Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

D07- dziennik rzeka Ori_noko


Recommended Posts

Czujność !! to cecha która powinna cechować nie tylko początkujących inwestorów, ale i tych co osiedli do laurach. Pozostały nam do zrobienia tynki i podbitka i to jak najszybciej bo ptaszyska też oczarowane są naszym domem . Ich zauroczenie objawia się tym że co chwila zbierają materiał budowlany i próbują wpakować nas we współlokatorstwo.

 

Natomiast jeśli chodzi o czujność post inwestorską : umówiłam się z panami od schodów tarasowych, od podbitki i tynku. I …nic. Zaprzyjaźniona ekipa więc myślą że są ze mną po słowie. Ech te chłopy…

 

To znaczy pojawili się panowie od schodów, umówiliśmy się też na pocięcie w mniejsze kawałki sterty drewna.

 

W sobotę skoro świt zamiast ptaszków pod oknem usłyszałam warkot piły spalinowej. Z samozaparciem wbiłam głowę w poduszkę , a niechże nasz sąsiad skończy wreszcie robić ten dach! Warkot dochodzi jednak z dziwnej strony . Tak jakby na naszym terenie. Hm . Dziwnie tak jakoś. No dobra idę zobaczyć . Trzech panów z piłami nie licząc szefa. Szaleją wokół naszego stosu drewna , a jeden lekko skrzywiony trzęsie się na nędznym jeszcze słoneczku.

Aaaaaaa trzeba się doprowadzić do porządku, wyjść, przywitać się i która to już godzina? Siódma! Przysięgam : mieli być o ósmej trzydzieści nie o szóstej trzydzieści. Pięć minut później swobodnym krokiem wychodzę na ustalenia techniczne. Schodów z tarasu na ogród wyjdzie sztuk cztery. Zaszalowali , pocięli, skasowali , poszli.

Teraz zamiast 10m3 drewna w pniach mam stertę materiału pod siekierkę. Każdy domownik ma przerąbać pięć pieńków przechodząc przy drewutni. Dziwne poza rankiem zauważyłam że cala familia przemyka się dziś uporczywie druga strona domu. Czyżby nikt nie chciał się narąbać?

Zaraz robię kontrolny telefon do naszych tynkarzy podpisują umowę czy mam szukać gdzie indziej? No przecież bądźmy poważni !

A i zdecydowaliśmy się ostatecznie na tynk : biały, akrylowy.

Dachówka czerwona, tynk biały, z czasem zielone okiennice, winnobluszcz idący po ścianie. Fuj aż cukier osiada na zębach jak się patrzy na taki domek :wink: :lol: I o to chodzi romantyczny klasyk .Na razie szukam konkurencyjnej firmy która obudzi czujność tej którą mam na oku … Nie ma jak konkurencja.

 

Po tynkach będzie ostatni duży rzut gości i co najważniejsze wielka tatra ziemi i torfu . Uklepywanie, zasiew i podlewanie. Ogród będzie miał i ziemie i roślinki .Przydałyby się jeszcze dróżki – wypatrzyłam kamień do tego stosowny. Seria decyzji przed nami . Teraz w ramach relaksu czytuję dzienniki budowy innych z rozmarzeniem stwierdzam że wszyscy chodzimy podobnymi drogami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 267
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • ori_noko

    268

Normalnie wróciły najpiękniejsze dni budowania :wink: . Ja czekam , a majstrów nie ma. Adrenalina rośnie. Chyba jak zakończymy wszelkie prace to zacznę skoki spadochronowe. Uczucie powinno być podobne.

 

Siedzę sobie spokojnie w naszym ślicznym domku . Dla spokoju ducha posprzątałam parter i wiedząc że lada chwila będę mieć gościa najpierw sobie troszkę pograłam. No sumienie gryzie wzięłam się za drobne prace. Lada moment powinien być, no chwila z wiertarką na górze można teraz u jednego Klona zawiesić firanki. Czy nie przegapiłam dzwonka? To może dla rozrywki kwadrans z żelazkiem? Teraz okna – są słabo przejrzyste. Na komórce nie ma ani śladu prób kontaktu. E lepiej porąbać drewno. I tak krok po kroku w końcu poczułam ze jeszcze jeden ruch a padnę ze zmęczenia. :o :o Fajnie i to miał być spokojny dzień ! Wolę pracować. W połowie tak się człowiek nie umęczy.

Jak w końcu doczołgałam się do stołu z kawą to pojawił się oczekiwany majster z wyceną i spisem materiału. Dobrze że byłam stargana jak zwierz to nawet nie chciało mi się irytować . :-? Pan Tynk z rozbrajanym uśmiechem uraczył mnie : mogą wejść do nas nie za dwa dni jak byliśmy wstępnie umówieni , ale za dwa tygodnie. :-?

Szybka kalkulacja jak wezmę konkurencję to będzie od ręki za to drożej. Co robić? Co robić? Mam ! :D Umowa na stół, tam zapis ceny, terminu wejścia i wyjścia i kary dla spóźnialskich . ..

Pan się wykręcał jak umiał , ze smutkiem odkładam papier na bok – No to trzeba mi iść do konkurencji. Pan się aż podniósł , chwyta cyrograf i mówi: a co tam podpiszę, jak ma pani być od tego spokojniejsza. I to jest to co tygrysy lubią najbardziej…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko dla sympatyków codzienności : Odcinek urzędowo - dokumentalny – nuda nic z budownictwa mieszkaniowego .

 

Przez to budowanie przeoczyłam rozgrywki unijne to znaczy wymianę dowodu osobistego wraz z prawem jazdy. Zresztą mgliście pamiętając o tym odkładam na …później jak zmienimy adres co by za jednym zamachem mieć bieganie z głowy . Tak niemrawo zabierałam się do tego aż przyszedł ten dzień. Komplet dokumentów gotowy, zaświadczenia, orzeczenia itd. . Papiery poooooszły jak ogary… I bardzo szybko wróciły wprawdzie muszą się jeszcze uprawomocnić ale przemeldować się można.

Zestaw dokumentów czyli około trzech kilo papierów bo to nie wiadomo co będzie potrzeba idziemy do urzędu a w planie mamy jeszcze wizytę u naszych ulubieńców Enea – Gniezno. Sympatyczna pani daje nam stosik karteluszków do wypisania no tak my i trzy Klony jest co pisać. Więc zawzięcie skrobiemy imiona, PESEL, daty urodzenia, nazwiska rodowe , adresy, kody itp. teraz pani wpisuje to a piać do komputera (po co myśmy to pisali toż to wszystko jest w dowodach osobistych) wpina nam do dowodów karteczki z nowym adresem i dowiadujemy się że mamy dwa tygodnie na zmianę dokumentów. Fajnie zaczynamy pertraktacje o wymianę tychże.

Uwaga potomni: w roku AD 2005 w RP do zmiany nie zniszczonego czytelnego dowodu osobistego potrzebujemy : odpis aktu małżeństwa (jeśli nie skladacie równocześnie to przygotujcie na dwie wizyty dwa akty . Sic! ), dowód osobisty, dwa zdjęcia, zaświadczenie że uiściliśmy 30 zl od sztuki. Młodsi panowie książeczkę wojskową też muszą mieć. Był też jeszcze (wcześniej podczas meldunku) potrzebny akt własności działki do wglądu . Nikt nie zażyczył sobie od nas mapki- a szkoda byłam przygotowana. Oczywiści poprzednie dowody osobiste wydano nam po zaniesieniu do urzędu aktu małżeństwa. Pocieszające jest to ze jak potrzebujecie akt do wymiany dowodu to urząd wydaje to bezpłatnie. Co za szczęście ze nie zachciało nam się kiedyś ślubu w jakimś romantycznym zakątku świata bo stamtąd teraz byśmy czekali na odpisy.

A w Poznaniu pani uwzględniając że jestem teraz zamiejscowa wystawiła mi akt w dosłownie 10 minut!

Wracajmy jednak do naszej gminy. Jesteśmy przemeldowani, karteczki wpięte brakuje nam aktu ślubu – znaczy się gdzieś w domu jest ale nie do końca się jeszcze nie rozpakowaliśmy. 8) Trzeba pojechać do USC w Poznaniu.

Po obskoczeniu urzędu na Libelta wracamy do naszego . To znaczy ja wracam bo kolega małżonek hula na delegacji. No tak wzięłam jeden akt ślubu ale jak maż złoży kiedy indziej niż ja to potrzebujemy drugi . :roll: Wrr

Nie ma sprawy po wyjeździe mąż ma słabą czujność wiec z zaskoczenia wzięty jedzie świtem do urzędu podpisuje się w stosownej ramce i procedura uzyskania dowodów na istnienie zakończona. Jednocześnie czytając różne takie ogłoszenia w urzędach doczytałam się ze rzeczywiście do 30 kwietnia powinnam złożyć o zmianę prawa jazdy, nawet jak nie chce to muszę. Podróże niewątpliwie kształcą. Wracam wiec na Libelta gdzie w zamierzchłych czasach wydali mi prawko. Niespodzianka : teraz Urząd Komunikacji mieści się na Gronowej . Drugi nie tak odległy kąt Poznania zaliczony , a tu jakaś dobra kobieta szczęśliwe zapytała nim przystąpiłam do wypełniania druku :

- ale pani meldowana w Poznaniu?

- Nie.

- To pani wszystko załatwi na Jackowskiego . Aaaaaaaaaaaaaaaa niech to ….

Dla nie wtajemniczonych dodam że to trzeci kąt Poznania . Cóż jednak mój czas w wielkim mieście dobiegał końca PKP nie czeka. Pewnie dokumentalną przygodę rozpocznę na nowo w maju. Albo może spróbuję jeszcze raz dziś?

Natomiast w tak zwanym międzyczasie byliśmy w Gnieźnie , żeby zgłosić że kończymy korzystać z prądu budowlanego i chcemy być liczeni jak zwykły mieszkający obywatel. Zmiana taryfy znaczy się. Stąd właśnie w trakcie meldowania się mieliśmy szczęśliwie przy sobie akt własności działki.

Bojowo nastawieni wchodzimy do Enea gotowi w dwójkę posunąć się do wymuszenia byle mieć prądowych z głowy. Ku naszemu zaskoczeniu jeden z panów (ten spod okna) spokojnie , uprzejmie podaje nam formularz który musi wypełnić …elektryk , kulturalnie informuje czemu dla zwiększenia mocy potrzebują ponownie od nas kopię aktu własności i mapkę. ..

Jestem w szoku. Nie zawarczał na nas, nie potraktował jak odpadki z wysypiska ludzkości … Pierwszy raz na ileś tam wizyt zostaliśmy uprzejmie potraktowani w Enea – Gniezno. Dotychczas sadziłam że to niemożliwe. W każdym razie pan pracujący pod oknem był spokojny, uprzejmy i kompetentny. I niech mu tak zostanie .

PS . A wiecie że Enea posunęła się do tego że mogę wysłać wypełniony formularz pocztą ?! Jakich pięknych czasów doczekaliśmy się !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko miłość do własnego domu jest w stanie wyzwolić we mnie takie pokłady poświęcenia. Już przed majowym weekendem szukać zaczęłam boazerii na podbitkę. Obejrzałam w okolicznych składach i tartakach – mówiąc ogólnie nie specjalna. Marzyły mi się gładkie równe deski a co rusz albo to dziwne cienkie było, albo chropowate albo drogie. Pan który będzie nas tynkował i podbijał podpowiedział ze w jakiś Gądkach to mają całkiem całkiem boazerię.

Najpierw zwiad rodzinny to znaczy my i samochód szukamy : Gądek, składów drzewnych, boazerii. Szybko poszło. Wracamy przed ósmą rano do domu zawieść Klona na zajęcia zerówkowe. Natomiast jak przyjechaliśmy to zobaczyliśmy , że panowie pojawili się u nas tydzień wcześniej niż obiecywali i za zapałem rozstawiają rusztowania. :o :o Wszystkiego im od ręki trza: podbitki, podkładu , tynku, folii itd. A ja z przygotowaniami w polu, uśpili moją czujność i masz babo placek. Mąż dyskretnie oddalił się do miejsca zarobkowania szczęśliwy ze nie musi brać w tych rozrywkach udziału. Zostałam na palcu boju bez kasy za to wrodzonym wdziękiem nakłoniłam do zaaferowania mi pomocy technicznej (uświadomiłam panom że jak nie pomogą to ze dwa dni zejdą na organizacji). Wsiadamy w najstarszy model mercedesa dostawczego w naszej okolicy i jedziemy zdobywać Kórnik , a konkretnie Gądki.

Jedziemy ! właściwie to przesuwamy się , czołgamy , wszystko rzęzi, warczy , chrypie, kaszle, wyje , dzwoni, zatacza się i wydaje tysiące nie nazwanych jeszcze odgłosów budzących groze w sercu każdego pasażera a u mechanika to chyba konwulsje wręcz. :lol: Telepiemy się bocznymi drogami – zapewne by podziwiać uroki okolicy …Nie ma to nic wspólnego z możliwością kontroli drogowej. :wink:

Nasz dzielny rumak dotaszczył nas w półtorej godziny do celu – mam chyba trwały ubytek słuchu, ale pocieszam się : z powrotem to już i przywykłam i ogłuchłam. Będzie dobrze. :lol:

Boazeria tak jak rano długa , piękna, gładka... Bierzemy. Teraz okazuje się ze jeszcze listwy pod boazerię się przydadzą i drobiazg preparat do impregnacji potrzebny. Dobrze wziąć nadmiar nominałów NBP bo na styk wszystko poszło. Panowie uprzejmie zapakowali mercedesa i wracamy. I wiecie co było jeszcze gorzej . Teraz jeszcze zimny sztorm . Twardo znajduje pozytywne podejście : deski się dosuszają. Marny pomysł ale myśli mi wywiało a czegoś trzymać się trzeba.

Po bardzo długim czasie lądujemy w progu domu i wyruszamy w następną podróż w czasie i przestrzeni . I jak to drzewiej bywało owiewani rześkim powietrzem ze szpar pojazdu przenosimy akcję do zupełnie mi obcej hurtowni gdzie mam nakłonić właściciela do wydania nam tynków i podkładów za piękny uśmiech.

Kasa się skończyła, dopływ będzie po niedzieli , a grunt i tynk potrzebny od zaraz. Udało się! Pan popatrzył mi głęboko w oczy , nie wiem co tam dojrzał ale towar jest w naszym garażu. Cały czas towarzyszyła mi przyzwoitka – pan Tynk. Wniosek : uważajcie dziewczyny można niechcący narobić sobie niezłych długów.

Teraz malujemy zbiorowo deski pod podbitkę – kolor wzięty po drzwi. Trochę niespójnie wychodzi z dachówką, ale za to pięknie z rynną. Będą i chwalić i ganić. 8)

Pan Tynk był tak miły , poczekał , zabrał z sobą żebym mogła odebrać Klona. Tak że już tylko powrót spacerkiem w deszczyku do domu i wypatrywanie dostawy tynkowej. Dla odmiany pan który przywiózł tynk otworzył drzwi od furgonetki i niejednoznacznie czeka. Oj rozpuściły mnie te moje dżentelmeny . Rada nie rada (zero nominału by go przekonać ) targam wiaderka, przy ósmym się złamał .Pewnie się wystraszył czekania do jutra jak skończę. Podziękowałam z głębi serca , pan burknął coś i odjechał.

Teraz malujemy….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozważania pod psem – ponownie nie budowlany odcinek

 

Tynkujemy się i podbitkujemy. Malowanie dech idzie pełną parą ,a i wpuszczanie kabli antenowych w styropian.

No to właściwie przyszedł czas na psa. To znaczy decyzja jest , czas zabrać się za organizowanie szczeniaczka. Jeszcze przed budową wytypowaliśmy Goldena Rerivera i wszystko szło dobrze… kiedy pojechałam z Klonami do Krakowa. Akurat wyszły na nas psy z wystawy i zobaczyłam najpiękniejszego Goldena na świecie. Postawa, maść, ruch. No psia….. poezja. :o :D Znajomych suczka tej rasy wyglądała przy nim jak wyrób goldenopodobny. Poszukałam w ogłoszeniach . Oj markowa psinka poza moim zasięgiem . A jak z hodowli przypadkowej to loteria co do zdrowia ... i wyglądu i cech.

 

Wyszukuje odporniejszą rasę kandydat nr dwa : polski owczarek nizinny. Zawsze mi się podobał. Jednak nie znalazłam miotu na połowę wakacji , a i w domu glosy krytyczne że prócz mnie nie ma zwolenników puszystej poduchy na czterech łapach. To może owczarek niemiecki?

 

Przetrząsam forum i zaczynam wytyczanie cech pożądanych dla nowego członka rodziny. W sumie to samo co przy wyborze projektu domu.

Psinka ma być :

rodzinna, nie za wielka żeby najmniejszy Klon nie wyglądał jak latawiec na końcu smyczy, inteligentna, nieufna wobec obcych, ma lubić ruch, wskazana odporność na choroby. Mogąca bez uszczerbku dla zdrowia sporo czasu spędzać na dworze bo w domu to raczej trudno kiedy więcej alergików na metr kwadratowy niż w przeciętnej rodzinie wypada. Przyjemna dla oka . I tylko tyle . 8) :D

 

Książki w prawą rękę, komputer w lewą i do roboty. W ogłoszonej konkurencji ostały się w końcu owczarki średniej wielkości. W tym : szkocki, tybetański i szetlandzki. Opisy cech charakteru. Zapowiada się ciekawie. Test dostępności rasy – czy się zbankrutuje czy tez w zasięgu ludzi po budowie.

Jak się już skończyłam rozrywać nad psami wyszłam przed dom , ale fajnie ! Wszystkie okna obrobione białym barankiem. Nieźle wychodzi. Jak panowie nas otynkują to zrobię fotkę i wkleję na onet. Ku pokrzepieniu serc.

 

Wracam do psiarni. Wiem co chcę ! Drobnego, skocznego , inteligentnego owczarka szetlandzkiego . O!

Dobrze mieć postanowienie. Lżej się szuka. Ale teraz zzas dostarczyć Klony na pływalnię, spotykam tam od lat przesympatyczną rodzinę .To taka jednogodzinna znajomość. Młode się chlapią a my gawędzimy. Byłam tak nabuzowana psim tematem , że zaczynam roztrząsać zalety i wady kolejnych wyborów. Znajoma patrzy na mnie z lekkim niedowierzaniem , hm okazała się namiętną psiarką o bardzo dużej wiedzy. Przeprowadziłam wywiad środowiskowy co do wyboru. Owszem uzupełniła jeszcze trochę moją wiedzę.

Rodzina: Wielka narada zwołana. Staranna prezentacja , fotografie, zalety, wady, czekam na wynik . Śmiesznie wszyscy są zgodni, jest jeno ale… :-? Piesek ma być suczką (i bardzo dobrze) w tak zwanym śniadym kolorze. Oczywiście że już znalazłam dokładnie to co moja banda zamówiła. :lol: :lol: :lol: Tylko pieski musza się jeszcze urodzić….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Puryści językowi proszeni o spalenie przed przeczytaniem :

 

Wychodzę zza rogu ciekawa pierwszych efektów podbitkowych i jak idzie cięcie desek, ich zużycia czy to co mamy starczy , kiedy słyszę : no ku…., pop……y rozmiar trzeba to zjeb.. tu ! Widzą moją charakterystyczną czerwona kurteczkę i jeden napomina drugiego: ty głupi ch.., nie widzisz ze szefowa idzie ! I się ku… wyrażasz!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okazuje się ze zabraknie troszkę desek: 6 sztuk , jednocześnie przeliczamy budżet na tynkowanie i podbitkę. Wszystko wskazuje : da się wygospodarować na ukończenie podbitki na garażu. :) No i piknie .

Panowie aż się palą do pracy, twierdzą że zmieszczą się z dodatkowymi metrami w obiecanym terminie. Aż za piknie to wygląda. Teraz poproszę o siedem dni pogody tynkowanie czas zacząć. Oby mi się nie rozpłynęli wraz z nadchodzącym słońcem. Potem przeniesiemy rusztowania pod garaż i jedziemy dalej. – hm zupełnie mówię jak wtedy kiedy podjeżdża wóz z węglem i woźnica krzyczy „węgiel przywiozłem” a koń się odwraca „no akurat , ty przywiozłeś”

W każdym razie niesamowicie się ucieszyłam bo znajomy obdarował nas pękiem sadzonek wierzby plus użyczył pomysł jak zrobić szałas dla Klonów. Wytyczyć krąg , obsadzić sadzonkami , podlewać. Jak podrosną ująć je na czubku razem i szałas gotowy. Za dwa lata będzie zielony szałas, pełen robaczków , liści i wilgoci – idealne miejsce do zabaw. :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podbitka prawie że na końcówce, :) schody do tarasu zrobione , ale tynki nie ruszone. :( Czekamy na słoneczne dwa dni. Przeglądam serwisy meto .

Dziś panowie zbroili i zalewali schody w trakcie pracy zadzierali głowy obserwując pogodę . Chmurzyło się konsekwentnie. Jak odjechali , słoneczko radośnie rechocząc wyszło zza sinej zasłony nieba i towarzyszko nam do późnych godzin. 8) Mogli w tym czasie zrobić szczyty domu, chyba że w nocy będzie siąpić. ..

Pewnie w natłoku mieszkania, koszenia, sadzenia i prac zewnętrznych nie wspomniałam że kanalizacja stała się w końcu naszym udziałem. :roll: No prawie. Ta część miejscowości została zaszczycona takową inwestycją. Pierwszy etap przebiega w drodze obok naszej działki. Mamy wyprowadzoną rurę do naszej studzienki a jak zakończą ten odcinek inwestycji czyli za około dwa tygodnie to będziemy mogli podłączyć rurę do instalacji zbiorczej. Bardzo dobrze. Koniec z wywożeniem szamba i zapędzania rodziny pod prysznic kiedy chcą się moczyć w wannie. Witajcie zwiększone rachunki za wodę i kanalizację . :-?

Zresztą z tymi rachunkami to ciekawa rzecz. Przywędrowała na kawę przemiła sąsiadka i rozkoszując się żarem bijącym kominka zaczynamy porównywać koszty ogrzewania. U nas od początku sezonu przyszły trzy rachunki na gaz na łączną sumę 1400 zł do tego drewna poszło za 500 zł. Razem 1900 zł, ogrzewanie, gotowanie, ociepla woda na pięć osób. U niej na samym gazie 2500 zł za tożsamo ale tam na naszym metrażu mieszkają dwie osoby. Zastawaniem się skąd różnica. :-? Obie utrzymywałyśmy że w domu temperatura nie przekracza 21 stopni. Wprawdzie mamy domy z różnych materiałów tam:

porotherm + 10 cm styropianu , u nas siporeks + 12 cm styropianu. Kształty budynków podobne, proste żadnych załamań bryły, dwuspadowe dachy.

Jednego parametru nie porównałyśmy , może zużycie zależy też od rodzaju pieca? I u nas jest podłogówka prawie na całym parterze, a tam? Pogadam porównamy.

Aż się wierzyć nie chce żeby dwie osoby grzejące w podobnym sposób miały taką różnice w kosztach. Zwłaszcza że u nas są trzy sztuki więcej do poboru cieplej wody. W komentarzach proszę o sugestie tego tajemniczego zjawiska. Acz nie spieszy mi się by dorównać sąsiadom w wysokości rachunków , wolę by doszli do naszego poziomu. Równajmy w dół ! Nowe hasło dla ocieplających domy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedwczoraj nasza suczka była uprzejma urodzić się . :D :D :D Wygląda jak kawałek mokrej tłustej ściereczki z ogonkiem :lol: . Za to psia mama to prawdziwa przedstawicielka swoje rasy. Godność i uroda. Suczka była tak mila ze zgodnie z zamówieniami w miocie są cztery suczki i pies. Wszystkie znalazły chętnych. Do nabycia w tej hodowli są młode biszkoptowe labladorki – hm niczego sobie . Jednak widziałam oczami duszy jak najmłodszy Klon powiewa na wierze unosząc się za psem i wybrałam drobniejszej postury zwierzątko. Na większego kumpla przyjdzie czas jak i Klon podrośnie i pierwszy pies się zagospodaruje….

Teraz przez owczarkowe plany zaglądam nie tylko na Muratora forum , ale też na strony z psami i o żywieniu i na strony o ogrodach. Uparłam się żeby nie zwiększać czasu przed komputerem to chyba przejdę kurs szybkiego czytania inaczej się w założeniach nie zmieszczę . :-?

 

Garaż stracił jasność siporeksu jest szary i banalny – jak panowie sobie już od nas pójdą to już ze średnim Klonem uknuliśmy że pomalujemy toto na biało. Weekend meto zapowiadają rewelacyjny – no czas by był . Przez to niezdecydowane siąpanie nie tynkujemy domu, irytujące .

 

Za to aura sprzyja sadzonkom . Jeden panów Tynkarzy przytargał wiadro zieleniny ze swojego ogrodu i cały wczorajszy wieczór w lekkiej mżawce sadziłam je radośnie po terenie. Samosiejki . W sumie i tak nic nie widać , ale ile frajdy ! Zaraz kicam do ogrodu , drugie wiadro czeka . Jeszcze tylko napiszę jak zostałam autorką nowej odmiany żywopłotowej:

Kiedyś dawno temu posadziłam dwa rządy dostojnych zielonych tui. Po pierwszej jesieni ukradziono nam około 20 sztuk. Następnie przesadziłam je , obsypałam korą , rosy zdrowo. W połowie października wyrwano koleją dziesiątkę. Przesadziłam ostatnią piątkę tak by była razem . Na 1 listopada ktoś potrzebował tuję wiec zostały cztery. Wreszcie zamieszkaliśmy . Tuje zostały odchwaszczone , nawiezione , ale dwie wyglądały wręcz dramatycznie. Okazało się że nie zaprzyjaźniony piesek przełazi przez szczeble bramy i codziennie i starannie niszczy nam te dwie roślinki . No to wykopałam ofiary instynktu i przesadziłam. W ten sposób wyhodowałam nowy gatunek żywopłotu : tuja wędrowna... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A my mamy dużżzo własnego zwierzyńca: zaskroniec, zając na gościnnych występach , ślimaki, i miliony komarów . Wszystko nasze. Najgorzej to wykarmić…:wink:

Szczyty domu otynkowane, podbitka zgrabna pomalowana dwukrotnie . Bezstronnie mówiąc wygląda bardzo dobrze.

Zaliczyliśmy kolejną parapetówkę . Dorośli , dzieci , ognisko , jedzonko i śpiew. Największą atrakcją okazała się góra ziemi spod domu i garażu. Szczęśliwie poprosiłam żeby dzieci już przyprowadzić brudne i czuję się zwolniona z efektów końcowych. Jak zapadł zmrok uszczęśliwione potomstwo zaczęło zjazdy na zadkach z górki...

Panowie zgromadzili się w pobliżu ognia, panie pod ciepłym światłem lampy. Całość nie najgorzej wyszła. Dobrze być na swoim :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość osób robi podbitkę równocześnie z dachem przed ocieplaniem. Jednak nie mając pewności co do luzu finansowego na tą część prac zdecydowaliśmy się po zamknięciu prac najkonieczniejszych. I dziś musimy dokupić trzy przedłużenia rynien bo po dojściu podbitki rynien nie da się wyprowadzić bez dodatkowych kolanek.

 

Uwaga dla potomnych : montując rynny uwzględnijcie jeszcze zwiększenie się dachu o podbitkę . Nie będzie dzięki temu poszukiwania odcienia który macie na domu ( a uzyskanego w wyniku działania słońca i deszczu .)

I jeszcze jedna ciekawostka. Kupowaliśmy tynk . Pan z hurtowni był zdecydowany dać nam bardzo podobny preparat gruntujący już byłam skłonna się zgodzić ( tak serdecznie doradzał i no w sumie dawał towar na krechę… ) ale pan Tynk uporczywie domagał się firmowego podkładu. Po wyjściu z hurtowni pytam :

- Czemu tylko ten? Wszak skład prawie identyczny?

- Bo widzi pani niech tynk nam gdzieś odejdzie, albo będzie pękać to nie ma pani szans na żadną reklamację. A tak czarno na białym jest rachunek ich tynk , ich podkład.

Pan Tynk dbając o siebie zadbał też o nas. Niby szczegół ale istotny.

 

A ogródek rośnie sobie, mlecze wyższe od krzaczków, drzewka nabierają tężyzny, kwiaty prezentują się z całym wdziękiem. Ostania wizyta w ogrodniczym sklepie uświadomiła mi zmiany które powoli we mnie zachodzą. Potrzebowałam wiśnię niskopienną. Zeszłoroczną zżarły robale i już się po tym ataku nie pozbierała. Wchodzę do szkółki oglądam uważnie i kupiłam nie tą o najsłodszych owocach czy najbardziej aromatyczną odmianę, tylko o najbardziej odporną. Owoce by jeść trzeba się ich wpierw dohodować. I do tego zmierzam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzy czwarte domu otynkowane. :) Podbita gotowa , pomalowana i teraz tylko ozdóbki wykończeniowe. Panowie wzięli pomocnika i na jego konto poprosili o więcej kasy. Nie ma problemu , ale odjęte od całości umowy. Nie regulujemy dodatkowych rąk. Szczęśliwie panowie nie naciskali i ustaliliśmy to spokojnie.

Z drugiej strony wystarczyło jedno przedpołudnie żeby ich szefa nie było , a już zarysowały się wyraziste różnice w charakterze pracowników. Jeden uporczywie i systematycznie działał , drugi snuł się bez sensu . :roll: Za to jak w okolicy zakopała się śmieciarka pognał na skrzydłach współczucia udzielać pomocy. Po godzinie straciłam cierpliwość. Dobrze ze akurat wrócił pan Tynk bo zbierałam się do napomnienia . A jak już człowiek się zmobilizuje do wymiany zdań to efekty mogą być różne. 8)

Zresztą musiałam mieć wyraźnie zamiary wypisane na twarzy bo pan na mój widok zwiał na rusztowanie. Jak zajączek. Bardzo dobrze odżywiony zajączek. :lol: :lol:

 

Na początku wiosny posadziłam róże. I cóż…nic. Na sześć krzaczków do życia zgłosił się jeden. Stanęłam przed nimi i mówię, albo zobaczę tu za tydzień liście, albo zasilacie kompost. :-? Pomogło. Są liście. Szkoda ze nie pogadałam z nimi wcześniej :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duży weekend, plany : wypad nad morze, z okazji Dnia Dziecka skok do Wrocławia do zoo & japońskiego ogrodu, natomiast sobotę i niedzielę błogie leniuchowanie. Żadnego pętania się po sklepach, budowania, zakupów żywnościowych bo przecież nas nie będzie praktycznie w domu…. :lol: :lol: :lol:

Realizacja :

czwartek w skutek wcześniejszej wizyty w naszym ulubionym ( zwłaszcza cenowo ) punkcie sprzedaży roślin trzeba było nabytki zasadzić. Przy jakiejś koszmarnej temperaturze powietrza znaleźliśmy miejsce dla piętnastu sadzonek, potem troszkę niezapowiedzanych gości i duszny wieczór.

Piątek no dziś to koniecznie albo morze, albo Wrocław. Stanowczo ! Mąż ma nieaktualne dokumenty. Wiec trzeba tylko odebrać nowe prawo jazdy , następnie okolica przeczesana pod kątem dodatków do rynien, tynku i podkładu, potem znowu nas zaniosło do ogrodniczego. Zlani potem i na czworakach powrót do domu wyładowani po brzegi roślinnością i drobiazgami budowlanymi. Zabrakło dwóch wiader podkładu i pięć wiader tynku . I rękawice do ogrodu , sitko do węża, nawóz dla róż…

W sumie wiedziałam od początku było wyliczenia skrajne, ale jeśli producent pisze że na 1m2 zejdzie 4,5 kg masy to z cudem by graniczyło wyrobienie 4 kg na metr. Zwłaszcza że producenci podają zużycie na styk. Jednak spotkanie z rzeczywistością to otrzeźwiające doświadczenie. Panowie walczą z garażem i tekturowymi tulejami na słupach przed domem. Po zdjęciu zastanawiamy się co z nimi zrobić, skłaniam się do otynkowania – panowie nie są zachwyceni . Trudno .

W takim razie zdecydowanie jedziemy w sobotę . Należy nam się oddech od budowy i codzienności. Fajnie tylko dzieci maja zawody pływackie i zupełnie zapomniałam jesteśmy umówieni na imprezę. Nic to…. – jak mawiał mały rycerz.

Potyczki na basenie odbębnione , rodzina rozrzutnie nakarmiona w knajpce w Poznaniu (lodówka kompletnie pusta wszak miało nas nie być…), panowie proszą o wypłatę hm jak tak dalej będą wybierać co do wykonanego metra pracy to na koniec po dyszce na piwo im zostanie. No dobra duzi są. Tak wiec majstrowie rozliczeni z tygodniówki kończą podbitkę na garażu, bierzemy najmłodszego Klona pod pachę i zasuwamy się rozrywać . Mam ochotę zasnąć na siedząco.

E nie jest źle. :) Wszyscy rozluźnieni , nastawieni pogodnie , ciekawe zdjęcia z Nepalu , pasjonujące opowieści o wyczynach wspinaczkowych znajomych, bardzo sympatycznie. W ten spokój wdziera się rozpaczliwy ryk Potomka gospodarzy. :o Uciekł nadmuchany helem tygrys. Klon blady i zapłakany pakuje mi się na kolana , cholera – oczywiście to on zwrócił tygrysowi wolność. :roll: Fajnie . Dzieciak dostał zwierza właśnie dziś, bo był na wycieczce w Zoo. No to mamy trop gdzie to można zdobyć…Uspakajam i przekonuję moją kupkę nieszczęścia : sprawę da się odkręcić. Niedziela zapowiada się pasjonująco….

Skoro świt to znaczy blisko dziesiątej rano wyruszamy do Poznania odwiedzić stare kąty . No bo jak już nie udało się nigdzie wyjechać , a ja wyruszam na safari , to wszyscy się zdecydowali na uczestnictwo. Trzydzieści dwa stopnie ! Przy okazji obeszliśmy Nowe Zoo średnią trasą czyli pięć godzin na nogach ale picia wzięliśmy litr , dokupiliśmy dwa ciągle mało nam – na koniec próbujemy wychłeptać wodę z basenu fok .

Odwiedzamy wszystkie stragany z gadżetami do niszczenia rodzicom budżetu. Owszem mieli tygrysa – sprzedali ostatniego , wczoraj takiemu okrągłemu blondaskowi. Nawet wiemy któremu… Jedziemy pod Stare Zoo. Nie mają. Te duże balony słabo schodzą. Myśl, myśl gdzie w Poznaniu w niedzielę kupisz takie coś? Co mówił gość na parkingu? Stary Rynek! Nieprawdopodobnie zmęczeni i zziajani przeszukujemy stragany . Jest ! Nominały NBP z ręki do ręki i tygrys jest nasz. Pilnujemy go czule . :) Klony warczą , ja błądzę próbując dojechać do domu wczorajszych gospodarzy. Szczęściem najmłodszy Klon odziedziczył po ojcu orientację w trenie i zawraca nas z manowców na które wyprowadziłam wyprawę.

Cichutko na paluszkach skradamy się przez ogród do domostwa znajomych, przywiązujemy tygrysa do lusterka samochodu . Klon kwiczy ze szczęścia , dwa starsze duszą się ze śmiechu - szkoda ze nie zobaczymy miny Potomka jak przyuważy powrót marnotrawnego balonu .

Z ulgą do domu - trzeba w końcu kiedyś wypocząć . Precz z dużymi weekendami. Mały weekend mały kłopot… Logiczne – prawda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Roślin przybywa cierpliwości ubywa. Wraz z zakończeniem głównych prac narasta we mnie poczucie własności. :-? Musimy zrobić KONIECZNIE dzwonek do furtki. Jak tylko brama jest otwarta to wszystko co się rusza wjeżdża i zatrzymuje się tuż przed drzwiami wejściowymi … można dostać piany.

Jak jest zamknięta to np. pocztowcy zostawiają kartkę w skrzynce i trzeba zasuwać do Pobiedzisk odebrać bo uporczywie twierdzą ze nikogo nie było. Wyjście pośrednie zostawienie pojazdu przed bramą , dotarcie 60 m do domostwa przekracza uprzejmość i możliwości. :roll:

 

Idą ludzie na spacerek z psiakiem, otwarte wiec pies wbiega podlewa zieleninę , a właściciel ślepy , głuchy idzie dalej… Grzecznie proszę o odwołanie , na to pani : bramę trzeba zamykać. No w sumie ma rację…

 

Dzień drugi zraszam naszą ubogą florę – piesek przeciska się przez odrobinę zostawionego miejsca przy wejściu . Zraszam obficie pieska ,pani reaguje panicznie przywołuje go z zapałem godnym lepszej sprawy. Wniosek : nie tylko musimy mieć dzwonek ale i zraszacz reagujący przy wejściu.

Nasza psinka otworzyła ślepka, wraz z rodzeństwem szaleje po domu hodowczyni. Niedługo będę mogła sprawdzić czy rzeczywiście nie można nakłonić psa do chodzenia moimi drogami. 8)

Z zadziwiających wizyt : pracuje sobie w domku ( w bloku też zawsze u nas było otwarte ) popijam herbatkę a tu bez pukania , dzwonka, wchodzi chłopisko metr osiemdziesiąt z okładem i skręca na schody. Patrzę oczom nie wierzę. Mija mnie jak cześć wyposażenia :

- Proszę stąd wyjść!

- Ja do kolegi.

- Niech pan wyjdzie tu nie ma żadnego kolegi!

- Pani ja do kolegi jest na strychu!

- Tu nie ma strychu ! Natychmiast wyjść!!!

- JA DO KOLEGI ! –on podnosi glos a ja się i ruszam zdecydowana przebić się do panelu z alarmem. Chcę wezwać biuro ochrony, niechże dyskutuje z ludźmi swojego rozmiaru .

- Pomylił pan domy . JUŻ!- wskazuję ręka drzwi , a byłam naprawdę wściekła .Gościu się w końcu wycofał .

Po południu przychodzi majster i mówi: podobno okropnie pani dziś zjechała mojego kolegę… Był autentycznie ubawiony . Taki ostatni akord budowlany… Rusztowania zdjęte, tynkowanie zakończenie , czas na rozrzucanie humusu i sianie trawy. WRESZCIE !!

:lol: :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Taras ukończony są kafle takie jak w dużym pokoju wkoło opierzenie żeby nie ściekała woda po tynku .Stopnie na taras nie obłożone niczym na razie – musze je wymierzyć i kupić glazurę bo te z tarasu za śliskie są . :roll: Prowadzimy rozmowy na temat poręczy / balustradki przy tarasie. Wysoki u nas jest , jak zwiewa krzesła to już jedno się połamało. No i dzieci znajomych…

 

Z ciekawostek to wybraliśmy się poznać naszego psa.To znaczy suczkę :) Ma wlaśnie cztery tygodnie ukończone. Powoli przypomina psa do tego ma całkiem sympatyczny wyraz pyska. Jedyna wadą jest to iż by go odwiedzić jechaliśmy w jedna stronę 3,5 godzinki, rozmowa, oglądanie, glaskanie, wymiana poglądów na temat psów w świecie i publicystyce , potarzanie się w bladych piaskach nad Bałtykiem i powrót w pielesze domowe (bite 4 godziny zeszło bo ruch na drodze się zrobił już) Z wrażenia nie wyjęliśmy aparatu więc brak zdjęcia naszej suni. Wariactwo i tyle.

Podziwialiśmy urozmaicony wybór psów w hodowli mają chyba z pięć ras zresztą kto chce niech zerknie : http://www.ewmardo.republika.pl

Żeby było zabawniej do tej pory widziałam jednego shelti ze tak powiem w terenie i w naturze . Dziś cztery sztuki (suczka i 3 mlode) a jak jechaliśmy to tuż pod Poznaniem wyszła na nas pani dwoma owczarkami szetlanckimi. Najpierw nie widujemy tej rasy wcale a potem to od razu stadami . :o :o Dziwny jest ten świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Nasz dom jest genialny dziś upał aż zapiera dech w piersiach, a w domu bardzo przyjemnie . zwłaszcza na parterze. Tam gdzie są kafelki jest rozkosznie chłodno i przyjemnie. 8) Reszta też znośna . Dziecka upajają się wakacjami, jeżdżą nad jezioro, wieczorem podlewamy rośliny , a popołudnia spędzamy na leniwym sączeniu kawy na tarasie.

Właśnie. A propos nasz taras jest od północnej strony i okazało się że jest to fantastyczne rozwiązanie . Można na nim być nawet w trakcie dużego słońca , a z południowej części bez daszku mleko gotowałoby się w kubkach. Jedyny minus to t że jest wysoki i jak dmucha to zwiewa nam na ziemie krzesła i stolik , ale to akurat można przeżyć. Pewnie z czasem ustawimy tam stały zestaw odpowiednio odporny i ciężki . :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Po latach ,miesiącach milczenia i odpoczynku budzimy się znowu do życia. Nie aż tak żeby pojąć jakieś intensywne prace typu : podjąć decyzje jakie i gdzie nabyć lampy . Jakoś te żarówki na drucie nas nie meczą jeszcze . zwłaszcza że w najbardziej newralgicznych punktach są klosze z poprzedniego lokum. :wink:

Wróciliśmy z wakacji działka zarośnięta aż trudno uwierzyć. Ponownie wygrywają chwasty w wielu przypadkach są wyższe niż szanowna roślinność wkopana własnymi rękoma. Oj czeka nas opryskiwanie terenu. Łamiemy się nad kompleksowym zrobieniem ogrodu prowadzę rozmowy z firmą od ogrodów ale słabo to widzę. Stale mówią o tym jacy są świetni i pokazują swoje prace , ale cos mało ich obchodzi co my chcemy tam mieć. Efekt?

Zgromadziłam książki i zaczynam kreślić co gdzie ma być. Najtrudniej to znaleźć mi ludzi którzy potrafią i mają wolny termin na zrobienie murków oporowych ale suchych. Ziemię tez namierzam….

Zdecydowanie odpadają elementy murowane. Nie podobają mi się są takie hm…… ostateczne. Kamień tez jest upatrzony , chyba czas ukształtować porządnie otoczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Konkurs bez nagród !!! :)

Ile według niedużej firmy ogrodniczej (z tańszej części Wielkopolski ) będzie kosztować zrobienie trzech murków oporowych (90, bierzących), nawiezieni ziemi do wyrównania terenu , założenie nawodnienia, wytyczenie dwóch długich ścieżek z kamieni ?

Teren do zagospodarowania to prawie 1700 metrów. W cenie ma być ziemia, kamień, zestaw do nawodnienia. Bez roślin.

Aha projekt już był wymyślony w 95% przez nizej podpisaną ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wspomniałam : telefon w dłoń czas znaleźć kogoś kto pomoże naszej ziemi wyjść na prostą. Składamy zapytanie w spokojnej firmie spod Gniezna. Wycena tylko dla niskociśnieniowców !!

Uwaga : 55tys!

Mówiąc inaczej toż to 1/5 domu , z wyposażeniem ! Oglądam projekt gdzie są dwa elementy których ja nie wymyśliłam. Patrzę na wycenę . Ni jak nie mogę zrozumieć co tu ma tyle kosztować? Odmówię im , mam tylko kłopot : przepiłam gdzieś telefon do tej firmy… Jeszcze teraz pomyślą ze chciałam naciągnąć ich na rysunek ogrodu- a nie mam zamiaru nawet skorzystać z jednego ich pomysłu.

Zresztą jeszcze raz bierzemy ofertę pod lupę. Zaczynamy obliczać czy aby wyliczenia nie zostały zawyżone. Wygląda na to że raczej są zaniżone. Czyli rachunek końcowy może być jeszcze wyższy. Zgroza.

Po zbudowaniu domu wiemy, ze wiele spraw można załatwić taniej… Siadamy do własnych obliczeń.

Założenia :

- pierwsze : jak ma być ogród to musi być system podlewania bo inaczej roślinki nie utrzymają się przy życiu.

- drugie : ewentualny materiał na ścieżki i murki trzeba kupić bezpośrednio u producenta.

- trzecie: dobra ziemia i torf.

-czwarte : hurtownia z roślinami i po

- piąte : pomocne krzepkie ręce .

Prościzna …

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...