Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Goście, goście!!!


Jolarda

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 67
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

A goście zapowiadają się chociaż? Bo takich bez zapowiedzi nie toleruję w ogóle.

Tu gdzie mieszkamy obecnie gości w zasadzie nie przyjmuję bo nie mam do tego warunków (kawalerka). Myślę, że po przeprowadzce fajnie będzie jak od czasu do czasu ktoś wdepnie ale po wcześniejszym ustaleniu co, jak i kiedy. Na pewno nie pozwolę aby to było z częstotliwością -> co sobotę :no:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o tak, pytaie - to u kogo spędzamy następny weekend? - ma wielką moc :)

problem się pojawia, jak pozostali goście są bezdziałkowi. Cóż, zawsze można wyjechać raz czy drugi albo rower wziąć i do lasu od rana z rodziną prysnąć - jak niezapowiedziani się kilka razy natną to nauczą się zapowiadać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezapowiedziani zawsze mogą usłyszeć, że właśnie wychodzliliśmy, ale jakoś wśród naszych znajomych czy rodziny nie ma osób niepożądanych. Inaczej ma się sprawa z gośćmi przyprowadzonymi przez kogoś znajomego. Ot choćby stary przyjaciel teścia wchodzi do nas razem z nim, żeby teść mógł się pochwalić osiągnięciami dzieci i wnuków.... :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerażacie mnie :-)

 

Co Wy za ludzi znacie, że zwalają się na głowę niezapowiedziani. Rozumiem bliskich przyjaciół, najbliższą rodzinę. Ci zawsze "się odnajdą", nawet jak jesteśmy przy sprzątaniu. Są głodni - dostaną dostęp do lodówki, ewentualnie załapią się na nasz obiad/kolację.

 

Bywają bez zapowiedzi chyba tylko rodzice - bo byli w pobliżu i wpadli na sekundkę.

 

Chyba rozwiązanie wcześniej proponowane załatwia sprawę - po pytaniu "za tydzień u was?" wszyscy powinni się zreflektować :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerażacie mnie :-)

 

Co Wy za ludzi znacie, że zwalają się na głowę niezapowiedziani.

Ano czasem się zdarza. Szczególnie, jak znajomi nie mają własnej działki "bo po co, tylko narobić się trzeba, kosić, jeździć i to problem" Tacy bardzo chetnie się przytulają w gorące letnie dni na cudzych działkach, gdzie i wikt i robić nie trzeba :).

U mojej mamy swego czasu było to nagminne ale ona wszystkich karmi, u mnie rzadko, bo ja bywam asertywna a w lodówce czasem mam tylko swiatło i zdarzyło się już, że niezapowiedziani goście z bólem serca musieli składać się na pizzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolarda nie martw się na zapas. To, że teraz się odgrażają, nie oznacza wcale cotygodniowych najazdów. Znajomy widocznie tak trafił z towarzystwem/rodziną. Przyzwyczaili się do tego, że można u niego fajnie spędzić dzień lub weekend, a do tego mają wolny czas i chęć bycia goszczonymi. Z własnego podwórka mam inne obserwacje i wrażenia. Przyjaciele i rodzina po całym tygodniu pracy zazwyczaj preferują odpoczynek w domowym zaciszu, mają swoje życie, plany, zobowiązania, chcą pobyć z własną rodziną, pogrzebać przy samochodzie, pomalować sufit. Oczywiście spotykamy się, ale raczej w wersji "podstawowej" - urodziny, w rodzinie święta, a spotkania bez okazji wymagają wstępnych ustaleń, w który weekend kto może i zwykle wychodzi, że umawiamy się kilka tygodni do przodu właśnie ze względu na to, że każdy ma jakieś tam plany.

 

Jeżeli w rodzinie jest taki potencjalny gość, co to zawsze ma wolny czas i pragnienie bycia bawionym, to trzeba uważać, żeby się za bardzo nie zadomowił. Jeżeli się zapowiada, to odmawiać podając powody zazwyczaj zgodne z prawdą - idziemy tu lub tam, wyjeżdżamy z dziećmi, wybieramy się zakupić mebel/farbę/sadzonki, jesteśmy zaproszeni do rodziny współmałżonka, jesteśmy przeziębieni i planujemy się podleczyć. Jeżeli gość pojawia się niezapowiedziany i jeszcze w sobotę, to dla mnie oznacza, że jest w bardzo bliskiej zażyłości, więc bez skrupułów można go wykorzystać do skopania ogródka, grabienia liści, mycia okien, ogólnie każdej pomocy, której oczekiwalibyśmy od domownika przy pracach planowanych na daną sobotę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Goście!

To hasło po którym cierpnie mi skóra!

Od kiedy wyprowadziliśmy się zawsze znalazł się ktoś ze znajomych , który chciał zobaczyc jak teraz mieszkamy.

Później ,kiedy już warunki się poprawiły zapowiadali sie na soboty z noclegiem.

Teraz kiedy tyramy sześc dni w tygodniu i mamy tylko niedziele , też wpadają w soboty i zostaję na niedzielę.

Kiedy były trzaskające mrozy na jeden weekend był spokój.

Jednak już wczoraj znów byli goście, dziś następni.

Czuję się jak w pokoju przechodnim, jedni wchodzą inni wychodzą.

Piorę pościel ,myję po nich gary i następni proszę.

Lubię ich wszystkich i w zasadzie to ciągle sa inni ludzie.

To ciągle inni(zmieniający jak w kalejdoskopie)znajomi.

Rozumiem ,że chca się z nami spotkac.

Kiedy żaliłam się mojej mamie na takie natężenie ludzi stwierdziła,że muszę byc asertywna

po czym stwierdziła; to w tą sobotę przyjedziemy my z tatą to goście was nie odwiedzą!!!

 

Pracuję z ludżmi,mam firmę w domu .

Mam wydzielone godziny pracy.

Ale ludzi ze wsi to nie interesuje, kiedy tylko widzą nas na podwórku drą się zza siatki: haaaloooo.

Ostatnio w sobotę siedzimy już po pracy przy obiedzie

(oczywiście mamy gosci -tym razem narzeczony córki)

siedzimy przy stole, brama wjazdowa zamknięta, furtka zamknięta na klucz.

Teren ogrodzony, wypuszczone dwa wielkie wilczury.

i...

w okno puka ktoś- zerwałam się od stołu i zobaczyłam tylko jak jeden z moich klientów ucieka, a gonią i gryzą go moje psy!

Po co wchodził jak je widział i na co liczył.

Jak wybiegłam to już przeskoczył ogrodzenie i uciekał!

 

Czuję się osaczona i potwornie zmęczona tymi ludźmi.

Odmawiam wizyty jednym , to inni wpadają kiedy firma jest czynna i wiedzą że muszę byc w tym czasie na pewno.

A miejscowi znajomi ze wsi to w ogóle się nie zapowiadają tylko wpadają na kawkę i siedzą parę godzin.

Zamykam więc bramę po pracy, polikwidowałam dzwonki,wypuszczam psy i udaję ,że mnie nie ma.

 

Boję się,że kiedy zrobi się cipło, to nasilą się przyjazdy zbiorowe rodziny umawiającej się wspólnie i dzwoniącej już z trasy:właśnie do was dojeźdżamy!

Macie też tak tragicznie?

u mnie to trwa już szósty rok!

W zasadzie to można by nakręcic z tych przeżyc komedię ale mnie nie jest do śmiechu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie, nie mam tak. Ale też takie numery były. I wcale nie jest tak, że da się grabie wcisnąć i do pracy zapędzić . O nie, jak ktoś przyjechał z zamiarem odpoczynku, to weźmie grabie i odstawi pod płot a za tobą pójdzie i bedzie gadać. Albo ja w kwiatkach pielę a kuzynka sobie fotel przynosi i się obok opala a potem pyta kiedy przewiduję obiad. Jakby sam się mógł zrobić ;) Dodam, ze dotyczyło to głównie rodziny, znajomi mają takt i zrozumienie oraz mniej czasu i własne działki, ich to bym nawet chętnie widziała częściej...

Urwało się, jak zaczęliśmy chodzić na spacery lub na rowery. Wiele razy ktos przyjeżdzał a tu głucho. No to dzwonili, bo jak tak - samochody przed domem to musimy być. A ja na to, że owszem, jestesmy 30 km dalej i wrócimy za 5 godzin, mogą poczekać. Zyskaliśmy opinię osób, których ciągle nie ma i... jest spokój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam pokoju gościnnego - mam mały domek, bez pretensji do bycia pensjonatem. ;)

 

EZS ma rację - tylko osobiste wybycie z domu ratuje przed niektórymi "miłymi" gośćmi. Właściwie to uświadomiła mi, jak mam dobrze, że nie trafiły mi się na razie takie kwiaty empatii i wyczucia wśród rodziny i znajomych. Raczej odwrotnie - mam małe dziecko i wielu gości zgłasza chęć pomocy, oferuje samoobsługę, a przynajmniej zabawianie dzieci, gdy ja coś tam szykuję.

Edytowane przez bowess
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My w sobotę NAPRAWDĘ do późnego popołudnia mamy kupę zajęć, głównie sportowych, a popołudnie jest gospodarcze/wyjściowe.

Rodzina wie, że z nami się trzeba umawiać z racji zalatanego grafiku. Kilka całusów w klamkę bardzo dobrze działa w kwestii zrozumienia, że SERIO_SERIO, jak każde zajęcia praktyczne. Wśród znajomych namolnych nie posiadamy.

A tacy terroryści, co to oczekują, że się ich będzie obsługiwać i ZAWSZE strasznie cieszyć z ich obecności ... po prostu nie są z nami w na tyle bliskich relacjach, żeby wpadać bez zapowiedzi. Bo zwykle jak człowiek ma tendencje do pasożytniczych czy męczących zachowań, to po całości, a takich zwyczajnie nie lubię :rolleyes:.

Kuzyneczkę która opalałaby się w czasie gdy my zap... w ogrodzie i jeszcze pytała o obiad chyba zupełnym przypadkiem gruntownie bym podlała. Krystalicznej czystości zimną wodą z węża...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie często nie ma w domu w weekendy, więc goście raczej sie zapowiadają. Kiedyś było inaczej i mój dom był jak dworzec. Czasem mi tego troche brakuje, bo miałam takich znajomych, że i obiad ugotowali i dzieckiem sie zajeli.

Jakiś czas temu, gdy wprowadziliśmy sie do obecnego domu, zaczeli nas nachodzić jacyś dalsi znajomi, którzy sobie o nas przypominali jak czegoś potrzebowali. To się skończyło, gdy pare razy zamiast z nimi siedzieć, przeprosiłam i wyszłam z domu twierdząc, że byłam gdzieś umówiona (zgodnie z prawdą).

Grono najbliższych przyjaciół mam bardzo wąskie, bo ja raczej z tych ostrożnie sobie dobierających znajomych, więc nie ma problemu. Spotykamy się co miesiąc po kolei u każdego. Taką mamy umowę. W marcu moja kolej i bardzo się cieszę na te odwiedziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...