Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nic nowego - alkohol...


Gagata

Recommended Posts

Mamy w rodzinie ten problem, dotyczy mojego brata (lat 43).

Dotyczy od wielu już lat. Kilka odwyków, górki i dołki itp.

Żona odeszła, kolejna kobieta odeszła (niedawno). Scenariusz banalny.

Ale o czym chcę pisać?

Brat wykańcza psychicznie mamę. Ostatni czas było lepiej bo kobieta, z którą był, chciała mu pomóc, zająć się nim i tak się też działo. Przez jakiś czas. Wyprowadził się do niej (do innego miasta). Ale teraz wrócił bo ona go zostawiła i tam juz nie ma gdzie mieszkać a tu.. jest mama.

Z mamą mieszkał do pewnego momentu (wszystko co się dało sprzedać z domu wyniósł, matkę szantazował emocjonalnie awanturując się, potrafił kłaść się na podłodze z nożem w ręku, grożąc że się zabije jak mu nie da kasy itp itd). Mamy błąd, że się dała szantażować, oczywiście. A on widział, że jest podatna, oczywiście.

Dodam, że brat jest (?) inteligentny, wykształcony, miał BARDZO DOBRĄ pracę, kierownicze stanowisko i był szanowany. Do czasu.

Mama ciągle dawała się wciągać w jego gierki (to już ostatni raz,itp. itd…), dawała mu ciągle pieniądze jak chciał (niewielkie, bo jest na emeryturze ale dawała co miała) – klasyczne współuzależnienie.

Próbowała wciągać też nas i kiedy tylko sobie to uświadomiłam, powiedziałam dość. Powiedziałam mamie, że nie chcę w ogóle z nią rozmawiać o nim. Nie ma tego tematu. Ona, obciążana przez niego zrzucała wszystko potem na mnie, ja na męża i tak wszyscy powoli staczalismy się psychicznie (także po części dotykała to także moją dorosłą córkę), były okropne kłótnie itp. – musiałam to uciąć. I ucięłam, mama przestała nam się żalić.

Ale dalej robiła swoje choć wszyscy wokoło niej mówili, że to jest najgorsze co może zrobić, że w ten sposób mu nie pomoże a sobie i innym zaszkodzi … Mało tego – mama mowiła, że wie, że tak nie powinna ale – „serce matki …. „ I że ona inaczej nie umie i nie może.

Jakis czas było lepiej (brat w innym mieście z tamta kobietą, fajną zresztą) - no a teraz wrócił.

No i dziś mama dzwoni do mnie, że on znowu przychodzi, chce pieniądze, nie ma gdzie mieszkać itp… (to wciąż ten sam film moralnego niepokoju..). I dziś mama wymyśliła że my (ja lub lepiej mój mąż) mamy do niego zadzwonić i mu powiedzieć, że mama już naprawde nie ma pieniędzy (bo nie ma, dała mu wczesniej reszteczkę oszczędności) i że ma problemy ze zdrowiem (bo ma, z sercem - ma duże skoki cisnienia, duszności i swoje lata – 72). Ale oczywiście jej syn o tym doskonale wie. Kiedy jej powiedziałam, że nie będziemy do niego dzwonić bo to znowu jest wciąganie rodziny w bagno a jemu (jak każdemu alkoholikowi) generalnie o to chodzi aby jego problem był problemem innych, to się pożegnała grobowym tonem ze mną dając mi do zrozumienie, że jestem bez serca (lub coś w tym stylu). A on będzie ją nachodził - mówię jej "nie otwieraj!", będzie wydzwaniał - mówię "nie odbieraj!", "tylko Ty sama możesz to uciąć", mama na to: „tak tak, wiem, ale…” (…ale i tak zrobi swoje).

Martwię się o nią ale nic (???) nie mogę zrobić…

I to jest najgorsze.

Edytowane przez Gagata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 54
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Witaj. Współczuję problemu. :(

 

To nie jest tak, że nic nie możesz zrobić.

Ale po kolei.

Po pierwsze jestem zwolenniczką "teorii", że czasem trzeba dać delikwentowi poczuć dno, aby mógł się od dna odbić. Czyli zostawić i nie pomagać, aż sam poczuje, że nie da rady. Oczywiście mówię o sytuacji, kiedy wszystko już zawiodło, a nie o początkowych symptomach uzależnienia, kiedy jeszcze jest szansa na pomoc. Tyle tylko, że sam zainteresowany tej pomocy chce.

Tylko że w Twoim przypadku chodzi również o mamę, która jak to matka nie pozwoli synowi opaść na dno i będzie wierzyła i ratowała.

Piszesz, że odbył już terapie. Zrozumiałam, że były to pobyty dobrowolne.

W tej sytuacji możesz jako siostra zgłosić brata do gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, która skieruje sprawę do sądu, a ten może wydać postanowienie o przymusowym leczeniu. Często jest tak, że cała ta otoczka: doprowadzenie na badanie, rozprawa i przymusowe doprowadzenie do szpitala działają na wyobraźnię i ludzie zaczynają na poważnie się leczyć.

 

Tu strona:

http://www.parpa.pl/index.php

Na stronie jest Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Poczytaj zwłaszcza rozdział 2.

 

Z mamą możesz się udać do jakiegoś terapeuty na rozmowę, aby uzmysłowił jej, że pożyczając pieniądze i przyjmując pod dach wcale mu nie pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Amalfi za odpowiedź.

Co do terapii dla mamy to już wielokrotnie jej to mówiliśmy, nie tylko my..

A ona? Ona twierdzi, że wie co jej tam powiedzą a ona i tak tego nie zrobi, więc po co iść.

Dokładnie tak samo, co ciekawe, określa to mój brat - ja piję bo lubię i nie chcę przestać a lekarze nic mi nie są w stanie mądrego powiedzieć bo ja wszystko sam wiem.

Czyli beznadzieja.

Co do sądu i przymusowego leczenia to jest to jakiś pomysł. Nie wiedziałam o takiej możliwości. Dziękuję za tą informację i jest możliwe, że z niej skorzystamy. Rozumiem, że matka też może syna zgłosić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej mama może. Dobrze jednak będzie, jeśli Wy jakoś wesprezecie to zgłoszenie, bo może pójdxzie i jak to matka powie, że on w sumie jest dobry, ale tak go chce wystraszyć tylko i komisja nie weźmie sprawy na poważnie.

 

Problem tego rozwiązania jest taki, że postanowienie o przymusowym leczeniu jest ważne dwa lata i jeśli sam alkoholik nie zgłosi się w celu ustalenia terminu terapii, to często jest tak, że policja wykonuje to postanowienie tuż przed upływem jego ważności. Ale bywa, że ludzie się wystraszą i sami się zgłaszają na terapię przed upływem wazności postanowienia, aby nie czekać na doprowadzenie.

 

Jest jeszcze jedno rozwiązanie, które w drastycznych przypadkach można zastosować. Chodzi o ubezwłasnowolnienie. Jest to jednak instytucja powołana nie w celu wygody rodziny, a w celu ochrony chorego przed samym sobą zmienionym chorobą. Czyli na przykład, kiedy ktos z powodu pijaństwa traci majątek, biorąc kredyty, zastawia mieszkanie, zagraża bezpośrednio swojemu życiu albo zdrowiu i życiu innych ludzi. To już poważna sprawa i ostateczność, ale w sytuacji, kiedy wszystko zaiedzie, ma zastosowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze dodam, że mama nie musi zapisywac się na terapię. Moim zdanie wystarczy rozmowa z doświadczonym terapeutą, który powie jej jak z takim gościem postępować i uzmysłowi, że pomagając tak naprawdę robi mu krzywdę. No i trzeba się uodpornić na kłamstwa i manipulacje, bo alkoholik zrobi i powie wszystko, aby osiągnąć swój cel.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
Nie ma czegoś takiego jak przymusowe leczenie , i wiem co mówie , miałem i mam w rodzinie alkoholików . Siłą nikt nikogo nie zmusi do leczenia się .

No nie do końca jest tak. Są nierzadkie przypadki doprowadzenia i nakazu leczenia. nie o tym jednak jest temat.

 

Gagata

Byłem (i jestem - alkoholizmu nie da się wyleczyć) niedawno w podobnej sytuacji jak Twoja Mama. Amalfi dobrze Ci radzi a z Twojego opisu wynika, że niewiele wiecie na temat alkoholizmu.

Zresztą wiedzą to najlepiej ci, którzy przeszli przez piekło alkoholizmu najbliższych. Także najlepszymi terapeutami są alkoholicy w stanie abstynecji.

Choroba alkoholowa dotyka wszystkich , którzy mają bezpośredni i bliski kontakt z alkoholikiem. Zabrzmi, to może dziwnie, ale Twoja mama jest również dotknięta tą chorobą. Opisujesz już typowe objawy przenoszenia skutków uzależnienia brata.

Ja przechodziłem swoją gehennę i im dalej poznawałem uzależnionych i mechanizmy , tym większe było moje zdziwienie. Wydawało mi się ,że wiem dużo, okazało się , że wiem nic lub prawie nic.

Wykształcenie i poziom brata nie mają tu nic do rzeczy, również nie mają znaczenia na sposób Jego zachowania.

Mam na szczęście kolegę , który jest cenionym dr psychiatrii i specjalistą od uzależnień . Przegadałem z nim mnóstwo godzin a on otwierał mi oczy.

Wiem z czym się wiąże wychodzenie z ciągu i jak trudny , także dla najbliższych, jest okres abstynencji. Sam detoks to bajka w porównaniu ze stanem odstawienia.

 

To prawda co pisze Amalfi, że najlepszym sposobem na podjęcie leczenia jest totalna gleba. Jeśli brat nie wykazuje objawów choroby psychicznej, nie było interwencji porządkowych lub orzeczenia to musi się sam zgodzić na leczenie. To chyba już wiecie , bo piszesz ,że był leczony.

 

Bez Waszej pomocy, brat ( z tego co piszesz) niczego nie osiągnie.

Stany krótkiej abstynencji pojawiły się u Niego prawdopodobnie pod wpływem zmiany środowiska.

Ponieważ jest recydywistą ośrodków i mówi , że lubi pić ( jak każdy alkoholik), można domniemać, że w czasie rozmowy był lub nadal jest w ciągu.

Jego zachowanie jest bardzo niepokojące, nie lekceważcie tego. Alkoholik nawet najbardziej inteligentny potrafi zrobić rzeczy nieprzewidywalne, zwłaszcza, że nawet osobnik prymitywny, ma niezwykły dar przekonywania i zdolności nieprawdopodobnej manipulacji otoczenia. Jeśli nie chce się leczyć, to leczenie nie przyniesie skutku. Stąd metoda " osiągnięcia dna"

 

Specjalista lekarz od stanów uzależnień powie Wam co trzeba zrobić. Nie polegałbym na samym terapeucie.

 

PS Farmakologia poczyniła ostatnio niezły postęp w leczeniu uzależnień alk.. W Niemczech można już nabyć lek nie działający tak jak tradycyjna " wszywka", która utrzymuje abstynencję pacjenta stawiając go nawet w stanie zagrożenia życia, lecz powoduje odruch odrzucenia. Niestety nie można go przyjąć bez odtruwania i kontroli a kuracja jest dosyć kosztowna i niestety też dożywotnia . Obecnie koszt miesięcznej dawki to ok 500pln.

I jeszcze jedno, alkoholikiem najczęściej się człowiek nie staje, alkoholikiem zazwyczaj się rodzi. Nikt nie zna dokładnie przyczyn tego,

Twój brat nie jest sam sobie temu winien, że jest alkoholikiem, jak myślą niektórzy. I spotkanie z dobrym specjalistą mogą Twojej Mamie otworzyć oczy . Być chorym nie jest wstydem.Określenie alkoholik jest wstydliwe tylko dla tych, którzy nie wiedzą co to oznacza lub nigdy nie mieli z tym do czynienia. To taka sama choroba jak cukrzyca, tylko ma inne objawy i też jest nieuleczalna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego, bardzo fajnego (kiedyś był fajny) faceta. Obecnie umiera na alkoholizm. Jego stan somatyczny (o psychicznym nawet szkoda gadać) jest taki, że to raczej cud, że jeszcze żyje. Ma 40 lat, trójkę dzieci, firmę, świetną żonę. Jednym słowem żyć, nie umierać.

 

Ostatnio żona tego kolegi przyszła pogadać. I po pierwszych zdaniach wiedziałam, że nie da rady mu pomóc i nic z tego nie będzie. Po pierwsze stwierdziła, że żadne komisje nie wchodzą w grę, bo to wieś, wszyscy się znają i wstyd. Na pytanie, czy nie wstyd, gdy mąż łazi po rowach i żywcem obłazi ze skóry z powodu grzybicy i innych paskudztw, tylko płakała.

Powiedziałąm jej też, że kiedyś dzieci nie będa miały pretensji do ojca, że pił, ale do niej, że nic z tym nie zrobiła. Znowu w bek. A na koniec zaczęła racjonalizować jego picie, czyli wymyślać powody niby usprawiedliwiające picie. A to wredny klient, a to kłótnia z bratem i takie tam. Tak wyrazistego przypadku współuzależnienia dawno nie widziałam.

Dlatego (to do Jar.osa) nawet jak LECZENIA przymusowego nie ma (bo nikogo się nie zmusi do czynnego udziału w terapii, to fakt), to jest po pierwsze kop w postaci doprowadzenia przez policję na badanie, postanowienie sądu, doprowadzenie przez policję do szpitala czy ośrodka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy
. Tak wyrazistego przypadku współuzależnienia dawno nie widziałam.

.

Bo to niezwykle podstępna choroba. Atakuje powoli najbliższe otoczenie alkoholika, systematycznie i co najgorsze, wręcz niezauważalnie, . Niszczy wszystkich, którzy mają do czynienia z nim. Zazwyczaj rodziny alkoholików powinny leczyć się wraz z nimi. Pranie mózgu jakim podlegają uzależnieni w czasie terapii jest zbawienne także dla jego bliskich.

Niestety wcale nie łatwo dostać się do ośrodka w momencie pozytywnej diagnozy lekarskiej. Na wolne miejsca w ośrodkach z reguły się czeka. Często pracownicy szpitali robią wśród skierowanych swoistą selekcję. Wiedzą, że jakieś szanse mają ci, którzy chcą się leczyć, a to są zazwyczaj jednostki skrajne lub zdesperowane.

Statystyki natomiast są przerażające. Ponad 65% wraca do picia, z tego ok. 70% leczy się kilkukrotnie. Wielu nie może dopuścić , że nigdy już nie ma dla nich kontrolowanego picia. Ponad 80% mężczyzn i prawie 75% kobiet po okazjonalnym spożyciu niewielkiej dawki, nawet po kilkunastu latach abstynencji, wraca do systematycznego picia.Jak mawiają ci którzy stamtąd wyszli : teraz jeden kieliszek , to za mało, dwa już za dużo.

 

Większość z nich to nadwrażliwi introwertycy, z kompleksami, szukający akceptacji, niezauważalnie przez innych połamani życiowo, na trzeźwo ludzie nierzadko ciekawi i wartościowi.

Jest też ostatnio pomysł , aby leczyć tylko tych , którzy chcą a nawet zapłacą za to. To jest przerażające, bo coraz więcej młodych ludzi stara się o miejsce w ośrodkach , jeśli najbliżsi w porę dostrzegli co się z nimi dzieje, a wcale nie jest to łatwe. Alkoholik, to wybitny mistrz kłamstwa, aktorstwa i perfidnej manipulacji. Na głodzie, podobnie jak u narkomana, nie liczą się u niego nawet uczucia wyższe.

Przez 8 tygodni miałem kontakt z wieloma z nich i bardziej przygnębiających opowieści w życiu nie słyszałem, zwłaszcza opowiadanych w czasie głodu.

Kilku z nich ( "turnus" liczył sobie ok 30 może 35 osób) już zmarło w ciągu zaledwie paru miesięcy.

Jak mawiają , zazwyczaj do 3 razy sztuka, potem już nie widać nadziei, chociaż niektórzy nawet walczą do końca, łatają "dziury w mózgu" i po wyjściu znów cierpliwie liczą każdy kolejny dzień na trzeźwo , zupełnie jak więźniowie z wyroku do wolności.

Im jest szczególnie trudno, zmiany osobowości są często nie do zaakceptowania przez bliskich. Stąd , zalecana nawet przez terapeutów , całkowita zmiana środowiska i ucieczki w świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za te wszystkie wpisy.

 

Własnie rzecz jest w tym, że mama jest współuzależniona i choć WIE, że on musi sięgnąć sam dna, to ona nie chce/nie może do tego dopuścić (..serce matki...itd, nie mogę już tego słuchać). I tym samym szantażuje emocjonalnie nas (tak jak on ją) sugestiami, lub tekstami wprost, że nie chcemy jej pomóc - zabraniamy nocowania brata u niej w mieszkaniu, gdzie mieszka sama ale właścicielem formalnie jestem ja i my z mężem czasem tam nocujemy, zabraniamy dawania mu pieniędzy (robi to i tak jeśli tylko ma).

 

Myślę, że wersja kiedy brat wyjeżdża do innego miasta, w inne środowisko, w tzw. właśnie "świat" ale sam - jest chyba jedyną drogą. Tylko mama musi przestać mu "pomagać" w jakiejkolwiek formie (włącznie z rozmowami telefonicznymi - musi przestać odbierać telefony, zmienić numer, nie wiem...).

 

Może faktycznie poszukam pomocy terapeuty od uzależnień, może przyjdzie do mamy do domu i z nią porozmawia.. może rozmowa z "fachowcem" (nie z rodziną czy przyjaciółmi) zrobi na niej wrażenie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amalfi , - sąd , policja , nikt .............................nie maja nawet takiego prawa aby doprowadzić na leczenie , postanowienie sądu wchodzi w rachubę kiedy osobnik jest ubezwłasnowolniony , bo nawet wariat nieubezwłasnowolniony może odmówić leczenia , nie ma takich uregulowań prawnych aby kogoś zmusić , przykre to ale prawdziwe , wiem co mówię , ojciec , (nie żyje już ) matka ( na razie nie pije ale to kwestia paru miesięcy jak zacznie ) starszy brat od siedmiu lat trzeźwy ( stał już jedną nogą po drugiej stronie życia ) oj dzialo się , działo .......w życiu mem .... ja też już prawie zacząłem ale jakoś się wyprostowalem , mogę piwo wypić bez obawy że pójdę po bandzie ......są ważniejsze rzeczy na świecie ..:yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I te komisje alkoholowe , pic na wodę , też nic nie mogą , bylem parę razy wzywany w sprawie ojca czy matki , powiedziałem przy ostatniej wizycie że jak nic nie mogą zrobić konkretnego to żeby sie odpieprzyli bo nie mam czasu na pierdoły i że wytocze im sprawę jeżeli nadal będą mnie nękać wezwaniami , siedzą , przwalają oczami , głupie uśmieszki , głupie pytania . Żadnej pomocy oprócz podania adresów gdzie można leczyć alkoholików , jak bym nie wiedział gdzie .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jar.os na początek współczuję rodziny, ale i gratuluję, że dałeś radę.

Na wstępie powiem, że nie znam historii nowelizacji aktów prawnych dotyczących postępowania z alkoholikami. Co do leczenia psychicznie chorych, to przymus jest i jest stosowany w bardzo wielu przypadkach. Czasami jest wręcz nadużywany, kiedy rodzina na takiego chorego się wypnie i chce mieć go z głowy.

Przymusowe "leczenie" alkoholików funkcjonuje. Zależy to od wielu czynników. Od składu komisji, czyli od tego jacy ludzie tam zasiadają i jak poważnie traktują swoją pracę, od sądu, wreszcie od szpitala, jak egzekwuje postanowienia. Wiem, że niektóre placówki wyznają zasadę, że szkoda kasy na utrzymywanie kogoś, kto nie rokuje. Bo tak prawdę mówiąc, to należy się zastanowić, czy człowiek ma prawo zapić się na śmierć? Czy raczej powinien być chroniony przed samym sobą zmienionym chorobą alkoholową tak, jak jest w przypadku dajmy na to samobójców chorych na depresję. Ale to temat na dłuższą dyskusję i pewnie zdania będa różne i zależne od tego, kogo choroba alkoholowa dotyczy.

Doprowadzenie przez policję jak najbardziej funkcjonuje, bo policja ma obowiązek wyegzekwowania postanowienia sądu. Problem jest w tym, że postanowienie jest ważne 2 lata i nie ma zapisu, że to postanowienie ma być wykonane niezwłocznie. A dwa lata to szmat czasu. Jeśli nie ma innego wyjścia, to dla mnie i taki straszak jest dobry. Lepsze to niż siedzenie z założonymi rękami.

 

Odnośnie przymusu leczenia, to nawet są w szpitalach oddziały sądowe alkoholików, gdzie "odsiadują" za przestępstwa popełniane z powodu choroby alkoholowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amalfi , na izbie przyjęć przy przyjmowaniu pacjenta , pacjent MUSI podpisac zgodę na leczenie , tak samo jak MUSI być trzeźwy , zawieźliśmy kiedyś z bratem ojca , niepotrzebny wydatek na paliwo i stracony czas , miał załatwione skierowanie , nie podpisał zgody .......

 

Zgadza się. Jeśli ktoś idzie na terapię to musi ustalić termin, przyjechać w terminie w stanie trzeźwym i podpisać zgodę plus kontrakt plus regulamin.

 

Jeśli jest skierowany nie przez lekarza, a przez sąd, czyli ma być "leczony" przymusowo, MOŻE sam ustalić termin, zgłosić się i odbyć terapię. Jeśli tego nie zrobi, zostanie doprowadzony przez policję bez względu na okoliczności stan.

 

W stanie pijanym przyjmuje się do szpitala na oddział detoksykacyjny w sytuacji zagrożenia życia, czyli na przykład w majaczeniu (delirium).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Amalfi za współczucie i gratulacje , a radę dać musiałem - wychowywalem jeszcze mlodszego brata , on też sobie dał radę jakoś w życiu ..

 

Tym bardziej szacun.

 

Jescze tak pomyślałam. Chyba najgorsze jak matka pije. Tak mi się wydaje pomimo, że równouprawnienie uważam za cywilizacyjną konieczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój znajomy, alkoholik,, "od zawsze", jego ojciec nieżyjący już - także pił.

Kuzyn nie upijał się jakoś regularnie w sztok, do nieprzytomności, ale nie mógł funkcjonować bez odpowiedniej, dziennej dawki alkoholu. Oczywiście bez pracy, tonący w długach, na utrzymaniu żony, matki.

Jechał autem bez ważnego prawa jazdy ( zabrali mu wczesniej), po kilku piwach, zatrzymała go policja. Żona po tym incydencie ( a było ich wiele, oj wiele) postawiła sprawę spokojnie acz stanowczo - odchodzi z jedynym ich dzieckiem. Policja skierowała sprawę do sądu, ale policyjny psycholog wziął go jeszcze na rozmowę i przedstawił sprawę następująco: zgoda na dobrowolny odwyk i leczenie, a sąd może weźmie to pod uwagę i dostanie wyrok w zawieszeniu. Tak postawiona sprawa a do tego groźba odejścia żony, jej brak zainteresowania jego "losem" ( a wcześniej wszystko zawsze bardzo przeżywała) spowodowało,że poszedł na leczenie. Ale i tak nikt w domu nie wierzył,że to coś da.

Dostał się na detoks, a później na kilkutygodniowe leczenie do jednego z katolickich ośrodków leczenia. Piszę o tym celowo, bo znajomy ( dotąd niewierzący i niepraktykujący) stopniowo zaczął się nawracać, wrócił do domu, zaczął szukać pracy, zajął się domem i jego otoczeniem,a przede wszystkim prosił żonę i rodzinę o pomoc w wychodzeniu z nałogu. Razem z żoną uczestniczy w comiesięcznych spotkaniach i mitingach AA . Widzimy jak niesamowicie się zmienił, zaczął "normalnie " rozmawiać z nami, zmienił całkowicie stosunek do życia, do żony i rodziny. Przy tym regularnie praktykuje, msza, spowiedź itd - twierdzi,że wiara bardzo mu pomogła i pomaga przejść przez ten koszmar.

Rozmawiałam z jego żoną i mamą - wspierają go jak mogą i ciągle patrzą na to wszystko z wielkim niedowierzaniem - dla nich to zakrawa na cud, bo nie miały już najmniejszej nadziei,że on się kiedykolwiek zmieni.

Trudno tu stwierdzić,czy wygrał - bo przed nim długa i trudna droga do przebycia, ale jak stwierdził - jeśli w jakimś momencie powinęłaby mu się noga upoważnia żonę,żeby bez pytania o jego zgodę natychmiast wywiozła go do ośrodka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej szacun.

 

Jescze tak pomyślałam. Chyba najgorsze jak matka pije. Tak mi się wydaje pomimo, że równouprawnienie uważam za cywilizacyjną konieczność.

 

Bylem wtedy w początkowych klasach podstawówki , miałem jakieś 10 lat , z jednej strony nie chcę do tego wracać ale często wracam , wiem jak żyć aby moje male trutnie nie mialy tak jak ja . A co do tego co napisal Gahan , znam wielu trzeźwych alkoholików , każdy z nich wychodzil z tego szajsu inaczej , co czlowiek to inna historia .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...