Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Paprotkowych zmagań ciąg dalszy


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,6k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Boszszsz jakbym o starszaku i sobie czytała :( :hug:

ale wiecie, że mi teraz przy Zu dużo łatwiej przychodzi bycie konsekwentną i odporną na terror - też tak macie z drugim dzieckiem?

Pasiu bo za pierwszym razem człowiek wszystkiego sie uczy i troche jak po kruchym lodzie stapa:D moja znajoma, która ma 3 dzieci mówi (oboje pedagodzy) , że przy pierwszym dziecku popełnili wszystkie mozliwe wychowawcze błędy, przy drugim się co nieco nauczyli a trzecie wychowuja poprawnie:lol2:

Edytowane przez aneta s
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu! Przeczytałam, powzruszałam się i pocieszyłam (się), że nie jestem sama i że (chyba jednak ) jestem normalna!

Bunt dwulatka (jak zwał tak zwał, bo moja mama też uważa, że coś takiego nie istnieje, a ja znowu widzę spore podobieństwo w zachowaniu różnych dwulatków właśnie) przechodziliśmy i my z naszą Córcią. Były też nocne przebudzenia, krzyki jak w transie, jakby walczyła z niewidzialnym złem(?), machała rączkami, rzucała się po łóżku, wrzeszczała. Na siłę ją wybudzaliśmy, odpychała nas. Ale faktycznie uspokajała się po 10-15minutach. Zdarzyło się to kilka, może kilkanaście razy i pamiętam, że bardzo mnie to wtedy martwiło, wręcz przerażało. Ale minęło i do teraz śpi spokojnie (ma 4 latka). Miała też sporo fochów, jeszcze teraz potrafi obudzić się z fochem o byle co. Nie wiedziałam nawet, że potrafię być tak pomysłowa jeśli chodzi o wymyślanie zachęt do wstania i to w dobrym nastroju.

Obecnie po naszym domku biega również 19 miesięczny Synek, cudo, ale mam wrażenie, że u niego "bunt" rozpocznie się wcześniej. Większość manualnych umiejętności ogarnął wcześniej od siostry, więc podejrzewam, że i to przyjdzie wcześniej. Generalnie ich z mężem...hmmm... nie ogarniamy. Mam wrażenie, że cały czas biegnę, spieszę się, i ciągle jestem do tyłu. Zastaawiam się czy to normalne, czy inni też tak mają?? Otóż mają, może nie wszyscy, ale jest to normalne.

 

Nie rozgadując się... najważniejsze to nie ulegać presji rodziny i wszechwiedzących nieżyczliwych. Za to wnikliwe słuchać swojej własnej matczynej intuicji.

Dziecko wcześniej czy później przyzwyczai się do nocnika i dorosłego korzystania z toalety, nauczy się pić z kubka (u moich dzieci różnica wieku w tym zakresie wyniosła rok! mówię o kubku), samodzielnie jeść, itp. Przy pierwszym dziecku analizowałam każdy etap rozwoju i inicjowałam kolejne z etapów wg rozpisek z poradników. Stresowałam się, jak Ty, że Córcia jeszcze czegoś nie potrafi. Przy Synku odkrywam, że sam się czegoś nauczył, przyszło bezboleśnie.

Głowa do góry. Zwątpienie, łzy, żal, potworne zmęczenie i frustracja to niestety normalne przy jednym, dwójce, trójce...przy małych dzieciach. A ponoć dużych też:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu :hug: bardzo mooocno :hug:

a nie myślałaś o przedszkolu dla Stasia (moja miała 2 latka jak poszła) - odpoczniesz sobie :yes: a Panie o ile znajdziesz fajne poradzą sobie z każdym narwusem

on chce mieć tate tylko dla siebie a Ty mu stajesz na drodze....

 

ja na bank bym się do psycho wybrała... dla Twojego zdrowia psychicznego...

 

Nie myślałam o przedszkolu dla Stasia. Jest zdecydowanie za mały i podejrzewam, że na mojej wsi dzieci w tym wieku do przedszkola nie przyjmą.

Do psychologa nie chcę chodzić, bo w moim przypadku jest to trochę nakręcanie się. Zaliczyłam już kiedyś po pierwszym roku małżeństwa i mieszkania z teściami. Wole ten czas poświęcić na coś innego, co odciągnie mnie od domu

 

ANiu teściowa nie ma racji :no: Im mniejsza różnica wieku, tym Lepiej dla rodzeństwa! :yes: Tylko dla matki gorzej przez pierwszy rok czy 1,5roku ;)

U nas jest 5,5 lat i fakt, starszy już samodzielny, ale nie będzie miał już takiego kontaktu z młodszym. ZObaczysz, za rok czy 2 dzieci same zajmą się sobą, będą fajnie się razem w ogródku bawić :)

 

Dziecko jak niedospane też Marudne! Mój spał raz dziennie gdzieś tak do 3 r.ż. Najczęściej drzemka w godz. 13-15. Wydaje mi się, że Staś jeszcze za mały by wytrzymać cały dzień bez drzemki i przez to popołudniu taki marudny. Ale też bez sensu kłaść dziecko ok15/16 bo wiadomo że wtedy będzie urzędował do 22 czy nawet dłużej :eek:

 

Co do zasypiania może spróbujecie metody 3-5-7?? Wiadomo, że dziecko od razu nie zaśnie po 7 minutach, ale to naprawdę przynosi efekty! Warto się pomęczyć 4-5dni.

 

Ania trzymam Mocno kciuki za WAS! :hug:

Gdybyś czegoś potrzebowała to PISZ! :cool:

 

Z zasypianiem u nas jest różnie. Stasiu jest bardzo wytrzymały. Spanie od 14 do 16 powoduje, że potrafi wymyślać do 22.30. Strach pomyśleć co by było gdyby spał później/dłużej. Przy czym takie sytuacje zdarzają się wyłącznie, gdy przy usypianiu jest tata.

Od kilku dni obserwuję Stanisława. Jeśli wykazuje objawy zmęczenia przed 12, to go próbuję położyć. Jeśli nie, trudno - jego strata. Jak zaczyna trzeć oczy o 16, niech nawet nie myśli o spaniu. Zaciśniemy zęby i przeżyjemy!

 

nie umiem doradzić :( ... ale przytulasy zostawiam :hug:

 

Fajnie, dzięki! :)

 

Aniu na początek bardzo mocno przytulam :hug:.

Tak naprawdę to na dzieci nigdy nie jest odpowiedni czas, bo zawsze coś ;).

Czytam tu Ciebie i bardzo mi smutno bo jakbym siebie widziała, bo też mam takiego nerwusa tyle, że starszego.

To co napisała Anetka to ja sie z nią całkowicie zgadzam. Ja niedawno chodziłam na warsztaty Szkoła dla rodziców i tam była właśnie mowa o tej konsekwencji i innych takich rzeczach.Zawsze gdy prosimy o coś kogoś warto zacząć zdanie Proszę, oczekuję od Ciebie, zależy mi. Wiesz mi to działa tylko nie wolno odpuszczać nawet jak ma sie złe dni. Dzieci nie lubią kar bo samo to słowo źle się kojarzy, muszą właśnie ponosić konsekwencje za swoje czyny jak my dorośli, np. nie posprzątał zabawek zabierasz je i chowasz np. na 2 godziny.Do starszego dziecka np. nie schwał roweru ma zakaz na 1 dzień by na nim jeździł, wtedy ma szansę przemyśleć o mama zabrała mi zabawki, rower na 2 godz. już tak nie zrobię bo czym będę jeździł, bawił się. Nigdy też nie może być tak, że zabieramy te zabawki, np. na 3 dni a później już po kilku godz. dziecko je dostaje. Musimy zawsze dotrzymywać słowa jakie powiemy. To jest ciężkie,ale da się przeżyć. Pasia dobrze mówi by wybrać się do psychologa bo nie chcę krakać, ale ja teraz niestety choruję....:(

 

Staram się jak mogę nie mówić nie. To znaczy mówić w inny sposób.

Kiedyś przyłapałam się na tym, że przez cały dzień mówiłam do Stasia tylko "nie rób", "nie rusz", "zostaw to". Sama sobą byłam zmęczona!

 

Problem polega też na tym, że mogę tydzień się starać "ustawić" Stasia i wystarczy jedna wizyta w weekend u dziadków (teściów), która to niweczy cały mój trud. I tak kiedyś zdobyłam się na odwagę i powiedziałam, żeby na pewne rzeczy Stasiowi nie pozwalać.

 

Wieczorami, ostatnio staramy się wyciszać Stasia. Nie ganiać z nim już jak szaleńcy,raczej siąść i np. pooglądać książeczki, porysować. Chyba, że jesteśmy na dworze. Często zdarzało się, że teściowie odwiedzali nas po pracy czyli po godzinie 18. I dopiero wtedy zaczynali rozkręcać Stasia. Zostawiali nam takie nabuzowane dziecko, któremu w środku zabawy kazało się iść spać. Kończyło się to rykiem i długim usypianiem. Noc też niespokojna.

Tylko trudno mi ograniczać kontakty z dziadkami... Rozmowa? Rozmawiać powinien raczej mój mąż, bo inaczej jak powie syn a inaczaj jak powie synowa. Ale mąż nie porozmawia :(

 

Hmm, to co teraz napiszę to niestety nie będzie pociecha ale cóż tam i tak napiszę: Tomek, lat prawie 9 budzi się z dzikim wrzaskiem w środku nocy i niestety nie jest łatwo go z tego stanu wyprowadzić. Ucieka z łóżka z krzykiem. Układa się w nocy do snu poza łóżkiem. Lunatyk po prostu.

Sprecyzuję: nie "łóżka" tylko materaca położonego na dywanie. Bardzo często "sprzątałam" dziecko śpiące w różnych miejscach pokoju. Typowe łóżko byłoby po prostu powodem nieustających upadków - taki typ po prostu. Na nocne wrzaski niestety również sposób jest jeden - muszę go na gwałt wybudzić z tego snu a zapewniam, że nie jest to łatwe. ( mąż lunatyk więc jako takie doświadczenie mam).

Te nocne koszmary nie są uzależnione od strasznych filmów czy bajek ( unikamy, ograniczamy znacząco) ani od jakiś wielkich przeżyć. Po prostu są przez kilka nocy z rzędu, czasami kilkanaście a potem sprawy się wyciszają na miesiąc lub dwa. Im starszy tym dłuższe przerwy więc jakieś światełko w tunelu jest.

 

Myślę, że na te nocne wołania to nie ma mocnych. U Ciebie to jest tata u nas mama i tyle. Chyba trzeba przeczekać.

 

Tak ma KAŻDA matka tylko niestety nie każda ma odwagę się do tego przyznać. Cały czas pokutuje mit matki Polki co to dziecko piersią karmi i kocha od narodzin i ma nieskończone pokłady cierpliwości. Nieprawda! Wiem, pewnie są takie mamy ale nie każda taka jest. Można karmić butelką i kochania Wrzaskuna dopiero się uczyć, można mieć wszystkiego dość i można chcieć oddać dziecko pierwszej napotkanej osobie! To, że potem się przychodzi do przytomności i jednak szybko weryfikuje przemyślenia to inna rzecz :-).

Ja właśnie dzisiaj oddałam Tomka na noc do dziadka i hmmm, no nieciekawie mi jest w domu bez niego. Niby luzik, nikt niczego nie chce, nie woła, nie prosi no ale jednak nieswojo.

 

Nocne wołanie taty wymaga pewnego wyjaśnienia. Nie jest na śpiąco, raczej świadomie i odnoszę wrażenie, że jest to jakiś sposób sprawdzania, czy tata czasem nie zniknął. To chyba tak, jak wcześniej napisała Anetka. Mój mąż ma nielimitowany czas pracy. Czasem jest w biurze od 7 do 15, czasem jedzie na tydzień na delegację. Staś jeszcze tego nie rozumie i nie wie kiedy co ma nastąpić. Nie zna się na zegarku ani nie wie jaki jest dzień tygodnia i pewnie boi się o swojego tatę. Ja jestem cały czas. Zniknęłam raz, do szpitala i nie wiedział co się stało. Gdy wróciłam to na mnie zawisł.

Wracając do nocnego krzyczenia o tatę... takie są moje przemyślenia, gdyż niedawno, gdy mąż był na tygodniowej delegacji i była ze mną do pomocy mama (również w nocy), te krzyki nie miały miejsca. Drzemka w dzień nie powodowała wyrabiania do 23, usypianie trwało najwyżej 30 minut, nie było przy tym wrzasków i płaczu i nie było tego krzyku w nocy.

 

Jeśli chodzi o brak tatusia, codziennie, gdy rano wstajemy, Staś buczy o tatę. Wtedy mu tłumaczę, że tata jest w pracy i wróci na obiad. Dla niego obiad wiadoma sprawa. Przyjmuje do wiadomości i nie płacze.

 

Anetko, rzadko się u Ciebie odzywam, ostatnio chyba jak urodziłaś Stasia. Ale po tym co napisałaś jakoś tak chciałabym Cię podnieść na duchu. Nie jestem żadnym specjalistą z zakresu psychologii, mam dwójkę synów w wieku 12 i 7 lat. Wydaje mi się że jesteś już mocno przemęczona. Może warto by było zostawić z kimś dzieci i wyjść z domu. Mieć troszkę czasu tak po prostu dla siebie? Jakis fryzjer kosmetyczka lub po prostu kawka z koleżanką lub nawet w samotności.?? Jak urodziłam Kamila starszego syna miałam też dość jego wiecznego płaczu wychodziłam z siebie. I pewnego dnia po prostu powiedziałam dość i wyszłam. Po powrocie jakoś więcej cierpliwości miałam. Potem młody przestał o wszystko płakać chociaż nocki nie przespał do 2 lat. Myślałam, że to długo, ale młodszy nie przespał nocki do 4 lat i i to przeżyłam. Ale ja szybko wróciłam do pracy więc miałam jakąś odskocznię. nie było u mnie takiego szaleństwa jak u Ciebie więc tym bardziej jestem w stanie wyobrazić sobie co czujesz. Wydaje mi się że ktoś powinien Cię trochę odciążyć. Dwa lata różnicy to jednak mało. oboje dzieci wymaga jeszcze dużego zainteresowania, a Ty jesteś tylko człowiekiem. I absolutnie siebie nie obwiniaj. Mam nadzieję, że znajdziecie jakiś sposób na Staśka. Będzie dobrze tylko trzeba ten okres przetrzymać. Tak jak pisały dziewczyny przede wszystkim konsekwencja.

ps. co do picia moje dzieci też bbbaaaaardzo dużo piły, a teraz starszy może cały dzień nie brać do ust napoju. A ja Go muszę gonić, żeby się nie odwodnił.

 

Jestem zmęczona koszmarnie i marzę o jakimś wyjściu. Gdziekolwiek. Tutaj nie mam żadnych koleżanek. Najbliższa moja przyjaciółka mieszka 30 km ode mnie i w tej chwili jest leżąca, czeka na narodziny dziecka. Tematy i tak kręcą się wkoło dzieci. Nie mam rodzeństwa, więc też nikt mnie nie odwiedza. Jedynie mama przyjeżdża i bardzo dużo pomaga. Ale z nią też głównie rozmawiam o wychowaniu dzieci.

Kiedyś chodziłam do kosmetyczki robić sobie tipsy. Jak ja o tym marzę... Ale przy dzieciach to mało realne.

Marzę o tym,żeby chociaż samodzielnie iść do miasta pooglądać coś. Nie koniecznie kupować. Mam tylko taki problem, że jestem niemobilna. Mam prawo jazdy ale też i jakiś uraz psychiczny i strasznie boję się jeździć autem. Niestety jest to duży problem, ponieważ jak tylko potrzebuję gdzieś wyjść angażuję męża. No a dzieci nie mogą zostać same. Więc jedziemy wszyscy.

 

Aniu a dlaczego łzy w oczach? sprawiłam Ci ból, przykrość tym co napisałam? jeśli tak, przepraszam , nie takie były moje intencje...

Wiesz jak byłam w ciąży z Łukaszkiem , podczas spotkania z koleżanką - mamą wówczas 2 dzieci usłyszałam słowa " Moim marzeniem jest, żeby ktoś zamknął mnie w ciemnej komórce bez drzwi i okien i żeby nikt się do mnie nie odzywał, żeby niczego ode mnie nie chciał" - wówczas nie miałam pojęcia co znaczą te słowa - Uwierz mi ja tez czasem marzę o ciemnej komórce...i nie dlatego, że jestem wyrodną matką ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie jestem zmęczona... to prawda , że u nas różnica wieku jest większa bo 3 lata ale przez pierwsze miesiące miałam wrażenie, że świat mi się zawalił, co gorsza na moje własne życzenie...ja mega pedantyczna byłam we wszystkim co robię więc 2 małych dzieci mocno mi to uniemożliwiała, odpuściłam trochę bo w przeciwnym razie oszalelibyśmy wszyscy.

Kochana zapewniam Cię, że z cierpliwością u mnie krucho i niejednokrotnie myślałam , że jej pokłady są na wyczerpaniu ... Ty jako jedna z nielicznych tu na FM dokładnie Wiesz z jakimi zdrowotnymi problemami się borykaliśmy i z czym walczymy teraz ...nabrałam dystansu do wielu spraw i wiem , jedno IDEALNE DZIECI NIE ISTNIEJĄ i żebyśmy na "rzęsach stawali" dzieci nie spełnią w pełni naszych oczekiwań co do poprawnych i żądanych zachowań ... i w takich kryzysowych sytuacjach wraca do mnie obraz umierającego Łukaszka ( to kwestia mojej podświadomości - mój największy prywatny demon, z którym walczę od ponad 3 lat) i wtedy wszystko pęka...mija mi złość na dzieci i pojawia się poczucie winy, że mam problem aby ich zaakceptować takimi jakie są...Torba z rzeczami Marysi i moimi wciąż jest spakowana ( na wypadek nagłego wyjazdu do szpitala), w pogotowiu, czasem ja przeorganizowuję bo nie wiem kiedy nadejdzie ten cholerny krytyczny dzień i będę jej potrzebować...w obliczu takich sytuacji nieposłuszeństwo moich dzieci jest niewielkim problemem, przyznaję mam ochotę czasem im powiedzieć, żeby się zamknęli, że ja potrzebuję kilku godzin dla siebie, myślę ze każdy rodzic takie momenty przeżywa i to nie jest tragedia, to normalny stan rzeczy...nie można wziąć urlopu od bycia rodzicem...to rola w którą wchodzimy na całe życie...czasem mój Mąż i najwierniejszy, najlepszy Przyjaciel proponował mi , żebym wyjechała gdzieś sama, na dzień, dwa, podobnie Teściowie a ja nie potrafię...nie umiem zostawić mojej rodziny bo tak bardzo ją kocham, że gdybym ich zostawiła choć na chwilę to bolałoby bardziej niż te chwile kryzysu kiedy myślę, że już z nimi nie dam rady...

Aniu kiedyś byłam przede wszystkim kobietą, potem z wyboru stałam się żoną, matką...teraz jestem matką, żoną i dopiero potem kobietą i nie jestem sama, bo podobnie czują miliony kobiet... ale nigdy, prze nigdy nie cofnęłabym czasu i nie żałuję swoich decyzji, bezgranicznie kocham swoje dzieci i zrobiłabym dla nich wszystko, pomimo tego a może właśnie dla tego, że taką wywrotkę życiową mi zafundowały.

kwestia psychologa, nie znam dokładnie Waszej sytuacji ale to co Opisałaś mieści się w pewnych "normach", jeśli Czujesz taką potrzebę umów się ( Stasiu jest zbyt mały na jakąkolwiek psychologiczną współpracę ) więc pierwsze spotkanie, czy tez spotkania odbędą się tylko z Tobą abo Tobą i Twoim Mężem - sami będziecie musieli zdecydować, jeśli jednak nie zakończy się na jednym spotkaniu, terapeuta będzie chciał porozmawiać z obydwojgiem, może właśnie tego potrzebujecie, żeby ktoś kompetentny Was wysłuchał i ocenił sytuację, udzielił pewnych wskazówek... Aniu słuchaj swojego głosu wewnętrznego, nie rób nic na siłę...

Kochana ja myślę, że Teściowa (z całym szacunkiem do jej osoby) wywiera na Tobie zbyt dużą presję! Pamiętaj to TY JESTEŚ MATKĄ, nie da się powielać pewnych zachowań, jeśli nawet coś co się sprawdziło (w jej ocenie) wobec jej dzieci będzie się miało nijak do jej wnuków, każdy z nas, od urodzenia jest niepowtarzalną, indywidualna jednostką, możemy w przypadku dzieci ( a nawet powinniśmy) stosować pewne rytuały ale to co doskonale sprawdza się w przypadku jednego malucha ma się nijak do kolejnego i nie należy robić z tego tragedii. Tak naprawdę "złote rady " najblizszych (wypowiadane z dobrego serca najczęściej) są solą w oku wielu matek!

Aniu nie ma idealnych dzieci, idealnych partnerów itd...ale w życiu nie chodzi o to aby być idealnym ale by być SZCZĘŚLIWYM a tego stanu nie da się osiągnąć bez zaakceptowania swoich najbliższych, pewnych sytuacji, które doprowadzają nas do szału ale zmienić ich nie możemy...

Ja jestem pewna, że z czasem wszystko nabierze innego wymiaru, że cała Wasza 4 wypracuje pewną symbiozę i będziecie w 100% szczęśliwą rodziną , do tego potrzeba jedynie akceptacji i miłości a tej Wam nie brakuje:hug:

 

Anetko, łzy w oczach były łzami wzruszenia i teraz ponownie je wywołałaś...

Wiesz Anetko, ze mną jest podobnie. Ilekroć zostawiam dzieci, np. pod opieką teściów, moje myśli zostają z nimi. Zawsze zastanawiam się co robią. Być może dlatego jestem taka zmęczona, bo nie umiem wyłączyć tego myślenia. Ale myślę, że ŻADNA matka nie potrafi.

Z teściową, cóż... zawsze powtarzam, że ja mam bardzo dobrych teściów. Teściowa jedynie co raczej nie myśli zbytnio nad tym co mówi i zawsze na pierwszym planie stawia sobie pierworodnego (szwagier). Ma specyficzny sposób bycia ale jest zawsze gotowa pomóc. Ja też mam trudny charakter. Dużo rzeczy mnie drażni, ale nie umiem tego powiedzieć. Dopiero gdy się uzbiera, to wybucham. A to nigdy nie jest dobre.

 

Wiesz co, dziewczyny napisały Ci naprawdę wiele mądrych słów. W niejednych sytuacjach odnajduję siebie i swoją rodzinę. Jakbym o sobie czytała. U nas różnica 2 lat i 3 mies. Pisałam Ci zresztą już coś o naszym młodym i napiszę jeszcze raz - mieliśmy tak samo!

Zaczęło się jakiś czas po narodzinach młodej, Nikodem był straszny! Darł się, bo to tata np. podał butelkę a nie ja itp. durne sytuacje mnie rozwalały. U Was jest odwrotnie, nie wiem od czego to zależy, ale to nieistotne. Nie ważne w którą stronę - to uprzykrza życie jak diabli! Teraz gdy Zuźka skończyła rok, trochę się uspokoił, ma nieraz loty, jak każdy, ale już nie jest tak jak było, tak jak u Was teraz. Może wyrósł, może zobaczył, że nie odpuszczamy i nie poddajemy się mu. Do tej pory za każdym razem, gdy smark próbuje mnie zdominować ląduje w swoim pokoju do czasu aż się nie uspokoi i nie przeprosi. Siedzi nieraz pół godziny, tupie, rzuca się po podłodze i drze się z całych sił, często aż sprowokuje wymioty. A w takich sytuacjach teściowa nie pomaga... bo zawsze musi swoje 3 grosze wcisnąć. To jeszcze jej się obrywa, a mnie już wtedy trzęsie. Ile razy chciałam wyjść i nie wrócić - nie zliczę. Tylko w ten sposób młody w ogóle by się nie uspokoił, zafiksowany na mnie. Ale coraz częściej wyjeżdżam na chociażby zakupy spożywcze, choćby na godzinę. I dzięki temu zaczęłam funkcjonować jak człowiek. Cały luty, dzień w dzień bolała mnie głowa, myślałam że umrę, a dzieci nie pomagały... Przez cały marzec oboje na zmianę byli chorzy, to szpital, to gardło, to krtań, jelitówka itd. Już naprawdę nie miałam sił, czekałam na wiosnę, żeby wyjść z domu! Przeżyłam, dzieciaki też ;)

I pewnie to żadne pocieszenie, ale mam takie same odczucia jak Ty, nie boję się przyznać, że niekiedy żałuję, że mam dzieci, bo taka jest rzeczywistość. Chcemy dla nich jak najlepiej a one sprawdzają nas ile wlezie.

Nasz też dużo pije, w nocy też sikał w pieluchę. Odstawił w wieku 2 i 3 mies. gdy zobaczył, że jego rówieśniczka ich nie używa. Na początku w nocy zakładaliśmy, ale rano były suche. Kilka razy zapomniał się w dzień i posiurał, ale to nic.

Ze spaniem? Od 2 rż nie spał w dzień = był nieznośny przez większą część dnia! Teraz dopiero widzę tę zależność, no ale jak na boga miałam go uśpić jak nie chciał i darł się i wył?! Teraz mu się odwróciło. Widzę, że miągwi, szuka zaczepki to proponuję odpoczynek (broń boże przed słowem SEN) i idziemy poleżeć, wstaje nowonarodzony i kochany :) Dzisiaj np. poszedł odpocząć ok 17 i śpi nadal z przerwą na siusiu i piciu :) Jaki to miły wieczór :D

 

Nie myśl, że jesteś beznadziejna - NIE JESTEŚ!! Po prostu jesteś człowiekiem, który musi nauczyć się swoich dzieci, a to nie zawsze jest łatwe. A siedzenie w domu nie pomaga, oj nie. Facet myśli, że on pracuje, a Ty przecież SIEDZISZ w domu... ojjjj jakże daleki jest od prawdy! Swojemu już kilka razy to udowodniłam zostawiając go samego z 2 dzieci i z nakazem zrobienia obiadu. A nie prosiłam nawet o pranie, sprzątanie itp. Po 2 godz. dzwonił kiedy będę spowrotem :D

Wiem, że łatwo mówić, ale to wszystko minie, będą jeszcze gorsze i lepsze dni, będzie różnie, ale Stasiu wkońcu odpuści, tylko (i tu znienawidzone przeze mnie słowo, bo mi jej brakuje) konsekwencja Was uratuje. I nie bój się, że będzie krzyczał - a niech się drze jak potrzebuje! Zmęczy się i przestanie, ale nie odpuszczaj, bo Cię młody przeżuje i wypluje.

Tym optymistycznym akcentem kończę wywód matki, która nie wie którą nogą jutro wstanie syn ;)

 

Ps. młoda jeszcze jest grzeczna... ale już boję się jej 2-gich urodzin...i widzimisiów.

 

3maj się mocno!! I dla własnego dobra wyjdź czasem sama z domu :) Ściskam mocno!

 

No to już nie muszę pisać prywatnie z jakimi problemami się borykam :)

Ja mieszkałam z teściami 4,5 roku, więc wyrazy szacunku!

 

Czesc Aniu, mnie tez dlugo nie bylo,zagladam,patrze,a tu bunty dwulatka :) Zgadzam sie w 100% z tym co doradzila Ci Anetka :yes:

Poniewaz ja mam jedno dziecko,obecnie 4letnie,to moze wypowiem sie w kwestii Stanisława :) Jak powiedziala Anetka "bunt dwulatka" to tylko umowne okreslenie tego co dzieje sie z KAZDYM dzieckiem w tym okresie. U Was jak dla mnie na 99% jest to spotegowane pojawieniem sie Małej. Pojawila sie jakas mala istotka, kolo ktorej Mama ciagle skacze,cos robi,tata tez, byc moze Stas czuje sie zazdrosny troszke,w koncu do tej pory ciagle byliscie do jego dyspozycji.

W kwestii zasypiania (i nie tylko), u nas przerabialismy zachowania pt. "Nie,tata mi to poda", "Nie,ja chce zeby mama mi to zalozyla", "Chce zeby mama mnie teraz usypiala". My na poczatku robilismy pod dyktando, przypuszczam,ze wiekszosc rodzicow tak reaguje, bo przeciez na poczatku cieszymy sie,ze nasz maluch potrafi wyrazac swoje zdanie, okresla swoje potrzeby. Dopiero po dluzszym czasie (i po radach mojej niezastapionej Mamy), z lękiem... ale sprobowalismy odpowiadac: "nie,mama jest teraz zajeta,teraz ja przy tobie posiedze", "Nie,teraz ja czytam bajke, tatus przyjdzie jak skoncze". Na poczatku byl bunt, zlosc ( jesli np uniemozliwial mi czytanie itp, to mowilam,ze w takim razie wychodze z pokoju i nie ma czytania wogole) ,ale uwierz mi po paru razach kiedy okazalo sie,ze zlosc nic nie pomoze, rodzice nie ustapia, maly zaczal akceptowac to co mowimy. Jak pisala Anetka, dziecko MUSI miec wyznaczone ramy/zasady po to aby czulo sie bezpiecznie-to jest dla niego najwazniejsze! Wszystko co robi (czy to bedzie akcja z solniczka czy inna...) co okreslasz mianem "zlosliwosci"- nie jest zlosliwoscia, jest poprostu checia zwrocenia uwagi na siebie,dziecko w tym wieku jest egocentrykiem. I tak, trzeba te uwage zwrocic, ale jesli np zajmujesz sie mala, sprobuj znizyc sie do Stasia i spokojnie mu powiedziec,ze teraz przez chwile musisz zajac sie Madzia,ale jak tylko skonczysz pobawisz sie z nim itp. Musisz ustalic mu te ramy, to da mu poczucie bezpieczenstwa. Trzeba robic to za kazdym razem. On ma TYLKO 2 lata, jest maluszkiem, ktory sam nie wie co sie z nim dzieje,niby juz umie powiedziec NIE, niby juz wie ze mozecie sie zdenerwowac, ale tak naprawde nie umie poradzic sobie z tym, i w konsekwencji neguje wszystko. Uwierz mi,ze Stas kocha Cie najbardziej na swiecie,i nawet jak na pytanie czy mnie kochasz powie :NIE, to nie dlatego,ze Cie nie kocha,tylko dlatego,ze tego slowa sie nauczyl, to slowo wbudza Twoja reakcje -a wzbudza prawda? :) Jak dla mnie wszystko co opisalas jest NORMALNE, nie odbiega od zadnej normy, trzeba tylko sobie to teraz uporzadkowac i pomalutku poukladac.

Jesli chodzi o nocnik odpuscilabym narazie, ale niech sobie stoi w lazience,przy okazji mozesz czasem wspomniec o tym,ze moze usiadziemy na nocniczku zrobic siusiu,zobacz jaki duzy chlopczyk juz jestes! Pamietaj zeby Stasia chwalic za kazdym razem kiedy zrobi cos ladnego/fajnego/grzecznego-to da mu poczucie docenienia przez Ciebie,i napewno przyniesie dobre rezultaty! Tak jak Anetka, radze Ci ( bo wyprobowalam) uzywac innego przekazu slownego niz ciagle : NIE RUSZAJ TEGO, NIE ROB TAK,ZOSTAW TO! Lepiej powiedziec to samo ale innymi slowami: "Jak wlozysz tam raczke, to przytniesz sobie paluszki", "Odloz prosze ta solniczke na stol. Dosiegniesz tam? Ojej,zobacz jak urosles! Udalo Ci sie,super !":) Wiem,ze to dziwnie brzmi ale w takich prostych codziennych sytuacjach (niekoniecznie z solniczka... :D) wzbudzisz w nim poczucie wartosci, ze cos mu sie udalo. Jesli ciagle czegos mu zabraniacie, krzyczycie i mowicie NIE, to on zachowuje sie podobnie... tez krzyczy i mowi NIE, tylko ze on tego nie rozumie do konca tak jak my dorosli.

 

Wazne w tym okresie jest tez USTALANIE/UMAWIANIE :) -wyprobowane,sprawdzone! Mozecie probowac: "Stasiu,ustalamy,ze teraz pobawisz sie chwile u siebie a ja zajme sie Madzia. Jak skoncze przyjde do Ciebie". "Stasiu,umawiamy sie ze dzis tatus czyta 2 bajeczki a pozniej przy tobie posiedzi"... itp itd. Wydaje sie dziwne, ale ustalenie czegos przed wykonaniem czynnosci daje dziecku pewnosc ze cos sie wydarzy-i tu musicie dotrzymac ustalenia,nie mozna dziecka zawiesc,bo stracimy jego zaufanie. Tak samo w druga strone,ono tez musi dotrzymac umowy. W ten sposob i wam bedzie latwiej."Umawiamy sie ze bedzie jedna bajeczka." Bajeczka sie konczy, placz? "Taka byla umowa.Bajeczka sie skonczyla,idziemy sie myc", poplacze,przestanie. Po paru razach zadziala,zobaczysz Aniu :) Te ustalenia pomagaja zachowac codzienny rytm dnia, ktory jest bardzo wazny dla malucha, szczegolnie jesli pojawila siostra, trzeba pokazac mu,ze nie zmienilo sie to czego wczesniej cie uczylismy, nasze "poprzednie" zwyczaje, jestes dla nas tak samo wazny !

 

Sprobujcie tez w zabawie przekazywac pewne wzory zachowan, ktore chcialabys aby Stas przejawial :) Np, jesli macie jakies figurki/autka cokolwiek... Mozna zainscenizowac sytuacje z nieszczesna przykladowa solniczka :) Jedna figurka drugiej zrobila cos zlego, zobacz Stasiu, autku jest przykro,a czemu? Bo... I tlumaczysz.

 

Ja np bardzo duzo czytalam o emocjach dzieci i za kazdym razem staralam sie -nie w trakcie histerii/placzu, ale juz pozniej wziac malego na kolana, mocno przytulic i tlumaczyc...tlumaczyc...tlumaczyc emocje: Wiem,ze jest ci przykro/wiem,ze teraz zle sie czujesz/ jest ci zle/ jak jest nam zle to placzemy/mamusi tez jest przykro,ze tak zrobiles/ale teraz juz sie przytulmy i choc,zrobimy cos fajnego... I tu Ty Ania, np: przebierzemy Magdzi pieluche :) No przyklady oczywiscie mozna mnozyc...ale probuje Ci pokazac jak probowac poradzic sobie w tym okresie.To tez wazne w przypadku przejawow jakiejkolwiek agresji- nie mozesz pozwolic sobie na kopanie/plucie itp. Moim zdaniem tu trzeba od razu reagowac: schylic sie do poziomu dziecka ( w zasadzie zawsze tak powinno sie z nim rozmawiac) i powiedziec ostro i krotko,ze tak nie wolno,to mnie boli. Jesli bedzie ciezko, trudno, robisz "karnego jezyka"/pajaca/sloneczko,czy poprostu kąt, i nie ma zmiluj sie, stawiasz konsekwentnie, za kazdym razem mowiac ze zrobil cos zlego,ze musi sobie przemyslec, a pozniej po wszystkim przytulasz mocno i tlumaczysz co i dlaczego ci sie nie podobalo. Aniu metody stare jak swiat,a dzialaja,zobaczysz.

 

Najwazniejsze to wiedziec,ze moje dziecko tak sie zachowuje,jak KAZDE,ze to NORMALNE, wiele zalezy ode mnie i meza (nie,tesciowa nie ma tu prawa glosu ani komentowania), musimy POMOC naszemu dziecku przejsc przez ten trudny okres i musimy byc w tym konsekwentni !

 

Jesli chodzi o zasypianie, u nas tez byl czas ze nie mozna bylo ruszyc sie od lozeczka ani wstac nawet bo zaraz otwieral oczy i rozkaz: cytaj.. :D Az mi sie smiac chce teraz, jak bylismy terroryzowani, ale to tez minelo. Przede wszystkim spokoj Aniu. Przemysl sobie,moze ktores z rad Ci sie przydadza, dziewczyny wiele madrego napisaly. Jak moj maly wkroczyl w bunt dwulatka napisalam sobie na kartce cos co mialo mnie uspokoic jak dostane szalu :D i powiesilam sobie na lodowce (takie porady z netu sciagniete:)) - pamietam,ze bardzo balam sie tego etapu, czytalam o tym duzo wczesniej. Na szczescie po 2 miesiacach moglam to zdjac.Stosowalam to wszystko co powyzej (choc to w wielkim skrocie... ), konsekwentnie z mezem, nie z zadna tesciowa! :mad: Bylo ciezko momentami, byly rozne etapy bo kazde dziecko jest inne,mialam dosc i wychodzilam na balkon,zeby nie wyjsc z siebie... Ale jak Anetka,nie zamienilabym tego czasu i wogole macierzynstwa na nic innego :)

 

 

 

Wierze ze uda Wam sie przejsc ten okres, Stas to madry chlopczyk, ale teraz czas na Was,zeby mu pomoc ogarnac ten trudny Swiat.

 

sciskam!

 

Nie mogę się zgodzić z tym, że każde dziecko przechodzi bunt dwulatka. Otóż ja nie przechodziłam. Dlatego twierdzę, że są to pewne zaniedbania lub też efekty nadgorliwości. Moja mama często jest u mnie, długie godziny. Gdy mąż wyjeżdża, przyjeżdża do pomocy. Obserwuje Stanisława i czasem bywa tak, że już nie umiemy i ona i ja płaczemy z bezsilności. Mama wspomina jak byłam mała, jak jej było ciężko. Również była ze mną na urlopie wychowawczym, ale nie sprawiałam jej takich problemów. Nie darłam się jak opętana, bawiłam się nielicznymi zabawkami, zasypiałam normalnie, tak, że mama miała jeszcze trochę czasu na gotowanie/sprzątanie (nigdy dla siebie!). Fakt, że odbiłam to sobie w wieku lat 12 i 19.

A kwestia ilości zabawek to kolejna sprawa...

 

Według mnie macierzyństwo w naszym społeczeństwie jest zbyt gloryfikowane...w poradnikach i nie tylko pisze się jedynie "półprawdę", nie ma nic o negatywnych emocjach, które kobieta przeżywa po pojawieniu się dziecka, że jest często zagubiona, rozdrażnioną, że miewa stany przed depresyjne a nawet depresję (nie mówię tutaj o strikte poporodowej depresji) ale o tej, która przychodzi dużo później...pokazuje się jedynie te piękną stronę bo tak jest wygodniej. Co więcej nie mówi się o tym ... Dla mnie CUD NARODZIN to coś mega fascynujacego ale wokół tego cudu często jest mnóstwo bólu, upokorzenia , niepewności...podobnie z rodzicielstwem, to jedna z najpiękniejszych ról w życiu ale i najtrudniejsza, bo wychowanie dziecka to mega trudne zadanie, często wyczerpujące i niejednokrotnie doprowadzające do rozpaczy...

 

Zgodzę się z Tobą Anetko. Popatrz choćby na czasopisma dla mam o dzieciach i macierzyństwie. Tam są TYLKO idealne, pomalowane, uśmiechnięte i wypoczęte mamy z niemniej pięknymi i uśmiechniętymi bobasami.

O problemach nikt nie mówi a jeśli nawet się o nich pisze to w bardzo przewrotny i pokrętny sposób.

Ja nadal twierdzę, że jestem JEDYNĄ matką, która karmiła dziecko butelką, dlatego teraz Staś mnie nienawidzi. Na temat karmienia dziecka piersią reaguję dość agresywnie, bo zwyczajnie boję się odrzucenia przez inne mamy karmiące TYLKO piersią. A tak naprawdę tych z problemami jest bardzo dużo.

 

Jeszcze jedno słowo o konsekwencji, ja uważam ze jest to klucz , bez tego nie ma mowy o wychowaniu ale wiem również , że bardzo trudno jest być konsekwentnym...zwłaszcza po np nieprzespanej nocy, czasem człowiek ma ochotę dać przyzwolenie na wszystko, żeby tylko mieć chwilę spokoju i w ten sposób ukręcamy bata na samych siebie... Ja mam z tym problem, w szczególności w stosunku do Łukaszka, niby wiem, że krzywda mu się nie dzieje, że jego płacz jest wymuszony i tylko po to aby mnie złamać i właśnie mnie ten płacz łamie bo przychodzą takie momenty, że mam ochotę odpuścić , najzwyczajniej w świecie jest mi go żal. w takich chwilach o ile maż jest ze mną po prostu ich zostawiam bo u nas to mój Maż jest w stanie wskórać więcej...on jest mega konsekwentny...

Aniu co do zakupów, ja uważam że trzeba znaleźć złoty środek, ja najbardziej lubię robić zakupy sama, bez ogonków...ale dzieci muszą się też socjalizować więc często zabieramy ich na zakupy. Łukaszek jeszcze jak mieszkaliśmy w No urządził mi mega scenę, miał wtedy ok 2 lata, byłam z nim na zakupach w "spożywczym" - koniecznie chciał wpakować do koszyka jakąś zabawkę, na co się nie zgodziłam, w odwecie postrącał z półek sporo artykułów, zostawiłam koszyki a zakupami i wyniosłam go wijącego się do samochodu, jak się uspokoił to tłumaczyłam mu, ze źle się zachował itd. oczywiście do sklepu tego dnia już z nim nie wróciłam...to był jedyny taki incydent z moimi dziećmi, jak jedziemy na zakupy zawsze wcześniej mówię gdzie jedziemy i co kupujemy i nawet jak próbują mnie np naciągać na plastikowe tandetne ptaszki w ogrodniczym - to mówię krótko, że dziś zabawek nie kupujemy i odkładam przedmioty na półkę i nie ma tematu, czasem pojękują ale akceptują zasady. podobnie jest ze sklepami zabawkowymi, chcą wejść ok ale umawiamy się, że dzisiaj tylko oglądamy i nic nie kupujemy i dają rady. Oczywiście najfajniej jest jak jedziemy coś kupić ale i wtedy ustalamy zasady przed wejściem do sklepu - kupimy tylko 1 zabawkę i tego się trzymam. U nas temat zakupów pod kontrolą .

Staram się uczyć konsekwencji.

Wszelkie zmiany niestety musiałam zacząć od mojego męża. Teraz chyba sam już jest zmęczony i stara się coś zmienić. Mimo wszystko, oprócz bycia mamą, chciałabym też pozostać żoną :)

Co do zabawek... ja w ogóle uważam, że teraz dzieci, a w szczególności myślę tu o Stasiu, mają za dużo zabawek. Odnoszę wrażenie, że taka ilość powoduje nie świetną zabawę, ale jakieś rozkojarzenie i brak możliwości skupienia się.

My raczej nie kupujemy dzieciom zabawek, sporadycznie. Moi rodzice mają całkowity zakaz. Teściom kiedyś musiałam zwrócić uwagę, ponieważ co tydzień było coś nowego. Książeczka, autko, klocuszki, tak, żeby Staś miał się CZYM bawić. Jak to usłyszałam, to się we mnie zagotowało. Teściowemają też drugiego, starszego wnuka. Każde spotkanie było "obdarowywane" autkiem. W konsekwencji wnuczek za każdym razem jak tylko widzi dziadków pyta "mas dla mnie autko?" Nie wiem czy to jest dobre wychowanie?

 

Aniu :hug:. Poradzisz sobie kochana.

 

Mam nadzieję :)

 

Boszszsz jakbym o starszaku i sobie czytała :( :hug:

ale wiecie, że mi teraz przy Zu dużo łatwiej przychodzi bycie konsekwentną i odporną na terror - też tak macie z drugim dzieckiem?

 

Pasiu bo za pierwszym razem człowiek wszystkiego sie uczy i troche jak po kruchym lodzie stapa:D moja znajoma, która ma 3 dzieci mówi (oboje pedagodzy) , że przy pierwszym dziecku popełnili wszystkie mozliwe wychowawcze błędy, przy drugim się co nieco nauczyli a trzecie wychowuja poprawnie:lol2:

 

To tak jak z budową domu - trzeci jest dla siebie.

Mnie trudno mówić o wychowaniu drugiego dziecka, bo jest z nami zaledwie 2 miesiące, ale staram się nie robić tego, co robiłam ze Stasiem a co w późniejszym czasie dawało złe/uciążliwe efekty.

Z resztą ja się potwornie bałam Stasia jak był mały. Do tej pory się boję. Boję się zostawić go samodzielnie śpiącego i zejść na dół do kuchni czy w jakimś innym celu. Boję się, że jak zapłacze nie będę przy nim natychmiast. Takie MOJE zachowania spowodowały też to jaki on jest teraz. Trzęśliśmy się nad nim a on to teraz wykorzystuje.

 

Aniu! Przeczytałam, powzruszałam się i pocieszyłam (się), że nie jestem sama i że (chyba jednak ) jestem normalna!

Bunt dwulatka (jak zwał tak zwał, bo moja mama też uważa, że coś takiego nie istnieje, a ja znowu widzę spore podobieństwo w zachowaniu różnych dwulatków właśnie) przechodziliśmy i my z naszą Córcią. Były też nocne przebudzenia, krzyki jak w transie, jakby walczyła z niewidzialnym złem(?), machała rączkami, rzucała się po łóżku, wrzeszczała. Na siłę ją wybudzaliśmy, odpychała nas. Ale faktycznie uspokajała się po 10-15minutach. Zdarzyło się to kilka, może kilkanaście razy i pamiętam, że bardzo mnie to wtedy martwiło, wręcz przerażało. Ale minęło i do teraz śpi spokojnie (ma 4 latka). Miała też sporo fochów, jeszcze teraz potrafi obudzić się z fochem o byle co. Nie wiedziałam nawet, że potrafię być tak pomysłowa jeśli chodzi o wymyślanie zachęt do wstania i to w dobrym nastroju.

Obecnie po naszym domku biega również 19 miesięczny Synek, cudo, ale mam wrażenie, że u niego "bunt" rozpocznie się wcześniej. Większość manualnych umiejętności ogarnął wcześniej od siostry, więc podejrzewam, że i to przyjdzie wcześniej. Generalnie ich z mężem...hmmm... nie ogarniamy. Mam wrażenie, że cały czas biegnę, spieszę się, i ciągle jestem do tyłu. Zastaawiam się czy to normalne, czy inni też tak mają?? Otóż mają, może nie wszyscy, ale jest to normalne.

 

Nie rozgadując się... najważniejsze to nie ulegać presji rodziny i wszechwiedzących nieżyczliwych. Za to wnikliwe słuchać swojej własnej matczynej intuicji.

Dziecko wcześniej czy później przyzwyczai się do nocnika i dorosłego korzystania z toalety, nauczy się pić z kubka (u moich dzieci różnica wieku w tym zakresie wyniosła rok! mówię o kubku), samodzielnie jeść, itp. Przy pierwszym dziecku analizowałam każdy etap rozwoju i inicjowałam kolejne z etapów wg rozpisek z poradników. Stresowałam się, jak Ty, że Córcia jeszcze czegoś nie potrafi. Przy Synku odkrywam, że sam się czegoś nauczył, przyszło bezboleśnie.

Głowa do góry. Zwątpienie, łzy, żal, potworne zmęczenie i frustracja to niestety normalne przy jednym, dwójce, trójce...przy małych dzieciach. A ponoć dużych też:(

 

Mówią, że małe dzieci to małe kłopoty, duże dzieci, duże kłopoty :) Rodzicami pozostaniemy do końca życia!

O tych krzykach nocnych pisałam wcześniej

 

Aniu jestem z tobą!

Tośka tak mi dziś dała popalić, że i ja mam ochotę na ciemną komórkę...

Buziaki

 

Też zostawiam buziaki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu mam wrażenie, że ciut lepiej się czujesz;):hug:

Ja uważam, że gdyby mówiono całą prawdę o macierzyństwie - również o tych ciemnych stronach, nie byłoby takiej frustracji wśród kobiet...mnie się kiedys wydawało, żw skoro mam psychologię dziecięcą opanowaną - w teorii to wszystko będzie jak przysłowiowa bułka z masłem...guzik prawda...

Aniu wracając do karmienia, sposób w jaki karmisz nie ma wpływu na to jak dziecko Kochasz. Nie każda kobieta może karmić piersią, to że Macie problemy ze Stasiem na pewno nie ma związku z karmieniem go butelką!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, widzę że teraz napisałaś wszystko na spokojnie. Mysle ze trzeba czasu. I masz racje, nie każde dziecko przechodzi bunt w wieku 2 lat :yes: moja bratanica i siostrzenica nie przechodziły. Ja z nimi nie byłam non stop ale znam dobrze i ani siostra ani brat nie mieli takich kłopotów.

 

Jestem ciekawa jak to będzie u nas. Nie mam kłopotów żeby małego zostawić samego w pokoju, staram się nie lecieć na każde kwilenie ale i zastanawiam się czy wszystko ze mną ok :) własnie dlatego że tego nie robię! Tak źle i tak niedobrze.

 

Co do radosnych, pięknych mam. Czuję dokładnie to samo. Ja potrzebowałam dużego wsparcia po cc. W żadnej gazecie nie przeczytałam o tym co czułam. Ba, w gazecie. Nawet na forum przeczytałam jakie to cc jest cudowne, bezproblemowe i super w porównaniu do porodu sn. Uczcia typu: wiem, że to moje dziecko ale jakby nie moje bo go nie urodziłam widocznie towarzyszyły tylko mi. Wszędzie tylko o planach porodu, jak sobie ulżyć w bólu i inne takie, słuchać tego nie mogłam :(.

Edytowane przez yokasta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny pewnie Was dobiję ale Łukaszek mam wrażenie, że przechodził bunt 2 latka, potem 3, 4, 5 latka:lol2::lol2::lol2:

Aniu Yokasto jak Dzieciątku nic nie jest to trochę inne podejście się ma;) Ciesze się , że Antoś taki bezproblemowy Chłopczyk, oby tak zawsze :yes::hug: moje dzieci z założenia od początku miały spać w samodzielnych łóżeczkach , przy Marysi plan zrealizowany w 100% - swój pokój, swoje łóżeczko od pierwszych dni w domu z Łukaszkiem się nie dało (Ania ze Stasiem miała podobne problemy) bo miał alergię na mleko i tak strasznie ulewał, że nawet jak go w łóżku miałam to spać nie mogłam bo bałam się, że się udusi...i ten lęk został do dziś, już nie o to , że się udusi ale generalnie, tak jak juz pisałam rodzicielstwo to najtrudniejsza rola ale nic i nikt inny nie jest nam dac tyle szczęścia i radości co te nasze Skarby.

Anie pokazałybyście maluszki ciotkom w końcu, cio???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny pewnie Was dobiję ale Łukaszek mam wrażenie, że przechodził bunt 2 latka, potem 3, 4, 5 latka:lol2::lol2::lol2:

Poczekaj na bunt 6latka :eek: U nas się chyba zaczyna, bo nikt go nie kocha, nikt mu nie współczuję, rodzice źle traktują, normlanie tragedia! :DA hasła takie rzuca, że szczena opada!

ANiu miło było :hug: szkoda, że się tak rozpadało, byśmy zamieniły chociaż z 3 zdania więcej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko, moze ja niedokladnie sie wyraziłam. Mały śpi z nami w pokoju, po jedzeniu pilnuje czy sie nie zakrztusi, w nocy sprawdzam czy oddycha, o 5 rano jest z nami w lozku. Sama sobie gotuje los na przyszlosc. I tez mam alergika zeby tego bylo malo! Lece kiedy placze ale nie kiedy steka przy zasypianiu.

Znieczulice tez zwalam na cc, zwlaszcza zaraz po porodzie. No ale to mało ważne, głównie chodzi mi o wsparcie dla tych rozczochranych co sobie nie radzą, w różnych sytuacjach.

 

Ja tez chetnie Madzie zobacze :). Antosiowe jak zgram to pokaze u Ani jeśli pozwoli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny ja jak miałam Łukaszka małego i moja Mama mnie po 3 miesiącach zobaczyła to sama mnie do fryzjera umówiła i zaprowadziła, ja siedziałam na fotelu a ona z Młodym na rękach, bo ja mam model co wózka nienawidził:lol2: zresztą jak ja sobie przypomnę ten "piękny" czas...czasem do południa w piżamie byłam bo nie miałam czasu się przebrać:lol2:

Ida ja myślę , że czeka mnie bunt 6, 7, 8 latka etc, co więcej ja na to przygotowana jestem:lol2::lol2::lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko i Aniu... Anetka wie co mówi, też jej się napłakałam w rękaw jak się Stanisław urodził. Ja z nim spędziłam 3 miesiące na kolanach. Dosłownie, w jednym miejscu na kanapie siedziałam 3 miesiące. On na moich rękach. Próba odłożenia do kołyski kończyła się nie kwileniem, ale dzikim rykiem. Żeby cokolwiek zrobić ktoś musiał go przejąć na ręce. Sikałam raz, dwa razy dziennie, bo nie miałam kiedy a i pić też nie miałam kiedy. Rano byłam w stanie zjeść jogurt, bo to nie wymagało przygotowania. Potem okazało się, że tych jogurtów nie wolno mi jeść, bo Stanisław ma alergię. Czekałam codziennie na mamę, żeby mi podsunęła talerz z gotowymi kanapkami. Jedną ręką trzymałam Stasia, drugą jadłam.

Ponadto Stanisław był pierwszym niemowlakiem jakiego kiedykolwiek w życiu trzymałam na rękach. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić z dzieckiem. Był we mnie wyłącznie strach. Wcześniej nie miałam kontaktu z żadnymi dziećmi!

Teraz przy Magdzie swoją twarzą a konkretnie wydepilowaniem brwi zajęłam się po blisko 2 miesiącach po porodzie - na chrzest. I gdyby nie ta okazja to pewnie nadal bym się nie zmusiła... :(

 

Magdzię pokaże... Czekam w sumie na zdjęcia z chrztu, bo tak to zdjęć mamy mało. No cóż... nie robi się, bo nie ma kiedy.

 

Ida... mnie też żal, że tak szybko. Chyba nawet nie podziękowałam za książki. Ale myślę, że to nadrobimy!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, zajrzałam do Ciebie po raz pierwszy i wsiąkłam na dobre - po raz kolejny czytam ostatnie strony i myślę sobie: jak dobrze, że jesteś i piszesz szczerze o tym, co czujesz :hug:. Ja żadnych rad nie mam, bo te problemy dopiero przede mną, ale Anetka S bardzo mądrze pisze.

 

yokasiu, nie wiedziałam, że tak to odbierasz :hug:. Przepraszam :(. Dodam tylko, że chyba Cię rozumiem :(.

Edytowane przez Ilona Agata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilonka, w Twojej sytuacji to akurat cc byłoby lepszym wyjściem zdaje się, od Ciebie nic źle nie odebrałam, nawet nie żartuj :hug: mysle ze lepiej byś wszystko przeszła i rozumiem jak się czułaś. Mojego płaczu po cc nikt nie rozumiał, fakt że nie miałam wyjścia - tylko jakoś to do mnie nie docierało. Nigdy nie zrozumiem jak można sobie zafundować cc na życzenie bez wskazań lekarskich. A muszę się liczyć, że jeśli chcę 3 dzieci to być może choć niekoniecznie czekają mnie kolejne. Ja nie mogłam się nawet sama umyć, a szpital kojarzy mi się pozytywnie tylko ze względu na to że był przy mnie Antoś (paradoksalnie - nie ja przy nim tylko odwrotnie). Wszystko pozostałe to upokorzenie, aczkolwiek było mi obojętne kto i co ogląda. Mnie po cc umieścili na końcu dłuuuugiego korytarza. Na drugim końcu była toaleta, do której sama nie mogłam dojść. Dzięki Bogu na sali ze mną była dziewczyna (10 dzień bo maluszek chorował) i mi pomagała. U mnie najgorsze było rozstanie z dzieckiem, pokazali na chwilę a potem 11h ciszy, sama w sali, na innym oddziale bo oczywiście na położniczym na początku nie było miejsca. A potem mąż przywozi dziecko, patrze na nie i nie wiem czy to na pewno moje? :) Wyłam z bólu a wstydziłam się zadzwonić po położną ze środkiem przeciwbólowym. To samo w trakcie operacji - źle się poczułam i sie zastanawiałam czy komuś o tym mówić :/. Człowiek niedoświadczony jest głupi kiedy dzieje się coś nowego.

 

Synka pokochałam od pierwszego momentu w którym go zobaczyłam ale chyba nie wiedziałam, że to miłość. Dowiedziałam się kilka dni po porodzie, kiedy wróciłam do sali a mały leżał w wózeczku i wydał mi się jakiś siny, klatka piersiowa się nie ruszała i nie mogłam go dobudzić. On sobie tylko spokojnie spał ale moje serce stanęło na moment i rozwaliło się w tysiąc kawałków :(. No i wtedy zrozumiałam jak bardzo go kocham. Po powrocie do domu wszystko było nowe, jednocześnie to była mała obca osoba, której nie znałam. Minął tydzień dwa, poznaliśmy się i macierzyństwo stało się zupełnie inne. Koniec wywodu.

 

A Antoś dziękuje za komplementy, dla mnie jest najpiękniejszy - same wiecie ;). Dużo się uśmiecha, głuży :) mały cudaczek.

Edytowane przez yokasta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...