ngel 11.02.2012 15:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2012 taaa choróbska i ciągłe kombinowanie w pracy - znam to aż za dobrze. Całe szczęście, że ja miałam cudownego i bardzo wyrozumiałego szefa. Na opiece byłam dokładnie raz- ale jak trzeba było to się umawiałam z szefem o 16-17 (jak już mnie mąż mógł zmienić) i robiliśmy do 22-23. Bardzo też pomogły koleżanki z pracy- szczególnie,, które nie zapomniały, że ich dzieci też ciągle chorowały. Ten rok jest cudowny bo chory był raz- między świętami a Nowym Rokiem- i tak był wówczas u dziadków więc mogłam pracować. Aga- masz rację- najcudowniej jest gdy wszyscy są zdrowi i wszystko się toczy swoim rytmem. A muszę się pochwalić, że synuś mój zaliczyła dzisiaj pierwsze poważne narty na stoku i.... zaskoczył nas totalnie. Sam wyjeżdżał na wyciągu i bardzo dzielnie sobie radził Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Andrewhoopoe 11.02.2012 22:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2012 Cóż nigdy nie czytałam żadnych blogów, no może czasem przypadkowo weszłam w jakiś prosto ze strony onetu czy innej przeglądarki. A dziś ? Dziś zaczęłam wpisywać w google różne dziwne hasła mające doprowadzić mnie do jakiejś superstrony gdzie poczytam o podobnych problemach i dylematach jakie mam ja. Superbloga póki co nie znalazłam , ale znalazłam Was Pozwolę więc się przedstawić- mam na imię Ania i mam 4 letnią córeczkę. I właściwie dalej nie wiem co napisać... jest cudowna, kocham ja ponad wszystko,ale często juz nie daję rady ( na dodatek kiedy tak piszę to od razu mam wyrzuty sumienia). Czuję ze mnie nie ma , że przestałam istnieć a jednocześnie wiem jak bardzo jestem Jej potrzebna i że dla Niej jestem całym światem ( żeby być sprawiedliwym dodam że mój mąż też jest jej prawie całym swiatem). Jest dokładnie tak jak napisała malka od urodzenia dziecka straciłam odporność, ciągle choruję, ciągle jestem przeziębiona. Nawet teraz... Na dodatek powinnam już pomyśleć o drugim dziecku , właściwie to muszę już pomyśleć , ale jak.... boję się ze przy dwójce totalnie zwariuję, może nie jestem odpowiednio dobra/ odporna by miec dwójkę dzieci. Na dodatek jak myśleć o ciązy kiedy ciągle się jest chorym. Eh, ale przysmęciłam i to w pierwszym poście. Wybaczcie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Daria2010 11.02.2012 23:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2012 (edytowane) Witam. Czy można wpisać się w to grono? Męża posiadam, dzieci jak najbardziej ale niestety nie jedno czy dwoje ale jak ja to mówię świętą trójcę. Darka (w marcu skończy 11) Dorotkę ( w marcu skończy osiem lat) i Darię ( w czerwcu skończy 2 latka) a ja mam na imię Basia. Czytając te wszystkie posty stwierdzam, że w końcu nie jestem sama:yes:z tymi wszystkimi "problemami". Faktycznie czasami a ostatnio to nawet bardzo często dają w kość i człowiek nie wie nawet jak się nazywa. Ja na razie siedzę w domu ale pewnie przyjdzie taka pora że trzeba będzie wrócić do pracy. Czasami się zastanawiam jak to będzie ( a na pewno inaczej jak była dwójka) ale tak sobie powtarzam,że jak przy dwójce dałam radę pracować to powinnam poradzić sobie i z trójką Ale to za jakiś czas więc za bardzo nie rozmyślam, bo poco sobie zaprzątać głowę niepotrzebnymi sprawami. Jak to mówiła Scarlet z "Przeminęło z wiatrem" pomyślę o tym jutro. Andrewhoopoe ja też tak myślałam że nie dam rady z dwójką (syncio nad wyraz wszelkim normom w tym kraju uparty jak całe stado baranków) ale jakoś poszło chociaż Dorota od samego początku jak się urodziła to cały czas chorowała ( dokładnie jak skończyła 3 tygodnie to już byłyśmy w szpitalu na obustronne zapalenie płuc, oskrzeli i gardła i tak chorowała aż do skończenia 2 lat masakra) przeżyłam to bo okazało się że alergik. Potem było już dobrze; jedzenie odpowiednie, leki także i dalej do przodu. Wróciłam do pracy jakoś funkcjonowałam i potem się okazało że znowu w ciąży. Stosy pytań czy dam radę, jak to będzie kto pomoże a co najgorsze pytania czy urodzi się zdrowe maleństwo (w czasie ciąży wyszły mi bardzo złe wyniki tarczycy) ale teraz mogę powiedzieć że jednak warto było. Fakt roboty jest więcej ale jak patrzę na Darię jak się bawi, śmieje, zasypia, przytula to aż człowiekowi cieplej na sercu. Tak więc głowa do góry będzie dobrze. Pozdrawiam Edytowane 11 Lutego 2012 przez Daria2010 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgaKuba 12.02.2012 19:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2012 Jest dokładnie tak jak napisała malka od urodzenia dziecka straciłam odporność, ciągle choruję, ciągle jestem przeziębiona. Nawet teraz... Na dodatek powinnam już pomyśleć o drugim dziecku , właściwie to muszę już pomyśleć , ale jak.... boję się ze przy dwójce totalnie zwariuję, może nie jestem odpowiednio dobra/ odporna by miec dwójkę dzieci. Na dodatek jak myśleć o ciązy kiedy ciągle się jest chorym. Jeny,jakbym sama to napisała.... Na zdrowiu tak podupadłam, że czuje sie jak stara baba.....nie obyło się bez szpitala Jest jeszcze jeden aspekt drugiej ciąży.....ja nie wiem czy sie do drugiego dziecka nadaje. Meczy mnie siedzenie w domu, już się "nabawiłam" i chyba mam dosyć. No ale nie chce też by syn był sam. Ponoć przy drugim dziecku człowiek bardziej odpuszcza, jest inaczej.....no ale czy to gwarancja, że inaczej to lepiej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ania i Bartek 12.02.2012 21:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2012 Czasami to jednak cieszy, że inni mają te same problemy, co ja:) Przy drugim dziecku się nieco odpuszcza. Tzn. nie jest się gorszym, po prostu nie ma innego wyjścia. Pamiętam, jak w drugiej ciąży miałam obawy, jak ja podzielę tak wielką Miłość, jaką czuję do starszej Córeczki, na dwoje dzieci? A ta Miłość się po prostu mnoży:) Gorzej jest z czasem, cierpliwością i siłami. U nas jest podobnie, jak pisze Ania/Andrewhoopoe: dla Marysi, trzylatki, jesteśmy całym światem. Byliśmy Jej na wyłączność. A teraz musimy dać tyle samo Jej braciszkowi, ale żeby i Ona nie odczuła zbyt dużej zmiany. Generalnie jestem wykończona, nie wiem tylko, czy bardziej psychicznie, czy fizycznie. Czuję się zupełnie inną osobą, niż ta, w której zakochał się mój mąż. Nie mam czasu na sport, na wiadomości, na czytanie książek. Wypadają mi włosy po ciąży, no i pozostało zbyt dużo kilogramów. Co pomaga? Właśnie Wy, ten wątek (też szukałam czegoś podobnego w sieci, ale nie znalazłam, więc założyłam wątek na FM:) ) i nieśmiała myśl, że może jednak sobie tego wszystkiego nie wymyślam, nie użalam się, a wręcz mam prawo czuć się zmęczona i sfrustrowana. Tylko...kiedy to minie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magda_lena85 12.02.2012 21:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2012 (edytowane) dołączam się - mama 10 m-c chłopca - dobija mnie siedzenie w domu i wykańczanie domu:) zrezygnowałam z pracy - plan taki, że za rok drugie - odchować i raz na zawsze zapomnieć o pieluchach:) o ile wcześniej sobie w łeb nie strzelę bo cierpliwości nie mam:) jestem bardziej zmęczona tym siedzeniem w domu niż pracą po 12 godzin - i czasem zazdroszczę mojemu mężowi, że idzie do ludzi, ma czas na spokojne wypicie kawy i pójście do wc - nie mówiąc już o tym, że ma czas pogadać z ludźmi na swoim poziomie - bo ile godzin dziennie można mówić "papapa" "kosi kosi , gdzie jest lampa/zegar/mleko/okno.... Edytowane 12 Lutego 2012 przez Magda_lena85 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgaKuba 13.02.2012 07:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Ania i Bartek o miłość się nie martwię, pewnie że i dla drugiego się znajdzie Mój pierworodny na dalszy plan nie zejdzie, bo to mój Cyc po prostu No właśnie cierpliwość której już nie mam, ten znów poświęcony czas itp - tego się boję najbardziej. No i nie ukrywam, że sama ciąża mnie przerażą, czy wszystko będzie dobrze, czy dziecko urodzi się zdrowe itp Po drugie u mnie jeszcze taka jest sprawa, że syna wychowuję sama bo mąż za granicą, więc i dziecko i budowa i wszystkie inne rzeczy były i są na mojej głowie. Teraz wiadomo, lżej bo i od września Cyc do przedszkola chodzi no ale zmęczenie moje jeszcze nie minęło. MagdaBartek mam to samo.....mnie mniej zmęczy praca niż siedzenie w domu. Jednak zmęczenie fizyczne jest sto razy lepsze! Tydzień nie zaczął mi się kolorowo....jedziemy zaraz do lekarza. Zachorowało to moje dziecko :/ Zła jak osa jestem bo mąż jest tylko ten tydzień i miałam plany, żeby jeszcze coś w domu mu pomóc i d**pa. Ech Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bowess 13.02.2012 08:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 (edytowane) Cześć Mamusie! Dopadło i mnie choróbsko jakieś. Idę dziś do lekarza na rozpoznanie. Dzieci na szczęście zdrowe jak konie, no ale od soboty miałam trochę ciężko, bo ja z temperaturą, zmęczona i zbolała, a one skore do zabawy. Młodszy marudził, jak miał leżeć, a śmiał się na cały głos, jak się bawiliśmy w barana, wio koniku i inne tego typu. Starsza w ogóle śpiew, taniec i hałasy, ale nie z tatą, tylko koniecznie akurat z mamą. Obniżenie odporności i choroby to wynik przemęczenia - w końcu legendarne "siedzenie w domu z dziećmi" to praca fizyczna polegająca na świadczeniu usług często około 18 godzin na dobę, bywa, że i 24. Z czasem i wzrostem dzieci udaje się zejść do 15-16 godzin. Niby fedrowanie węgla to nie jest, ale za to odpowiedzialność ogromna, oczy dookoła głowy, zmęczenie psychiczne, no i nigdy nie wiadomo, kiedy pójdzie się spać i kiedy trzeba będzie wstać. Do tego często obciążające karmienie piersią. Powiem Wam, że po drugim dziecku doszłam do formy szybciej. Miałam 2 cesarki. Po pierwszej na początku było bardzo ciężko, a potem długo bolały mnie okolice blizny. Druga zupełnie inna - już w szpitalu miałam dobrą "ruchomość", a po 8 tygodniach nie pamiętałam o cięciu. Na chwilę obecną jestem zadowolona ze swojej wagi i wyglądu ciała. Został mi już tylko 1 kilogram do zrzucenia (skarmienia ), ale nigdy nie byłam szczuplakiem, więc to akurat mnie specjalnie nie stresuje. Też trochę więcej włosów wyczesuję. W planach fryzjer, trochę skrócenie włosów, poprawienie cieniowania. Wkurza mnie jedna rzecz. Jak to jest, że każda kobieta, czego by nie robiła, może spotkać się z negatywną oceną? "Siedzi w domu" - źle, nie rozwija się, jakiś starodawny model rodziny, wypada z rynku pracy, dzieci będą się wstydziły przy rówieśnikach, że ich mama nie pracuje zawodowo, jest kurą domową (tak ostatnio wyczytałam na gazeta.pl). "Robi karierę" - źle, co to za kobieta, że się dziećmi nie zajmie, pracuje, żeby zarobić na nianię albo podrzuca dziecko dziadkom. Czemu akurat w tej kwestii taki przerażający brak empatii i zrozumienia? Edytowane 13 Lutego 2012 przez bowess Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
madd 13.02.2012 09:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Felieton Agnieszki Chylinskiiej po urodzeniu pierwszego dziecka: Macierzyństwo to ściema! Wiem to na pewno! Poradniki, gazetki, reklamy pieluch nawet: wszyscy kłamią! To pułapka, w którą dałam się złapać i teraz zdezorientowana i zaszczuta chowam się po kątach, by mnie nie zauważył ssak, którego powiłam parę tygodni temu, by mnie nie wypatrzył, nie wyczuł, że jestem w pobliżu. Nawet nie o mnie ssakowi chodzi, ale o dwa nabrzmiałe balony, które przy delikatnym nawet ruchu sikają strugami mleka. Zostałam oszukana, uległam propagandzie, poleciałam na tysiaka i teraz mam! A tak ładnie wszystko szło. Kupowanie koszulki rozmiar 54 z napisem "Motorhead", wzdychanie i rozmyślanie nad tym, jak ukierunkuję ideowo syna mojego pierworodnego. Roztkliwianie się nad parą skarpetek, wzdychanie na widok uśmiechniętych bobasów widzianych przelotnie w centrach handlowych, zaczytywanie się poradnikami i wiara w to, że się jest uwarunkowaną genetycznie do bycia matką Polką, że się będzie stosować metody najbardziej delikatne, nieinwazyjne, naturalne przy pielęgnacji i wychowywaniu cudownego potomka.A tymczasem??? Dlaczego nikt mi nie powiedział o tym, że poród będzie potwornym cierpieniem, i że się będę wstydziła przeć, myśląc cały czas o tym, by nie narobić dziecku na głowę? Dlaczego darłam się w niebogłosy, tworząc najbardziej spontaniczny tekst nowej piosenki pod tytułem "ja już k**wa nie mam siły", naczytawszy się wcześniej o fantastycznych znieczuleniach, technikach relaksacyjnych i innych takich? Dlaczego mamiono mnie opisami fantastycznych przeżyć, wręcz erotycznych, podczas karmienia piersią, gdy tymczasem okazało się , że bezzębny dziamdziak może zmasakrować suty w try miga i domagać się co godzinę dalszej masakry, więcej krwi...I dlaczego dopiero pod koniec jednego z poradników małymi literami było napisane, że jeśli ma się chęć sprzedać swoje dziecko na allegro to powinno się zwrócić do osoby duchownej z prośbą o poradę lub od razu zamknąć się w psychiatryku... Ciekawe... I na czym miało polegać "wzmocnienie i rozkwit związku, gdy pojawia się dziecko", jeśli jedyne co mam do powiedzenia mojemu chłopakowi od miesiąca to: przynieś-wynieś-pozamiataj, nie rób tego tak, możesz mi pomóc?, a może ty go przewiniesz?, nie wk**wiaj mnie, to twoje dziecko, a to se go bierz, nie rozdwoję się, możesz tu łaskawie przyjść?Nigdzie nie przeczytałam o tym, że dziecko drze gębę. Znalazłam wzmianki o tym, że kwili, płacze, marudzi, gaworzy, ale nie ma nic o tym, że ma syndrom "Blaszanego bębenka", znaczy się, że szyby pękają, gdy zaczyna ryczeć od 16.00 do 23.30, by usnąć z uśmiechem i pozwolić mi zrobić siku, umyć się, zjeść coś szybko. Koleżanki mi mówiły: Och, wiesz przy dziecku szybko się chudnie. Teraz wiem dlaczego. Bo nie ma się czasu zjeść. Teraz też się drze, a ja muszę oddać ten felieton i musi być dobry, z puentą, na poziomie, a mam oczy na zapałki i piszę tę jedną kartkę jakieś sześć godzin, gdyż odskakiwać muszę co chwila, bo kupa, bo płacz, bo mleko, bo coś tam i do tego jeszcze burdel w mieszkaniu i kot zazdrosny porzygał się właśnie ostentacyjnie na środku pokoju. Rokendrol, nie ma co... I Anety Lipnickiej:To było nieuniknione. Wcześniej czy później musiało się stać. I stało się. Właśnie przechodzę pierwszy w swoim życiu kryzys macierzyński. Wydaje mi się, że jestem do niczego, nie rozumiem własnego dziecka i ogólnie talentami rodzicielskimi nie grzeszę.Wszystkie inne niemowlęta są takie radosne i grzeczne. Tylko jedzą i śpią na zmianę. Dlaczego nie nasza Pola? "Co jej jest?" - pytają ciocie patrząc na rozwrzeszczane oblicze mojej córeczki. "Może uroku dostała?" - zastanawia się babcia. "Jak ty ją trzymasz? Pewnie jej niewygodnie". "Chyba głodna, bo ciągle sobie łapki do buzi pakuje. Daj jej piersi!" "Ojej, jaki ma wzdęty brzuszek! Już jej nie karm, bo pęknie!". I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej...Wystarczyły trzy dni spędzone z Polą w rodzinnych stronach, by moje poczucie i tak wątłej pewności siebie w roli mamusi, z hukiem legło w gruzach. Teraz John mnie reanimuje, dziecko nadal płacze, tyle że już "na luzie", bo u siebie w domu, a ja zastanawiam się ile jeszcze wytrzymam zanim skoczę z okna. (Na całe szczęście mieszkamy na pierwszym piętrze, więc jakby co, to po prostu trochę się poobijam i wrócę na górę schodami).Należę do osób ambitnych i zawsze starannie przygotowuję się do zajęć. Tym razem czuję się jakbym oblewała właśnie najważniejszy egzamin. Moje wyobrażenia o byciu mamą rozmijają się z rzeczywistością tak, jak sny polskiej reprezentacji o udziale w finałowych rozgrywkach mundialu. (Tyle, że ja wcześniej z dziećmi do czynienia nie miałam, a oni z piłką owszem! No nie mogę, że tak wcześnie odpadli.)Już po powrocie ze szpitala było jasne, że całą moją teoretyczną wiedzę, jaką posiadłam na temat obcowania z małym przybyszem z brzucha, mogę sobie między bajki odłożyć wraz ze stertą pochłoniętych zawczasu książek, pism i broszurek. Pola szybko okazała się egzemplarzem wyjątkowym, niemieszczącym się w żadnych standardach zachowań, ani statystycznie ujętych normach z życia noworodka. Nasze zacisze domowe z dnia na dzień przeobraziło się w plan zdjęciowy do filmu "Krzyk 2".Wydawałoby się, że dzidziuś z początku ma niewiele do roboty. Musi tylko spać, jeść i wydalać, czego nie potrzebuje. Wszystkie poradniki opisują różne sposoby jak wybudzać dziecko podczas karmienia, bo to ponoć podstawowy problem. Pisklak tylko chrapie i chrapie na okrągło i zapomina o jedzonku. Jeśli zaś już je, przyssany klasycznie do matczynego cycusia, okazuje oznaki zadowolenia i ogólnego błogostanu. Podobno. Cóż mogę powiedzieć. Dla naszej małej te, wydawałoby się proste fizjologiczne czynności, okazały się sztuką trudną do opanowania.Zaczęło się od kłopotów z karmieniem. Walka z materią trwała tygodniami. Ja skręcałam się z bólu i wyczerpania, Pola z frustracji (i z głodu podejrzewam). Sesje "pasienia się" trwały non stop, bywało że 5, 6 godzin spędzałam w jednaj pozycji z dzieckiem na rękach. Ja, myśląca istota ludzka, zostałam nagle zredukowana do roli całodobowego baru mlecznego oraz smoczka uspokajacza - wymiennie. Pola była tak zajęta wiszeniem na piersi, że nie spała wcale. Ja też nie, jak się łatwo domyślić. Za każdym razem, kiedy próbowałam ją od siebie odłączyć, piszczała jak zarzynany prosiak, więc sobie tak tkwiłyśmy w tej uroczej symbiozie.Zdesperowana szukałam pomocy. Przez nasz dom przewalił się tabun lekarzy, położnych i pań od laktacji. "Co robić?" - lamentowałam tuląc się z rozpaczy do pluszaków córeczki. "Karmić! Karmić na żądanie!" - zgodnym chórem nakazywali fachowcy. No tak. Tylko co wtedy, gdy dziecko żąda bez przerwy, tyle że nie wiadomo czy akurat o jedzenie mu chodzi? Terror "piersi" jest jednak tak dojmujący, że nie miałam sumienia sięgnąć po butelkę z mieszanką. To byłoby przestępstwo! (Zwłaszcza w naszym kraju, takim prorodzinnym ostatnio. Jeszcze by mi przyszło jakąś grzywnę zapłacić, albo w areszcie karę odsiedzieć).Kontynuowałam więc rytuał zgodnie z zaleceniami. W efekcie dziecko nabawiło się kolki i spało już tylko po 15 - 20 minut longiem. Czego myśmy nie wyprawiali, żeby uśpić Polusię! Były dyżury w wożeniu jej po mieszkaniu w wózku, noszeniu na rękach, bujaniu w foteliku samochodowym. Nasze starania przynosiły skutek wprost proporcjonalny do wkładanego wysiłku. Mała, owszem, zamykała oczka, ale nie do snu, a do histerycznego wrzasku, wywołującego z kolei napady konwulsji u zdezorientowanych rodziców. Na tym etapie w naszym domu zapanował totalny chaos, podobny do tego z boiska podczas występów polskiej reprezentacji na mundialu. (Tyle, że my z Johnem nie mieliśmy trenera, a oni - jak najbardziej. Panie Janas, co z tą taktyką? Dlaczego tak bez pomysłu? Wstyd, Panie Janas. Wstyd!).Tego już było za wiele. Bohaterem okazał się John. Oprócz wszystkich obowiązków domowych, które wziął na swoją głowę z chwilą narodzin Poli (i chwała mu za to!), przejął dodatkowo odpowiedzialność za wyprowadzenie rodziny z patowej sytuacji. Rozdzielił matkę w połogu i dziecko w szoku poporodowym od siebie i wprowadził w nasze życie niemalże wojskową rutynę. Wysłał mnie spać do drugiego pokoju, a Polę do jej własnego łóżeczka. Regularnie co 2,5 - 3 godziny przynosił mi córkę do karmienia, ograniczając czas biesiady do 20 minut. Przez chwilę wydawało się, że będziemy kręcić "Krzyk 3", ale po kilku dniach było jasne, że ten prosty plan działa! Ja po dwóch miesiącach wyskoczyłam w końcu z piżamy i odzyskałam człowiecze przywileje, a nasza pociecha wreszcie zaczęła spać, uśmiechać się do nas słodko i wydawać z siebie radosne okrzyki. (Jeszcze tylko spacery wychodzą nam średnio. Zdarza się, że po 15 minutach wracamy do domu z prędkością światła i to bocznymi ulicami, żeby nas nikt nie oskarżył o znęcanie się nad dzieckiem).No właśnie. Jakoś wcześniej, nawet gdy bywało bardzo ciężko, miałam lepsze samopoczucie. Prawdziwe problemy pojawiły się odkąd wyszłyśmy z Polą z domowych pieleszy wprost na spotkanie ze światem zewnętrznym. Kiedy wydawało się, że mamy już wszystko pod kontrolą, zewsząd dochodzą sygnały, że wcale niekoniecznie. A to obca kobieta w parku zwraca mi uwagę, że mam dziecko za lekko ubrane i się zaziębi niechybnie, a to jakiś nowo upieczony tatuś w przychodni u lekarza każe mi natychmiast wyjąć smoczek z budzi mojej córeczki, a to sąsiadka gani mnie za wkładanie Poli do nosidełka, że niby jej się kręgosłup powygina. Na dodatek zostaję zaproszona na wywiad w sprawie początkującego "matkowania" i niefortunnie przyznaję publicznie, że nie jestem zwolenniczką długoterminowego karmienia na żądanie, ani spania z maluchem w jednym łóżku i że uważam, iż dziecko potrzebuje stanowczości oraz przewidywalnego rytmu, który my - dorośli - mamy mu wyznaczyć, bo samo nie umie. Pani niemalże zabija mnie za te słowa wzrokiem, komentując moją wypowiedź oburzeniem - jak można wprowadzać dyscyplinę niemowlęciu! Jakie to okrutne i paskudne z mej strony! Tak więc kurczę się w sobie i przepraszam, że żyję. Widocznie nic nie wiem na ten temat. O tym, że nie zalecam karmienia piersią "za wszelką cenę" i że w niektórych przypadkach dla dobra dziecka (i swojego), lepiej odłożyć ambicje na bok i podać butelkę ze sztucznym mlekiem, już nie wspominam.Do tego jeszcze tysiące cudownych rad od cioć, babć, życzliwych znajomych i kryzys macierzyński gotowy! Akurat nakładający się w czasie z kryzysem polskiej piłki nożnej! Przed nami ząbkowanie Poli, przed PZPN-em - bolesne kwestie całkiem innej natury (bardziej przypominające wyrywanie zepsutych zębów z korzeniami!). Wiem, że mimo wszystko dam radę. Mam przecież Johna i jego Anglię! Więc kibicować na mundialu jeszcze jest komu. Martwię się tylko o inne Matki Polki. Zwłaszcza te, których mężowie cały dzień w pracy lub w delegacji jakiejś. Kto je wesprze w kryzysie? I komu one mają teraz kibicować???Uff... To się przynajmniej wygadałam. Na tym koniec i basta. Kto przeczytał, ten z ciasta!Anita Lipnicka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgaKuba 13.02.2012 10:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Wkurza mnie jedna rzecz. Jak to jest, że każda kobieta, czego by nie robiła, może spotkać się z negatywną oceną? "Siedzi w domu" - źle, nie rozwija się, jakiś starodawny model rodziny, wypada z rynku pracy, dzieci będą się wstydziły przy rówieśnikach, że ich mama nie pracuje zawodowo, jest kurą domową (tak ostatnio wyczytałam na gazeta.pl). "Robi karierę" - źle, co to za kobieta, że się dziećmi nie zajmie, pracuje, żeby zarobić na nianię albo podrzuca dziecko dziadkom. Czemu akurat w tej kwestii taki przerażający brak empatii i zrozumienia? Kuruj się i szybko zdrowiej! My właśnie po lekarzu, Młody przeziębiony i osłabiony. Mam nadzieje, że mu szybko przejdzie. Co do zrozumienia i empatii.....najedzony głodnego nigdy nie zrozumie i na odwrót. Ja mam zastój już 3,5 roku. Jak pochodziłam niedawno za pracą to aż strach....moje wykształcenie to pikuś mimo iż mam mgr. Ja powinnam za ten czas skończyć jeszcze przynajmniej ze 3 podyplomówki, żeby coś znaczyć na rynku pracy! A jeden gościu powiedział wprost: "Pani Agnieszko, żeby tu pracować trzeba mieć znajomości". Nie wiem co to będzie, nie wiem czy znajdę coś pod siebie czy po prostu będę musiała pracować gdziekolwiek (o ile się nadam). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magda_lena85 13.02.2012 11:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 u nas z pracą odwrotnie - znalazłam i to nie najgorzej płatną bo nie za najniżesz:) jak na okres próbny - ale żłobek prywatny 1200zł dojazd 600zł hmm zostanie 500 zł na czysto i nie ma mnie w domu przez 10 godzin... zrezygnowałam . Na państwowy nie ma szans - jest 45 na liście - a biorą 25 pierwszych osób:) Teściowa na emeryturze leży w domu i ogląda od rana telenowele ale pilnować dziecka nie będzie - więc nie ma co na nią liczyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga - Żona Facia 13.02.2012 12:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Fajnie że jest taki wątek.Z tego co każda z Was pisze wyciągnęłabym po kilka słów i wyszłoby co ja sama czuję. Czyli po trochu identyfikuję się z każdą z Was kochane forumowiczki. Każda z nas ma inną sytuację życiową, rodzinną, materialną, zawodową itp. itd. Jednak łączą nas dzieci. I teraz wątpliwości jedno dziecko czy dwoje, czy troje lub więcej. Jeżeli mocno i długo się kobieta zastanawia nad drugim dzieckiem to uważam że nie można się zmuszać ... bo tak naprawdę póżniej nie będzie się szczęśliwym. Kiedyś jeszcze tu zajrze... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 13.02.2012 14:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Na państwowy nie ma szans - jest 45 na liście - a biorą 25 pierwszych osób:) Przechlapane z tymi żłobkami....najprościej było pozamykać w cholerę, a teraz budzą się z ręką w nocniku, że kobiety nie wracają po macierzyńskim do pracy. Teściowa na emeryturze leży w domu i ogląda od rana telenowele ale pilnować dziecka nie będzie - więc nie ma co na nią liczyć. a bo wiesz...teściowa swoje dzieci już wychowała,a teraz ma czas by odpoczywać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 13.02.2012 14:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 (edytowane) czyli rozumiem, ze twoj w wieku "czech lat" tez przychodził i mowil "Od dzisiaj bede geniuszem"; Zaczynam sie bac mój w tym wieku, to był na etapie złomiarza, inżyniera złomiarza, co by nie było, ze planuje puszki zbierać na geniusz przyszedł czas w wieku lat pięciu, z tym,ze to nie było zamierzenie "będę", lecz oświadczenie "jestem" Edytowane 15 Lutego 2012 przez malka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ngel 13.02.2012 20:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 cudowne te felietony taaak jak porównam swoje wyobrażenia z brutalna rzeczywistością z jaką się zmierzyłam to śmiać mi się chce. Ale ja od początku byłam wyrodną matką- młody od urodzenia spał w swoim łóżeczku, karmiłam go mniej więcej co 3 godziny, od 8 miesiąca zaczął spać w swoim pokoju i w tymże czasie zabrałam mu smoka (bo mi się łobuz budził jak tylko go zgubił- a zdarzało się to kilkanaście razy w ciągu nocy!!). W czasie gdy się urodził kończyłam studia podyplomowe. Jak miał pół roku to zaczął dostawać na noc butelkę - najpierw mój pokarm odciągnięty i zagęszczony kaszką potem mleko modyfikowane a kaszką- po prostu żeby dłużej spał. A jak już miałam serdecznie dość nocnych pobudek i wrzasków- "bo tak" to najzwyczajniej w świecie dziada przetrzymałam- pierwszą noc wył dwie godziny, w drugą poddał się po pół godzinie, w trzecią próbował tylko 10 minut, czwartą.... przespał. Całą! Ale ile się nasłuchałam od koleżanek, że jestem wyrodna, że jak tak można dzidziusiowi robić itp itd. Tylko, że mamusia tego "dzidziusia" (a dzidziuś miał wówczas 1,5 roku!) miała instynkty mordercze z tego nie wyspania. A potem to ja się wysypiałam a koleżanki się męczyły po 3- 4 lata z dziećmi, które się budziły w nocy. Może jestem wyrodna bo nie pozwalałam się terroryzować, bo wróciłam do pracy po roku żeby nie oszaleć w domu ale jestem spełniona i szczęśliwa- a moje dziecko wiecznie uśmiechnięte. I w nosie mam "cudowne" porady wychowawcze. Ja znam najlepiej moje dziecko i wiem jakie metody na niego działają a jakie nie. I niech się wszystkie ciocie schowają ze swoimi radosnymi pomysłami. Też się nasłuchałam (głównie od mojej kochanej babci- wiem ,że w dobrej wierze), że mleko mam "za chude" i dziecko przez to głoduje, że za lekko ubrany, że w przedszkolu mu krzywdę zrobią itp itd. A teraz sama chodzi i się nie może nachwalić jaki to M. dobrze ułożony i wesoły- i jakoś z głodu nie umarł p.s. aha zapomniałam w tym wszystkim dodać- a powinnam na wstępie- że ja mam ogromną pomoc męża. Przede wszystkim zawsze trzymamy wspólny front- i jak jest powiedziane, że ma być tak to i mama i tata tego przestrzegają- a to daje bardzo dużo. No i teraz im młody starszy tym więcej mają z tatą "męskich" spraw Ostatnio muszę przyznać, że nawet udaje mi się poleżeć jak M. wraca z pracy bo przejmuje dziecko- bawi, kąpie, czyta bajkę (młody zasypia sam)- ja przychodzę tylko dać całusa- ale to przywilej tylko ciężarówek jak sądzę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ngel 13.02.2012 20:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2012 Malka- Twój syn wydaje mi się wyjątkowo interesującą osobą Inżynier złomiarz- a to dobre Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
motylek0503 14.02.2012 17:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2012 ja mam dwójkę rozrabiaków 3latka julka i 5 lat dominik są cudowne ale też bardzo zajmujące a co do sikania ja prubowałam nagradzać badz tłumaczyć z synkiem też miałam tak cieżko oderwać od pampersa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 14.02.2012 18:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2012 Malka- Twój syn wydaje mi się wyjątkowo interesującą osobą Inżynier złomiarz- a to dobre "interesujący" to eufemizm ? To był czas gdy z upodobaniem oglądał "wojny na złomowiskach",marzył by i jemu ktoś pozwolił pobuszować w złomie i znaleźć cuda do wymyślanych konstrukcji. Zmysł konstruktorski pozostał do dziś, więc jeśli nie mogę znaleźć tłuczka do miesa, łopatki, lub trzepaczki, wiem, że jest juz jakimś elementem (zapewne bardzo istotnym) jakiejś niewyobrażalnie skomplikowanej konstrukcji - ostatnio chochla do zupy była elementem katapulty..... ręce opadają, a ikea sie bogaci Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ngel 14.02.2012 21:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2012 Malka chyba założę fan klub Twojego Syna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
janiseya 14.02.2012 21:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lutego 2012 Podepnę się do wątku i ja:D."Siedzę w domu" z 19-miesięcznym synkiem. Skończyła mi się poprzednia umowa o pracę i pomimo zapewnień, że nadal będę miała pracę, a nawet miałam zmienić stanowisko na lepsze, zostałam bez pracy. I tak jest od ponad roku.Już wcześniej wiedziałam, że ja się nie nadaję do zajmowania tylko domem i dzieckiem. No i teraz się duszę, bo od rana do wieczora jestem praktycznie sama z dzieckiem.Mąż ma pracę wyjazdową, więc jest w skrajnie różnej sytuacji, bo nie ma go w domu np.2-3tygodnie. Może mnie odciążyć tylko wtedy gdy jest 8 dni w domu. Nie zawsze, bo akurat jeszcze do grudnia prace na budowie szły u nas pełną parą. Dużo tego wszystkiego na raz się złożyło:sick:.Czas gdy synuś śpi w południe, to czas tylko dla mnie, przeglądam ogłoszenia o pracę, czytam, teraz też się uczę, korzystam też ze szkoleń w internecie. Muszę trochę gimnastykować szare komórki i mieć też "swoje sprawy", bo zwariuję.Nie od dziś wiadomo, że sfrustrowana mama, to i dziecku nie służy. Fakt, spotykam się z takim zachowaniem otoczenia, najbliższej rodziny, że dziecko to wychowuje matka. Tatusiowie z założenia są zwolnieni z odpowiedzialności za dzieci, no i przecież mają "swoje sprawy". Ja zawsze powtarzam, że mój syn ma obydwoje rodziców.Czasem odnoszę wrażenia, że niektóre kobiety starszych pokoleń zachowują się według schematu "fali" w wojsku:"My miałyśmy przewalone, to teraz zobaczycie jak wy będziecie mieć przewalone". I to jest przykre. No i jak coś nie tak z dzieckiem to mama jest rozliczana.Trzeba uważać z ilością obowiązków, które się na siebie bierze.Sprawy domowe staram się organizować jak Mały na chodzie, wybieram to co na prawdę istotne. W domu wykonuje się te same prace na okrągło i tak nie widać efektów. No, popisałam to mi trochę wątrobę odciążyło:cool:. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.