Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mieszkanie pysiaczka


Recommended Posts

Wracając do porodów rodzinnych - mnie obecność mojego Męża bardzo pomogłaaaaa... Jak byliśmy w fazie planowania rodziny to w ogóle nie brałam pod uwagę możliwości uczestniczenia w tym mojego partnera bo uważałam, że to będzie dla mnie żenujące ... w trakcie ciąży diametralnie zmieniłam zdanie....wspólne badania usg , wizyty u lekarzy sprawiły, że postanowiłam dać Mężowi szanse na uczestniczenie w tym naszym cudzie:cool: ustaliliśmy od początku, że jeżeli w trakcie porodu jedno z nas uzna, że jednak to nie to to nie będzie dąsów i po prostu mój mąż wyjdzie (ja niestety musiałam przez to przejść :D), Mąż dostał jedynie zakaz patrzenia na to co dzieje się od pasa w dół (za radą naszej zaprzyjaźnionej lekarki), mi jego obecność bardzoooo pomogła, dwa razy rodziliśmy razem, fakt że czuł się bezradny i na wiele rzeczy nie miał wpływu ale taka kolej rzeczy.

jeszcze jedna kwestia - w No nie nacinają kobiet, według nich lepiej jak będzie niewielkie pęknięcie bo skóra pęknie tyle ile trzeba i w najsłabszym punkcie a nacięcie to już chirurgiczna ingerencja i tnie się "wszystko", tym samym podobno gorzej się goi - co do słuszności tej teorii nie mam pewności bo ja pękłam 2 razy...moje dzieci były malutkie - oboje 49cm i 3 kg, obwód głowy 45 i 46 cm... ja dodatkowo mam niefajną przypadłość , na którą cierpię od dzieciństwa - mam problemy z krzepliwością - gdybym miała CC pewnie macicę straciłabym przy pierwszym porodzie.za pierwszym razem pękłam strasznie.....do dziś nie wiem ile szwów mi założono bo pomimo tego, że kilka razy pytałam nie otrzymałam odpowiedzi...miałam straszny krwotok więc lekarze mieli 2 problemy do załatwienia opanować krwawienie i mnie pozszywać - no właśnie zszywanie...ja nie mogłam siedzieć przez 6 tygodni!!! miałam problem z chodzeniem i generalnie z normalnym funkcjonowaniem, moja koleżanka po CC (tydzień później rodziła niż ja) zajmowała się moim i swoim dzieckiem jak się spotykałyśmy bo ona po tygodniu czuła się świetnie (więc chyba nie ma co rozważać czy szybciej wraca się do formy po CC czy też SN bo to kolejna bardzo indywidualne kwestia), ja właśnie z całego porodu najgorzej wspominam problemy po zszywaniu bo o ile poród trwał chwilę o tyle te cholerne szwy doskwierały... przy drugim dziecku scenariusz porodu identyczny tyle, że prawie cały czas przesiedziałam w wannie - dla mnie rewelacja, polecam, wyciągnęli mnie z wanny tylko na ostatnia fazę porodu bo w No nie ma w szpitalach porodów do wody, no i nie wiem czy to wpływ wody czy fakt, że to drugi poród ale pękłam też tyle , że mniej ...szwy też miałam - urodziłam przed 15 a ok 19 siedziałam na łóżku z nogami pod tyłkiem:lol2: i tak już zostało, tzn po drugim porodzie szwy mi nie doskwierały w ogóle , miałam problem z krwotokiem, zaliczyłam wstrząs anafilaktyczny i przez moment było nieciekawie ale dałam rady:cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Pysiu będzie dobrze-nie martw się! jeszcze chwilka i ty będziesz opowiadała innym jak to było...

 

Dla mnie poród to CUD (choć bolało jak cholera!), 2-3h po jednym i drugim porodzie sama śmigałam już pod prysznic, bez problemu siadałam na szpitalne (wysokie!) łózko, ba nawet po turecku. Byłam nacinana i chwalę to sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sprawie mężów przy porodzie - mój się strasznie tym ekscytuje, uważa że to super ciekawe będzie, zwłaszcza od strony położnej, twierdzi że on właśnie z tamtej strony będzie wszystko oglądał, najchętniej to by jeszcze zdjęcia robił :bash: Próbuję mu grozić, że jeżeli chociaż na chwilę tam zajrzy to będę się darła żeby go wyrzucili z sali. Ciekawa jestem jak naprawdę się zachowa jak już zacznie się cała akcja...

 

pysiaczek - a planujesz rodzić rodzinnie? :)

Edytowane przez dorkota
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od strony położnej :rotfl: pogoniłabym mojego za takie pomysły :yes:.

 

Ja też byłam nacinana, poza skurczem zresztą, bo nie było czasu, rozciągana, czego nie pamiętam, tylko mąż mi opowiadał po fakcie, położna leżała na moim brzuchu i wypychała dziecko łokciem, a w tym samym czasie lekarz, któremu mąż zabronił użyć kleszczy, próbował na wszystkie sposoby dostać się do główki dziecka. Także moja rana nie była standardowa, dopiero przy zdjęciu szwów dowiedziałam się, ile ich było :(.

Chodzi mi o to, że nie wszystkie są stworzone do porodu naturalnego, a takie przekonanie panuje i dlatego ja sama postanowiłam spróbować, czego bardzo żałuję, bo niby poród jest do przeżycia, ale mój synek ledwo przeżył. Wiadomo, że takie kobiety jak ja są w mniejszości, ale nie można wykluczać, że istnieją, ja zaufałam lekarzom, chociaż mi mówili: "Duże, kobiece biodra, nie będzie problemu", a na korytarzu słyszałam: "Ta pacjentka ma 29 lat? Myślałem, że nieletnia...".

Także pysiaczku pilnuj, żeby dokładnie Cię obmierzyli. U mnie nie sprawdzili na usg ułożenia dziecka i okazało się, że miał rączki w górze (osłaniał nimi główkę), przez co właśnie były komplikacje, bo obwód głowy z rączkami okazał się za duży. Plus jest taki, że główka dziecka jest idealnie okrągła jak po cc :) i wszyscy sobie żartują, że dziecko zabrało mi całe zdrowie, bo ja po porodzie trochę podupadłam (anemia), a on jest świeży od pierwszych dni jak młody bóg :) - w sumie to jest najważniejsze :).

 

Ale wiecie co? Wczoraj Robert zaczął odwzajemniać mój uśmiech :). Jeszcze kilka takich chwil i autentycznie zapomnę, co się działo przy porodzie ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pysiu trzymam kciuki :hug: miliony kobiet sobie poradziły :) - tak sobie mówiłam przed pierwszym porodem , będzie dobrze.

 

Kubełku :hug:

 

Pysiu będzie dobrze-nie martw się! jeszcze chwilka i ty będziesz opowiadała innym jak to było...

 

Dla mnie poród to CUD (choć bolało jak cholera!), 2-3h po jednym i drugim porodzie sama śmigałam już pod prysznic, bez problemu siadałam na szpitalne (wysokie!) łózko, ba nawet po turecku. Byłam nacinana i chwalę to sobie.

 

Martuś :hug:

 

pysiaczek - a planujesz rodzić rodzinnie? :)

 

Tak Dorko :yes: Ale absolutnie nie od strony położnej ;)

Chcę żeby mąż był ze mną w razie jakby trzeba było na trzeźwo ocenić sytuację a mi przeszkadzałyby w racjonalnym myśleniu skurcze czy coś. Pewnie będę się czuła wiedząc, że jest obok :yes:

 

Także pysiaczku pilnuj, żeby dokładnie Cię obmierzyli. U mnie nie sprawdzili na usg ułożenia dziecka i okazało się, że miał rączki w górze (osłaniał nimi główkę), przez co właśnie były komplikacje, bo obwód głowy z rączkami okazał się za duży. Plus jest taki, że główka dziecka jest idealnie okrągła jak po cc :) i wszyscy sobie żartują, że dziecko zabrało mi całe zdrowie, bo ja po porodzie trochę podupadłam (anemia), a on jest świeży od pierwszych dni jak młody bóg :) - w sumie to jest najważniejsze :).

 

Ale wiecie co? Wczoraj Robert zaczął odwzajemniać mój uśmiech :). Jeszcze kilka takich chwil i autentycznie zapomnę, co się działo przy porodzie ;).

 

Ilonko i to jest bardzo dobre podsumowanie całej dyskusji :D Uśmiech dziecka wynagradza wszystkie cierpienia :)

 

Mam nadzieję, że mnie dobrze obmierzą i że usg też zrobią :o To powinna być przecież podstawa przy przyjęciu, jak mogli tego u Ciebie nie zrobić?

 

helloł pysiaczek

 

Hello Reni :)

 

Pysiaczku zajrzałam poczytałam, przytulasy zostawiam :hug:

 

Aga :hug:

 

pysiaczku, koniecznie ten pokoik pokazuj, ja mam niespełnione marzenie o córce, więc chętnie podejrzę dziewczyński kącik :popcorn:.

 

Jutro obiecuję zrobić zdjęcia bo dziś będziemy jeszcze wynosić kilka niepotrzebnych dupereli z kąta ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilonka - mam wrażenie, że mój mąż to tak chojrakuje, bo jeszcze nic się nie dzieje i że podczas porodu będzie się bał tam zaglądać :D

 

Ale wiecie co? Wczoraj Robert zaczął odwzajemniać mój uśmiech :). Jeszcze kilka takich chwil i autentycznie zapomnę, co się działo przy porodzie ;).

 

I to jest najważniejsze!! :wiggle:

 

pysiaczek - mąż podobno dobry jest przy porodzie, jak trzeba nakrzyczeć na kogoś żeby się zajął matką rodzącą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż jest potrzebny - po pierwsze fajnie mieć kogoś przy sobie, bo położna przychodzi tylko w kulminacyjnym momencie, no i musi ją ktoś zawołać, jak zaczynają się skurcze parte. Po drugie mają wtedy poczucie, że ktoś im patrzy na ręce - jak babka jest sama, to pewnie różnie to wygląda. Po trzecie - niech wiedzą, przez co przechodzimy :lol2: - mój teść do teraz twierdzi, że poród to nic takiego, natomiast mąż nabrał do wszystkich kobiet szacunku (zwłaszcza do swojej mamy :yes:).

 

pysiaczku, właśnie nie wiem, czy usg przy przyjęciu jest standardem - dopominaj się o nie, bo to ważna sprawa moim zdaniem. Ja spędziłam na korytarzu Izby Przyjęć trzy godziny, po czym wiekowa pani doktor bardziej interesowała się dziurą po kolczyku w moim pępku (wprost mnie za nią skrzyczała :eek:, a to przecież moja sprawa, gdzie miałam/mam kolczyki) niż ułożeniem dziecka czy obwodem moich bioder. Jak zapytałam, czy mnie zmierzą, usłyszałam tylko: "Widzę, że ma pani plan na cały poród, ale spokojnie, nie takie mądre widzieliśmy".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ tu dzieciowo sie zrobiło :D

Chyba wszystko da sie przeżyć, o ile jest odpowiedni personel, to ich najbardziej bym sie obawiała, lekceważących lekarzy, którzy twierdzą że wszystko wiedzą najlepiej, nie słuchają rodzącej, nie zauważają problemów i komplikacji.

 

Ja mam dwa porody SN za sobą kilkanaście lat temu

pierwszy trwał około 3h, była tylko położna z pielęgniarką bo środek nocy i chyba bały sie lekarza obudzić, wygoliły mnie w kroczu + lewatywka (ohydztwo) i po godzinie siedzenia na kibelku poszłam w końcu na stół rodzić,

a drugi poród trwał niecała godzinę, ledwo trafiłam na izbę przyjęć, od razu na porodówkę i kazali przeć, nie było czasu na te wszystkie duperele poniżające ( bo dla mnie to było poniżające: golenie żyletką przez pielęgniarkę + lewatywa) Ja jestem szczupła i przy młodym namęczyłam sie okropnie, już mi sił brakowało by przeć i w końcu lekarz naciskał na brzuch, młody urodził sie duży 4kg i 59 cm :rolleyes: był tak samo zmęczony porodem jak ja, nawet nie miał sił by płakać, tylko kwękał cichutko, a na główce zrobiły sie mu dwa krwiaki, wyglądał jakby miał rogi i musiałam potem z nim jeździć dwukrotnie do szpitala dziecięcego by mu je odciągali. Do tego miał przykurcz szyi i jedną stópkę zbyt wygiętą w górę, bo miał zwyczajnie za ciasno w brzuchu, miałam mały brzuch i byliśmy w szoku, że taki duży sie tam zmieścił.

Gdybym miała rodzic trzeci raz to obowiązkowo cesarka, dla mnie porody były poniżające, czułam sie skrępowana, naturalnie może czułabym sie w domu z położną.

Także Pysiu, każdy poród jest inny, każda odbiera to inaczej, trzymam kciuki żeby wszystko przebiegło bez problemów :hug::hug::hug:

ale w razie komplikacji(tfu,tfu), uprzedź męża niech krzyczy, grozi sądem, żadne tam dobre maniery :lol2: niektórzy lekarze sa tak chamscy i zadufani w sobie, że aż ślepi i głusi na problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pysiaczek - mąż podobno dobry jest przy porodzie, jak trzeba nakrzyczeć na kogoś żeby się zajął matką rodzącą :)

 

Dorko no ja mam nadzieję, że u nas takiej potrzeby nie będzie bo póki co, co jestem w tym szpitalu to jestem szalenie miło zaskoczona jego personelem :yes:

 

Jak się czujesz? Coś się zaczyna? Na kiedy dokładnie masz ten TP?

Mąż jest potrzebny - po pierwsze fajnie mieć kogoś przy sobie, bo położna przychodzi tylko w kulminacyjnym momencie, no i musi ją ktoś zawołać, jak zaczynają się skurcze parte. Po drugie mają wtedy poczucie, że ktoś im patrzy na ręce - jak babka jest sama, to pewnie różnie to wygląda. Po trzecie - niech wiedzą, przez co przechodzimy :lol2: - mój teść do teraz twierdzi, że poród to nic takiego, natomiast mąż nabrał do wszystkich kobiet szacunku (zwłaszcza do swojej mamy :yes:).

 

pysiaczku, właśnie nie wiem, czy usg przy przyjęciu jest standardem - dopominaj się o nie, bo to ważna sprawa moim zdaniem. Ja spędziłam na korytarzu Izby Przyjęć trzy godziny, po czym wiekowa pani doktor bardziej interesowała się dziurą po kolczyku w moim pępku (wprost mnie za nią skrzyczała :eek:, a to przecież moja sprawa, gdzie miałam/mam kolczyki) niż ułożeniem dziecka czy obwodem moich bioder. Jak zapytałam, czy mnie zmierzą, usłyszałam tylko: "Widzę, że ma pani plan na cały poród, ale spokojnie, nie takie mądre widzieliśmy".

 

Ilonko właśnie zdaję sobie sprawę, że położna cały czas ze mną nie będzie dlatego chcę męża, który w razie co poda wodę czy chusteczkę ;)

Współczuję, że na takiego babsztyla trafiłaś na tej IP i że w ogóle tyle się naczekałaś.

 

Ja mam dwa porody SN za sobą kilkanaście lat temu

pierwszy trwał około 3h, była tylko położna z pielęgniarką bo środek nocy i chyba bały sie lekarza obudzić, wygoliły mnie w kroczu + lewatywka (ohydztwo) i po godzinie siedzenia na kibelku poszłam w końcu na stół rodzić,

a drugi poród trwał niecała godzinę, ledwo trafiłam na izbę przyjęć, od razu na porodówkę i kazali przeć, nie było czasu na te wszystkie duperele poniżające ( bo dla mnie to było poniżające: golenie żyletką przez pielęgniarkę + lewatywa) Ja jestem szczupła i przy młodym namęczyłam sie okropnie, już mi sił brakowało by przeć i w końcu lekarz naciskał na brzuch, młody urodził sie duży 4kg i 59 cm :rolleyes: był tak samo zmęczony porodem jak ja, nawet nie miał sił by płakać, tylko kwękał cichutko, a na główce zrobiły sie mu dwa krwiaki, wyglądał jakby miał rogi i musiałam potem z nim jeździć dwukrotnie do szpitala dziecięcego by mu je odciągali. Do tego miał przykurcz szyi i jedną stópkę zbyt wygiętą w górę, bo miał zwyczajnie za ciasno w brzuchu, miałam mały brzuch i byliśmy w szoku, że taki duży sie tam zmieścił.

Gdybym miała rodzic trzeci raz to obowiązkowo cesarka, dla mnie porody były poniżające, czułam sie skrępowana, naturalnie może czułabym sie w domu z położną.

Także Pysiu, każdy poród jest inny, każda odbiera to inaczej, trzymam kciuki żeby wszystko przebiegło bez problemów :hug::hug::hug:

ale w razie komplikacji(tfu,tfu), uprzedź męża niech krzyczy, grozi sądem, żadne tam dobre maniery :lol2: niektórzy lekarze sa tak chamscy i zadufani w sobie, że aż ślepi i głusi na problemy.

 

Ojej Vesilko zmartwiłaś mnie bo ja też mam mały brzuch niby i może Małej w nim ciasno???

 

Jakby co to mąż na pewno zrobi zadymę, ale jak pisałam wyżej mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, bo naprawdę nie spotkałam się z kimś niemiłym póki co w tym szpitalu :)

 

Pysia Pisz jak samopoczucie i czy wszystko już gotowe na przybycie Małęj Pysi??? :hug:

 

Anetko samopoczucie ok :hug:

I w zasadzie wszystko przygotowane na przybycie Pysi albo nam się tak tylko zdaje?

Wczoraj negocjowałam z nią termin, że możeby tak poniedziałek bo moja lekarka ma dyżur wtedy :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze kilka takich chwil i autentycznie zapomnę, co się działo przy porodzie ;).

Ilonko zapomnisz, zapomnisz :yes: Teraz Robert będzie Cię zaskakiwał każdego dnia, śmiechy, gaworzenie, paluszki w buzi :D

A później usłyszysz rozbrające: Totam CIę!!! :rolleyes: I pomyślisz jeszcze o rodzeństwie dla niego :D

 

Anetka mogę podpisać się pod tym co napisałaś :yes:I podobnie jak Ty identyczne miałam obawy Przed jak i odczucia Po urodzenia drugiego dziecka :hug:

 

 

U nas usg robią na porodówce ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja spędziłam na korytarzu Izby Przyjęć trzy godziny, po czym wiekowa pani doktor bardziej interesowała się dziurą po kolczyku w moim pępku (wprost mnie za nią skrzyczała :eek:, a to przecież moja sprawa, gdzie miałam/mam kolczyki) niż ułożeniem dziecka czy obwodem moich bioder. Jak zapytałam, czy mnie zmierzą, usłyszałam tylko: "Widzę, że ma pani plan na cały poród, ale spokojnie, nie takie mądre widzieliśmy".

 

Zgadzam się z vesilą w sprawie personelu. Ilonka to co Tobie się przytrafiło jest najgorsze - taka prehistoryczna baba, stara wyjadaczka, która tysiąc porodów odebrała i myśli że dla kobiety rodzącej po raz pierwszy to jak dla niej, pierdnięcie jest :mad: A poza tym plany porodu teraz są bardzo powszechne i np w szpitalu, w którym ja mam zamiar rodzić trzeba przywieźć taki ze sobą :yes:

 

pysiaczek - u mnie jak na razie cicho sza. Jutro pełnia - zobaczymy czy zadziała na nas. Jeżeli nie, to w środę idę na KTG (mam termin właśnie na 29.05), które podobno też ma moc sprawczą :D

A Ty masz jakieś przeczucia? Czy będzie w terminie czy raczej zrobi sobie prezent na Dzień Dziecka? :)

 

Obiecałaś fotki pokoju dla Malutkiej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z vesilą w sprawie personelu. Ilonka to co Tobie się przytrafiło jest najgorsze - taka prehistoryczna baba, stara wyjadaczka, która tysiąc porodów odebrała i myśli że dla kobiety rodzącej po raz pierwszy to jak dla niej, pierdnięcie jest :mad: A poza tym plany porodu teraz są bardzo powszechne i np w szpitalu, w którym ja mam zamiar rodzić trzeba przywieźć taki ze sobą :yes:

 

pysiaczek - u mnie jak na razie cicho sza. Jutro pełnia - zobaczymy czy zadziała na nas. Jeżeli nie, to w środę idę na KTG (mam termin właśnie na 29.05), które podobno też ma moc sprawczą :D

A Ty masz jakieś przeczucia? Czy będzie w terminie czy raczej zrobi sobie prezent na Dzień Dziecka? :)

 

Obiecałaś fotki pokoju dla Malutkiej :)

 

Darkota!

Ty też "już" :eek:.Ale ten czas leci :yes:.

Życzę aby wszystko ułożyło sie po Twojej mysli :)

29.05 to fajna data :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój Mąż był przy porodzie (nawet 2 razy :yes: )

Jak mówił-skoro był przy poczęciu powinien być i przy wyjściu :rotfl::rotfl::rotfl:

A poważnie...Mąż był dla mnie przy porodzie wielkim wsparciem.Stał raczej "przy głowie",a nie "przy nogach" :lol2:.Przecinał pępowinę -naprawdę niesamowita chwila:).Jako pierwszy trzymał na rękach dziecko :).Uwazam,że takie chwile naprawdę bardzo mocno zblizają.Wiem,że mogę na niego liczyć w kazdej sytuacji :).

Lecz (mam to na uwadze),że moje porody były szybkie i "mało krwawe'.I nie mam w tym żadnej mojej zasługi :lol2:Nie wszystkie jedna tak wyglądają.Jak oglądliśmy filmy z porodu podczas zajęć w szkole rodzenie-brało mnie na obrzydzenie :sick:

 

Jednocześnie rozumiem i szanuję postawę męższyzn,którzy -z różnych powodów nie chą być przy porodzie.Czasem kobiety sobie nie życzą i też to należy uszanować :yes:

 

Pysiu....

Poka zdjęcia pokoiku...:)

 

Czy imię małej Pysi nadal owiane tajemnicą? :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...