Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

bał się ktoś przeprowadzki??


Recommended Posts

Do wyprowadzki 2 tygodnie...no 2.5... urlop wzięty... plan zrobiony, szafki kończą się robić... a mnie ogarnia przerażenie... JAK TO BĘDZIE????

Jak ja ogarnę te 180 m2 mając wcześniej 42 m2 i pracując na tyle intensywnie ze nie miałam siły i czasu odgruzować tych ostatnich?

Jak to będzie przenieść się z centrum na wieś? Wstawać wczesniej, dowozić do przedszkola? Robić zawczasu przemyślane zakupy. bo tu się ot tak po zakupy nie wyskoczy...

Bo w ogóle jest nowo i obco...Nieswojo...

Czy nowa niania (lokalna) się sprawdzi czy dojdzie mi jeszcze szukanie kogoś i dodatkowe koszty dojazdu tej osoby na wieś....?

KIEDY ja rozpakuję te klamoty?! Skoro wywieżliśmy już z 15 kartonów a tu prawie nic nie ubyło?

KIEDY poczuję się u siebie?!

 

Do tej pory wiedziałam , ze to wspaniałe miejsce... takie wymarzone... jeżdzę tam odetchnąć po całym dniu, zachłysnąć się ciszą i powietrzem... i popatrzeć na bażanty...

Niby wszystko ok, ... ale ja się po prostu boję jak to będzie...

 

Oliwy do ognia dolewa skutecznie moja mama biadoląc jak to cięzko mi będzie, kiedy ja trawniki skoszę, czy ja wiem ile to pracy kosztuje taki dom , ile to czasu zejdzie mi na sprzątanie..itp Takie: "zobaczysz.., zobaczysz..."

 

Dziś pojechaliśmy do Domu, pomyślałam - jest super, jest tak jak chciałam... Przyjechałam do domu- PANIKA. :(

 

Kopnie ktoś życzlliwy w tyłek?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja przeprowadzka była dawno temu,ale pamiętam ją do dzisiaj. Dzieciaki przez kilka dni bawiły się w domu i nie chciały wychodzić na podwórko. Cieszyły się przestrzenią swoich pokoików i możliwością jakie krył dom Wcześniej było ciasne mieszkanie.Po roku zaczęłam pracować w miejscowości w której mieszkam i chyba od tego czasu poczułam się dobrze i na swoim miejscu. Ogarnia się większą powierzchnię bez problemu,wszystko zależy od organizacji pracy i współpracy domowników.Wszystko się ułoży,zakupy tylko z kartką najlepiej główne raz w tygodniu lub raz na dwa tyg. a drobiazgi po pracy.Plusów mojej przeprowadzki było tak wiele,że początkowe niedogodności nie były uciążliwe.Życzę dobrego "osadzenia się na włościach";)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopnie z przyjemnością ;)

My już mieszkamy prawie dwa miesiące. Dom na wsi, wokół pusto i cicho, nawet sąsiadów nie widać zbyt często. Dojazdy do pracy i szkoły. Mieszkania nie chce nam się już odwiedzać. Nie chce się też wyjeżdżać z Domu :) Jest dobrze mimo ciągłej walki z poukładaniem rzeczywistości wokół.

Nasza przeprowadzka to wywózka najpotrzebniejszych rzeczy pierwszym kursem i w ten sam wieczór zakwaterowanie. Zupełnie na wariata. Następne kursy pożyczonego dostawczaka to dalsze zwożenie coraz mniej potrzebnych rzeczy. Mimo, że upłynęło już sporo czasu, to jeszcze małe co nieco mamy do zabrania. Ale ciągle są ważniejsze rzeczy na głowie. Mieszkanie będzie sprzedane, więc już nie długo trzeba będzie się przeprowadzić tak na serio :)

 

Słuchaj "doradców" jak zepsutego radia. Jak widzę wszystkich dotyczą te same problemy. Też masz wrażenie, że wszyscy dookoła Ciebie wiedzą lepiej?

Klamoty spokojnie rozpakujesz na bieżąco. Pomyśl, jak byś miała przeprowadzić się ze 180 metrów do 42, to dopiero byłaby sztuka...

O trawę się nie martw, jeśli nie posypiesz nawozem, to nie będzie rosła w oczach. A nawet gdyby, to kto powiedział, że trawnik ma mieć 4cm wysokości od wiosny do jesieni. Zakupy trzeba przemyśleć, bo rosołek z ziemniaczkami zamiast makaronu może być ciekawym doświadczeniem, a gdy chleba zabraknie, to może trzeba będzie upiec... To jest właśnie ten smak życia, którego nie poznasz w mieście. Tu trzeba troszkę dać ponieść się fali. Surfing life, Trzymaj równowagę duszy i do góry uszy :)

Powodzenia, trzymam kciuki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hej pasikoniku!

będzie ekstra! spokojnie i bez "spinki" , "zobaczysz... zobaczysz..." :) że będzie dokładnie tak jak sobie wymarzyliście!

duże mniej zagracone powierzchnie się łatwiej sprząta! przetestowałam na własnej skórze.

a problemy życia codziennego? problem rozwiązuje się zazwyczaj w momencie kiedy przestajemy go traktować jak problem ;) i słusznie koleżanka carver prawi , czasem trzeba dać się ponieść życiu!

 

trzeba kopnąć? KOP KOP ! :D

 

pomyśl że ilość kartonów do przewiezienia to jednak liczba skończona!

pamiętaj, że trawnik jest dla ciebie a nie ty dla trawnika - troszkę przerośnięty też jest ładny i fajniej się na nim siedzi i zaczynają w nim rosnąć kwiatki.

Nauczysz się kupować z listą, to nawet powoduje niejakie oszczędności, i robisz zakupy raz a dobrze bez konieczności łażenie codziennie do sklepu czego ja osobiście nie cierpię, a poza tym jak zabraknie czegoś banalnego to na wsi też są sklepy.

I pamiętaj, ty nie musisz! ty chcesz! i od razu się robi przyjemniej! :D

good luck!

 

ps. my właśnie zaczynamy instalacje i już nie mogę się doczekać naszej przeprowadzki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pasikoniku DOBRZE BĘDZIE!!!

Będzie tak, że jak przyjedziesz z pracy to będzie Ci się wydawało, że jesteś cały czas na wczasach.

Będzie pachniało, kwitło i ćwierkało.

Nocą będą gwiazdy, a nie latarnie.

Zimą będzie biały śnieg, a nie szara breja.

Będzie świeże powietrze, a nie spaliny.

Sprzątanie będzie łatwiejsze, bo więcej metrów nie musi oznaczać więcej czasu.

I nie będzie widać bałaganu gdy się odłoży parę rzeczy nie na swoje miejsce.

I nie będzie ciasno.

Spokojnie !!!

Po porostu idzie nowe i trochę lęku jest czymś normalnym.

Myślę, że większość z nas to przerabiała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie ok. Logistycznie przeprowadzka jest najbardziej skomplikowana, kiedy musisz przewieźć wszystko na raz. Wiem, bo 3 razy tak się przeprowadzałam z całym dobytkiem i na spore odległości. Z kolei jak wozisz po trochu, to zapisuj, co wywiozłaś i gdzie postawiłaś (opisuj i numeruj kartony), bo inaczej nie będziesz wiedziała, czy coś potrzebnego już pojechało czy tylko zawieruszyło się w domu. Przeprowadzka latem lub wiosną jest fajna, dzień długi, jeszcze po pracy coś się chce robić. Jesień i zima są trudniejsze i wtedy zdarzało mi się tęsknić, do miasta, w którym nigdy nie zapada ciemność.

No i trzeba się ułożyć w nowym miejscu. Na wszelki wypadek zaczęłam się wszystkim kłaniać, choć jeszcze ich nie rozpoznaję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My jesteśmy świeżutko po przeprowadzce - godzina 0 wybiła 28 kwietnia o 10-tej :) Mieliśmy super i sprawdzoną ekipę przeprowadzkową - przewiezienie zawartości 50-metrowago mieszkania do nowego domku razem ze zniesieniem i wniesieniem/ustawieniem we wskazane miejsca oraz przejazdem po kuchenkę w inna część miasta zajęło 4.5 godziny. Teraz na spokojnie się urządzamy i powoli rozpakowujemy worki z rzeczami. Jest zabawnie, trochę jak na wakacjach i absolutnie z niczym się nie spieszymy, zaś goście - póki co - przyjmowani są w ogrodzie :) Będzie dobrze, tylko żadnych nerwów!! :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, Pasikoniku? Wszyscy mówią, że będzie dobrze! My przeprowadzaliśmy się pięć lat temu - najpierw woziliśmy pudła (wszystkie opisane), a całą wielkogabarytową resztę przewiozła na m firma od przeprowadzek. To było sobotnie popołudnie, do wieczora uwinęliśmy się z przygotowaniem łóżek, jednej łazienki i stołu z krzesłami w kuchni. To była jedna wielka prowizorka - łazienki jeszcze nie wykafelkowane, jedna wanna i jeden kibelek na górze, folia na podłodze w łazience, schody z betonu, na podłodze szmaty, żeby się za bardzo nie kurzyło.... Ale był zapał do sprzątania i urządzania, zachwyt, że na swoim! Można było się wyspać, wykąpać, coś upichcić i zjeść przy stole. A całą resztę stopniowo wykańczaliśmy, sprzątaliśmy i dokupowaliśmy już mieszkając.

Z dojazdami nie jest źle - mieszkamy na peryferiach, dojazd do centrum zajmuje od 10 do 25 minut w zależności od środka lokomocji (samochód, autobus, rower). Zakupy nie są problemem, bo powiesiłam sobie z boku lodówki kartkę i zapisuję na niej wszystko, co akurat mi się kończy. Robię zapasy mąki, cukru, ziemniaków, cebuli, jajek, oleju itp. Jak coś jest na ukończeniu, zaraz wpisuję na moją "pamięciówkę". Jak jadę raz w tygodniu do marketu, kartkę biorę ze sobą i nic nie zapomnę!

Starsze dzieci mam już wyrośnięte, a najmłodszego przez rok woziliśmy jeszcze do przedszkola, i zapisaliśmy go do szkoły na miejscu. Ma blisko, nie trzeba go nigdzie dowozić, koledzy w zasięgu ręki....

Zobaczysz, wszystko się ułoży, a sam fakt mieszkania w swoim własnym domku wynagrodzi Ci wszelkie niedogodności!

P.S. A mama miała kiedyś swój własny dom, i wie, jaka to "ciężka" praca przy jego utrzymaniu? :cool: Nie powinna Cię zniechęcać, ale ZACHĘCAĆ!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeprowadzałam się wielokrotnie, ale zawsze w obrębie tkanki miejskiej, że się tak wyrażę. Nigdy nie żałowałam, nie oglądałam się specjalnie wstecz. A przy przeprowadzce do domu na obrzeża miasta przeżyłam niezłe jazdy. Lęki, marudzenie, niespanie, czyli wszystko to, co już niektórzy na tym forum opisywali. Sama siebie nie poznawałam. Ale do rzeczy: taki stan jest normalny, na ogół mija bezpowrotnie. Moje rady: nie zamartwiaj się, co będzie; jak się spisze niania, itp. Martw się dopiero w momencie pojawienia się problemu. Masz zaplanowane jakieś wyjścia alternatywne i tej wersji się trzymaj. Dobrze jest jak najszybciej się rozpakować, ogarnąć rzeczywistość wokół, zamknąć etap prowizorki, kartonów. Upchnąć je choćby w garażu, żeby nie były na widoku. Opowiedz mężowi o swoich obawach, mamie powiedz, że odbiera Ci radość - delikatnie, bez złości.

U nas pomysł z kupnem domu wyszedł ode mnie, mąż się zgodził bez entuzjazmu, a potem to ja chciałam zrobić w tył zwrot. Nie wiem jak ze mną wytrzymał, naprawdę. Ryczałam prawie non stop. Ale: mówił, że jemu się podoba /akurat/, dziecię tez chwaliło nowe lokum. Bratowa, której nigdy tego nie zapomnę, wychwalała nasze nowe miejsce, wręcz mówiła, że zazdrości. Była mi ogromnym wsparciem. Widziałam zadowolonych sąsiadów. I już konkludując: staraj się widzieć dobre strony, pozytywne opinie, nie wyolbrzymiaj negatywnych. Niech drobiazgi nie urastają do rangi ogromnych problemów. Zachowaj właściwą perspektywę, na ile to możliwe. Trawę skosisz, gdy znajdziesz na to siłę, NIE MYŚL teraz o tym:)

Ja już polubiłam swoje nowe miejsce, swój ogródek. Nie lubię korków, tego że do sklepu to raczej samochodem...ale wrócić do bloku nie chcę!!

Sadzę, że niewielu jest szczęśliwców, którym ich lokum odpowiada w 100%. Powodzenia!!! Kilka tygodni aklimatyzacji i dasz radę:) A potem to już tylko kawa na tarasie;)

Edytowane przez polikarpia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pasikonik10, bardzo bałam się zmiany miejsca, otoczenia,

rozstania z ludźmi z osiedla, dużej powierzchni domu,

zamieszkaniu w miejscu nowym, pozbawionym wspomnień.

Dwa tygodnie po przeprowadzce dopadł mnie kryzys i chciałam wracać.

Dziś kocham swój dom, ogród i za nic nie chciałabym wracać na stare osiedle.

Pamiętaj, że tak naprawdę wszystko jest w naszej głowie.

To my określamy, czy szklanka jest do połowy pusta, czy pełna.

To my wybieramy, czy chcemy narzekać wyolbrzymiając trudności,

czy nauczymy się doceniać piękno chwili i cieszyć drobiazgami.

Nie staraj się być perfekcyjna za wszelką cenę.

Nie zatruwaj myśli tym, ile jeszcze do zrobienia,

ale chwal siebie samą za wszystkie dokonania.

Znajdź dystans do tego, że podłoga nie jest zawsze tak lśniąca, jak oczekiwałaby mama,

ale zachwalaj kawę, która smakuje wybornie pita na tarasie wśród świergotu ptaków.

Jeśli łazienka nie wysprzątana na błysk, bo byłaś zbyt zmęczona,

nie bierz tego do głowy.

Wyjdź na taras z kolorową gazetą, zaczerpnij głeboko w płuca świeże powietrze

i powiedz sobie: - jestem szczęśliwa. I będziesz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wszystkie rady, wezmę je sobie do serca... Jak poczytałam ze nie jestem jedyna- to już mi lepiej...

Dziś byłam w Domu, tam jest tak jak miało być..., cicho , spokojnie...

tak po "mojemu"...

Będzie dobrze! choć może trudnawo na początku... Bo ja nieufna jestem... dużo czasu zabrało mi poczucie, ze jestem u siebie po ostatniej przeprowadzce (a właściwie wyprowadzce od rodziców)... bo długo czułam że jest jakoś tak "hotelowo"...

Więc może boję się powtórki?

no i takiej nieodwołalności (a ja lubię mieć półotwartą furtkę...)

Edytowane przez pasikonik10
zmiana
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację z ta nieodwracalnością decyzji, dla mnie najważniejsza jest świadomość, że mogę to zmienić, że rodzina mnie w tym wesprze. Nie mam takiego zamiaru, ale...sam fakt posiadania takiej furtki jest dla mnie najlepszą metodą na zamieszkanie aż do...no, na dłużej:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma swoją traumę przeprowadzkową. Była rozpacz , jak starowinka kocinka lat 18 przeżyje oderwanie od swego miejsca na ziemi , było obrażenie się ( sic ! ) na wyprowadzających ( mamusia z tatusiem nie mogli przeboleć faktu dokonanego ), było rozwodowo ..łomatko, czego tu nie było ?:yes:

 

Nie pamiętam kto z foruma, ale pamiętam jak się przeprowadził - do nie wykończonego domu, gdzie buszowali od rana do czarnej nocy Ważni Panowie, mieszkali w namiocie w salonie, bo nic nie było prócz murów i dachu. Gotowali na kocherze niczym na pikniku a pierwsza woda w kranie po wielu tygodniach ( nie z butelki ) była fetowana niczym wielka kumulacja.

Nasza przeprowadzka była jednym wariactwem. W tle rycząca i obrażona na świat cały 14 latka, kręcąca sie w kóło i nie mogąca niczego zlokalizować moja Mama , tabun znajomych i przyjaciół syna - bez których wiele by się nie dokonało - oraz Nieskończono Wielki Gar Pomidorowej Wszechwersji .:)

Mimo hurraoptymizmu do dzisiaj męczą mnie koszmary przeprowadzkowego szaleństwa - wiecznie szukam czegoś straszszsznie ważnego i nie mogę zlokalizować w którym to pudle ( wiarutna bzdura, pudła były oznaczone a przeprowadzaliśmy się metodą na wywrotkę - czyli np. pokoju syna do pokoju syna bez stacji pośrednich ). Ponoć po 10 latach takie sny się kończą..no to jeszcze 4 i będzie pozamiatane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pasikoniku Pamiętam taki stan sprzed 8 laty, gdy sama przeprowadzałam się z miasta, z wychuchanego mieszkania w bloku do domu pod miastem. Pamiętam ten wieczny wyścig z czasem z trawą z korkami, niezadowolonym dzieckiem, które nie mogło w dowolnej chwili spotkać sie kolegami (PKS wchodził tylko w rachubę a chodził raz na 1,5 godz), pamiętam te rachunki za paliwo. Ja nie wytrzymałam i po siedmiu latach pękło we mnie wszystko i sprzedałam uroczy domek na wsi. Cała rodzina odetchnęła z ulgą, skończyły się nerwy i życie w biegu. Kupiłam działkę w mieście, rzut beretem od centrum, kończę stan surowy i jestem szczęśliwa.

Życzę ci abyś była szczęśliw w swoim domku i aby wszystko się poukładało, ale pamiętaj, że dom jest tam gdzie domownicy i nie ma przymusu żyć tam do końca swoich dni. Trzymaj się i powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Wydaje mi się, że taka planowana akcja przeprowadzkowa budzi większy lęk niż spontan. Człowiek ma więcej czasu na rozmyślanie jak to będzie, a czy się uda, czy nic nie zapomne, czy wszystko znajdę, kiedy się rozpakuję etc......szaleństwo :)

Nasza budowa trwała (trwa :rolleyes: ) od 2007roku.....nie było dnia, żebym nie była tutaj choćby zobaczyć czy wszystko gra. Terminów wyprowadzkowych miałam milionszejsetdwadziewięcet (oczywiście takich w stylu: a może nam się uda), a mąż na pytanie "no powiedź kiedy nam się uda przeprowadzić" dostawał oczopląsu ;)

Już tak wiele razy byłam rozczarowana faktem, że się znów nie udało, że przestałam w ogóle o tym myśleć. Decyzja o przeprowadzce powstała we wtorek, że może w piątek wyprowadzka, więc zaczełam sama pakować wszystko w srodę i zwozić do nieposprzątanego jeszcze domu. W piątek mąż pozabierał wszystkie meble i już zostaliśmy na noc.

Wariacja :)

Lęk dopadł mnie w niedzielę, kiedy to mąż wyjeżdzał i musiałam zostać z "tym" wszystkim sama (głównie chodziło o piec)

 

Pytasz, kiedy poczujesz się u siebie? hmm

Ja czułam się już wtedy, kiedy przyjeżdzałam tu choćby tylko coś sprawdzić. Czułam, że to moje miejsce i tak jest do tej pory. Zapuściłam już tu swoje korzenie :)

Czy to ważnie kiedy się rozpakujesz? eeee miej pod ręką najważniejsze rzeczy, a reszta pomału , nikt przecież nikogo nie goni :)

Twoja mama pewnie bardziej nie jest w stanie ogarnąć Twojego pobytu już w nowym domu niż Ty sama więc biadoli.....DASZ SOBIE RADĘ!No bo niby dlaczego nie?Przecież czekałaś na tą chwilę, a ona już tuż tuż. Będziesz miała swoją ciszę codziennie :) Wszystko się ułoży!

Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kolei mnie sen z powiek spędza inny problem - zamartwiam się ile czasu zajmie mi aklimatyzacja w nowym domu i kiedy będę mogła powiedzieć i poczuć,że to właśnie MOJE MIEJSCE, MÓJ DOM...i kiedy minie to dziwne uczucie tymczasowości ...

 

wiem,że to dziwne, ale w moim obecnym domu mieszkam od 40 lat ( z przerwami ), tu urodziły się nasze dzieci,tu urządziłam sobie ogród i zaciszny taras i "zrosłam" się z nim;

nigdy się na dłużej nie wyprowadzałam i teraz się obawiam się,że ciągle będziemy mysleć,że nasz dom to ten, z którego się wyprowadzimy...

 

Moi znajomi mieszkali w dużym mieście, na bardzo przyjemnym, zielonym osiedlu. Wszystko pod ręką - ogromny park, szkoła, sklepy. Wybudowali dom koło mnie, trochę ociągali się z przeprowadzką, bo właśnie stresowali się zmianą otoczenia, warunków itp. Znajoma przez pierwszy rok czuła się zagubiona w dużym domu i jakoś tak nieswojo. Natomiast dzieci "przeflancowały się" bezproblemowo. Po roku wybrali się na wycieczkę do "swojego" miasta, w planach było wesołe miasteczko, zoo, muzeum i teatr, w sumie plan na 3 dni i nocleg w starym mieszkaniu na osiedlu( własnościowe, niewynajęte ). Po pierwszej nocy wszyscy zgodnym chórem stwierdzili,że wracają na wieś do DOMU, bo w mieszkaniu jakoś tak dziwnie ciasno, duszno i głośno, a najmłodszy z rodziny nie potrafił zrozumieć dlaczego nie wolno mu biegać na bosaka po trawniku pod blokiem...:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks później...
Przeprowadziliśmy się prawie 2 lata temu. Ze smutkiem opuszczałam poprzednie miejsce, choc mieszkałam w nim zaledwie 8 lat. Zostawilismy tam fajnych sąsiadów, wszędzie było blisko. Do nowego miejsca szybko sie przezwyczaiłam, dobrze mi się tu mieszka (mieszkamy na obrzeżach miasteczka, do poprzedniego miejsca jakies 3 km). Najbardziej mi brakuje kawy z sąsiadką i takich niespodziewanych imprez. Z sentymentem wspominam poprzednie miejsce, choc paradoksalnie to ja dążyłam do zmiany miejsca zamieszkania. A co do sprzątania to nie da sie ukryc, że jest go więcej:( Też ociągałam się z przeprowadzką. Mąz mieszkał od maja (kiedy był piec, sprzęty kuchenne), spal na materacu, ja dojrzałam do przeprowadzki, kiedy nie było wyjścia, 2 miesiące później. Edytowane przez alfa36
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...

transport przechodzi łatwo sama otym wiem niema czego sie bac so firmy w tym wespecjalizowane i troszcza sie jak oswoje nawet rozmieszcza bagarze jak ktos sobie zychy ja polecam firme przeprowadzki adi & pop szybko miło i tanio.

http://przeprowadzki-lublin-adi-pop.beepworld.pl/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z doświadczenia wiem że trzeba jechać razem (za samochodem) którym jest robiona przeprowadzka. Żeby ktoś o nasz dobytek się zbytnio nie zatroszczył (pewne paczki mogą "zabłądzić").

 

Nie jest potrzebna "wyspecjalizowana" firma. Wystarczy samochód i 2-3 osoby do przenoszenia.

Edytowane przez panfotograf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...