malka 06.11.2012 17:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Listopada 2012 Ania, aaaa weź się wygadaj, wyrzygaj to -zobaczysz będzie Ci lepiej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
nita83 06.11.2012 20:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Listopada 2012 dobra, i po kryzysie, wykrzyczane co miało być (a co, niech sąsiedzi się nie skręcają z ciekawości tylko wiedzą mąż zagrał przeziębieniem i trochę sklęsł I proszę proszę nawet rozmowny dziś był. Nie ma co roztrząsać już. Budowa to stresy, więc wybaczam i do przodu. tak sobie myślę, że po jakimś czasie człowiek nawet nie pamięta o co się tak wściekał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marynata 07.11.2012 08:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Talerzem też se możesz walnąć jakby co.Tylko uważaj żeby tam nie było resztek krupniku,bo to się fatalnie sprząta Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cronin 07.11.2012 09:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Fatalnie to się sprząta szklaną butelkę z oliwą roztrzaskaną na gresie Ciężko się przegryźć z tym tematem. Od czego zacząć. Złośliwości są najgorsze. W tym celuje moja matka. Nie chciałabym, żebyście mnie źle zrozumieli, ona z jednej strony bardzo mi pomogła, przez trzy lata zajmując się dziećmi, dopóki nie poszły do przedszkola, i wiem że mnie kocha i martwi się . Ale okazuje to w najgorszy z możliwych sposobów - wyśmiewa każdą naszą decyzję, każde posunięcie. Oczekuje najgorszego. Wszystko wie najlepiej i nie przyjmuje do wiadomości , że mogę się na czymś znać. Przy czym jej wiedza na temat budowlanki zawiera się w 3 punktach: 1. budują się tylko ci którzy mają z pół miliona na koncie ; 2. i mają skończone studia techniczne; 3. każdy robotnik-budowlaniec ma skończoną szkołę budowlaną. Każda dyskusja nt. budowlane zaczyna się "cha cha ty/wy? chyba żartujesz" a kończy się kłótnią. Gdy zaczęły się nasze kłopoty z ekipą, jej reakcja była : "no proszę, a mówiłaś że budowanie jest takie łatwe, że każdy może się budować". Za każdym razem jak mówię, że chcę jechać na budowę słyszę " a po co, cóż ty tam będziesz robić?" Pomoc ze strony rodziny - bez szans. Jak czytam że ojciec, że brat, że szwagier pomagał, to naprawdę zazdroszczę (choć to brzydkie uczucie) Ja mogę założyć wątek z "najgłupszymi wymówkami". A naprawdę rzadko prosimy o pomoc. Ostatnio mąż przez 10 minut prosił swojego brata żeby mu pomógł płyty osb przenosić z samochodu do domu ( odległość 10 m) bo sam nie dałby rady a ja muszę siedzieć z dzieciakami bo przecież samych w domu nie zostawię. Najgłupsza wymówka: nie wyrabialiśmy się z malowaniem dysperbitem fundamentów, mąż poprosił braciszka który miał akurat urlop i leżał na działce 2 km od nas. Usłyszał, że on nie może przyjechać bo brama od działek jest zamknięta i on nie może wyjechać. Dodam tylko że brat nieżonaty, niedzieciaty, mieszka z mamusią i obowiązków nie ma żadnych. Generalnie cieszymy się, gdy nie przeszkadzają i nic od nas nie chcą. Teściowa - pominę temat, jesteśmy kompletnie niekompatybilne. Nie wiem czy też tak macie, ale są osoby których po prostu nie trawię. Mąż - interesuje się budową tyle ile musi, nie pasjonuje go to, i tu wychodzi moja nietolerancja, bo ja chciałabym więcej. On zapewnia finanse, ja jestem na bakier z budżetem. Ale chciałabym móc z nim przegadywać tematy budowlane a nie przegryzać się z tym sama. Więc ja siedzę na FM a on na DO (Desert Operation dla szczęśliwych niewtajemniczonych). A ja totalnie nie rozumiem i nie akceptuję jak dorosły facet może marnować czas na gry komputerowe. I mamy zgrzyt. (Żeby nie było, że mój mąz jest totalnym imbecylem, interesuje się NIE TYLKO grą.) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 07.11.2012 12:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Jeszcze fatalniej się sprząta po kocie, który wskoczył do garnka z olejem (zimnym -uffff) i zrobił sobie rundkę po całym mieszkaniu, a i samo pranie kota do przyjemnych nie należało :bash: Cronin, pierwsza i podstawowa rzecz, którą mnie było dość trudno przełknąć, to fakt, że nikt nie ma obowiązku nam pomagać. Wiem,że założenie jest takie, że to rodzina, że w rodzinie takie rzeczy jak pomoc to podstawa, ale jak widać niekoniecznie. Ja mam dwójkę rodzeństwa, mój mąż troje -niby mała ekipa budowlana, nie??? Ale wyobraź sobie,że z rodziny męża NIKT nawet naszej budowy (zaczęliśmy w 2008 roku) nie widział. Jedyne o co czasem pytaja to czy JUŻ się przeprowadzamy. Z mojej strony,dość regularnie pomaga nam mój ojciec (dzięki Tato), kilka razy był mój młodszy brat, raz bratanek ze swoim ojcem, a moim starszym bratem.Mama parę razy -gdy porzadkowaliśy teren po partaczach -więc szału nie ma. Ale wiesz co? mnie taki układ pasuje -nie angażując się NIKT NIE MA PRAWA KWESTIONOWAĆ MOICH DECYZJI. Gdy słyszę "ocieplacie styropianem? ja bym ocieplał(a) wełną", bez zbędnych tłumaczeń odpowiadam "będziesz budował(a) swój dom , ocieplisz czym ze chcesz" - i koniec głupiej dyskusji. Generalnie staram się nie wdawać w bezcelowe dyskusje, ucinam je nim w ogóle zdążą się rozkręcić, a teksty "Boże dzieci w co wyscie się wpakowali" - mama, "Ileż można mały domek budować " - tesciowa, "Już się przeprowadziliście" - szwagierka....puszczam mimo uszu, lub kwituję moim ulubionym "nie ma powodów, bym musiała ci się tłumaczyć" I odkąd zrozumiałam te proste prawdy życiowe, jest mi znacznie lepiej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cronin 07.11.2012 13:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Zdaję sobie sprawę, że prawdziwy problem tkwi w MOIM podejściu i MOICH oczekiwaniach. Jak uda mi się osiągnąć etap "zwisa mi twoja opinia i zdanie" to będę szczęśliwa.Z drugiej strony to po co w ogóle rodzina skoro nie można od nich niczego oczekiwać. Po co się tyle gada o więzach rodzinnych o trzymaniu się razem. Mrzonki?Dobra, to jeszcze poproszę o magiczny przepis na "tumiwisizm" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bury_kocur 07.11.2012 14:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Cronin, jak ja Cię rozumiem! Nie mam przepisu na tumiwisizm, choć wychodzi mi nieźle, ale to naturalne uzdolnienie Natomiast rozumiem ból samotnego przegryzania problemów budowlanych, ciągłe udowadnianie, że jednak można, że się da. Mój mąż, mimo budowlanego wykształcenia (nie pracuje w zawodzie), interesuje się budową w minimalnym stopniu, wszystkie prawie decyzje podejmuję sama. Sama za wszystkim latam, załatwiam, pilnuję budżetu - ale staram się w tym widzieć tę dobrą stronę, że mam władzę - może być po mojemu, nie muszę się godzić na żadne kompromisy (chyba że finansowe ). Inna sprawa, że zgadzamy się ze sobą w kwestiach estetycznych i nie tylko - i w sumie tak jakoś wyszło nam w życiu, że ja rządzę, więc czemu przy budowie miałoby być inaczej? Nikt z najbliższej rodziny specjalnie nie kibicuje, na fizyczną pomoc nie ma co liczyć - ale od początku nie liczyłam, więc wszystko zgodnie z planem. Też trochę zazdroszczę tym, co mają tego przysłowiowego szwagra pod ręką, ale nie ma co gdybać - my nie mamy i już. Damy radę i tak, i wszyscy inni w tym wątku też - ktoś szybciej, ktoś wolniej, łatwiej lub trudniej, ale dobrniemy do końca naszych budów Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dusiek 07.11.2012 16:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Ja mam pytanie , jak pomagac ? zeby nie uslyszec " nie wtracaj sie do naszej budowy " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bury_kocur 07.11.2012 16:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Proste: "powiedz mi, co mam robić, jestem do dyspozycji". I potem robić, co powiedzą, bez komentowania. A dobre rady są mile widziane - jeśli się o nie prosi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malkul 07.11.2012 18:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Proste: "powiedz mi, co mam robić, jestem do dyspozycji". I potem robić, co powiedzą, bez komentowania. A dobre rady są mile widziane - jeśli się o nie prosi. Prosto jasno i na temat!!!!!!!!!!!!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dusiek 07.11.2012 18:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Proste: "powiedz mi, co mam robić, jestem do dyspozycji". I potem robić, co powiedzą, bez komentowania. A dobre rady są mile widziane - jeśli się o nie prosi. Wielka szkoda....ze nie mozna wypozyczyc robota , ktory nic nie mowi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dusiek 07.11.2012 18:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Prosto jasno i na temat!!!!!!!!!!!!!!!! Widac ze nie jest to takie " proste, jasne !!!!!!!!!!!!!!!!! " skoro powstal taki watek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 07.11.2012 18:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Wielka szkoda....ze nie mozna wypozyczyc robota , ktory nic nie mowi. jedna z forumowiczek (bliska memu sercu ), na jakimś zjeździe rodzinnym, gdy teściowa zaczęła swoje tyrady moralizatorskie, tak niby od niechcenia powiedziała do męża "czemu ja cię nie znalazłam w domu dziecka...." mina biesiadników -bezcenna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dusiek 07.11.2012 19:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Malka, masz dorosle dzieci ? a moze jestes juz tesciwa ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 07.11.2012 20:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Z drugiej strony to po co w ogóle rodzina skoro nie można od nich niczego oczekiwać. Po co się tyle gada o więzach rodzinnych o trzymaniu się razem. Mrzonki? Rozumiem cię, ale z drugiej strony trzeba uczepić się mysli, że moja rodzina to, tak naprawdę mąż i dzieci. reszta to przybudówki lepsze lub gorsze. Też zazdrościłam, jak ktoś na forum pisał, że mu brat pomagał czy ojciec. Mnie odrobinę pomagali, ale powiedziałabym - symbolicznie. No, siostra męża w sytuacji podbramkowej (przeprowadzka), jej mąż przy montażu kabiny i trochę przy zasypywaniu fundamentów. W zasadzie tyle. Nie narzekam. Wiesz, dlaczego? Bo przerobiłam kontakty rodzinne kilka lat temu. Kupowaliśmy samochód, była to tzw okazja, musiałam zapłacić biegiem a pożyczkę miałam dostać za 3-4 dni. Chodziłam po rodzinie i żebrałam o datki, ale to moi znajomi a nie rodzina uciułali potrzebne pieniądze. Rodzina- hm.. jeden nie miał, drugi miał na koncie i lokaty nie zerwał itd. Jedynie siostra męża wyskrobała co miała, resztę dali obcy. Teraz przy budowie już nie miałam złudzeń i znwu, jak czekałam na kasę za mieszkanie a musiałam na szybko zapłacić za dach - poratowali mnie przyjaciele. Rodzina symbolicznie i to ta biedniejsza część, bogaci ani złotówki a konkretne sumy- znajomi. Po zweryfikowaniu mojej rodziny nie mam złudzeń, ale też i zobowiązań, co sobie bardzo chwalę. Utrzymuję kontakt tylko z tymi, kogo lubię, resztę bez wyrzutów odcięłam. najgorzej, jak ktos marudzi w dobrej wierze... szczególnie mama Ech, trzeba nauczyć się asertywności, po latach starań prawie nauczyłam moją mamę hasła - jak chcesz mi pomóc, to pomagaj ale nie marudź, w nagrodę ja nie będę marudzić tobie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 07.11.2012 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 Malka, masz dorosle dzieci ? a moze jestes juz tesciwa ? jeszcze nie, z naciskiem na jeszcze Po zweryfikowaniu mojej rodziny nie mam złudzeń, ale też i zobowiązań, co sobie bardzo chwalę. Utrzymuję kontakt tylko z tymi, kogo lubię, resztę bez wyrzutów odcięłam. najgorzej, jak ktos marudzi w dobrej wierze... szczególnie mama Ech, trzeba nauczyć się asertywności, po latach starań prawie nauczyłam moją mamę hasła - jak chcesz mi pomóc, to pomagaj ale nie marudź, w nagrodę ja nie będę marudzić tobie I to jest clou. Bez złudzeń i bez zobowiązań, ale po latach ciężkiej roboty nad samym sobą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Miras12 07.11.2012 22:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2012 wiecie co tak śledzę ten wątek i się pytam, a na cholere wam wsparcie "życzliwych osób trzecich". Tak sobie czytam i czytam ten wątek i widzę że wy tu się tak wspieracie, że więcej nie trzeba. Rodzina, znajomi jak będa chcieli to pomogą lub nie. Ciotki i wujkowie dobre rady nie są nikomu potrzebne. Mojej teściowej nic się nie podobało na początku, dach ściany, ilość okien no wszystko, rozwaliła mnie jak powiedziała, że tu i niebo tez takie jakieś inne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 08.11.2012 06:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2012 Mogę chyba powiedzieć,że jestem weteranką budowlaną-za nami duży remont starego domu i dwie budowy w odstępie kilku lat.Przy pierwszym domu pomagał nam teść .Miał dużą wiedzę i co najważniejsze zapał ,byl chętny i ciekawy tej budowy,więc pomocnik taki jakiego można życzyć każdemu. Przy następnych budowach już Go nie było,trzeba bylo sobie radzić samemu.I powiem jedno,nikt się nie wychylił to i bardzo dobrze.Jeśli pomoc serdeczna to przyjmuję się ją z radościa a jeśli wyproszona to bez łaski. Generalnie lepiej nie oczekiwać zbyt wiele i potem nie być rozczarownym ,pokutuje bowiem przekonanie ,że buduje się zaradny i bogaty więc po co mu jakaś pomoc;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lola_lilu 08.11.2012 07:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2012 U nas tak jak u większości z Was. /Kiedyś nawet założyłam w dzikiej rozpaczy i niedojrzałości wątek o tym/ Wydaje mi się, że poprostu trzeba dojrzeć do tego, że jest się samym z budową. Dojrzeć do tego, że nie każdemu rodzina pomaga, że niektórym sypie się przysłowiowa manna z nieba w postaci pomocy czy to finansowej, czy to innej od rodziny, a nam NIE. To poprostu dojrzałość. Mi się to niestety JESZCZE nie udało. Zaznaczam jeszcze bo wierzę, że w końcu przy 30 na karku zmądrzeję. Mój Mąż osiągnął już 'tumiwisizm' na komentarze ze strony jego rodziców, na ich brak pomocy i brak zainteresowania. Ja nad tym pracuję. DZięki Bogu mamy moich rodziców, którym z całego serca jesteśmy wdzięczni, którzy mimo wieku potrafiąpomóc choćby znajomościami. A mąż? To ten co zarabia i wszystkim się interesuje, ale to ja jestem KO, bo on pracuje, i pracuje, i pracuje, a ciężko do kogoś dzwonić o 21:00 i załatwiać sprawy. Ja więc jestem przeszkólona i dzwonię i pytam. Ale to on jest tym technicznym, budowlanym i ogólnie tym od 'męskich' spraw. Wracając jednak do tematu- też zazdroszczę jak ktoś pomoże. Bo u nas to po za rodzicami, reszta najbliższej rodziny jak widzi, że my idziemy coś robić 'zmywa się' na zakupy Ale jak to mówi mój Mąż - DAMY RADĘ ! i tego staram się trzymać, choć czasami ciężko mi w to uwierzyć.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
autorus 08.11.2012 07:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2012 Tylko nam się nie wykończ Twój stan określę jako depresje budowlana, mam to co dwa tygodnie. Da się z tym zyć. Fatalnie to się sprząta szklaną butelkę z oliwą roztrzaskaną na gresie Ciężko się przegryźć z tym tematem. Od czego zacząć. Złośliwości są najgorsze. W tym celuje moja matka. Nie chciałabym, żebyście mnie źle zrozumieli, ona z jednej strony bardzo mi pomogła, przez trzy lata zajmując się dziećmi, dopóki nie poszły do przedszkola, i wiem że mnie kocha i martwi się . Ale okazuje to w najgorszy z możliwych sposobów - wyśmiewa każdą naszą decyzję, każde posunięcie. Oczekuje najgorszego. Wszystko wie najlepiej i nie przyjmuje do wiadomości , że mogę się na czymś znać. Przy czym jej wiedza na temat budowlanki zawiera się w 3 punktach: 1. budują się tylko ci którzy mają z pół miliona na koncie ; 2. i mają skończone studia techniczne; 3. każdy robotnik-budowlaniec ma skończoną szkołę budowlaną. Każda dyskusja nt. budowlane zaczyna się "cha cha ty/wy? chyba żartujesz" a kończy się kłótnią. Gdy zaczęły się nasze kłopoty z ekipą, jej reakcja była : "no proszę, a mówiłaś że budowanie jest takie łatwe, że każdy może się budować". Za każdym razem jak mówię, że chcę jechać na budowę słyszę " a po co, cóż ty tam będziesz robić?" Pomoc ze strony rodziny - bez szans. Jak czytam że ojciec, że brat, że szwagier pomagał, to naprawdę zazdroszczę (choć to brzydkie uczucie) Ja mogę założyć wątek z "najgłupszymi wymówkami". A naprawdę rzadko prosimy o pomoc. Ostatnio mąż przez 10 minut prosił swojego brata żeby mu pomógł płyty osb przenosić z samochodu do domu ( odległość 10 m) bo sam nie dałby rady a ja muszę siedzieć z dzieciakami bo przecież samych w domu nie zostawię. Najgłupsza wymówka: nie wyrabialiśmy się z malowaniem dysperbitem fundamentów, mąż poprosił braciszka który miał akurat urlop i leżał na działce 2 km od nas. Usłyszał, że on nie może przyjechać bo brama od działek jest zamknięta i on nie może wyjechać. Dodam tylko że brat nieżonaty, niedzieciaty, mieszka z mamusią i obowiązków nie ma żadnych. Generalnie cieszymy się, gdy nie przeszkadzają i nic od nas nie chcą. Teściowa - pominę temat, jesteśmy kompletnie niekompatybilne. Nie wiem czy też tak macie, ale są osoby których po prostu nie trawię. Mąż - interesuje się budową tyle ile musi, nie pasjonuje go to, i tu wychodzi moja nietolerancja, bo ja chciałabym więcej. On zapewnia finanse, ja jestem na bakier z budżetem. Ale chciałabym móc z nim przegadywać tematy budowlane a nie przegryzać się z tym sama. Więc ja siedzę na FM a on na DO (Desert Operation dla szczęśliwych niewtajemniczonych). A ja totalnie nie rozumiem i nie akceptuję jak dorosły facet może marnować czas na gry komputerowe. I mamy zgrzyt. (Żeby nie było, że mój mąz jest totalnym imbecylem, interesuje się NIE TYLKO grą.) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.