Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kto jeszcze ma małe dzieci?


Recommended Posts

Malka chyba założę fan klub Twojego Syna :D

 

 

w dobre ręce oddam ;)

 

 

Czasem odnoszę wrażenia, że niektóre kobiety starszych pokoleń zachowują się według schematu "fali" w wojsku:"My miałyśmy przewalone, to teraz zobaczycie jak wy będziecie mieć przewalone". I to jest przykre. No i jak coś nie tak z dzieckiem to mama jest rozliczana.

.

 

Świetnie to ujęłaś, ja zawsze czułam,że gdzieś dzwoni,ale nie wiedziałam gdzie :oops:

 

Bardziej mi małpy chodziły po głowie - te http://demotywatory.pl/3686679/Rzeczywistosc

ale fala trafiona w sedno :lol:

 

A co do odpowiedzialności matki...niestety ten stereotyp w społeczeństwie ciągle żywy,ale czy my same go trochę nie podtrzymujemy ?? Która z nas zostawiłaby noworodka z ojcem i tydzień po porodzie wróciła na 14 godzin do pracy ?

Edytowane przez malka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 288
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

No zgadza się malka:) To bardzo trudne z tymi tatusiami. Ale chyba naturalny jest odruch "zrobię to lepiej/szybciej sama":)

Wczoraj oddałam pałeczkę mojemu Bartkowi, miał zrobić Córci kanapeczkę na wynos, spakować do mojej torebki. Jechałyśmy do lekarza.

Zaglądam tam później, pajda chleba z masłem, na niej plasterek żółtego serka i...koniec:) Nie było "góry". W sumie nic się nie stało. Kanapka, w dodatku Mała chętnie ją zjadła. Ale...rozbrajające:)

 

A tak z innej beczki - czy próbowałyście korzystać z pomocy psychologa? Chodzi mi o objawy albo nawet cień podejrzenia o depresję poporodową.

Jeśli macie jakieś doświadczenia, jeśli pomogło lub nie, to proszę o info na priv. Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja podpowiem coś ze swojego podwórka. Ja mam bardzo mądrą teściową i ona- zanim się jeszcze młody urodził- tłukła mi do głowy żebym dopuszczała męża do WSZYSTKICH czynności przy dziecku od samego początku i nie oceniała. Wiadomo, że ja ubiorę, przewinę, wybiorę się na spacer szybciej, lepiej itp ale jeśli nie pozwolę mu tego robić to on tego nie będzie robił nigdy. TŻ miał pierwszy dziecko na rękach, pierwszy go kąpał, pierwszy spacer on zorganizował i wózka nie oddał (ja robiłam tylko za zapas mleka ;) ). Młody miał dwa tygodnie gdy ja miałam zjazd na studiach i został z tatą na całą sobotę i niedzielę- świat się nie zawalił. Potem raz w tygodniu udawało mi się wyrwać na aerobic- zostawiałam zapas mleka a w domu zawsze była puszka modyfikowanego. Pewnie, że czasem wracałam a dziecko było przelane po pachy bo tatuś "nie zauważył" ale ponieważ młodemu to nie przeszkadzało to machałam na to ręką i nigdy złego słowa nie powiedziałam (tak mi się przynajmniej wydaje). Malka ma rację, że same trochę doprowadzamy do tego, że w przekonaniu wszystkich dziecko to jest nasz problem. Ja długo walczyłam w mojej rodzinie właśnie z takim stereotypem. Przychodziła moja kochana babcia i nudziła "przewiń go bo ma mokro" (pomijając fakt, że w pampersie nie może mieć mokro ale babcia tego nie ogarnia ;) ) na co odpowiadałam ze stoickim spokojem " to dziecko ma szczęśliwie pełną rodzinę- niech go tata przebierze". Po paru latach babcia zrozumiała, że tatuś ma takie same obowiązki wobec dziecka jak mama. Jedyne czym się różnimy to tym, że on nie może karmić piersią. Chociaż może gdyby się bardzo postarał.... ;) ;) ;)

Janiseya bardzo dobrze, że ćwiczysz szare komórki. Szukaj pracy kochana i fajnego żłobka dla dziecka. Ma już prawie dwa lata- naprawdę krzywda mu się nie stanie jak mama wróci do pracy. I dobrze, że czynności domowe robisz nie w czasie kiedy on śpi tylko razem z nim. Ja po powrocie do pracy wpadłam w taki tryb, że ponieważ miałam wyrzuty sumienia (miałam, oczywiście że miałam) to cały czas od powrotu z pracy do zaśnięcia młodego poświęcałam mu w 100%. A potem od 20 zaczynała się jazda pod tytułem- szybko do tesco na zakupy, gotowanie obiadu na drugi dzień, ogarnięcie mieszkania, pranie, parsowanie itp. Po kilku miesiącach byłam wyczerpana, zła, na męża tylko krzyczałam - masakra. Po jakimś czasie doszłam do tego, że trudno- obowiązki domowe muszą być realizowane w czasie zabawy z dzieckiem. I tak jest do dzisiaj co ma swój pozytywny aspekt wychowawczy- młody ma świadomość, że SAMO się nie sprząta, nie gotuje, nie pierze itp. Daje mi też argument gdy młody nie chce sprzątać np swoich zabawek, mówię wtedy, że o domek i porządek wszyscy muszą dbać- mama sprząta, tata sprząta więc on też powinien. A poza tym jak będzie bałaganił to ja zamiast się z nim bawić będę traciła czas na ciągłe sprzątanie- na razie te argumenty działają. Zobaczymy jak długo ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aaa i jeszcze zapomniałam o jednym- Wy też miałyście taki etap, że całemu światu chciałyście udowodnić że jesteście matkami/żonami/kochankami/pracownikami idealnymi?? Ja wpadłam w tę pułapkę po powrocie do pracy- za wszelką cenę chciałam udowodnić (nie wiem komu- chyba sobie), że ze wszystkim sobie świetnie poradzę. I stąd właśnie taki amok w jaki wpadłam. Nawet mąż proponował, że zatrudnimy kogoś do sprzątania, żeby ten temat mieć z głowy- ale ja oczywiście uniosłam się jakimś głupim honorem (no bo co to za pani domu, która nie umie o dom zadbać)- ach szkoda gadać- na szczęście szybko się z tego wyleczyłam :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam zapalenie migdałków, na szczęście dość łagodnie przebiegające. Powinnam leżeć, ale wychodzi mi to tak średnio. Wczoraj mąż był w domu, więc udało mi się wypełniać zalecenia lekarskie - młodszy leżał ze mną, starsza pod opieką taty. Dziś mąż w pracy, a ja z dwójką. Zrobiłam sobie leże na kanapie w pokoju dziennym i "poleguję". Płukanie gardła daje dobre efekty i myślę, że jeszcze ze 2 dni i będę jak nowa. :)

 

ngel - obserwowałam i czasem obserwuję u siebie skłonności typu "ja wam pokażę", ale bardzo dobrze robi mi na to fakt, że mieszkamy sami i nie mam "widowni". Po prostu robię ile chcę, mogę, uważam za stosowne. Moja teściowa i mama to akurat takie dobre kobiety, które w życiu nie potraktowałyby mnie jak "kota", ale mam w rodzinie kilka innych babek, które idealnie wpisują się w schemat fali, więc janiseya - twoja koncepcja znajduje potwierdzenie również w moim otoczeniu. No ale kontakt z tymi osobami mam rzadki, więc po prostu jak się zaczyna "pogadanka" to przytakuję, wzdycham "ojej, ale wtedy to było ciężko", itp. Natomiast codzienny kontakt z tego typu osobą wykończyłby mnie psychicznie raz dwa.

 

Obserwowałam u siebie różne poporodowe smutki, wahania nastroju, ale mi akurat na te wszystkie akcje hormonalne doskonale pomagał powrót do współżycia. Fakt, że na początku libido niskie, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. ;)

 

Ja to chyba jestem taka bardziej domatorka. Nie mam wrażenia domowego więzienia, nie tęsknię za pracą zawodową - czuję się wystarczająco napracowana przy dzieciach. Na razie dajemy radę z jednej pensji (oczywiście bez rozrzucania się) i mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej 1,5 roku pobędę z dziećmi. Co do czasu dla siebie, to mam go dość dużo - sporo czytam, wychodzę na zakupy bez dzieci, kiedy tylko mam ochotę robię sobie kąpiel z solami, pachnidełkami i wybranymi zabiegami toaletowymi (mąż umie przy dzieciach zrobić wszystko, ale nie traktujemy tego na zasadzie sztywnych obowiązków - po prostu jak ja potrzebuję czasu dla siebie, to mąż bierze potomstwo i już). Spotkania towarzyskie organizujemy teraz głównie w naszym domu, bo tak łatwiej z maluchami. Zabawy, które uskuteczniam z córeczką też sprawiają mi dużo przyjemności - zawsze lubiłam prace plastyczne i różne odmiany rękodzielnictwa, więc po prostu robię, co tam akurat mi podejdzie, a Asia naśladuje i też coś sobie maluje, klei, skubie na kawałki. Wydaje mi się, że najważniejsze w macierzyństwie to nie robić nic wbrew sobie, nie siłować się z życiem w imię jakichś tam wydumanych wzorów. Każdy orze jak może i tyle.

Edytowane przez bowess
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:A co do odpowiedzialności matki...niestety ten stereotyp w społeczeństwie ciągle żywy,ale czy my same go trochę nie podtrzymujemy ?? Która z nas zostawiłaby noworodka z ojcem i tydzień po porodzie wróciła na 14 godzin do pracy ?

 

Ja spokojnie bym zostawiła z moim mężem:D.Tylko nie jestem pewna czy te 14 godzin w pracy bym wytrzymała. Po cesarce i krwotoku podczas byłam słaba w sumie, no i rana nie bardzo chciała się goić. Ale to pewnie dlatego, że zamiast się położyć szukałam sobie zajęć.Np. na drugi dzień po wyjściu ze szpitala odkurzałam.

Mąż wykonywał wszystkie zabiegi przy dziecku z przyjemnością.

. Malka ma rację, że same trochę doprowadzamy do tego, że w przekonaniu wszystkich dziecko to jest nasz problem. Ja długo walczyłam w mojej rodzinie właśnie z takim stereotypem. Przychodziła moja kochana babcia i nudziła "przewiń go bo ma mokro" (pomijając fakt, że w pampersie nie może mieć mokro ale babcia tego nie ogarnia ;) ) na co odpowiadałam ze stoickim spokojem " to dziecko ma szczęśliwie pełną rodzinę- niech go tata przebierze". Po paru latach babcia zrozumiała, że tatuś ma takie same obowiązki wobec dziecka jak mama. Jedyne czym się różnimy to tym, że on nie może karmić piersią. Chociaż może gdyby się bardzo postarał.... ;) ;) ;)

Janiseya bardzo dobrze, że ćwiczysz szare komórki. Szukaj pracy kochana i fajnego żłobka dla dziecka. Ma już prawie dwa lata- naprawdę krzywda mu się nie stanie jak mama wróci do pracy. I dobrze, że czynności domowe robisz nie w czasie kiedy on śpi tylko razem z nim. Ja po powrocie do pracy wpadłam w taki tryb, że ponieważ miałam wyrzuty sumienia (miałam, oczywiście że miałam) to cały czas od powrotu z pracy do zaśnięcia młodego poświęcałam mu w 100%. A potem od 20 zaczynała się jazda pod tytułem- szybko do tesco na zakupy, gotowanie obiadu na drugi dzień, ogarnięcie mieszkania, pranie, parsowanie itp. Po kilku miesiącach byłam wyczerpana, zła, na męża tylko krzyczałam - masakra. Po jakimś czasie doszłam do tego, że trudno- obowiązki domowe muszą być realizowane w czasie zabawy z dzieckiem. I tak jest do dzisiaj co ma swój pozytywny aspekt wychowawczy- młody ma świadomość, że SAMO się nie sprząta, nie gotuje, nie pierze itp. Daje mi też argument gdy młody nie chce sprzątać np swoich zabawek, mówię wtedy, że o domek i porządek wszyscy muszą dbać- mama sprząta, tata sprząta więc on też powinien. A poza tym jak będzie bałaganił to ja zamiast się z nim bawić będę traciła czas na ciągłe sprzątanie- na razie te argumenty działają. Zobaczymy jak długo ;)

 

Tak, heroiczna Matka Polka wykonująca bez szemrania wszystkie obowiązki jakie ma wykonać w milczeniu i uśmiechem na twarzy jeszcze długo będzie dręczyła młode mamy. Głównie dlatego, że są egzemplarze skutecznie "karmiące" rację takiego bytu. Po prostu trzeba głośno o tym mówić jak nam nie odpowiada taka rola. Jeśli ktoś chce tak żyć, jego wola. Moja mam skutecznie zniechęciła tatę do wykonywania obowiązków domowych. I od kiedy pamiętam zawsze narzekała, że wszystko robi sama. A teraz mnie chce wtłoczyć w taki sam model(np. mój mąż ogląda TV, a ja ma się i dzieckiem zająć i jeszcze mężowi obiad pod nos podać:no:).Dobrze, że mama bardzo aktywna zawodowo to mały mamy na co dzień kontakt, inaczej wykończyłabym się psychicznie tak cały czas walczyć o swoją tożsamość.

 

Ja na szczęście nie miałam ambicji udowadniać komukolwiek cokolwiek. Jak mam wenę gotuję jakiś ekstra obiad jak nie mam to i makaron z serem. W sprzątanie się nie wczuwam nadmiernie, bo oprócz mnie w domu jest jeszcze 2 dorosły osoby, okresowo 3 a ja nie jestem sprzątaczką na etacie ani sprzętem AGD;).

 

Pracy szukam, bez efektów. A co do żłobka, to u nas jeszcze nie otwarty takowy a już wszystkie miejsca zajęte:D. Opieką nad dzieckiem będę zaprzątać sobie głowę jak pracę znajdę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że najważniejsze w macierzyństwie to nie robić nic wbrew sobie, nie siłować się z życiem w imię jakichś tam wydumanych wzorów. Każdy orze jak może i tyle.

o to to! Wydrukować i powiesić nad lustrem!!

Ja mam ten komfort, że moja mama sama szybko wróciła do pracy i my z siostrą przeszłyśmy i przez żłobek i przedszkola więc dobrze mnie rozumie. A teściowa miała nie pracującą teściową więc też nie bardzo może mi coś rzec- zresztą myślę, że nawet by nie próbowała bo to złota kobieta jest. Czasami od teścia słyszę radosne wywody ale szybko zamykam mu buzię tekstem "a zajmie się tata wychowaniem moich dzieci tak jak Wasze dzieci był wychowywane przez babcię? Bo jak tak to proszę bardzo. Może sobie tata im zakładać pieluchy tetrowe, nie posyłać do przedszkola itp" Działa bezbłędnie. Szczególnie, że teść jest na emeryturze ale jak dziecko jest chore to jakoś się jeszcze nie zdarzyło, żeby dziadziuś z kochanym wnuczkiem został ;)

I to jest zaleta bycia niezależnym do dziadków- ja wychowuję więc ja decyduję. Choć nie mogę powiedzieć bo i jedni i drudzy dziadkowie się chętnie zajmują jak mają czas. Moim czasem podrzucam dziecia na noc jak idziemy na imprezę z małżem a teściowie chętnie zabierają młodego do siebie na kilka dni jak teściowa ma wolne- czy to na ferie czy wakacje czy nawet na weekend- a dla mnie to wielka pomoc. Ale że jest to pomoc sporadyczna to jednak my głównie wychowujemy (a dziadki rozpuszczają ;) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mama zostaje z Małym w sytuacjach awaryjnych, jakieś musowe zakupy jak nie mogę go zabrać ze sobą, wizyta u lekarza, zajęcia na kursie(jeśli jest w domu). Ciocia zostaje częściej jak mam zajęcia, wcześniej z nią to ustalałam zanim się zapisałam, uzupełniająco moja mama i mąż jak jest w domu.

Teściowie nie są brani przeze mnie pod uwagę przy opiece. Nawet awaryjnie.

Tylko mąż zostaje z małym abym ja mogła np. pójść pochodzić z kijkami czy tak jak ostatnio potuptać na nartach biegowych. Jak ostatnio siedziałam cały tydzień w domu bez wychodzenia nawet na zakupy, bo mróz był poniżej -10, i określiłam to, że nie siedziałam w domu bo chciałam tylko musiałam, to usłyszałam, że nikt mi dziecka nie podrzucił:sick:. Tak może powiedzieć tylko osoba, która dzieci nie ma i nie wie jak to jest. Ale nie zniżyłam się do poziomu tej osoby, aby się tak odciąć.

 

Ciekawa sprawa jest też z naszymi znajomymi. Zauważyłam, że gdy podejmujemy próbę spotkania się z nimi starają się na siłę dostosować nas do ich(bezdziciowego) rytmu dnia. Uważają, że skoro mamy w domu dziadków to mogliby zająć się wnuczkiem, wykąpać go a my w związku z tym możemy wieczorem pojechać do kina, knajpy.Nie potrafią zrozumieć, że babcia zostaje w sytuacjach awaryjnych, a knajpa do takich nie należy.Tym bardziej , że czasem babcia wraca po kilkunastu/kilkudziesięciu godzinach pracy.Znajomi uważają, że po prostu nie chcemy się znimi spotkać, a nie nie możemy.:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli można to się wtrącę w tą rozmowę o dzieciach, dziadkach, pracy, itp., itd....

Mam syna, który jutro kończy 3 lata :)

Od 7 miesiąca ciąży byłam na L4, w sumie nic się nie działo, no ale zwolnienie miałam...Mieszkaliśmy wtedy z moim teściem, nasze wspólne bytowanie nie należało do najlepszych. Mieliśmy dużo miejsca - całe piętro domu do naszej dyspozycji, jedynie kuchnia była wspólna. Fakt nie było kłótni, nic w tym stylu. Po prostu nie mieliśmy jakiegoś dobrego kontaktu ze sobą. Mąż wyjeżdżał do pracy, a ja zostawałam w sumie sama...Atmosfera nie była za ciekawa.

Po urodzeniu myślałam że w domu zwariuję. Młody spał w dzień po kilka razy, dosłownie po pół godziny. To było straszne - jeszcze się dobrze za robotę nie wzięłam (no bo obiady to oczywiście jak musiałam gotować, no bo kobieta jestem) to on już zaczynał się budzić. Teściu niby się cieszył z wnuka, czasem przyszedł popatrzył, coś do Małego pogadał, i tyle...

Jakże byłam szczęśliwa kiedy zdecydowaliśmy się przenieść do mojego ojca :) W planach miałam powrót do pracy. Tutaj też żłobek mieliśmy za oknem. Młody został przyjęty. W wieku 6 miesięcy został żłobkowiczem. A ja szczęśliwa wróciłam do pracy :) Miałam dość siedzenia w domu. Chciałam wrócić do pracy, a że żłobek się znalazł...

A dziadek - dziadek był prze szczęśliwy! I dalej jest :)

Teraz odbiera Młodego z przedszkola. Często Młody woli siedzieć z nim w pokoju niż z nami. Dziadek ma zajęcie, Młody się cieszy. I nie wahamy się ani chwili kiedy chcemy gdzieś wyjść sami - do kina, do kawiarni, na pizzę czy większe zakupy. Zaliczyliśmy też sami już jedno wesele - Młody całą noc wytrzymał. Nie ma problemu z zasypianiem, jedzeniem, ubieraniem, a nawet kąpaniem :) Dziadek świetnie sobie radzi!

A my chyba dzięki temu jeszcze nie zwariowaliśmy! Bo każdemu przyda się czasem oderwać od codzienności. Przecież wyjście do kina z mężem czy wspólna kolacja we dwoje wcale nie znaczy że kochamy dziecko mniej. Po prostu musimy też dbać o naszych współmałżonków tak jak to było za czasów "chodzenia" ze sobą.

Mam takich znajomych - mają córkę 6 letnią. Mieszkają niedaleko swoich rodziców, rodzeństwa. Ale nie ma szans żeby Mała spała u dziadków czy u cioci. Do spania MUSI mieć swoje łóżko i mamę. Jak dla mnie jest to coś dziwnego. A co by się stało gdyby mamusia musiała zostać w szpitalu? Albo gdzieś pilnie wyjechać?

Moim zdaniem dzieci powinny być przyzwyczajane do bycia z dziadkami, bez rodziców. Jest to dobre i dla dzieci i dla dziadków. Bo przecież to dla nich też radość. Jest to też pewien rodzaj wygody. Możemy sobie w każdej chwili odpocząć, odsapnąć.

Ja jestem szczęśliwa że mój syn ma tak dobry kontakt z moim ojcem. Wiem że to w dużej mierze zasługa tego że razem mieszkamy. Ale mam nadzieję że to się nie zmieni nawet jeśli kiedyś będziemy mieszkać osobno.

 

Ech, się rozpisałam :)

 

Acha i to nie jest tak że Młody nas nie kocha - on kocha nas wszystkich, często powtarza KOCHAM CIĘ MAMO, KOCHAM CIĘ TATO, KOCHAM CIĘ DZIADEK :) a jak jesteśmy razem to do spania musi być mamusia albo tatuś :) albo wszyscy razem....

Edytowane przez madzia11mk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janiseya to dziwnych macie znajomych. Nasi znajomi, którzy nie mają dzieci (albo mają dzieci już całkiem dorosłe) nigdy nie robią problemów- albo zapraszają z dzieckiem (czego staram się unikać bo to średni relaks dla mnie) albo czekają cierpliwie kiedy będziemy mieli wolny wieczór albo przychodzą do nas i to w porze kiedy dzieć już śpi. Ja wiem, że ludziom bezdzietnym trudno zrozumieć że młodzi rodzice mają inny rytm życia ale na Boga odrobina empatii nikomu nie zaszkodzi.

 

madzia11mk fajnie macie z dziadkiem :-) A i dziadek pewnie szczęśliwy bo ma wnuczka na co dzień, zajęcie i wiele radości. Fajny układ :-)

i ja też uważam, że to że czasem wyjdę z mężem do kina czy na kolację nie znaczy że nie kocham mojego dziecka- właśnie to świadczy o tym że kocham- bo przecież dbam o to żeby tatuś z mamusią się kochali i tworzyli szczęśliwą rodzinę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i ja też uważam, że to że czasem wyjdę z mężem do kina czy na kolację nie znaczy że nie kocham mojego dziecka- właśnie to świadczy o tym że kocham- bo przecież dbam o to żeby tatuś z mamusią się kochali i tworzyli szczęśliwą rodzinę ;)

 

O to, to, to....o to właśnie mi chodziło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z tymi dziadkami to jest różnie - moi rodzice bez problemu zostają z małym wracają o 16 z pracy i bez problemu mogą z nim siedzieć dzień w dzień - teściowie od święta raz na dwa miesiące żeby mieć o czym sąsiadom opowiadać:)

 

zajebiste podejście ale co zrobić:)

 

depresji poporodowej nie miałam - brakuje mi tylko cierpliwości i siedzenie w domu mam wrażenie, że mnie uwstecznia - jestem zmęczona tym siedzeniem - dopiero jak wracałam o 16-18 po pracy narobiona i wykończona to wiedzialam, że żyję - nawet miałam powera do sprzątania - a teraz jedynie co mam to wielki leń,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się dopiszę :) Jestem mamą energicznej 3 latki :)

Piszę blog(chlebowydom.blogspot.com), na który serdecznie zapraszam, może nie jest o rodzicielskiej codzienności ale o jej innym, bardziej uduchowionym aspekcie rzeczywistości.

Z wyboru(i zawodu) jestem w domu z moją pociechą. To wspaniały czas bliskości. Karmiłam piersią rok i 9 miesięcy, jestem z tego bardzo dumna, do 2 lat nosiłam też córkę w chuście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janiseya to dziwnych macie znajomych. Nasi znajomi, którzy nie mają dzieci (albo mają dzieci już całkiem dorosłe) nigdy nie robią problemów- albo zapraszają z dzieckiem (czego staram się unikać bo to średni relaks dla mnie) albo czekają cierpliwie kiedy będziemy mieli wolny wieczór albo przychodzą do nas i to w porze kiedy dzieć już śpi. Ja wiem, że ludziom bezdzietnym trudno zrozumieć że młodzi rodzice mają inny rytm życia ale na Boga odrobina empatii nikomu nie zaszkodzi.

 

Niestety, nie mamy gdzie przyjąć gości gdy Mały śpi:(.Mały jest kąpany w okolicach 19 więc staramy się zapraszać popołudniu, najczęściej w sobotę lub niedzielę bo znajomi pracujący są, tak abyśmy mieli chwilę na spokojne posiedzenie.Poza tym to wszystko trzeba pogodzić z obecnością mojego męża w domu co nie jest takie proste.Ostatnio jak zapraszaliśmy przyjechali dopiero po 18, wcześniej absolutnie nie dali rady bo byli na nartach:sick:. Tak jak praktycznie co drugi dzień od kiedy sypnęło śniegiem. Czyli my mamy dać radę dostosować kąpanie małego dziecka ale nart absolutnie nie da się przesunąć/skrócić.To tak a propos empatii;).

 

A co do kontaktów dziadków z wnukami, to jak dziadkowie chcą, zależy im na dobrych kontaktach, to nie ma znaczenia czy się z nimi mieszka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem dzieci powinny być przyzwyczajane do bycia z dziadkami, bez rodziców. Jest to dobre i dla dzieci i dla dziadków. Bo przecież to dla nich też radość. Jest to też pewien rodzaj wygody. Możemy sobie w każdej chwili odpocząć, odsapnąć.

No wiesz, zależy jakich się ma dziadków to raz, a dwa moim zdaniem zbytnie obarczanie dziadków zajmowaniem się dzieckiem też nie jest dobre.

Teściowie mieszkają daleko, zero kontaktu, nie zadzwonią ani nic-i w sumie bardzo dobrze. Moi rodzice są blisko, mama moja jest praktycznie u mnie codziennie. Hubert za moim tatem przepada, dałby się pokroić by iść do dziadzia no ale....mój tato ma najdziksze pomysły, gorsze niż moje dziecko i zazwyczaj nie wychodzą one nikomu na dobre. Nie wyobrażam sobie, zeby Hubert szedł do nich spać. No chyba, że nie było by mojego taty w domu ;)

Była sytuacja, kiedy musiałam iść do szpitala na zabieg, nie było mnie 4 dni. Hubert był u nas w domu z moją mamą, był dzielny, nie płakał. Ja go do tego dosyć długo przygotowywałam, ze mnie nie będzie. Zniósł to dzielniej niż ja.

Od urodzienia Huberta mąż jest za granicą. Przyjeźdza co miesiąc lub półtora na tydzień czy góra dwa. Zazwyczaj cały dzien jest na budowie. Ja musiałam nauczyć się funkcjonować sama z dzieckiem, na początku było ciężko bo przez rok czasu Hubert wymagał rehabilitacji więc ja byłam niezbędna do bycia z nim non stop bo to ja go rehabilitowałam ale później już było co raz lżej. Większe zakupy, sprzątanie, obiad czy nadzorowanie budowy z małym dzieckiem? Zaden problem. Moja mama pracuje więc mogłabyć u mnie tylko godzine dziennie i wtedy właśnie fundowałam sobie gorącą kąpiel-tyle było mojego.

Ja uważam, że od wychowywania są rodzice. Nie podoba mi się wizja podrzucania dziadkom dziecka.

Nie odbieraj tego jako atak :) Mam po prostu inną wizję tego tematu

 

Janiseya moi znajomi bezdzietni to w ogóle o nas zapomnieli. Kontaktu nie ma do dzisiaj :) Może to i dobrze, wyszło szydło z worka ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja bezdzietna przyjaciółka na wieść o mojej ciąży obraziła się na mnie, tak trwa do dziś:(

Co do dziadków, różnie to bywa, moja mama nie chce często być z moją córeczką a teściowie chcą ale córeczka nie chce:oops:

Z resztą wychowujemy ją w Rodzicielstwie bliskości i od zawsze jesteśmy razem, więc nawet nie chcę jej zostawiać u dziadków.Teraz młoda idzie do przedszkola.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o znajomych to staramy się w miarę możliwości proponować spotkanie, zapraszać za każdym razem jak mąż jest w domu.

Co do dziadków, to ja też nie jestem za tym aby podrzucać im dzieci. Do teściów to jak byśmy sami się nie wybierali, to Mały nie wiedziałby, że ma drugich dziadków. O pomoc czy jakiejś chwilowej opiece to w ogóle nie ma mowy.

 

Dla mnie super jak mogę na 30 min na spacer z kijkami wyjść, to jest taka mała pigułka ruchu, która daje energii na dłużej. No i niewątpliwym relaksem jazda na i z zajęć na kursie(45 min w jedną stronę) gdy spokojnie mogę Trójki posłuchać.Trzeba doceniać małe przyjemności:D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam się i ja :)

 

Mamy dwóch chłopaków. Starszy 1 lutego skończył 4 lata, a młodzy 28 lutego będzie miał rok :)

 

Oj bywa róznie. Czasem mozna oszaleć jak są chore i marudne. Czasem starszy ma humory. Ale nigdy nie chcialabym wrocić do tych czasów, kiedy ich nie było. Co miałam sie wyszaleć to się wyszalałam :) Zresztą jak dzieci odchowiemy to znów będziemy mieć czas na ciągłą zabawę ;)

Tak jest z moimi rodzicami. Mają 50tkę i teraz co tydzień gdzieś imprezują :)

Czasami dzieciaki zostają z dziadkami czy moim rodzeństwem, ale najchętniej siedzimy sobie razem :)

 

Tyle,ze ja pracuję. Wracałam do pracy jak dzieciaki miały ok 7 miesięcy. na razie pracuję od 7 do 14 (wykorzystuję godzinną przerwę na karmienie), więc mam jeszcze czas na zabawę z dzieciakami. I dzięki pracy nie mam jakiejś wielkiej potrzeby wychodzenia do ludzi w weekendy.

 

Co do znajomych to wiekszość ma dzieci w wieku naszych znajomych. Ostatnio jednak rzadko mamy okazję się spotkać, bo wiecznie któreś z dzieci jest chore.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...