Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Budowa a rozpad związku / rozwód


Aggi

Recommended Posts

cipas jesteś bo nie dostarczasz wszystkiego i nie na czas ...........

 

 

 

No ja z zawodu jestem budowlańcem. Zawód wykonywany to tez budownictwo ale bardziej handel w tej branży. ja nie oczekuję tak na prawdę pomocy fizycznej. Ale czasem sam wątpię np "kiedy ja się z tym uporam". No a moja żonka jeszcze mi dokłada zamiast wspierać.Czasem wypali ze przy takim tempie to jeszcze ze dwa lata będę robił. No przecież specjalnie nie opóźniam. Czasem nie mam weny i w sobotę chcę już odpocząć. Buduje od 2009 roku od września. Każdy wolny dzień tam spędzam i mam już czasem dosyć. Kwota jaka mi jest potrzebna do wprowadzenia to około 30 tys, niby nie dużo ale już w tym roku nie dam rady. No ale weź wytłumacz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 126
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nooooooooooooo : APORT!!!!!!!!!!!!!!!

u mnie w piwnicy jeszcze leży parę metrów płytek w pojedynczych sztukach które do domu przywoziłem :))

 

 

Chyba się rozpędziłaś lady in red... Gdzie wyczytałaś, że photos oczekuje, że żona w ciąży będzie z nim murować?!?!

Wydaje mi się, że photos chce od niej tylko zrozumienia, że zajęło to więcej czasu niż planował i uznania za wysiłek jaki wkłada - a dostaje NIC.

 

Ja natomiast wyczytałam, że żona biedulka już od roku pyta jaki kolor będzie miała kanapa... No i w tym momencie krew by mnie zalała. Dlaczego sama nie wybierze kanapy? Nie zna się na kanapach, czy może ciąża przeszkadza w przekartkowaniu kilku katalogów i sprawdzeniu sklepów internetowych, żeby sobie wyrobić pogląd jakiej się chce kanapym, stołu, krzeseł, umywalek itd.

To też mąż budowlaniec ma wybrać, kupić i zaaportować?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesuuus jaka pinda :))))) facet oczekuje tylko odrobinę pomocy i zrozumienia .

 

 

 

Jak żona się trochę zaangażowała to od razu suszysz jej głowę ,że Ty masz inne ważniejsze sprawy na głowie.Chciała zacząc od koloru kanapy,póżniej pojawił by się kolor podłóg pasujący do kanapy-i co za tym idzie pewnie i wizyty w sklepie.Następnie zaczęła by planować kuchnię (a więc i rozmieszczenie punktów elektrycznych ) itp.

Oczczędziło by to Tobie wyborów i ewentualnych późniejszych przeróbek ;)

 

Szczerze,to myślę,że trochę Ty zniechęcasz żonę :(.Kobieta w myślach urządzała dom,a Ty uważasz,że to głupoty.Nawet nie wiesz jak ważny jest WCZEŚNIEJ przemyślany pomysł urządzenia wnętrz-oszczędza mnóstwo czasu,kosztów i nerwów!!!

 

Nie mogę oprzeć się wrażeniu,że oczekujesz aby żona wciąż Cię chwaliła jaki Ty obrotny i pracowity jesteś.Nie oczekuj od kobiety w ciąży,że będzie z Tobą na budowie murować.Myślę,że chciała wkroczyć w budowę-urządzając dom i wcześniej wszystko planując.Twoja postawa niestety nie ułatwia tego.Szanujesz tylko swoją pracę,a wybór elementów wykończeniowych traktujesz jak fanaberię :o

 

Nie chciałabym aby zabrzmiało to złośliwie,ale przemyśl to :).

 

Wiele osób z FM na etapie stawiania ścian ma już GOTOWY projekt wnętrza i uważam,że bardzo słusznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to chłopaki muszę podważyć Wasze teorie- choć wiem, że padały sformułowania "zazwyczaj" itp

 

Gdy się wprowadziliśmy ja miałam 27 lat małż 34. Ekscytowaliśmy się budową od samego początku do teraz (bo końca nie widać choć już trochę mieszkamy). Czas budowy był trudny bo wiadomo, kasa topnieje, ekipie się nie spieszy, dachówka nie dojechała a tu zima idzie itp itd. Ale nie wyobrażam sobie nie interesować się budową mojego własnego domu! Znam ten dom od fundamentów po dach- nauczyłam się miliona nowych słów, które wcześniej nie istniały w moim słowniku.Do SSZ budowę nadzorował mąż- ale ja razem z nim szukałam tańszych pustaczków, gdzie taniej beton i kto mi sprzeda drewno na więźbę. Od SSZ przejełam budowę bo mąż miał egzamin, który wyłączył go z życia na kilka miesięcy. Ciągnęłam swoją pracę zawodową, opiekę nad dzieckiem i budowę (całe szczeście, że mieszkaliśmy u rodziców bo przynajmniej odpadła mi kwestia gotowania). Na budowie bywałam czasami 3 razy dziennie- przed pracą, czasem w czasie pracy (dzięki Ci kochany szefie za wyrozumiałość!!) i po pracy. Rysowałam na ścianach miejsca kontaktów, płytek, dekorów. Szukałam i kupowałam grzejniki, parapety, kominek, kamień na kominek i milion rzeczy które w tym czasie sie kupuje. Szukałam gdzie taniej, gdzie promocja, kto mi da rabat. Nie spałam po nocach obmyślając kuchnię, łazienki i całą wykończeniówkę- i jeszcze znajdywałam przy tym czas i siłe, żeby oderwać chłopa od książek i w teleraficznym skrócie pokazać mu co wybrałam i jak sobie pewne rzeczy wyobrażam i czy mu odpowiada bo to także jego dom! Płakać mi się chciało jak kolejne płytki były "no mogą być" a ja wiedziałam że dopóki nie powie "idealne" to nie kupię. I dzięki temu mam śliczne łazienki, które oboje uwielbiamy. Poświęciłam swój urlop na skręcanie mebli, które wcześniej tymi ręcami kupiłam, zapakowałam na wózek, potem do auta a potem z auta wytrargałam do domu. Czasami płakałam ze zmęczenia jak wracałam z budowy o północy a w brzuchu miałam tylko hot doga zjedzonego w IKEI. Ale nie narzekałam bo przecież budowalismy NASZ DOM. Kocham ten dom z wielu względów- ale też dlatego, że włożyłam w niego tyle serca, czasu i wysiłku. Ogród od początku do konca też zakładam sama- nie znam się, popełniam błędy, uczę się - ale to jest MÓJ ogród i każda chwila w nim spędzona cieszy.

 

I nie pisze tego po to, żeby ktoś mi powiedział "wow ale jesteś super babka" bo nikt mnie do niczego nie zmuszał- goniłam tylko za swoim marzeniem, ktore szczęśliwie okazało się też marzeniem mojego męża. I żadne z nas nie ma poczucia, że włożyło w dom więcej niż to drugie- każde z nas włożyło ogrom czasu i pracy. Zresztą do dzisiaj tak jest- pewnie że jak kosiarka nie chciała odpalić to mąż walczyłz wymianą świecy- ale ja wieczorem szyłam firankę do jego gabinetu (bo mi szkoda kasy żeby płacić za szycie jak sama umiem- lepiej czy gorzej).

 

Jeżeli takie są relacje mięszy ludźmi, że jedna strona ma tylko zasuwać a druga łaskawie pojawi się czasem "odebrać prace" to się nie dziwię, że związek może się przez to rozpaść. Ale raczej budowa przyspieszy tylko to co nieuniknione. Bo albo pchamy wózek wspólnie albo nie ma co sobie głowy zawracać.

 

p.s. w wieczór przed przeprowadzką byłam tak zmęczona i wypluta, że marzyłam o tym by uciec na bezludną wyspę- ale dzień później gdy zjadłam pierwszy obiad w swoim domu- wiedziałam, że warto było!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to chłopaki muszę podważyć Wasze teorie- choć wiem, że padały sformułowania "zazwyczaj" itp

 

Gdy się wprowadziliśmy ja miałam 27 lat małż 34. Ekscytowaliśmy się budową od samego początku do teraz (bo końca nie widać choć już trochę mieszkamy). Czas budowy był trudny bo wiadomo, kasa topnieje, ekipie się nie spieszy, dachówka nie dojechała a tu zima idzie itp itd. Ale nie wyobrażam sobie nie interesować się budową mojego własnego domu! Znam ten dom od fundamentów po dach- nauczyłam się miliona nowych słów, które wcześniej nie istniały w moim słowniku.Do SSZ budowę nadzorował mąż- ale ja razem z nim szukałam tańszych pustaczków, gdzie taniej beton i kto mi sprzeda drewno na więźbę. Od SSZ przejełam budowę bo mąż miał egzamin, który wyłączył go z życia na kilka miesięcy. Ciągnęłam swoją pracę zawodową, opiekę nad dzieckiem i budowę (całe szczeście, że mieszkaliśmy u rodziców bo przynajmniej odpadła mi kwestia gotowania). Na budowie bywałam czasami 3 razy dziennie- przed pracą, czasem w czasie pracy (dzięki Ci kochany szefie za wyrozumiałość!!) i po pracy. Rysowałam na ścianach miejsca kontaktów, płytek, dekorów. Szukałam i kupowałam grzejniki, parapety, kominek, kamień na kominek i milion rzeczy które w tym czasie sie kupuje. Szukałam gdzie taniej, gdzie promocja, kto mi da rabat. Nie spałam po nocach obmyślając kuchnię, łazienki i całą wykończeniówkę- i jeszcze znajdywałam przy tym czas i siłe, żeby oderwać chłopa od książek i w teleraficznym skrócie pokazać mu co wybrałam i jak sobie pewne rzeczy wyobrażam i czy mu odpowiada bo to także jego dom! Płakać mi się chciało jak kolejne płytki były "no mogą być" a ja wiedziałam że dopóki nie powie "idealne" to nie kupię. I dzięki temu mam śliczne łazienki, które oboje uwielbiamy. Poświęciłam swój urlop na skręcanie mebli, które wcześniej tymi ręcami kupiłam, zapakowałam na wózek, potem do auta a potem z auta wytrargałam do domu. Czasami płakałam ze zmęczenia jak wracałam z budowy o północy a w brzuchu miałam tylko hot doga zjedzonego w IKEI. Ale nie narzekałam bo przecież budowalismy NASZ DOM. Kocham ten dom z wielu względów- ale też dlatego, że włożyłam w niego tyle serca, czasu i wysiłku. Ogród od początku do konca też zakładam sama- nie znam się, popełniam błędy, uczę się - ale to jest MÓJ ogród i każda chwila w nim spędzona cieszy.

 

I nie pisze tego po to, żeby ktoś mi powiedział "wow ale jesteś super babka" bo nikt mnie do niczego nie zmuszał- goniłam tylko za swoim marzeniem, ktore szczęśliwie okazało się też marzeniem mojego męża. I żadne z nas nie ma poczucia, że włożyło w dom więcej niż to drugie- każde z nas włożyło ogrom czasu i pracy. Zresztą do dzisiaj tak jest- pewnie że jak kosiarka nie chciała odpalić to mąż walczyłz wymianą świecy- ale ja wieczorem szyłam firankę do jego gabinetu (bo mi szkoda kasy żeby płacić za szycie jak sama umiem- lepiej czy gorzej).

 

Jeżeli takie są relacje mięszy ludźmi, że jedna strona ma tylko zasuwać a druga łaskawie pojawi się czasem "odebrać prace" to się nie dziwię, że związek może się przez to rozpaść. Ale raczej budowa przyspieszy tylko to co nieuniknione. Bo albo pchamy wózek wspólnie albo nie ma co sobie głowy zawracać.

 

p.s. w wieczór przed przeprowadzką byłam tak zmęczona i wypluta, że marzyłam o tym by uciec na bezludną wyspę- ale dzień później gdy zjadłam pierwszy obiad w swoim domu- wiedziałam, że warto było!

pięknie napisane...

tak trzymać !!!

oby jak najwięcej takich budujących i nie tylko:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no dobra postawię ci pomnik albo ustawie w Sewr , a co zrobic z pindami które sidzą w domu i nie chce im sie d.... ruszyć żeby chociaż do netu zajrzeć i poszukać paru rzeczy czy ustalić jakąś marszrutę po sklepach i zaoszczędzić facetowi czas ?? bo tego mu najbardziej brakuje a ona tylko pyta........ i ma pretensje , że to tak długo trwa ...

 

 

no to chłopaki muszę podważyć Wasze teorie- choć wiem, że padały sformułowania "zazwyczaj" itp

 

Gdy się wprowadziliśmy ja miałam 27 lat małż 34. Ekscytowaliśmy się budową od samego początku do teraz (bo końca nie widać choć już trochę mieszkamy). Czas budowy był trudny bo wiadomo, kasa topnieje, ekipie się nie spieszy, dachówka nie dojechała a tu zima idzie itp itd. Ale nie wyobrażam sobie nie interesować się budową mojego własnego domu! Znam ten dom od fundamentów po dach- nauczyłam się miliona nowych słów, które wcześniej nie istniały w moim słowniku.Do SSZ budowę nadzorował mąż- ale ja razem z nim szukałam tańszych pustaczków, gdzie taniej beton i kto mi sprzeda drewno na więźbę. Od SSZ przejełam budowę bo mąż miał egzamin, który wyłączył go z życia na kilka miesięcy. Ciągnęłam swoją pracę zawodową, opiekę nad dzieckiem i budowę (całe szczeście, że mieszkaliśmy u rodziców bo przynajmniej odpadła mi kwestia gotowania). Na budowie bywałam czasami 3 razy dziennie- przed pracą, czasem w czasie pracy (dzięki Ci kochany szefie za wyrozumiałość!!) i po pracy. Rysowałam na ścianach miejsca kontaktów, płytek, dekorów. Szukałam i kupowałam grzejniki, parapety, kominek, kamień na kominek i milion rzeczy które w tym czasie sie kupuje. Szukałam gdzie taniej, gdzie promocja, kto mi da rabat. Nie spałam po nocach obmyślając kuchnię, łazienki i całą wykończeniówkę- i jeszcze znajdywałam przy tym czas i siłe, żeby oderwać chłopa od książek i w teleraficznym skrócie pokazać mu co wybrałam i jak sobie pewne rzeczy wyobrażam i czy mu odpowiada bo to także jego dom! Płakać mi się chciało jak kolejne płytki były "no mogą być" a ja wiedziałam że dopóki nie powie "idealne" to nie kupię. I dzięki temu mam śliczne łazienki, które oboje uwielbiamy. Poświęciłam swój urlop na skręcanie mebli, które wcześniej tymi ręcami kupiłam, zapakowałam na wózek, potem do auta a potem z auta wytrargałam do domu. Czasami płakałam ze zmęczenia jak wracałam z budowy o północy a w brzuchu miałam tylko hot doga zjedzonego w IKEI. Ale nie narzekałam bo przecież budowalismy NASZ DOM. Kocham ten dom z wielu względów- ale też dlatego, że włożyłam w niego tyle serca, czasu i wysiłku. Ogród od początku do konca też zakładam sama- nie znam się, popełniam błędy, uczę się - ale to jest MÓJ ogród i każda chwila w nim spędzona cieszy.

 

I nie pisze tego po to, żeby ktoś mi powiedział "wow ale jesteś super babka" bo nikt mnie do niczego nie zmuszał- goniłam tylko za swoim marzeniem, ktore szczęśliwie okazało się też marzeniem mojego męża. I żadne z nas nie ma poczucia, że włożyło w dom więcej niż to drugie- każde z nas włożyło ogrom czasu i pracy. Zresztą do dzisiaj tak jest- pewnie że jak kosiarka nie chciała odpalić to mąż walczyłz wymianą świecy- ale ja wieczorem szyłam firankę do jego gabinetu (bo mi szkoda kasy żeby płacić za szycie jak sama umiem- lepiej czy gorzej).

 

Jeżeli takie są relacje mięszy ludźmi, że jedna strona ma tylko zasuwać a druga łaskawie pojawi się czasem "odebrać prace" to się nie dziwię, że związek może się przez to rozpaść. Ale raczej budowa przyspieszy tylko to co nieuniknione. Bo albo pchamy wózek wspólnie albo nie ma co sobie głowy zawracać.

 

p.s. w wieczór przed przeprowadzką byłam tak zmęczona i wypluta, że marzyłam o tym by uciec na bezludną wyspę- ale dzień później gdy zjadłam pierwszy obiad w swoim domu- wiedziałam, że warto było!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to wam panowie nie zazdroszczę.

budowę zaczęłam przed 30, gdy był SSZ urodziłam córkę. przez całą ciążę to jak zamawiałam materiały, szukałam gdzie taniej, byłam na budowie tak samo często jak mąż. po porodzie miałam tylko jedno za złe że już nie mogę być na bieżąco bo ktoś musi "siedzieć" z dzieckiem. nie było mnie gdy trzeba było ustalać położenie punktów z elektrykami, nie wybierałam wkładu kominkowego itp. o to mam pretensję czasem. zawsze uważałam że budowa domu to nasze wspólne przedsiewzięcie ale chyba należę do wyjątków bo moja orientacja w cenach i ilościach budziła zdziwienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogie, wypowiadające się w tym wątku, Forumowiczki,

to chyba oczywiste, że wszyscy, którzy na forum Muratora zaglądają - angażują się w budowę. Gdyby było inaczej - po co mielibyśmy tu bywać? Tak jak nie ma tutaj tych wszystkich, którzy się przecież na budowie nie znają i nie zamierzają się angażować... :-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogie, wypowiadające się w tym wątku, Forumowiczki,

to chyba oczywiste, że wszyscy, którzy na forum Muratora zaglądają - angażują się w budowę. Gdyby było inaczej - po co mielibyśmy tu bywać? Tak jak nie ma tutaj tych wszystkich, którzy się przecież na budowie nie znają i nie zamierzają się angażować... :-).

 

dobrze powiedziane- święta racja :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

długi no jak kto sobie taką- jak się wyraziłeś "pindę" - wziął to niech się teraz morduje ;)

Ale na serio. Nie wiem, jak zaczęłam się spotykać z moim chłopem to jakoś tak dużo rozmawialiśmy- o naszych marzeniach, celach, dążeniach. I zanim się pobraliśmy mieliśmy mniej więcej ustalone ile chcemy dzieci, jak sobie wyobrażamy podział obowiązków domowych itp. itd. Oczywiście ja wiem, że wszystko wychodzi w praniu i czasem się można przejechać. Ale jeżeli ustaliliśmy, że chcemy budowy domu to oczywiste jest dla mnie, że oboje w tym uczestniczymy! To tak jak by mi teraz nagle mąż powiedział, że ja się mam zajmować dzieckiem "bo on się na tym nie zna!". Przecież do cholery jest to wspólne dziecko, upragnione i wyczekane. Jeżeli zostało wspólnie ustalone, że tak o to bierzemy się za budowę domu a jedna ze stron ma to gdzieś to coś jest bardzo nie halo. I może warto się zastanowić czy na pewno warto z tą osobą ciągnąć ten wózek. Chyba, że budowa jest marzeniem jednej ze stron to wtedy zupełnie inna bajka.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

heh tak czytam te wypowiedzi ostatnie i mam wrażenie że temat zszedł z kursu...Zaczęło się jakieś wielkie dramatyzowanie i skarżenie ze drugie połowy to istne lenie i potwory, które tylko czekają na gotowe...Ja bynajmniej nie miałem nic takiego na myśli...W moim konkretnym przypadku nie chodzi o to że żona mi w niczym nie pomagała, bo pomagała i to sporo. Chodzi o to ze czasem mam wrażenie że nie rozumie podstawowych spraw, że czegoś nie da się zrobić tak jak ona to sobie wymyśliła. To ze nie wyrobiłem się w tym roku jest składnią wielu rzeczy i żona o tym doskonale wie. Ale Jest zawiedziona bo myślała ze w tym roku będzie mieszkała. Ja jestem bardzo racjonalny, nie robię tragedii z takich rzeczy bo wiem że zrobiłem wszystko co mogłem. Czasem denerwuje mnie ta gadka, jak pisałem wyżej no ale bez przesady, nie rysujmy tu portretu psychologicznego, albo też komu się małżeństwo uda a komu nie.

Uporządkujmy może.

Mówimy o tym ze drugie połówki, te może mniej obrotne że się tak wyrażę, nie rozumieją co niektórych spraw związanych z budowa domu i potrafią czasem zaskoczyć komentarzem w stylu, jak napisałem wyżej "przy takim tempie to będziesz 2 lata robił"

Czy może dyskutujemy o tym ze komuś się życie nie udało a budowa tylko pokazuje że on/ona ma Cie w d...pie.

Czy o tym i o tym bo już nie wiem :)

Edytowane przez photos
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

photos myślę, że nie zajmujemy się już dalej studium Twojego przypadku. Ot dywagacje w prawo i lewo. O związkach i ekstremalnym teście jakim jest budowa. Jak ktoś tworzy związek na zasadzie obiekun i "mniej obrotna" połówka, to oczywiście nie ma co oczekiwać, że w trakcie budowy takie proporcje ulegną zmianie. Tyle, że czasami robi się przykro :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie gniecie mnie to. Może źle się wyrażałem, ja z żoną mamy do siebie szacunek. Mnie czasem denerwują zbędne komentarze, w tym kontekście się tutaj udzielam. Przeczytaj jeszcze raz od początku moje wypowiedzi.

Jeżeli moja żona byłaby np na jakimś stosownym forum o wyposażeniu mieszkań/domów pewnie napisałaby kilka rzeczy o tym jak to ja nie mam zielonego pojęcia o łączeniu dodatków, doborze kolorów itp. I ze to mnie nie interesuje, a może i powinno. Tylko że ja się na tym nie znam i pozostawiam to mojej połówce :)

Edytowane przez photos
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://bylemrogaczem.blogspot.com/

 

Ciekawy blog ,doskonale pasuje do tego watka i nalezy do jednego z forumowiczow .

 

Dzięki za link. Rzeczywiście ciekawy blog.

 

Co do tematu wątku, to mam jeszcze jedną prócz powyższych radę dla tyrających na budowach i przy remontach (bez względu na płeć) bez zainteresowania drugiej strony. Nie należy liczyć, że ktoś się domyśli, że potrzebujecie pomocy. Należy wyartykułować potrzebę pomocy albo wręcz jej zażądać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

amalfi krótko i dosadnie :-)

Ale masz rację- nie ma co liczyć na to, że druga strona się domyśli. Trza walić prosto z mostu. I dotyczy to nie tylko kwestii budowlanych ale w ogóle wszystkich. Choc trzeba przyznać że mistrzami "żaluzji" to jednak jesteśmy my- kobitki. Zamiast wywalić chłopu prosto w oczy co nam na wątrobie leży to my robimy fochy, obrażamy się, milczymy... i to słynne "domyśl się". Oczywiście nie wszystkie tak robimy i faceci też tak czasem mają ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaaa ,ewentualnie na nasze - chłopie,ja się zajeżdżam, pomógł byś mi,zrobić to czy to - usłyszymy,ależ kochanie,przecież nikt ci nie każe tego robić,oczywiście całość okraszona maślanymi oczkami psa Pluto i hollywoodzkim uśmiechem Toma Cruise :lol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...