Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zakręcona wije gniazdko


Zakręcona

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 228
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Ufff, a już się wystraszyłam, że ci niezapowiedziani goście to złodzieje. Dobrze, że na sąsiadach się skończyło. Brama wjazdowa przypomina mi szerokością moją bramę garażową. I ...lusterka się składają, składają. Tylko naprawa słono kosztuje;) Przetestowane na własnym aucie buuu. Za "chwilę" będziesz śmigać przez nią bez zastanawiania się:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poli mnie już się tak kiedyś lusterko złożyło, bo droga była za wąska dla mnie i dla samochodu jadącego z przeciwka. Mąż nie odzywał się do mnie przez tydzień. Zupełnie bez powodu, bo tam na prawdę było wąsko i ciemno. Złość mu przeszła, jak dokupił sobie lusterko w lepszym stanie na szrocie.

Twierdzi, że nasza brama w świetle ma 195cm szerokości. Auta z lusterkami jeszcze nie mierzyłam, ale na moje oko 10cm luzu jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poli już zdaje relację. Przepraszam za opóźnienie, ale Młody załapał się na turnus rehabilitacyjny od dzisiaj, więc na tamtym froncie skupiłam się z rana.

 

W piątek zapakowałam chłopaków do auta i ruszyliśmy na front robót.

Już wiem, czemu na codzień poruszam się po mieście komunikacją miejską. Odstaliśmy się w korkach tyle, co trwa przeciętny film. Pies był wyjątkowo grzeczny, za to Juniorowi nie podabała się jazda zrywami i głośno dawał temu wyraz.

Byliśmy spóźn ieni, ale ekipa zamówiona przez sąsiada spóźniła się bardziej. Ahh, te korki ;)

Panowie przystąpili do ocieplania naszej wspólnej ściany, tej za którą jest produkcja. Ściana jest ciepła, bo za nią jest piec przemysłowy. Ponieważ ściana jest podgrzewana, fachowcy orzekli, że styropian będzie odchodził.

Tak wyglądało to po zakończeniu pracy przez fachowców:

IMG_1188%2520%2528Small%2529.JPG

 

IMG_1189%2520%2528Small%2529.JPG

 

W poniedziałek panowie będą stawiać ogniomur.

Nie obyło się bez rozmowy z sąsiadem, który znów zaczął „a trzeba to było rozbierać”?

Trzeba.

 

Był też pan z firmy okiennej. Wymierzył okna, dobrał typowe. Pan spodobał mi się bardzo. Nie, nie dlatego że był młody i przystojny ;)

Mimo, że był przedstawicielem handlowym, nie usiłował mi wcisnąć zbędnych opcji, tylko wypowiedział się, co jego zdaniem warto zrobić, a czego nie poleca, bo to strata kasy w moim przypadku. No i dał rabacik. To lubię :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sobotę zabraliśmy się za dalsze wyburzanie ścian i sprzątanie po robotnikach. W ferworze pracy nie zauważyliśmy, że ogoniasty wymknął się przez niedomkniętą furtkę do ogródka (wejściowa była zamknięta) i przez ogródek sąsiada poszedł sobie sam na spacer. Jak się wreszcie zorientowaliśmy, że jednego osobnika brak na posesji, to nie wiedzieliśmy, w którą stronę się wybrał i gdzie iść po niego. Obeszłam okoliczne ulice, ale nikt go nie widział.

Wróciłam do pracy z myślą, że połazi i sam wróci. Albo nie wróci, bo on nienauczony chodzenia bez smyczy i się pod koła samochodów pcha. No i jeszcze jeden problem. Jest agresywny w stosunku do większych psów. Oj, możemy mieć z tego powodu problemy.

No i okazało się, że mimo że jest rozrabiaką, że czasem mamy go dość, to jednak bardzo jesteśmy do niego przywiązani i właściwie nie jesteśmy w stanie pracować wiedząc, że gdzieś się błąka.

Oboje ruszyliśmy na poszukiwania. Łaziliśmy godzinę po okolicy i nic. Nikt go nie widział, więc i pewnie żadnego stworzenia nie zaatakował.

Zrezygnowana zadzwoniłam do straży miejskiej, żeby zgłosić zaginięcie, bo pies ma chipa. Zgłoszenie zostało przyjęte, wróciliśmy do pracy. No i mąż wynosi kolejne wiaderko gruzu i widzi, że nasz kundel przebiega pod płotem. Zawołał go, a pies nie zareagował. Dopiero po chwili załapał i przyleciał w podskokach. Do wieczora nie odstępował nas na krok.

 

Wieczorem zabrałam się za rozbiórkę mebli w kuchni. Taki oto widok ukazał się za zabudową:

IMG_1191%2520%2528Small%2529.JPG

 

Zimna szafka! Czyli odpada nam kucie ściany pod drzwi balkonowe. To co widać, to płyta, a za nią jest tylko cegła elewacyjna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę doszliśmy do wniosku, że nie jesteśmy w stanie ręcznie wyburzyć całej ściany, bo jest za solidna. Mąż postanowił kupić sobie zabawkę na Mikołaja – młot udarowy. Przed pracą pojechaliśmy do marketu budowlanego. Już widzieliśmy parking, kiedy zobaczyliśmy też policjanta. Mimo, że inne auta jechały przed nami, on upatrzył sobie nas. Zgodnie z przewidywaniami zamachał żółtą pałeczką i kazał zjechać. Mąż pyta: „ale dlaczego ja”?

Moja pierwsza myśl: samochód stary, więc jest szansa na nieaktualne badania techniczne. Kierowca bardzo młodo wyglądający (przynajmniej 10 lat młodziej niż mówi dowód), więc jest szansa, że po imprezeie jedzie nie do końca wytrzeźwiały.

A potem rozejrzałam się po wnętrzu auta i zamrałam. Mało zawału nie dostałam.

Zdążyłam tylko powiedzieć „ja wiem dlaczego” i podszedł policjant. Oczywiście od tej strony, od której było przewinienie. Zajrzał, widział na 100%.

Mój pierwszy odruch: naprawienie swojej winy. Na szczęście w porę się powstrzymałam, nie patrzyłam w tamtą stronę. Skupiłam się na psie.

Dzień dobry, dokumenty, dmuchanie w żółtą pałeczkę. Rzut oka na psa, który wyrywał się, żeby władzę przywitać.

Dziękuję, szerokiej drogi.

Policjant odszedł, jeszcze raz zajrzał do auta od tej felernej strony.

Mąż długo się zbierał do odjazdu, a ja drżałam, że do funkcjonariusza wreszcie dotrze, że coś jest nie tak i do nas wróci.

Wreszcie odjechaliśmy.

Wiecie co było nie tak?

Młody jechał oczywiście w foteliku – kołysce, ustawionym na tylnim siedzeniu, tyłem do kierunku jazdy, z tym, że jego fotelik w żaden sposób nie był przymocowany do siedzenia. Nie mamy bazy, izofixa czy nie wiem czego tam jeszcze, a pasy były niezapięte! Fotelik tak sobie po prostu stał na siedzeniu.

Oj zabulilibyśmy za to ładnie. W końcu bezpieczeństwo dziecka nie ma ceny. Ale policjant był młody, pewnie jeszcze tematu fotelikowego nie znał z autopsji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po takim wstępie, zabraliśmy się ostro do pracy. Młot udarowy daje radę.

Ja też daję radę. 5kilkowy młot już nie jest dla mnie za ciężki. Wprawa czyni mistrza.

Sporo udało nam się wykuć. Tak teraz wygląda nasz przyszły taras:

IMG_1186%2520%2528Small%2529.JPG

 

IMG_1194%2520%2528Small%2529.JPG

 

tu gdzie jest miska, stał sedes

IMG_1195%2520%2528Small%2529.JPG

 

A dla przypomnienia: tak wyglądał:

https://lh6.googleusercontent.com/-5l7TwGCtUzo/UKJTMI0zLhI/AAAAAAAAAtk/TgstvIC31LI/s640/IMG_1117%2520%2528Small%2529.JPG

 

IMG_1118%2520%2528Small%2529.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrałam sie też za kucie glazury w kuchni. To zajęcie przypadło mi do gustu. Za to kucie kleju niekoniecznie. Już wiem dlaczego niektórzy fachowcy liczą to sobie osobno.

Płytki są położone „na bogato” – aż do samej podłogi, nie sam pasek miedzy dolnymi i górnymi szafkami. Tak mi się kucie spodobało, że kułam kafle na ścianie, bez uprzedniego zdjęcia szafek wiszących.

To efekty mojej niedzielnej rozrywki:

https://lh6.googleusercontent.com/-L_E2s8GCXl8/ULyr18oqzkI/AAAAAAAAAww/LJNJoTQhtoY/s640/IMG_1202%2520%2528Small%2529.JPG

 

Wiecie co mi sprawia najwiekszą radość podczas demolki? Liczenie, ile kasy zaoszczędzam dzieki temu, że robię coś sama. To nakręca do działania w chwilach zwątpienia. Od razu zaoszczędzoną kasę przeliczam na metry mozaiki, którą chcę mieć w łazience.

 

Pisałam kiedyś, że cała nasza działka jest wyłożona kostką, że nie ma żadnego ogródka i bardzo mnie to cieszy, bo nie lubię babrać się w ziemi. W niedzielę dostrzegłam, ze mam ogródek. Szybko, nie?

Wniknęłam w temat i są to rośliny w doniczkach tworzące całkiem udaną (moim niefachowym zdaniem) kompozycję. Kompozycja ta została przez nas zaburzona, ponieważ do ogródka wyrzucamy gruz.

Plan jest taki, że jak uzbiera się konkretna ilość, to zamówimy kontener. Na działkę wejdzie nam malutki kontener, a gruzu będzie na pewno więcej. Duży musielibyśmy postawić za płotem, a nie mam złudzeń: po jednej nocy byłby zapełniony, niekoniecznie naszym gruzem.

Tak teraz wygląda ogródek:

(do fanów zieleni: proszę mnie nie linczować i nie oglądać tego zdjęcia)

IMG_1200%2520%2528Small%2529.JPG

 

https://lh3.googleusercontent.com/-IgcbV3VU_7k/ULyr2sfkHqI/AAAAAAAAAw8/9BaoAaKxu6Y/s619/IMG%2520199.JPG

 

Przyzwyczaiłam się już do tego, że ludzie stają pod płotem i bezczelnie gapią się na to, co robię. Ze mną się nie przywitają, ale między sobą komentują.

Najlepsze są dzieci:

„Mamusiu, dlaczego ten pan (ja zaczapkowana, zakapturzona, włosy ukryte – płci można nie dostrzec) niszczy szafkę?” (rozkładałam szafkę na czynniki pierwsze)

 

Nie obyło się znów bez urazów. Szafce się nie podobało, że kończy swój żywot i dała mi nauczkę. Zrobiła mi dziurę w nodze.

 

Ale się rozpisałam... Ciekawe czy ktoś przez to w ogóle przebrnie.

Edytowane przez Zakręcona
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebrnęłam z przyjemnością, dzielna babka z Ciebie:); muskułami będziesz mogła imponować. A przygoda z psem brrrrr. Wiem, jak to jest: wkurza maksymalnie, ale jak zginie, jest jeszcze gorzej. Taki paradoks, jeden z wielu w życiu:bash:. A domek pięknieje w oczach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przebrnęłam z przyjemnością, dzielna babka z Ciebie:); muskułami będziesz mogła imponować. A przygoda z psem brrrrr. Wiem, jak to jest: wkurza maksymalnie, ale jak zginie, jest jeszcze gorzej. Taki paradoks, jeden z wielu w życiu:bash:. A domek pięknieje w oczach.

Dziękuję :rolleyes: to motywuje mnie do dalszej pracy :)

 

Byłam dziś u koleżanki obejrzeć jej nowe mieszkanie na nowym osiedlu.

Mieszkanie większe od naszego domku, piękne, rozkładowe, ale... "na końcu świata", tzn. pole pole, łyse pole (tak przynajmniej było tam 20 lat temu), a teraz nadal pole, a na środku centrum handlowe i nowe osiedla. Niby nie tak źle, autobus co 20 minut, ale wszędzie daleko, walorów przyrodniczych brak.

Jak dobrze, że jakaś siła wyższa czuwała nade mną, kiedy rozważałam zakup mieszkania na tym osiedlu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubolewam nad losem kobitek. Odkąd w marketach pojawiły się w miarę tanie młoty udarowe, to każda woli młotem harcować niźli szaliczki dziergać ;)

-No dobra, żartowałem proszę nie rzucać we mnie śnieżkami :D

 

Masę roboty przed Wami, ale wiem jak takie tyranie uzależnia. A potem jak się już zasiądzie w takim domku wychuchanym i wypieszczonym, to szybko się zapomina o strzykaniu w boku, obitych palcach i innych kontuzjach psychicznych... :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carver, żarty żartami, ale coś jest na rzeczy;) Uwielbiam zapach zaprawy, pustaków - całą tę brudną robotę. Demolkę także /choć młota udarowego jeszcze nie poznałam osobiście/. I nie ukrywam, że wykańczanie wnętrz, upiększanie mniej mnie kręci. Ale cóż: rolę społeczną trzeba wypełniać, dziergać jako tako też potrafię:) Dlatego tak Ci zazdroszczę Zakręcona:) Masz pole do popisu! A co do bloków: rozumiem, bo mieszkałam na takim wychuchanym, chronionym niczym Alcatraz, osiedlu. Brrrrr. Krzaczki przycięte co do milimetra prawie, kamera na każdym kroku. Duszno mi tam było, ot co. Ale nie każdy tak ma i też to szanuję. Dobrze, ze Wy trafiliście ze swoja miejscówką od razu:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carver mój tato nie miał syna, to córę na pomocnika sobie wychował. Całe życie kładł mi do głowy, że nie mogę być rachityczną mimozowatą księżniczką, tylko muszę być samowystarczalna. Muszę poradzić sobie z cieknącym kranem, niedziałającym włącznikiem światła, niespływającą wodą w umywalce itd. I przez sporo lat korzystałam z tych umiejętności. Teraz mam męża :p

Ale tak już mi zostało, mam "męski" zawód, "męski" umysł.

Wystrój wnętrz to dla mnie czarna magia, ale nie wymagajcie ode mnie za dużo, ja rozróżniam 6 kolorów podstawowych + różowy i fioletowy.

Aaaa, zrobić szalik na szydełku potrafię :)

A na śnieżki u mnie za mało śniegu niestety ;)

 

Poli aktualnie mieszkam na takim osiedlu mieszczącym się za szlabanem. Nie jest źle, ale jakoś tak nieswojo się tu czuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Był Klub Wąchaczy Drewna w moim dzienniku, a tu widzę kolejne sekcje powstają- Wąchaczy wapna i zapraw, mas izolacyjnych i rozpuszczalników organicznych ;) Wąchanie prowadzi do nałogu, szczególnie odradzam ostatnie substancje- wypalają mózg.

 

Moja córka też ma nakładane do głowy, że musi umieć sobie radzić w każdej sytuacji. Chłopaka dużo łatwiej przekonać do posiadania scyzoryka i umiejętności posługiwania się śrubokrętem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak sobie siedzimy, wąchamy, piwo pijemy, a nasza gospodyni nieświadoma niczego zasuwa na budowie:) My naszą córkę też staraliśmy się nauczyć różnych różności. Ostatnio ojciec pyta ją czy dolać jej płynu zimowego do spryskiwaczy, a ona na to, że ma. Nie mógł się powstrzymać i drąży dalej zszokowany zaradnością dziecięcia: "Masz, a skąd?". Odpowiedź nas rozwaliła: "Z TAMTEGO roku":jawdrop:Oczywiście zakpiła z nas w żywe oczy. Radzi sobie. Jak musi:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...