ori_noko 11.08.2004 12:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2004 Co murarz to murarz ! Jak oni wchodzą na teren to życie nabiera blasku. Przez ostatnie czas kopano, ryto i kablowano na naszej dziedzinie. Niby tych linek przybywało na ścianach, pomarańczowych puszeczek też, tu i ówdzie pokazały się filuternie wystające z piasku niebieskie rury z kranikiem ale takiego wrażenia że się pracuje , działa pełną parą to brakowało okrutnie. Za to dziś !!! Szaleństwo, mineralna i rap. Znaczy się panowie rapują ściany. Takim szarym czymś obrzucili cały dom – to podkładka pod przyszłe tynki, elektycy pracują w popłochu (było nie zawalać terminu to by się nie trzeba by uciekać przed ekipą murarską) . Na jutro planujemy taras przed kolumnami machnąć (ja podziwiam, oni fachowo tarasują). Czuję - życie wraca na budowę. Bardzo mnie ta stagnacja dołowała. Kasa schodziła, a efekty nikłe jakieś takie były. Właściwie podsumowując to : - całość elektryki (dziś jeszcze garaż ) - gaz przy ścianie domu (o radości iskro bogów....) - woda i wyprowadzenie kanalizy na zewnątrz- gut - rozprowadzanie rur kominkowych grzewczych – gotowe - rury odkurzacza w drodze są , ale chłopaki się zwijają - oddane do wyceny okna w dwóch firmach - krzaczki zmuszone do wędrówek po działce przez ekipy kopaczy- ponownie wkopane, podlane - oby im te zabawy w przenosiny nie zaszkodziły. Wieczorkiem dom zrobi się już całkowicie szary i smutny, ale jak się za to da jasny tynki i resztę to będzie przestrzeń i inne takie. ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 15.08.2004 19:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Sierpnia 2004 Tynki !! no palce lizać. Nie żałuję ani pół dnia kiedy przyszło nam czekać na ekipę pana Majstra. A przez to mamy prawie dwa tygodnie opóźnienia , ale gipsować to co nam zostawiają na ścianach to będzie pestka. Niesamowita przyjemność patrzenia jak te cegły z kablami zamieniają się w dom Równocześnie dzięki tym wszystkim kablom, kabelkom i skrzynkom w ścianach będziemy mieli lada dzień podłączony prąd. Pojechaliśmy do Enea Gniezno żeby podpisać umowę . Pieczątka firmy elektrycznej była, rachunek zapłacony był , pozostała nam tylko podanie tego odpowiedniej osobie i umówić się z miejscowym pogotowiem energetycznym co do założenia licznika. Prościzna? Prawie... Pierwsza sprawa wyszła kiedy elektryk zobaczył nasze zgłoszenie zapotrzebowania na prąd - oczy wytrzeszczył i prawie mu tak zostało. Dawno dawno temu złożyliśmy do Enea o 8 Kw. To miało być dość... do naszego garażu, który z czasem przekształcił się w budowę domu ! Ino teraz potrzeba tak z 12 Kw. Zatelefonowałam do Gniezna – och nie ma problema – mamy złożyć komplet dokumentów jeszcze dopłacić (124 zł + 22% !!!! za każdy dodatkowy kilowat) i poczekać. Druga sprawa – na wypad do prądowni wybraliśmy sobie czwartek dzień obsługi klientów do 17.00 bo to niby mąż zdąży po pracy. Pojechaliśmy wyjątkowo wcześniej , wmaszerowujemy tacy jacyś radośni , wizja własnych rachunków wywoływała (pierwszy raz w życiu) we mnie pozytywne nastawienie do świata. Za długą ladą siedzą trzy osoby uśmiechnięta pani, skwaszony pan, kobitka chyba z bólem zęba (była jakaś taka obolała) . Podajemy papiery i prosimy coby od razu zwiększyli nam przydział mocy. Hehehe jestem naprawdę naiwna : mamy wziąć druczek, oczywiście wypełnić, dołączyć kopię aktu własności działki, mapkę z naniesionym budynkiem i złożyć o warunki techniczne . Po co ? Toż mają już u siebie ten zestaw ? Przecież prosimy o zwiększenie do istniejącego przyłącza ! Tak , ale to potrzebne jest do archiwum. O ! Pan ponurym głosem zażądał od nas pozwolenia na budowę, z dezaprobatą popatrzył że nie mam kopii , wzdychając zrobił ksero przejrzał papiery i zlecił dopłatę ! Rachunek za przyłącze Enea wystawiła nam w maju, zapłaciliśmy w czerwcu a od sierpnia ktoś tam stwierdził że i za to też trzeba zabrać kasę ludziom i Enea kasuje dla fiskusa. No dobra nie jest to wina pracowników, ale podnosi ciśnienie.!! Klepiemy się po kieszeniach robimy zrzute i brakuje nam przeszło 100zł. W kasie Enea nie można uregulować kartą, poza tym mamy się pospieszyć bo czynna jest do 14.00 !! A bez całości opłaty umowy z nami nie podpiszą. .. Oj zeźliłam się, mąż pognał szukać bankomatu, a ja nietaktownie wyraziłam zdziwienie czemu oni pracują do późna, a kasa nie? Przecie ich biura są położone ostro w bok od środków lokomocji , jakbym przyjechała pociągiem to bym histerii dostała na takie dictum że trzeba mi powtórzyć wyprawę. Pan najoględniej mówiąc odburknął mi ,że ich to nie obchodzi bo kasa jest w ajencji. Ech dziwny jest ten świat... Szczęśliwie kolega małżonek zdążył pojawić się nazad o 13.50 stosowna kwota opuściła nas , a my po podpisaniu papierów progi Enea Gniezno. Jutro mam wysłać do nich prośbę o zwiększenie mocy i cyrk rozpocznie się od nowa. Nio budowanie wyrabia charakter , a u mnie raczej charakterek.....Szkoda taka radosna do nich wchodziłam. Z drugiej strony będziemy mieć prąd, prądzik, prądziątko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 19.08.2004 22:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Sierpnia 2004 Straszne uczucie kiedy nic się na budowie nie dzieje.......... Nie zgrały się terminy ekip i trzeba czekać. Jednak niewiele abstrahując od budownictwa, znacie to dręczące pytanie : Czy jest sprawiedliwość ? Te rozważania , dociekania , wzruszenia kiedy przeczuwamy prawdę.... A ja znam odpowiedź : Jest !! Co spotyka Inwestora który umówił się na słowo??? Tak jest! Kara za głupotę ! Więc nie mam prawa narzekać. Zrobiłam eksperyment i teraz chodzę zirytowana, zamiast cieszyć się rozwiązaniem tak fundamentalnej kwestii filozoficzno - bytowej. Umówiłam się z panem Elektrykiem na pracę, płacę i materiały. Wycenę zrobił , na materiały wpłaciliśma, a ze się wszystko działo szybko, pod presją konieczności znalezienia prądowej ekipy to prace ruszyły nim spisaliśmy terminy, zakres itd. Następnie już byliśmy na półmetku działań ...więc się pan Elektryk Ka bronił jak lew przed umową.... W sumie uczciwie trzeba powiedzieć ,że się wywiązali. Tylko.................tak mnie bardzo denerwowali Lubię mieć poukładane takie drobiazgi a tu : termin im się poślizgnął o pięć dzionków, uciekali po kątach przed ekipą robiącą szprycę na ścianach, mieli wejść w czterech , a nie po dwóch dniach zostawiać jednego człowieka do dłubania itd. Ale zrobili. Ja bym po prostu nie miała nic przeciwko gdyby kablowali z zacięciem i wdziękiem uważając za punkt honoru termin. Wiem ci z inwestorów którzy po budowie zasilili szeregi pacjentów medycyny naturalnej i aktualnej wyśmieją moje rozważania, jednak kochani potomni: umowa!!! Jakąż siłę ma ten papierek , daje złudne wrażenie stabilności i poczucia władzy nad sytuacją... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 23.08.2004 14:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2004 „Jak dobrze nam zdobywać góry i młodą piersią chłonąć wiatr....” jak zwykle widok murarzy przy pracy wyzwala we mnie pokłady liryzmu oraz pieśni ludowych. To jest piękne: masy szarego tynku maskujące wszelkie części składowe sufitu, ścian. Kolejna ciężarówka piasku dokupiona, kolejna tona cementu ,wapno plus duuuuużo wody i hyc to na ściany. No czad.. Nawet potomstwo zaczęło okazywać żywsze zainteresowanie budową .Po tynkach dom zaczął wyglądać dla nich tak „prawdziwie” to znaczy przypomina im wnętrze pokoi, wyraźnie zaczęło do nich docierać, że tam będzie można niedługo mieszkać. Jak się otynkujemy wewnętrznie to zrobię zdjęcia ze dwa i wrzucę na onet . Aha wyzwalając się z objęć pieśni i upojenia budowlanego : uwaga dla budowniczych modelu D07 ! Ponieważ zmieniliśmy rozkład okien z tyłu domu (były obok siebie a my je rozłożyliśmy równomiernie po elewacji ponieważ z tej strony jest też u nas wyjście tarasowe), to jako następstwo tego działania było zwiększenie wymiarów okien ze 120x120 na 150x120. Bardzo korzystna optycznie zmiana , a i od środka parapety wychodzą jak w reszcie domu a nie niespodziewanie wyżej niż w dużym pokoju. Rozważcie to: okna pozostają nadal typowe, a są w jednej linii z pozostałymi oknami w budynku....”prężnymi stopy deptać chmury i palce ranić ostrzem skał...” Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 24.08.2004 21:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2004 A propos tynków to: cała góra, klatka schodowa,pięknie wyprofilowany łuk pod schodami, sufity na dole i część pokoju który jest zamiast garażu- gotowe na glanc. Panowie najpierw robią framugi z desek poziomują to równiutko i lecą z tynkami aż miło.... Mieliśmy dziś randkę z panem Alarmem , to wprawdzie dopiero drugie firmowe spotkanie o tej tematyce , jednak zdecydowaliśmy się właśnie na jego pracę. Nie przebija ceną poprzednika, jednak ...Chyba ujął nas najbardziej tym, że pokazał jak obniżyć cenę . Jego poprzednik zarządził nadajnik radiowy do garażu, a ten zauważył, ze jeszcze można spokojnie dociągnąć brakujący kabel , a wtedy kwota 300zł nie musi nas opuszczać ram pam pam ... Okna zamówione, parapety wewnętrzne też, bramy wybrane - o to był wysiłek ! Tylko te drzwi do domu .Trudny. Bardzo trudny wybór. One jeszcze nas czekają . Cały czas chcieliśmy mieć brązowe + identyczne parapety sławetny polski „złoty dąb” , ale jak pomyśleliśmy nad ilością planowanych brązów w pomieszczeniach to przerzuciliśmy się na białe. I światło z nich ładniejsze idzie, a zimą to jest ważne. A myć trzeba każde.... Pojawili się panowie Instalatorzy , zerknąć ile maja jeszcze czasu do nalotu na budowę . Do podbetonów zostało im 10 dni. Cieszę się tak bardzo ! I mimo wstania o barbarzyńskiej porze nadal nie zasypiam próbując rozwiązać kwadraturę drzwi wejściowych. Które, za ile, i czy na pewno te? I czemu tak drogo ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 31.08.2004 14:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Sierpnia 2004 Dziś szok !!! Muszę się „wypisać” żeby się nie pienić bez potrzeby do końca dnia. Miałam w planach skromnie : - Obdzwonić agencję ochrony ile kosztują i inne takie – wahamy się – przecie alarm ma sens jak ktoś na niego odpowie... - Wyliczyć z panem Majstrem dokładnie ile ścian nam otynkowali i przeliczyć to na złotówki - Następnie uszczuplić transzę o w/w walutę przekazując to w spracowane dłonie szefa ekipy - Wpisać do kompa rachunki - Obdzwonić okoliczne szamba ileż ta przyjemność nas wyniesie - I kilka innych drobiazgów które pozwolą naszym Klonom rozpocząć kolejny rok szkolny Hm zacznę od wstrząsu największego – szambo ! Obojętnie czy betonowe, czy z włókniny szklanej to kosz rzędu +- 2500zł + VAT + ok.1000-1200zł montaż !!! Natychmiast rozpoczęłam bombardowanie gminy kiedy konkretnie mamy mieć przyłącze ! Jutro będzie istny od tych spraw to mi powiedzą czy inwestycja będzie jeszcze w tegorocznym budżecie czy na czas przyszły. Bo gdyby w tegorocznym to można by przetrwać w bloku do kanalizy ....Trzy tysiące! To rozbój i tyle. Toż to zbiornik, a nie antyczna waza!!! Agencja ochrony mienia hm temat nadal otwarty - ten koszt - chyba trzeba będzie się do nich przejechać, może i u nich da się coś utargować jakbyśmy np. podpisali umowę na konkretny czas? Tynki pomierzone starannie po odliczeniu otworów okiennych wynoszą 476,4m2 i 75 m2 pod betonowej posadzki. Skakaliśmy oboje z panem Majstrem po domu aż oczy się radowały , pisaliśmy, notowaliśmy i taki wynik nam wyszedł. Ech sporo kasy za tak dobrą pracę , z drugiej strony tynki no pikne i tyle. Klony szykują się do szkół i przedszkoli. Mało ich entuzjazm nie rozniesie ...ostatni dzień wakacji solidarnie spędzają przenosząc sie grupowo sprzed komputera na fotel przed tv. A niech im będzie , jeden dzień w roku nie powinien zaszkodzić. Na działce zastój , pogrzebałam właśnie nadzieję na zamontowanie szamba w przerwie technologicznej połączonej z oczekiwaniem na panów instalatorów . Kończą gdzieś hen pracę i mają dopiero lądować u nas. Najchętniej bym ich przykuła do wnętrza i oczywiście uwolniła w stosownym terminie. A i okien wypatrujemy łzawy wzrokiem i bramy do garażu... Och idę na działkę zrobić te obiecane zdjęcia, bezruch jest zbyt deprymujący. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 05.09.2004 22:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2004 Pierwszy raz od początku budowy nie mam siły. Oglądam drzwi, akceptuję miłe drobiazgi typu: sąsiad podaruje nam swoje tymczasowe bo wymienia na stałe antywłamaniowe. Czytam gazety, oglądam na żywo co się dzieje w Osetii. I nie daję rady. Najpotworniejsze ,ze dziś już tak nie boli, jutro będę z żalem myślała o dzieciach i ich rodzicach, później o wojnie, o tym jak bardzo chcę by moi synowie nie musieli nigdy strzelać , trochę refleksji nad tym jak dobrze mieszkać w kraju bez nienawiści, za chwilę już będę żyła tym, ze panowie Instalatorzy psują wiertłami nasze tynki, a za tydzień przypomnę sobie o jakiś nie załatwionych sprawach , życie potoczy się .Hej ...Pobiegniemy wybierać drzwi, glazurę, kolejnego wykonawcę , blisko za ścianą ludzie stracili sens, gorzejący z nienawiści , bólu, bezsilności . Uspokoję siebie wysyłając datek . Czego bym oczekiwała gdyby uderzyło w moją rodzinę ?By cały świat zamarł, a każdy mógł odczuć tak cierpienie by walczył całym swoim życiem by się to nie powtórzyło? A przecież tuz za progiem my też możemy być skatowani bólem, tkwimy w kokonie cywilizacyjno-bytowym przekonani, spokojni , że nasze poczucie nieśmiertelności i powodzenia nie zostanie bestialsko zniszczone...Tego upokorzenia, że zapomnimy , jestem pewna, będziemy coraz bardziej rozmywać sylwetki poranionych dzieci, słuchać z coraz mniejszą uwagą czemu ktoś napada na szkołę , rozważań speców od polityki międzynarodowej do czego jeszcze przywykniemy i zaakceptujemy, a potem parapetówa i zdrowie naszych dachówek i pomocników....A niech to cholera....I oby tak było. Niech powróci codzienność, spóźnianie się na spotkania, kolejni ludzie niech odkryją swoje słabostki do sportretowana z przymrużeniem oka , niech wyciągają z kapelusza cenę za pracę , a pani w hurtowni niech pomyli zamówienia.Proszę jak najprędzej..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 07.09.2004 21:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Września 2004 Na budowie każdy sobie rzepkę skrobie... Panowie Instalatorzy z godnością i spokojem zgrzewają rurki, wycinają gumówką w naszych ślicznych tynkach stosowne otwory. Przez dwie godziny obchodziliśmy dom i po raz „ostatni” wskazywałam gdzie co ma wisieć, stać i grzać. Pan pisał po ścianach dyskretnie skróty : wc, um itd. Jutro zapowiada się prawdziwe pandemonium: - 7.30 – okna !!!! ........ u drzwi - 8.00 – instalatorzy ciąg dalszy przymiarek i działań zmierzających do lania wody- 10.00 pan z firmy ochroniarskiej ma mnie przekonać (nie używając przemocy), że warto skorzystać z ich usług- 11.00 drzwi trzeba skombinować- 12.00 – panowie od alarmu - robią montaż- potem do pracy- do matczyska - do domu...uff To może być długi dzień, ciekawe który Klon się rozchoruje, skręci nogę rozbije nos? W tak napięty plan ,aż się prosi wklejenie wizyty u lekarza... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 12.09.2004 17:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2004 „Przybyli ułani pod okienko, przybyli ułani pod okienko , pukają stukają wpuść panienko ....” Większość znajomych opowiada horrory o czekaniu na okna. O spóźnieniach w dostawie...A my nie. Przybyli, zobaczyli, zamontowali, odjechali.Dokładnie w zapowiedzianym dniu i czasie Ale później....dzień zrobił się ciut przydługi : - Sąsiadowi nie przywieźli drzwi docelowych czyli my szukamy nowych dla siebie - pan Ochrona zgadza się przełożyć spotkanie - na budowie siedzi smętnie pomocnik Instalatorów czekając na narzędzia i majstrów (trwał tam jak pomnik beznadziejności przez trzy godziny ), rwiemy ile sił w kołach do Janikowa – tam kupując drzwi zewnętrzne można w oczekiwaniu na nie dostać za średnią opłatą drzwi robocze. Po umówionym czasie zabierają robocze wstawiając te wymuskane ... I tam napotykamy dziwaczne połączenie: elastyczny sprzedawca skłonny uznać nasze zastrzeżenia co do kolejnych punktów umowy, z pasą do życia i obsługi w skali od 0-10 to tak z 1 punkt maksymalnie. Dziwnie tak na łapu- capu zdecydować się na fragment domu , który będziemy widzieć stale....Szczęściem wybór zajął nam nie więcej niż 40 minut , za to spisywanie umowy następne 1,5 godziny. Byliśmy bliscy nabycia pierwszych lepszych roboczych odrzwi byle móc przestać przekładać via komórki kolejne spotkania w różnych punktach Poznania i okolic. Wracamy mocno spóźnieni no wszędzie ... Kontaktujemy pana Ochronę z panem Alarmem wreszcie uzgadniają szczegóły technologiczne oraz wychodzi na jaw - dziś z alarmu ....nici. Czyli trzeba bedzie zanocować pierwszy raz w naszym nowym domu Mam szczęście mąż załatwił sobie dzień urlopu i wszędzie poruszamy się pojazdem mechanicznym, zamiast mojego zielonego Rometa. Na koniec dzionka kończyny by mi odpadły od zadka chyba. A na terenie objawił sie zdyszany majster Instalator, za to wcięło pomocnika ... Co jest bawią się w komórki do wynajęcia? Wracamy do domu, komentując tempo okniarzy, i nadzwyczajną spokojność wodnego plemienia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 12.09.2004 18:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2004 Tak na marginesie panowie Instalatorzy to dwa majstrzy i po pomocniku dla każdego. Zlecenia obsługują parami . Oczywiście robią dwa - trzy montaże równocześnie więc już troszkę w piętkę gonią. Ja zresztą też, a na dodatek wczorajszego dnia straciłam moją wrodzoną słodycz : w godzinę po powrocie z wyboru drzwi , zawróciłam na działkę , aby nakłonić panów Wod- Kan do podpisania umowy. Przekładali tą uroczystość, poprosili o inny termin zakończenia prac. Przepisałam, wydrukowałam, trza podpisać cyrograf. A tu na budowie ślicznie wszystko ułożone pod ścianą i pozamykane na głucho. Stoję i myślę, panowie z drzwiami roboczymi dotrą przed czwartą, jest 13.30 to pora obiadu , może majstrunio zgłodniawszy co nie co i urwał się na obiadek ? Mieszka na drugim końcu naszej mieściny... Obchodzę teren , badam ślady działalności ludzkiej , sprawdzam czy pianka już przy oknach na tyle mocna by móc je sobie otwierać..... a majstra jak nie ma tak nie ma. A i badane ślady nie wskazują na tymczasową przerwę. Dobra mam dość : zadzwonię do tego który u nas nie działa , ale jest w spółce. Hm dziwne : spienił się gorzej niż ja. Widocznie zna lepiej kolegę... Poczekałam jeszcze chwilę smętnie, a tu zajeżdża pan Instalator, oj wcale nie uśmiechnięty i burczy: Podobno pani za mną tęskniła? Przyznałam, uczciwie że najbardziej lubię kiedy stado silnych , kompetentnych i przystojnych mężczyzn buduje nasz dom. A jak człowiek mówi prawdę to pozostali to wyczuwają, toteż Pan w uroczym czerwonym kombinezonie rozpogodził się, zainstalował w pobliżu naszych rur oraz podpisał umowę. Fajnie. Tylko z domu wzywają ,że najmniejszy Klon źle się czuje i mam wracać. Faktycznie ,ból głowy, gardło czerwone plus gorączka – cóż chcieć już cztery dni był na zajęciach w przedszkolu. Czas zrobić sobie przerwę. Do końca dnia prace posunęły się znacznie, przyjechało dwóch panów , zamontowali drzwi robocze, porosili o podpis, odjechali. Wiecie co? Mamy stan surowy zamknięty . Teraz to się dopiero zacznie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 12.09.2004 19:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2004 Niby wszystko omówione z panem Ochroną z panem Alarmem, ale co rusz coś tam wyłazi zza krzaka. Najpierw pan Alarm pyta czemu w garażu nie ma podejścia pod czujki? Przecież brak tego kabelka to będzie różnica w rachunku o 350 zł wyższa. Aaaaaaaaaa. Trzeba dać taki dynks radiowy coby łączył się z wyciem uruchamianym z domu. Hm a ile jak kabelek się tam znajdzie? A tyle ile czujki i już. Rozumiem, złapałam w przelocie pan Elektryka coby mi kabelek dokooptował, a na trasie dom – garaż zakopiemy sami. I jeszcze jeden mały problem toż my jeszcze na tej nowej dziedzinie nie mamy ...telefonu. To jak ten alarm ma do nas dzwonić? Łyżka o parapet? Trzeba w układ wpiąć komóreczkę z kartą i będzie piknie. Pół dnia przy Internecie szukam i porównuję czy wziąć kartę typu pop czy abonament, żeby o doładowaniach nie trzeba było pamiętać. Generalnie oferty pisane są strasznym językiem. Przebrnęłam i wyszło , że jeśli użyjemy naszej najstarszej komórki, a w Plusie weźmiemy abonament za 18,30 brutto to będzie to. Idę do naszego miejscowego dawcy telefonów , kart i zdejmowania simloków. No słyszeli o takim produkcie, ale nie za bardzo wiedzą gdzie, nie mają dostępu i niech pani jedzie do Poznania tam będą wiedzieli, albo jeśli pani chce to pani weźmie tak-taka. Czasami mam więcej niż wrażenie mieszkania na zakuprzu. Mąż po nocce zawędrował do pracy i drzemie na stojąco. Chyba mu lepiej robią delegacje niż osobiste uczestnictwo w happeningach budowlanych. Oczywiście jak każda troskliwa żona po powrocie ze stróżowania zapytałam: A co ci się śniło? Podobno ważne pamiętać sen z nowego miejsca. Spał jak kamień i mam ponaglić pana Alarma bo chłodno . Mogłam się przekonać czy rzeczywiście rześko tam z rana . Wieczorem znużona ofiara naszych ambicji materialnych padła na łóżko w ubraniu , zasypiając bezpowrotnie. Nie miałam sumienia domagać się by ponownie spał w terenie . Podjęłam więc obowiązki obronne wobec kompletu okien w D07. Pomna słów o chłodzie , zapakowałam się w trzy ciepłe warstwy , śpiwór , czapeczkę i zakopałam się na całkiem wygodnym składaku– pożyczonym od teściowej. Zapomniałam zakluczyć się, wybudzało mnie światło i ta konieczność zapamiętania pierwszego snu. Zwycięstwo! Zapamiętałam ! A jakże . Takie zdanie : Pamiętaj ten sen, to pierwszy w waszym domu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 20.09.2004 18:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Września 2004 Okna rozrosły się o stadko dachowe. Panowie dekarze zjechali , poprosili o wskazanie gdzie chcę mieć okienka , ponaznaczali wskazania ,poprosili o ponowne moje zjawienie się za cztery godziny . No poddasze zyskało na urodzie i wyraźnie się rozświetliło. Tak zdecydowanie trzeba będzie dać tam z dwie pary drzwi z matowym przeszkleniem. Uch te drzwi zaczynają mnie straszyć... W marketach budowlanych jakoś nie takie - szukam dalej. W małych firmach jak się zatrzymaliśmy się przed drzwiami rwącymi oko to cena rwała trzewia. A czas by było je znaleźć .... Chyba wiem jak spędzimy weekend : drzwi , podłoga, płytki, kostka brukowa. Patent podpatrzony u pan Okno , kosteczka brukowa ładnie wyłożona w garażu, pomijamy wylewanie betonem, gres i koszt zaprawy mrozoodpornej pod spód. Brzmi zachęcająco. Zwłaszcza że jest wolnostojący, nie ocieplany i mieści elementy do uprawy ogrodu, rowery, autko... Alarm działa, gra i buczy, my śpimy we własnym łóżku ,a jutro wraca nasza ulubiona ekipa murarzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 21.09.2004 21:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Września 2004 Nie zna życia kto nie służył w marynarce.... wszędzie są posadzki, cement zakrył rurki , rureczki i inne takie. Panowie pana Majstra jak zawsze starannie, szybko , terminowo . Jaka szkoda, że nie robią prac wykończeniowych, gdyby z taką precyzją i tempem wzięli się za gipsowanie, płytki , sufity.... och sama idea zatyka dech. Po namyśle mogę uczciwie powiedzieć: pan Majster nas rozpuścił...Konsekwentnie , przez całość naszej współpracy : tłumaczył, doradzał, podpowiadał , wykasowywał zgodnie z podaną taryfą ... Później „wydawało się ” nam , że myślący wykonawca to norma. Jedna z moich nauczycielek mawiała : wydaje ci się ? to się przeżegnaj... Wniosek: nasz dom trafił w dobre ręce. Teraz ekipę przejmują znajomi, oby dbali o „naszych” murarzy, to najlepszy zespół z jakim dotychczas pracowaliśmy pozostali kosztowali parę deko nerwów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 21.09.2004 21:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Września 2004 Nie zdawałam sobie jasno sprawy iż budowanie domu trzeba też zaliczyć do sportów ekstremalnych. Teraz mam tą pewność. Noszenie ciężkich bloczków- powiedzmy norma, polewanie stropu kiedy boimy się wysokości – no powiedzmy norma, rozładowywanie busa z klinkierem czy elementami kominów – hm norma, ale latanie na działkę w środku nocy bo włączył się alarm to wariactwo Od wczesnego świtu (starannie wykrojony dzionek na grzybobranie) jestem na nogach , zmęczenie przeszło już w etap senne kiwanie się, leniwie przeglądam forum a tu telefon od męża. Wzruszona myślę sobie ciepło : chce mu się dzwonić po nocy, z takiej odległości, po dniu pracy –miły gest. A tu napięty głos mówi - nasz alarm wyje na budowie do niego powiadomienie przyszło na komórkę , a i sąsiadka potwierdziła działalność syreny alarmowej. .. Rada nie rada , telefonuję do panów Ochrona – nic nie odebrali, żadnego sygnału z naszej centralki, ale zaraz wysyłają patrol. Cóż nie jestem przeszkolona do końca w obsłudze alarmu, więc ubrawszy się ciepło ruszyłam w teren. Ludziska ależ tu jest po 21.00 ciemno!! Nawet psy nie wytykają pysków na dwór. Wiatr szarpie, uderza z każdej strony więc na takie dictum nie wzbogaciłam rozrywek nocnych o jazdę na rowerze . Włączyłam pieszochody. Zgięta w pół pod naporem wiatru, prowadzę towarzyską wymianę zdań z sąsiadem . Właśnie wyprowadzał pieska , a na wiadomość o alarmowym kłopocie zaoferował swoje towarzystwo na drogę. Co trzy głowy to nie jedna Tak wiec zaliczyliśmy przebieżkę przed snem długości 5 km . Jak zdrowo. Sąsiad snuł pogodnie przypuszczenia o włamaniu, rabunku, narkotykach (!!!!), podkreślał ,że alarm zawył podczas nieobecności męża (przecie go w ostatnim półroczu zasadniczo nie ma) i w miarę zasnuwanie się mrokiem otoczenia tym jego wyobraźnia produkowała straszliwsze scenariusze. Dobrze, ze szliśmy razem – inaczej musiałbym sama sobie serwować takie pomysły.... Raźno wkroczyłam do domu, zablokowałam system kontroli, załączyłam wszystko na nowo i zadzwoniłam do pana Alarma co powinnam wdusić jeszcze . Ów miły zaspany człowiek (farciarz) zdziwił się, przecież jak zawyło raz to podmuch mógł być, albo zwierzak przelecieć stąd buczenie, a ja do niczego tam potrzebna nie jestem, alarm załączony był to nie trzeba było nic robić. Mógł z litości tego mi nie mówić, wyszło ,ze dla sportu przeleciałam w wściekłych porywach wiatru pięć kilosów, słuchając ścinających krew w żyłach przypuszczenia o bandyckich akcjach , których areną miał być nasz dom... Taaa ......jednak czułam się raźniej. No sąsiad dobry rum dla ciebie przyjedzie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 22.09.2004 22:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2004 A wracając do motywów dźwiękowych to dziś ściągnęliśmy pana Alarma do zmian przy systemie. Pan Ochrona uporczywie twierdził że z naszej centralki nie dostaje żadnych powiadomień. Po godzinie sprawdzania mąż + pan A ( podczas tego procesu naprawczego relaksowałam się rąbiąc drewno ) okazało się iż : panowie wykryli mały błąd . Agencja Ochrony podała do kodowania ...zły numer telefonu - to by było logiczne wytłumaczenie czemu nie dostawali nic z naszej centralki.... swoja droga kto to dostawał ? Dziwny jest ten świat. Natomiast po rąbance mam obolały mięsień i przeświadczenie ,o ukrytym zezie. Trafiałam jeden do trzech celując w pieniek., ale frajda była i tak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 24.09.2004 21:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Września 2004 Sytuacja z panem Wykończeniówka troszku przykra Dostaliśmy wycenę : chwyciłam się za głowę. Robi ładnie, ale .... no właśnie. Zaczęłam wypytywać wkoło o łagodniejsze ceny i część już znalazłam . To nie odpowiada panu W. Jak zawiadomiłam, że jesteśmy w trakcie robienia ocieplenia dachu z montażem Nida gipsu włącznie to się zdenerwował .Wcześniej zawinszował sobie 100% drożej niż ekipa wykonująca! Teraz zszedłby z ceny twierdzi ,ale przecież gdyby tak zrobił pierwotnie nie rozglądałabym się za innymi. Kwadratura koła. Nota bene uprzedziłam - jak znajdę tańsze rozwiązanie to nie będę się wahać. Pewnie sądził ,że tak sobie gadam... Co ciekawsze wykonawcy ocieplenia to normalna firma , weszło sześciu panów jeden dzień rozciągnęli druty, zmontowali stelaże, wełna zeskładowana w kuchni – wrócą do nas we wtorek na resztę montażu i dokręcenie śrub więźby- ten zabieg powinniśmy zrobić po dwóch-trzech tygodniach od pokrycia dachu i zapomnieliśmy – pan Majster zwrócił na odchodnym uwagę. Jednym minusem ich działania to zniszczenie dwóch parapetów. Doszliśmy do porozumienia z szefem ekipy wezmą je sobie na pamiątkę , dostarczając nam w zamian nowe. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 24.09.2004 21:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Września 2004 Natomiast pierwszy raz uczciwie się zirytowałam podczas budowy dzięki panom od instalacji . To ze zrobili inny typ podłączenia co niż rozmawialiśmy – trudno – grunt żeby działało. To że bywało iż siedzieli na budowie czasami i do 17-18 godziny natomiast efekty zostawiali za sobą jakby tam spali cały ten czas – cóż to stało się ich zmartwieniem kiedy zajrzeli do umowy i spostrzegli termin, zastrzelili nas przy rozliczaniu pieniędzy na materiały. Pokazali dokładnie co , gdzie kupili, wręczyli radośnie plik rachunków na blisko 9tys za materiały na nasze nazwisko ! Czyli zamiast kupić na swoja firmę , wystawić nam rachunek z robocizną z 7% podatkiem poszli na skróty i dzięki temu zapłaciliśmy o 15% większy VAT niż było trzeba . Siadłam, policzyłam , dostaliśmy w ucho jakieś 900 zł. Podzieliłam się telefonicznie spostrzeżeniami i kategorycznie poprosiłam żeby grzejniki, zawory i reszta drobnicy zostały kupione na omówionych wcześniej zasadach. Przecie jakieś dochody muszą wykazywać. Nie ? Jednak moje zaniedbanie działalności panów Wod – Kan gryzło i w wolnej chwili poszłam do składu gdzie było pozostawione największe sumy. I tak na gorąco zaoferowano mi minimum 5% rabatu (i tyle mam na rachunkach), a jeśli faktycznie złoże konkretne zamówienie to rabat sięgnie i 12%. Wrr ... Moja poznańska dusza /a konkretnie kieszeń/ łka. Kochani potomni: bądźcie precyzyjni, pytajcie upierdliwe o szczegóły, co i gdzie będzie kupowane, zapisujcie ustalenia i dajcie je do podpisania obu stronom. Niech nasze wydatki nie idą na marne.... Swoja drogą jutro obdzwonię hurtownie z grzejnikami... może da się cos więcej zejść z ceny ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 24.09.2004 22:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Września 2004 Z żalem rozstajemy się z ekipą pana Majstra, dziś skończyli u nas wszelkie prace. Dom, garaż, kominy, posadzki ,tynki i taras – zrobione. Lato z murarzem w tle... to był piękny czas. Na otarcie łez pan Majster poratował nas telefonem do pana Brukowca (he he ). Sami znaleźliśmy ze czterech , każdy z terminami zapchanymi na najbliższe dwa – trzy miesiące. A garaż chcemy wyłożyć kostką już ! Pan Brukowiec ucieszony , wypadła mu jakaś praca i tydzień wolnego jest, wpasowaliśmy się w lukę , aż miło. Spotkanie z rana przed garażem , macham rękoma, mówię co , gdzie i jak , a pan na to nieodmiennie, że szczegóły to on ustali z mężem. Po chwili dotarło do mnie – z moim mężem! Spokojnie postarałam się o kontakt wzrokowy i mówię: - proszę pana wszystko trzeba ustalić ze mną. - O przepraszam , myślałem, ze pani jest mężatką - Owszem jestem , ale dom to domena kobiety i ja się tym zajmuję No i dziś o 6.30 będę kicać po działce dając wytyczne co do podjazdu, wnętrza i półkola przed wejściem. Będę też nakłaniać wykonawcę od betonowych puzzli coby upuścik dla nas znalazł. Chcieliśmy robienie podjazdu odwlec w czasie jednak pierwszy lepszy deszczyk powoduje kompletny brak możliwości komunikacyjnych z trudem da się chodzić, a o jeżdżeniu to już zupełnie trzeba zapomnieć. I tak choć w zasięgu ręki dom staje się nieosiągalny przez panoszące się wszechobecne gliniaste błocko. Sąsiedzi już pytali czy mogą parkować przed działką, ich dojazd jest pod górkę , a jesienne roztopy za pasem. Hm może jaki parkometr zainstalować ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 29.09.2004 16:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2004 Być inwestorem to nie tylko decyzje, wydatki i wymagania . To też wczesne wstawanie...brrr. Ostatni panowie od spraw bruku oraz ci od Nida - gipsu , stelaży oraz wełny zaczynają prace o 6.10. Barbarzyńska pora. Jako przedstawiciel inwestorów na placu boju musze pojawiać się przed nimi, rozbroić alarm, otworzyć bramę i powlec się do domu gdzie z nadzieją na dobre słowo i uśmiech czeka budząca się do życia rodzina . Fajnie,że czekaja źle by było iść z pustego w puste. Jednak wstawanie o 5.45 żeby być przed ekipą powoduje spowolnienie funkcji życiowych. Służę przykładem: szósta rano, ciepła wilgoć obsiada polar, jest mglisto i tajemniczo . Starając się werwą rozgonić te poranno – jesienne efekty wychodzę raźno z domu i staje osłupiała. Na samochodzie wyraźnie widzę czarne i szare napisy ! Przed blokiem nic nie zauważyłam, ale ciemno jeszcze było. No ładnie w nocy ktoś nam posmarował auto. W głowie kłębią się pytania co do zasięgu ubezpieczenia czy od aktów wandalizmu też ?! Podchodzę bliżej , sytuacja nabiera rumieńców , na szczęście samochód nie jest pomalowany tylko oblepiony napisami z folii- uff te umiem zdjąć bez szkody dla lakieru, trzeba wziąć suszarkę , lekko pogrzać... Podchodzę bliziutko, czytam : Układanie, renowacja chodników i dróg... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 29.09.2004 16:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2004 Za to dziś przytomnie jak nigdy broniłam ....posypki pod podjazd. Kiwam się przy płocie i czekam na Bandę Ogrów jak w myślach nazywam panów od ocieplenia (nie ze względu na urodę , jeno oni tacy głośni i uważni są ) i zastanawiam się po co się umawiają na 6.00 kiedy tkwię tu od 30 minut, a śladów życia na drodze nie widać. Nadjechali , wysiadają z rumorem, warkotem , przyśpiewkami oraz co czulszymi uwagami względem siebie których zacytować nie mogę bo to forum publiczne i admin by mi posta musiał wyciąć – ze względu na przepis o czystości języka.... Jeden rusza do bramy , proszę go grzecznie niech pan bramy nie otwiera , bo tu podjazd już do kładzenia kostki uklepany, wymieszany beton z piaskiem, paliki ze sznurkiem to wytyczenie ,a panowie jadąc zniszczą. Ja nadaje, a gosć wzywa gestami kolegę do wjazdu ! Zasuwam więc bramę , gosć dla odmiany chwyta za paliki . Zadziałam autorytetem , do dewastacji nie doszło ale wrażenie że to Banda Ogrów utrwaliło mi się na amen. Druga sprawa ostatnio dzięki zbiorowemu wysiłkowi mają od nas do zabrania dwa parapety, ale o mały włos bym im dorzuciła paczkę twardego styropianu (191 zł). Ustawili to sobie jako podstawkę do sięgania dla montażu pod chłopaka tak na oko ok. 100kg żywej wagi. Towar ma być do zwrotu , pozostałość z ocieplania podłogi. Dobrze , że będzie się do oddania jeszcze nadawał. Styropian nie chłopak – oczywiście. Ledwie dotarłam do domu , a alarm smsa wysyła że go od prądu odcięli ... Uch tęsknie za momentem rozliczenia się z nimi i zobaczenia jak ich żółty busik znika bezpowrotnie w sinej dali . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.