Kierowniczka 07.03.2013 07:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2013 Witam, często tu zaglądam ( wcześniej jako utajniony niezalogowany użytkownik). Bardzo fajna relacja przyjemnie się czyta a zdjęcia uwielbiam oglądać i porównywać to co było z tym co się udało już zrobić! Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 13.03.2013 19:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2013 Wreszcie jestem z relacją z weekendu. Będą fotki, jak wszystko opiszę Dziadek przyjechał pobawić się z wnukiem, więc my wykorzystaliśmy ten czas "wolności" maksymalnie. Zaczęliśmy od rajdu po marketach budowlanych. Wniosek I :zdecydowanie za dużo ich w naszej okolicy. Przelecieliśmy przez nie jak burza, a zajęło nam to 4 godziny. Wniosek II: ceny tego samego produktu są różne w różnych marketach tej samej marki. Orientujecie się czemu? W pierwszym zakupiliśmy tapetę do sypialni i fugę do kuchni. No i 4 płytki na ścianę do pralni. Absolutnie nie zamierzałam ich kupować, bo jeszcze nie mam kolorystki pralni przemyślanej, ale była taka promocja na płytki - 10zł/m2 - że zdecydowałam się na miejscu. W drugim klej do płytek. W trzecim dekory do górnej łazienki. Trwało to bardzo długo, bo "naszej" kolekcji nie było już na wystawie, no ale była w komputerze Pracownikowi ponad 20 minut zajęło znalezienie dekorów w magazynie, bo nie wiedział które dokładnie chcę. W komputerze obrazków nie miał, tylko numerki. To samo z listwą. Na szczęście było wszystko to, co chciałam dawno temu. Później nabrałam przekonania, ze nie wszystko jest dostępne, więc zmieniłam projekt, a tu miłe zaskoczenie. Jeszcze raz przy panu szybko rozrysowałam płytki i wyliczyłam ile czego potrzebuję. Wyboru listwy dokonał za mnie los, bo tylko jednej była wystarczająca ilość. W czwartym (ale to już wieczorem) kupiliśmy płytki na podłogę do górnej łazienki i inne rzeczy, które fachowiec potrzebuje. Odebraliśmy też w sklepie internetowym przepiękną bidetkę. Po zakupach pojechaliśmy na wizję lokalną. Fachowiec z pomocnikiem działali. Wspólnie sprawdziliśmy z listą, czy wszystko zostało naprawione. Oczywiście nie wszystko, pojawiły się również nowe niedoróbki. Znów pan fachowiec mnie swoimi mądrościami raczył co się robi i że nie robi się tak jak ja chcę. Mam też wątpliwości co do obliczeń ilości wykonanych prac. Bardzo miałam ochotę powiedzieć mu co o tym myślę, ale miałam cały czas w głowie słowa Poli, że nie warto kruszyć kopii o drobiazgi. I tak stwierdziłam, że ja chyba za bardzo zasadnicza i drobiazgowa jestem. Później wzięliśmy się za pracę. Mąż kuł, co trzeba było skuć, a ja szalałam na klatce schodowej. Efekty zaraz pokażę. W prawie wszystkich pokojach zostały wykonane już gładzie. Tu wielki szacunek dla fachowców. Halogenem świecą po ścianach i szukają co by tu poprawić. To co dla mnie jest już do zaakceptowania, dla nich jest do poprawki. W kuchni płytki na podłodze położone są tylko do połowy, bo okazało się, że podłoga nie jest pozioma. W jednej części była na tyle podniesiona, że trzeba było ją skuć. Nasz marketowy młot znów dał radę. taki kurz, że nawet koloru płytek nie widać i kawałek wylewki, który trzeba było skuć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 13.03.2013 20:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2013 (edytowane) no to jadę dalej ze zdjęciami Garderoba: tak było a tak jest Obie łazienki były tak krzywe, że zostały wyłożone płytami łazienka dolna i łazienka górna Pralniokotłownia Wszystko skute, gruz wyniesiony Pamiętacie jak było wcześniej? a tak jest teraz No i się małżonek na debiut na forum załapał To na czym stoi, to wylewka wylana za wysoko przez fachowca. Po skuciu było tam miejsce niższe niż gdzie indziej. No to teraz jest wyżej. Ciekawe kto to będzie kuł. Jak widać płytki nie zaczęły się kłaść. Bo wylewka nie chce schnąć. Przy okazji wyleciała nam futryna. Oczywiście sama nie wyleciała, trzeba jej było pomóc. Ze względu na rurę kanalizacyjną biegnącą pod sufitem będą tu drzwi łamane (nie wiem czy tak to się fachowo nazywa). Pracuś pracuje nas skuciem podestu. Bo tak mi się wymyśliło, że podest można by zlikwidować i uzyskać ten sam poziom w garderobie, kotłowni i na podeście. Kucie szło opornie, no ale szło i okazało się, że w podeście jest ukryty jeszcze jeden stopień. Ryzykownie było by go usuwać, bo mogłoby to konstrukcję schodów naruszyć. Zatem podest będzie, ale niższy niż był. Na zdjęciu różnicy wysokości nie widać, ale to tak 3-4cm są. No a ja po spotkaniu z fachowcami miałam w sobie dużo negatywnej energii i postanowiłam ją wyładować. Padło na schody. Przed: I po: Wiem, wiem, przed było lepiej Potem ruszyłam w dół. Przed: No właśnie nie ma dobrej fotki przed I po: https://lh6.googleusercontent.com/-l9C6W7Wkj_0/UUDKSkRbpGI/AAAAAAAAA_0/MzRhsjrQXxI/s640/IMG_1887%2520%2528Large%2529.JPG Tak to jest, jak się wkurzona baba do młotka dorwie. Nie wiem czy widać, ale wywaliłam ścianę. Drzwi też nie ma, ale to nie moja zasługa. Zdemolować było łatwo, ale teraz nie mam pomysłu jak te schody elegancko zabezpieczyć w przyszłości. I to tyle na dziś. Przez ten tydzień kładą się gładzie na klatce i zaczynają się kłaść płytki w łazience. 100 razy pytałam fachowca czy nie potrzebuje do tego wanny. Nie potrzebuje. No OK, każdy robi po swojemu. Dziś dzwoni, żebym podjechała do sklepu i zmierzyła tą wannę, czy ma szerokość równo 70cm czy 69,5cm, czy może 70,5cm. A co mi da takie mierzenie? Przecież każdy egzemplarz może być troszkę inny. Czyli wyszło na moje. Kupić trzeba. Ale czas na zakupy to ja miałam tydzień temu, teraz już nie mam. Bo kupić to łatwizna, trudniej wnieść ją do domu. Dlatego 100 razy pytałam czy nie trzeba kupić. Dobra, kończę przynudzanie i biorę się za wybieranie płytek do dolnej łazienki. Są takie, które bardzo mi się podobają (nie szpitalne, co jest jedną z ich zalet), ale wymiar mi nie pasuje, więc szukam dalej. Edytowane 13 Marca 2013 przez Zakręcona Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
polikarpia 14.03.2013 15:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2013 Aleeee!! Trochę Ci zazdroszczę tej destrukcyjno - twórczej roboty. Czad:) Zwłaszcza drewniana część schodów robi piorunujące wrażenie:D Bo te z płytkami to, zdaje mnie się, że miały zostać. Zmiana koncepcji czy tak z rozpędu? Pięknie sobie radzicie z codziennością. A łatwo nie macie. Kibicuję wytrwale. Demolka piękna, aż się wokół rozejrzałam;) Nie ma czego rozwalić, no nie ma...Stół sam z siebie się rozpada, ale to mnie nie satysfakcjonuje;) Powodzenia w dalszych pracach:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 14.03.2013 21:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2013 Ekhm, no miały zostać, ale pierwsza poleciała przy usuwaniu metalowej futryny. Potem przyjrzałam się reszcie i nie były położone zbyt równo. No i zbyt łatwo odpadały. Potem podjęłam decyzję, że jednak ładniej będzie jak tam będą też drewniane schody. Utwierdziłam się w tym poglądzie po wyburzeniu ścianki na klatce. Dziękuję za wirtualne wsparcie. Jakoś nam się to życie kręci, choć bywa chwilami bardzo nerwowo ze względu na nadmiar obowiązków - jak u każdego. A stół ma zakaz rozpadania się. Jest planowany do jadalni. Dlatego, jak widać na zdjęciu, został profesjonalnie zabezpieczony workiem na opony Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
subfosylny 14.03.2013 21:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2013 Mam identyczne płytki na ścianie kuchni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
deresz 15.03.2013 10:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Marca 2013 Przeleciałem parę stron po opisie 7 domu. Wiec coś z tych propozycji wybraliście. Czekam na zdj z efektem końcowym jestem ciekawy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 16.03.2013 10:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Marca 2013 s9 pat, subfosylny a pokazalibyście mi lub opisali jakie macie fronty szafek i blaty przy tych płytkach w kuchni? Fajnie by było, jakbym mogła to na zdjęciu zobaczyć, ale jak się nie da, to chociaż opiszcie proszę. deresz efekt końcowy na pewno pokażę moim wiernym kibicom Dziś po raz kolejny zmieniłam koncepcję schodów. Chyba jednak bieg prowadzący do piwnicy i ten widoczny na ostatnim zdjęciu - prowadzący z wiatrołapu na parter - będą w płytkach. A dopiero schody na piętro będą w drewnie. Czyli co? Wychodzi na to, że będzie tak, jak było. Do takiego rozwiązania przekonały mnie względy praktyczne i cena. Mąż chodzi dumny jak paw, bo od początku tak chciał i wyszło na jego, a ja kombinowałam. Od kilku miesięcy przeglądam pisma wnętrzarskie, oglądam programy o tej tematyce. Przejrzałam sporo wnętrz domów na forum. Nawet w serialach zwracam uwagę na wnętrza zamiast śledzić losy bohaterów. To samo u znajomych. Widziałam wiele pięknych mieszkań. Tylko w niektórych z nich czułam się jak w sklepie wnętrzarskim. I tak się zastanawiam, czy atmosfera zależy tylko od gospodarzy, czy wystrój też ma na nią wpływ. I tak sobie myślę, że u mnie nie będzie modnie, na czasie, tylko tak przytulnie jak jest w obecnym mieszkaniu. Goście twierdzą, że u mnie jest tak jakoś, że się nie chce wychodzić. To mój urok osobisty, rozrabiający pies, wrzeszczący dzieciak czy kolor ścian? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Małgoś83 18.03.2013 07:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Marca 2013 Witaj dzielna kobietko;) pracowita jesteś jak mróweczka ale ja też wychodzę z założenia, że to co można zrobić samemu to się robi:) zawsze to jakaś oszczędność muszę przyznać, że fajnie się Ciebie czyta i nie mogę się doczekać kolejnych relacji:) aaa i zapomniałabym..płytki w kuchni bardzo mi się podobają Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kama80 18.03.2013 18:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Marca 2013 prawda,prawda pracowita czekam na kolejne fotki z postępów pracy i podziwiam oczywiście będę zaglądać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 18.03.2013 19:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Marca 2013 (edytowane) Małgoś, Kama dziękuję za odwiedziny. Relacja i fotki dopiero dziś, bo dopiero teraz emocje mi opadły na tyle, że jestem w stanie pisać. W sobotę mąż pojechał odebrać prace wykonane w ostatnim tygodniu i zdemolować to, co zostało jeszcze do zniszczenia. Zadzwonił do mnie i mówi, że jest tragedia, bo płytki w kuchni są źle położone. Jak on to dostrzegł, to znaczy, że faktycznie coś krzywo było. Oczywiście mało zawało nie dostałam po takiej rewelacji. Oczyma wyobraźni już widziałam, jak żegnamy się z wykonawcą, zrywamy dopiero co położone kafle, idziemy do sądu z fachowcem, a w międzyczasie ktoś inny kładzie nam od nowa. I znów ryzyko – położy równo czy nie. Po pierwszym szoku łudziłam się, że może nie jest aż tak źle. Szanowny małżonek ma bowiem talent do znajdowania problemu tam, gdzie go nie ma. Nakazał mu odwrót, tzn. powrót do domu, a sama zaczęłam zbierać się na oględziny. Poszybkich kalkulacjach czasowych wyszło mi, że sobota jest o 3h za krótka, więc zaczełam szukać innego rozwiązania. Miałam szczęście. Mój tato akurat był w okolicy, więc przy okazji miał zajrzeć i zobaczyć ten kafelkowy dramat. To był strał w dziesiątkę. Przy mężu pan fachowiec mówił, że to nasza wina, bo ściany i podłoga krzywe (sam je przygotowywał pod kafle), bo płytki krzywe. Przy tacie swoje mądrości zachował dla siebie i w ogóle podejście zmienił. Widocznie ma jakiś strach przed osobami starszymi od siebie Ale po kolei. Moi panowie pooglądali, pokomentowali i stwierdzili, że muszą iść na spacer naradzić się, co z tym dalej zrobić. Po tych słowach fachowiec wraz z pomocnikiem zbledli. Naradzanie się zajęło moim panom ponad godzinę. No bo jak już się spotkali po tygodniu niewidzenia, to oczywiście musieli omówić przy okazji masę innych tematów. Zestresowany fachowiec po godzinie zadzwonił z pytaniem, czy w ogóle dziś wrócą. Wyjaśniam już o co chodzi. Z góry też uprzedzam, że nie widziałam tego jeszcze na żywo, opieram się na relacji ustnej i zdjęciach. Pierwsza rzecz, to płytki na ścianie. Położone wyglądały OK. Zakupiliśmy do nich ciemną fugę, bo tak mi się podobało. No i z fugą wyglądają nieciekawie. Nie dlatego, że kolor nietrafiony, tylko dlatego, że zbyt widoczna jest różnica w grubości fug. Miało być mm. Takie przynajmniej były krzyżyki. Spowodowane jest to tym, że płytki nie leżą w jednej płaszczyźnie. Nie widać tego było bez wypełnienia między płytkami. Nie wiem czy zrozumiale piszę. Fachowiec mówi, że to oczywiście wina płytek bo są nierówne. Tyle tylko, że nie zgłaszał tego po obejrzeniu płytek przed kładzeniem. No i inni forumowicze też mają takie płytki i nie piszą, że były krzywe. To co – mnie się akurat wadliwa partia trafiła? Aaa, i jeszcze mówi, że przeprasza, że mi nie powiedział, żebym kupiła fugę w kolorze płytek. A od kiedy to wykonawca kolor fugi wybiera? Tak to wygląda. Pomijam już kolor płytek, które są niemożliwie umazane fugą. Fachowiec twardo stał na stanowisku, że nie wygląda to źle. Na to mój tato, że w takim razie żadna decyzja nie zostanie podjęta, dopóki córka tego nie zobaczy. Wnioski: ma to zostać poprawione. Nie wiem jak, bo glazurnikiem nie jestem. Fachowiec wściekły, bo mało m2 tych kafli było, to i cena łączna za to niewielka, a roboty ma sporo. Ale będzie poprawiał. Byłam wczoraj u siostry. Oglądałam jej kafle w kuchni. Podobny „model”. Wyglądają przepięknie w porównaniu z moimi. Kilka z nich było skuwanych i kładzionych od nowa, bo kontakt był przesuwany. Gdyby mi o tym nie powiedziała, nie dostrzegła bym tego, a spędziłam w jej malutkiej kuchni kilka godzin. Rzecz druga, zdecydowanie ważniejsza, to kafle na podłodze. Nie są w jednej płaszczyźnie. Po długości środkiem jest zagłębienie – coś jak koryto rzeki. W części jadalnianej różnica jest minimalna, ale w części, gdzie będą szafki w U, różnica poziomów między najwyżej i najniżej położoną płytką wynosi 7mm. Na zdjęciach tego w ogóle nie widać, ale dla porządku wklejam. Środkowe płytki mają zostać wykute i podniesione. Ciekawe co z tego wyjdzie. Patrząc po raz kolejny na to zdjęcie zobaczyłam piękną gładziutkę ścianę uciapaną fugą. Mąż twierdzi, że to tylko brud, że gładź nadal jest gładka. Da się to usunąć? Jak widać na poniższych obrazkach, wkurzony facet też pracuje 2 razy szybciej. Usunął drzwi do garderoby i do spiżarni. Po wyrzuceniu drzwi prowadzących na schody do piwnicy stało się to niezbędne, bo pierwsze co widać po wejściu do domu, to drzwi spiżarni (fotki w poprzednim poście). W spiżarni są położone kafle, które zostawiamy. Mąż bez sentymentów usuwał futrynę młotkiem od zewnątrz. W pewnej chwili usłyszał łomot. Był pewien, że kiepsko przyklejone płytki poodpadały i że kolejne pomieszczenie trzeba będzie wykańczać. A tu zaskoczenie. Odpadły płytki, które były położone, hmm, jak by to opisać, wąska pionowa płaszczyzna, która całkowicie ukryta była pod futryną. Bólu nie ma, łukowego wejścia z koralikami tam nie robimy. Będą normalne drzwi, więc nowa futryna to zakryje. A na deser glazura w górnej łazience. Na razie wygląda dobrze. Może dlatego, że na płycie kładziona. edit: na moim komputerze wyglądają ładnie, na forum jakiś róż widzę na jasnych płytkach Edytowane 18 Marca 2013 przez Zakręcona Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 19.03.2013 16:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Marca 2013 Najnowsze wieści z frontu.Fachowiec twierdzi, że skuł środek podłogi, ułożył gres od nowa i teraz jest prosto. Skontrolujemy to w piątek. Jeżeli chodzi o fugi na ścianie, to zaczął podczyszczać i twierdzi, że jest lepiej.No i ma swoją teorię odnośnie fug. Chyba pierwszy raz widzi kontrastową fugę. Jest pewien, że nie przewidzieliśmy efektu i dlatego nam się nie podoba. Dlatego zaproponował, żeby usunąć tą ciemną fugę i położyć jasną jeśli nam się nie spodoba wygląd po czyszczeniu.Jasne jasne. Tylko czyszczenie ciemnej fugi jest w cenie jako poprawka, a usunięcie ciemnej fugi i położenie jasnej to dodatkowe roboty.Czy tak trudno zrozumieć, że ja chcę ciemną? Jemu się nie musi podobać. Ważne, żeby mnie się podobało. Zrobiłam dziś wreszcie porządek w rachunkach. Do chwili obecnej wydaliśmy 49000zł. Na co to poszło?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
polikarpia 21.03.2013 06:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Marca 2013 Przy remontach to mi się zawsze kasa na papierze zgadzała, ale jak się rozejrzałam wokół to nigdy ich nie widziałam, mam więc jak Ty:) A co do płytek: wiem jak się myje jasną fugę w kuchni i jak...denerwuje, gdy jest brudna. Wypocząć nie można;) Wspominałaś o atmosferze - jeśli wątek oddaje choć w część atmosferę Waszej chaty, to ja się nie dziwię, że ludzie lubią do Was zaglądać Mądrość ludowa z makatki: "Dobra gospodyni dom wesołym czyni";) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 21.03.2013 13:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Marca 2013 Poli widzę że wiele nas łączy Też nie mogę wypocząć, widząc że nie wszystko jest czyste. A że mam ciekawsze zajęcia niż szorowanie fugi szczoteczką do zębów, postawiłam na względy praktyczne. Szafki będą jednak brązowe, nie jak planowałam wcześniej kremowe. Kuchnia jest bardzo widna, więc ciemno przez kolor frontów nie będzie. Po ostatniej wizycie u siostry zmieniła mi się koncepcja drzwi wewnętrznych. Jej drewniane mnie zachwyciły. Tanie nie były, ale warte swojej ceny, jeśli chodzi o jakość wykonania. Tyle, że robią tylko w kolorze, a ja myślałam o białych - tak pod kolor okien. Niby nie jakaś firma-krzak, a mieli spora obsuwę czasową mimo ciągłych przypomnień telefonicznych, raz umówili się na konkretny dzień i godzinę na montaż i się nie pojawili. No ale drzwi są piękne... Jutro spotkanie z parkieciarzem. Kolejny wykonawca z polecenia. Już się boję. Dziś studiuję rodzaje lakierów do parkietu i powoli gubię się. Potrzebuję taki o dużej wytrzymałości - pso- i dziecioodporny. Co radzicie? Może śmierdzieć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 26.03.2013 11:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Marca 2013 W piątek na spotkanie z parkieciarzem nie dotarłam osobiście, bo znów doba okazała się za krótka. Byli moi panowie. Do fachowca nie mieli zastrzeżeń. Ja mam za to zastrzeżenia co do ceny. Jest zdecydowanie wyższa niż przeciętna u nas w mieście. Plusem tego jest to, że jest z polecenia. Mam już spartoloną podłogę w kuchni, to może chociaż w pokojach będę mieć ładną. Ale na to też gwarancji nie mam. Przecież płytkarza też mam z polecenia. Z drugiej strony nie mam hektarów parkietu, więc i nie przepłacę bardzo dużo, więc może oszczędzę czas castingu na inne prace. W domu prace postępują. Niestety fotek brak, bo czasu mi znów zbrakło. W sobotę intensywnie poszukiwałam płytek do dolnej łazienki. Mam za dużo wymagań odnośnie wzoru, rozmiaru i koloru kafelka. A jak już znalazłam ten idealny, okazało się, że kiepsko z jego jakością. Pół dnia zajęło nam odbieranie prac i omawianie kolejnych robót z wykonawcą. Płytki na podłodze w kuchni zdaniem jego i poziomicy są krzywe. Moje uzbrojone oko tego nie wychwyciło.Bardzo długo dyskutowaliśmy o wykończeniu jednej ze ścian w korytarzu. Była krzywa we wszystkich płaszczyznach, cześć z niej odpadło po usunięciu metalowej futryny na schody do piwnicy. Fachowiec usiłował ją naprawić w miejscu futryny wstawiając płytę kg. Dzięki temu jeszcze bardziej zwiększył nierówności. Później zdecydowaliśmy się rozebrać płytę kg na całej ścianie schodów. Wyszło jeszcze gorzej. Fachowiec proponował żeby ją odbudować, a ja chciałam wyrównać nierówności tynkiem. Oczywiście usłyszałam, że „nie da się”, bo jest za dużo płaszczyzn, w których są nierówności. Rozpisałam mu plan równania – względem czego po kolei ma to robić. Kręcił głową. Wczoraj widziałam efekt. Dla mnie rewelacja. Wreszcie ta ściana mnie nie razi, nie rzuca się w oczy. A czy jest prosta? Na pewno nie. Wczoraj mieliśmy spotkanie z poleconym stolarzem. Przed – korzystając z 30 minut luzu czasowego - kupiliśmy wannę. Oczywiście wcześniej wybraną. Jaki ten akryl lekki w porównaniu z dawnymi żeliwnymi wannami. Na spotkanie oczywiście się przygotowałam. Przejrzałam setki realizacji. Miałam koncepcję co mi się podoba, co nie. Było tez kilka kwestii w których chciałam posłuchać podpowiedzi fachowca.Pan przyjechał, przyniósł z samochodu próbkę i pokazał mi jak będą wyglądały moje schody. To na temat koloru i „fasonu” stopnia ja nie mam nic do powiedzenia?? Potem przedstawił ile gdzie wypuści, gdzie przymocuje barierkę. Określił nawet jakiego koloru zrobi tą ramkę na ścianę (w kolorze ściany, nie stopni). Pooglądał, powydziwiał, że schody wąskie, że krótkie, ale nieproste, że ma oprócz stopni jeszcze spocznik zrobić. Bardziej od schodów interesowało go zaglądanie do innych pomieszczeń i komentowanie co i jak jest zrobione oraz wypytywanie o sprawy zupełnie niezwiązane ze schodami. Gdybym nie była tak zmęczona, to bym go wyprosiła.Oczywiście na żadną rade dotyczącą wizualnego połączenia schodów, które mają być w drewnie z tymi, które mają być wykafelkowane, nie doczekałam się.Na koniec stolarz chwilę pomyślał i podał cenę za same schody, bo barierkę, to on zleca, więc nie wie ile będzie kosztowała. Przeglądałam oprócz zdjęć również ceny, więc miałam świadomość, że dębowe schody to nie jest tania rzecz, ale cena którą pan podał, wbiła mnie w podłogę. I to była cena z tekstem: „tyle to ja brałem 3 lata temu, ale od was więcej nie wezmę, bo jesteście młodzi, to i tak pewnie więcej nie macie”. Teraz już wiem po co do innych pomieszczeń zaglądał. Aa, i jak chcemy się w maju wprowadzać, to za 2 dni trzeba deski rozcinać. Oj nie lubię, jak mnie ktoś tak popędza z decyzją.Ogólnie byłam zniesmaczona wizytą i zaskoczona, bo to uznany stolarz. No i znów dylemat. Szukać kogoś innego „w ciemno” czy… no właśnie co. Temu zarobić nie dam, bo nie znoszę ludzi o takim podejściu.I tak powstał nowy pomysł łączący moje wcześniejsze wizje. Marzeniem było, że by całe schody (łącznie z tymi do piwnicy) były w drewnie. Wycofałam się z tego, bo to niepraktyczne i drogie. Ale od czego mamy płytki drewnopodobne? Schody będą wyglądały jak drewniane, będą praktyczne jak gresowe no i przede wszystkim identyczne na całej klatce. Miałam plan, żeby położyć woodentic, ale czytam, że na schody nie nadaje się absolutnie. Szukam dalej. Mam wizję, jak chcę żeby to wyglądało i szukam materiału. Nadal pozostaje problem mocowania balustrady. Szczegóły problemu obfocę w pierwszej wolnej chwili. Nie wiem czy dobrze mi się kołacze, że są gresowe stopnice z noskiem, bez pasków antypoślizgowych, najlepiej duże, żeby fugi nie było? Położone zostały płytki w pralniokotłowni. Podłoga faluje jak fale Dunaju, to i płytki falują, ale wygląda to przyzwoicie. Nie ma różnicy wysokości między bokami przylegających płytek. Oczywiście nie odbyło się bez skuwania, bo mąż z tatą zalecili zrobienie innej wysokości cokołu niż ustaliliśmy wcześniej.Na miejscu są też brakujące płytki w garderobie. Udało się kolor i wzór dobrać niemalże idealnie. Fuga jest chyba taka sama. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alladyn71 29.03.2013 13:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Marca 2013 Wesołych Świąt!!!! http://i782.photobucket.com/albums/yy110/alladyn71/Wielkanocne_jajka_2421365_zps2666ed8d.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 01.04.2013 07:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Kwietnia 2013 WESOŁYCH ŚWIĄT! Korzystając z dnia wolnego jadę dziś skontrolować zaawansowanie prac. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 04.04.2013 13:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2013 Inspekcja była. Zdjęcia wstawię jak się wyśpię, bo ostatnio ciągle w niedoczasie jestem. Aktualnie sen z powiek spędzają mi drewnopodobne płytki na schody. Waham się między zakupem: - w markecie: tanie, blisko, można zwrócić nadmiar, dokupić jak braknie, ale są w kształcie łódki, z drugiej strony ludzie je mają i z nimi żyją - pobliskiej hurtowni: podobno lepsza jakość - inna marka niż w markecie, cena wysoka, blisko - sama sobie przywiozę do domu w dogodnym terminie, dwutygodniowy czas oczekiwania na odbiór - w internecie: marka ta sama co w hurtowni, cena łącznie z dostawą niższa niż w hurtowni, ale obawiam się czy dojadą całe i że przyjadą w godzinach, w których nie będzie kto miał ich odebrać, przyjadą za 2 dni. Tylko co ja zrobię jak te droższe też się okażą wypukłe. Wiem że jest to dopuszczone przez europejskie normy. Znalazłam wykonawcę drzwi wewnętrznych. Tak w ciemno, nie widziałam jego realizacji na żywo. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 04.04.2013 20:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2013 Zaległe zdjęcia - robione w weekend i na szybko. Jak będą gotowe to postaram się o lepsze ujęcia. Łazienka górna: Dosztukowane płytki w garderobie: Byli panowie z wodociągów i wymienili przeciekający zawór. Podłoga w pralni na samodzielne zdjęcie się nie załapała. Pozuje w towarzystwie pieca i osprzętu: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zakręcona 10.04.2013 16:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2013 Nauczona wcześniejszym doświadczeniem (sporo przepłaciłam) postanowiłam sama zakupić dla hydraulika osprzęt niezbędny do zamontowania pieca. Część materiałów mąż zakupił w hurtowni razem z piecem. Co ciekawe - taniej niż w markecie. Po resztę udałam się osobiście do marketu budowlanego z listą od fachowca. Wydaje się, że zakupy z listą to łatwizna. Okazało się, że jednak nie, jeśli ktoś, tak jak ja, zupełnie nie zna się na śrubunkach i rodzajach zaworów. Problem był w tym, że nazwy na liście nie odpowiadały nazwom produktów w sklepie. Poza tym na kratce brakowało niektórych parametrów. Spędziłam w sklepie kilka godzin, nazbierałam masę żelastwa, a w kasie serce mało mi nie stanęło. 1500zł. Hydraulik mówi, że niby część z tego będzie do zwrotu, bo kazał kupić akcesoria nie widząc uprzednio pieca, ale i tak sporo pieniędzy na to pójdzie. Teraz widzę ile mi czasu i nerwów oszczędził dzięki temu, że robiąc instalacje sam kupował materiały. Przy okazji wizyty w sklepie rzuciłam okiem na farby. Wstępnie wybrałam jakiś kolor do kuchni. W niedzielę okazało się, że pan od ścian chce malować kuchnię i farbę potrzebuje. Nie było mu jak jej dowieźć, bo w międzyczasie popsuł nam się samochód, więc fachowiec sam kupował farbę. Mam nadzieję, że będę zadowolona z koloru, na który jedynie zerknęłam w przelocie. A myślałam kiedyś, że farby będę starannie dobierać korzystając z próbek. W sobotę przyjechali panowie montować drzwi zewnętrzne szt.2 (na prawdę zewnętrzne i miedzy wiatrołapem a domem). Zewnętrzne wstawili. Tak było wcześniej: A tak jest teraz: Później zdemontowali drzwi i futrynę między domem i wiatrołapem. Otworzyli karton z nowymi drzwiami i zaskoczenie. Karton nieuszkodzony, a futryna wgięta. Szybko zadzwoniliśmy do sprzedawcy, mówi że ma na magazynie jeszcze jedne takie drzwi, wiec to nie problem i zaraz wymieni. Na wszelki wypadek poszedł je sprawdzić i też okazały się uszkodzone. Trzeba więc było ściągnąć drzwi z daleka i dopiero dziś zostały wymienione. Mam nadzieję, że te są już w porządku. Położone są już płytki w dolnej łazience. Ze względu na zepsute auto fugi kupował fachowiec kierując się numerkami, które kiedyś sobie "przy okazji" w sklepie odpisałam. Ciekawe co z tego wyjdzie. Kafle w dolnej łazience - przed fugowaniem: Poza tym skute zostały cudowne żółte kafle na klatce na parterze i podkuty został jeden ze stopni. Przy okazji szanowny małżonek uszkodził jeden z nowych kafli w kuchni. W tle widać dziurę po starych drzwiach, czekającą na nowe. Poza tym są same problemy. Z fachowcami - nie możemy się dogadać co do terminów, tego na kiedy jakie materiały potrzebują. Była akcja schody "na wczoraj", potem okazało się, że to dopiero po połowie miesiąca, teraz znów na wczoraj. Parkieciarz opóźnia się o tydzień, bo budynek musi być ogrzewany przez tydzień przed jego wejściem, a piec jeszcze nie działa. Ze ścianami i drzwiami. Ściany są tak nierównych grubości, że z ościeżnicami regulowanymi mogę się pożegnać. Muszę kombinować ze stałymi. Z meblami do kuchni. Zakład co je będzie robił pracuje w godzinach mojej pracy,a muszę tam osobiście jechać kolory wybrać. Z autem. Jest w warsztacie i nie wiadomo ile czasu tam jeszcze spędzi. Przestałam ogarniać. Nie potrafię określić terminu przeprowadzki, a muszę to wiedzieć, żeby podać w żłobku, do kiedy dziecko będzie uczęszczać do tej konkretnej placówki. Rodzina zamiejscowa wybiera się na roczek w Boże Ciało, a ja nie wiem, czy będzie ich gdzie przenocować. Mam dość już tego tempa przy remoncie. Chciałabym żeby trwał dłużej i spokojniej, ale się nie da, bo fachowiec od maja ma robotę w innym mieście. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.