Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Gdy nikt nie wspiera.


Mika_77

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 109
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ale tak już na poważnie,

 

pisząc o wsparciu bliskich - -mam na myśli głównie wsparcie emocjonalne, ZAINTERESOWANIE tym co robimy, zamierzamy, planujemy. Tego nam często brakuje ze strony rodziny i tu możemy mieć jakiś żal czy niepisane pretensje.

 

W odróżnieniu do wsparcia finansowego czy innego "czynnego" - ale w tym wątku nie o takie wparcie autorce chodziło.

 

 

Ktoś napisał,że rodzice raczej nie zazdroszczą swoim dzieciom, a raczej się martwią, czy sobie poradzą z budową i utrzymaniem domu.Ale jeśli się martwią - to pytają, interesują się , doradzają. Jeszcze nie widziałam rodziców, którzy martwiąc się nabierali wody w usta ...

 

Za to rodziców i rodzinę zazdrosną już widziałam, a jakże :( Bywa,że nagle rodzice uświadamiają sobie,że życie swoje przeżyli bardziej konsumpcyjnie i po najmniejszej linii oporu, i nagle się okazuje,że w domu ( ani koło domu )odziedziczonym po swoich rodzicach przez 30 lat nie zrobili nic - tylko mieszkali i korzystali.A teraz wszystko leci na głowę, bo nieremontowane.

 

A tu nagle dorosły syn czy córka bierze życie w swoje ręcę, podejmuje się budowy, zaciskania pasa i wielu wyrzeczeń,żeby mieszkać na swoim -wielkie wyzwanie i duży wysiłek. Rodzice? W swoim życiu niewiele zrobili,ale teraz z racji wieku ( tylko wieku - bo raczej nie z doświadczenia) zaczynają młodym przedstawiać jakie to ich problemy czekają, po co takie duże budują; czy nie lepiej sobie spokojnie mieszkać w dwóch pokoikach w ich rozpadającym się domku niż tak się żyłować ...

Często boją się, że wypadałoby coś pomóc, zrzucić deski, wykopać rów - " same problemy, to nie dla nas , niech sobie młodzi robią co chcą jak są tacy

nieodpowiedzialni, jeszcze z tej budowy będą same problemy, po co im to ..." itd.itp.

 

Żal, zazdrość i zakłócanie "świętego spokoju" - w tym często siedzi problem wielu rodziców.

 

Wiem,że co rodzina to inna sytuacja, ale ta powyższa też się często zdarza - i wiem,że rodzice też mogą zazdrościć własnym dzieciom zaradności i pracowitości.

Edytowane przez gahan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tylko niewielka część rodziny krytykowała. Zrobiłam jedną wielką parapetówę, zaprosiłam sporo osób. Szczęki im opadły kiedy zobaczyli długaśny stół i moje - "tak wygodnie można żyć tylko w domu" oraz kiedy zobaczyli, że w domu można mieć pralnię i wielką garderobę! Zamknęli się na zawsze!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś napisał,że rodzice raczej nie zazdroszczą swoim dzieciom, a raczej się martwią, czy sobie poradzą z budową i utrzymaniem domu.Ale jeśli się martwią - to pytają, interesują się , doradzają. Jeszcze nie widziałam rodziców, którzy martwiąc się nabierali wody w usta .
Czasami jest tak,że wina leży po obu stronach.Pewien dystans wytwarza się wcześniej,kiedy dzieci stanowczo stawiają sprawę żeby nie wtrącać się w ich życie.

W moim przypadku gdybym poprosiła ojca o pomoc byłby w siódmym niebie i latał za wszystkim.Sęk w tym że on sobie pomoc wyobraża w ten sposób,że robię tak jak on uważa,ponieważ on zna się na wszystkim najlepiej.czyli tynkarze których on by wybrał i ich prace nad którymi on by czuwał,byłyby och,ach a cały dom postawiony z jego wizjami i pod jego zarządem cudowny ;) wiec mnie trudno np mówić o zazdrości.

Oczywiście nie mogę prosić o pomoc czy brać takowej jak zaoferuje,bo nie odpowiadają mi takie warunki.Chcę budować to co chcę i jak sama chcę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tylko niewielka część rodziny krytykowała. Zrobiłam jedną wielką parapetówę, zaprosiłam sporo osób. Szczęki im opadły kiedy zobaczyli długaśny stół i moje - "tak wygodnie można żyć tylko w domu" oraz kiedy zobaczyli, że w domu można mieć pralnię i wielką garderobę! Zamknęli się na zawsze!

 

Plan dobry, ale u mnie chyba za późno.

Sęk w tym, że mieszkamy już od maja no i całe lato nas duszą o tę bibę.

Kiedyś na odczepnego powiedziałam, że i tak zaprosimy wszystkich na urodziny córki, więc parapetówy być nie musi.

No to teraz córcia urodziny za tydzień, a teściowa mówi: a ty tego zaproś, a tego i powiedz koniecznie, że to parapetówa.

 

A ja z opornikiem w kieszeni się urodziłam i jak mi ktoś coś każe, to choćby skały srały nie dam rady.

 

Co ciekawe raczej z teściami żyjemy w idealnej zgodzie, z zasady nie wtrącają się do naszego życia.

Ale jak się moja teściowa na coś uprze to nie ma zmiłuj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plan dobry, ale u mnie chyba za późno.

Sęk w tym, że mieszkamy już od maja no i całe lato nas duszą o tę bibę.

Kiedyś na odczepnego powiedziałam, że i tak zaprosimy wszystkich na urodziny córki, więc parapetówy być nie musi.

No to teraz córcia urodziny za tydzień, a teściowa mówi: a ty tego zaproś, a tego i powiedz koniecznie, że to parapetówa.

 

 

 

to ja taka parapetowe zrobilam lacznie z chrzcinymi mlodszego i urodzinami starszego - trzy imprezy na raz :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tak już na poważnie,

 

pisząc o wsparciu bliskich - -mam na myśli głównie wsparcie emocjonalne, ZAINTERESOWANIE tym co robimy, zamierzamy, planujemy. Tego nam często brakuje ze strony rodziny i tu możemy mieć jakiś żal czy niepisane pretensje.

 

W odróżnieniu do wsparcia finansowego czy innego "czynnego" - ale w tym wątku nie o takie wparcie autorce chodziło.

 

 

Ktoś napisał,że rodzice raczej nie zazdroszczą swoim dzieciom, a raczej się martwią, czy sobie poradzą z budową i utrzymaniem domu.Ale jeśli się martwią - to pytają, interesują się , doradzają. Jeszcze nie widziałam rodziców, którzy martwiąc się nabierali wody w usta ...

 

Za to rodziców i rodzinę zazdrosną już widziałam, a jakże :( Bywa,że nagle rodzice uświadamiają sobie,że życie swoje przeżyli bardziej konsumpcyjnie i po najmniejszej linii oporu, i nagle się okazuje,że w domu ( ani koło domu )odziedziczonym po swoich rodzicach przez 30 lat nie zrobili nic - tylko mieszkali i korzystali.A teraz wszystko leci na głowę, bo nieremontowane.

 

A tu nagle dorosły syn czy córka bierze życie w swoje ręcę, podejmuje się budowy, zaciskania pasa i wielu wyrzeczeń,żeby mieszkać na swoim -wielkie wyzwanie i duży wysiłek. Rodzice? W swoim życiu niewiele zrobili,ale teraz z racji wieku ( tylko wieku - bo raczej nie z doświadczenia) zaczynają młodym przedstawiać jakie to ich problemy czekają, po co takie duże budują; czy nie lepiej sobie spokojnie mieszkać w dwóch pokoikach w ich rozpadającym się domku niż tak się żyłować ...

Często boją się, że wypadałoby coś pomóc, zrzucić deski, wykopać rów - " same problemy, to nie dla nas , niech sobie młodzi robią co chcą jak są tacy

nieodpowiedzialni, jeszcze z tej budowy będą same problemy, po co im to ..." itd.itp.

 

Żal, zazdrość i zakłócanie "świętego spokoju" - w tym często siedzi problem wielu rodziców.

 

Wiem,że co rodzina to inna sytuacja, ale ta powyższa też się często zdarza - i wiem,że rodzice też mogą zazdrościć własnym dzieciom zaradności i pracowitości.

Kochana, czytam jak o sobie. niestety mam IDENTYCZNIE. Trudno jest uwierzyć komuś, że rodzice zazdroszczą własnym dzieciom, ale niestety, TAK JEST, TAK SIĘ ZDARZA. Zdarzylo się i u mnie. przy czymś takim budowa nie cieszy. Tak wziełam swoje życie w swoje rece w wieku 19 lat, a teraz mam 28. Ja też słyszę i nie slysze od nich krytyke i pochwał. I nie jest mi łatwo. Moi rodzice tez mieszkaja w duzym domu, wybudowanym ponad 20 lat temu, nic nie remontowanym. Teraz brat po slubie wyremontował pietro, i jest juz źle, bo ma poprostu ladniej niz oni, i sa juz pierwsze kłótnie..mama zaczyna go poprostu za to nie lubic.to jest przykre jak cholera. niestety, NIE KAŻDY rodzic sie martwi o swoje dzieci NIE MOWIAC Nic. Lepiej i wygodniej jest nabrac wody w usta, nie pytac, nie interesowac sie, sprawiac wrazenie, ze nei chce miec z tym nic wspolnego i krytykowac na ile sie tylko da KAŻDY ruch, KAŻDE działąnie zwiazane z budowa. Serce sie kraje, bo cobym nie powiedziala na temat budowy, jestem wysmiana, głupsza, g..o wiem i lepeij jestt wydrwić każde dzialanie podjęte niz podopingować nie mowiac o pomocy, o ktora nie prosze, bo musze blagac, mjac poczucie ze prosze obca osobe a nie swojego tatae i upokarzam sie za kazdym razem gdy go prosze po 10 razy o pomoc w danej sprawie. Z drugoej strony mam tesciowa, ktora jest nadopiekuncza, wtraca sie we wszystko, i najchetniej by mi dom wystawila wg tego jak buduja inni, co pisza w internecie, co ludzie gadaja, i jej wlasnych przekonan.Kobieta przezywa 2ga mlodosc, codz sama w zyciu niczego nie zbudowala a jest najmądrzejsza i neistety nie przegadasz jej. nie wiem co gorsze, cyba jedno i dugie podejscie jest załosne i przykre.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiem, że to obok tematu ale czy podczas budowy mieliście doła, że to się nie uda, że nie dacie rady i że po co się w ogóle za to braliście? u mnie występuję regularnie raz na miesiąc :(

 

 

szczęściarz .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiem, że to obok tematu ale czy podczas budowy mieliście doła, że to się nie uda, że nie dacie rady i że po co się w ogóle za to braliście? u mnie występuję regularnie raz na miesiąc :(

 

Nie miałam czsu. No i bawiłam się świetnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe raczej z teściami żyjemy w idealnej zgodzie, z zasady nie wtrącają się do naszego życia.

Ale jak się moja teściowa na coś uprze to nie ma zmiłuj.

jeżeli w sumie lubisz swoją teściową, to zapewne musisz zrobić imprezę. Pewnie chce się pochwalić twoim domem przed rodziną. Czasem tak jest, pomóc nie pomogą ale z przyjemnością oprowadzą po gotowym. Jeżeli jednak teściową raczej znosisz niż lubisz to tu musi zadecydować twój mąż, bo bardzo mozliwe, że a) wie coś, czego ty nie, np były rozmowy o pomocy bez ciebie b) uważa sytuację za normalną i ją akceptuje c) zna swoją rodzinę..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

domowa:)

muszę sprostować,żeby nie było - ja nie narzekam na swoich rodziców, bo i nie mam powodów ( pisałam o tym wcześniej ), a moje wywody o zazdrości opieram na obserwacjach "zewnętrznych" :) Ja, dzięki Bogu, nie mam takich problemów :), ale przykro mi , jeśli znajomi i w realu, i tu na forum borykają się z takowymi:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie sęk w tym, że naprawdę bardzo ją lubię, bo to raczej bezkonfliktowa osoba.

Ale mam wrażenie, że im bardziej staram się wszystkie jej propozycje akceptować, tym bardziej wchodzi mi na głowę.

 

Sprawa się chyba rozwiązała, bo mój mąż wkroczył do akcji i powiedział, że żadnej parapetówy oficjalnej nie będzie, a na urodziny dziecka zaprosiliśmy wszystkich tych, których teściowa chciała zaprosić (qwa - teściowa zaprasza do mojego domu - super po prostu).

 

Niektórzy na hasło, że to urodziny, a nie parapetówa odmówili - trudno - ich sprawa (a ja pamiętliwa jestem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie rozumiem, czego ci ludzie tak na parapetówę chcą. Przecież zwykle przynosi sie prezent "na nową drogę" i zwykle są to większe prezenty, niż standardowo. No, jeszcze zafundowałaś prezent urodzinowy dla dziecka, więc się nie dziw, że porezygnowali :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Wspierała nas Teściowa moja (Teść i moi Rodzice już wiele lat nie żyją, rodzeństwa brak). Podarowała działkę, robiła za dozorcę na budowie, nie wtrącała się za dużo. Bez niej nie dalibyśmy rady. Oczywiście czasem mnie złości, zwłaszcza jak krytykuje nasze wybory. Ale to pikuś.

Dzieci nasze już dorosłe, studiujące, nie za bardzo chyba zachwycone były budową , bo mają świadomość, że dla nich to też obciążenie. Zwłaszcza, że wyprowadziliśmy się z miasta i do nich mamy ok. 50 km. Ale syn dzielnie działał przy kablowaniu domu a córka pomagała malować.

Wspierał nas przyjaciel - na wszystkich etapach - od długich dyskusji na życiowym naszym zakręcie, przez wsparcie finansowe, po pomoc w sprawach konstrukcyjnych i całą instalację elektryczną, którą pod jego nadzorem wykonaliśmy. Dziękujemy mu i jego żonie za czas, który mógł spędzić z nią i swoją rodziną.

Co do parapetówy - to robimy na raty, dla różnych kręgów rodzinnych i towarzyskich. Bez zadęcia i na luzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My, a raczej ściślej mówiąc ja, łapię doła średnio raz na tydzień. Ten ostatni mnie nie opuszcza od 2 tygodni :(

 

Na wsparcie możemy liczyć (jak na razie, łudzę się że może coś się zmieni na korzyść) moich rodziców. Teściowie skomentowali tylko tyle: "ojej taki mały domek? Ciężko go będzie sprzedać" Jeszcze nie wybudowałam, a już mówią, że to strata kasy ;(

 

Budujemy za swoje. Bez kredytu. Boję się, że nam nie starczy, że nie odłożymy należytej kwoty i utkniemy w miejscu... Najgorsze, że w razie czego(nie wiem, np.: brak kasy a październik za pasem) Teściowie raczej nie pomogą, bo to ludzie biznesu i w takie rzeczy nie warto inwestować.

 

Także dół, doła, dołem pogania,,,,

Edytowane przez lola_lilu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...