Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

D07- dziennik rzeka Ori_noko


Recommended Posts

Między wykopkami, myszkami i piaskiem miałam spotkanie z „kominiarzem” to znaczy jego współczesną wersją . Omówiliśmy sobie zalety (rozmiar, gwarancja materiały) i wady (cena!!!!) systemu kominowego, pan podał jakie kominy mamy zamówić do pieca i kominka, dostałam adresy hurtowni zajmujących się dystrybucją i pozostałam z mętlikiem w głowie. To znaczy jesteśmy zdecydowani na to rozwiązanie, ale z czego przyjdzie nam innego zrezygnować ? Czas pokaże...

Porozmawiałam z panem Majstrem, że nie umiem znaleźć fundamentów pod kominy na planach czyżby ich po prostu nie było? :o No w sumie ani w planie pierwotnym , ani w doprojektowanym nie uwzględniono fundamentów pod kominy i kominek , który przecież nie waży 2 kilogramy. Są wprawdzie takie niby fundamenty pod ścianki konstrukcyjne, ale to nie utrzyma komina (1szt ok tony waży)!!!

Uwaga dla potomności: nim zapłacicie to przy odbieraniu projektu sprawdźcie, czy są naniesione żądane przez was zmiany. Wprawdzie architekt powie wam,że bierze na siebie odpowiedzialność za prawidłowość , ale to nie zmienia faktu wybrakowanej pracy. :cry:

Żeby było ciekawiej fundamenty pod garaż (kupiony wcześniej w Atrium) mają mieć 25cm, tutaj zgodnie postanowiliśmy z Majstrem, zwiększenie na 30 cm . Mają na to przyjść ścianki 24cm, na czymś to trzeba postawić, nie? No i kolega małżonek nas pochwalił i wykopy mu się podobają i że większe i że były zmierzone przed kopaniem . :D Jak się człowiek namęczy żeby zaimponować mężowi..... :wink:

Równocześnie wyszło, że trzeba dokupić pełnej cegły pod kominy i piasku i cementu. Nigdy nie podejrzewałam z ilu to elementów składa się dom, a jeszcze te rurki, kable...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 267
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • ori_noko

    268

No dziś to był czad !!! Wczesny ranek - telefon - czy będę na działce ?, bo panowie potrzebują:

- Tonę cementu

- Piasek

- Pręty zbrojeniowe

- Drut 10 kg

oraz na przyszły tydzień :

- Resztę siporeksu (gro już stoi na działce i pełni honory domu)

- Kanoldy

- Beton z gruszki najpóźniej na czwartek

- Pustak ceramiczny

- Cegłę pełną na komin klasy 150

 

Tak, wszystko pięknie , ale u nas oddział banku jest czynny w poniedziałek od 10.30, natomiast bankomat wypluje mi maksymalnie 500zł pod warunkiem, że go nakarmiono po weekendzie :-?

Uwaga dla potomności: Człowiek budujący winien mieć przy sobie stale 1000 zł w portfelu.

Kończy się na tym, że mi pan Majster pożycza gotówki i lecę zamówić potrzebne rzeczy. Uff dobrze, że już zapłaciliśmy za stal, bo poszła w górę od dnia zakupu. Szczęśliwie też złapałam pana od przewozu i namówiłam, żeby przejechał się z ładunkiem do nas teraz, zaraz. Kolej na sypkie, w „cementowym” kantorku siedzi pani której twarz nie jest mi obca i wiedzę błyski rozpoznania w oczach. Ciekawe skąd się my znamy, no w każdym razie cement przyjechał na budowę 5 minut przede mną. Miałam gorszy czas bo musiałam skoczyć do wytwórni z uprzejmym zapytaniem gdzie moje bloczki ?? Już pojechały. Tak ? No to kanoldy witajcie w domu lecę was witać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadanie dużej działki ma swoje plusy: wszystko się mieści . Zresztą zapraszam :

Proszę wycieczki po prawej mijamy około 15 ton piasku do chudziaka , po lewej budkę lęgową oraz gustowne przenośne wc, proszę zwrócić uwagę na te precyzyjne wykopy ich gładkość, kąty poste, wyrównany poziom , tu mijają państwo wzniesienie uzyskane metodą gospodarczą, pierwsze reprezentuje ziemie orną naszych okolic, kolejne to niskiej jakości glina, oraz jej mieszanina połączona z piaskiem, na rogach wykopów mogą państwo zobaczyć współczesne materiały budowlane stosowane do ścian fundamentowych, jakże ich szarość nabiera głębi na tle białej ściany gazobetonu. Dynamiczna w wyrazie acz owalna rzeźba nie jest dziełem przypadku to z trudem podłączone urządzenie do mieszania betonu, owszem niewykluczone, iż z czasem nabierze wartości... Chwileczkę proszę poczekać pan Majster prosi o podejście przewodnika.

- pani Ewo, przecież jak Wy macie garaż zwrócony bramą tak, to z domu nie będzie widać nawet jak Wam auto wyprowadzą.

Ma rację. :o Patrzę, patrzę i nadziwić się nie mogę. Pora na telefon do przyjaciela tzn. do męża. Wygląda to niestety na pierwszą serię zmian. Też nie jest zachwycony . Trudno nie zostawimy takiej skuchy nr dwa bez naprawiania. Jutro punkt 7.00 – narada.

 

Teraz seria bolesnych telefonów (ze stacjonarnego na komórki ) , namierzony pan Beton, pan Materiały Budowlane, pan System Kominowy, pani Ogrzewanie.

Tu to wygląda na krótką chwilkę, ale od tego jeżdżenia, dzwonienia, gadania zrobiła się pora obiadu, a ja mam jeszcze dziś do 16.00 dojechać do Poznania wpłacić na kominy.

Wymieniamy z panem Materiały Budowlane telefony coby dogadać terminy dostawy, kiedy tak na wszelki wypadek zapytałam czy nie handluje też systemami Schiedela ? Owszem handluje. To na ile mi wycenia nasz zestaw? Po godzinie wiem już że system dymno – wentylacyjny Poznań-Swarzędz to naczynia połączone, pan już wie, gdzie złożyłam identyczne zapytania. W sumie oferuje nam towar w tej samej cenie, a ja i tak wolę wziąć to u niego.

Pierwsze: mam bliżej, drugie: tu kupujemy 90% materiałów (czytaj: mamy też przyzwoite upusty), trzecie: nie mam pojęcia gdzie jest Dziadoszańska, i wcale nie mam ochoty tkwić w 1.5 godzinnym korku do Poznania. Do Swarzędza też zapchana droga, ale na końcu czeka mnie istotna wiadomość: musimy myśleć z jeszcze większym wyprzedzeniem . W kwietniu 2004 każda osoba w Polsce posiadająca pozwolenie na budowę, a często i bez tego kupuje materiały. Efekt ? Zamiast trzy dni wcześniej to strop mam zamówić trzy TYGODNIE wprzód, zapłata przy dostawie (znaczy się ceny skaczą nadal)Pozostaje powiedzieć panu Systemy Kominowe o zmianie.

Pani Ogrzewanie proponuje randkę na czwartek, ma dziewczyna poślizgu trzy tygodnie i na składzie nasz piec. To nie napawa optymizmem, jednak pani Ogrzewanie Bis ma opóźnienie w wycenie już 5 tygodni, co automatycznie przesuwa ją nawet poza ławkę rezerwowych. I to mają być kobiety zapewniające ciepło ?

Dobrze, że pan Beton tak nie kręci :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę zwrócić honor panu Betonowemu, oj kręci , kręci....Jednak powoli...

Wczoraj zbroiliśmy się. Panowie na cztery pary rąk robili strzemiona, wiązali i kładli. O 15. 00 już ich nie było...pognali do następnej budowy. Wieczorkiem dostałam telefon : mam beton zamówić na dziś. Nawet dobrze się składa ta sama gruszka będzie zalewać sąsiadów, to zrobi kursy na jednej trasie :)

Pomierzyliśmy z panem Majstrem starannie wykopy, wyszło na dom i garaż 14.5 kubika. Pan Beton zjechał dziś punktualnie i zaczęły się schody...... pan Majster: gdzie pompa? :o

Pan Majster warczy, pan Beton warczy, ja stoję pośrodku. Pierwszy pyta jak pan Beton sobie wyobraża rozgarniecie tego do środka fundamentów? Obaj źli jak osy. Robi się dość nieprzyjemnie.

W końcu przyszedł czas deklaracji, głośno mówię panom że żaden z nich nie wspomniał przy mnie o pompie, a jeśli bez niej się nie da to proszę o to i już. :-? Faktycznie mowa była o tym urządzeniu jedynie w kontekście stropu.

Koniec końców stanęło na tym: pompa przyjedzie do drugiej gruszki, a pierwszą rozprowadzą po części zewnętrznej fundamentów. Nauczona już wcześniejszymi doświadczeniami miałam przy sobie trochę gotówki. Do wydatków doszło 200zł.

Panowie pouczali się wzajemnie co do informowania o swoich potrzebach Inwestora (mowa o mnie), z drugiej strony pan Majster nie pozostawał dłużny wytykające : trzeba Klienta (to znowu o mnie) poinformować o wszystkich możliwościach .

Uwaga dla potomnych : dogadaj się wcześniej ze swoim Majstrem w jaki sposób ma być wylewany beton. Będzie wolał zapewne pompę, bo robota z tym idzie migiem...

Żeby było zabawniej obaj zgryźliwi panowie pracowali już wiele razy z sobą :roll:

 

Na otarcie łez po tych scysjach kupiłam sobie trzy kolory irysów i jeden ładny krzak - forsycję. W przewidywaniu nowych kłopotów czaję się na magnolię, są piękne i podnoszą na duchu. Jeszcze nie robimy wykończeniówki to mogę na coś takiego sobie pozwolić, a do ostrych ograniczeń czas się robi coraz krótszy...

Tak na marginesie jeśli czytają ten dziennik znajomi lub rodzina to podkreślam MAGNOLIE, bardzo pożądane 8)

Teraz pozostaje nam czekać tydzień i murujemy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co oznacza tydzień wolnego na budowie ?Myślę, iż nacisk powinno położyć się na słowo tydzień, bo z wolnym to coś mało ma wspólnego. :wink: W naszym przypadku zbiegło się to z wydarzeniem: współ-inwestor pojawił się na trzy dni w domu. Przyjemne uczucie , przy działaniach będzie męskie wsparcie .

Wprawdzie mąż nie załapał się na wzajemne „pompowanie się ” panów , ale dziś dzielnie przeszedł zamawianie dalszych materiałów , wprawdzie co chwila musiał chodzić na stronę z telefonem – ma urlop czy się przesłyszałam ? 8) Jak dla mnie to bardziej wygląda na wypoczynek dla aktywnych, a konkretnie z aktywacją.... ale trafił na najatrakcyjniejszą część podliczanie płatności....

W każdym razie na rozkładzie jest nabycie i załatwienie:

 

- gazownia akt drugi – chodzi o umowę na przyłącze (będzie jeszcze akt trzeci umowa o dostawę i epilog – korzystanie z gazu !!!!!)

- nękające telefony do elektrowni

- umowa z panią Ogrzewanie

- umowa z Panem Dekarzem

- ustalenie co z kominkiem i rozprowadzeniem

- materiały na strop, resztę ścian, nadproża itp.

- upchnięcie w domu pieca gazowego (jakie to duże może być?)

- namówienie nieznanego mi jeszcze pana Cieśli co by zrobił szalunek do schodów

- dogadanie terminów i płatności u pana Wykończeniówka

 

No nudzić się to nie będę :D Dziś miałam okazję poznać bezpośrednio panią Ogrzewanie. Nasze kontakty telefoniczne przeszły do stadium nr dwa. Randka w ciemno, pani przyniosła wycenę prac i materiałów. Ja ma luz na szczęce ? Albo Pani Architekt? :lol: :lol: Kochani, nawet obie w komplecie możemy uchodzić za filozofki pełne tajemniczego milczenia i spokoju. W naszym mieszkaniu dziś siedział wulkan płaci żeńskiej , myśląco – wojujący,energiczny, eksplodujący potokiem słów .Mimo wszystko czemu te liczby są takie duże, hę ? Jednak na razie jako jedyna dała pełen wykaz materiałów, kosztów i terminy , całość opracowana w podziale na etapy wykonawcze. Wygląda to dość pozytywnie, nie boją się podpisać umowę.... Chyba mamy wykonawcę ogrzewania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fundamenty zastygły na kamień, uprzejma aura dwukrotnie lekko je skropiła i ja też – tak na wszelki wypadek. Codziennie pasłam oczy upajającym widokiem : podłużny żółtawy wykop z szarą masą w środku... :lol: Trzeba się budować by pojąć urok tego zjawiska :D Równocześnie pan Majster rozchorował się, a wręczając mi kartkę z kolejnym zamówieniem był autentycznie zielony na twarzy to z kolei nie był wcale miły widok.

Zgodnie z umową i wyglądem pana Majstra sądziłam, że mam tydzień wolnego, ale to była zwykła zmyłka. Pan Majster chciał po prostu wypróbować czujność Inwestora. W poniedziałek telefon : a jest ta papa i reszta? Bo my wchodzimy we wtorek :o i będzie trzeba więcej siporeksu na przyszłość, i nadproża są? Aj aj ...

Zaczynam działania organizacyjne: trzeba odstać gigantyczną kolejkę w banku , cóż to poniedziałek mój oddział jest czynny od 10.30 – czemu nie jestem zdziwiona :-?

Teraz tylko wizyta w ulubionej hurtowni , nakłonienie bardzo miłego szefa na działania natychmiastowe, zamiast wcześnie zapowiadanego piątku, powrót do domu, wydanie posiłku regeneracyjnego i spokojnie odbiorę cegłę, papę itd. Tu abym nie odczuwała jakiejś monotonii syncio melduje: ręka bardzo boli, a za godzinę jest wywiadówka. :o Oczywiście równo o 17.00 ma przyjechać pan z towarem. Fajnie.

Gazem na działkę , dobrze że dla uspokojenia wzięłam trzy brzózki do posadzenia i troszkę nasionek – ciekawe co z nich wyrośnie na pudełku od sąsiadki jest nazwa botaniczna” żółte kwiatki” Transport spóźnił się o niecałe 48 minut (mogłam jednak zaliczyć palcówkę edukacyjną) rozpakowuje wszystko równą godzinę.

Wracając zajrzałam do szkoły , jeszcze siedzieli !!! Ale mi się upiekło, chyba tam robili analizę psychologiczną każdego ucznia czy co? Wparowałam na ostatnie 15 minut . To się nazywa organizacja pracy .

No prawie . Okazało się ,że ręka boli bo delikwent był na drzewie , a potem pod drzewem. Oznacza to poranną wizytę u chirurga....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedługo będę na TY z chirurgiem dziecięcym, nasza częstotliwość bywania u niego przekracza moją umiejętność pojmowania. Syncio ma zwolnienie z w-f , obity bok i ramię.

Pan Majster też nie wygląda najlepiej , wcina antybiotyki i kładzie izolację . Na papie + folii starannie poziomowali dziś narożniki. Podmurowali sobie po pięć warstw kanoldów, a teraz sprawnie robią resztę.

Okazuje się, ze zabraknie. Jedzą je ? Robię nalot betoniarnię i „kradnę” dostawę. Zgodnie z zasadą : noś kasę przy sobie – płacę całość za materiał i pan na moich hm uszach łga w telefon, że nie ma nic na składzie więc towar dostarczy z trzydniowym opóźnieniem.... Do czego mnie jeszcze ta budowa doprowadzi :oops: .

Aha trafiły w moje ręce sadzonki jarzębiny, cóż zagospodarowałam je zgodnie z przeznaczeniem .Kolega małżonek zdziwi jak wróci, troszkę się zieleń nam rozrosła. Przypadły mi w udziale tez piękne sadzonki wierzby mandżurskiej dwie bylinki i takie płożące się coś. Z moich opisów wyłania się dżungla , a tam ciągle prawie nic nie widać. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ niefrasobliwe przetańczyłam połowę weekendu na fantastycznym weselu :D :D :D to od dwóch dni próbuje dogonić rozpoczęte prace. Dziś środa i powoli wychodzę na prostą. Czyli można dogonić czas? Teoretycznie ....

Dziś:

- telefon nękający w sprawie prądu

- randka z panem Cieślą oraz Cieślą Bis (porównamy ceny pomyślimy)

- decyzja kanalizacyjna

- dokupić cementu

- posadzić roślinki

- znaleźć hurtownię z dachówkami gdzie ceny są normalne

Pan Majster i jego ekipa walczą dzielnie, czas będzie niedługo zamawiać piasek do zasypywania. Jest wmurowana rura doprowadzająca powietrze do kominka , ale nie kanalizacyjna. Majster upiera się by kuć później otwór bo i tak teraz będzie źle umiejscowiony . Tak na zdrowy rozsądek to ma rację, choć nie jest to popularna teoria. Czas na telefon : ekipa pani Ogrzewanie ma robić mokrą robotę, niech mówią czy chcą się kuć czy podłączać do gotowca. Hm ciekawe jak można mieć pół dnia zajętą słuchawkę ...

Z ziemi wyłania się mur fundamentowy , co ciekawsze jest staranniej kładziony niż np. u sąsiada parter .

Panowie jutro murują ścianki wewnętrzne fundamentowe i zaczynają garaż . Tuż przed zamknięciem placu boju podlałam świeże sadzonki i posiałam tajemnicze nasionka hihi za rok lub pod jesień napisze co się z nich wykluło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj po południu o naszą działkę zaczepiła pani z hurtowni pokryć dachowych, zostawiała reklamówkę panu Majstrowi: jeszcze mają na składzie dachówkę ceramiczną z 7% VAT bo klient kolor sobie zmienił. Podkusiło mnie, by zadzwonić. :-? I po co? Mało mam roboty? Efekt? Wieczór spędzony w interku przeszukując forum, i sieć po ile , jaką opinie i cenę ma sirius ruppceramika. Seria niepokojących smsów między małżeńskich w celu ustalenia polityki „dachowania”. Mam obejrzeć towar, porównać z innym – podjąć decyzję. :roll: Prościzna...

Skoro świt objazd okolicznych punktów krycia , już w pierwszym zaskoczenie, znalazłam dwa rodzaje dachówki o niższej cenie niż okazyjna ucieczka przed Vat – em. Cena liczona już w nowych stawkach. Rozochocona sukcesem zostawiam ksero dokumentacji domu i garażu po 3 – cim maja ma być wycena całości tzn. robocizna, materiały pokrycia i rynny + obróbki dachowe i okienne.

W drugim punkcie ceny już nie tak zachęcające, ale ta dachóweczka cudna, podwójna esówka , lśni i mieni się zachęcająco. Poprosiłam o wycenę. Na niedzielę dla odmiany randka o zadaszonym podtekście i kolejna firma ma przedstawić swoją wizje materiałowo – wykonawczą. Nota bene dziś ma mi odpowiedzieć polecany pan Dach, zaczepiłam go na początku tygodnia, zobaczymy czy mnie jeszcze pamięta....

 

Z ewidentnych korzyści to dzięki temu rajdowi mam nową fryzurę. W jednym miejscu oparty beztrosko pan uśmiechnął się wyrozumiale na moje pytania o ceny dachówek. Właśnie skończył kłaść u siebie dach i uświadomił mi takie sprawy, a) cena dachówki to 50% ceny pokrycia, drugie tyle wynoszą dodatki, b) nie ma w tej cenie więźby, c) pracy. Szybko podliczyłam: suma wyjściowa to cena samej dachówki czyli 50% dachówka + 50% dodatki + 30%wieźba + 100% praca . Włos mi się zjeżył i chyba tak zostanie....

 

Och jak dobrze być o normalnej godzinie w mieszkaniu, chwycić za sprzęt do sprzątania (tutaj mniej ochów , bo nie przepadam) ze świadomością, że dwa kilometry stąd powstaje nasz własny dom :D , a ja sobie podskoczę tam tuż przed zakończeniem dnia pracy panów murarzy ..... Błogość trwała jakieś 20 minut.

Telefon: Szefowa a nam się kanoldy kończą, a gdzie reszta dostawy?

Po trzech telefonach i smsie na komórkę vice szefa mamy dostawę przed 16-tą. Bardzo nalegałam coby być przy wyładunku ,od kiedy jeden transport kanoldowcy rozładowali nam przez siatkę tak daleko od wykopów, że jeden z ekipy zamiast murować będzie musiał bezsensownie ganiać po działce z tym ciężarem w taczce. Nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne ...No może , troszkę bo okazało się później, iż dostawca ostatnio przyjął od mojego pana Majstra ostry zestaw uwag co do jakości dostarczanego towaru. Czyżby zemsta po godzinach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od tygodnia przedmiotem gorących rozmów na naszej budowie jest działanie ekipy pracującej kilkanaście działek dalej. Po fundamentach błyskiem postawili parter , zalali strop , a trzy dni później na stropie postawili sprzęcior, cegły i dalej ciągną robotę. Gdzie jest właściciel tego brakoróbstwa? Będziemy obserwować dzieje pechowego domu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam sześć sadzonek ognika szkarłatnego. Paskudnie kolczasty krzaczek, zimozielony, mający lśniące czerwone, pomarańczowe lub żółte jagody. Mam te odmiany, ale nie wiem który był który. :lol: Zobaczmy na jesieni. Za to na pewno kłują , wyglądam jak po spotkaniu z jeżem. Mało przyjazny w dodatku. :wink:

Przy budowie powtarza się sytuacja przerobiona jakiś czas wcześniej podczas generalnego remontu mieszkania .Wykonawca podaje potrzebne materiały , a po mniej więcej dwóch godzinach drapie się w głowę nieodmiennie zdziwiony informuje zbolałym głosem , ,że właśnie utknął z robotą bo mu brakuje.... (oczywiście przez telefon kiedy jesteśmy w pracy, na drugim końcu miasta u dentysty itd )Teraz jest to samo tylko skala większa :roll: Jeśli chodzi o wyliczenia zrobione w muratorskim projekcie to na razie prawie że się sprawdzają jednak popatrzmy na drobnicę dyktowaną przez pana Majstra :

- 2 rolki papy zeszły już cztery , a do drugiej części będzie potrzebne minimum 5 sztuk

- jedna folia (100m) będą potrzebne jeszcze dwie

- 60 kg dysperbitu już dokupiłam do tego 80 kg

- tona cementu, zeszło 1,5 tony i tak dalej

W sumie ma rację to jest tylko trochę dokuczliwe , a pozwala uniknąć oddawania, znikania towaru w tajemniczych okolicznościach....ale te telefony ...

Powoli przechodzimy do drugiego etapu , po wykopywaniu, uzbrojeniu, zalewaniu , murowaniu ścianek fundamentowych i izolowaniu zaczynamy to ...zasypywać. :o Wariactwo. Prawda? Przyjmuję zakłady ile wejdzie samochodów piasku :wink:

Mamy przerwę do wtorku, później następną, ekipa wraca do poprzedniej budowy postawić ścianki. Zobaczymy czy to też zmyłka czy na serio porzucają nas na cztery dni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widok rozdzierający serce : ekipa ładuje na przyczepkę betoniarkę, deski, koziołki i odjeżdża w siną dal. :cry: Było mi smutnawo, zwłaszcza po tym jak ściągnęli mnie na plac wczesnym rankiem ,żeby ustalić politykę zasypywania, później jeno te obłoki kurzu ....Naprawdę jednak zrobiło mi się przykro po serii dostawczych telefonów: pan Materiały Budowlane ma mnie dziś na rozkładówce, pan Piasek tez, ktoś musi być po odbiór. Fajnie nie zostawię na cały dzień otwartego wjazdu na działkę kipiącą materiałami budowlanymi, ekipa w trasie, hm kto może zostać i policzyć dostawę ?

Teraz podsumowując dzionek mogę autorytatywnie stwierdzić: przeciętny Burek podwórkowy to ma straszne życie. Nie czułam weny do prac ogródkowych to obeszłam działeczkę ze dwa razy, przyjechał pan z piaskiem, wysypał , pięknie się uśmiechnął, pojechał, jednak troszkę poskubałam chwasty, siadłam do auta, poczytałam Muratora hihi , zrobiłam ponownie obchód włości. I tak osiem razy....Między szóstą a siódmą wsypą był rozładunek kominów (miały być za tydzień),bloczków siporeksowych na garaż, podjechała pani Architekt, obchód , chwasty, gazeta, omal nie zaczęłam szczekać na rowerzystów. Byłam naprawdę szczęśliwa schodząc z palcu boju. Mimo to wykazałam się czujnością. Pan Dostawca po rozładunku i uroczej rozmowie, podał mi specyfikację do podpisu, już już miałam dać parafkę :

- gdzie jest zapisane że oddaję dwie palety?

- Och przepraszam , już piszę.

- Hm a gdzie jest notatka, że oddaję nadmiar lepiku?

- Już piszę, wie pani dziś parny dzień.

 

Uwaga dla potomnych : przeliczaj !!! Każdą dostawę, w tym ile potrzebujesz betonu (jeśli taki anty talent matematyczny jak ja to mógł zrobić to znaczy, ze umiejętność jest w zasięgu każdego z was). I tym optymistycznym akcentem :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spóźniony dzień. Cały. Teraz ziewam tak że monitor jest zagrożony :wink: Wczoraj na zleceniu dostawczym znalazłam notatkę: stropy o 6.00 rano!! Złowieszcza treść została potwierdzona telefonicznie. Jestem pierwsza na liście dostawy. Pan Materiały Budowlane poprosi żebym była na budowie o tejże szóstej! Barbarzyństwo.

 

- 5.30 no dobra, czas opuścić ciepłe, przyjazne wyrko. Marsz na działkę, chciałaś ogrodu no to masz.

- 6.00 punkt odsuwam bramę kiwając się sennie .

- 6.15 niemrawo zaczynam pielić wkoło najbliższego krzaczka

- 6.30 z przykrością stwierdzam w żołądku brak śniadania

- 6.45 zaczynam odczuwać wściekłość

- 7.00 zawracam do domu, mijając bramę komóreczka śpiewa. Pan pyta: gdzie jest ta moja działka????

- 7.10 Patrzę wzdłuż drogi gdzie majaczy granatowy olbrzymi kształt. Zgadza się przyjechali. Gość zakopał się do połowy osi jak tylko zjechał z drogi do mnie.

- 7.20 Rozładowuje dla nas więc przez płot na drugim końcu działki. Pan Majster osłupieje jak zobaczy skąd przyjdzie im nosić gary i belki.

- 7.30 nadal nas rozładowuje

- 7.45 przesadzam trzy drzewka inaczej grozi im bezpośredni kontakt ze składowymi stropu

- 8.00 pan rozładowuje i prosi o zorganizowanie samochodu do wyciągnięcia go. Ma chłopak wyobraźnie, kto uciągnie TIR-a + przyczepę pełną betonu i stali ?

- 8.15 po obejrzeniu okolicy widzi , iż nikt się nie nawinie więc trzeba zacząć myśleć

- 8.30 prosi o łopatę, odkopuje koła, wyjeżdża

Czas pobiec na stanowisko domowe, tu wracam do boju na 13-stą. Będziem się zasypywać :D

Postanowiłam wyluzować z budowaniem i pojawiłam się dopiero o 13.45. dziwne nikogo, ani ekipy, ani spychacza... Im bardziej się rozglądam tym bardziej ich nie ma :o Nie chce mi się wracać, pewnie zaraz będą.

Zlot nastąpił o 15.00.

Panowie wyglądali na mocno sfatygowanych . Mimo to kawałek po kawałku rozgarniali, ubijali taką fajną maszynką, pan Spychacz sypał im z łychy. Poszło raz dwa. Kolej na podłoże garażu. Ekipa odjechała zipać o 17.30. Pan Spychacz i ja (jako muza) przemieściliśmy gary stropowe na właściwe miejsce , teren jest zrównany, część ciemnej ziemi powędrowała w super piaszczyste zakątki. Wolni byliśmy godzinę później, ja uwolniłam też spod opieki kolejne nominały NBP.

 

Weszłam na utwardzoną część „posadzki” , hm ...ładnie wyglądają te zielonkawe zalążki ogrodu. Niepokoi mnie jednak różnica terenu, od wejścia ziemia prawie sięga góry ścianki fundamentowej, od strony tarasu wysokość na pięć kanoldów. Czuję w powietrzu zwiększenie się kosztów...to wyjście ogrodowe pachnie drożyzną.

Jedna dobra znajoma dusza czyta pewnie ten dziennik ,bo dostałam pierwszą magnolię. Malutką o purpurowo – białawych kwiatach w każdym razie taki obrazek ma przyczepiony. Do gruntu pójdzie w czerwcu jak największe prace jeżdżone będą za nami a na razie do większej donicy na balkon. Dobranoccccccc

 

PS Pan Dostawca Stropów od szóstej regularnie budził mi potomka rozpaczliwie wypytując gdzie jest plac budowy. Podobno przed siódmą synek wpadł na pomysł podania nr komórkowego. Dobrze, że choć jeden z nich się obudził tak żeby myśleć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt mi nie powie, że dziś brakuje zrozumienia dla innych. Mąż chory i wszyscy mu idą na rękę. Normalnie łza się w oku kręci.

Jesteście świadkami od chwili rozpoczęcia zgłoszenia działalności budowlanej uwijam się ja , kolega małżonek ( przeważnie towarzysząc nam Duchem ), czterech panów Murarzy, pan Beton, pan Spychacz, pani Ogrzewanie, pan Materiały Budowlane, pan Dekarz, pan Cieśla, pan Piaskowy , pani Architekt...i kilkoro innych osób w sposób mniej lub bardziej przypadkowy. Miniumum dwanaście luda w różnym natężeniu !!! Dzwoni, nagabuje, unika , dostarcza, doradza, kontroluje....A dziś ?? Cisza w eterze.

Normalnie nie wiem jak mąż to załatwił, ale z chwilą pojawienia się na horyzoncie - totalny spokój. :o Wprawdzie dziś w pełni usprawiedliwiony i potrzebny. Przybycie Ducha naszej budowy zostało wywołane wirusem. Zaatakował mi męża i na razie wygrywa. Ponieważ jest bardzo zbolały to moje podejrzenia co do zmowy z Wykonawcami, zawieszam na kołku. Jednak jeśli jutro żaden się nie odezwie to zacznę się wahać.... :wink:

W każdym razie mam silną wolę i byłam dziś tylko raz . Mój obolały małżonek Duch wyczołgał się z auta i cicho jęcząc obszedł włości. Brakowało mu tylko łańcuchów żeby mógł zacząć straszyć.

Widok miał przyjemny, widać pełną gotowość do dalszych prac. Teren sprzątnięty rękoma niżej podpisanej , łachy piasku ładnie udeptane, a Panowie cichcem jakąś machiną wpakowali sobie bloczki siporeksu na ten utwardzony piaseczek. Ruszymy w górę we wtorek. Pewnie .

Na jutro :

 

- nękający telefon do energetyki (czy oni te skrzynki inwentaryzują w systemie kwartalnym czy jeszcze rzadziej ? )

- drewno – po ile jest ?

- gdzie są moje siporeksy 12-stki ?

- papa

- zapłacić ekipie za pierwszy etap

- umówić się z projektantem gazowym, wewnątrz domu.

 

To będzie drogi dzionek......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bolało, ale mam poczucie uczciwej wymiany . Panwie zrobili dokładnie to co się zobowiązali bez żadnych numerów typu : trzeba było nosić kanoldy to oznacza dodatek do wypłaty...

Natomiast dumna i blada postanowiłam pokazać mężowi jak wzorowo prowadzę rachunki budowlane , no i poległam. Mam debet!!! Wcięło mi okrągłą sumkę , od dwóch dni liczę, przeglądam rachunki, liczę , porównuje przelewy ,liczę, wpłaty, liczę, wypłaty. I nic... :cry: Wiem, w stosunku do całości wydatków na dom to nikły procent, ale mi normalnie zgada się budżet domowy co do złotówki, nie około ale co do grosza, a tu taka wpada.... Kasa śni mi się po nocach. Byle nie popaść w przesadę. Proszę o sugestię co zrobiłam z kasą ? Tylko nie od rodziny , bo napiszą ,że odłożyłam na czarną godzinę... :roll:

 

Uwaga dla potomnych: jak ci się wydaje to się przeżegnaj! Kasa to kasa zbieraj każdy świstek, zapisuj na bieżąco (po zapłaceniu wyjmujemy notesik i piszemy przy odbiorcy pieniędzy) wszystkie wydatki. Wieczorkiem wprowadzimy sobie to do kompa.

 

Pan Majster obiecuje wrócić na łono naszej rodziny we wtorek. Nie sądziłam, iż będę tęsknić za facetami w bluzach roboczych. Co się ze mną dzieje? Marzenie dorosłej kobiety: czterech murujących gości !!! Co na to Freud ? :wink:

 

Ogród wzbogacił się o świerk biały , gwiaździsty, i sosnę mugo (górską). No i troszkę innych krzaczków. Policzyłam w ogrodzie mamy 110 szt roślin, a nic nie widać. Chwasty dziczeją lada dzień po tych pięknych deszczach będę mogła wydobyć kosę i poszaleć...... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normalnie czuję się uskrzydlona wizytą w PKO. Nieźle, co nie? Okazało się, iż niedoróbka nie leży po stronie największej liczykrupy w rodzinie tylko banku 8) W piątek podano mi ostatni stan konta, ale jedna pozycja nie była jeszcze zaksięgowana i stąd miałam niezgodność. Teraz mam zgodność i początek wrzodów... :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawieszam kompletnie podejrzenia na linii Mąż – Wykonawcy. Chłopak jest w domu , a impreza się rozkręca na całego.

Spotkaliśmy się ponownie z panem Cieślą. Roztaczał urok osobisty zdolny powalić słonia, tłumaczył każdy szczegół, pozycje w wycenie. Jednak nie wdziękiem nas zastrzelił tylko kosztem. Za dwa proste dachy w dachówce celtyckiej Brassa z więźbą , robocizną, materiałem i wszelkimi dodatkami ...35 tys. :o :o :o Od dziś będę bała się przechodzić pod skomplikowanymi dachami, jeszcze na mnie zleci „drożej” doświadczony inwestor....

 

Powoli dochodzę do siebie. Szkoda, że nie można zrezygnować z dachu .

No niby można , ino coś mało przytulnie tam będzie...

Dobra , powiedzieliśmy sobie idziemy do innych firm. Przetestowaliśmy już dwie. Na początku podawały wyceny zdecydowanie niższe o 3 i 5 tys. Jednak po kolejnych pytaniach:

- A ile za okna?

- A ile za obróbki kominów ?

- A na boki policzył pan blachę czy dachówkę brzegową?

- Itd. dalej, dalej

Oferta traciła na rumieńcach i urodzie. :cry: Efekt końcowy : cena materiałowa niższa o 1tys, który pan Cieśla zastrzegł sobie na wszelkie gwoździe, wkręty, spinki , klamry i dodatkowe duperelki potrzebne na dachu , ale niekoniecznie w całości tej sumy. A konkurencja o tych rzeczach się nie zająknęła. Innym słowem pan Cieśla z Dekarzem dali nam normalną uczciwą wycenę materiałową i za pracę też.

W desperacji dachowej zahaczyliśmy o polecane na forum odkurzacze centralne. Przemyślenia trwają.

Zbliżamy się do kredytu. Siedmiomilowe Buty......ostatnio chyba w nich chodzę 8) Wczoraj myśleliśmy o domu dziś stoimy przed bankiem, brrr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszczyk pada, wiruje, siąpi, kapie ech rozmyło moja ekipę. Wtorek minął bezproduktywnie jeśli chodzi o budowę. Natomiast mam okazje poznawać uroki obsługi przez NFZ. :o Po bardzo krótkim namyśle: Wolę budowlańców. Tam przynajmniej choćby z opóźnieniem coś się dzieje. No prawie...wprawdzie nieplanowane jednak zaczęłam ćwiczenia do startu w zawodach Strong Girl. Przyjechała papa, folia, cement, wapno razem 1800kg. Teraz wiem: dwa dni bolą ręce po rozładowaniu czegoś takiego.

‘Doświadczenie ten dar nie ba ma się go gdy już nie trzeba’

Chyba nie jestem stworzona do działań fizycznych , łapki odpadły i ta krew z nosa .Fuj. Jak ci panowie wytrzymują to na co dzień ? Niewiarygodne. Musza uwielbiać swoją pracę.....

Na szczęście fala powrotna przyniosła właściwych ludzi na właściwe miejsce i betoniarkę, koziołki, deski. Pan Majster ślizga się z gracją po naszym gliniasto –błotnym poletku. Postawili część parteru. Niesamowite wrażenie. To zaczyna wyglądać na dom.

Ku pokrzepieniu chorego męża skoczyłam do kolejnej szkółki roślinek . Wybór wprawdzie nie wielki , ale ceny nawet na budująca się kieszeń. Podczas zasypywania Pan Spychacz mimo staranności rozjechał mi trzy krzaczki. Dokupiłam więc jaśmin, buddlejeę i dereń czerwony. Ładne to to :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas okropny ziąb się zrobił . Jak sobie godzinę poskakałam w błotku na działce to dla całej rodziny zaordynowałam rosół. Walczyłam przez chwilkę z sobą czy nie uraczyć ekipy. Pomna jednak doświadczeń mojej matki, która w trosce o siły i zdrowie pracujących u niej ludzi potrafiła błyskawicznie rozpuścić każdego, zrezygnowałam. Szczytem był gość co brał 100zł dniówki, pracował około 2-3 godzin i rozsiadał się w kuchni w oczekiwaniu na obiad , następnie zapalał papierosa , kasował dniówkę i odjeżdżał do domu. :evil: Odkryłam ten proceder po około pięciu dniach. Wina leżała zdecydowanie też po stronie Zleceniodawcy, ale przecież własnej mamy nie będę ustawiać...Padło więc na wielbiciela jej kuchni ...

 

Wracając jednak do motywów siporeksowych, dziś widać ponad połowę parteru, nadproża zamykają otwory okienne i drzwiowe. A i panowie jakoś tak bardziej uśmiechnięci. Sprawia im wyraźną przyjemność wyrażany na głos podziw. Pan Majster poprosił o decyzje co do otworu wejściowego :

- czy zostawiać miejsce na szybkę?

- Jaką znowu szybkę?

- No w projekcie są drzwi z doświetleniem na wiatrołap...........

- Robimy zwykłe bez doświetleń, jak do tego dojrzejemy to sobie otwór wytnę.

W domu sprawdziłam wiela kosztują takie drzwi, a ile standardowe nie poszerzane, ani doświetlane. Różnica bagatela (aaaaaaaaa!!!!!!) sięga 3 tys :o :o :o

Dzięki budowie potrafię już bez zmrużenia oka wydać jakąś tam okrągła kwotę, jednak różnice w wykonawstwie, materiałach nadal mnie przygnębiają.

Przeszliśmy z etapu: dno szkatuły do : szkatuła sprzedana . Mamy większość papierków ,a jutro randkę w Banku.

Poprosiłam o przeszkolenie przez murarzy jak się używa poziomnicy. Pokazali. Jest całkiem całkiem prosto. Muszę pokombinować nad wklejaniem zdjęć...Wreszcie widać coś więcej niż dwie kosztowne dziury w ziemi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznaję, odczuwam lekkie zmęczenie materiałowe. Połączenie budowy z kryzysem zdrowotnym w domu – nużące bardzo . Przedszkole podłożyło nam bombę biologiczną, najmłodszy Klon „ześwinił” się całej okazałości, a ze nigdy nie cierpi w milczeniu ..........to czasami wypad do pana Majstra to fajna sprawa się robi . To pierwsza próba ze zdjęciem ciekawe czy się wklei ? W każdym razie tak to wyglądało na etapie fundamentów:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...