Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mieszkanie pysiaczka


Recommended Posts

pysiaczek - Łooo matko, nieźle przybrała Twoja Kruszynka. Mam nadzieję, że Mój się aż tak nie podwoił :lol2:

 

A co do pieluch to ja słyszałam z kilku źródeł, że Pampersy są kiepskie. Przeciekają, zwłaszcza te Sensitive. I że najlepsze są biedronkowe Dady :D

 

Ja jutro zaczynam 40tydz, czop mi odszedł, skurcze przepowiadacze mam, krzyż mnie boli jak cholera, ale ciągle czekam :bash: Z jednej strony nie mogę się doczekać kiedy to się skończy i zobaczę swojego Maluszka, a z drugiej myśl o porodzie mnie paraliżuje. :(

 

pysiaczku Ty nie panikujesz jeszcze?

 

To już :lol2:.

Kilka dni maksymalnie, mi odszedł w sobotę, a we wtorek wieczorem wszystko się zaczęło :popcorn:.

Biedronkowych pieluch nie wypróbowaliśmy, a z tych, które mieliśmy zwykłe Pampersy okazały się najlepsze (mieliśmy też jakieś Pampersy "exclusive" i one faktycznie nie były dobre).

 

asiazett, być może u mnie minęło za mało czasu, ale mam pretensje do kobiet, które opowiadały mi przed porodem, że ból jest, ale do wytrzymania, że jak dostanę dziecko na ręce, to o wszystkim zapomnę, że poród to cud, itp., itd. :mad: - dla mnie to są mity. Gdyby nie one, pewnie moja trauma na myśl o tamtym dniu byłaby mniejsza, bo zupełnie nie spodziewałam się tego wszystkiego, co się wydarzyło.

 

pysiaczku, ja nie prałam :np:. Do głowy mi to nie przyszło :eek: :no:, a prałam wszystko, co popadnie :lol2:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Asia - ja się zgadzam z Ilonką w kwestii porodu. Do wniosku, że to jest do przeżycia dochodzi się pewnie po dłuższym czasie... Chyba każda z kobiet przez pierwsze dni ma raczej myśli: NIGDY WIĘCEJ :mad: No i trudno mi uwierzyć, że poród to cud, a dotykanie rodzącej się główki to wspaniałe przeżycie :confused: Może za mało oksytocyny jeszcze...

 

pysiaczek - ja mam używany fotelik od siostry i nie prałam.

Mój Mały Grubasek ważył niecałe 2200g w 32 tyg, więc teraz pewnie zbliża się do 3800g :rolleyes:

 

Ilonka - z tym czopem to różnie bywa, słyszałam że może odejść w dniu porodu, nawet w szpitalu, a czasami dwa tygodnie przed porodem. Mnie coraz bardziej martwi opinia, że pierwsze ciąże bywają przenoszone :eek:

 

Właśnie się dowiedziałam, że w czwartek przyjeżdża nasza nowa kanapa :wave:, mam nadzieję, że akurat w czwartek wieczorem nie przyjdzie nam do głowy się rodzić :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilona, to ciekawe, że masz pretesje do innych za swój ból :p Ja autentycznie mam takie doświadczenia ze swojego porodu, że jest to do zniesienia (zaznaczam, że mówię jedynie o rodzeniu, czyli skurczach - w moim przypadku 35,5 godz., w tym 7,5 h spędzonych na porodówce - i tak nazwę to "chwilą"; a nie o samym wypchnięciu dziecka, bo tego ostatecznie nie udało mi się dokonać :( ale jako dodatkowy argument mam to, że za to pierwsze 2 tygodnie, a w szczególności piewsze doby po porodzie były dla mnie milion razy trudniejsze niż dla dziewczyn rodzących naturalnie, które widziałam na salach poporodowych, jak w podskokach chodziły sobie do łazienki, dla porównania ja - chodziłam na czworaka...) i nie mówię tego po to, żeby kogoś zbajerować. Jasne jest też dla mnie, że każdy ma inną tolerancję na ból. Nie miałam też bóli krzyżowych, a to ponoć jest całkiem inna bajka... Od samego początku, nawet tuż po porodzie wiedziałam, że chcę mieć 2. dziecko (co oczywiście nie oznaczało "od razu") i jak widzisz w tej chwili też kwestia porodu nie jest dla mnie największym zmartwieniem... Bardziej głowię się jaki kolor pokoiku wybrać dla Ali, która zamieszka w naszym domku w sierpniu :p

 

Tak więc swoje zdanie mimo wszystko podtrzymuję. Ostatecznie przeżyłaś, więc chyba - do przeżycia...?

 

P.S. i przecież nigdzie nie mówię o "cudzie narodzin" czy nirvanie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hihi - u mnie nie ma stresu, bo już to przerabiałam :p a nie dlatego, że jeszcze dużo czasu przede mną. I podobnie jak u Magduśki - hasło poród nie wywołuje paraliżu :) Nie mówię, że to coś przyjemnego i super wspaniałego... Boli - owszem, ale nie trwa wieczność, więc znieść się da... Choć pewnie niewiele Wam to stresu odejmie, ale na prawdę to nie jest takie straszne jak pewnie aktualnie fantazja wszystkim przyszłym mamom podpowiada :p :stirthepot:

 

No cóż....i tak nie do końca mnie to przekonuje ;)

No ale będzie co ma być. Trzeba zagryźć zęby i do przodu :yes:

 

Pysiu tulam cię serdecznie! i życzę szczęśliwego rozwiązania :)

 

U nas przy Tosi sprawdzają się pieluszki DADA, a Jasiek np miał na nie uczulenie- on używał tylko Pampers.

 

Dzięki Martuś :hug:

Kurcze to lepiej nie eksperymentować z dużą paczką Dady w promocji bo różnie może być?

 

Kilka dni maksymalnie, mi odszedł w sobotę, a we wtorek wieczorem wszystko się zaczęło :popcorn:.

 

A co powiecie na to, że mi kawałek czopa wypadł ponad 2tyg temu? :lol2:

 

asiazett, być może u mnie minęło za mało czasu, ale mam pretensje do kobiet, które opowiadały mi przed porodem, że ból jest, ale do wytrzymania, że jak dostanę dziecko na ręce, to o wszystkim zapomnę, że poród to cud, itp., itd. :mad: - dla mnie to są mity. Gdyby nie one, pewnie moja trauma na myśl o tamtym dniu byłaby mniejsza, bo zupełnie nie spodziewałam się tego wszystkiego, co się wydarzyło.

 

Tego to ja nawet nie czytam co by się nie stresować mocniej niż obecnie ;)

 

pysiaczku, ja nie prałam :np:. Do głowy mi to nie przyszło :eek: :no:, a prałam wszystko, co popadnie :lol2:.

 

O czyli może i ja sobie odpuszczę bo w sumie fotelik po znajomych i w dobrym stanie tylko bałam się, że może coś dzieciaczka uczulić jak niewyprany w tym specjalistycznym proszku. Ale czysty jest to w sumie po co prać :lol2:

 

Asia - ja się zgadzam z Ilonką w kwestii porodu. Do wniosku, że to jest do przeżycia dochodzi się pewnie po dłuższym czasie... Chyba każda z kobiet przez pierwsze dni ma raczej myśli: NIGDY WIĘCEJ :mad: No i trudno mi uwierzyć, że poród to cud, a dotykanie rodzącej się główki to wspaniałe przeżycie :confused: Może za mało oksytocyny jeszcze...

 

pysiaczek - ja mam używany fotelik od siostry i nie prałam.

Mój Mały Grubasek ważył niecałe 2200g w 32 tyg, więc teraz pewnie zbliża się do 3800g :rolleyes:

 

Ilonka - z tym czopem to różnie bywa, słyszałam że może odejść w dniu porodu, nawet w szpitalu, a czasami dwa tygodnie przed porodem. Mnie coraz bardziej martwi opinia, że pierwsze ciąże bywają przenoszone :eek:

 

Właśnie się dowiedziałam, że w czwartek przyjeżdża nasza nowa kanapa :wave:, mam nadzieję, że akurat w czwartek wieczorem nie przyjdzie nam do głowy się rodzić :D

 

Dorko póki co mi się wydaje, że po porodzie też powiem, że nigdy więcej :lol2:

Dzięki za odp. z fotelikiem :)

 

Czyli szacujesz, że Wasz Maluch z pół kg cięższy od naszej Grubci :D

 

A z tym czopem to tak jak napisałam - od 2tyg nie mam kawałka i nic ;)

 

Mam nadzieję, że zdążysz jeszcze kanapę przed porodem zobaczyć - pełnia dopiero w sobotę przecież :rotfl:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asiu, przeżyłam, ale ze znieczuleniem, fakt - miałam bóle krzyżowe, bardzo małą tolerancję na ból, miednicę, przez którą dziecko nie mogło się przecisnąć, itp. itd. Ja w tym momencie rzeczywiście jestem na etapie: żadnego więcej dziecka, ale u mnie jest to spowodowane traumą, bo dziecko urodziło się nieprzytomne, a w czasie parcia słyszałam, jak zanika jego tętno i nic nie mogłam zrobić, tylko czekać na kolejny skurcz i modlić się, żeby tym razem udało się wyprzeć - i tak przez godzinę prawie... Nie chcę po prostu ryzykować zdrowia i życia drugiego szkraba.

Żałuję, że nie wiedziałam, jak to wygląda (słyszałam tylko, że nie jest źle), bo zrobiłabym wszystko, żeby mieć cesarkę. Co do powrotu do formy - u mnie po naturalnym porodzie nie było różowo, długo to trwało, dwa tygodnie nie mogłam chodzić z różnych powodów, o których nikt głośno nie mówi. Szczerze powiem, że do formy nie wróciłam do teraz, fizycznie jest lepiej (co nie znaczy: dobrze), a psychicznie - na myśl o tamtym dniu - nadal masakra po prostu. No ale ja słabeusz jestem :(.

Edytowane przez Ilona Agata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A już słowa "cud narodzin" w ogóle wywołują u mnie ironiczny śmiech, bo ja tam cudownie się nie czułam, nie czułam się nawet jak człowiek, tylko jak zwierzę, tak blisko natury jest kobieta w czasie porodu (i dla mnie ta "naturalność" nie była pięknym przeżyciem).

A biorąc małego na ręce, przez pierwsze tygodnie zastanawiałam się tylko, jakim cudem ta wielka głowa wyszła na zewnątrz, więc wcale nie zapomina się o bólu, kiedy tuli się dziecko w ramionach.

 

Nikt mi tego nie powiedział, a szkoda, wolałabym znać różne punkty widzenia, tymczasem mam wrażenie, że wszystko co związane z porodem to nadal temat tabu albo kobiety faktycznie szybko zapominają, albo ja jestem jakaś przewrażliwiona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

asia - to, że poród jest do przeżycia to oczywiste, niewiele kobiet umiera rodząc... co nie znaczy, że nie może być traumą.

Nie słyszałam jeszcze żeby któraś kobieta, po nacięciu albo pęknięciu krocza chodziła w podskokach... :eek:

 

Ilonka - moja koleżanka doszła do wniosku, że mogłaby mieć kolejne dziecko jak jej synek kończył 3 miesiące. A jej poród na pewno nie był taki koszmarny jak twój.

Edytowane przez dorkota
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żałuję, że nie wiedziałam, jak to wygląda (słyszałam tylko, że nie jest źle), bo zrobiłabym wszystko, żeby mieć cesarkę.

 

No tego nikt przecież przewidzieć nie mógł jak poród będzie u Ciebie przebiegał... Pomysłów na komplikację porodu czy po porodzie pewnie jest z milion, ale po co mieli by przygotowywać przyszłe mamy na nie wszyskie, skoro ostatecznie takie sytuacje nie są normą... A gwarancji na to jak będzie u Mamy X czy Y nie daje nikt. Można ewentualnie próbować z wróżką, ale nawet z nimi chyba bywa różnie :p

 

Myślę, że i tak masz powód do dumy :hug: - tym większej, bo skoro było źle, a Ty dałaś radę to full success! A teraz choć nie jest tak jak byś sobie życzyła, to jest przecież coraz lepiej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co nie znaczy, że nie może być traumą.

 

A ja przecież tego nigdzie nie powiedziałam...

 

Nie słyszałam jeszcze żeby któraś kobieta, po nacięciu albo pęknięciu krocza chodziła w podskokach... :eek:

 

A widziałaś, żeby ktoś po CC chodził na czworakach? ;) To była taka metafora podkreślająca różnicę kondycji kobiet po naturalnym porodzie, a po cesarce... - według oczywiście mojej subiektywnej oceny i według próbki kobiet, które w tamtym czasie miałam możliwość widzieć - żebyś mi zaraz nie powiedziała, że "nie każda tak mieć musi"... Powiem to nawet sama: nie każda tak mieć musi!

 

Dlaczego mam wrażenie, że nie dajecie pozwolenia na to, żeby któraś kobieta (np. ja) nie musiała wcale wspominać porodu jako traumy...? Macie oczywiście prawo do radzenia sobie z porodem na własny sposób, ale ja nic na to nie poradzę, że dla mnie trauma to nie była. Poród nie był żadną przyjemnością, pobyt w szpitalu (tych kilka dób po) było dla mnie jak więzienie, ale to wciąż dla mnie nie równa się trauma...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to Ci się ta mała Księżniczka w brzusiu rozrosła pysiaczku:eek::eek: Pewnie dobije do 3500:yes:

Taka waga mieści się w normie, więc nie masz się czym martwić. Mój luby jak się urodził ważył 4500, a dzisiaj ma 195 cm wzrostu:rotfl:

A jak się czujesz?:hug:U nas upały zelżały i jest tylko ok. 14 C:yes:

Miłego poranka:bye:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też prałam co popadnie :D, ale o pokrowcu nawet nie pomyślałam :no:

 

Waga końcowa na usg u nas była 3260, a urodzeniowa 3080 g. Spodenki i skarpetki jak najbardziej pysiaczku :), choć moja mała lubi ściągać skarpetki, no ale taki maluszek na początku to pewnie nie da rady ;).

 

Ja akurat po nacięciu bardzo szybko mogłam swobodnie chodzić, choć chodzenie w moim przypadku to niezbyt trafne określenie, ale to z powodu rwy kulszowej, która dopadła mnie 4 dni przed porodem i odpuściła dopiero 3 tygodnie po :(. A to, że napisałam, że swój poród wspominam bardzo dobrze wcale nie oznacza, że było super fajnie i bezboleśnie. Spodziewałam się bólu, też słyszałam, że do przeżycia, ale też nie byłam przygotowana na tak silny. I też krótko po porodzie myślałam, że to pierwszy i ostatni, ale dzisiaj (5 miesięcy po) patrzę na to całkiem inaczej i jeśli będę zdecydowana i gotowa, to pewnie podejmę tę decyzję raz jeszcze. Całościowo patrząc - poród szybki, bez komplikacji, dziecko zdrowe, przyjazny personel i cały pobyt w szpitalu - nie mogę narzekać. A ból szybko minął i jakoś sobie z nim fizycznie i psychicznie poradziłam :rolleyes:.

 

Każdy poród, tak samo jak ciąża, jest inny i wielu rzeczy pewnie nie da się przewidzieć, byłoby miło, gdyby można było zagwarantować, że każdy przebiegać będzie bez komplikacji.

 

I nastaw się pozytywnie pysiaczku :). mnie to akurat bardzo pomaga :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asiu, spokojnie, chciałam przedstawić inny punkt widzenia, bo ja przed porodem znałam tylko jeden - taki jak Twój :). Pewnie tak jak pisze MarJel, kobiety, które nie wspominają tego dobrze, wolą po prostu o tym nie mówić, pewnie żeby nie pamiętać no i oczywiście nie straszyć innych. Ja jednak wolałabym wiedzieć przed, żeby przygotować się na najgorsze, bo spodziewałam się "cudu narodzin" i przez to rzeczywistość trochę mnie przerosła.

 

Całe szczęście są kobiety stworzone do porodów - a w szpitalu spotkałam ich całkiem sporo, jedna (dla mnie rekordzistka) przyjechała do szpitala o 5:55, a o 6:10 już tuliła swojego malucha :). Słyszałam tylko jak postawiła cały personel na baczność krzykiem: "Jezu! Ja rodzę!", bo nikt jej nie wierzył, że to już, a i ona sama nie czuła skurczy w pierwszej fazie, dopiero parte.

Były też takie, które rodziły po północy, a rano między śniadaniem a obchodem (6 godzina) o własnych siłach szły pod prysznic, układały włosy, siadały, itp.

 

Pysiaczku, a jak tam pokoik dla córeczki? Wszystko przygotowane?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pysia, przytulasy dla Ciebie i Grubci :lol2::hug:

Ja o swoich porodach już gdzie napomknęłam , na temat pierwszego nie lubię mówić(naturalny) , a o drugim (cesarka) mogę gadać godzinami :)

 

Dziękuję Martuś :hug:

 

Ja też prałam co popadnie :D, ale o pokrowcu nawet nie pomyślałam :no:

 

Waga końcowa na usg u nas była 3260, a urodzeniowa 3080 g. Spodenki i skarpetki jak najbardziej pysiaczku :), choć moja mała lubi ściągać skarpetki, no ale taki maluszek na początku to pewnie nie da rady ;).

 

Ja akurat po nacięciu bardzo szybko mogłam swobodnie chodzić, choć chodzenie w moim przypadku to niezbyt trafne określenie, ale to z powodu rwy kulszowej, która dopadła mnie 4 dni przed porodem i odpuściła dopiero 3 tygodnie po :(. A to, że napisałam, że swój poród wspominam bardzo dobrze wcale nie oznacza, że było super fajnie i bezboleśnie. Spodziewałam się bólu, też słyszałam, że do przeżycia, ale też nie byłam przygotowana na tak silny. I też krótko po porodzie myślałam, że to pierwszy i ostatni, ale dzisiaj (5 miesięcy po) patrzę na to całkiem inaczej i jeśli będę zdecydowana i gotowa, to pewnie podejmę tę decyzję raz jeszcze. Całościowo patrząc - poród szybki, bez komplikacji, dziecko zdrowe, przyjazny personel i cały pobyt w szpitalu - nie mogę narzekać. A ból szybko minął i jakoś sobie z nim fizycznie i psychicznie poradziłam :rolleyes:.

 

Każdy poród, tak samo jak ciąża, jest inny i wielu rzeczy pewnie nie da się przewidzieć, byłoby miło, gdyby można było zagwarantować, że każdy przebiegać będzie bez komplikacji.

 

I nastaw się pozytywnie pysiaczku :). mnie to akurat bardzo pomaga :).

 

O to oby i u mnie tak ładnie się z tą wagą jak u Ciebie Madziu okazało :D

Nastawiam się psychicznie, choć też nastawiam się, że boleć będzie bo musi :yes: Mam nadzieję, że z takim nastawieniem jakoś łatwiej to przejdę ;)

 

Całe szczęście są kobiety stworzone do porodów - a w szpitalu spotkałam ich całkiem sporo, jedna (dla mnie rekordzistka) przyjechała do szpitala o 5:55, a o 6:10 już tuliła swojego malucha :). Słyszałam tylko jak postawiła cały personel na baczność krzykiem: "Jezu! Ja rodzę!", bo nikt jej nie wierzył, że to już, a i ona sama nie czuła skurczy w pierwszej fazie, dopiero parte.

Były też takie, które rodziły po północy, a rano między śniadaniem a obchodem (6 godzina) o własnych siłach szły pod prysznic, układały włosy, siadały, itp.

 

Pysiaczku, a jak tam pokoik dla córeczki? Wszystko przygotowane?

 

O tak Ilonko są takie kobiety i takie porody i ja też im ogromnie zazdraszczam!!!

 

Pokoik gotowy w 90%, że tak powiem :D Postaram się go jakoś ogarnąć i Wam pokazać bo później wyjeżdżamy z łóżeczkiem do naszej sypialni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pysiu no to czekamy na małą Pysię:hug:

Ja w przeciwieństwie do Ilonki mam pretensje do tych kobiet, które porody demonizują bo nasłuchałam się przeróżnych historii, zupełnie niepotrzebnie.

Prawda jest taka, że KAŻDA Z NAS JEST INNA, PODOBNO KAŻDY PORÓD JEST INNY (ja miałam 2 niemal identyczne), wiadomo że porodówki nie można przyrównać do wizyty u stomatologa ale wszystko jest dla ludzi, grunt to trafić na dobry personel i rodzić w miejscu gdzie kobieta traktowana jest jak człowiek, bo z tego co czytam bardzo często hasło "rodzić po ludzku " jest zwykłym sloganem...

Ja rodziłam w No - z tego faktu jestem mega zadowolona, oba porody z mega komplikacjami, trzeciego mam nadzieję , że nie będzie bo będzie to w moim przypadku równoznaczne z utratą macicy... dla mnie poród ( SN bez znieczulenia choć miałam w każdej chwili do wyboru kilka opcji) nie jest niczym strasznym, dla mnie istnieje CUD NARODZIN i dwójka moich dzieci jest tego dowodem, dwukrotnie już po kilku godzinach po porodzie mówiłam , że każdy wysiłek i ból wart jest obcowania z tą małą , cudowną Istotką i mogłabym rodzić nawet tego samego dnia po raz kolejny...

Ja uważam, że trzeba się przygotować na ciężką pracę, ból ale to wszystko jest do pokonania:yes::cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko, pięknie to napisałaś :yes:.

 

A wiecie co, ja tak naprawdę uważam, że to, co przeżywają w trakcie porodu kobiety jest niczym w porównaniu z tym, co musi przejść facet (mam na myśli tych, którzy uczestniczą przy narodzinach). My jesteśmy zmęczone, otumanione bólem i emocjami, do tego pomagają nam hormony, nie wszystko widzimy, nie wszystko pamiętamy, nie do końca kontaktujemy (przynajmniej tak było ze mną ;)), a oni muszą to obserwować na trzeźwo i - moim zdaniem najgorsze - niewiele mogą zrobić, żeby pomóc, właściwie nic.

 

Są w tej chwili bardzo potrzebni (przynajmniej ja nie żałuję, że mąż był obok, to naprawdę duże wsparcie), ale myślę, że wcale tego nie czują. Mój był bezsilny i przerażony, patrząc na KTG, bo lepiej ode mnie zdawał sobie sprawę, co się dzieje z pulsem dziecka (no i ze mną przy okazji). Nie chciałabym być na jego miejscu, oglądać porodu z boku, już lepiej, że rodziłam :), bo przynajmniej coś (a właściwie wszystko) zależało ode mnie.

Edytowane przez Ilona Agata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alleluja anetka, bo już się zaczynałam jak freak czuć :p

 

Każdy z nas się różni fizycznie i psychicznie i słuchanie tych wszystkich historii z życia wziętych jest jedynie wzbogacaniem galerii, a nie przekładnią na nas samych.

 

U nas za to dokładnie tak jak opisała Ilona było z tatusiem. Bezsilność go pożarła jak ja przekąskę w I trymestrze :p

On to właśnie ma traumę i nie chce na drugi poród iść :( Chociaż przy pierwszym też mówił, że nie pójdzie... ;)

 

I jeszcze o pieluszkach mi się przypomniało, że te pomarańczowe pampersy "Sleep & play" też są słabe :( bynajmniej u nas sie nie sprawdziły, bo odparzały pupkę :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do pieluch to dla mnie Pampers jest najlepszy, w Pl są trochę inne z Łukaszkiem używałam tylko norweskich , w fioletowym opakowaniu one były takie delikatniejsze, te które są u nas mam wrażenie , że są takie bardziej "ceratowate", Mani zakładam te w zielonym opakowaniu, natomiast nie bardzo nam odpowiadają "Sleep & play". Kiedyś spróbowałam biedronkowych Dada i też są fajne, od tamtej pory używamy zamiennie - Dada i Pampers.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...