alfa36 07.03.2012 10:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2012 I mam dylemat. Do przedszkola dziecko woziłam do miejscowosci, w ktorej pracuję (10 km od miejsca zamieszkania). W międzyczasie przeprowadziliśmy się. Do najbliższej szkoły w miescie mam ok 1 km, przy czym dziecko zawozę rano, mąż odbiera ok. 15. Dziecko mialoby do przejscia dwa skrzyżowania, w tym jedno to obwodnica. Mam drugie wyjscie- zabieram dziecko do "swojej szkoły" (pracuję w gimnazjum, ktore jest tuż obok podstawowki). Dziecko godzinowo tez w szkole/ świetlicy od rana do ok 14.30 plus dojazd, czyli poza domem tyle samo czasu. Szkoły o podobnym poziomie ("swoją" dobrze znam i mi pasuje, duzo zajęć dodatkowych, fajna swietlica). W miejscu zamieszkania nie ma dzieci w wieku mojego syna (przynajmniej my ich nie znamy, nikt się na razie nie buduje), to nie jest typowe osiedle. Syn oczywiscie chce iść do szkoly z przedszkolnymi kolegami. Logistycznie dla mnie zdecydowanie lepiej, jakbym zabierala go ze sobą, bylabym na pewno spokojniejsza, wszystkie slubowania i inne imprezy załatwiam bez problemu. Co sądzicie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 07.03.2012 10:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2012 Chciałabyś chodzić do szkoły, w której pracuje Twoja matka ?Nie mówię ,że mając lat 7 czy 8, ale 12 ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alfa36 07.03.2012 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2012 Ja pracuję w gimnazjum (oddzielne budynki). Sama chodziłam do szkoły, w której pracowała moja mama. Przeżyłam:) Co więcej plusy widziałam:) Tak z drugiej strony to ja bardziej o siebie sie boję, żeby o dziecię sie czasem nie wstydzić. No i w sytuacji, kiedy mam go u siebie, to mąż kompletnie przestanie się mlodym zajmować (uzna, ze szkolna nauka dziecka to moja sprawa, bo nie bedzie ze szkołą mial przymusowego kontaktu). Za zapisaniem go "do mnie" przemawia moja wygoda, moj spokoj, jak pisalam logistyka. Przeciw.... no naprawdę bardziej zależy mi na dziecku. A do gimnazjum na pewno zapiszę go w miescie (tylko, czy wtedy nie bede milala takich samoch dylematów? Trudny wiek ...?). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 07.03.2012 10:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2012 Ja pracuję w gimnazjum (oddzielne budynki). to zmienia postać rzeczy Sama chodziłam do szkoły, w której pracowała moja mama. Przeżyłam:) wiesz co, ja znam parę osób, które przeżyły wojnę, a traumę maja do dziś. Tak z drugiej strony to ja bardziej o siebie sie boję, żeby o dziecię sie czasem nie wstydzić. No i w sytuacji, kiedy mam go u siebie, to mąż kompletnie przestanie się mlodym zajmować (uzna, ze szkolna nauka dziecka to moja sprawa, bo nie bedzie ze szkołą mial przymusowego kontaktu). Za zapisaniem go "do mnie" przemawia moja wygoda, moj spokoj, jak pisalam logistyka. Przeciw.... no naprawdę bardziej zależy mi na dziecku. A do gimnazjum na pewno zapiszę go w miescie (tylko, czy wtedy nie bede milala takich samoch dylematów? Trudny wiek ...?). Czy dobrze rozumiem,że "Twoja" szkoła, to ta szkoła w której będą chodziły przedszkolne dzieci Twojej latorośli ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alfa36 07.03.2012 11:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2012 Ja pracuję w gimnazjum, obok jest przedszkole (do ktorego teraz chodzi moj syn) i szkoła podstawowa (do ktorej pojdą dzieci z tego przedszkola). Pisalam "moja", żeby odroznic od tej w mieście,w ktorym mieszkamy. Te placowki od jakiegos czasu tworzą zespól szkół, dlatego dobrze znam nauczycieli, środowisko, warunki, mimo, że związana jestem z gimnazjum. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jamles 08.03.2012 11:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2012 co do logistyki to to, że czas spędzany w szkole ten sam to nie jestwcale pewne, bo.....- Ty pracujesz krócej, to czekasz- dziecię kończy szybciej to ono czeka- kończycie mniej więcej tak samo to nie koniecznie zaraz do domu,bo jeszcze zakupy, albo skoczysz do fryzjera i dziecko czeka- Ty masz konferencję, zebrania, wywiadówki, dziecko czeka albojeździsz tam i z powrotemmyśmy tak wozili córkę 5 i 6 klasę, coby nie powiedzieć upierdliwe to było,nikt z nas w szkole nie pracuje więc praca żony była przechowalnią Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgaKuba 08.03.2012 12:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2012 Dałabym do "swojej" szkoły.Też znam osoby które w szkole pracowały i do tej samej szkoły chodziły ich dzieci. Są to nawet moi rówieśnicy, nie mieli żadnej traumy wręcz przeciwnie. Było im troszkę lżej z racji tego, że mama tam pracuje. Wiem, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żona Adwalka 08.03.2012 15:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2012 Dałabym do "swojej" szkoły. Matka nauczycielka to nie żadna trauma- też tak miałam i nawet mnie uczyła. Logistycznie łatwiej , no i pociecha na "oku". alfa36 napisał: "No i w sytuacji, kiedy mam go u siebie, to mąż kompletnie przestanie się mlodym zajmować (uzna, ze szkolna nauka dziecka to moja sprawa, bo nie bedzie ze szkołą mial przymusowego kontaktu)." A małż niech się w domu zajmuje -ty czuwasz w szkole, a on w domu. Ty przed południem , on na wywiadówki. Obowiązki trzeba podzielić . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alfa36 09.03.2012 10:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Marca 2012 Dzięki. Rozpatruje od jakiegos czasu wszystkie "za i przeciw". Co do moich rad, zebran, itd. to do tej pory mąż odbierał, ewentualnie dziecko zabierala moja kolezanka, ktorej syn jest z w grupie z jej synem. Na l4 z mojego powodu bylam w ciągu przedszkolnych lat raz i wtedy mlodego do szkoly podwozil ktos z rodziny. Przynajmniej do tej pory nie bylo to szczególnie uciażliwe, choc rzeczywiscie, jak cos chcę po drodze zalatwic, to ciągam dziecko ze sobą lub (i to wolę) zawozę go do domu. Biorę pod uwagę rownież takie wyjscie, ze przenoszę syna do szkoly w miescie w IV klasie, ale czy będzie chcial? Mlody nie jest przebojowym dzieckiem (znam dziecko, ktore 4 razy zmienialo szkolę podstawową i, teraz już gimnazjalista, ma sie dobrze). Wiecie, jeszcze rok temu wydawalo mi się, że 7 latek będzie duży, a teraz... wciąż wydaje mi się maly:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jamles 09.03.2012 11:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Marca 2012 ... Biorę pod uwagę rownież takie wyjscie, ze przenoszę syna do szkoly w miescie w IV klasie, ale czy będzie chcial? Mlody nie jest przebojowym dzieckiem ..... ja tak z młodym zrobiłem, co prawda ze wsi do nowej wsi i dał radę też nie był przebojowy, do końca 2 klasy zawsze z boku, na końcu .... w trzeciej wychowawczyni pytała gdzie podmieniliśmy młodego w nowej szkole szybko dogadał się z autochtonami, może dzięki zdolnościom sportowym, bo nie nauką, chociaż i tak był uważany za kujona i w szóstej postanowił równać w dół ale w gimnazjum już wybrał klasę matematyczną, bo dla reszty kolegów to były za wysokie progi a stwierdził, że chce się czegoś nauczyć . Teraz w technikum w wielkim mieście też daje rady. A Twój syn w 4 klasie nie będzie chciał się przenosić, bo nie ma życiowego przymusu, mój musiał, bo się przeprowadziliśmy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 11.03.2012 18:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Marca 2012 Dobrze zrozumiałam, że "Twoja" szkoła to ta sama, do której idą koledzy z przedszkola? I Młody chce z nimi iść? To ja bym się nie zastanawiała. Zawsze możesz go przenieść po trzeciej klasie, jeżeli w sąsiedztwie pojawią się dzieci i będzie chciał chodzić do szkoły z kolegami zza płota. Wtedy też będzie mógł wracać do domu sam albo z kolegami. A tata będzie mógł się wykazać - praca w szkole to wywiadówki, rady gogiczne, zebrania, szkolenia - wtedy tata odbierze Młodego ze świetlicy i odrobi z nim lekcje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alfa36 11.03.2012 23:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Marca 2012 Wszystkie dzieci z przedszkola mojego dziecka idą do tej samej podstawowki. A ta z kolei obok gimnazjum, w ktorym pracuję. Wlasnie dowiedzialam się, ze w szkole miejskiej (miasteczko, w ktorym mieszkamy) dzieci w jednym połroczu chodzą na 8, w drugim na 12.00, więc ta rzecz zdecydowanie z "moją" szolą przemawia, bo tam jedna zamiana. Mój teść twierdzi, ze zapisując dziecko do innej szkoly niż ta w miejscu zamieszkania spowoduję, ze będzie dzieckiem "znikąd". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 12.03.2012 18:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Marca 2012 Poniekąd tak, bo fajnie jest chodzić do klasy z kumplem zza płota, którego można odwiedzić bez wielkich mecyi, umawiania się przez rodziców itp. Ale jeżeli kumpla zza płota nie ma... Naoglądawszy się takich sytuacji w szkole społecznej w mieście, do której dowożone były dzieci z podmiejskich i zamiejskich osiedli domków, zazwyczaj optuję za miejscową szkołą właśnie ze względu na towarzystwo. Chyba warto się dokładniej rozejrzeć, jak daleko mieszkaliby koledzy z pobliskiej szkoły, jaka możliwość odwiedzania się po lekcjach. Jeżeli i tak mieszkaliby zbyt daleko, to jednak wybrałabym szkołę z kumplami z przedszkola.No i ważna jest obecność mamy na imprezach typu ślubowanie, jakiś konkurs, rozdanie nagród. Ważna na razie, bo od czwartej klasy mama w pobliżu szkoły to już obciach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.