Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zakręcona wije gniazdko


Zakręcona

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 228
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Marysiu my w obecnym mieszkaniu mieszkaliśmy tak w remoncie. Z dzieckiem, które ma problemy z oddychaniem nie jest to możliwe. Wprowadzać się będziemy dopiero jak wszystkie farby wywietrzeją i cały pył budowlany usuniemy, a to może trochę potrwać.

 

Na początek kilka zdjęć.

Zafugowane ściany w dolnej łazience:

IMG_2063%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_2064%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_2065%2520%2528Large%2529.JPG

 

Podłączony został już piec. Zaliczył już pierwszą awarię, ale działa. W poniedziałek przyjdzie fachowiec żeby go wyregulować.

IMG_2069%2520%2528Large%2529.JPG

 

W całym domu są już podłączone kaloryfery i wreszcie jest ciepło, tzn. ok. 16-17 stopni. Kaloryfer w garderobie:

IMG_2068%2520%2528Large%2529.JPG

 

Pomalowane też została kuchnia:

IMG_2066%2520%2528Large%2529.JPG

 

IMG_2067%2520%2528Large%2529.JPG

 

Sobota minęła pracowicie.

Rano moi panowie pojechali do domku w celu zniesienia mebli z pokoi z parkietem do innych pomieszczeń. Zanim zabrali się za robotę mąż pojechał do sklepów z rurkami pooddawać nadmiary i wziąć faktury. Miało mu to zająć chwilę, zajęło pół dnia.

W tym czasie mój tato zabrał się za prace w warsztacie. Po zimie warsztat był w opłakanym stanie. Mimo zabezpieczenia tarasu folią, w warsztacie woda lała się z sufitu. Głównie przez to, że śnieg nie był na bieżąco usuwany. Tato szufelką wybrał całą wodę z warsztatu. Później taras został zabezpieczony nową folią (widok z balkonu z piętra):

IMG_2075%2520%2528Large%2529.JPG

 

Ponieważ tato miał jeszcze czas, postanowił zamontować umywalkę. Z dostępnych po rozbiórce wybrał jedną i przyczepił. Znalazł też baterię i ją zamocował. Tak wygląda teraz jedyna czynna toaleta:

 

IMG_2071%2520%2528Large%2529.JPG

 

Już można kulturalnie umyć ręce. Szkoda tylko, że kibelek trzeba miską spłukiwać. Docelowo sedes zostanie usunięty.

 

Tato jak rozpędził się z robotą, to nie mógł przestać. Wyprzątnął jeszcze kąt warsztatu tak, żeby można było coś tam zmagazynować:

 

IMG_2072%2520%2528Large%2529.JPG

 

Na deser moje ulubione zdjęcie. Ściana warsztatu zbudowana z desek, gazet i szmat:

IMG_2074%2520%2528Large%2529.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po południu nastąpiła zamiana. Mój tato przyjechał zająć się wnukiem a ja pojechałam do domu, bo mieliśmy umówione spotkanie z panem od szafek kuchennych. Stolarz spóźnił się jedyne 2 godziny. Ponieważ wcześniej nie potrafił oszacować swojego spóźnienia, nie wiedzieliśmy, czy przebierać się roboczo i brać za coś, czy czekać, więc porobiłam zdjęcia (wreszcie był czas) i posprzątałam śmieci z domu. Znalazłam napęczniały karton soku, zużyte torebki herbaty w szafce. I pomyśleć że sami polecani i znajomi fachowcy u nas pracują. Wyniosłam 3 wielkie wory śmieci.

 

Spóźnienie fachowca przełknęłam. Obejrzał kuchnię i zapytał czy mam jakieś sugestie co do rozmieszczenia sprzętów. Jak wyciągnęłam rysunek z rozrysowanymi szafkami zdziwił się. Od razu mój projekt skrytykował, że chcę w szafce drogi system, bo u niego kosztuje 900zł. Nie wiem czemu tak dużo, skoro taki sam w IKEA kosztuje 300zł. Zaproponował inny układ szafek. Taki też rozważałam, ale moim zdaniem jest mniej wygodny. Jest bardziej typowy, do złożenia z gotowych szafek. Ja po to zatrudniam stolarza, żeby zrobił mi mniej typowy, ale dla mnie wygodniejszy. Ja rozumiem, że pan zęby na tym zjadł i wie co się u ludzi sprawdza, ale ja mam swoje preferencje wynikające z mojego stanu zdrowia, z trybu życia mojej rodziny i niekoniecznie typowe rozwiązania są dla mnie najlepsze.

Dla fachowca to co na blacie i pod blatem stanowi jedność. Czyli pod płytą gazową mam do wyboru szuflady, szafkę otwieraną lub piekarnik. Ja myślałam o zupełnie innym układzie i wtedy akurat płyta wypadała nad dwoma szafkami. Zlew chcę 1,5 komory z ociekaczem, czyli 1,5 komory nad szafką pod zlewową, a ociekacz nad kolejną szafką wypada. Nowość dla fachowca. Też kiedyś myślałam takim systemem jak stolarz. Dopiero na forum dowiedziałam się, że można inaczej.

Kolejny element zaskoczenia dla stolarza to mikrofalówka poniżej piekarnika. Tłumaczyłam mu nawet dlaczego tak chcę, ale nie chciał się na to zgodzić. Wreszcie sobie przypomniał, że Józkowi też tak robił. Uff, czyli przejdzie.

Jak już przedstawił swoją propozycję układu szafek nadmieniłam, że w jednej z szafek potrzebuję dodatkową półkę na patelnie. Zaniemówił z wrażenia, a ja korzystając z okazji pociągnęłam temat, że wyślę mu na maila dokładne rozmieszczenie półek w szafkach, bo u mnie każda szafka jest na coś konkretnego i typowe rozstawy mnie nie satysfakcjonują. Przerabiałam to w obecnej kuchni. Mam szafki z marketu meblowego (moim zdaniem trwałe, ładne no i dość tanie; gdybym miała typowy wymiar kuchni, kupiłabym je jeszcze raz) i w każdej z nich przesuwałam półki, dorabiałam, tak żeby wykorzystać optymalnie miejsce. Tego już nie zniósł. Powiedział mi jakie są rozstawy półek, wymiary szuflad i że tak jest i tak będzie, bo to ktoś mądrzejszy i od niego i ode mnie wymyślił. Już się miałam odezwać, że jedna z firm opatentowała inne rozstawy jako najwygodniejsze, ale z racji późnej godziny szkoda mi było czasu na dyskusje.

Przeszliśmy do kolorów. Rano widziałam w necie zdjęcie koloru idealnego. Miałam go przed oczami. Niestety we wzorniku nie było takiego. Znalazłam 2 zbliżone. Do tych zaczęliśmy szukać korpusów. Okazało się, że plik próbek jest gruby, ale pasujących idealnie kolorów korpusów i frontów jest kilka. Spodobała mi się inna para, ale nie pasuje do moich płytek. Wertowałam ze 3 razy wzorniki. Pan się zniecierpliwił. A wystarczyło powiedzieć, że skoro mam takie wymagania co do koloru, to możemy zrobić kuchnię lakierowaną i po kłopocie. Właśnie, dobrze że dopytałam jakie będą te fronty. Mdf foliowany. Nie było wyboru ;) Coś tam napomknęłam o laminacie i fornirze, ale fachowiec udawał że niedosłyszał.

Przeszliśmy do blatów. To znaczy ja czwarty raz oglądałam kolory frontów, a pan wybrał mi blat. Idealnie pod kolor i wzór płytek, kontrastowo do szafek. Ładnie, ale byłabym bardziej zadowolona, gdyby dał mi do ręki i ten próbnik i mogłabym sama się przekonać, że ten jest najodpowiedniejszy.

Później panu przypomniało się o oświetleniu. Chciał mi wcisnąć trójkątne halogenki. Mówię, ze absolutnie bo do wzoru frontu nie pasują. A właśnie. Tego jeszcze nie wybraliśmy. Niestety katalogu z wzorami pan przy sobie nie ma. Dobrze że tu mam wizję sprecyzowaną. Naszkicowałam co sobie życzę i fachowiec orzekł: "to W25". Dziś sprawdziłam na stronie producenta frontów (jak dobrze ze nazwa była na wzorniku kolorów) i pudło. Mój rysunek to W26.

Przypomniało mi się jeszcze o uchwytach. Katalogu z nimi też stolarz nie miał. Zostawił w samochodzie, a deszcz padał, to nie chciało mu się iść te 10 metrów. Próbowałam opisać. Potem narysowałam kilka widoków uchwytu, ale fachowiec nie wiedział o co chodzi. Wreszcie znalazł w teczce broszurkę. Dobrze że mój uchwyt tam był.

W międzyczasie byłą dyskusja o systemach w szafkach, szufladach, zawiasach. Poprosiła żeby wycenił dwie wersje. Jedną na tańszym osprzęcie, a drugą z bajerami. Nie był zachwycony, ale zgodził się. Cenę przyśle... za tydzień.

 

Ja chyba jestem z innego pokolenia. W usługach zakładam że "klient nasz pan". Oczywiście informuję "jak się robi", co moim zdaniem jest najlepszym rozwiązaniem dla klienta, ale i tak zawsze robię tak, jaka jest wola klienta, choćby mi się nie podobało czy choć uważam, że klient wybiera rozwiązanie nierozsądne.

 

Całe to spotkanie przypomniało mi wizytę stolarza od schodów. Miał takie samo podejście. Tamtego spuściłam po schodach ;) już dawno. Z tym się waham, bo widziałam meble wykonane przez niego. Szafki w 3 różnych stylach, do 3 różnych typów pomieszczeń, z różnych materiałów i każda rewelacyjna. Co ciekawe, z masą przegródek zaprojektowanych przez klienta, z rozmiarami szuflad dostosowanymi do potrzeb klienta. No tak, ale zamówienie przyjmowała pani w salonie, a fachowiec tylko je realizował i co najwyżej mógł sobie pod nosem ponarzekać, co to za głupoty ludzie wymyślają.

 

Na chwilę obecną nie wiem jak będą otwierane szafki (lewe czy prawe), czy wiszące to będą witryny czy nie, co z oświetleniem. Nie wiem co będzie tam, gdzie zostały nietypowe wymiary (28 czy 32cm). Nie wiem czy będą jakieś listwy maskujące nóżki. Gdyby cena mi odpowiadała, to pewnie dowiedziałabym się po zamontowaniu. Dla mnie szok.

 

Jestem w kropce. Z jednej strony pan sobie pomierzył całą kuchnię, nierówną w każdym kierunku i wiem, że jest świetnym rzemieślnikiem. Z drugiej strony nie zamówię u niego czegoś, do czego nie jestem przekonana. Myślałam nad kuchnią długo. Jest to moje oczko w głowie, dużo ważniejsze od łazienek czy salonu i ma być dokładnie takie, jak sobie wymarzyłam. Zwłaszcza, że nie jest to tania rzecz i za często się jej nie wymienia. Ta kuchnia ma podobno starczyć na 15 lat. I mam już dość tłumaczenia się dlaczego gotuję codziennie 4 obiady (dla męża - kaloryczny, dla siebie - lżejszy, dla dziecka - dla alergika i dla psa), dlaczego w prawym kacie potrzebuję szufladę, a w lewym półki. Ja to mam przepracowane przez lata i wiem co mi się sprawdza, a co jest nietrafionym rozwiązaniem. Najbardziej ubawił mnie tekst, że moja kuchnia jest duża i po co mi tyle szafek. Pan chyba dużej kuchni nie widział. I nie czytał komentarzy z wątku kuchennego. Tam pisali, że mam małą kuchnię. No ale w porównaniu z klitkami w blokach z wielkiej płyty, mam przestrzeń.

Ehh, idealnie byłoby, gdyby pan stolarz zatrudnił sobie do pomocy miłą panią Kasię czy Marysię, która "dopieściłaby" tak wymagających klientów, jak ja, a on by tylko wyprodukował ich wizje i pomysły.

Bardzo jestem ciekawa, jak sobie ten swój projekt wyceni. Wstępnie powiedział, że 200zł drożej niż Ikea.

Ciężko mi to porównać z jego dawną firmą, bo tam wyceniono mój projekt, a nie projekt stolarza. W tamtej firmie też nie zamówię, skoro nie mają tam teraz dobrego wykonawcy.

Szukanie "w ciemno" - tu się dopiero mogę przejechać.

Mam inny plan. Chciałabym zrobić tak, jak z regałami do przedpokoju. Projekt mój. Wykonanie małżonek. Tyle tylko, że to potrwa ze 2 lata, no i planowany wykonawca się na to nie zgadza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj przyjechały płytki na schody. 900kg. Trochę miałam stracha, bo zamówiłam bez wcześniejszego oglądania w sklepie internetowym. Są ładniejsze niż na zdjęciach, prościutkie (żadnych wypukłości w łódkę). Po złożeniu tak pasują do siebie, że bez fugi można je kłaść. Fachowiec który na wszystkie nasze dotychczasowe kafle narzekał, tymi jest zachwycony. Nie wiem czy są tak idealne czy tak podziałała na niego informacja, że są hiszpańskie i niedostępne w żadnym sklepie stacjonarnym w naszym mieście. Z tego wyciągnął wniosek, że są drogie. No a skoro drogie, to muszą być dobre jego zdaniem.

 

Zamówiłam dziś drzwi wewnętrzne. Wpłaciłam już zaliczkę, czyli nic już nie zmienię. Udało się, żeby wszystkie drzwi, łącznie z tymi w piwnicy, były identyczne. Biorąc pod uwagę wysokość dolnej kondygnacji (1,8m) i to, że drzwi do pralni muszą być dwuskrzydłowe, nie było łatwo znaleźć wykonawcę, który się tego podejmie. A taki który to zrobi za rozsądne pieniądze był jeden. Mam nadzieję, że będę zadowolona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liczyłam na to, że pan od kuchni zapomni o mnie nie przyśle wyceny, lub że cena będzie z kosmosu. Wtedy ułatwiłby mi decyzję o szukaniu innego wykonawcy.

A tu zaskoczenie. Dostałam w środę smsa z normalną ceną. Jak dodam do tego dobrą opinię jaką się cieszy jako stolarz nie mam wyboru - muszę się z nim przeprosić. Przemyślałam jego propozycje i kilka z nich nie jest złych. Za to z niektórych swoich rozwiązań na pewno nie zrezygnuję. Mam nadzieję, że się dogadamy.

Wystawił nas za to polecany przez innych naszych fachowców parkieciarz. Miał wchodzić w poprzedni poniedziałek, Potem stwierdził, że dom musi grzać się tydzień przed jego pracami. Ok, wczoraj chcieliśmy potwierdzić najbliższy poniedziałek, a pan mówi że najwcześniej środa czwartek. Okazało się że i on i wspólnik trochę chorowali i mają obsuwę w terminach. Szkoda że nie powiedzieli tego od razu tylko wymawiali się temperaturą. Teraz twierdzą, że wyrobią się do końca przyszłego tygodnia. 2-3 dni starczą? Coś mi się wydaje, że powinno to trwać dłużej. Dlatego na niedzielę jesteśmy umówieni z innym parkieciarzem.

 

Widziałam moje schody. Na zdjęciach w komórce, więc tak na prawdę mało zobaczyłam. Efekt jest identyczny jak na zdjęciach w necie które mi się podobały i które dałam na wzór fachowcom. Jutro zobaczę na żywo i wkleję fotki.

 

Teraz szukam balustrady. Sprawa zrobiła się pilna bo dzieć zaczął się przemieszczać. Niby tylko czołga się jak żołnierz, ale posiadając takie umiejętności łatwo może ze schodów niezabezpieczonych spaść.

Oglądałam już mnóstwo zdjęć w necie, gotowe elementy w markecie. Mam ogólny pogląd co mi się podoba, a co nie.

Balustrada ma być kuta. Najlepiej prosty wzór, a wszystko co oglądam to jakieś kulki na prętach. Wiecie o co chodzi, no nie?

Widziałam piękne wzory kwiatowe, takie jak zboże, ale to raczej droga impreza.

Bardzo proszę o pomoc w znalezieniu wzoru prostego, ale jednocześnie nadającego się do wnętrza domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek zdjęcia schodów. Jeszcze nie skończone.

 

Zaczynamy w piwnicy. Podest:

IMG_2089%2520%2528Large%2529.JPG

 

i schody do wiatrołapu:

IMG_2087%2520%2528Large%2529.JPG

 

Podest na poziomie wiatrołapu i 3 schodki na parter:

IMG_2082%2520%2528Large%2529.JPG

 

Pierwszy bieg z parteru na piętro:

IMG_2081%2520%2528Large%2529.JPG

 

Spocznik między parterem i piętrem:

IMG_2085%2520%2528Large%2529.JPG

 

Drugi bieg na piętro:

IMG_2084%2520%2528Large%2529.JPG

 

W niedzielę spotkaliśmy się z nowym parkieciarzem. Konkretny gość, zdecydowanie tańszy od poprzedniego. Do pracy już we wtorek przystąpił jego ojciec.

Dacie wiarę, że przyjeżdża do nas prawie 100km? Początkowo była opcja, że miał u nas nocować, ale chyba mu się nasze salony nie spodobały, bo wraca na noc do domu.

Na chwilę obecną został przecyklinowany cały parkiet na piętrze. Potem rozebrany został parkiet na klatce i w obu pokojach przy drzwiach balkonowych:

IMG_2114%2520%2528Large%2529.JPG

 

Wczoraj wieczorem zamówiłam kuchnię. Tak tak, u tego pana stolarza do którego miałam tyle zastrzeżeń. Przez tydzień myślałam o układzie szafek, który zaproponował i w końcu stwierdziłam, że nie jest zły. Wczoraj domówiliśmy szczegóły. Z kliku swoich rozwiązań nie zrezygnowałam, a w reszcie zdałam się na fachowca. Przez telefon super nam się rozmawiało, zupełnie inaczej niż na spotkaniu.

 

Dziś korzystając z przymusowego urlopu mąż zamówił kontener na gruz 7m3. Oczywiście z ambitnym planem, że sam go załaduje.

Kontener spóźnił się 2,5h i stanął na środku ulicy, więc czasu było jeszcze mniej, bo chcieliśmy żeby jeszcze dziś został zabrany.

No i niesłusznie nie wierzyłam w małżonka. Sam załadował kontener prawie z górką.

Niestety nie mamy jeszcze ładnego podwórka. Teraz widać, że pozostały gruz zapełni jeszcze ze 2 takie kontenery. Z czego to się wzięło?

 

Zaczynam widzieć koniec remontu. Tzn klaruje się czas przeprowadzki.

Wypisałam wszystkie prace jakie jeszcze trzeba wykonać i ich koszt. Jest tego skończona ilość, więc nie jest źle ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:welcome: Schody wyszły ładnie. Szukałam wzoru balustrady ale niczego ciekawego nie znalazłam :( Pozdrawiam!!!

Dzięki.

Ja znalazłam :) Nawet spotkałam się z panem, który taki wzór wykonuje. O ile wzór podoba mi się bardzo, o tyle pan nie podoba mi się wcale. Wzór jak się domyślam objęty jest prawami autorskimi, więc nie będę go tu wklejać. Mam namiar na innego wykonawcę. Mam nadzieję, że zrobi mi coś podobnego, ale innego ;)

 

Ten weekend był mało remontowy, bo spędziłam całą sobotę w pracy, więc mąż musiał dziecko w domu bawić zamiast szaleć remontowo.

Wieczór spędziliśmy w sklepie szukając kolorów ścian. No i podczas pobytu w sklepie zmieniła mi się koncepcja kolorów. Na razie na 100% wybrałam do salonu i na klatkę.

W niedzielę odebraliśmy parkiet. Wyszedł pięknie. Kolor, jakiego zupełnie się nie spodziewałam. Jest jasnożółty, ale nie miodowy i nie szarawy jak nowy.

Zdjęcie mam, ale nie oddaje koloru.

 

Plan na ten tydzień to gładź na najniższej części klatki, tej prowadzącej do piwnicy. Podesty schodów, podłogi w łazienkach, ściany i podłoga w wiatrołapie. Sporo tego. Do tego mąż stwierdził, że będzie malował sam. Kibicuję mu gorąco, ale wcześniej muszę kolory wybrać. Niby łatwa sprawa - podjadę do sklepu, stanę pod tablicą i gotowe. Problem jest tylko w tym, że długo przez najbliższe dni pracuję, a sklepy otwarte tylko do 21-22. Z rana też nie dam rady tego załatwić, bo o 6 do pracy wychodzę.

Na przyszły tydzień mam mieć sedesy, umywalki do łazienek, czyli też muszę je kupić już. Jakieś typy miałam, ale muszę to od nowa przemyśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:welcome: Ale fajowy dziennik! Jestem na forum parę lat,ale od dawna nie czytało mi się tak przyjemie dziennika budowy:) A perypetie z wyborem domu...przejdą do klasyki gatunku:D

Bardzo podoba mi się to,że na siłę nie ulegasz modzie,nic nie robisz "bo to jest właśnie najmodniejsze",bo to trzeba mieć! Świetne podejście do budowy (remontu;) )

Będę stałą podglądaczką! :popcorn::popcorn:

TO PEWNE! :hug:

Edytowane przez IZA30
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alladyn, Iza dziękuję za miłe słowa. No i widzę, że ktoś moje wypociny czyta, to pisze dalej ;)

 

Dziś, jak każdego dnia, po południu poszłam wyprowadzić psa. Mżyło, ale nie było wyboru. Ogoniasty domagał się wyjścia. Poza tym miał wyraźnie za dużo energii i pożytkował ją rozrabiając w domu. Zapakowałam więc dziecia do wózka, psa w kolczatkę i ruszyliśmy zrobić rundkę dookoła osiedla. W ostatniej chwili przed wyjściem wpadła mi do głowy myśl, żeby wziąć kilka złotych tak na wszelki wypadek, jakby mi się przypomniało, że coś ze spożywczaka potrzebuję. Jako że chłopaki byli już ubrani, nie miałam czasu zastanawiać się ile brać gotówki i zamiast kilku złotych wzięłam kilka stówek.

Deszcz cały czas padał, ale ulewy nie było. Pies szalał. Postanowiłam, że go zmęczę na spacerze, to w domu będzie spokojny. I tak zamiast robić codzienne kółko, wyszliśmy za osiedle. Jakichś specjalnie rekreacyjnych terenów dookoła nas nie ma, ciekawych tras do spacerów też nie, więc wpadł mi do głowy niecodzienny cel wycieczki. Ok. 2km od nas mieści się sklep internetowy z wyposażeniem do łazienek. Tak sobie kombinowałam, że połączę przyjemne z pożytecznym. Chłopaki się przewietrzą (no synek pod folią przeciwdeszczową w wózku to niekoniecznie ;) ) a ja obejrzę sobie na żywo przyciski do wc.

Jak dochodziliśmy do sklepu to się rozpadało mocno. Zastanawiałam się czy wchodzić tam czy wracać do domu. Żal mi było psiaka, bo o ile wózek mogłam do sklepu wprowadzić, o tyle zwierzaka nie wypada, zwłaszcza tak niewychowanego jak mój. Z bólem serca przywiązałam go do płotu i weszłam do sklepu.

Przyciski były, a i owszem, w cenie całkiem przyjemnej. Na tyle przyjemnej, że zdecydowałam się na zakup. Oczywiście innej niż na stronie internetowej sklepu. Całe szczęście że wzięłam trochę więcej drobniaków na bułki ;)

Sprzedawca wystawiał fakturę, a ja w tym czasie szybko rzuciłam okiem na wystawę. Miedzy innymi była bateria wannowa o której myślałam, ale której nie widziałam jeszcze na żywo. Zapytałam ile kosztuje. Okazało się że została jedna, ta na ekspozycji. Jest pełnowartościowa, ale cenę ma odpowiednio mniejszą. Przyjrzałam się jej lepiej. Nie miała żadnej ryski. Wyrobiona raczej też nie była, bo sklep na uboczu (w końcu to sklep internetowy) i nie ma tam za dużo gapiów i macantów. Niestety nie starczyło mi na nią drobniaków. Prosiłam sprzedawcę, żeby odłożył mi ją do poniedziałku, bo nie uśmiechało mi się iść do domu 2km, wnosić dzieciaka na 3 piętro, dać mu jeść, znosić go z powrotem i znów zrobić 4km do sklepu i z powrotem po tą baterię. Niestety nie było opcji rezerwacji towaru.

Korzystając z okazji, że już byłam w sklepie zapytałam czy jest z tej serii bateria do umywalki. Była. Obejrzałam sobie migusiem, bo lało już mocno, a psiak czekał na zewnątrz. Zapytałam o cenę, bo ta na pudełku wydała mi się podejrzanie niska. Sprzedawca ją potwierdził. Ogłosiłam, że "jeszcze tu wrócę", zabrałam swoje przyciski, wózek, przemoczonego psa i podreptałam do domu.

Wysuszyłam ogoniastego, nakarmiłam dziecko i zerknęłam do internetu. Nie myliłam się. Ceny tej baterii umywalkowej były zdecydowanie wyższe niż ta na pudełku, a cena w tym konkretnym sklepie była prawie taka sama, różniła się tylko cyfrą setek, dziesiątki i jednostki były takie same.

I znów zapakowałam syna i ruszyliśmy do sklepu. Gdybym tego nie zrobiła, w poniedziałek biadoliłabym, że ktoś sprzątnął mi okazję sprzed nosa, bo mi się 4 liter nie chciało z domu ruszyć.Do sklepu udałam się oczywiście na nogach, bo auto zabrał rano mąż. Było już późno, więc nie był to już spacer, tylko przebieżka. Pokonałam te 2 km szybciej niż się spodziewałam. Mogłabym startować w konkurencji bieg z wózkiem, bo trenuję to regularnie. ;) Wpadłam do sklepu 10 minut przed zamknięciem. Nabyłam drogą kupna baterię wannową z ekspozycji i baterię umywalkową z podejrzanie niską ceną na pudełku. Na fakturę czekałam jak na wyniki totolotka. Byłam pewna, że komputer wypluje inną cenę, wyższą, taką samą, jaka widnieje na stronie internetowej sklepu. Oczekiwałam w milczeniu i napięciu, ale nic takiego nie nastąpiło.

Skoro szło mi tak dobrze, postanowiłam zaryzykować i zapytałam o cenę zestawów miska + deska. Były takie same jak w internecie. Próbowałam negocjować, bo w innym okolicznym sklepie internetowym są zdecydowanie niższe. To jedna z niewielu zalet mieszkania na peryferiach. Sporo tu sklepów internetowych. Sprzedawca powiedział, że nic nie może spuścić, bo ceny są sztywne. Jasne, te sztywne ceny właśnie mi się na fakturze drukowały.

Zapakowałam swoje baterie do plecaka i marszobiegiem udałam się do domu, bo liczyłam, że dzięki temu jakiejś części garderoby uda mi się nie przemoczyć.

W sumie zrobiłam pieszo 8km (nie za dużo, ale z wózkiem i obciążeniem w postaci zakupów w deszczu liczy się inaczej ;) ) i zaoszczędziłam przyjemną sumkę :)

 

edit: Mąż skomentował dzisiejszy spacer jednym zdaniem: "mam nadzieję, że jutro nie przyjdzie Ci do głowy, żeby miskę z deską do wc ze spaceru przytaszczyć".

Nie przyjdzie, bo jutro święto i sklepy zamknięte. No i do plecaka miska się nie zmieści, co najwyżej deska :D

Edytowane przez Zakręcona
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowsze wieści z frontu: mąż maluje pokój dziecka. Kolorki podobno nieźle dają po oczach. A w sklepie bałam się, że za blade wyjdą.

 

Wrzucam zaległe zdjęcia. Oczywiście wszystkie kolory wyglądają w rzeczywistości inaczej niż na zdjeciach.

Parkiet po cyklinowaniu i lakierowaniu:

IMG_2126%2520%2528Large%2529.JPG

 

i listwy przypodłogowe się załapały:

IMG_2127%2520%2528Large%2529.JPG

 

Podłoga w górnej łazience. Płytki idą krzywo, bo ściana w której będą drzwi idzie pod kątem. Podobno łączenie płytek będzie równo pod drzwiami. Zobaczymy.

IMG_2137%2520%2528Large%2529.JPG

 

Schody na ukończeniu. Są już wszystkie podesty, brakuje kilku cokołów.

IMG_2147%2520%2528Large%2529.JPG

 

Właśnie jest kładziona podłoga w dolnej łazience.

IMG_2152%2520%2528Large%2529.JPG

 

Salon:

IMG_2167%2520%2528Large%2529.JPG

 

Jak zobaczyłam to zdjęcie, to się załamałam. Pierwsza reakcja: przemalowujemy.

Przespałam się z tematem i zmieniłam zdanie. Zostawiamy. Po pierwsze nie widziałam tego na żywo, wiec nie wiem jaki to jest dokładnie kolor. Po drugie inaczej będzie wyglądał jak się wstawi meble. Po trzecie jest w takiej samej tonacji jak ściany w kuchni będącej na przeciwko, więc chyba nie najgorzej.

 

Mąż nie jest chętny nakładać drugą warstwę, chociaż na pudełku piszą, że trzeba. W sumie wcześniej było malowane farbą podkładową, więc może 2 warstwy koloru nie są niezbędne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokój Młodego i sypialnia też już prawie pomalowane.

 

Dziś czekamy na drzwi wewnętrzne. I tak czekamy i czekamy i końca nie widać. Poza tym kujemy górną łazienkę. Ale nie dlatego, że już mi się przestała podobać ;)

Fachowiec wziął się dziś za mocowanie baterii w łazience i zonk. Nie pasuje. Ale to nie moja wina. Nie kupiłam baterii o dziwnym rozstawie. To hydraulik "machnął się" o 3cm. Zaraz mnie coś trafi. Chyba muszę się napić melisy.

Poza tym w pewnym sklepie internetowym sprzedawca chciał naciągnąć męża mego na 50zł. Na szczęście nauczony doświadczeniem mąż swojej żony ;) zadzwonił do mnie w celu konsultacji i nie dał się naciągnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi się znalazły. Oczywiście nie u nas w domu. Są w magazynie firmy kurierskiej w pobliżu naszego miasta.

Nie zostały dziś do nas dostarczone, bo mieli dużo paczek, a na naszej był błędny kod pocztowy, więc na wszelki wypadek nie zawracali sobie nią głowy.

Podejrzewam, że to standardowa wymówka, ale sprawdziłam swoje zamówienie i być może wina leży tez po mojej stronie. W danych do faktury wpisałam dobry kod, a w danych do wysyłki nie wpisałam kodu wcale. Jakoś tak mi się wydawało, że kurierzy działają inaczej niż poczta, inaczej sortują przesyłki (wg ulicy). Sprzedający natomiast wpisał ten sam kod w obu polach myśląc, że w naszym mieście wszystkie ulice mają ten sam.

Koniec końców mąż miał dziś niepotrzebnie urlop, bo drzwi będą jutro z rana czyli 11-12.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lecicie jak burza z remontem :) już widać koniec

Za tydzień przeprowadzka, więc musimy się spiąć.

Kabina prysznicowa i umywalka do dolnej łazienki nadal w sklepie, umywalka do górnej łazienki nawet jeszcze nie jest zamówiona.

Drzwi nadal nie ma. Kierowca przed chwilą obiecał, że będą koło 13, bo kierownik nadał naszej przesyłce priorytet. Inaczej byłyby koło 18. Nie jestem zachwycona, że mąż przez te drzwi spóźnił się dziś do pracy (miały być rano) i jego kierownik powoli traci cierpliwość do naszego remontu. W efekcie drzwi mają zostać odebrane przez naszego fachowca, co niekoniecznie mi się podoba.

Drzwi są oznaczone numerkami wg mojego klucza. Tylko jakoś nie było okazji, żeby ten klucz przekazać montażystom, którzy czekają od 9 rano na drzwi.

No ale w porównaniu z tym ile ludzie oczekują na okna w wątku okiennym, to ja i tak nie mam prawa narzekać na drzwi ;)

No i dziś mąż zobaczył, że uszkodził w transporcie sedes. Szczegółowo sprawdzał przy odbiorze czy wszystko jest w porządku, a w domu okazało się, że powstała rysa. Mam nadzieję, że mało widoczna i ze się ją wypoleruje.

 

Aktualnie usiłuję złożyć zamówienie na pstryczki, ale ilość towaru skutecznie mnie do tego zniechęca.

Aa, w wiatrołapie pojawiły się płytki. To pierwsze pomieszczenie, do którego płytek nie rozrysowywałam na kartce czy komputerze, tylko po którym latałam z kaflem w dłoni. Dla mnie to mniej komfortowy sposób (zwłaszcza w sukience i szpilkach - robiłam to "przy okazji" w "wolną" niedzielę), ale chociaż ominęło mnie mierzenie tego skomplikowanego pomieszczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...