ori_noko 10.02.2005 21:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 Oczywiście plany swoją drogą, a życie swoją. Z bólem stwierdziliśmy, że nie damy rady sprostać przeprowadzce w wyznaczonym terminie . Trzeba drugi raz pociągnąć kolorem parter, na biało kuchnię i pokój AGD. Nowy termin to koniec następnego tygodnia. Jutro barwy już będą już w całym domu na gotowo, z rana trzeba spokojnie i subtelnie silikonem uszczelnić brodzik i wannę. Wymieniałam silikon z białego na jaśminowy – pod kolor fugi. Dziś natomiast królowałam z pistoletem w dłoni strasząc wszelkie niedoróbki w podłodze i przy futrynach. Kiedyś kit drzewny był sprzedawany w puszkach , nabierało się toto szpachelką , nakładało , trzeba było poczekać aż wyschnie , zeszlifowywać wystające drzazgi i już. Teraz wyciskamy coś beżowego z tubki podobnej jak kleje i silikony na dziurę , elastyczną szpachelką elegancko dociskamy do podłoża, czyścimy starannie to co jest nadmiarem i następny ubytek pada pod naporem naszej przewagi technologicznej. Nawet ładnie wyszło. Mąż został zmylony nazwą koloru „ imbirowe pola ” i sądził ze to odmiana żółcienia jak wszedł na intensywnie rudą ścianę w dużym pokoju mało się nie przewrócił . Zrobię zdjęcia to zrozumiecie jego hm zaskoczenie . Podłogi gotowe starczyło desek nawet na garderobę , ubytki zrobione, mąż ze swadą montuje listwy boczne – wrr zabrakło nam jednej listwy do pokoju najstarszego Klona – dziewczyna ma inną deskę niż reszta a i wykończeniówka oczywiście w innym kolorze. Ściany ma w pięknym delikatnie złocistym odcieniu - zaskakująco dobrze wyszło w zestawieniu z drewnem orzecha na podłodze. Jej pomysł. Średni Klon poprosił o biały pokój, chce sobie dobrać kolor jak już będzie mieszkał – bardzo rozsądnie. Najmłodszy Ludź chciał mieć : samoloty na ścianie, czołg, statek piracki , trawę i robaczki i smoka. Na 10 m2!! Sprawa jest rozwiązana następująco: trzy ściany delikatnie morelowe, czwarta z ruda z wielkim helikopterem . Jak będzie chciał to mu jeszcze gdzieś smoka domaluję, w końcu nie codziennie ma się siedem lat i pierwszy własny pokój. Mąż dzielnie dał mi wolna rękę na zrobienie kolorów w naszej sypialni. I go zaskoczyłam ! Przygotowywał się na feerię barw ! Nietypowe zestawienia wiśnie z błękitem, a w sypialni spokojnie, pastelowo. A co tam zawsze można zrobić wzorzystą kapę na łóżko , a ten element łatwo zmienić. W poniedziałek przybywają panowie zajmujący się drzwiami. Mają zamocować listwy wokół futryn . Jak panowie robili obróbkę drzwi to się nie wtrącałam , choć na moje oko to była bardziej prowokacja niż działalność wykończeniowa. Sama bym to zrobiła i staranniej i z większym pomyślunkiem. No nic , zaprosiłam właściciela firmy na konsultacje, pooglądał, mówi: Pani Ewo pani się nie martwi, wszystko jest dobrze! Wzięłam głęboki oddech, myślę sobie: Co tu strzępić język, toż to jego ludzie będą zgodnie z umowa kończyć – tak wyglądała sytuacja ze dwa miesiące wstecz. Dziś pan Stolarz pojawił się ponownie na naszym firmamencie. W towarzystwie swojego ulubionego Majstra. Robią obmierzanie futryn wewnątrz pokoi. Majster patrzy podejrzliwie na zwały gipsu i dziwne fale wokół drzwi: - Kto robił obróbkę ? - Wasi ludzie. - No to będą ku.... po godzinach to skuwać! Tu się nie da nic założyć ! – czemu nie jestem zdziwiona? Chyba nawet odczuwam ulgę, obawiałam się ze będą próbowali na te fantazyjne krzywizny mocować na siłę listwy. Poniedziałek zapowiada się pasjonująco: stolarze, sprzątanie, ponownie początek nauki dla Kolonów, pakowanie resztek dobytku, próby nakłonienie TP – S.A. do założenia nam telefonu w nowym miejscu. Może zmienić dostawcę usług telefonicznych? Ciekawam co uda się z tego zrealizować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 15.02.2005 09:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Lutego 2005 Ostatnie chwile dostępu do netu. Jutro wybija godzina zero – ciężarówka z ciężarowcami zamówiona czas się przenosić. Prawdę mówiąc te osławione ostatnie chwile trwają dla mnie od kilku dni i są dosyć meczące. Wczoraj praktycznie już przemieszkałam cały dzień w domu. Od rana do wqieczora przyjmowałam z honorami stolarzy i ekipę od osadzania drzwi. Pierwsi to trzy rosłe , lokowane, ciemne i ewidentnie spokrewnione typy. Pan Loczek zagląda uśmiecha się i pyta: czy tu to tu? - He he przypomniał mi się gość który chciał mi na etapie fundamentów zostawić betoniarkę na budowie w ostatniej chwili uwierzył mi końcu ze ulica się zgadza ale sprzęt ma zostawić gdzie indziej. – radośnie potwierdzam : jak pan do drzwi to tu to tu . Za nim wchodzi duplikat w odrobinę jaśniejszym odcieniu włosów, trzeci też uderzająco podobny , patrzę wyczekująco może za drzwiami jest ich więcej? Łeee skończyli wchodzić. Przynoszą super maszyny do ciecia listew przy drzwiach i jakieś hebel i poziomnice i młotki i kuferek ...W ciągu 20 minut w wysprzątanym domu panuje duch dobrze urządzonej stolarni- z wiórami we włosach włącznie. Po mojemu – bałagan. Za nimi nadciąga chmurna ekipa skuwaczy. Mają usunąć ślady swojej fantazji. Panowie z ponurym wyrazem twarzy pracowicie usuwają fale , falki gipsowe wraz z tajemniczymi progami uniemożliwiającymi wyjecie drzwi z zawiasów i inne takie dziwne rzeczy które pracowicie rzeźbili wcześniej przez trzy dni! Hm drzwi bez fantazji gipsowych wyglądają normalnie. Panowie Stolarze przycinają, wiercą mocując listwy ozdobne . Teraz to widać ze drzwi nabrały ogłady !!! Szczęśliwie mamy proste ściany i tylko w jednym przypadku przyjdzie mi robić obróbkę silikonem akrylowym. Cieszę się ! Już widziałam oczami wyobraźni jak pracowicie oblepiam taśmami i w napięciu nanoszę silikon na wszystkie dziesięć par drzwi . A życie jest takie krótkie! Jednak z pełnymi okrzykami zachwytów nad wykończeniami drzwi poczekam aż i od wewnątrz będzie już wszystko zamocowane. Z korytarza futryny były licowane z murem wiec tu zrobić bajer nie było trudno , od strony pokoi to będzie mistrzostwo. Jednak listwy wewnętrzne przyjdą dopiero za dwa tygodnie. Żeby było zabawniej chcieliśmy od początku dać odpowiednio szerokie futryny (na pełna grubość muru), jednak to okazało się zdecydowanie droższe niż mocowanie później listew plus praca za to. Dziwne, ale tak wychodzi. Wracając do opisu prac, panowie w loczki w każdym pokoju zrobili co należy wraz z okropnym bałaganem, szczęśliwie z lekka ale zawsze po sobie zamietli. Ekipa Skuwaczy uprawia działalność na „dzięcioła” i też bez zbędnego zaangażowania usuwa ślady. Już po dwóch godzinach przestają się boczyć na siebie, na mnie , na szefa i na drzwi. Mętnie tłumaczą że nie wyjaśniono im co mają poprzednio robić wiec robili co mogli. To prawda! Było minęło – teren przygotowany. Nigdy jeszcze tyle w życiu nie sprzątałam . W poprzednim życiu byłam mopem czy co? Zainwestowałam w ściereczki które ściągają brud bez detergentów. Sprawdzają się! Dzięki temu będą skutki tylko alegii na pył bez dodatków na środki czyszczące W kuchni pojawiły się pierwsze kubki , czajnik, herbata, kawa itd. pełen koszyczek naczyń przytargany z domu. Inauguracja płyty gazowej. Kuchenka przestronna nie jest, ale da się pracować. Czas na mocowanie plastików na gniazdkach i lampy na zewnątrz i czujki od strony ogrodu i ...czas powędrować , elektryk nie ma kluczy a szkoda żeby marzł. Aaaa jak panowie juz się mieli zbierać to mi się przypominało ze wszystkie skrzydła szuraja o podłogi. Mocujacy drzwi zostawili miejce na polożenie paneli a nie deski wiec trzeba było teraz heblowac co nie co.Trzy szurnięcia od spodu i drzwi chodzą jak złoto. I bardzo dobrze ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 16.02.2005 22:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Lutego 2005 Ostatnia beztroska kąpiel ...od jutra - szambo. Przeniesione połowa dobytku. Co za szczęście że wynajęliśmy krzepkich panów, jak dziś stargali popakowane w zgrabne małe kartoniki : książki, książki, książki, ubrania, półki , regały , półki, trzy szafki i dla odmiany regały i książki z pokoi dzieci to po dwóch obrotach dostawczym mercedesem mieli dość. Jutro łóżka, biurka, komputer i pozostała elektronika. Wniesienie tych rzeczy zajęło nam 10 lat, wyniesienie dwa dni. Zadziwiające. Jutro dzieci maja ze szkoły przyjść do domu a nie do mieszkania – fantastycznie. Dziś wieczorem jeździliśmy miedzy jednym lokum a drugim – okazało się że z rozpędu wywiozłam do południa podręczniki i zeszyty młodych naukowców oczywiście niezbędne do przerwania kolejnego dnia w placówce edukacyjnej. W przyszłym tygodniu to będzie jazda z odnalezieniem wszystkiego ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 01.03.2005 23:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Marca 2005 Minął tydzień „na swoim” oczywiście forum miało gremialnie racje to jeszcze nie koniec działań budowlanych. Cały czas straszyły nas schody: bez poręczy , stopni najgorszy to ten brak zabezpieczeń. Efekt? Cała rodzina wędrując blisko ściany wysmarowała łapkami klatkę schodowa szybciej niż ja pisze te zdania.Pan stolarz schodowy dla odróżnienia od stolarza od drzwi nazwę wiec go pan Schodek, w każdym razie właśnie on ze swoją ekipą już pewien czas temu zdjął szablony i wyruszył w nieznanym kierunku (Rybno Wielkie) by przekuć zamysł na drewno. No i przy okazji dowiedziałam się że niepotrzebnie robiliśmy betonowe stopnie. W panu Praktycznym można zrobić piękne drewniane lekkie schody. Szkoda. Uwaga potomni: wasz Kierownik Budowy (najczęściej architekt ze stosownymi uprawnieniami) powinien wam zwrócić na taki drobiazg uwagę. Rzadko które budynki muszą mieć żelbetonowe schody w środku! Co ciekawsze koszt obłożenia tego paskudztwa jest taki sam jak wykonie prostych schodów z dobrego gatunku drewna. A kiedy warto iść na takie rozwiązanie? Jeśli chcemy mieć na stopniach płytki lub wiemy ze kasy ni jak nie starczy i wtedy tymczasowo można ciąg komunikacji parter – poddasze wyłożyć wykładziną, pomalować farbą i spokojnie stopień po stopniu czekać na lepsze czasy. Potomni nie powtarzajcie naszych błędów. Dążmy by pan Praktyczny mógł mieć przydomek Praktycznie ... Doskonały. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 01.03.2005 23:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Marca 2005 Wracając do Pana Schodka, panowie z tygodniowym acz zapowiedzianym opóźnieniem przybyli, wyładowali dużej urody deski i przez dziesięć godzin tłukli, piłowali, wiercili , kleili , przycinali , tarli i .... zapowiedzieli się na następny dzień od rana. W środę sytuacja nie uległa zmianie. W piątek nastąpił wyraźny zwrot akcji. Miałam wybrać kształt tralek. Hm poprosiłam o najprostsze , schody są ciężkawe , wąskie o intensywnym kolorycie więcej ozdób nie trzeba. W sobotę odwołali przyjazd – samochód im zamarzł - absolutnie wierzę przy tych temperaturach! Podobna zima w Wielkopolsce była sześć lat temu. Kompletnie surrealistyczny obrazek przez zasypane na biało ulice sunęły kobiety ciągnąc na przeróżnych sankach potomstwo . Naszemu Klonikowi bardzo się zamiana wózka na sanki podobała. I te panie mijane po drodze : - Witam! Ale napadało! - Dzień dobry! O jakie wygodne sanki? – łakome spojrzenie na trwałe płozy i podparcie pod plecki. - Och to staroć- właścicielka dobrze wie że ma solidny i dostosowany wręcz do marszobiegów śnieżnych sprzęt - wyciągnęłam od dziadków co ma rdzewieć na strychu – to taka klasyczna pogawędka sprowokowane widokiem młodego półrocznego baszy rozpartego na poduszce w śpiworku i przypiętego szeleczkami do sanek z szerokim wygodnym oparciem Teraz nasz basza wędruje z zajęć zerówkowych na własnych pieszochodach wpadając w zaspy z których trzeba go wykopywać bo znika dramatycznie pod pokrywa śnieżną. Zresztą wyjścia po Klona to w tej chwili jedyny legalny powód oderwania się od zabawy w „ Silną Zdesperowaną Staruszkę” . Na czym to polega? Zasady są proste : - Przeprowadź się do nowego domu - Jedna trzecia rzeczy spakuj do staranie oznakowanych i opisanych pudeł i toreb - Jedna trzecią pakują twoi najukochańsi krewni znajomi Królika – ale niekoniecznie pisząc co jest w środku - Ostania część za to została rozpakowana natychmiast po przeniesieniu w nowe miejsce i rozwleczona pracowicie po wszystkich pomieszczeniach wraz z garażem przez każdego z członków rodziny z tobą włącznie. - Osobnym działem są rzeczy z pawlaczy, strychów i piwnic złożenie tymczasowo w nowych garażach, piwnicach , strychach .... ta cześć musi czekać do wiosny no chyba że los Cię tam zaniesie to twardo graj. - Nie zapomnij na każdym pudle ma być napisane do którego pokoju jest przeznaczone (nie mylić z opisem zawartości) - Wynajmij ekipę do noszenia oznacz pokoje kartkami i poproś żeby wszystko od razu nieśli do pokoju przeznaczenia (bez tego nie będzie bonusów – nie znajdziesz jako nagrody niespodzianki w swoim pokoju pudła z zabawkami , a u syna ksiązek do pracy ba bez oznaczeń wszystko mogłoby trafić na swoje miejsce ) Gra generalnie polega na tym by w czasie nie przekraczającym jednej doby zgromadzić w odpowiedni czasie i miejscu potrzebne rzeczy wtedy możesz przyznać sobie punkty dodatnie, licząc że i na starość będziesz równie dzielna. Natomiast jeśli zaczniesz krzyczeć lub płakać to odpadasz z gry i pozostanie ci tylko banalne szukanie wszystkiego bez elementów rozrywkowych , a to już wcale nie jest przyjemne. Wracając do opisu gry to zaczynasz oczywiście od liczby oczek sześć! Z tym ze to najczęściej źle nastawiony budzik potomka , który jeszcze nie umie wymierzyć czasu potrzebnego na pokonanie nowej drogi do szkoły wiec nie budzi się na żaden sygnał za to ty raczej tak. Więc startujemy : Poranek , szósta i cała rodzina tłoczy się nad tobą domagając się : białej koszuli, skarpetek, rajstopek (czemu on nagle chce chodzić w rajstopkach ?!) granatowej bluzy i kanapki na drogę. Gracz ma godzinę na obudzenie się, umycie, rozpędzenie zbiegowiska, postawienie rodziny do pionu , podanie przybliżonej lokalizacji poszukiwanych przedmiotów, zbiegniecie na dół odnalezienie wszystkich przedmiotów potrzebnych do zrobienia śniadania i zanurzenia spragnionego dzioba w wiadrze kawy. To generalnie nie jest takie trudne, później do czasu powrotu najbliższych szukasz przedmiotów na własny użytek zwłaszcza tych które chcesz oczywiście ...schować. Niezłe wariactwo. Szanse przeżycia zwiększają się z każdym dniem pod warunkiem że podczas wyprawy po najmłodszego Klona życzliwe i pracowite rączki nie zmienią ci świeżo wypracowanego układu. Do zabawy wciąga się cała rodzina, ty ze swadą odpowiadasz : - Nożyczki i nitka? Prawa duża szuflada od drzwi...’ - Mamamaaaaaaaa tam są deski do krojenia! - Skleroza? To któryś z domowników poczuł też wenę twórczą i pamiętając w którym meblu poprzednio występowały poszukiwane artykuły odniósł je tam z poświeceniem i starannością. No mówię wam jest sporo radości po przeprowadzce. Jeżeli przez tydzień nie nawrzeszczysz na rodzinę, nie zaczniesz brzydko się odzywać, robić min, popłakiwać i oszczędzisz sobie tym podobnych zachowań to jesteś naprawdę silna i zdesperowana możesz startować dalej jak nie to weź wolne , cos na uspokojenie i zrób plan dalszych działań bo zginiesz przygnieciona zwałami dobytku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 05.03.2005 22:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2005 Odcinek tylko dla ludzi o mocnych nerwach Znacie historyczne malowidła naskalne? Chodzi mi o bizony, ludzi z włóczniami , mamuty i inne takie. .. Częstym też motywem używanym przez naszych przodków jest wizerunek dłoni. Nawet jakiś profesor odtworzył technikę wykonania, rozdrobnił skałę, zmieszał z wodą i starannie opluł dłoń z zewnątrz robiąc za ustny aerograf .Otrzymał identyczny efekt jak nasi protoplaści , zrobiono o nim program i tak plując sobie na dłoń zwiększył oglądalność stacji BBC. Same korzyści. Jak to oglądałam zastanawiałam się czy pra-matka tarmosiła swoje pra- dziecko jeśli w świeżo zamieszkałej jaskini zabazgrało na kolorowo ścianę ? Czy jest to dopiero wynalazek współczesny tzn krytykowanie dziecięcej sztuki naściennej zwłaszcza w wyremontowanych pokojach ? Z annałów rodzinnych co rusz jest wyciągana historia jak to jako nieletnie bardzo dziecię wykonałam postać pajaca nad łóżeczkiem .... Zdawałam sobie sprawę, iż nasze Klony są dziedzicznie obciążone. Lubią rysować, lepić , rzeźbić ... W poprzednim mieszkaniu było miejsce które szokowało wchodzących. Mieliśmy dwa skrzydła drzwiowe przy wejściu, antywłamaniowe pierwsze i drugie tzw normalne. Były białe trochę takie bezbarwne aż się prosiły o zagospodarowanie. I tam sobie rysowaliśmy z dziećmi. W dalszych planach miała na ich powstać płaskorzeźba z masy papierowej no ale się wyprowadziliśmy... Teraz poprosiłam żeby twórczość ograniczyć do ścian i to pod warunkiem, że najpierw zostanie przedłożony projekt, dla niecierpliwych była opcja naklejenia dużego formatu papierowej płachty i można się wykazywać. Ba posunęłam się dalej i w najbardziej zagrożonym pokoju zaplanowałam i wykonalam helikopter plus możliwość dorysowywania własnych postaci. Synek zgłosił już zapotrzebowanie na smoka który będzie pożerał miasteczko – widoczne z lotu ptaka . Nie ma problemu , ołówek w łapę i do dzieła. Na wszelkie sugestie by móc rysować, naklejać, rzeźbić czy malować na drzwiach ,podłogach, meblach lub ramach okiennych cała rodzina otrzymała surowy zakaz. Niestety możność panoszenia się twórczości na ścianach to za mało dla ambitnego młodzieńca który właśnie wszedł w dostojny siódmy rok życia. Dzisiejszy ranek zaczęłam od oglądania starannego rytu na drzwiach . Praca została wykonana z rozmachem , narzędzie: złamana nóżka od kieliszka a na bokach skrzydła niepełny podpis E..yk. Nie doszłam czemu nie napisał „r” wszak to wymawia , zapewne materia stawiał opór krągłościom litery. Tematem pracy był zamek dwukondygnacyjny ze szpiczastymi wieżami. Nie uwieczniałam na kliszy. Zabrakło mi odpowiedniej dawki hartu ducha. Mąż szczęśliwie pluskał się w wannie i nie słyszał mrożących krew w żyłach wrzasków wydawanych przez niżej podpisaną. Po pierwszym szoku – i nie chodziło wcale o zachwyt nad dziełem- zabroniłam dzieciom ujawniać tajemnicę drugiej strony drzwi eryczkowego pokoju. Pomyślałam że lepiej by współautor wandala nie jechał wściekły do pracy, wystarczy zdenerwowana jedna osoba . Powstały dwa pytania: jak postąpić z młodym barbarzyńcą i z drzwiami ?! Klon zaproponował bym zabroniła mu : oglądać TV przez jeden dzień i jeden dzień szlaban na komputer plus zaoferował pięć złotych na koszty naprawy. Wybrałam opcje boleśniejszą: do końca miesiąca ma absolutny zakaz gry oraz wszelkiego użytkowania komputera oraz przyjęłam oferowane materialne zadośćuczynienie. Teraz pozostała druga kwestia . Komóreczka w łapę , nakłoniłam sprzedawcę dotychczas całkiem ładnych drzwi do przyjechania natychmiast i zabrania z domu wszelkich skrzydeł które muszą być poddane renowacji. Tym prostym sposobem mamy łazienkę, wc, gabinet oraz pokój najmłodszego Klona otwarty na przestrzał. W obu łazienkowych od początku widać było pękniecie lakieru – do naprawienia wada techniczna- w skrzydło od gabinetu któryś wykonawca przyłożył narzędziem , Klonik załatwił swoje sam. Miło znaleźć zrozumienie u innych, pan Drzwi sam ma nieletnią córkę którą przepełnia fantazja , tak więc wysyłał do nas busa w ciągu najbliższych dwóch godzin, zabierając mi źródło irytacji sprzed oczu. Późnym popołudniem oddzwania . Nietaktownie chichocząc w słuchawkę pyta czym są zrobione ryty bo niektóre maja i po pięć milimetrów głębokości, wszelkie inne drzwi wraz z uszkodzeniami to kwestia góra tygodnia, ale Klon będzie musiał żyć w otwartym środowisku przez dobre trzy . Producent jest kawał drogi stąd, a trzeba zrobić nowy kaseton bo w tym przypadku szlifowanie nic nie pomoże. Swoją drogą wyjmę mój stary zestaw do rzeźbienia i jak się ociepli wprowadzę synka w tajniki posługiwania się dłutem z naciskiem by używał tego poza domem.. .W części ogrodniczej garażu jest dosyć miejsca na sadzenie roślinek i inne mniej irytujące formy działania. Mam nadzieję w każdym razie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 08.03.2005 20:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2005 Kto to jest : inwestor po zakończeniu budowy? To przedłużenie wiertarki Nie miałam pojęcia , że w ścianach potrzebne jest tyle kołków! W trakcie weekendów mąż wierci, mocuje, poziomuje , zakłada w przeciągu tygodnia ja. Nadal bawię się w Silna Zdesperowaną Staruszkę i chyba niedługo stracę wszystkie punkty dodatnie ponieważ i czas gry i cierpliwość mi się kończy . Przetrząsam dom pod kątem znalezienia mocowań do ostatniej rolety. I nie ma. Sama kupiłam, rodzina wypakowała. Gdybyśmy mieli zwierzaka to można by podejrzewać ze zżarł, ale nasz żółw mieszka w zoo i winnych brak... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 08.03.2005 20:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2005 Fantastyczne ostatnia ekipa opuściła nasze gościnne progi. Panowie stolarze których wspólną cechą były lokowane czupryny skończyli mocowanie ozdobnych listew wokół drzwi i dom cudownie opustoszał. Nie muszę już czekać na kolejną falę sympatycznych fachowców. Naprawdę ulga. .. Zaczynamy fazę gości. Na pierwszy rzut oczywiście nasi przyjaciele, znajomi i sąsiedzi z bloków, równolegle rodzina . Czekamy na nich drzwi i serca otwarte. Brzmi górnolotnie, ale tu jedynie brakuje nam przyjaciół wśród których mieszkaliśmy do tej pory. Z przyjemnością stwierdziliśmy ze we własnym domu żyje się inaczej. Tym razem inaczej oznacza lepiej. Co nas miło zaskoczyło ? Spokój, przestrzeń, skuteczność DGP, wzrost kondycji całej rodziny (do najbliższego sklepu 1,5 km jest ) błocko i ilość okien do mycia… Z najbliższych prac to małe przemalowanko tam gdzie stolarze, Kloniki i my zostawiliśmy ślady kończyn… okropnie śladowa jesteśmy rodziną. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 11.03.2005 09:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Marca 2005 Sąsiadki i koleżanki znalazły wreszcie do nas drogę. I co najciekawsze większość pań nie pasjonuje się domem jako całością, ale zaglądają najchętniej do pokoju AGD. To zmobilizowało mnie do podłączenia się do wiertarki przez calutki dzionek. Odkrywam w sobie umiejętności których dotychczas nie mialam Z garażu wyprowadziłam mężowi wygodny regał , tu go przycięłam tam nawierciłam i idealnie zmieścił się za drzwiami w gospodarczym, stara listwa z poprzedniej kuchni powędrowała na ścianę nad pralką, zwiesiłam na niej stary koszyk na naczynia który automatycznie awansował na półkę do chemii, duży półokrągły hak posłuży do zwieszenia składanych krzeseł, odkurzacz znalazł swoje miejsce, mopy i szczotki też. Pod okno poszła też „zwędzona” z garażu wygodna szeroka pólka – będzie miejsce do prasowania, na parapet kwiaty, a garderobę uwolniłam od zestawu koszy na kółkach teraz pranie grzecznie czeka posegregowane na kolory. No pokój AGD zrobił się prawie funkcjonalny, teraz trzeba podobnie dostosować resztę pokoi ….o ile życia starczy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 13.03.2005 22:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2005 Irytuje mnie słabość łącza Nie wiem jak teraz wrzucić zdjęcia. Z drugiej strony niewiele się zmienia już. Dochodzą drobiazgi, lustro, lampa, wieszak na ręcznik… Myślę że nasze mieszkanie było nieźle zagracone. Przestrzeń życiowa zwiększyła się nam o 100% a nie odczuwamy żeby w domu był nadmierny luz ! Meble prócz kuchni przyszły wszystkie i jedynie brakuje trochę regałów, które powinny zastąpić bardzo niewygodne szafki w pokojach dzieci. Dzięki utrzymującej się mroźnej aurze dom otulony jest łagodnymi linami miękkiej bieli. To niesamowite wrażenie. Robię codziennie obchody roślinek, badam gałęzie, są mimo zimna coraz bardziej wiosenne. Wspaniale są delikatne pąki – nadzieja na liście. Chyba wszystkie krzewy przetrzymały zimę. Magnolia ciągle jest żałośnie niewielka. Posadziłam ją tak by w czasie kwitnienia miała jako tło ścianę garażu. Ale kiedy to maleństwo obdaruje nas kwiatami!!? Ciekawe mam w głowie wizje wymarzonego ogrodu, z tym ze widzę go z dorodnymi okazami, które rozpościerają gałęzie, odgradzają od hałasu, pną się po kolumnach,ptaki buszujące wśród liści oburzone na nasze wtargniecie do „ich” ogrodu a tu w rzeczywistości krzaczki ledwie widoczne spod śniegu z nieśmiałymi zaczątkami działalności gospodarczej. Gdyby to było takie proste jak budowa! Od dawna bym miała swój zielony kawałek świata. Od domu w kierunku ogrodzenia wznosiłyby się fale zieleni, dom byłby otoczony niskimi okazami, z pnączami bluszczu, w miarę oddalania się od tarasu wzdłuż krętych ścieżek pojawiałyby się kępy niskich bylin gdzieniegdzie w cieniu wysokich rozłożystych krzewów i drzew. I wyodrębniane cztery miejsca: jedno to „warownia” z grubych bali do zaszycia się i pogimnastykowała dla Klonów, drugi z dużą ilością białych kamieni, przepływająca wąska struga, stolikiem i ławką i może z dwoma roślinami pośród tegotaki dobry kącik do pracy, trzeci to krąg ogniska gdzie można latem opiec chleb i pogadać przy piwie z przyjaciółmi, czwarte to niewielki placyk gospodarczy na suszenie prania itp. rozrywki. Czyli mydlenie sobie oczy poezją i zielonością jak się przyjrzeć to chodzi o rozrywkę i pranie . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 15.03.2005 09:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Marca 2005 Przed domem mamy igloo. Spiczaste trochę, dwuosobowe jednak ewidentnie w stylu wczesny Eskimos. Widać wpływy wschodnie gdyż przed wejściem czai się śnieżny smok. Taa jeszcze nie Alaska ale blisko. Rozkoszuję się odzyskaniem zmywarki, rodzina z entuzjazmem rzuciła się zapełniać nasze ulubione urządzenie, sterta naczyń przestała straszyć w kuchni. Z przyczyn ekologiczno – ekonomicznych były zbierane przez dzionek i wieczorem wielkie zmywanie. Bleee Dziś po odpracowaniu części zawodowej czas ruszyć z wiertarką na ściany, Klony potrzebują kołków do wieszania obrazów, obrazków, masek i innych niezbędnych do szczęścia dodatków. Lampy też wymagają wewnętrznego wsparcia – niesamowite jak ostanio w LM kupowaliśmy jakieś kosmicznie wielkie opakowanie wkrętów to zastanawiałam się czy będziemy sklep z artykułami żelaznymi otwierać , a teraz nędzne resztki tej magnackiej fortuny pętają się po skrzynkach z narzędziami . A jeszcze nie zawiesiliśmy wszystkiego co trzeba. No i w garażu na razie tylko jeden regał wisi. Szanowni potomni: nie żałujcie na wielkości kupowanych opakowań i tak będzie za mało. Staramy się nie używać gazu i grzejemy dom za pomoca DGP , powoli zeszoroczne zapasy drewna sie kończą nam. Czas zaopatrzyć dom w paliwo. A że najlepiej uczyć się na cudzych błędach to udaliśmy się na wywiad po okolicznych sąsiadach skąd biorą dobre drewno do palenia w kominku. Dotychczasowe próby i źródla raczej nas nie zadawalały. Znalazłam więc zaprzyjaźnioną kompletnie zdrewniałą rodzinę i postąpiliśmy zgodnie z ich wskazówkami krok po kroku: - Zgromadzić gotówkę (na minimum 10 kubików) - Nie dzwonić do nadleśnictwa ale pojechać osobiście - Zamówić dużą partię dobrego gatunku - Zatelefonować do leśniczego i umówić odbiór - Pojechać z fakturami do ich polecanego pana zajmującego się przewozem - Czekać na drewno - Przerżnąć, połupać, zeskładować Oczywiście mimo wywiadu najpierw zadzwoniliśmy, bo po co się tłuc po wertepach do nadleśnictwa? Drewna nie ma. No to mąż pojechał: jest ale odpady, aaa pan chce więcej? No to w sumie jest do wzięcia dużo, rasowej papierówki od ręki. Wniosek : niepotrzebnie wydaliśmy kasę na jeden telefon trzeba było zgodnie z instrukcją obsługi robić…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 16.03.2005 11:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Marca 2005 Ja tej nie mogę - ten typowy okrzyk poznański – wydarł mi się z głębi na widok pana z drewnem. Traktor i przyczepka i chwytak. Pan nie wyładowuje tego wszystkiego ręcznie, a elegancko za pomocą dźwigu no super. Zachwycam się tak, ponieważ pierwsze nasze drewno przewoźnik wyrzucił w kąt działki i wydobywanie do przerżnięcia ogromnych pniaków było koszmarne, następnie przewiezienie ich w pobliże domu – odechciewało się oszczędnego grzania kominkiem. Drugi przewoźnik wysypał bezładny stos już pociętych pniaków bliżej domu, a ten pan układa wszystko w stosiki na placyku, który specjalnie pod drewno zrobiliśmy. Wprawdzie też trzeba będzie pociąć, ale jakość usługi jest nieporównywalna. Za to cena za przewóz identyczna. Siedzę w domu z Klonem nr2 – ma objawy grypy – od rano został ukłuty w zadek i mąż wstrzyknął mu, echinacę do tego groprinazyna toż w końcu ten człowiek powinien skończyć z chorowaniem. Chcemy zrobić sobie i dzieciom wcześniejsze wakacje i się gdzieś przewietrzyć przed sezonem, ale jak młody będzie tyle opuszczał to z urwania się ze szkoły będę nici Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 18.03.2005 09:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Marca 2005 Prawie jak na budowie ja robię plany a życie idzie swoją drogą. Dzień miał być banalnie prosty, przywieźć do domu Matczysko, zrobić obiad, pójść po najmniejszego Klona odebrać drugą dostawę drewna w tak zwanym międzyczasie zamocować lampę w łazience, w pokoju AGD też, rozpakować karton książek i może spróbować zapanować nad nieładem w garderobie. Prosty pracowity dzień. Aby go sobie ułatwić nakłoniłam męża do użyczenia pojazdu - łatwiej będzie. Jak oddać na piśmie głośny ironiczny śmiech? Pierwsza sprawa okazało się, że dziś właśnie chorujący Klon ma konkurs matematyczny, ze względu na stan zdrowia, aurę warto by było go dostarczyć i odebrać – konieczność podzielenia się stała się wyrazista. Start w kierunku szkoły, jeden Klon, druga szkoła drugi Klon, trzecia szkoła (no przedszkole) trzeci Klon. Mąż do pracy, ja po Matczysko. Zwijam mamę, wywożę na działkę jedziemy w deszczu. Po drodze zaczyna się cyrk samochód tańczy na potwornym błocku, z trudem docieram pod bramę i tu się zakopuję na amen. Klucząc znajdujemy średnio zapadające się miejsca, docieram do garażu i już w dwa kwadranse uwalniam samochód. Wczesnym popołudniem wyruszam po dzieci, zakupy, komplet rodzinny w wozie, podjeżdżamy ostrożnie i …tak oczywiście zakopujemy wręcz beznadziejnie Dzieci do domu niechże i babcia ma z nich pociechę. Jednak po wzmacniającej kawie biorę łopatę warto by wydobyć samochód .Akurat słoneczko dodaje mi otuchy. To był jednak tylko taki chwyt marketingowy jak tylko wbiłam łopatę to z nieba lunęły strugi wody. Matczysko musi wrócić do siebie, ma na wieczór ważne spotkanie, a i przecie mąż na noc w pracy nie zostanie. Walczę z gliną i samochodem, synek nadchodzi z łopatą za chwilę drugi. Po godzinie wiemy, że tym razem to faktycznie ugrzęźliśmy. Czas chwilkę odpocząć i wreszcie pomyśleć. Ociekająca wodą, zabłocona po uszu idę w obchód po sąsiadach, godzina obiadowa może, który w pielesze na posiłek wrócił? Już w trzecim domu gospodyni po starannym obejrzeniu mnie ujawniła posiadanie zięcia na składzie, ba chłopak ma samochód ciężarowy. Podjeżdża i powolutku ciągnąc, manewrując wydobywa nas na zewnątrz. Uff idę położyć się na najbliższym nagrzanym skrawku podłogi. Kurtyna opada - równocześnie skończyła się wiosenna zawierucha. W domu grzejemy się przed kominkiem, dobrze wskoczyć w suche rzeczy a zaraz potem z gracją prześlizgnąć się do auta. Mama odstawiona teraz czas odebrać kolegę małżonka.Chcę tylko położyć się do lóżka. Na drugi raz mocno się zastanowię nim poproszę o pojazd na cały dzień, chodzenie na piechotę nawet w połowie nie jest tak strasznie meczące Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 18.03.2005 09:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Marca 2005 Pan listkowy manewrując terenowym maluchem z mlaskaniem opon zatrzymal się i uczęstowal nas najnowszym Muratorem, a środku nasza budowa i AgnesK & Radka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 19.03.2005 11:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Marca 2005 Co za frajda wróciły nasze drzwi !!! Ram pam pam ....W łazience można się będzie zamknąć , pokój do pracy też uzyska status azylu… co za radość. Kochani ogród woła trzeba pociąć drewno i obejrzeć krzaczki i poprzycinać niektóre i ziemi trochę dosypać i wysiać trawy szmat. To jest ewidentna próba ucieczki przed wiertarką… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 22.03.2005 16:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Marca 2005 „Klapa sedesowa” Dla niewtajemniczonych tytułowy przedmiot to synonim przewidywania drożyzny a w efekcie rzecz w zasięgu ręki. Zresztą, jeśli chodzi o historię tego określenia odsyłam do lektury Melchiora Wańkowicza… Wracając jednak do klapy: od długiego czasu na dwóch częściach działki straszyły góry śmieci, nawet nie guz, ale takie jakieś smętne resztki płyty k/g i folie i opakowania, które nie klasyfikowały się do spalenia, resztki styropianu, wiadra po dysperbicie, pęknięte po farbie ot taki bałagan pobudowany. Ohyda i tyle. Jak śnieg stopniał to stanęliśmy przed faktem: król jest nagi a działka zaśmiecona. Zaczęłam w dni wywozu wystawiać po dodatkowym worku, ale w tym tempie to do następnego roku byśmy nie wyszli na prosta. A te wory ciękie takie .... No, co tam biorę telefon i dzwonię do ogólnobudowlanego pana, co to i porąbie drewno i antenę założy... - A wiela by taki wywóz kosztował? - No paliwo, dwóch ludzi to tak do stówki się zmieścimy no i faktura z wysypiska.. - Oj! - Nic to dzwonie do Zakładu Komunalnego: - Mam tak na Żuka śmieci różnego typu do wywiezienia po ile by była ta przyjemność? - Dwa złote za kilometr od bazy do pani w dwie strony i faktura z wysypiska 66zl za tonę. - A pomogą mi chłopaki załadować? - No pewnie, dogada się pani z nimi.. I w niecałą godzinne później dwóch panów podjechało z fasonem. Młodzież z kompletnym brakiem entuzjazmu wysypała się z domu możliwie spokojnie biorąc się do pomocy. No tych śmieci to trochę wyszło. Załadowaliśmy z czubem. Przez półgodziny pięć osób zwijało się ostro, jeszcze czuje w kościach. A przez tą godzinę między telefonem a przybyciem latałam po terenia jak oszalały zając robiąc pewnie z pięćset skłonów (żaden wuefista by mnie do podobnego wysiłku w życiu nie nagiął !!!) Z tym ze ja nie szukałam zieleniny do obgryzienia a słoików, puszek, opakowań po piance montażowej to, co wiatr rozwłóczył, a my wcześniej nie zebraliśmy. Przy okazji zbierając znalazłam kolejne butelki po wódce, poprosiłam pana z sąsiedniej budowy żeby podszedł do siatki. Poddaję mu dwa puste opakowania: Proszę ślicznie do mnie nie rzucać flaszek, bo następne odniosę, ale do waszego inwestora. Dziękuję i do widzenia – na osłodę uśmiech i powrót do zbieractwa. Teraz ma teranie mamy jedynie błoto i już. Przeleciałam też wokół krzaczków z grabiami, moje śliczne żonkile dzielnie wydobywają się na świat, krokusy już są, drobniutkie i takie wystraszone, pogniecione z niewyspania jeszcze, ale już lśnią w słońcu. Pogoda cudna a ja popracować muszę.. Dość wypasania się na forum i w ogrodzie z drugiej strony jak milo, że praca mnie lubi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 29.03.2005 20:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Marca 2005 Wreszcie jedno kompletnie ukończone pomieszczenie w domu! Serio. Jest to …. wc. Pełne wyposażenie przybytku to : miska ustępowa, umywalka, kran, lampa, wieszak na papier toaletowy, wieszak na ręcznik, włącznik światła i jedno gniazdko na np. suszarkę , kaloryfer oraz lustro. Glazura na ścianach i podłodze oraz …drzwi z piękną poszerzoną framuga Nie przypuszczałam że tyle elementów potrzeba na jedno pomieszczonko. Pozostało nam tylko do uzupełnienia, ozdobienia i ukończenia 10 pomieszczeń. W niektórych brakuje lampy, w kilku regałów na książki, biurek niby kosmetyka ale trudno to tak jednym podejściem zrobić. Podobnie zresztą jak ogród. Dziś pod łopatę powędrował pierwszy kawałek przy bramie po dziesiątej taczce ziemi baterie mi siadły i chyba do jutra będę musiała ładować. A sadziłam ze wystarczy mi krzepy na nawiezienie gleby , wyrównanie, uklepanie, obsianie nasionami trawy i podlanie. Widocznie nie tylko Rzym wymaga więcej niż jednego dzionka pracy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 13.04.2005 08:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Kwietnia 2005 Staramy się ominąć kłody gminne co do rozpoczęcia prac nad POŚ . Nasz plan zagospodarowania nakazuje szambo lub kanalizę. Owszem rura idzie w naszym kierunku ale nas nie obejmie- teraz. Prawie wszyscy na naszym osiedlu domków zrobili sobie mini szamba myśląc o podłączeniu. Zapewnienia gminy oraz krzepiące wieści z biuletynu zaowocowały idiotyczną sytuacją ponad 70% ludzi ma szamba które w żaden sposób nie są wystarczające. I kolejne ofiary zaczynają liczyć: niby szambo – kosztowało około 12001500zl , teraz trzeba je wywozić małym wozem który kosztuje tyle co wywiezienie sześciu metrów sześciennych wrr, jeśli masz szczęście i jesteś na trasie ciągnięcia kanalizacji to dopłacisz jeszcze minimum 2500 zl razem 4000 zl za tyle można już mieć mini oczyszczalnię. A że gmina chce oddać usługi kanalizacyjne firmie zewnętrznej – pomijając korzyści- na pewno wzrośnie cena wody i oczyszczania. I znowu lądujemy przed marzeniem o POŚ. Zobaczymy. Mamy duża działkę , gmina de facto nie jest w stanie zaopatrzyć nas w kanalizacyjne łącze powinni odpuścić w końcu z oczyszczalniami . Zobaczymy co z tego wyniknie. Na razie ptaki szaleją dzielnie starając się zagłuszyć pociągi mknące w oddali. Ciąg gości nie słabnie , ba niektórzy nie mogą się doczekać swojej kolei i nagabują nas za pomocą sms- ów i poczty elektronicznej. Nie wiedziałam że mamy tylu znajomych .rozbiliśmy wszystkie wizyty na niewielkie grupki , jednak jest łatwiej to obskoczyć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 13.04.2005 08:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Kwietnia 2005 Och chce się żyć. Codziennie sadzę rośliny, większe mniejsze, mąż z uniezwyklą cierpliwością znosi pojawianie się kolejnych kłączy, sadzonek, odnóżek itd. Od koleżanki starszej w ogród o trzy lata mam dwa wiadra sadzonek i się nie wyrabiam. Każdy kawałek ziemi pod sadzenie trzeba wyrwać z objęć perzu, przekopuję toto dokładnie , wyrywam odławiam dorodne kłącza. Pale mściwie w niegasnącym ognisku. Tak jak poradziła mi Magnolia sadzę kępami. Przynajmniej na kawałkach działki pojawia się lekki zarys ogrodu.Równocześnie rozglądam się z krzepkimi ramionami do podnajęcia trzeba tu rozwieźć po działce bardzo dużo ziemi sama rodzina nie starczy do tej orki . Zwłaszcza że Klony oddają się ulubionej rozrywce wiosennej tzn anginy na tle alergicznym. No mówię wam ci to mają pomysły. Wczoraj nasze szeregi żywopłotowe zasiliły: ligostur, forsycja , lilak zwany popularnie bzem, hibiskus oraz jaśminowiec wonny – podarunek zaprzyjaźnionej rodziny. Jeszcze w cyprys i płożące się coś – było bez kartki to nie wiem jak się nazywa. Poza tym róże, niezapominajki, weigle, czarną porzeczkę , czerwoną, maliny, truskawki , wierzby i wiele wiele inny zielonych odnóży rzeczywistości. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ori_noko 17.04.2005 21:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2005 Powtarza się sytuacja z poprzedniej wiosny , mięśnie rwą, głowa boli, skóra piecze. Ktoś liczył na cud ze słoneczko nie przypiecze kiedy się beztrosko lata po ugorze próbując zorganizować jakiś cień. Znaczy się cień będzie z tego za kilka lat – oczywiście. Do tego czasu czapeczka!!! Generalnie sadzimy, kopiemy, podlewamy z pominięciem ścisłych okolic domu i garażu , gdyż te będą zaszczycone tynkami. W sumie po dluuuuugim namyśle udało nam się podjąć decyzje co do wyglądu zewnętrznego naszej chatki. Po pierwsze pogadaliśmy : nie będzie oblicówki , po drugie wytypowany został tynk (kolor jeszcze nie ), po trzecie umiejscowienie schodów (taras dość wysoki u nas ) po czwarte będzie też zrobiona podbitka. Jeszcze nikogo nie ma a już marzę by sobie poszli. Dużo pielenia minie nim pomyślę z radością o obcych ludziach którzy maja nam się przemieszczać wokół domu. Osłodą jest to iż połowę prac ma wykonywać nasza ulubiona ekipa murarska. ]\ Garaż otynkujemy zwyczajnie tynkiem tradycyjnym, dom akrylowym. Po garażu ma pójść winorośl więc czy będzie skrywać tynk szlachetny czy zwykły różnicy nie robi. Podbitka klasycznie , ale pożegnaliśmy pomysł oblicówki –to trzeba co jakiś czas malować , a chętnych brak. Następnym pomysłem bylo przecięcie elewacji kolorem ciemny tynk u góry , jaśniejszy na dole. Też sobie darujemy. Jeszcze propozycja dodatkowego daszku nad tarasem- pomysł oddalono. Uff Ponieważ nie tracę nadziei że kiedyś dojdziemy do okiennic to idea klasycznego jasnego domu zdobywa coraz więcej zwolenników . A i mamy adres !!! I zawieszoną pierwszą ze skrzynek pocztowych , którymi obdarowały nas Matczyska. Szczęściem działka przylega do dwóch ulic i zastosowanie dla obu darów będzie. hm co jeszcze na razie do zrobienia? Pociąć i porąbać drewno , obsadzić zielskiem pozostałe 1400 m , ścieżki – potrzebne od zaraz i jeszcze z setka drobnych działań gospodarczo – rzemieślniczych …. ' Z drugiej strony jak wspomnę sobie te nudne wiosny w bloku , gdzie zmiany sprowadzały się do tego czy posadzić surfinie na balkonie czy wysiewać coś samemu. Wcale za tym nie tęsknie. Mam przyjaciółkę która wychowała się w malej miejscowości , a od lat marzy o wyprowadzce do Poznania. Może być blok, kamienica, suteryna – byle miasto. Z kolei pamiętam jak miałam dziewięć lat i na balkonie w środku stolicy Wielkopolski dałam sobie słowo : zamieszkam poza miastem jeśli dam radę to w domku z ogromnym ogrodem. Mam nadzieje że moja przyjaciółka któregoś dania stanie przed mieszkaniem w środku miasta i głęboko oddychając – uśmiechnie się promiennie . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.