Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zakręcona wije gniazdko


Zakręcona

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 228
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Zosik pomysł fajny, ale gdzie wtedy szafa? Na przeciw łóżka się nie da, bo okno zakryje.

Zresztą toaletka musi zostać tam, gdzie jest zaplanowana, więc już przestawianie mebli nie wchodzi w grę.

 

Dziś o godzinie 6.00 pożegnaliśmy się z elektrykami. No tak prawie się pożegnaliśmy, bo pracę skończyli, nie mamy zastrzeżeń, pozostało jeszcze tylko rozliczyć się :) Oczywiście negocjacje ceny trwają. Mąż dyskutuje o wysokości rabatu. W gratisie będzie biały montaż.

No i dowiedzieliśmy się czegoś, co mnie zmroziło. Gdyby przyszła jakaś kontrola z elektrowni zapłacilibyśmy 30 000zł kary. A to dlatego, że prąd do piwnicy i przybudówek był pociągnięty na lewo. Był tam też licznik. Czyli wychodzi na to, że do pomieszczeń które były wynajmowane prąd był ciągnięty na lewo, ale poprzednia właścicielka domu kasowała najemców za zużycie wg tego licznika w piwnicy. Ja to chyba niedzisiejsza jestem, bo w wielkim szoku jestem, że ktoś mógł tak prąd kraść i jeszcze na tym zarabiać.

 

Panowie rurarze naprawili swoje błędy. Za to pan kafelkarz ociąga się z wyceną. Miał dziś zacząć robić, a nawet wstępnego kosztorysu nie przysłał. Zaraz dzwonię go pospieszyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dziś przestaję przeklinać upusty, rabaty i bonusy.

Negocjacje z elektrykami trwały do późnego popołudnia. Chyba obie strony lubią się targować. Wynik rozmów mnie zaskoczył. Tak niskiej ceny końcowej się nie spodziewałam. Być może to wynik epizodu z kłódką. Chyba o nim nie pisałam. Panowie potrzebowali dostać się do ogródka, wejście było zamknięte na łańcuch z kłódką, ale co to dla nich. Przecięli kłódkę. Oczywiście nawet się o tym nie zająknęli. No więc kulturalnie, miło grzecznie ale też stanowczo zadzwoniłam do ich szefa i powiedziałam, że jak gdzieś się chcą dostać, to wolałabym żeby zadzwonili, to klucz dostarczę, a nie kłódki piłowali czy drzwi wyłamywali. Być może błahą sprawę za bardzo rozdmuchałam, ale koniec końców źle na tym nie wyszłam.

 

Soczystą przemowę dla kafelkarzy miałam dopracowaną w kilku wariantach (o tym, że się z wyceną prac ociągają), ale nie miałam okazji jej wykorzystać. Okazało się że pomylili literkę w adresie e-mail i minutę po telefonie miałam w skrzynce kosztorys.

Panowie jutro rano zaczynają, więc dziś wieczorem trzeba im materiały dostarczyć. Mąż akurat musi zostać dłużej w pracy, ja uziemiona w domu z dzieckiem z zapaleniem płuc, a sklep ani myśli być dłużej otwarty z tego powodu. Mam nadzieję, że uda się dziś dokonać zakupu tak kwadrans przed zamknięciem.

 

Panów będzie trzech, więc ściany zrobią ekspresowo. No i tu zaczyna się dla mnie problem, bo kolory ścian trzeba już wybierać, bo drzwi trzeba już zamawiać, bo panowie ościeżnice potrzebują. A to trzeba pojeździć, pooglądać. W necie oglądanie do kitu - co monitor to inny kolor.

Farbę jakoś dopasuję, ogólny pomysł mam.

Gorzej z drzwiami.

Czytam o różnych firmach i każda ma i zwolenników i przeciwników.

Domyślam się, że kolejny remont będzie za 10-15 lat i na tyle czasu drzwi potrzebuję. Mam też w domu małych szkodników, więc drogie drzwi odpadają - ciężko byłoby mi przeboleć ryski na nich.

Oglądałam drzwi w markecie które bardzo mi się podobały (jeśli chodzi o formę), ale miały fatalną okleinę. Miała udawać dąb, a plastikiem jechało na kilometr.

W domu mam teraz drzwi Porty, 10letnie. Już 3 lata temu jak się tu wprowadzałam okleiny w kilku miejscach nie było (głównie przy załamaniach), w części była wytarta (przy klamce). No i było kilka dziur. Drzwi białe i nawet jakoś tak bardzo nie zżółkły. Myślę, że gdyby były regularnie myte, to nadal byłyby białe. No i mają jeszcze jedną zaletowadę: okleina ma fakturę drewna. Zaleta, bo udaje ładnie drewno, a wada - mycie tych rowków.

No ale po tych drzwiach na pierwszy rzut oka nie widać czy to drewno czy nie, za to przy tych marketowych nie ma się wątpliwości.

 

Podsumowując:

czy wszystkie drzwi mają ubytki w okleinie po takim czasie?

Model który wybrałam, ma większość producentów. Którego wybrać??

 

edit: Chciałam dobrać drzwi pod kolor podłogi. Jak to zrobić? Podłoga ma w różnym świetle kompletnie odmienny kolor. Oczywiście nie wiem z czego jest zrobiona.

Edytowane przez Zakręcona
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie czuję, że zaczął się remont.

Dziś pan fachowiec łata dziury w ścianach, czyli chowa kable elektryczne.

 

Po wczorajszych rozmyślaniach nad drzwiami, przeczytaniu wszystkich wątków na ten temat na forum, zdecydowałam się.

Drzwi będą takie:

http://www.jares.com.pl/wp-content/uploads/2011/05/Porta-NOVA-1.jpg

do pokoi i kuchni pełne, do łazienki z kwadratowym okienkiem

 

Widziałam je na żywo. No dobrze, nie na żywo, w serialu :rolleyes: Jutro obejrzę na żywo.

Tylko czy będą pasowały do nich moje klamki w sensie wizualnym? Zamierzam zachować te z drzwi poniżej:

IMG_1508%2520%2528Large%2529.JPG

 

Dostałam jak na razie jedną wycenę. Wygląda nienajgorzej, ale w necie czytałam, ze wycena końcowa potrafi być o 30% wyższa od początkowej w tej firmie, więc czekam na kolejne.

 

Drzwi zewnętrzne też wybrane. Są tak okropne jeśli chodzi o kolor, że nie mogę na nie patrzeć. Na zdjęciu jak cię mogę, a w realu koszmar. Chyba nie da się dobrać elewacji do nich, żeby jakoś wyglądały. Mogłabym je mieć oczywiście w innym kolorze, ale dopłata do tego jest przesadzona. Musze polubić. Albo łudzić się, że w świetle naturalnym będą inaczej się prezentować niż na ekspozycji w sklepie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczorajszy dzień zaliczam do udanych. Wreszcie mogłam zakasać rękawy i coś sama zrobić, bo choróbsko mi odpuściło, a dziadkowie się zlitowali i zgodzili się drugą sobotę z rzędu popilnować wnusia.

 

Nie wiem od czego zacząć, bo sporo się działo. Spróbuję po kolei.

Z rana zajechaliśmy do marketu po płytki do kuchni.

Na ścianę:

http://www.cerkolor.com.pl/sites/default/files/styles/produkt/public/produkty/sahara_podstawowa_98x98_2.jpg

 

Dekory zakupione zostały już wcześniej:

http://www.cerkolor.com.pl/sites/default/files/styles/produkt/public/produkty/muffin_motyw_a_98x98_cm.jpg http://www.cerkolor.com.pl/sites/default/files/styles/produkt/public/produkty/muffin_motyw_b_98x98_cm.jpg http://www.cerkolor.com.pl/sites/default/files/styles/produkt/public/produkty/muffin_motyw_c_98x98_cm.jpg

 

Na podłogę pokazywany już wcześniej przeze mnie gres:

http://www.ceramikagres.pl/var/cache/img/140x140/resources/image/Astro/Astro-krem.jpg

 

No i wszystko pięknie. Zapłaciliśmy, załadowaliśmy do auta i zdziwiliśmy się lekko. Posiadamy wiekową osobówkę. Od kilku lat pełnoletnią. Siadła, ale ruszyła. Miała obciążenie ok. 500kg.

 

No a jak już ruszyła, to nie mogłam odmówić sobie pojechania do sklepu z drzwiami zewnętrznymi. Ta wycieczka okazała się bardzo cenna. Jak dla mnie, te "markowe" drzwi, które pokazywałam wcześniej, niczym nie różniły się od drzwi marketowych. Na kilometr widać, że to coś oklejone folią z wzorem drewna. Sprzedawca pokazał mi jeden kolor, który faktycznie dobrze udawał drewno. Jeden jedyny. Nie dość, że dla mnie za ciemny, to niedostępny w każdym modelu drzwi. Te które mogłabym kupić w takim kolorze, były zdecydowanie za drogie, jak na plaster miodu oklejony folią. Niewiele drożej wyjdą drzwi drewniane.

Gdybym kupiła te, o których myślałam, to chyba bym się zapłakała, jakby mi je przywieźli. Jestem już zdecydowana na konkretne drewniane, z tym, że od razu wiem, że nie starczy na nie kasy. Trudni, pomieszkamy trochę bez drzwi.

 

Pojechaliśmy do domu, wyładowaliśmy płytki, żeby autko trochę odetchnęło i znów zaskoczenie. Jedno pudełko ściennych to drugi gatunek. Fakt, mój błąd, że nie sprawdziłam wszystkich pudełek w sklepie przywiezionych przez sprzedawcę z magazynu. Trzeba będzie wymienić.

 

Następnie udaliśmy się do zakładu robiącego kuchnie mieszczącego się na naszej ulicy. Mimo, że to nie salon kuchenny, tylko zwykły zakład, cena przekroczyła budżet. A ograniczyłam się mocno - fronty z mdf, najzwyklejszy blat, zwykłe szuflady, bez żadnych cichych domyków i innych wodotrysków. Dostaliśmy zniżkę za to, że jesteśmy z jednej parafii, ale i tak byliśmy poza budżetem. W tym tygodniu wyślę moją kuchnię do wyceny do innych zakładów. Ten miał tą zaletę, że jest bliziutko i szafki są gotowe, nie do samodzielnego składania. O ile bez drzwi mogę mieszkać, o tyle bez kuchni ciężko.

Aaa, no i rzecz najważniejsza. Już nie chcę kremowej kuchni. Kremowe płytki, kremowe szafki - za mdło dla mnie. Ja jednak wolę kolor - wiśnia, calvados. Wieczorem zadzwoniłam do siostry powiedzieć jej, że rezygnuję z beżu na rzecz czerwieni. Na co ona - tak, tak - ona też będzie mieć fronty i drzwi w kolorze calvados. Nie wiem czy pamiętacie, ale płytki do łazienki też wybrałyśmy takie same. No nie da się ukryć, że jesteśmy siostrami.

 

Jako że chłopak robiący nam remont jedzie ostro z robotą, trzeba mu było dokupić materiałów. Udaliśmy się do marketu. Nie wiem czy u Was też tak jest, ale mnie wychodzi, że w markecie (nawet z dowozem) jest najtaniej - taniej niż w składzie budowlanym, hurtowni czy sklepie internetowym. Jako że w jednej cenie można zamówić transport towarów do 1500kg, postanowiłam to wykorzystać. Oprócz materiałów z listy fachowca zakupiliśmy drzwi zewnętrzne sztuk 2. Już się w sumie sama przekonałam do tego, że ten okropny kolor nie jest taki najgorszy. Okazuje się że niepotrzebnie. Na wystawie były drzwi brązowoczarne. No 100 razy lepsze niż tamte. Moja radość nie trwała długo. Okazało się, że w moim rozmiarze są tylko te okropne. No nic, zamawiam te brzydkie, narzekając na nie okropnie. Na to sprzedawcy się przypomina, że przyszedł właśnie nowy kolor. Nie wie jeszcze jak wygląda, bo dopiero co na magazyn wjechały. Panowie mi przynieśli, otworzyli karton i mało tam nie padłam z emocji. Taki kolor jaki chciałam. Normalne brązowe drzwi. Orzech złoty to się nazywa. I jest opcja żeby zamówić takie drzwi jak potrzebuję, czyli otwierane na zewnątrz.

Drzwi i reszta zakupów przyjechała dziś.

 

Wróciliśmy do domu i zabraliśmy się za robotę. Podczas gdy mój mąż dyskutował z fachowcem, ja się wzięłam za wynoszenie gruzu z piwnicy. Od kilku tygodni słuchałam, jak tego gruzu jest dużo, że to nie do wyniesienia.

Po kilku godzinach mojej pracy wygląda to tak:

IMG_1743%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1744%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1745%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1746%2520%2528Large%2529.JPG

 

Zdjęcia przed wynoszeniem nie zrobiłam, bo wolałam się za robotę wziąć. Było więcej niż na tym zdjęciu:

IMG_1345%2520%2528Small%2529.JPG

 

cdn za chwilę, bo się rozpisałam i za długi post wychodzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hydraulicy zbliżają się z pracami do końca.

Łazienka górna:

IMG_1724%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1725%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1726%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1727%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1728%2520%2528Large%2529.JPG

Na jednym ze zdjęć widać zamurowany otwór. To nie my. Był zamurowany już wcześniej. Nie wiem po co komu okno między sypialnią i garderobą (wcześniej była w naszej łazience), ale to okno było w projekcie domu, którym dysponujemy.

 

Łazienka dolna:

IMG_1730%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1732%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1734%2520%2528Large%2529.JPG

 

 

Było trochę kontrowersji wokół tego, kto nam będzie dom wykańczał. Miał robić ktoś, robi kto inny. Młody chłopak, mam nadzieję, że wie co robi. Pracowity, jedzie z robotą ostro. Od poniedziałku ma przyjść z kolegą. A gdybyśmy mieli wszystko przygotowane (czyli skute łazienki i pralnię), to by przyszedł z dwoma. To zrobił przez piątek i sobotę.

Zaczął od kuchni:

IMG_1735%2520%2528Large%2529.JPG

zatynkował dziury w ścianach po elektrykach

 

IMG_1736%2520%2528Large%2529.JPG

zabudował wnękę po kaloryferze, wyprowadził ściany przy oknach i drzwiach balkonowych

 

IMG_1737%2520%2528Large%2529.JPG

zatynkował ściany pod płytki

 

IMG_1739%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1740%2520%2528Large%2529.JPG

wylał stopień do drzwi balkonowych

 

IMG_1741%2520%2528Large%2529.JPG

zatynkował ściany

 

IMG_1742%2520%2528Large%2529.JPG

i kolejną, której nie skończył. Jak na razie na kuchnię poszło 175kg tynku. Ścian nie pionujemy. Zależy mi na tym, żeby był gładkie, ale niekoniecznie proste.

 

Jak na pierwsze 2 dni pracy, to chyba nieźle?

 

Główna siła robocza, czyli mój mąż, opada z sił i coraz więcej prac chciałby komuś zlecić. Poprosił o wycenę skucia reszty pralni. Wycena była za metr kwadratowy. Jak to pomnożyliśmy przez powierzchnię, to... no właśnie, wyniosłam gruz, żeby cena spadła. A dziś cały dzień mąż kuł pralnię i podłogę w kuchni (były nierówności). Do skucia są jeszcze łazienki. W dolnej kilka płytek na ścianie i sufit. W górnej połowa ścian (ta wyższa). Ślubny boi się, bo przy takiej robocie się kurzy, że coś się nowym instalacjom stanie. Jutro ma prosić o wycenę tego kucia hydraulika. Coś mi się widzi, że jak będzie podobna do pralni, to miesiąc później się przeprowadzimy, ale mąż sam to skuje.

 

Już wiem, mimo że nie mamy wszystkich kosztorysów, że nie starczy pieniędzy na wszystko. Mimo tego, że fachowiec ma ceny zrównoważone, raczej niższe niż wyższe. Po prostu straciłam 2 z 3 źródeł dochodów. Mam nadzieję, że jedno to chwilowe, ale utrata tego trzeciego jest dotkliwa. No i zastanawiam się z czego zrezygnować.

Na pewno na plan dalszy odkładam wykończenie warsztatu i tarasu. To trzeba robić razem i nie można z tym za bardzo zwlekać, bo strop przecieka i do warsztatu leje się woda.

Na później odkładam ocieplenie dachu i ścian, ale koniecznie przed kolejną zimą trzeba to zrobić.

Na swoją kolej musi też poczekać strop w wiatrołapie.

Oczywiście nie zajmuję się teraz podwórkiem, ogrodzeniem.

Drzwi wewnętrzne też będą musiały poczekać.

Nie wiem co ze schodami wewnętrznymi. To spory wydatek. Z drugiej strony boję się brudu, kurzu jaki będzie się nosić po zdjęciu starej okładziny. Trzeba to zrobić bo schody są krzywe i sama już kilka razy mało sobie zębów na nich nie wybiłam.

Był też pomysł, żeby robić tylko jedną łazienkę, ale fachowiec nie ukrywa, że inaczej liczy koszty przy robieniu całego domu, a inaczej przy samej łazience, która ma tylko 2,5m kw.

No i nie wiem z czego jeszcze można by zrezygnować.

Tak na prawdę, to nie wiem jakimi środkami dysponuję, ile mnie remont wyniesie. Jest to zupełnie niepodobne do mnie. Najpierw mnie to denerwowało, a teraz się cieszę. Bo gdybym miała takie wyliczenia, to by mi wyszło, że nie starczy na nic i nie ma się co za remont zabierać. A tak jakoś powoli, tydzień za tygodniem, remont idzie do przodu, kolejne prace są wykonywane i płacone, a dna w skarbonce jeszcze nie widać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płytki na ścianach w kuchni położone. Nieskromnie powiem, że moim zdaniem wyglądają pięknie. Wieczorem lub jutro postaram się wrzucić fotki.

Dziś rozliczamy się z hydraulikiem. Żałuję, że nie mogę przy tym być (dziecię znowu chore). Niby koszt znamy, ale coś mi się widzi, że dzisiejsze spotkanie z nim nie będzie należało do miłych. Stresa mam.

Poza tym zdecydowałam się na drzwi wewnętrzne drewniane. Okazuje się, że jak dobrze się poszuka, to wychodzą niewiele drożej od tych z mdfu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To czekam z niecierpliwością na fotki. Zdrowia dziecięciu życzę. Ładnie się wyrabiacie, czasowo i finansowo. Najlepiej chyba najpierw zrobić wszystkie "brudne" roboty? Bez drzwi da się jakoś żyć. Ich montaż nie zapaskudzi potem połowy domu. A schody ważna rzecz. Nie denerwuj się:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poli czasowo to się moim zdaniem za szybko nie wyrabiamy, bo nic nie chce schnąć. No ale przy tej temperaturze wewnątrz i na zewnątrz to się nie dziwię. Gdyby to było lato, to bym z zamieszaniem fotek nie nadążała ;) No i gdybyśmy mieli wszystko przygotowane, tzn. skute, to też by było szybciej.

Co do finansowo - podliczyłam znów wydatki. Po rozliczeniu z instalatorem (robocizna + materiały), po zakupie gresu do pralni, na schody do piwnicy, płytek na ściany do górnej łazienki wychodzi mi, że wydaliśmy 35000zł. I jak tu się nie denerwować? ;)

Masz rację - bez drzwi da się żyć, a w kurzu trudniej. Dlatego robimy drugą łazienkę od razu.

 

Ściany w kuchni:

IMG_1785%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1748%2520%2528Large%2529.JPG

Na parapecie leży zeszyt, a w nim po kolei rozrysowana każda płytka. Dekory namalowane kolorowymi kredkami, żeby się nim panu kafelkarzowi nie pomyliło.

 

IMG_1749%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_1795%2520%2528Large%2529.JPG

 

 

Poza tym mało się dzieje. Zakupiliśmy płytki do pralni, na schody do piwnicy i na ściany w górnej łazience. Wyszły tego 2 palety. Samo rozładowanie tego zajęło sporo czasu i spożytkowało dużo sił. Plan minimum na dziś, to skucie podłogi w dolnej łazience, tak żeby w tym tygodniu dało się szykować ściany pod płytki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plan minimum na dziś wykonany. Łatwo się mówi leżąc na kanapie cały dzień ;)

Podłoga w dolnej łazience skuta. A dokładniej 3 poprzednie posadzki. Poziom obniżył się o ok. 7cm (to moja wersja, mąż twierdzi że 10cm, ale to jest moim zdaniem niemożliwe ;) ) Najważniejsze, że cel został osiągnięty, czyli podłoga w łazience będzie teraz na tym samym poziomie co w kuchni i pokoju.

Było tak:

IMG_8998%2520%2528Large%2529.JPG

 

Jest tak:

IMG_1816%2520%2528Large%2529.JPG

 

Okazało się też dziś, ze panowie fachowcy znaleźli list. Jeszcze nie wiem gdzie, jutro ich dopytam.

Listy nie bardzo stary, Boże Narodzenie 1987. Wysłany z USA od rodziny poprzedniej właścicielki domu. Wymienieni są w nim (żeby nie powiedzieć oplotkowani) po kolei wszyscy spadkobiercy, od których dom kupowaliśmy. Oprócz tego dowiedziałam się z niego, że poprzednia właścicielka, będąca nauczycielką języka polskiego, hobbistycznie zajmowała się malowaniem obrazów.

Cieszę się że mamy coś takiego, bo... chciałam tu coś mądrego napisać o łączności duchowej, zachowaniu tradycji, korzeniach, historii, ale słów mi zbrakło by wyrazić to o co mi chodzi.

IMG_1834%2520%2528Small%2529.JPG

 

 

Pamiętacie jak pisałam o sąsiedzie mieszkającym w kamienicy? Ten który mężowi narzędzia pożycza i zaprasza go co chwila na piwko.

Taki sobie niewyględny pan, niezbyt mi się podobający. Dziś okazało się, że on nie tylko w tej kamienicy mieszka, ale też jest jej właścicielem. Jak to pozory mogą mylić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może ta podłoga ma więcej warstw?;) Ale tak serio to listy też fajne znalezisko. Taką porządną podłogę zdemolowaliście8-)

O to to dokładnie. Porządna, gruba podłoga była. A teraz cienizna będzie. Więcej warstw już nie ma, bo w poszukiwaniu kolejnej warstwy mąż już się przekuł w dół do pralni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dawno nie pisałam, bo Dziecię zafundowało mi nieoczekiwanie i niespodziewanie wczasy na koszt NFZ. Wczasujemy się już 2 tygodnie i końca nie widać. Tak się to Juniorowi spodobało, że w noc przed planowanym wypisem gwałtownie się pogorszył.

Ogólnie nie narzekam. Jest ciepło. Atrakcji dla dzieciaków (a tym samym i rodziców) jest mnóstwo. Mój syn nie ma umiaru i skorzystać musi ze wszystkiego co na oddziale i w okolicy jest dostępne. Było już wszystko oprócz respiratora.

Zajęta rozrywkami jakimi dysponuje obiekt wypadłam zupełnie z remontowego rytmu. Na początku chciałam trzymać rękę na pulsie, ale przy ilości zabiegów jakim musiałam poddawać dziecko w dzień i w nocy stało się to nierealne. I nie myślcie sobie ze tam nie ma personelu. Jest, a i owszem. Zredukowany do minimum. No bo po co zatrudniać sztab pielęgniarek, skoro tą samą robotę odwalą rodzice, jeszcze za to płacąc, że mogą być przy dziecku.

I tak między jedna atrakcją a drugą zadzwonił do mnie kiedyś mąż (ze względu na epidemię grypy nie ma odwiedzin) i zaczął opowiadać jak idzie remont. Im dłużej mówił, tym moja reakcja była głośniejsza i gwałtowniejsza. To co narobili on + fachowcy... no słów mi dziś brakuje.

Jutro jadę to obejrzeć i ustalić plan naprawczy.

Niestety pan kafelkarz nie wyraził zgody, żeby się jutro spotkać, a ja przez telefon nie będę mu opowiadać jak ma płytki w łazience układać. Uważam że same rysunki, nawet dobrze zrobione, to za mało. Pewne rzeczy trzeba pokazać i ustalić na miejscu. W związku z tym wstrzymujemy prace do czasu, aż ja nie będę w stanie spotkać się z kafelkarzem na miejscu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Wizja lokalna się odbyła. Poli skąd wiedziałaś, że wcale nie było tak źle?

Hydraulik ma tylko 1 rzecz do przeróbki. Drugą, której jego zdaniem nie dało się zrobić, oczywiście zrobić się da, tylko ani mąż ani hydraulik nie wiedzieli co ja chcę. Tak to jest jak się przez telefon o obrazkach opowiada.

Natomiast pan który robi ściany i podłogi dostał listę 50 niedoróbek. Oczywiście szczęśliwy z tego powodu nie był, bo poprawki rzeczy zapłaconych = brak kasy za nowe rzeczy, które mógłby w tym czasie zrobić. Większość skwitował "nie da się".. No to wtedy mnie już coś trafiło i własnymi rączkami pokazałam, że się da. I skoro ja potrafię to zrobić, to on swoje narzędzia może pakować, bo taki fachowiec to jest mi niepotrzebny, a tekstów, że problem jest też po mojej stronie, bo nie zawsze odbieram od niego telefon (po 23) i nie zawsze przyjeżdżam jak sobie życzy (no nie mogę być teraz w dwóch miejscach jednocześnie) słuchać dłużej nie zamierzam.

A potem grzecznie się pożegnałam i wróciłam na wczasy.

 

Może trochę przesadziłam, za dużo emocji miałam w sobie skumulowanych, ale podziałało. Pan fachowiec już nie uważa, że jest najmądrzejszy na świecie. Grzecznie naprawia niedoróbki. Chyba zrozumiał, że "klient nasz pan", a zwłaszcza klientka ;)

I wreszcie przyjął do wiadomości, że na tych specyficznych wczasach nie jestem całą dobę pod telefonem i nie mam dostępu do internetu oraz że nie mogę wyskoczyć do sklepu po płytki.

 

Po 3 tygodniach wczasowania na koszt nfz wczasujemy się teraz w domu na koszt własny.

W sobotę dziadek zgodził się zostać na kilka godzin z wnukiem kilka godzin wcześniej wypisanym ze szpitala. Podziwiam za odwagę. Dał radę ze wszystkimi zabiegami medycznymi.

My w tym czasie pojechaliśmy dokończyć pralnię. Została już do końca skuta. Wreszcie jest tam normalna wysokość pomieszczenia, tzn powyżej 1,75m.

Cały gruz został wyniesiony przeze mnie osobiście.

Niestety na fotki i zakupy nie starczyło czasu, bo nie chciałam dziadka zbytnio eksploatować. A tak zgodził się spędzić kolejną sobotę z wnukiem.

 

W tym tygodniu kładą się płytki w kuchni na podłodze i przygotowywane jest podłoże pod płytki w pralni.

Ja muszę wreszcie się zdecydować co chcę mieć w kuchni i łazienkach. Koncepcja zmieniła mi się zupełnie po tych wczasach, bo "moje" płytki i szafki opatrzyły mi się przez te 3 tygodnie. Były w każdej łazience i każdym aneksie kuchennym w szpitalu. To znaczy każda łazienka i każda kuchnia była inna. Dzięki temu temu wiem jak prezentują się na ścianie rozważane przez mnie kolekcje, ale nie chcę mieć w domu szpitalnej łazienki.

 

A w sobotę wielkie zakupy i dalsze kucie. Trochę schodów, jedna ścianka. Jak się rozkręciliśmy z tą demolką, to skończyć nie możemy.

No i wreszcie fotki zrobię.

Edytowane przez Zakręcona
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...