Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

przedsenna wieczorna linia zaufania :)


Mymyk_KSK

Recommended Posts

Dawniej (nie wiem czy i teraz) było coś takiego jak telefon zaufania, pamiętacie? Jak ktoś - głownie wieczorową porą - nie miał z kim pogadać o nurtujących go problemach to dzwonił i płakał w słuchawkę jakiemyś dobremu człowiekowi, który i wysłuchał i doradził...

 

Życie ma takie tempo, że ani się obejrzysz, jak mija dzień, tydzień, miesiąc, rok... Ciągle w biegu, ciągły zakręt, nawet odpoczynek przyjmuje formę zajęć kształcących (sport,sztuka,książka) zaliczanych z zegarkiem w ręku i konkretnym celem na oku. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale wieczorami jestem totalnie padnięta, czuję się jakbym góry przenosiła, ale... efektów coś nie widać. Widocznie jestem fatalnie zorganizowana :p Cały dzień coś robię - od 7 do 9 pracuję jako matka i gospodyni domowa (zrobić śniadanie, odwieźć do szkoły, zrobić zakupy) , od 9 do 15 jako projektant, od 15 do 19 jako matka (zajęcia dodatkowe, pomoc w odrabianiu lekcji, przygotowanie "pomocy naukowych" do szkoły) od 19 do 21 jako gospodyni domowa (obiad, pranie, prasowanie, sprzątanie - te wszystkie standardowe zajęcia) od 21 do 23 jako projektant, bo te 8 godzin trzeba jakoś "trzasnąć". W weekendy też jest co robić - zawsze jest jakaś praca koło domu, staram się też dokształcać. Z rozrywek to oglądam jeden film w tygodniu, "połykam" książki (ale ponieważ za bardzo się wciągam to zostawiam je na weekend, bo w tygodniu chyba przestałabym sypiać ;) ) średnio raz w miesiącu wyskakujemy na obiad do restauracji, staram się też uprawiać szybkie spacery dla zdrowia, ale z tym jest różnie.

Dopiero było Boże Narodzenie, już jest Wielkanoc, zaraz będą wakacje...

 

Nie o to chodzi, żebym się jakoś wybitnie skarżyła, zwłaszcza na swoją pracę - lubię ją i siedzenie nawet do późna w nocy mi jakoś specjalnie nie przeszkadza - ale czasem odnosze wrażenie, że ze mną jest coś zupełnie nie w porządku skoro cały czas jestem czymś zajęta a rezultaty są średnie.. Niewykluczone, że "ten typ tak ma" ;) W sumie odkąd urodził się Młody (a to już parę ładnych lat...) to nie było takiego spokojnego czasu na wypoczynek z leżeniem do góry brzuchem. A czasem by się to tak bardzo przydało :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 180
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Podsumowałam: 8h zawodowo, 8h w domu. Dwa pełne etaty. Nie da się nie być zmęczonym. A Szanowna Druga Połówka nie mogłaby przejąć części obowiązków domowych? A Młodemu skoro szkolny już, nie można by czegoś wcisnąć ? I resecik jakiś w postaci poleżenia brzuchem do góry na ciepłej plaży(lub co inszego, byle z daleka od wszelkich obowiązków) sobie zapodać ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga Połówka popitala zawodowo średnio po 13godzin dziennie i to często wyjazdowo :( Młody ma w obowiązkach sprzątanie swojego pokoju (miałam nadzieję,że utrzyma tam porządek-mrzonki wieku dziecięcego,ale raz na jakiś czas ogarnia), raz w tygodniu odkurza na piętrze,od wiosny zlecam mu też wynoszenie śmieci. Do tego segreguje suche pranie,ale to traktuję jako dodatkowe zadanie zarobkowe-swego czasu podjął się tego "za kasę" gdy mu odebraliśmy kieszonkowe celem zapłaty za zniszczone meble(za bezmyślność się płaci synu,czasami dosłownie..) i tak już zostało. Oczywiście wdrażam też standardy typu zanoszenie naczyń do zmywarki czy brudnych ubrań do pralni. Ale i tak widzę że sprzątanie to w naszym domu syzyfowe prace.. Do tego Młodego trzeba ściśle nadzorować z nauką. Nie łapie wszystkiego na lekcjach bo ma problemy ze słuchem i dlatego zawsze ma więcej pracy w domu.. Właśnie-słuch.. Przed nami druga operacja,mniej niż za pierwszym razem ale jednak się denerwuję,a to raczej relaksowi nie sprzyja. Wakacje nam się wszystkim marzą-na pewno się gdzieś wybierzemy na tydzień,ale na dłuższy urlop niestety nie bardzo jest co liczyć. Chcemy się zaszyć w jakiejś głuszy bez telefonów i dostępu do sieci ;) może wtedy odpoczniemy...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie raz już stwierdzałam to samo, że cały dzień coś robię, a efekty jakby ich nie było (choć może tylko ja to tak widzę).

Nie pracuję zawodowo. Syn od września zeszłego roku poszedł do przedszkola więc od 8 do 14 jestem na budowie i coś robię (maluję, fuguję, sprzatam, pomagam mężowi jak jest(a jest średnio co 1,5miesiąca na ok tydzień góra dwa) itp i zjeżdzam do domu, przebieram się lecę o 15 po syna i do 21 obiad, zabawy, sprzątanie itp.

Wieczorem jestem totalnie zmęczona, nie mam czasu na książki, na czas dla siebie. Muszę max 23 spać bo rano wstać to dla mnie katastrofa.

W dodatku najbardziej pogrążają mnie problemy, a teraz jest ich jakaś masa. Wszystko pod górkę. Czasem dopadnie mnie dzień, że nie mam ochoty ruszyć palcem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mymyk, jak czytam to jakbym o sobie. Tylo ja mam dodatkowo 2 razy w tygodniu pracę do 20,30 Czyli w przeddzień musze dom ogarnąć lepiej a dzień później odkoopać... Też lubię to, co robię zawodowo. Ale żeby robić co lubię muszę ciągle się uczyć i inwestować również kasę (kursy). Żeby móc inwestować, muszę więcej pracować. Itd. Ale nauczyłam się opdpoczywać. Od czasu do czasu robię dzień lenia.. W pracy w necie, w domu biorę książkę i mam w nosie obiad. Rodzina chciałaby protestować, ale... zamykam drzwi do SWOJEGO pokoju. Przyznaję, nieczęsto mi się trafia luz, ale nauczyłam się, że jeżeli nic się nie wali, to należy choć dzień odpocząć. Próbuję też czasem zauważyć chwilę i się nią cieszyć. Nawet pół godzinki ładuje akumulator. Dlatego staram się wrócić między jedną pracą a drugą do domu. Wygląda to czasem głupio, muszę dojechać i potem przejechać znowu 1/4 drogi. Ale mnie jest potrzebne to pół godzinki posiedzenia na tarasie, spokojnie wypita kawa przed następnym młynem, popatrzenie na ptaszki... Bo w sumie nie liczy się przeszłość, już jej nie ma. Nie liczy się przyszłość, bo czasem nie mamy na nią wpływu. Liczy się chwila teraz. Tylko ona jest rzeczywista...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stres towarzyszący operacji ucha to rozumiem, oj rozumiem-moje starsze dziecię też miało parę ładnych lat temu. Już jest dobrze- na tyle na ile może być. A w sprawie sprzątania po dzieciach wrrrr..... wiesz co u mnie zadziałało w kwestii: gromadzenia brudnych naczyń w pokoju, wstawiania do zmywarki, zostawiania różnych rzeczy poza pokojami, skończenia papieru toaletowego i nie powieszenia nowego, gromadzenia brudnych ciuchów , nie wysuszenia kostiumu kąpielowego po basenie i innych takich? Doprowadzona do ostateczności wprowadziłam cennik na moje usługi - mogę odnieść do zmywarki, do kosza na brudna bieliznę, powiesić papier toaletowy, wysuszyć kostium-każda czynność za określoną kwotę np. 30gr. Najdroższe jest mycie kibelka.Tabelka z cenami moich usług wisi na lodówce. W drugiej zapisuję co danego dnia zrobiłam. Na koniec miesiąca odliczam im sumę od kwoty kieszonkowego i wypłacam resztę. Sama jestem zdziwiona, ale działa :-).

A EZS dobrze pisze. Trzeba sobie jak najczęściej sprawiać przyjemność, choć raz dziennie , choć przez małą chwilkę. W końcu czy ten obiad, pranie, prasowanie są najważniejsze? Świetnie gdy w domu jest czysto, ale człowiek nie maszyna. Dobra matka to matka zadowolona z życia. Matka zadowolona z życia to szczęśliwe dzieci. A, że obiad mniej wypasiony, albo pościel nie wyprasowana. Mam w nosie!

Ja w ramach dbania o siebie chodzę na basen, jak sie da, to codziennie. Jak się nie da na basen to idę na spacer. Muszę, bo inaczej zwariuję!

Edytowane przez Żona Adwalka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wprowadziłam cennik na moje usługi - mogę odnieść do zmywarki, do kosza na brudna bieliznę, powiesić papier toaletowy, wysuszyć kostium-każda czynność za określoną kwotę np. 30gr. Najdroższe jest mycie kibelka.Tabelka z cenami moich usług wisi na lodówce. W drugiej zapisuję co danego dnia zrobiłam. Na koniec miesiąca odliczam im sumę od kwoty kieszonkowego i wypłacam resztę. Sama jestem zdziwiona, ale działa :-).

 

RE-WE-LA-CJA! Od dziś też wprowadzam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam. Czasem mam wrażenie , że kompletnie nie ogarniam. Zdarza się, że mąż czy jego syn pomogą miw domu, co zdarza sie rzadko, ale jednak... Tye, ze ja swoich panow rozpuscilam. I zdalam soboe sprawę i probuję się poprawic. Dla swojego dobra. I jeszcze polece książkę, ktorej tytuł brzmi mniej więcej "Jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily, jak mowic, zeby na sluchaly". Czasem dziala, ale muszę sobie ją od czasu do czasu przypomniec.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Analizując Wasze życie i swoje śmiem zauważyc,że odciążamy rodzinę twierdząc,że zrobimy to lepiej szybciej.A człowiek przepracowany ,umęczony popada w rózne stany'depresyjno-hipochondryczne".

 

A wystarczy mała chwilka przeznaczona tylko dla siebie.

Świetnie byłoby,że by to było SPA w plażowym plenerze, ale równie dobrze wystarczy chwilka dla samej siebie.

Czas na przeczytanie w spokoju paru stron porywającej książki, czas na pomalowanie paznokci lub chocby krótka drzemka.

Konsekwentnie i systematycznie krótka chwila dla siebie.

Zawsze sobie to powtarzam i...jakoś o tym zapominam...

 

Moja tesciowa zawsze powtarza,żebym zadbała najpierw o siebie.

Mam byc wyspana, zdrowo najedzona i dopiero wtedy dbac o rodzinę- bo jak bede zmęczona i niezadowolona to i rodzina szczęśliwa nie będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta tesciowa to racje ma.

Ja tez zmeczona jestem. Moze to przesilenie wiosenne. Jeszcze w pracy - do domu biegiem, dac chlopu jesc, zabawic dziecko, posprzatac, wyprasowac, cos na jutro przygotowac, wykapac mloda, dac jej jesc, uspic (chwile dychne), wykapac sie i...pasc na ryj. Takie plany na dzisiaj

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja miałam ciążę zagrożoną i 3 miesiące leżałam. Piękne to było. Przeczytałam wtedy pół biblioteki, nie tknęłam pracy (żeby się nie stresować) ani nic w domu (nie mogłam chodzić). Tylko leżałam....

Teraz by mnie szlak trafił :rolleyes:

 

Ale wiecie, ja lubię życie w takim młynie... Rok temu zagrażała mi stagnacja.. otworzyłam szybko nową specjalizację. I teraz sama nie wiem, w co ręce włożyć ale jest wesoło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recepta ? Zwolnić.

 

Nic się nie stanie jak raz nie zrobię prania czy obiadu. Zakupy spożywcze przez net to już u mnie standard.

Czasem - jak czuję, że wysiadam- biorę dzień urlopu. W środku tygodnia. Towarzystwo wychodzi do szkół i pracy a ja najpierw śpię do 13 a potem sobie czytam, wykonuję zaległe telefony albo się kopnę w jakieś miłe miejsce.

Nic mi jednak tak dobrze nie ładuje akumulatorów jak ludzie. Spotkanie towarzyskie w życzliwym gronie, uśmiać się do bólu brzucha, czasem poryczeć - różnie jest. Przy tym dobrze zjeść i po prostu być z ludźmi. Uwielbiam to. Czasem zadzwoni taka jedna z forum , że jedzie do Ikei i o 21.00 na parkingu się spotykamy :):) Czasami o 9.00 zadzwoni taka druga, że jest pod domem, bo dzieci odwiozła i chce kawy :):) A czasem taka trzecia wpadnie po pilatesie na herbatę :) Ludzie - to jest sen życia.

 

Zdarza mi się też czasem pracować z domu. Nie chcę ludzi. I wtedy zostaję, siadam z lapkiem na tarasie ( i o ile teściowa pozwoli :)) wsłuchuję się w śpiew ptaków i siebie. To się nazywa medytacja :) I Chińczycy mają rację - wystarczy 15 minut dziennie, żeby odzyskać równowagę wewnętrzną. Oczywiście nie mam pojęcia o medytacji, ale po prostu siedzę, planuję, rozmyślam, układam sobie w głowie i mi lepiej :):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefer dobrze gada.

 

Jakiś czas temu życie kazało mi zwolnić drastycznie i co ?

i ze ździwieniem stwierdzam, że mam w plecy jakieś 25 lat.

 

Świat istnieje nadal, ba! zaakceptował nie idealną biel firanek, nie pasującą do niczego surówkę na obiad i stosy prasowania leżące i czekające na czasy aż się KOMUŚ zachce.:p

 

Wizerunek Matki Polki z siatami do ziemi i 3 daniowym obiadem odszedł w przeszłość ku ( o zgrozo ) radości wszystkich, bo zyskali więcej ... Wedle standartu wychowania kobiet mojego pokolenia , winnam nie żyć i być skazana na wieczne potępienie a tu - nie dość że kwitnącam, to i paszczą nie kłapię ino ćwierkam zadowolona.

 

Jak by los mnie nie zweryfikował, nadal 95% życia usługiwała bym w poczuciu , że tak trzeba by ONI byli szczęśliwi.:wiggle:

 

( ps. jak daaaawno temu przyjaciółka mówiła , by zbastować i sobą się więcej zająć , miałam wstrętne myśli o niej , że egoistka, że doopa nie matka itd..:oops: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też z wiekiem troche zmądrzałam. Fakt, że teraz dziecię już prawie dorosłe i samo dba o wiele spraw, więc sporo zajęć odeszło, ale miewam jeszcze czasem wyrzuty sumienia, że w garderobie leży kupa pogniecionych ciuchów, a kuchnia przypomina pobojowisko. Skutecznie jednak z tym absurdalnym poczuciem winy walczę tłumacząc sobie, że jestem człowiekiem, a nie robotem.

 

Pamiętam jak kilka lat temu przyszedł taki czas, że nie zdzierżyłam i pewnego dnia powiedziałam rodzinie, że jeśli sie nie wyniosą na tydzień i mnie nie zostawią samej na kilka dni, to ja sie wyniosę, ale nie wiem, czy wrócę. :D I pojechali na narty, a ja zostałam w domu, zamknęłam sie i nie odbierałam telefonów. Miałam czas na zastanowienie sie nad sobą i tym, co ważne. Sporo odpuściłam, ale myślę, że jeszcze parę rzeczy trzeba przeorganizować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpuszczanie sobie to proces.

Najpierw trzeba sobie samej wybaczyć :):):) Że jest się "wyrodną matką i beznadziejną żoną", bo pościel nie wykrochmalona i majtki dziecka nie uprasowane :):)

A wystarczy popatrzeć na podejście naszych własnych rodzin. Czy którykolwiek z mieszkańców naszych gniazdek cierpi z tego powodu ? Wątpię. A jak cierpi to niech się weźmie za robotę.

Każdy człowiek ma prawo do życia. NIe do wiecznego zapierdalania tylko do życia. Tak się oburzamy na 67 rok wieku emerytalnego. A kto się oburza na dwa etaty na jakich kobiety robią ? Bo przecież chodzimy do pracy a potem, w domu zajmujemy się drugim etatem : edukacja dzieci, zaopatrzenie, katering, opieka zdrowotna, sprzątanie,pralnia ..... Więc może pora już dziś wybrać wolność.

 

A najśmieszniejsze, że same sobie to robimy :):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie, ja lubię atrakcje a nie prace domowe. Mogę zrobić habilitację, mogę zacząć trzecią specjalizację ale niewyprane firanki nigdy nie spędzały mi snu z powiek. Tudzież brak obiadu... Dom sobie idzie...jakoś. To nie jest moje hobby :)

 

 

Eniu, zniknęłam, bo w kilku tematach pojawiła się osoba, której nie jestem w stanie strawić. Przeniosłam się ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...