, z której obdarli nas - podatników, Jestem rozgoryczona bo moje dzieci nie mają równego dostępu do edukacji ( konstytucyjnie zagwarantowane) bo dla mnie edukacja zaczyna się na poziomie żłobka i przedszkola a nie szkoły podstawowej! Jestem oszukiwana przez producentów żywności i importerów bo etykiety są dalekie od prawdy o produkcie! Jestem rozgoryczona bo jestem oszukiwana przez potencjalnych pracodawców bo ich nawet nie interesuje co potrafię i co mogłabym zrobić bo na stanowisko , na które aplikuję już dawno mają "swojego" kandydata...Mam wymieniać dalej???

Bionda ja naprawdę wierzyłam wracając do Polski, że nam się uda! Mam 3 zawody, znam języki, kończyłam 2 kierunki studiów i boli jak jasna cholera to ciągłe zderzenia się z niewidzialnym murem... nie , nie straciłam całkowicie wiary bo to by oznaczało że się poddałam , a tak nie jest. Mam po prostu gorszy okres w życiu i podzieliłam się z Wami moimi obawami i rozterkami, przepraszam jeśli to dla Was zbyt wiele...

Edytowane przez aneta s
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem patriotką, pomimo wielkiej miłości jaką darzę ten kraj nie oddałabym życia za Polskę!

 

Anetko tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono!

 

O jakiez to jest prawdziwe nawet nie wiecie jak. Tak naprawdę nie wiemy jacy jesteśmy, sprawdzamy się w iście ekstremalnych warunkach.

 

No to powiem Wam taka historię :) Bylo to dawno dawno temu, kiedy byłam piekna i mloda, siedzielismy z przyjaciółmi u mnie w domu i rozmawialismy o życiu. Temat bohater, czy bylibyśmy sie w stanie poświęcic dla innych. I wówczas jeden z uczestników tej dyskusji zażarcie mówił, że on nigdy nie ryzykowałby swojego życia żeby ratowac innych np w pożarze. Był "marynarzem" i za kilka dni wypływał w półroczny rejs i niestety juz z niego nie wrócił, utonął ratując kolegę, który podczas sztormu wyleciał za burtę. Nigdy nie odnaleziono jego ciała.

 

Stąd wiem, że sprawdzamy się w ekstremalnych warunkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko no niestety zyjemy w takim kraju jakim zyjemy, ja doskonale rozumiem Twoje wątpliwości i fajnie że o nich napisałaś. Możemy o tym podyskutować, każdy ma inny charakter. Moja Mama np jest ze wszystkiego zawsze zadowolona, prawdopodobnie dlatego nie imaja się jej większe choroby i tak długo zyje. My z mężem chociaż jak mówię nie powodzi nam sie źle mamy zupełnie inny stosunek do wielu rzeczy niż moja Mama.

 

A problemy mamy podobne jak Ty, dlatego trudno mi coś doradzać, moge tylko powiedzieć ja Ciebie całkowici rozumiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie,

 

Od wielu lat podczytuje forum, aczkolwiek rzadko się udzielam. Kojarzę jak urządzałaś dom i jakie piękne klimatyczne wnętrza udało Ci stworzyć, w między czasie zbudowaliście piękną rodzinę - i teraz powinno być jak w bajce "żyć długo i szczęśliwe" - a jednak pojawiają się problemy i większe i mniejsze. Uważam, że każda z nas potrzebuję czasem się wyżalić...pomaga to i nie powinnaś przejmować sie tym czy na niezbyt wiele sobie pozwoliłaś ...Czasem po prostu my- kobiety pękamy i też chcemy komuś powiedzieć STOP - jest nam źle ....i masz do tego prawo..

Ja wierzę, że zawsze po złych dniach musi się wyjść "słonce" i Tobie też ono na pewno wkrótce zaświeci ...Tylko się nie poddawaj i walcz o swoje i szczęście Waszych dzieci ...Jak pisałaś ...nigdzie nie jest idealnie ...ale walcz o to w co wierzysz i czego chciałaś od życia ...a wtedy wszystko się ułoży ...nawet po największej burzy ...zawsze zaświeci słońce ...

Trzymam za Was kciuki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko.......siedzę i ryczę.....cóż ja mogę ci napisać oprócz tego, jak bardzo cię rozumiem. Jestem pare dni po leczeniu....chemii....mam totalnego doła, nie mogę się pozbierać za każdym razem..... jest to samo! I powiem tylko tyle, że pracuję 28 lat, płacę tyle na służbę zdrowia....a jak przychodzi co do czego, to musisz leczyć się prywatnie. Jak nie masz kasy w tym kraju pier.....to umierasz!!!!!!!

 

Ależ podniosłam cię na duchu......sorki.....trzymam kciuki za twoje dzieciaczki, za twoją wspaniałą rodzinkę....i całuję mocno!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aneta nie mam wiele do powiedzenia bo tak na prawdę co tu można powiedzieć...

Potrafiłaś pięknie ubrać w słowa to z czym większość z nas się boryka (mówię tu o służbie zdrowia)...

Też mam dwie córy - jedna wymaga stałej opieki... leczenia ... i doskonale Cię rozumiem... Twoją bezsilność....oburzenie i żal...

Trzymam kciuki za Waszą rodzinkę i nosek do góry ... za chwilę wiosna... słońce ... może przyniesie coś lepszego...

Życzę znalezienia upragnionej pracy, zdrowia dla iskierek i poprawy w relacjach z mężem...

Reszta rzeczy o których piszesz (nasz rząd i służba zdrowia) raczej ku lepszemu nie zmierza..

nosek do góry :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny Dziękuję:hug:

Nie zamierzam się poddawać bo nie mogę sobie na to pozwolić;) Mam dzieciaki i jestem im potrzebna - silna, zdrowa, gotowa na wszystko...tylko czasem jestem zmęczona tym szarpaniem się, wewnętrzną walką z samą sobą i udowadnianiem samej sobie , że "czarne" wcale nie musi być straszne...

Być może powinniśmy pomyśleć o jakiś radykalnych zmianach, przeprowadzce ale najzwyczajniej w świecie się boję...mam typowy opór przed zmianą;) Liczyłam na to, że ten dom będzie naszą bezpieczną przystanią, że tutaj będzie nam dobrze ale nie jest...póki co ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko.......siedzę i ryczę.....cóż ja mogę ci napisać oprócz tego, jak bardzo cię rozumiem. Jestem pare dni po leczeniu....chemii....mam totalnego doła, nie mogę się pozbierać za każdym razem..... jest to samo! I powiem tylko tyle, że pracuję 28 lat, płacę tyle na służbę zdrowia....a jak przychodzi co do czego, to musisz leczyć się prywatnie. Jak nie masz kasy w tym kraju pier.....to umierasz!!!!!!!

 

Ależ podniosłam cię na duchu......sorki.....trzymam kciuki za twoje dzieciaczki, za twoją wspaniałą rodzinkę....i całuję mocno!

O matko Beatko, wiedziałam że Chorujesz ale pojęcia nie miałam że aż tak poważnie....Trzymaj się Kochana:hug::hug::hug:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aneta nie mam wiele do powiedzenia bo tak na prawdę co tu można powiedzieć...

Potrafiłaś pięknie ubrać w słowa to z czym większość z nas się boryka (mówię tu o służbie zdrowia)...

Też mam dwie córy - jedna wymaga stałej opieki... leczenia ... i doskonale Cię rozumiem... Twoją bezsilność....oburzenie i żal...

Trzymam kciuki za Waszą rodzinkę i nosek do góry ... za chwilę wiosna... słońce ... może przyniesie coś lepszego...

Życzę znalezienia upragnionej pracy, zdrowia dla iskierek i poprawy w relacjach z mężem...

Reszta rzeczy o których piszesz (nasz rząd i służba zdrowia) raczej ku lepszemu nie zmierza..

nosek do góry :)

Mugatko kryzys małżeński zażegnany...chyba:rolleyes: dopadł nas rok temu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..dzieci choć są nasze, w świetle prawa nasze nie są - są nam "wypożyczone" i jeśli nie będziemy ich prawidłowo "obsługiwać " to nam je odbiorą, ja jestem absolutnym przeciwnikiem bezstresowego wychowania bo dziecko właśnie aby czuć się bezpiecznie potrzebuje mieć ściśle ustanowione granice...dla przykładu moja koleżanka nie posłała w tym roku córki do I Komuni bo dziecko nie chciało - nie chciało bo w szkole się z niej śmiano, do Sakramentu miały przystąpić tylko 2 dziewczynki bo pomimo , że Norwegia to kraj wyznaniowo Protestancki to w rzeczywistości to kraj Ateistów. Wracając do dziecka, koleżanka jej nie przymusiła bo gdyby to zrobiła i dziecko poskarżyło by się np pani w szkole, że ono nie chce a musi mogłaby zostać odebrana rodzicom...takich podobnych absurdalnych sytuacji mogłabym wymieniać wiele...we mnie to podejście do wychowania dzieci wzbudza ogromną niechęć do powrotu. Zdaję sobie sprawę , że w Polsce wiele wartości też się "zdewaluowało" ale wciąż jesteśmy krajem z tradycjami, zasadami ...Zdaję sobie sprawę, że nie ma raju na Ziemii i idealne miejsce nie istnieje bo każdy Kraj i Naród ma jakiej przywary...ale ja chciałabym mieszkać w miejscu , które będę mogła nazywać domem a na dzień dzisiejszy moim domem jest Polska własnie ...

 

A nie jest tak,że to porażka wychowawcza tych rodziców ??

Powinni wpoić swoje wartości dziecku,żeby też chciało...

 

Uwazam,że po to wychowuje się dzieci ,żeby były dobrymi ludżmi dlatego,że tak uważają a nie dlatego,że im każemy , tak najogólniej rzecz ujmując;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie,

 

Od wielu lat podczytuje forum, aczkolwiek rzadko się udzielam. Kojarzę jak urządzałaś dom i jakie piękne klimatyczne wnętrza udało Ci stworzyć, w między czasie zbudowaliście piękną rodzinę - i teraz powinno być jak w bajce "żyć długo i szczęśliwe" - a jednak pojawiają się problemy i większe i mniejsze. Uważam, że każda z nas potrzebuję czasem się wyżalić...pomaga to i nie powinnaś przejmować sie tym czy na niezbyt wiele sobie pozwoliłaś ...Czasem po prostu my- kobiety pękamy i też chcemy komuś powiedzieć STOP - jest nam źle ....i masz do tego prawo..

Ja wierzę, że zawsze po złych dniach musi się wyjść "słonce" i Tobie też ono na pewno wkrótce zaświeci ...Tylko się nie poddawaj i walcz o swoje i szczęście Waszych dzieci ...Jak pisałaś ...nigdzie nie jest idealnie ...ale walcz o to w co wierzysz i czego chciałaś od życia ...a wtedy wszystko się ułoży ...nawet po największej burzy ...zawsze zaświeci słońce ...

Trzymam za Was kciuki :)

 

Witam :welcome:

To ja również przyznaję się do regularnego podczytywania od wielu.... lat (a to moje "uzależnienie" właśnie zaczęłam od dzienników Twojego i ane3ka1). Wychodzę z ukrycia żeby podpisać się pod tym co napisała Jannett w 100%, pomachać rączką i powiedzieć że trzymam mocno zaciśnięte kciuki noi życzyć duuuuużo zdrówka dla dzieciaczków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Od wielu lat czytam forum i często zaglądam do Twojego czarodziejskiego domku. Nie udzielam się aktywnie, bo czasu wciąż brak. Byłam pełna podziwu jak łatwo udawało Wam się tworzyć swój dom w Polsce, jeszcze kiedy byliście w Norwegii. I jak stawał się coraz bardziej klimatyczny i ciepły. Obserwowałam etapy tego tworzenia z dużymi emocjami.Temat jest mi bardzo bliski, bo sama mieszkam od wielu lat w Irlandii...i buduję dom w Polsce. Tak bardzo mi smutno gdy czytam o czym piszesz. Dlatego, ze bardzo chcę wrócić do Polski, i dlatego, ze rozumiem o czym piszesz, bo 6 lat temu właściwie "uciekliśmy" z niej z mężem ,bo tak trudno było nam tam żyć. To taki paradoks. Wtedy w Polsce nie mielibyśmy szans nawet na kredyt, aby kupić kawalerkę. Nie chcieliśmy mieszkać z rodzicami. Najgorsze jest to, ze nasze wykształcenie (oboje z mężem mamy dwa fakultety) niewiele nam pomogło, aby poprawić nasz byt. Myślę, ze jesteśmy totalnie nieprzystosowani do życia, gdzie na co dzień trzeba używać łokci, aby iść do przodu. W momencie wyjazdu z kraju mieliśmy całkiem interesujące prace z wynagrodzenie w okolicy polskiego minimum :( , i niewielkimi perspektywami na zmiany na lepsze. Wielu naszych znajomych po studiach wyjechało do dużych miast, głównie Warszawy. My mamy na takie miasta alergie. Dom budujemy na wsi i też ostatnio zastanawiam się czy to nie będzie nasze przekleństwo. Choć do miasta mamy 7 kilometrów, ale to 70 tysięczne biedne miasto w Świętokrzyskiem, gdzie praca jest dla znajomych i z wynagrodzeniem które chyba nie bardzo wystarcza na zapłacenie rachunków. Mam tego świadomość i dlatego boję się wrócić do kraju. Wiem, ze będzie nam bardzo ciężko odnaleźć się w polskiej rzeczywistości. Na myśl o kontaktach z urzędnikami ZUSu, US i tym podobnych robi mi się słabo. Tutaj człowiek jest traktowany podmiotowo, urzędnicy uśmiechają się, tak samo jak sprzedawcy w sklepach czy mijani na ulicy obcy ludzie. Naprawdę każdy ma czas na to, aby wysłuchać cię. Nie jest jednak idealnie. Dużo piszesz o problemach ze służba zdrowia. W Ire jest ona bezpłatna tylko dla... bezrobotnych i ludzi o niskich dochodach. Składki na ubezpieczenie płacą pracujący, ale nie mogą z tego korzystać. Osoba pracująca płaci nawet za wizytę u lekarza rodzinnego. Mam wielu znajomych, którzy stale leczą siebie i swoje dzieci w Polsce. Bo tak jest taniej i dlatego, ze w Ire dostęp do badań i specjalistów jest wg mnie skandaliczny. Bezsilność w tej materii dopada ludzi nie tylko w Polsce. Marne to pocieszenie. Chcemy wrócić do Polski, bo tu czujemy się nikim. Minęło tyle lat, a my nie zaaklimatyzowaliśmy się wcale. Nie chciałabym, aby moje dzieci dorastały bez tożsamości. I tak pozbawiliśmy je życia takiego jakie my z mężem mieliśmy. W zgodzie z polskimi tradycjami rodzinnymi, bez kontaktu z dziadkami, których widzą raz w roku. A my z mężem patrzymy jak nasi rodzice się starzeją, mamy świadomość tego, ze nas potrzebują, my ich potrzebujemy. Ja wciąż pamiętam wyjazdy do moich dziadków, szorstki uścisk dłoni Dziadka i Babcię zawsze uśmiechniętą. Nawet nie wiesz jak boli świadomość tego, że moje dzieci nigdy nie będą miały takich wspomnień. Mam dwóch synów, ośmioletniego i czteroletniego. Zanim skończymy dom i będziemy mogli w nim zamieszkać, a tym samym wrócić do Polski, oni już nie będą chcieli wchodzić Dziadkowi na kolana...Mnie tego najbardziej zal, tego czasu, który można było przeżyć wspólnie z rodziną, tych emocji które mogły nam towarzyszyć i tych wzruszeń... I tego nigdy nie zmienię.Mam 39 lat i żyję w kraju w który czuję się jak w więzieniu, dobrowolnym więzieniu. Dlatego jeszcze bardziej boli. Nie ma tygodnia abyśmy o tym z mężem nie rozmawiali. Staramy się wychowywać dzieci w duchu polskich wartości i tradycji. W maju lecimy do Polski, gdzie mój starszy syn przyjmie swoją Pierwszą Komunię. Zdecydowaliśmy się na uroczystość w kraju, bo Teściowa jest sparaliżowana i niemożliwa byłaby jej podróż do Irlandii. A uroczystość ta jest dla nas bardzo rodzinna i nie wyobrażamy sobie, aby odbyła się tu, bez bliskich. I tak cały czas jesteśmy rozdarci.

Tu teraz jest już wiosna. Kwitną drzewa i krzewy, żonkile. I nic nie pachnie tak jak w Polsce, nic nie pachnie w ogóle od tej wszechogarniającej wilgoci i chłodu.

Nie ma idealnego miejsca na ziemi, gdzie życie byłoby pozbawione zmartwień i chorób, ale to wiesz. Życzę, aby udało Wam się znaleźć swoje miejsce na ziemi, nieważne gdzie, i żebyście byli tam zdrowi i szczęśliwi. I wierzę, że uda Wam się je odnaleźć.

Aneta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko ostatnio nie bywam na FM prawie w ogóle - u nas też niefajnie - ale zajrzałam do Ciebie, poczytałam co napisałaś i tak mi się przykro zrobiło, że chciałam coś napisać. Kochana, PL to jest chory, dziki i nie wiadomo jeszcze jaki kraj. Tu nie szanuje się ludzi, nie szanuje się pracowników i każdy, wszędzie traktuje człowieka jak złodzieja i oszusta. Ostatnio czytałam o tej aferze z komornikiem który zabrał oszczędności życia chorej osobie zamiast rzeczywistemu dłużnikowi (zbieżność nazwisk) i opinia prokuratury, że nic się nie stało i że komornik działał zgodnie z prawem to normalnie szlag mnie trafił.

 

Z polską służbą zdrowia sami też przeżyliśmy cyrk - naprawdę niewiele brakowało a nie byłoby mnie już na tym świecie (jak trafiłam na stół operacyjny to chirurg z rozbrajającą szczerością stwierdził, że jakby mnie przyjęli do szpitala kilka godzin później to już nic nie byliby w stanie zrobić). Oczywiście przyjęta zostałam "po znajomości", bo wcześniej przez kilka tygodni latałam od lekarza do lekarza i albo mnie nie chcieli przyjąć, albo terminy były na za pół roku. A na pierdzielony ZUS odprowadzam składki od 10 lat.

 

Jakbym miała możliwość to już dziś wyjechałabym stąd na drugi koniec świata i nigdy nie wróciła.

Gorąco trzymam kciuki, żeby się u Was jakoś ułożyło. :hug:

 

 

A jeszcze w kontekście sprawy Ilony i Emirandy z niepłacącymi lokatorami - to tutaj niestety jest zonk i to do kwadratu.

Niepłacących lokatorów nie polecam usuwać na własną rękę bo można się narazić na powództwo o przywrócenie posiadania. W tym kraju lokator ma większe prawa niż właściciel. Znaczy właściciel nie ma żadnych praw, a lokatorzy mają full. Lokator może zmienić zamki, nie ma obowiązku wpuszczać właściciela, nie można go wywalić za niepłacenie, nie można go wyrzucić nawet jak mu się skończyła umowa jeśli sam się nie wyprowadzi.

Można odłączyć mu prąd (jeśli liczniki są na Was), można odłączyć gaz, można odłączyć wodę, ale w przypadku wody trzeba wskazać inne ujęcie. I w sumie legalnie to tyle można. No ewentualnie można jeszcze okna wymontować, żeby lokatorom życie utrudnić, ale to już na granicy prawa.

Jeśli jest wyrok eksmisyjny z prawem do lokalu zastępczego, a gmina lokalu nie zapewnia warto założyć sprawę w sądzie gminie o odszkodowanie (wtedy szybko lokale się znajdują). A jeśli jest wyrok eksmisji bez prawa do lokalu to jeszcze za eksmisję trzeba komornikowi zapłacić i to nie mało, a później bujać się po sądach i mieć nadzieję, że kiedyś taki lokator będzie pracował legalnie / odziedziczy coś i będzie z czego windykować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Echh.. widzę, że tematy jakże mi bliskie..

Anetko, pewnie nie czytałaś mojego wątku, my nie wytrzymaliśmy w PL. Po 6 miesiącach wróciliśmy do normalnego kraju. W którym można NORMALNIE żyć, wychowywać dziecko, uśmiechać się do ludzi na ulicach..

 

Ja przypłaciłam te 6 miesięcy w kraju wielką deprechą. Dzięki Bogu ,że to się już skończyło.

Ja nigdy nie tęskniłam za krajem. Mimo planowanego powrotu (w sumie nigdy nie na stałe) od początku baliśmy się tej decyzji. Najwyraźniej trzeba było wsłuchać się w siebie.

 

Teraz z kolei wiele drzwi się dla mnie tu w Irlandii pozamykało , muszę niejako zaczynać od początku. Ale ja po tych ostatnich 3 miesiącach widzę, że po prostu warto było swoją dumę odłożyć na bok i wrócić. Nie tęsknię, nawet rodziców nie bardzo chcę w tej chwili u siebie gościć.

 

Wszystko , co przypomina mi Polskę, jest dla mnie obecnie głęboko niestrawne.

 

Dodam jeszcze, że w PL osobą pracującą był mój mąż. Za grudzień jeszcze nie dostał 100% wypłaty. Ogólnie brak słów.

 

Szkoda tylko tego domu i tych marzeń niespełnionych o własnym kącie.

Nie wiem, gdzie nas zawieje. Możliwe ,że od stycznia dostanę pracę w UK. Ale wszędzie dobrze, byle by daleko od PL.

 

Kurcze.. jak mi brakowało ludzi dookoła, którzy żyją 'normalnie'. Planują, mają to co chcą, rozwijają się, bo ich stać. W PL nikogo takiego nie miałam. Wszyscy ledwo od pierwszego do pierwszego ciągnęli. echh długo bym tak mogła.

 

Nie znalazłam w Polsce niczego, co jest lepsze niż tu, gdzie jestem teraz.

 

Żal tylko straconego czasu, bo zamiast cieszyć się czasem wolnym i własnym dzieciątkiem, to byłam zestresowana, sfrustrowana i nieszczęśliwa. Tego czasu mi nikt nie odda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie jest tak,że to porażka wychowawcza tych rodziców ??

Powinni wpoić swoje wartości dziecku,żeby też chciało...

 

Uwazam,że po to wychowuje się dzieci ,żeby były dobrymi ludżmi dlatego,że tak uważają a nie dlatego,że im każemy , tak najogólniej rzecz ujmując;)

Bionda nie wiem czy Masz dzieci a jeśli tak to w jakim wieku...Moje są jeszcze małe ale to o czym Piszesz to pobożne życzenia...

Prawda jest taka, że wszyscy chcielibyśmy mieć krótko mówiąc "dobre" dzieci ale to nie zawsze jest zależne od nas...bo przychodzi taki moment w życiu każdego dziecka, że to grupa rówieśnicza ma największy wpływ na nasze dziecko bo to właśnie z rówieśnikami dziecko w wieku szkolnym spędza najwięcej czasu i to właśnie szkolne środowisko kształtuje go dużo bardziej aniżeli rodzina...przykre ale prawdziwe...

Oczywiście nasz czas poświęcony dziecku nie jest zmarnowany, należy wpajać dziecku własne wartości, światopogląd, idee ale dużo łatwiej to robić w środowisku, które myśli podobnie jak my...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba otworzyłam Puszkę Pandory....;)

 

Może i tak, ale w sumie.. po co się oszukiwać?

 

Kurcze, tylko z tego co piszesz, to faktycznie też nie jest lekko w Norwegii (to pewnie całej Skandynawii dotyczy).

Wg mnie Irlandia to taka Polska, tylko w miarę poukładana i z uśmiechniętymi ludźmi dookoła. Ale nikt nie narzuca, jak powinno się wychowywać dziecko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak w ogóle to witam stałe, ciche Bywalczynie:welcome::hug:

Zuzia 17 czujemy podobnie;)

Madzia - Nemi Ty pisz koniecznie co się dzieje bo w Twoim wątku głucha cisza:hug:

Anagat mnie właśnie tej normalności brakuje...bardzo ...życzę Wam abyście jak najszybciej odnaleźli swoje miejsce:hug:

 

 

Tak po krótce - wszyscy borykamy się z problemami - większymi bądź mniejszymi ale jednak bo życie to nie jest bajka ...;)

Ogromny wkład w moje wychowanie miały Babcie (Dziadkowie za wcześnie Odeszli...), do dziś pamiętam zapach mojej Babci, jej ciepły uśmiech i fakt, że zawsze miała gotową receptę na całe zło tego Świata, była prostą kobietą o bardzo bogatej Duszy...Odeszła w 2000r pod koniec moich studiów i tęsknię za nią każdego dnia...bardzo...ale pozostały mi wspomnienia...

Ja zawsze uważałam, że dla prawidłowego rozwoju psychospołecznego człowiek powinien mieć kontakt z rodziną wielopokoleniową, niekoniecznie mieszkać pod jednym dachem z rodzicami, dziadkami ale mieć ich blisko...bo jak nauczyć empatii do starszych ludzi, jak pokazać dziecku czym jest szacunek dla Rodziców, poszanowanie odmiennego zdania...najlepszym sposobem jesteśmy my sami... Ja nie chciałam dzieciom odbierać możliwości kontaktu z Dziadkami (moje dzieci szaleją na punkcie rodziców mojego Męża, których widują kilka razy w tygodniu) , tą magiczną więź mój syn nawiązał od razu. I niby w dzisiejszych czasach odległość to nie jest jakiś wielki problem to jednak...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko ,

moi chłopcy mają 8lat i 15 miesięcy, traktuję starszego po partnersku , często są sytuacje kiedy to On ma rację , nigdy do niczego Go nie zmuszam i to dotyczy często ważnych decyzji w życiu 8 latka nie tylko kwestii zjeść obiad czy ograniczyć się do deseru.

Może mam szczęście,że mam logicznie myślącego syna ;)wiem,że to w każdej chwili może się zmienić ale nie mogę martwić się tym co będzie bo nie jestem wróżką.

Jedyne co mu wpajam to asertywność ,żeby ufał sobie i swoim przekonaniom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...