Aggi 18.10.2011 09:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Obserwując otoczenie trudno mi oprzeć się wrażeniu, że często konsekwencją budowy, zamiast sielskiego życia wspólnie w nowym domu, bywają urazy nie do wyleczenia, albo zupełny rozpad związku. Mam też wrażenie, że budowa jest rodzajem testu na lojalność, przyjaźń i rzetelność naszych relacji. To tak, jakby słabe knstrukcje w tych poligonowych warunkach budowy rozsypywały się. Mniej czasu, mniej pieniędzy, zmęczenie, poirytowanie.... Pewnie sporo zależy od zaangażowania obu stron. Łatwiej przetrwać kiedy oboje "walczą z tematem", choć nietrudno wtedy o morderstwo przy wyborze kafelków . Chyba najgorzej jest wtedy, kiedy jedna strona zasuwa, a druga czeka aż będzie gotowe... Podzielcie się swoimi refleksjami.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 09:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) Cyba wiem o czym mówisz. Sam buduje nasz domek. Oczywiście instalacje robili fachowcy...ale budowa i wykończenie to moja działka. Teraz jesteśmy na etapie wyposażenia, a raczej ten etap odsuwam na pr4zyszły rok bo muszę zrobić ocieplenie budynku z zewnątrz. No i tego i wielu innych rzeczy zdaje się moja połówka nie potrafi zrozumieć. Mieliśmy zaplanowane że wprowadzimy się w tym roku ale niestety nie wyszło, względy finansowe nie pozwolą. Na pomoc żony nie liczę bo raz że się na tym nie zna a dwa i to najważniejsze jest już w bardzo zaawansowanej ciąży. Moja żona natomiast jest bardzo zawiedziona, czasem mi się wydaje że żyje w innym świecie. Zawiedziona tym ze nie będziemy mieszkać w tym roku. Już mi brakuje nerwów czasem. Nie rozdwoję się ani nie potroję, a muszę jeszcze zapracować na materiały, które później wykorzystam do budowy. No ale już nie długo Edytowane 18 Października 2011 przez photos Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jasiek71 18.10.2011 09:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Cyba wiem o czym mówisz. Sam buduje nasz domek. Oczywiście instalacje robili fachowcy...ale budowa i wykończenie to moja działka. Teraz jesteśmy na etapie wyposażenia, a raczej ten etap odsuwam na pr4zyszły rok bo muszę zrobić ocieplenie budynku z zewnątrz. No i tego i wielu innych rzeczy zdaje się moja połówka nie potrafi zrozumieć. Mieliśmy zaplanowane że wprowadzimy się w tym roku ale niestety nie wyszło, względy finansowe nie pozwolą. Na pomoc żony nie liczę bo raz że się na tym nie zna a dwa i to najważniejsze jest już w bardzo zaawansowanej ciąży. Moja żona natomiast jest bardzo zawiedziona, czasem mi się wydaje że żyje w innym świecie. Zawiedziona tym ze nie będziemy mieszkać w tym roku. Już mi brakuje nerwów czasem. Nie rozdwoję się ani nie potroję, a muszę jeszcze zapracować najpierw na materiały, które później wykorzystam do budowy. No ale już nie długo jak ja ciebie dobrze rozumiem ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 18.10.2011 10:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Wiesz ciąża ją w pewien sposób usprawiedliwia.MNie osobiście najbardziej drażni argument "bo się nie zna". Ileż to ja razy słyszałam, że ktoś się czymś nie zajmie bo się nie zna. Ja też się nie znam! My wszyscy budujący na ogół się nie znamy na budowaniu. Garstka z nas ma przygotowanie budowlane - a jednak jeśli się nie znamy, to się dowiemy. Po to jest forum, po to jest internet, po to rozmawiamy z innymi ludźmi. Jestem prawnikiem, a jakoś udało mi się zgłębić zagadnienia szalunków, klasy betonu, ścian trójwarstwowych, zbrojeń, dylatacji i miliona innych rzeczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
długi 18.10.2011 10:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 upssss.... skąd ja to znam ) firma prowadzona w samochodzie , pilnowanie budowy i ciągły stres wywołany fochem żony ....... bo przecież to tak długo trwa . Jak muł ciągnąlem ten wózek przywożąc nawet płytki do domy bo przecież sama nie mogła jechać i wybrać : " ja sie na tym nie znam " ......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 10:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 No ja z zawodu jestem budowlańcem. Zawód wykonywany to tez budownictwo ale bardziej handel w tej branży. ja nie oczekuję tak na prawdę pomocy fizycznej. Ale czasem sam wątpię np "kiedy ja się z tym uporam". No a moja żonka jeszcze mi dokłada zamiast wspierać.Czasem wypali ze przy takim tempie to jeszcze ze dwa lata będę robił. No przecież specjalnie nie opóźniam. Czasem nie mam weny i w sobotę chcę już odpocząć. Buduje od 2009 roku od września. Każdy wolny dzień tam spędzam i mam już czasem dosyć. Kwota jaka mi jest potrzebna do wprowadzenia to około 30 tys, niby nie dużo ale już w tym roku nie dam rady. No ale weź wytłumacz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gosja 18.10.2011 11:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) moja rada zaangażować jakkolwiek drugą połowę w budowę domu- powtarzam- jakkolwiek dawać zadania dostosowane do możliwości drugiej strony mniej nerwów, więcej rozmów pokazać jej/jemu, że każdy wkład w budowę jest ważny- nawet (a może przede wszystkim) dobre słowo i wsparcie zaangażować można wprost albo podstępem... u mnie zadziałało tzn udało mi się zaangażować swoją drugą połowę Edytowane 18 Października 2011 przez gosja Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 11:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) To ja już wolę nie angażować bo moja luba Już od roku zawraca mi głowę jaki będzie kolor kanapy itp. Ja mam ważniejsze rzeczy na głowie niż kolor kanapy, o której mogliśmy dopiero zaczynać myśleć w tym roku. To jest trochę zabawne jak czasem kobiety podchodzą do tematu budowy domu...Do momentu jak jeszcze nie widać pomieszczeń potrafią się zupełnie nie interesować. Później zaczynają planować dodatki itp. Ja, budujący jeszcze nad instalacjami nie myślałem a już wiedziałem gdzie będzie zdjęcie mojego syna itp.... Jak czytam dzienniki co niektórych to jestem pełen podziwu i uznania...całe rodziny się w to angażują, weekendy spędzają na budowie itd. Tak sobie teraz myślę ze jest to chyba kwestia dojrzenia do pewnych rzeczy. Oczywiście nie chcę nikogo urazić ale jak ktoś buduje dom w wieku około 40 lat to jest trochę inaczej. Tak sobie myślę, może się mylę. Wówczas ten dom jest takim marzeniem które dojrzewało tyle lat i gdy jest decyzja że się budują to cieszą się z byle czego co właśnie dzieje się na budowie, już nie mówię o tym co zrobią sami. Ja natomiast mam dopiero 26 lat. Można powiedzieć że jeszcze mało przeżyłem, podobnie żona i chyba dlatego ta budowa nie ekscytuje nas az tak bardzo. Wiadomo że jesteśmy zadowoleni, w naszym wieku własny dom i wykonany własnoręcznie to może już być spore osiągnięcie. Ale nie było to tak że się tułamy bez własnego kata i ten dom jest ogromnym marzeniem...Tak ja to odbieram Edytowane 18 Października 2011 przez photos Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gosja 18.10.2011 11:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) na naszej budowie- to ja jestem głównym inwestorem- nie myślę o kolorze kanapy ale o folii pod murłatę, gwoździach do drewna i zabezpieczeniu działki przed zimą...fachowcy dzwonią tylko do mnie z każdą ważną i mniej ważną sprawą.. ja dojrzałam do budowy, mąż już mnie dogonił cieszy mnie to niezmiernie, tym bardziej, że jak napisał wyżej photos, jesteśmy w grupie przed czterdziestką Oboje wiemy, że to nasz dom i nikt na nikogo nie zwala roboty- ja jestem od jednych, mąż od innych spraw- trzeba się wspierać w ważnych i pierdołowatych sprawach. mam w sobie dużo samozaparcia i cierpliwości, ale to chyba cecha charakteru, niemniej każde dobre słowo ze strony męża jest dla mnie jak słodycz na zszargane nerwy kolor kanapy jest bardzo ważny, ale nie należy od razu wbijać szpilki ostrym komentarzem, by małżonki nie zrazić, przyjąć jej propozycję różu czy błękitu, wysłuchać, przytaknąć i delikatnie zejść na ziemię, by pogadać o sprawach bardziej bieżących. Wiem, wiem, czasem nerwy puszczają, ale nie warto brać wszystkiego na siebie, zaciskając zęby ze złości- budowa rzeczywiście jest szkołą przetrwania małżeństwa. Życzę więc sobie i Wam pomyślnego zdania egzaminu z bycia razem Edytowane 20 Stycznia 2012 przez gosja Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lady in red 18.10.2011 13:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 To ja już wolę nie angażować bo moja luba Już od roku zawraca mi głowę jaki będzie kolor kanapy itp. Ja mam ważniejsze rzeczy na głowie niż kolor kanapy, o której mogliśmy dopiero zaczynać myśleć w tym roku. To jest trochę zabawne jak czasem kobiety podchodzą do tematu budowy domu...Do momentu jak jeszcze nie widać pomieszczeń potrafią się zupełnie nie interesować. Później zaczynają planować dodatki itp. Ja, budujący jeszcze nad instalacjami nie myślałem a już wiedziałem gdzie będzie zdjęcie mojego syna itp.... Jak czytam dzienniki co niektórych to jestem pełen podziwu i uznania...całe rodziny się w to angażują, weekendy spędzają na budowie itd. Tak sobie teraz myślę ze jest to chyba kwestia dojrzenia do pewnych rzeczy. Oczywiście nie chcę nikogo obrazić ale jak ktoś buduje dom w wieku około 40 lat to jest trochę inaczej. Tak sobie myślę, może się mylę. Wówczas ten dom jest takim marzeniem które dojrzewało tyle lat i gdy jest decyzja że się budują to cieszą się z byle czego co właśnie dzieje się na budowie, już nie mówię o tym co zrobią sami. Ja natomiast mam dopiero 26 lat. Można powiedzieć że jeszcze mało przeżyłem, podobnie żona i chyba dlatego ta budowa nie ekscytuje nas az tak bardzo. Wiadomo że jesteśmy zadowoleni, w naszym wieku własny dom i wykonany własnoręcznie to może już być spore osiągnięcie. Ale nie było to tak że się tułamy bez własnego kata i ten dom jest ogromnym marzeniem...Tak ja to odbieram Jak żona się trochę zaangażowała to od razu suszysz jej głowę ,że Ty masz inne ważniejsze sprawy na głowie.Chciała zacząc od koloru kanapy,póżniej pojawił by się kolor podłóg pasujący do kanapy-i co za tym idzie pewnie i wizyty w sklepie.Następnie zaczęła by planować kuchnię (a więc i rozmieszczenie punktów elektrycznych ) itp. Oczczędziło by to Tobie wyborów i ewentualnych późniejszych przeróbek Szczerze,to myślę,że trochę Ty zniechęcasz żonę .Kobieta w myślach urządzała dom,a Ty uważasz,że to głupoty.Nawet nie wiesz jak ważny jest WCZEŚNIEJ przemyślany pomysł urządzenia wnętrz-oszczędza mnóstwo czasu,kosztów i nerwów!!! Nie mogę oprzeć się wrażeniu,że oczekujesz aby żona wciąż Cię chwaliła jaki Ty obrotny i pracowity jesteś.Nie oczekuj od kobiety w ciąży,że będzie z Tobą na budowie murować.Myślę,że chciała wkroczyć w budowę-urządzając dom i wcześniej wszystko planując.Twoja postawa niestety nie ułatwia tego.Szanujesz tylko swoją pracę,a wybór elementów wykończeniowych traktujesz jak fanaberię Nie chciałabym aby zabrzmiało to złośliwie,ale przemyśl to . Wiele osób z FM na etapie stawiania ścian ma już GOTOWY projekt wnętrza i uważam,że bardzo słusznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 13:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) Rozłożyłaś mnie na łopatki Przeczytaj jeszcze raz to co wyżej napisałem. Ja nie oczekuje pomocy, a przynajmniej nie tej fizycznej. Chwalenia też nie (choć jak wiadomo każdy facet jest łasy na takie rzeczy), w dobrym rozumieniu tego słowa. Ja chciałbym aby nie marudziła ciągle że jeszcze tyle do zrobienia i nie dołowała siebie a przy okazji tez i mnie. Co do tego urządzania to i owszem, żona ma już wszystko zaplanowane co gdzie i jak. Zresztą to jest już w większości wykonane. Jak pisałem wyżej u mnie jest już tylko etap doposażenia domu a nie szeroko rozumianej wykończeniówki. A po sklepach i owszem żona chodziła...Także w tym w czym mogła to pomogła, jeszcze raz pisze mnie nie chodzi o pomoc doraźna, fizycznie namacalna...chodzi o niemarudzenie że się nie wyrobiłem i Jeszcze 3- 5 m-cy będzie musiała mieszkać u teściów. Dodam aby uciąć spekulacje że ma z nimi jak najbardziej poprawny kontakt. tu chodzi o to że już by się chciało u siebie mieszkać...zaplanowane było tak a wyszło inaczej Edytowane 18 Października 2011 przez photos Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 18.10.2011 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 demokracja jest do dupy ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
darvid 18.10.2011 13:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Żony najczęściej żyją w nierealnym, bajkowym świecie iluzji i katalogów z wyposażeniem domów/mieszkań. Nie docierają do nich "matematyczne" wyliczenia cen materiałów i robocizny. Banalne fochy, że pokój dzienny (który nie jest jak w mieszkaniu n-pokojowym tzw. "dużym": jadalnią, TV, gościnnym, sypialnią) ma być np. o metr szerszy i mieć co najmniej 40 m2 - bo to ma byc SALON. Tymczasem poszerzenie o metr (w naszym wypadku) oznaczało 9,3 m2 na dole + 9,3m2 na poddaszu + dach, czyli jak nic ok. 50000zł. Pokój dzienny=salon jest obecnie wyposażony w wypoczynek, komodę, ławę - i przydaje się kilka razy w roku na "większe" imprezy typu święta czy imieniny; sypialnie są zaś na górze. Poza tym (przynajmniej u mnie) żona nie wie, ile kosztują "stałe" wydatki: prąd, gaz, jedzenie, ... W skali roku, wprowadzając wartości do Excela (mam porównanie FVAT z lat ubiegłych za prąd, gaz, wodę, przyjąłem jakąś kwotę na jedzenie czy paliwo do samochodu), wyszło jakieś 32000 na dwie osoby dorosłe. Gdy pokazałem te wyliczenia, pada typowa uwaga: to trzeba więcej zarabiać. Od razu podnosi się ciśnienie i na usta cisną się słowa niezbyt miłe - bo wiem, że w ciągu 5,5 roku stanął na "ściernisku" dom (mieszkamy już 3,5 roku), kredyt spłacony, wystarcza na "stałe" wydatki (dom jest tańszy w skali rocznej niż wcześniej zajmowane mieszkanie 2-pokojowe 38m2) i jeszcze zostaje na "dodatkowe" przyjemności. Najśmieszniejsze=wkurzające jest to, że dom metrażowo jest 5 razy większy niż mieszkanie - więc "życzliwe" uwagi bolą jeszcze bardziej. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, czy budowa łączy czy dzieli. Na pewno warto, aby obie strony miały świadomość rzeczywistych kosztów budowy oraz JEDNOCZEŚNIE ponoszonych wydatków na "życie" w czasie budowy: trzeba jeść, spać, płacić za prąd, ogrzewać "stare" i później "nowe" miejsce... Łatwo powiedzieć: budowa kosztuje np. 300000zł w ciągu dwóch lat - ale równolegle na stałe wydatki wyda się ok. 50000-60000 w tym samym czasie DODATKOWO, które trzeba mieć przygotowane=zarobić. Bardzo wiele rzeczy robiliśmy sami: ocieplenie, płyty GK, gipsowanie, malowanie, kafelki,... sądzę, że ok. 60000 w ciągu 15 miesięcy budowy (+późniejsze wykańczanie niektórych elementów) zaoszczędziliśmy NIE WYDAJĄC na robociznę. Niektóre rzeczy wyszły fajnie, niektóre trzeba będzie poprawić - ale i przy wielu "fachowcach" byłoby tak samo do poprawy. Gdy kładłem kafelki np. na podłodze parteru, szybko "przybywało" metrów przy całych płytkach i widać było efekty każdego dnia. Gdy musiałem każdą "boczną" docinać flexem w garażu, aby pasowała do swojego miejsca, to już były fochy, że tak mało zrobione. Specjalnie nie zgodziłem się na własnoręczne malowanie płotu, chciałem aby żona to zrobiła tzw. "temi ręcami" i doceniła wysyłek, jaki został przez nas poniesiony na powstanie NASZEGO domku w miejscu ścierniska. Malowała przez całe wakacje: najpierw ponownie podkładówką 2x, potem 2x docelową farbą. Ta praca wymagała tylko cierpliwości i pędzli, nie narzędzi (wiertarek, flexów, ...) - ale wysłuchałem uwagi, ze ja nic nie robię, a tylko ona tyra. Więc już nie mam argumentów na swoją obronę i coraz częściej wyczekuję 21.12.2012 jako wybawienia od marudzenia i zrzędzenia. Ale na marginesie - jako "blokowiec" od urodzenia nie chciałbym już zamieszkać ponownie w bloku pomimo: tworzenia ze ścierniska ogrodu, koszenia trawy, odśnieżania,... i innych tego typu "obowiązków" posiadacza domku. I tego będę się trzymać. Z pozdrowieniem dla wszystkich, którzy przeżyli własną budowę i się nie pozabijali nawzajem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Malwina03 18.10.2011 13:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Uważam, że budowa może przyspieszyć rozpad związku - takiego nie do końca udanego. Nie wyobrażam sobie natomiast by udany związek rozpadł się przez budowę. W zasadzie ludzie raczej rozchodzą się przez kłopoty finansowe towarzyszące budowie a nie samą budowę. Nic tak nie wkurza jak brak kasy na skończenie czegoś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 18.10.2011 13:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Chyba się rozpędziłaś lady in red... Gdzie wyczytałaś, że photos oczekuje, że żona w ciąży będzie z nim murować?!?!Wydaje mi się, że photos chce od niej tylko zrozumienia, że zajęło to więcej czasu niż planował i uznania za wysiłek jaki wkłada - a dostaje NIC. Ja natomiast wyczytałam, że żona biedulka już od roku pyta jaki kolor będzie miała kanapa... No i w tym momencie krew by mnie zalała. Dlaczego sama nie wybierze kanapy? Nie zna się na kanapach, czy może ciąża przeszkadza w przekartkowaniu kilku katalogów i sprawdzeniu sklepów internetowych, żeby sobie wyrobić pogląd jakiej się chce kanapym, stołu, krzeseł, umywalek itd.To też mąż budowlaniec ma wybrać, kupić i zaaportować? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 13:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Uważam, że budowa może przyspieszyć rozpad związku - takiego nie do końca udanego. Nie wyobrażam sobie natomiast by udany związek rozpadł się przez budowę. E noo, że aż tak to chyba nie...ja tylko lekko się skarżę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 13:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 (edytowane) Nie no żona wybrała kanapę...to nie o to chodzi...bo mam wrażenie że zbaczamy z kursu. Tu chodzi o brak zrozumienia sytuacji..bo wszystko jest takie proste...Z tą kanapą to tak wypaliłem jako przykład przedwczesnego zaprzątania sobie głowy, a przy okazji i mojej. Moja żona zdecydowanie radzi sobie z takimi rzeczami i to z ogromnym powodzeniem. Ja natomiast nie czuje potrzeby mieszania się w takie sprawyAle trzeba zrozumieć że nie wszystko zależy ode mnie i nie zrobię nic ponad moje siły. Nie wyrobiłem się w tym roku zrobię w przyszłym i nic tu marudzenie nie zmieni. No chyba że tylko to, że wprowadzi większa nerwowość. Edytowane 18 Października 2011 przez photos Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lady in red 18.10.2011 14:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 A próbowałeś powiedzieć żonie ( tak w normalniej,rzeczowej dyskusji bez nerwów),że jej dogadywanie Ci przeszkadza i tracisz przez to chęc i energię ?żę to Ci przeszkadza i "podcina skrzydła":).Przez chwilę tylko próbowałam się postawić w sytuacji Twojej żony.Ale to trudne,bo -wiadomo-każda z nas jest inna I taka dygresja (na podstawie własnych doswiadczeń).Warto korzystać z życia,imprezować i wyjeżać również przez czas budowy.Budowa-owszesm-daje wiele radości-ale świat poza budową też istnieje .My o tym przez chwilę zapomnieliśmy-i naszym całym światem były podłogi i farby (na szczęście tylko przez chwilę.Teraz za to już mieszkamy i cieszymy się życiem. Reasumując-budowa może być wielką radością,czymś co cementuje związek-bo ludzie bają kolejną wspólną pasję.Ale również może być przysłowiowym gwoździem do trumny związku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
photos 18.10.2011 14:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 Imprezować lubię i to bardzo. Ale muszę najpierw zamieszkać w swoim własnym domu. Wiem że zależy na tym także żonie nawet pewnie bardziej niż mnie i dlatego ograniczam teraz zbędne wydatki, po to aby jak najszybciej moc mieć to za sobą.Ale zdania nie zmienię...drugie nie budujące czynnie połówki czasem maja swój świat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 18.10.2011 17:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2011 To jest trochę zabawne jak czasem kobiety podchodzą do tematu budowy domu... Żony najczęściej żyją w nierealnym, bajkowym świecie iluzji i katalogów z wyposażeniem domów/mieszkań. Panowie -Wasze żony - proszę nie uogólniać ,ok Choć "czasami" i "najczęściej" trochę Was usprawiedliwia . Selimm - równouprawnienie też Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.