Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

przedsenna wieczorna linia zaufania :)


Mymyk_KSK

Recommended Posts

Ziaba, ostatni akapit mnie rozwalił. :D

 

Odnośnie stereotypów:

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?aid=/20120330/jaroslaw/120339952

Scyzoryk mi sie otwiera.

 

Odnośnie bałaganu i wychodzenia na brudasa (specjalnie dla Malki): ostatnio stwierdziłam, że nie jestem w stanie umyć sterty garów ani wyjąć umytych ze zmywarki. Niech poczekają, to umyję następnego dnia. Nagle telefon od kuzynów, że za pół godziny będą z zaproszeniem na wesele. I co zrobiłam? Pochowałam te brudne gary do szafki. :lol2:Kiedyś nie do pomyślenia.

 

Aaaaa, no i zamówiłam na maj obiady w stołówce. Maj jest za ładny, aby go spędzać przy kuchence. Doszłam do takiego wniosku. :) Będę gotować z polotem tylko w weekendy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 180
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Kurczak no, ja mam problem dokładnie odwrotny - mega-bałaganiarz ze mnie. I roztrzepaniec na dodatek... Np ściągam pranie z suszarki ze szczytnym zamiarem ułożenia go w szafie, ale dzwoni telefon, więc odkładam niewygodny balast i... od razu o nim zapominam. Całkowicie i na amen. Później zagląda przypadkowy gość i wywala oczy na stertę ubrań leżącą na komodzie. A ja po prostu zupełnie o niej zapomniałam i natychmiast przestałam zauważać. Masakra normalnie, nie wiem jak moi bliscy to wytrzymują :D

Do generalnych porządków muszę się mobilizować i stosować próby auto-przekupstwa, tyle jest przyjemniejszych opcji... także szczerze zazdroszczę talentów do utrzymywania wzorowego porządku wokół, chętnie się zamienię :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech Nefer, żebyś Ty wiedziała, ileś dobrego uczyniła lata temu jak z tą kurffą pojechałaś po raz pierwszy :yes:

A nie wiedziałam, nie wiedziałam, ale to cudownie, że komuś się mogła przydać :):):) To wynik mojej wieloletniej autoterapii i przemyśleń, przepłakań i dania w pysk pieprzonym społecznym oczekiwaniom. Ale cieszę się ogromnie :):):)

(.............)

( wyobrażam sobie jak w kucki teraz rozpalam gdzieś dymiące ognisko i próbuję ogarnąć 12 dzieciarów rozdartych i chyłkiem patrzę czy nie dostanę przez łeb od Pana I Władcy za opieszalstwo ..)

Hahahaha - jaka rzeźnia :):) A potem odwiedza Cię teściowa/mama, patrzy CI w oczy i mówi: "Kochana, starzeć się trzeba z godnością ! Jak Ty wyglądasz ?" :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczak no, ja mam problem dokładnie odwrotny - mega-bałaganiarz ze mnie. I roztrzepaniec na dodatek... Np ściągam pranie z suszarki ze szczytnym zamiarem ułożenia go w szafie, ale dzwoni telefon, więc odkładam niewygodny balast i... od razu o nim zapominam. Całkowicie i na amen. Później zagląda przypadkowy gość i wywala oczy na stertę ubrań leżącą na komodzie. A ja po prostu zupełnie o niej zapomniałam i natychmiast przestałam zauważać. Masakra normalnie, nie wiem jak moi bliscy to wytrzymują :D

Do generalnych porządków muszę się mobilizować i stosować próby auto-przekupstwa, tyle jest przyjemniejszych opcji... także szczerze zazdroszczę talentów do utrzymywania wzorowego porządku wokół, chętnie się zamienię :rolleyes:

 

Kiedyś dzięki takiej kupie ubrań (co prawda świeżo zdjętej ze sznurka) usłyszałam od własnego ojca, że zabierze mi prawa rodzicielskie, bo nie nadaję się na matkę moich dzieci :):) Jeśli bywają u Ciebie w domu ludzie, ktorym te ubrania przeszkadzają (czyste - zaznaczam) to proponuję poradę powyżej - zrób porządek w kontaktach w telefonie. Ja przestałam ze sobą walczyć w kwestii sprzątania - zatrudniam panią. Ona zarabia i się cieszy - ja mam czas dla siebie (kiedyś dla dzieci). Jesteś po prostu hedonistką - to nie jest grzech :) To dobrze, o wiele lepiej niż zapierdzielać całe życie i na łożu śmierci stwierdzić, że życie Ci upłynęło ze szmatą w dłoni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie bałaganu i wychodzenia na brudasa (specjalnie dla Malki): ostatnio stwierdziłam, że nie jestem w stanie umyć sterty garów ani wyjąć umytych ze zmywarki. Niech poczekają, to umyję następnego dnia. Nagle telefon od kuzynów, że za pół godziny będą z zaproszeniem na wesele. I co zrobiłam? Pochowałam te brudne gary do szafki. :lol2:Kiedyś nie do pomyślenia.

 

Widzisz, dla mnie też kiedyś takie akcje były nieakceptowalne (brudne naczynia etc.) dziś,nawet bym się nie pofatygowała schować ich do szafki,po prostu zostały by w zlewie.

Choć nie będę ściemniać, lubię mieć ogarnięty dom, znaczy, na pewno nie w stanie gotowym na kontrolę sanepidu, ale schludnie, z tym,ze teraz to juz nie jest priorytetem i nie jestem niewolnikiem ścierki i odkurzacza.

 

 

Ale wszystkie zmiany,o których pisałam to długofalowy proces, choć jego początkiem zazwyczaj jest jedna iskra, jedna kropla, która przelewa przysłowiową czarę.

Proces, w którym największym problemem (dla mnie) było przekonanie samej siebie, że odrobina egoizmu nie zaszkodzi w życiu i nie trzeba być altruistą (służącą) dla wszystkich w okół.

Wychowana w cieniu matki polki, która wstawała przed wschodem słońca,szykowała dzieciom i mężowi śniadanka, ubrania do szkoły i pracy,harowała na etacie, a po powrocie do domu miała drugi przy praniu, sprzątaniu, gotowaniu, prasowaniu i dogadzaniu wszystkim w okół, a późnym wieczorem zaliczała klasyczny ryjopad i w tym wszystkim lansowała sie na bezwolną męczennicę - myslałam ,że tak właśnie musi być. Gdzie porażki wszystkich bliskich muszą byc moimi porażkami, a sukcesy....na sukcesy sami zapracowali.....

Az jedno, jedno krótkie zdanie , które było dla mnie jak policzek w twarz ,lub otwarcie drzwi dl lepszego życia,uruchomiło pewien mechanizm,który mnie samą przeraził, a z czasem coraz bardziej zachwycał....

Pomału sukcesywnie uczę się jak żyć swoim życiem, cóż z tego,ze z łatką egoistki, nieczułej suki, wyrodnej matki i żony . Ja wiem jak jest, najbliżsi również, a cała reszta świata -albo to przyjmie, albo niech spada na drzewo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomału sukcesywnie uczę się jak żyć swoim życiem, cóż z tego,ze z łatką egoistki, nieczułej suki, wyrodnej matki i żony . Ja wiem jak jest, najbliżsi również, a cała reszta świata -albo to przyjmie, albo niech spada na drzewo :)

 

idąc w/w tropem w zeszłym tygodniu z uśmiechem na ustach wręczyłam najbliższej rodzince zaproszenia na obiad komunijny do restauracji póki co w rodzinie wrze mam to w de

wszyscy myśleli że padając na twarz dokończymy (my 2+2 z rodziny nawet nikt nie zapyta czy coś pomóc) jakimś cudem chałupę na czas, naszykuję imprezę dla całej również dalszej rodziny i będę pełniła honory pani domu

a ja pełny luz;)

 

polecam mam czas na spokojne wybieranie kolorków itd itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i dobrze. Ja komunię córki też robiłam w lokalu. Dzieci miały frajdę, bo impreza była w Wojewódzkim Domu Kultury i w tym dniu odbywała się giełda minerałów. Piękna sceneria, kramy z kamieniami, biżuterią, wróżki, jasnowidze i takie tam. Na początku wszyscy byli przeciwko, a potem zachwyceni. Wyszykujesz się spokojnie i wrócisz do cichego domu po imprezie. Dobrze zrobiłaś.

 

Ja też lubię mieć ogarnięty dom i właściwie tylko wtedy tak naprawdę odpoczywam, jak jest w miarę czysto. Ale walczę ze sobą o to, żeby w sytuacjach, gdy nie mam siły też umieć wypocząć. I coraz częściej mi sie to udaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

idąc w/w tropem w zeszłym tygodniu z uśmiechem na ustach wręczyłam najbliższej rodzince zaproszenia na obiad komunijny do restauracji póki co w rodzinie wrze mam to w de

wszyscy myśleli że padając na twarz dokończymy (my 2+2 z rodziny nawet nikt nie zapyta czy coś pomóc) jakimś cudem chałupę na czas, naszykuję imprezę dla całej również dalszej rodziny i będę pełniła honory pani domu

a ja pełny luz;)

Obie komunie robiłam w restauracji (jessooo to było 11 i 10 lat temu ... ale mam stare dzieci ...) i było cudownie :) A najcudowniejsze, że jak już się wszyscy najedli, napili, pobawili to poszli do domków. Swoich :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja w ogóle nie zrobiłam komunii, to jeden z bardzo drażliwych rodzinnych tematów i wiecie co...niech gadają,maja przynajmniej jakąś rozrywkę. Ale ja nie zrobię nic na przekór mojemu dziecku, (jeszcze w tak intymnym temacie jak wiara), dla ich zadowolenia.

I wiem, ,że w okolicach maja przyszłego roku temat powróci....jak przez dwa ostatnie lata ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję sondę - ile jest jedynaczek z problemami tego rodzaju a ile kobiet z rodzeństwem?

 

Od razu o mnie - jestem jedynaczką. Typowo egoistyczną. Każde poświęcenie mojego dobra dla rodziny, porządku czy czego tam jeszcze to ciężka walka i objaw wielkich uczuć z mojej strony. Walczę od 20 lat i czasem mam sukcesy :) Ale generalnie na opinie bliskich i dalekich jestem nieprzemakalna od dziecka. :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no dobra jestem jedynaczką

 

ale albo sama tak albo tak mnie wytresowali że trzeba się dzielić, że potrzeby innych są ważniejsze, że trzeba się liczyć z opinią, co powiedzą ,że zupełnie straciłam zdrowy egoizm, miałam takiego wewnętrznego kaprala

 

prasowałam mężowi koszule nawet jak biorąc jedną zrzucał jeszcze ze dwie,(o to że ich już nie prasuję trwa batalia do dziś to była pierwsza rzecz że powiedziałam NIE), gotowałam obiad z dwóch dań z deserem, mieszkanie na błysk, pracowałam zawodowo, dokształcałam się, ( nie mam we wrocławiu żadnej rodziny )no i mam 2 dzieci

że nie ze świrowałam to sama siebie podziwiam, ale pracuje nad sobą mocno;)

powtarzam sobie, że nic nie muszę to pomaga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie liczba rodzeństwa, ale model matki i żony obserwowany w dzieciństwie ma wpływ. Moja mama leciała o 6.00 rano po świeże bułeczki a talerz z zupą lądował na stole jak ojciec wkładał klucz w drzwi po pracy.

 

P.s. komunia to była decyzja moich dzieci. Tak jak i brak bierzmowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie liczba rodzeństwa, ale model matki i żony obserwowany w dzieciństwie ma wpływ. Moja mama leciała o 6.00 rano po świeże bułeczki a talerz z zupą lądował na stole jak ojciec wkładał klucz w drzwi po pracy.

 

P.s. komunia to była decyzja moich dzieci. Tak jak i brak bierzmowania.

 

absolutnie się z tym zgadzam, co chyba jasno wyraziłam w swoim przydługawym wywodzie - powyżej.

 

Mam rodzeństwo,zarówno starsze jak i młodsze,ale tu od dziecka byłam stanowcza starszy brat nie był moim bogiem, natomiast młodszy był moim bratem, a nie synem i nie poczuwałam się w obowiązku do opieki nad nim.

Myślę, że moją postawę wykuła rola mojej matki, a nie fakt posiadania rodzeństwa.

 

Nefka, gdyby moje dziecko dało mi choć znak,że chce iść do komunii z innego powodu niż fakt "nierobienia przykrości rodzinie", to chyba nawet zacisnęła bym zęby i prowadzała go na te przeklęte próby.

 

 

Ja myślę, że nie tylko przenoszony, ale i narzucany. Jak tak wszyscy naciskają, to w końcu dla świętego spokoju się takiemu modelowi ulega.

 

dla czyjego świetego spokoju ? bo chyba nie swojego ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nefka, gdyby moje dziecko dało mi choć znak,że chce iść do komunii z innego powodu niż fakt "nierobienia przykrości rodzinie", to chyba nawet zacisnęła bym zęby i prowadzała go na te przeklęte próby.

.

Niech zgadnę - zapewne dlatego, że zdanie Twojego dziecka ma dla Ciebie znaczenie ??? :):):) ... Ciekawe czy to też nie jest efekt naszego wychowania .... bo moja mama nie miała (i nie ma do dziś) pojęcia kim jestem, jakim jestem człowiekiem i moje zdanie nigdy nie miało dla niej znaczenia. I mam teorię,że pewnie dlatego zdanie moich dzieci jest dla mnie istotne. Czy to kolejny modus operandii ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie trochę jedno a drugie pomaga. Na pewno model zachowań domowych jest w jakiś sposób przenoszony.

Jest nam wdrukowany - i to obrzydliwie. Na szczęście zauważyłam to u siebie , zdiagnozowałam i wypaliłam ogniem i mieczem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam list dorosłego faceta chyba w "Wysokich Obcasach", który opisywał sytuację z lat młodości, która kazała mu sie zastanowić właśnie nad wzorcami rodzinnymi. Poszedł do kolegi i kiedy siedzieli sobie w kuchni, mama kolegi odcedzając makaron, upuściła garnek wylewając do zlewu makaron i poparzyła sobie rękę. Autor listu był zszokowany, że mąż tej pani doskoczył i zaczął udzielać jej pomocy, pytając, czy nic sie jej nie stało. A facet - autor był przekonany, że ten mąż doskoczy i da matce w łeb, bo jego ojciec tak właśnie by zrobił. Opisywał, jak bardzo był zaskoczony tą sytuacją, bo czegoś takiego nigdy nie widział.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...