Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Stan bezpieczeństwa w szkołach


wierzch

Recommended Posts

Ja bym raczej powiedziała, że to dzieci pozbawione poczucia własnej wartości są agresorami. Nie ma w swym mniemaniu czym zaimponować, to leje i imponuje siłą. A wynika to albo z tego, że same są bite w domu i nie znają innej metody zdobycia celu (tu podziwu ze strony kolegów), albo skrajnie zaniedbane i nikt im nie powiedział, że bicie innych jest złe. Puszczone same sobie znają tylko sposób siłowy na zdobywanie tego, co chcą. .

nie jestem psychologiem

widziałam w życiu różnych bijących i różnych bitych. I dzieci i dorosłych, wystarczy rozejrzeć się wokoło.

moje dziecko bylo szykanowane w szkole za roczny pobyt w GB. Ostawała od klasy, miała inne doświadczenia. Zmieniła szkołę (z musu, przeprowadziliśmy się) i problem jakby zniknął.

Agresorami bywają z róznych powodów. Ja pisze z punktu widzenia ofiary. Nie każdy odważy się bić tego, który odda...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 47
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No w sumie to mówimy o tym samym, tylko od innej strony.

 

Najgorsze jest to, że jak sie w pore nie wkroczy, to dziecko może sie przyzwyczaić do bycia ofiarą i z czasem będzie nawet ukrywać, że nią jest, bo mu będzie wstyd.

 

A inaczej mówiąc, to i bycie agresorem i ofiarą świadczy o tym, że coś jest nie tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj moja przyjaciółka opowiadała, że jej córka (7 lat) przyszła do domu ze śladem duszenia na szyi. Nie chciała powiedzieć, co sie stało, bo twierdziła, że sie dzieci będą z niej śmiać, że leci do mamusi. W końcu matce udało sie ustalć, że dusiła ją dziewczynka, która albo sie znęca nad innymi, albo robi różne dziwne rzeczy typu obnażanie sie, wymyślanie głupich zabaw itp. Dziecko od dwóch lat tak sie zachowuje i nikt ze szkoły nie reagował. Dopiero jak ta koleżanka poszła i zrobiła raban, to sie okazało, że pani to wszystko wie i rozmawia z matką, ale teraz to już trzeba chyba wysłać do psychologa.

No i wyszło, że dziewczynkę wychowuje matka, która co rusz zmienia partnerów, nie wiadomo, z czego żyje itp. I nauczyciele to wszystko wiedzieli i nic nie robili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest pewna granica. Czym innym jest przyklejenie gumy do żucia do tornistra - a czym innym pobicie.

W przypadku tej drugiej wersji są do tego powołane odpowiednie instytucje. Może kiedy rodzice przestaną się bać bronić własnych dzieci zmieni się też sytuacja w szkołach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoła ma w sumie niewiele do powiedzenia. Kiedyś moją Młodą - niepokorną i pyskatą - jakaś starsza dziewczyna uderzyła w twarz, bo Młoda nie wiedziała, że tamtej trzeba schodzić z drogi. Poszliśmy do szkoły - zainteresowanie nikłe. Dopiero, kiedy zobaczyli, że nie popuścimy, zaczęły się rozmowy. Konkluzja była taka - niczego nie możemy zrobić, mama nie jest zainteresowana córką, bo ma swoje sprawy (kandydatów na partnerów życiowych), tatuś nie istnieje dla rodziny, dziewczyna sprawia problemy, ale właściwie nie ma z kim o tym rozmawiać. I tyle. Sprawa przycichła. Tyle że dziewczyna po awanturze więcej się naszej nie czepiała.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do klasy mojej Młodej doszedł chłopak w zeszłym roku. Upatrzył sobie Młodą i jej dokuczał. Tłumaczyłam, aby go olała, aby sie do niego nie odzywała, to sie zniechęci. Nie zniechęcił sie. Pewnego dnia zaczął pokazywać w komórce zdjęcia "gołych bab" i opowiadał wszystkim, że to Młoda. Dla mnie w tym momencie żarty sie skończyły. Planowalam wizyte w szkole, przeczytałam paragrafy, aby sie przygotować. Miałam iść na rozmowe załóżmy w piątek. W czwartek (byo to ponad rok temu, podaję przykładowe dni) Młoda zadzwoniła i mówi, że miarka sie przebrała, czeka na niego pod szkołą i zaraz rozwali mu łeb o schody i żebym nie miała pretensji. Po głosie widziałam, że nie żartuje. Chłopak był marnej postury, więc sie bardzo wystraszyłam, zebrałam bety i po 15 minutach byłam w dyrekcji. Wcześniej jak Młoda zgłaszała wychowawczyni problem, nie było reakcji. Po fakcie w sprawę zaangażowały sie wzystkie "ciała" szkolne. Chłopakowi groziło wywalenie ze szkoły, bardzo sie wystraszył.

Po roku cichych dni zaczeli rozmawiać ze sobą i teraz nawet sie lubią. Matka tego chłopaka do dziś mnie omija i chyba jej wstyd. Jest nauczycielką i bardzo często zabierała głos, jakie to teraz dzieci okropne i jak rodzice nie potrafią wychować takich gówniarzy.

To był chyba jeden przypadek, kiedy musiałam tak ostro interweniować, ale skutecznie. Dlatego jeśli przemoc przybiera niebezpieczne formy, trzeba bronić dziecka, bo w końcu samo wymierzy sprawiedliwość w sposób, który jemu może przynieść kłopoty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoła ma w sumie niewiele do powiedzenia.

 

 

Agduś, to nieprawda ,szkoła, a ściślej dyrekcja, ma bardzo dużo dopowiedzenia, tyle,że woli nabrać wody w usta i udawać ,że problemu nie ma.

Dobrze,że panienka,się od Waszej latorośli odstosunkowała,jednak śmiem twierdzić, ze te typy tak mają i niebawem znajdzie następną ofiarę i wtedy na policzku się może nie skończyć :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, to nieprawda ,szkoła, a ściślej dyrekcja, ma bardzo dużo dopowiedzenia, tyle,że woli nabrać wody w usta i udawać ,że problemu nie ma.

Dobrze,że panienka,się od Waszej latorośli odstosunkowała,jednak śmiem twierdzić, ze te typy tak mają i niebawem znajdzie następną ofiarę i wtedy na policzku się może nie skończyć :(

Zgadzam się z Malką w całej rozciągłości. Szkoła może rżnąć głupa ale tylko do pierwszej sprawy o zaniedbanie. Potem nagle wszystko staje się proste. Czasem wystarcza też wizyta policji, żeby decydenci byli łaskawi zrozumieć za co biorą pieniądze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zdania że trzeba interweniować, ale mieliśmy taką nieprzyjemną sytuację. ...

Córka wie, że jak jej ktoś zrobi krzywdę to ma powiedzieć o tym pani i mnie. Kiedy pewien chłopak ją uderzył pobiegłą z tym do pani i co usłyszała ? Że ma nie skarżyć. Jak w ten sposób się dzieciom zamyka usta i nie widzi problemu, to nie można potem mieć pretensji, że jeden z dugim nauczycielowi kosz na głowę nasadzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Najszybciej rośnie liczba przestępstw rozbójniczych, czyli m.in. wymuszeń. Według policjantów dokonują ich w szkołach zwykle młodzi ludzie z rodzin dysfunkcyjnych.

 

Statystyki przestępstw w szkołach z danymi za I kw. 2012 r.

 

http://grafik.rp.pl/grafika2/869702,935345,16.jpg

 

Całośc w Szkoła wymuszeń i rozbojów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stan bezpieczeństwa w szkołach to ostatnio bardzo modny temat. Można byłoby rzec - temat rzeka. Co jakiś czas w telewizji widzimy filmiki na których ucznowie nakładają nauczycielowi kosz na głowę albo się tłuką w szkole lub obok szkoły. Statystyki wskazują także na wyraźny wzrost ilości przestępstw popełnianych w szkołach. Zastanawiam się czasem, czy wzrost ten jest rzeczywisty czy też może wynika z mniej pobłażliwego podejścia rodziców i nauczycieli do tego typu incydentów.

Chodziłem do podstawówki w latach osiemdziesiątych. Upływ czasu zrobił swoje, niemniej jednak dość dużo jeszcze z tego okresu swojego życia pamiętam. I mówiąc szczerze - wcale nie było różowo.

 

Gdy byłem uczniem 3 klasy jeden z uczniów 7 klasy próbował na mnie i na moim koledze dokonać wymuszenia rozbójniczego. Sprawę zgłosiliśmy nauczycielowi, co postkutkowało groźbami pobicia ze strony 7-klasisty.

Od mniej więcej 4-5 klasy uczniowie z mojej (i nie tylko) klasy regularnie się bili. Bójki odbywały się najczęściej obok szkoły i zwykle miały charakter "ustawek", które przychodziła oglądać połowa klasy. Na podstawie wyników tych bójek w klasie tworzony był swoisty "ranking". Praktycznie nie było tygodnia bez bijatyki a zdarzało się nawet, że były 2 w jednym dniu.

Pewnego dnia kolega z klasy podczas przerwy pokłócił się ze starszym uczniem. Doszło do tego, że kolega uciekł do klasy i zamknął drzwi na klucz. W odpowiedzi na to starszy uczeń wyważył drzwi.

Podczas lekcji plastyki kolega został wywołany do "odpowiedzi". Niestety kolega nie był przegotowany i dostał ocenę niedostateczną. Kolega tak się zdenerwował, że po powrocie do swojej (ostatniej) ławki w dość niewybredny sposób skomentował ten fakt i z całej siły rzucił książką w tablicę.

W 4 klasie podczas lekcji języka polskiego dwóch największych awanturników w klasie zaczęło się okładać pięściami. Bójka była tak dynamiczna, że w jej wyniku zostały przewrócone 2 ławki.

Z kolei inny kolega specjalizował się w wygłupach z użyciem korków strzelających oraz worków/prezerwatyw/gumowych rękawiczek wypełnionych wodą. Było wystrzelenie kilku korków na korytarzu podczas przerwy, było rzucenie prezerwatywą wypełnioną kilkoma litrami wody w parapet otwartego okna gabinetu dyrektora, było trafienie (z drugiego piętra!) rękawicą gumową wypełnioną do granic wytrzymałości wodą w dach Poloneza dyrektora szkoły.

Pewnej nocy cała szkoła została "posprejowana" - na ścianach pojawiły się wyzwiska pod adresem nauczycieli oraz dyrekcji (ku...., ch...., sk....., banda szatana itd.).

Uczeń jednej ze starszych klas rozwalił na głowie nauczyciela WF donicę z kwatkami.

Byłem także świadkiem tego, jak uczniowie w swoisty sposób "gnębili" jednego z nauczycieli. Był to nowy nauczyciel w naszej szkole (ale z doświadczeniem) i prowadził przedmiot o wdzięcznej nazwie "Zajęcia Praktyczno-Techniczne". Był to człowiek spokojny, nawet trochę flegmatyczny. Na pierwszej lekcji nauczyciel postanowił, że będziemy robić termometr bimetaliczny. Od tej chwili nauczyciel ten miał ksywę "Bimetal" (lub zdrobniale "Bimi"). Nauczyciel ten nie potrafił zapanować nad klasą, przez co większość lekcji to był jeden wielki chaos. Na jedną z lekcji nauczyciel przyniósł cienkie (1 - 1,5 mm) wiertło - mieliśmy wiercić otwory w metalu. Jeden z uczniów celowo złamał to wiertło. Podczas innej lekcji wycinaliśmy jakieś elementy z blachy stalowej. Kilku kolegów wycięło sobie shurikeny. W pewnym momencie jeden z tych shurikenów wbił się w tablicę niedaleko nauczyciela. Niektórzy uczniowie byli też na tyle chamscy, że zwracali się do tego nauczyciela per "Panie Bimetal". Nauczyciel po kilku latach pracy odszedł ze szkoły i znalazł inne zajęcie.

Pamiętam doskonale, że w szkołach zawsze prześladowani byli "inni" - osoby otyłe, z odstającymi uszami, rudowłose, piegowate.

 

 

Mamo - ja też nigdy nie należałem do tych "bitnych", nigdy nikogo nie atakowałem ani nie prowokowałem, ale w szkolnych bijatykach też czasem musiałem wziąć udział. Czasem była to zwykła obrona przed agresorem, czasem udział w "ustawce", bo odmowa zakończyłaby się zaklasyfikowaniem jako "tchórza". Zgadzam się z EZS - zdecydowanie powinnaś zapisać syna do dobrej sekcji sztuk walki. Twój syn jest w idealnym wieku do rozpoczęcia treningów. Może to być karate (najlepiej styl pełnokontaktowy - Kyokushin, Oyama lub inny), jiu-jitsu (tradycyjne bądź brazylijskie), kick-boxing, tradycyjny boks, krav-maga. Oczywiście może się okazać, że dana sztuka walki synowi nie będzie pasować - wówczas warto spróbować innej. Pod koniec nauki w podstawówce zapisałem się do sekcji sztuk walki (Karate Shotokan + jiu-jitsu). Po 3 miesiącach treningów zostałem w szkole zaatakowany przez jednego z największych klasowych awanturników. Gość był ode mnie znacznie wyższy i cięższy. Jakież było jego zdziwienie, gdy po krótkiej szarpaninie został całkowicie obezwładniony !

I jeszcze jedna rada - jeśli syn rozpocznie treningi niech się tym w szkole zbytnio nie chwali, gdyż zawsze wtedy znajdą się chętni do sprawdzenia jego umiejętności.

 

Pozdrawiam

 

 

P.S. Amalfi - takie akcje jak na powyższym filmiku też były, ale nie przypominam sobie, aby jakikolwiek chłopak uderzył dziewczynę. Z prostej przyczyny - najpóźniej drugiego dnia dostałby łomot od ojca/ starszego brata uderzonej. Zdarzało się natomiast, że dziewczyny waliły kolegów w twarz, nawet z pięści :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam w małej miejscowości. Mój mąż do podstawówki chodził 30 lat temu. Jak mi opowiada co się tam działo to włos się na głowie jeży. Np. górna łazienka była okupowana przez 7-8 klasistów którzy urządzili sobie tam palarnię. I nie tylko "koty" nie miały prawa tam wejść - tam nawet nauczyciele nie wchodzili. Do świetlicy jak dzieciaki schodziły to przez szatnię - a tam każdy musiał dostać pstryczka w ucho lub z liścia w głowę. Starszym (niektórym) trzeba było mówić dzień dobry (wyjąkiem były sytuacje kiedy dziecko szło z rodzicem). To co widziałam na filmiku widziałam także w mojej szkole - także wieeele wiele lat temu. Teraz jest jednak wszystko nagłasniane, filmowane i w necie wrzucane (nakręcają się przez to młodzi).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja nie wiem do jakich szkół Wy chodziliście :jawdrop:

Moja podstawówka to było półtora tysiąca dzieciaków, lekcje na trzy zmiany (z sobotami włącznie), bistorowe mundurki i total respekt przed belframi.

Pamiętam może ze trzy epizody z całej 8 klasowej podstawówki, a w klasie było nas w szczytowej formie ;) czterdzieści osób.

Pewnie,że święci nie byliśmy,przepychanki i kłótnie się zdarzały, ale to co się dzieje teraz, a to co było w latach 80.....dla mnie porównania brak.

 

ps. Ewa, czemu syna przed nami ukrywałaś ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rany julek ,mam syna??? :jawdrop:

 

wiesz, czasem było tak, że się dużo nie wiedziało. Bo wtedy sporo się działo ale poza szkołą. U nas też były bijatyki i ustawki ale poza szkołą i ja dowiadywalam się przypadkiem lub wcale. Za to w porządnym, dość snobistycznym LO moi wspaniali koledzy zaszczuli kolegę z klasy. Po latach dopiero się dowiedziałam, jakie miał zycie i co z nim robili. Szkoda gadać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka - chodziłem do zwykłej podstawówki w 20 tysięcznym miasteczku. W szkole uczyło się około tysiąca dzieciaków, lekcje odbywały się także w soboty. Uczniowie czuli respekt przed nauczycielami ale tylko przed tymi, którzy nie pozwolili sobie "wejść na głowę". I pod tym względem od tamtych czasów chyba nic się nie zmieniło.

 

EZS - po podstawówce kontynuowałem naukę w dobrym LO w sąsiednim (większym) mieście. I powiem szczerze, że po jego ukończeniu byłem naprawdę szczęśliwy, że ten etap mam już za sobą. Wybryków jak w podstawówce praktycznie nie było, zamiast tego był trwający 4 lata "wyścig szczurów". No ale to już były lata dziewięćdziesiąte, okres wolnej Polski i gospodarki wolnorynkowej.

 

I na koniec dodam, że z ludźmi z klasy z tej "strasznej" podstawówki spotykamy się co kilka lat - na spotkania przychodzi zawsze ponad połowa koleżanek/kolegów oraz Wychowawczyni. Spotkanie zawsze zaczyna się tak, że Pani Wychowawczyni otwiera dziennik z naszej 8 klasy i sprawdza obecność. Podczas tego sprawdzania każdy w kilku zdaniach opowiada czym się aktualnie zajmuje i co ogólnie u niego słychać. Po sprawdzeniu obecności rozpoczyna się impreza właściwa, trwająca zwykle do "białego rana".

Z ludźmi z klasy z LO udało się spotkać raz, w 10 rocznicę ukończenia szkoły. Wprawdzie na spotkanie przybyło ponad 2/3 osób, ale połowa "musiała" zakończyć spotkanie po kilku godzinach a cała impreza zakończyła się około godziny 23.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje miasteczko ma 40 tysiecy mieszkańców. I w szkołach (wszystkich moich) było tak, że przed jednymi nauczycielami czuło się respekt (stało się nawet na przerwie na baczność jak babka od poleskiego szła) a przed innymi nie (w podstawówce 3/4 klasy odwracała się do pana od historii plecami grała w karty. Pan lekcje nadal prowadził, nie potrafił uczniów zdyscyplinować.

Wg mnie w 80% zachowanie uczniów zależy od nauczycieli. To zawód któy wymaga wielu umiejętności, nie wystarczy tylko skończyć historię i już się za uczenie w szkole brać.

Moja szwagierka uczy w technikum, matmy i informatyki. Jest starą, zmierzłą starą panną. Jest sieka. I nigdy nie miała z uczniami żadnego problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Jak to nie było przemocy w szkole???

W mojej podstawówce - zwykła osiedlowa szkoła publiczna:

- byli tacy co ćpali klej

- palili marychę

- chowali alkohol do spłuczek w toaletach i na "dyskotekach" solidnie się upijali

- kradli jak wściekli

- nauczycielce biologii dodali rtęć do kawy - 2 lata chorowała

- regularnie by uniknąć sprawdzianów robili zwarcia w instalacji el - co skutkowało przerwą w zajęciach - kiedyś nawet kocioł od CO się rozleciał przez to i jedną całą zimę chodziliśmy na 2 zmianę do innej szkoły...

- podpalili dziewczynce z 3 klasy włosy...

- strzelili z igły lekarskiej do chłopaka przebijając mu opłucną

- mojej koleżance jakiś mały chłopak walnął pięścią prosto w oko...

- ja sama będąc w 4 klasie napatoczyłam się w szatni na jakieś "dilerki" i dostałam kopniaka prosto w klatkę piersiową...

 

Tyle pamiętam na gorąco - ale jakby tak podumać to jeszcze coś by się znalazło.

 

W liceum w mojej klasie chłopak strzelił z wiatrówki bez śrutu, prosto w oko koleżanki. Podmuch uszkodził oko, dziewczyna nosi okulary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months później...

Aktualne informacje dotyczące liczby przestępstw seksualnych w podstawówkach i gimnazjach.

 

W polskich szkołach coraz częściej dochodzi do prawdziwych dramatów. W ubiegłym roku odnotowano w nich 74 gwałty, o 60 więcej niż rok wcześniej. Eksperci uważają, że to efekt zbyt liberalnej polityki wychowawczej Ministerstwa Edukacji. Do przeszłości odchodzą czasy, gdy szkoły kojarzyły się co najwyżej z kradzieżami pieniędzy i telefonów, bójkami czy rozprowadzaniem narkotyków.

Polska szkoła gwałtu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widzę młode mamusie ich dzieci to aż się boje, takie dzieci w kokonach bez nauki życia to straszne, wiem jak jest w szkołach i sam byłem nazwijmy to mało lubiany przez chłopaków, ale za to była to idealna szkoła życia i charakteru i nie żałuje że chodziłem do takiej szkoły. Teraz mamusie zastanawiają się do jakiej szkoły wysłać dziecko żeby nie było psychicznie męczone... masakra jakaś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...