Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

naga prawda o SOPA, PIPA i ACTA


adam_mk

Recommended Posts

Kiedy politycy nauczą się czegoś pożytecznego?

Nie wiem!

Na razie się nie zapowiada…

Żrą się między sobą jak te Canis Canis pomiędzy które wrzucono przysmak, zamiast zobaczyć jak robią to Ci, którzy naprawdę umieją „czesać kasę”…

Zwykle wystarcza im to, co widać na kolorowej nalepce pudełka, bo do wnętrza już nie zaglądają zajęci głównie… sobą!

Dręczy ich odmiana UDDS…

(dawniej Upierdliwa Dążność Do Swoich – teraz Upierdliwa Dążność Do Stołka!)

 

Powszechna mądrość, znana już nawet pierwszoklasistom szkoły podstawowej, głosi, że jak nie wiadomo o co chodzi – to chodzi o KASĘ!!!

Dają się puszczać w maliny w obronie tej NIE SWOJEJ a nawet NIE NASZEJ kasy!

 

Cała naga prawda o SOPA, PIPA i ACTA wyłożona jest tu:

(materiał podrzucony z sieci przez forumowicza)

 

Dlaczego zamknięto MegaUpload? Myślisz że w ramach walki z piractwem? Mylisz się!

Piotr Gontarczyk, Czwartek, 26 stycznia 2012, 18:14

 

Konsumenci i twórcy znowu liczą się najmniej. Niedawne zamknięcie serwisu MegaUpload wywołało falę dyskusji o tym, że jest to zapowiedź wielkiej walki z piractwem. Z najnowszych ustaleń serwisu TechCrunch wynika to, że za całą sprawą stały wielkie koncerny wydawnicze oraz organizacje zrzeszające twórców. Likwidacja MegaUpload z rynku nie miała jednak absolutnie żadnego związku z piractwem - to był tylko i wyłącznie pretekst i zasłona dymna dla internautów.

Kim Dotcom, twórca serwisu MegaUpload przygotowywał się do uruchomienia nowej usługi, która miałaby zmniejszyć lub wręcz wykluczyć jakiekolwiek znaczenie organizacji, takich jak np. RIAA czy chociażby nasz rodzimy ZAiKS, a także wielkich wydawców muzycznych i filmowych.

Usługa o nazwie Megabox miała być nową platformą umożliwiającą muzykom udostępnianie i sprzedaż swoich dzieł w internecie, z pominięciem RIAA i wielkich koncernów wydawniczych. Ci na taki stan rzeczy oczywiście nie zamierzali pozwolić. Dodatkowo miała zostać uruchomiona usługa Megamovie, w ramach której MegaUpload stałby się platformą umożliwiającą udostępnianie filmów.

Pic tkwił w tym, że artyści nie musieliby zrzeszać się w żadnej organizacji. Nie potrzebowaliby udziału wydawców. W ten sposób mieliby otrzymywać nawet do 90% przychodów ze sprzedaży! Twórcy mogliby czerpać zyski nawet z utworów udostępnianych internautom za darmo! To miałoby być możliwe poprzez system Megakey, w ramach którego zyski twórcy związane byłyby z popularnością jego utworów. W obecnie działającym systemie, twórcy miewają najmniejsze udziały w zyskach. Ogromne części finansowych tortów zgarniają wydawcy, producenci i organizacje działające niby jako zrzeszające twórców.

Podsumowując, cała nowa platforma, która miała ruszyć w tym roku, miała dawać twórcom muzycznym i filmowym możliwość działania na rynku z całkowitym pomięciem RIAA, MPAA, koncernów wydawnicznych i wytwórni, itd. Cała ta machina nie byłaby im w ogóle do czegokolwiek potrzebna.

MegaUpload najwyraźniej zbyt mocno nacisnął na odcisk wielkim koncernom, którym absolutnie na rękę jest betonowanie obecnego systemu finansowo-prawnego, który chroni przede wszystkim ich samych i zapewnia im największe udziały w zyskach z cudzej twórczości. Ze stratami dla twórców i konsumentów, którzy przepłacają za wszystko i którym odbiera się coraz więcej praw.

Źródło: TechCrunch

 

 

Oryginał tu:

http://pclab.pl/news48558.html

 

Naszą, przeciętnego obywatela, sytuację i odczucia bardzo trafnie wyartykułował inny użytkownik sieci, którą obecnie chcą zakneblować w obronie portfela noszonego w jakiejś odległej Amerykańskiej, kieszeni…

 

Dziękuję Ci, Premierze!

26 Styczeń 2012

Witam Panie Premierze,

piszę do Pana ten list, bo mam po prostu serdecznie Pana dość. I nie chodzi o jakąś tam koszmarną niekompetencję (chociaż nadmierną kompetencją to Pana rząd się też nie wykazuje), ale o wylanie mojej czary zawiedzenia tym, co Pan w tym kraju robi.

Po pierwsze: jestem obywatelem, więc mam prawo wyrazić swoją opinię. Po drugie, jestem Pana wyborcą, więc tym bardziej powinien Pan to przeczytać (ale się nie łudzę, żeby nie było).

Odpuszczę sobie górnolotne stwierdzenia, napiszę tylko dlaczego uważam Pana za najgorszego premiera drugiej kadencji (pierwsza poszła jako-tako). Ale może zacznę od początku. Mam szczęści pracować na umowę o pracę. Co miesiąc widzę więc różnicę brutto – netto. I nie o to chodzi ile tam jest. Chodzi o to, ile z tego mam. Chodzi o to, że nijak nie widzę sensu przekazywania tych pieniędzy nieudacznikom takim jak Pan i Panu podobni. Co z tego mam? Drogi? Nie. O funduszu drogowym, który płacę w cenie paliwa, a który i tak g. daje napiszę później. Służba zdrowia? Kpina. Jakby nie dodatkowo wykupiona opcja, to o głupiej wizycie u laryngologa mógłbym pomarzyć. Rehabilitację naderwanego więzadła kolanowego NFZ zaproponował mi za cztery miesiące, czyli też musiałem zapłacić, żeby mi cokolwiek dała. Co więc z tego mam? Może szkołę dla mojego przyszłego dziecka? Aha, też dobre. Przedmioty ścisłe się likwiduje, nauczyciele w gimnazjach boją się uczyć, a jak ostatnio przeglądałem program nauczania liceum to chciało mi się wyć, bo poziom sięgnął dna.

Co więc mam? Może poczucie bezpieczeństwa? Aha, dobry dowcip. Policję mamy niedofinansowaną do tego stopnia, że funkcjonariusz jednego z komisariatów we Wrocławiu spisywał moje zeznanie na maszynie do pisania, używając do tego zwykłej kalki (zastanawiam się, czy oni faktycznie mają jeszcze na nią dostawcę, czy może w magazynach zalega jej kilkanaście ton, więc trzeba wykorzystać?).

Może zabezpieczenie przyszłości? Emerytura? Co z tego, że późno, ale może chociaż godziwa? A gdzie tam. Nie dość, że ze swojej pensji utrzymuję obecnych emerytów, to jeszcze mam małą szansę na jakiekolwiek pieniądze, bo „owoc żywota Twojego jeZUS”. Tak więc jak już pracodawca odprowadzi za mnie to, co musi – na swoją emeryturę odkładam sam.

A kiedy już, po tych wszystkich składkach i odliczeniach wezmę swoją pensję, jadę zatankować auto. Nie jakieś super nowe, ale nie stare. Oszczędne, bo inaczej się nie da. Tankuję, bo muszę, chociaż ograniczam jazdę autem jak tylko mogę. Ale i tak krew mnie zalewa jak widzę cenę benzyny. I znów nie dlatego, że mnie kompletnie nie stać. Na tyle ile jeżdżę – na tyle mnie stać. Szlag mnie trafia, bo w cenie litra benzyny jest mnóstwo podatku, którego część teoretycznie powinna iść na drogi, a tak naprawdę idzie na pokrycie niekompetencji kolejnych ekip rządzących (Pana też, a jakże).

Na dodatek na naszych cholernych drogach amortyzatory, przeguby i ogólnie zawieszenie pada tak szybko, że koszty utrzymania auta jeszcze bardziej rosną.

Więc, podsumowując: ładuję w Państwo, którym Pan rządzi kupę kasy, a nie mam z tego nic. Kompletnie i literalnie nic. Mało tego, poprzez decyzje o podwyżce cen benzyny powoduje Pan, że mam jeszcze mniej. Bo zaraz drożeje transport, jak drożeje transport to drożeje żywność, itd itd itd.

Ale jestem inżynierem i realistą. Nie wszystko to, co opisałem jest Pana winą. Nie jest Pan wszak Harrym Potterem, nie naprawi Pan wszystkiego za pomocą czarów. Na to potrzeba lat, potrzeba zmian, nie tylko prawa, ale też mentalności. Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Problem w tym, że Pan nic z tym nie robi.

Pana rząd nie jest zły w stricte tego słowa znaczeniu. Jest lepszy niż inne i najmniej fatalny z możliwych obecnie, patrząc na naszą scenę polityczną. Obiektywnie rzecz ujmując, niewiele Pan zepsuł. Tylko, że mamy kryzys i nie potrzeba nam utrzymania stanu obecnego, ale poprawy. Tutaj Pan zawiódł. Na całej linii.

Sądziłem, że uda się Panu zlikwidować choć trochę urzędników, na utrzymanie których idzie część moich podatków. Lipa. Nic z tego.

Liczyłem na to, że ukróci Pan rozpasanie tych, którzy swoje zarobki, trzynastki, czternastki, piętnastki i siedemnastki wywalczyli dzięki rozwiniętym umiejętnościom palenia opon na ulicach i gardłom produkującym hałas przekraczający możliwości zwykłego człowieka. Znów nic z tego.

Sądziłem, że w dobie kryzysu, oprócz cięcia tego, co dotyczy obywatela oraz sięgania do kieszeni tegoż (VAT, akcyza) wprowadzi Pan oszczędności w administracji. Dlaczego nie posłuchał Pan Balcerowicza, który mówił o rozpasaniu w poszczególnych ministerstwach? Dlaczego nie poszedł Pan w stronę sprawdzonego ekonomicznie modelu, funkcjonującego w korporacjach, gdzie dostawy wszystkich gratów (od komputerów, przez krzesła, po długopisy) negocjuje jedna komórka i efektem synergii oszczędza pieniądze? Nie, lepiej w każdym ministerstwie utrzymywać bandę ludzi, bo przecież długopis potrzebny w ministerstwie rolnictwa musi być zielony, w ministerstwie zdrowia czerwony, w ministerstwie pracy niebieski, a w ministerstwie finansów czarny. Laptopy przecież też muszą mieć inne. Samochody też.

Dlaczego zamiast zwiększyć efektywność wydawania tych pieniędzy, które i tak wyciąga Pan z mojej kieszeni, sięga Pan do niej cały czas głębiej i głębiej? Jak Pan sądzi, ile wytrzymam? Testuje Pan mój patriotyzm?

Tak, napisałem patriotyzm, bo wg mnie prawdziwym patriotyzmem teraz jest właśnie płacenie podatków. Bo to, w odróżnieniu od dywagacji o drzewach, helu, Węgrzech i wymianie elit jest naprawdę ważne.

Chciałem więc Panu powiedzieć, że mój patriotyzm jest już powoli na wyczerpaniu. A jak się wyczerpie, po prostu zacznę płacić podatki w miejscu, gdzie ktoś je szanuje. Gdzie każdy grosz wyciągany z kieszeni podatnika jest oglądany uważnie i wydawany rozsądnie. Tak, żeby podatnik mógł czuć się z tego zadowolony.

Nie. Nie miał Pan dość ikry, żeby zrobić to wszystko. Poszedł Pan na łatwiznę, licząc, że społeczeństwo przełknie tę żabę i znów odda na Pana głos, przerażone wizją wygrania Pana konkurenta. Cóż, może ma Pan rację.

Co nie zmienia faktu, że się zawiodłem. Liczyłem, że otoczy się Pan fachowcami. Liczyłem, że stworzy Pan rząd, który nie będzie kierował się kumoterstwem, chęcią zabłyśnięcia przed kamerami, parciem do stworzenia miejsc pracy dla rodziny i znajomych czy też zwyczajną niekompetencją. Znów się zawiodłem.

Pana sukcesy są sukcesami medialnymi, fajerwerkami, które ładnie wyglądają, ale równie szybko gasną. A ja nie oczekuję fajerwerków. Oczekuję sukcesów małych, ale konsekwentnie prowadzących do celu. Celu, którego już teraz nie muszę wyjaśniać. Tego mi Pan nie daje. A na widok fajerwerków chce mi się już wymiotować.

Nie oczekuję, że Pan to przeczyta. Nie jestem blogowym tuzem, którego wpisy czytają tysiące. Nie jestem jakiś mega wygadany. Jestem zwyczajnym Polakiem, patriotą płacącym podatki, tankującym auto, oszczędzającym dodatkowo na emeryturę, opłacającym dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Patrząc dookoła – jestem szczęściarzem, bo na to wszytko mnie jeszcze stać. Ale robi Pan wszystko, żeby było mi coraz trudniej.

Jako taki Polak patriota postanowiłem skorzystać ze swojego prawa i wylać swój osobisty kubeł żółci na Pańską głowę.

Z patriotycznym pozdrowieniem,

Podatnik.

—-

Drogi Czytelniku! Jeśli zgadzasz się ze mną, ewentualnie jesteś Anonimowym Podatnikiem jak ja – opublikuj ten post na swoim Facebooku, Twitterze, Google+ czy czymkolwiek innym. Może jest nas naprawdę dużo?

Na koniec krótka notka. Jeśli ktokolwiek chce ten wpis wykorzystać do jakiejkolwiek walki politycznej, udowadniania, że popieram tych, a nie innych – nie mogę zabronić. Ale będzie to dowodziło wyjątkowego nietaktu, chamstwa i drobnomieszczaństwa.

 

MAM TE SAME ODCZUCIA!!!

Teraz sobie trochę powspominam…

Urodziłem się jakiś czas temu. Musiałem, bo inaczej już się nie dało, choć (jak mi mówiono w rodzinie) i tak przeciągałem ten fakt całe trzy dni!

Odebrałem jakie takie wykształcenie. Na moje nieszczęście, pamięć tamtych szczenięcych lat jeszcze we mnie tkwi i porównując moją byłą szkołę z tą do której prowadzałem moje Sępy stwierdzam – że „coś się psuje w Państwie Duńskim”… Stale i coraz bardziej!

Musiałem się wiele nauczyć i kilkukrotnie zmieniać/modyfikować ocenę świata mnie otaczającego i system wartości wyznawanych. Stare drzewa kiepsko się gnie… Urodziłem się w Socjalizmie, żyłem w Kraju Demokracji Ludowej a obecnie działam w systemie rynkowym – Kapitalistycznym. I inaczej się nie da.

Kiedyś było tak, że mieliśmy Wielkiego Brata (i niewiele się zmieniło poza osobą tego Brata), ale wtedy za nędzne grosze jakie otrzymywałem mogłem sobie kupić: Octu – do woli, Herbaty – do wypęku i KSIĄŻEK – ile tylko byłem w stanie unieść! (Autka kupić sobie nie mogłem – wtedy). Kocham czytać! Zawsze robiłem to namiętnie i LEGALNIE, bo mnie było stać! Kina oferowały repertuar uboższy, ale w pełni dostępny i nie obciążający moich finansów nadmiernie. Dobrą muzykę nadawała „trójka” a jak kto chciał – puszczał „Radio Luksemburg” i stale był na topie.

Obecnie na „kulturę” w postaci „czystej” – taką tylko dla przyjemności intelektualnej, własnej i niekomercyjnej, dla głębszych przemyśleń, refleksji nad zmianami zachodzącymi w społeczeństwie, nauce, świecie – mogę przeznaczyć sumy niewielkie. Jak na moje potrzeby, dla zaspokojenia rozbudzonego kiedyś we mnie głodu tych doznań – zbyt małe! DLATEGO tak bardzo cenię sobie to nowe okno na świat i ludzi, jakim jest Internet! Naprawdę bardzo poczułbym się obrabowany i skrzywdzony, gdyby mi je ktoś usiłował ZAMKNĄĆ!!!

Już jakiś czas temu ktoś to zauważył i tu i uwdzie latały po sieci pomysły, aby za niewielką kwotę – powiedzmy cenę jednej czy dwóch książek miesięcznie – zaoferować społeczeństwom dostęp do wielkiej biblioteki zawierającej utwory pisane, muzykę i filmy, ale nie tylko – bo też encyklopedie wszelkich dziedzin (patrz WIKI) i interaktywny dostęp do muzeów i zabytków architektury światowej.

I teraz właśnie, gdy ta idea zaczęła się krystalizować grupka posiadająca na własność „stare struktury dystrybucji” kultury chce nam ją odebrać!

A nam się mówi – ze mamy być konkurencyjni, innowacyjni i SAMI walczyć o przebicie się do świadomości społeczeństwa z własna ofertą (wszystko jedno – czego). Że to rynek wybierze sobie tych „dobrych” przedsiębiorców sam. Tymczasem ONI posługując się upierdliwą dążnością polityków do utrzymania stołków skutecznie zakładają nam obroże i kaganiec sięgając coraz głębiej do naszych kieszeni!

 

I TO MI SIĘ NIE PODOBA!!!

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Adamie! Wyrażam zdecydowany sprzeciw! Tak po prostu nie wolno, tak się nie robi! To nie jest uczciwe. Dlaczego to Tobie udało się ubrać w zgrabne słówka, okrasić ciekawymi cytatami teksty, które od dłuższego już czasu kołocą się po mojej zatroskanej łepetynie?

Krzysiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...