Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Budowa a rozpad związku / rozwód


Aggi

Recommended Posts

przeczytałam i tak sobie myślę - tu są skrajne oceny. jedne żony /mężowie po prostu nie umieją się dogadać - jakże to częste. Inni mają połówki, które nie chciały budowy choć może czasami chciały dom (a może czasami nie).

Więc tak - przerobiłam to i to :) Pierwszy raz zaczęłam marudzić o domu 15 lat temu. Ale wtedy mój mąż sobie nie wyobrażał. Po prostu widział same minusy i żadnego plusa posiadania domu. Pomysł upadł. A przecież jakbym się uparła, to bym sama zaczęła, Ale to było bez sensu, byłyby tylko żale, pretensje. Odczekałam systematycznie wracając do tematu. No i mąż dojrzał. Fakt, czasem mi żal tych lat w blokach, tego że musiałam czekać, ale... staram sie o tym nie myśleć. Mój wybór, wybierając czlowieka wiedziałam, że ma też wady :)

Co do braku rozmowy, rany, ile razy słyszałam tekst "nawet nie widzisz, ile zrobiłem" lub "żeby choć KTOŚ pomógł" Hmmmm widzę zwykle, ile nie jest zrobione, bo jak zrobione to OK, trzeba patrzeć na to, co jest do zrobienia ;) a co do pomocy - trzeba powiedzieć. Ja też czasem jej potrzebuję i nie czekam, aż KTOŚ się domyśli. Chyba faceci tak mają... A już najbardziej mnie wk... jak mam asystować ;) Co to znaczy?No niby mam pomóc. Cała pomoc polega na podtrzymywaniu jednym paluszkiem drabiny lub końca sznureczka ale mam stać. Nie ważne, że w tym czasie zrobiłabym swoje sprawy. Nie, mam stać i wykazywać zainteresowanie :lol2:

 

Wyboldowałam, bo to chyba najważniejsze zadanie kobiety w oczach faceta, przynajmniej niektórych facetów :)

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 126
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ja w budowę byłam i jestem zaangażowana nawet ponad moje siły i możliwości. Tylko jakoś mój mąż nie mógł albo nie chciał pewnych rzeczy dostrzec.....najgorzej jak urodził się syn i mąż wymagał ode mnie żebym najlepiej non stop siedziała na budowie i pilnowała pracowników, z dzieckiem oczywiście......dla niego nie było tłumaczenia, że przecież to małe dziecko i tak się nie da. Jemu się wydawało, że mi się NIE CHCE. Więc nigdy nie było, że ja czegoś nie jestem w stanie zrobić, mi się NIE CHCE. To taki typ który uważa, że ja się powinnam znać na wszystkim i najlepiej by było jakbym ukończyła jakąś budowlankę ;)

Więc tu taki mały apel: Panowie, jeśli widzicie, że Wasze żony nie są w stanie czegoś zrobić i mimo szczerych chęci po prostu nie nadają się do pewnych prac to nie naciskajcie i nie róbcie wyrzutów.....to, że nie potrafię położyć płytek na ścianie wcale nie oznacza, że nie umiem tej ściany pomalować!

Na szczęście ten okres minął. Teraz częściej asystuję, jak to ładnie określiła EZS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Nie, mam stać i wykazywać zainteresowanie :lol2:

 

 

Kochana,do każdej operacji potrzebna jest siostra instrumentariuszka;)

 

Całkiem sensowne byłoby przy tym wyrażenie najwyższego zachwytu np.

-to ty naprawę sam śrubkę wkręciłeś!!!!Mój bohater...

Edytowane przez galka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochana,do każdej operacji potrzebna jest siostra instrumentariuszka;)

 

Ja tego nie robię. Może dlatego, że nie mam przy czym asystować, bo mój mąż od prac domowych stroni jak diabeł od święconej wody, ale pamiętam moją mamę, która stała przestępując z nogi na nogę i podając gwoździe, gdy tato przybijał sztachety. :D

A jak ja coś robię, to nie lubię asysty, bo mnie to przeszkadza, a nie pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co tu pisać panie które tu zaglądają nawet jak nie pomagają fizycznie swoim facetom to widać że się interesują tyn tematem, starają się jak mogą, żyją tym że będą miały swój dom. Ale są też panie które mają w nosie budowę i pozostawiają ją na głowie faceta. A forum muratora uważają za wielkie zło :).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wy nie jesteście facetami :)

 

mentalnie- czasami mam wątpliwości ;)

 

Ale są też panie które mają w nosie budowę i pozostawiają ją na głowie faceta. A forum muratora uważają za wielkie zło :).

 

Tacy panowie tez istnieją i to w ilościach nadspodziewanie dużych.

 

ok, spadam na budowę, bo gres w kotłowni nie chce się sam położyć.....

 

Miłego dnia wszystkim budującym i tym uciemiężonym przez budowę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u mnie jest odwrotnie. Jestem kobietą, która praktycznie sama buduje dom - nie fizycznie, ale organizacyjnie, finansowo ...

 

Działkę mam od rodziców. Miałam trochę oszczędności, wzięłam pożyczkę z pracy oraz kredyt. Załatwiłam dokumenty niezbędne do budowy.

Znalazłam ekipę, która zbudowała mi dom do stanu surowego zamkniętego.

 

I teraz mała dygresja. Jestem z mężczyzną, ale on nie angażuje się w budowę. Fakt - nie jesteśmy małżeństwem - ale przyczyna leży po jego stronie.

Był czas, że chciałam, aby ten dom był nasz. Bo w sumie, gdy zaczęliśmy być razem - to wtedy zapragnęłam ze zdwojoną siłą, żeby zbudować dom.

Przeglądałam tysiące projektów - on nie miał swojego zdania. Niby chciał, żeby dom był...

 

Później to ja szukałam materiałów, hurtowni, dzwoniłam, rozmawiałam i płaciłam ...

 

Do czasu SSZ poszło szybko.

 

Później trzeba było wstawić okna - to ja szukałam informacji w necie, które są dobre, jakie mają właściwości jakie ceny - dla niego okna to okna ...

Znalazłam wykonawcę, gdy okna były montowane to ja odbierałam robotę i płaciłam.

 

Elektryczność - gdy powiedziałam, że kable do gniazd powinny być inne niż do oświetlenia (zresztą do oświetlenie też zgodnie z projektem powinny być 2,5 ...) to przytaknął wykonawcy, który chciał chyba coś tam zaoszczędzić ... W końcu uparłam się i do gniazdek jest 2,5 ...

 

Parapety - ja sprawdzałam, które są lepsze, gorsze, jakie ceny, dzwoniłam do wykonawcy ...

 

Dalej tynki - szukałam i znalazłam wykonawcę. Zrobił tynki - dalej przyszła jesień, ja się martwiłam o to, co zrobić, żeby nie wszedł grzyb, jak osuszyć ściany, tynk wysychał bardzo długo. Gdy mówiłam o osuszaczu - pukał się w głowę mówiąc, że on w takie rzeczy nie wierzy. Gdy mówiłam, o kozie, żeby palić, no to oczywiście, on nie ma czasu, żeby tam jeździć ze mną. ....

 

Instalacje c.o. - piec, grzejniki - nie interesują go - mówi, że fachowcy wiedzą co i jak zrobić, co zaproponować. OK - ale trzeba mieć jakąś tam wiedzę, żeby samemu podjąć decyzję. On takiej nie ma. Więc ja czytałam, wyceniałam, dzwoniłam, uzgadniałam. Rabaty jakiekolwiek też ja załatwiałam.

Gdy był problem i trzeba było "męską" rozmowę przeprowadzić - wtedy też zawsze ja ... Było ciężko, zwłaszcza w takich sytuacjach, gdy potrzebne było wsparcie.

 

Przyłącza - tak samo, ja chodziłam, dzwoniłam, pisałam i ponaglałam.

 

Najgorsze jest to, że nie czułam wsparcia psychicznego, organizacyjnego ... tak naprawdę nie zrobił przy tym nic ... nawet otworu do wentylacji nie wybił.

 

Przepraszam - wiem, że się żalę, ale to w końcu wątek w "Psychologu" i pewnie taki jest mi potrzebny, bo czasami już nie mam sił. Długo mogłabym tak pisać.

 

A mój mężczyzna uaktywniał się wtedy, gdy chciał robić "grilla" i zapraszać ludzi i oprowadzać po domu i pokazywać co zostało zrobione. To mnie wkurza, że nie ma go, gdy trzeba coś zrobić, zorganizować, ale jest, gdy się chwali i opowiada innym ... Nie wiem, jak długo to jeszcze wytrzymam, ale to chyba prosta linia do rozstania ... Nie chcę chyba tam z nim zamieszkać. Bo mam żal. Że nie chciał mi pomóc, gdy prosiłam. Czy coś z tego związku będzie - jak myślicie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marta6666... to jest dla mnie niezrozumiale, dlaczego taka kobieta jak Ty, zastanawia sie jeszcze nad takim "chorym zwiazkiem". Na samym starcie wspolnego zycia masz tyle slusznych watpliwosci, mysle ze znajdziesz rozwiazanie dobre dla siebie, nie dla partnera. Marta, dasz rade... zycze powodzenia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marta, to zależy, czy lubisz o wszystkim decydować sama, czy lubisz jak ktoś Ci pomaga. Bo może się okazać, że jakby się partner uaktywnił i zaczął podejmować decyzje, to też by Cie wkurzało. Może nawet jeszcze bardziej. Jeśli pieniądze są Twoje, działka Twoja, to ja się partnerowi nie dziwię, że trzyma się z boku. Może myśli, że to wszystko Twoje i jemu nic do tego? Gadałaś z nim?

 

Co do chwalenia się domem, to może dobra mina do złej gry, bo mu głupio, że nie ma żadnego wkładu w ten interes i tak blefuje przy znajomych. Sama nie wiem. Jeśli jego bierność jest wynikiem próżniactwa popartego w innych obszarach waszego życia, to go pogoń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dusiek - sama nie wiem, dlaczego jestem w tym związku. Miałam nadzieję, że będzie inaczej, chyba żyłam bardziej marzeniami - inaczej to sobie wyobrażałam. Byłam jakiś czas sama, chciałam kochać i być kochana. Uwierzyłam, że będzie dobrze.

 

Amalfi - jest trochę racji w tym, co piszesz, że lubię decydować itd. ale nie za wszelką cenę. Potrafię iść na kompromis w życiu. Oczywiście, że z nim rozmawiałam, ale usłyszałam, że gdyby miał pieniądze to by wtedy decydował, ale mi chodzi o coś innego. Ja mówię, że nie trzeba pieniędzy na to, żeby rozeznać temat materiałów, jakości, cen itd. Przecież gdy ja ustalam pewne rzeczy to nie chodzę z kasą w kieszeni... on się tam czuje jak u siebie - ale nie chce się angażować w sprawy budowy ... nie przewiduje konsekwencji różnych rozwiązań. Jest mi przykro, że jestem z tym sama. A znajomi przyjeżdżają i pytają się go jak się posuwają prace - to jest żenujące dla mnie, bo wiem, jak wygląda rzeczywistość. Moje prośby o wsparcie kończą się najczęściej jego "fochem", że mam mu już nic nie mówić, bo go głowa boli ... gdy proszę, żebyśmy pojechali np. do Castoramy to nic z tego ... pojechał 1 raz w życiu i na tym koniec. Nawet gdy przejeżdżamy obok sklepu budowlanego i chcę coś zobaczyć to muszę się naprosić, żeby się zatrzymał ... Jego zdaniem do sklepu idzie się i kupuje - nie ma znaczenia jakie są opinie w necie itd. skoro sprzedawca mówi, że towar dobry, to na pewno tak jest.

 

Dziś też, po moim pytaniu, czy nie uważa, że dobrze byłoby jakoś dogrzewać domek ... próbowałam nawiązać kontakt, że może jakaś koza czy coś innego to podniósł głos i się obruszył "oj już przestań gadać". No kurcze, chociaż by pogadał ze mną to byłoby mi lżej na duszy.

 

A najgorsze jest to, że ze mną nie potrafi rozmawiać, a przy innych to udaje, jaki to on fajny. I jeszcze ktoś mi mówi do mnie, Ty to masz dobrze, bo obiad ugotował. No dobrze ugotował, ale że przez kilka dni w tygodniu leży na kanapie po pracy i ogląda seriale po kolei to już nikt nie widzi (już ma chyba 4 ulubione tasiemce). Że praktycznie nie sprząta w domu. Fakt - robi zakupy żywności.

 

Trochę się wygadałam - taka terapia dla mnie, aby się oczyścić i nabrać sił do dalszego życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A najgorsze jest to, że ze mną nie potrafi rozmawiać, a przy innych to udaje, jaki to on fajny. I jeszcze ktoś mi mówi do mnie, Ty to masz dobrze, bo obiad ugotował. No dobrze ugotował, ale że przez kilka dni w tygodniu leży na kanapie po pracy i ogląda seriale po kolei to już nikt nie widzi (już ma chyba 4 ulubione tasiemce). Że praktycznie nie sprząta w domu. Fakt - robi zakupy żywności.

 

 

i tu jest pies pogrzewbany...skoro teraz nie potraficie ze sobą rozmawiać, to co będzie później? Co bedzie jak przyjdą poważniejsze problemy niż wybór sposobu ogrzania domu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...