Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Szkoła! - ręce opadają


firewall

Recommended Posts

Dla ułatwienia czytania Twojego , jak, później zaznaczyłeś monologu, określam (dla siebie, oczywiście :) ) wiek dziecięcy od 0- powiedzmy do jakichś 15-16 lat, gdzie zaczyna się cienka granica stawania się dorosłym. W tym przedziale wiekowym zmienia się dynamicznie percepcja postrzegania świata i jego rozumienia poprzez nabywane doświadczenie.

 

Nigdzie nie napisałem, że dziecko np. w wieku 10 lat nie posiada absolutnie żadnych kompetencji do samodecydowania, lecz wspomniałem o fakcie, że jakość tych doświadczeń jest zwyczajnie niska, rozwojowa i chaotyczna.

 

Przyjaciel to nie tylko kumpel z trzepaka, a bardziej współcześnie inny fejsbukowiec, z którym wymienia się kilka 'niom' przez cały boski dzień. To ktoś kto potrafi pomóc przejść przez trudne sytuacje, dać dobry przykład, skrytykować konstruktywnie - może być przy tym kilka dekad starszy - ale to wszystko nie musi wykluczać bliskich ciepłych relacji. To, co wyżej piszesz, ma taki dośc XIX wieczny wydźwięk. Idealny rodzic czy wychowawca łączy te cechy w sobie, w mniejszym lub większym stopniu.

 

Pisałem już o tym wyżej, jedynie wspomnę. Rodzicielstwo i przyjaźń niestety kłócą się ze sobą ze względu na przymus wychowania ze strony rodzica oraz podległości dziecka. Rodzicielstwo oczywiście zawiera elementy przyjaźni (i musi), ale wydźwięk tych relacji jest zupełnie inny aniżeli pomiędzy zwykłymi przyjaciółmi, nawet tymi, których wiążą najbardziej trwałe relacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 463
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Pisałem już o tym wyżej, jedynie wspomnę. Rodzicielstwo i przyjaźń niestety kłócą się ze sobą ze względu na przymus wychowania ze strony rodzica oraz podległości dziecka. Rodzicielstwo oczywiście zawiera elementy przyjaźni (i musi), ale wydźwięk tych relacji jest zupełnie inny aniżeli pomiędzy zwykłymi przyjaciółmi, nawet tymi, których wiążą najbardziej trwałe relacje.

 

Widzę pewną zmianę stanowiska, wcześniej bezwzględnie odrzucałeś przyjaźń. Chyba, że kompletnie rozdzielasz wychowawców i rodziców, odmawiając tym pierwszym prawa do zaprzyjaźniania się z obiektem wychowywanym. Relacje między rodzicami a dziećmi, dziadkami a dziećmi, wujkami a ciotkami i dziećmi, obcymi osobami a dziećmi + dowolna permutacja dowolnej konfiguracji będzie się różnić. Również będą się różnić relacje między osobnikami tej samej płci i różnej w w/w konfiguracjach. To chyba oczywiste.

Nie wiem co podpada u Ciebie pod zwykłą przyjaźń - chodzi Ci o ludzi nie związanych więzami krwi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że o wychowywaniu dziecka coraz częściej mówi się jak o programowaniu robota. Ma być grzeczne, dobrze się uczyć, coś w życiu osiągnąć....itd. Wskazuje się metody, narzędzia, tworzy systemy. Brakuje mi w tym najprostszej "zmiennej" jaką jest miłość. Taka normalna, łącząca bliskich sobie ludzi. Ale i wzajemna, budząca szacunek jednych do drugich i działająca w obie strony. Moim zdaniem należy poszukać raczej sposobu jak być kochanym rodzicem, bo wtedy jest szansa, że dziecko nie będzie ranić kogoś, kogo kocha, a tym samym może jak hormony opadną, posłucha, pomyśli i skorzysta ze wszystkiego, co miłość rodzicielska może zaoferować.

 

Miłość. Wbrew pozorom jest jej sporo. Tej nietoksycznej, tej dla której systemów tworzyć nie trzeba. Metody dobre zaakceptuje, ze złymi sobie poradzi. Wiadomo, jeszcze tylko trochę szczęścia, i mamy całkiem porządnego łobywatela. Niestety, sporo to... sporo za mało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe skąd te założenia? Jasnowidz ?

 

Daleko mi do niego, wynika to raczej z mojego doświadczenia i brak Twojego, nic więcej.

 

Cierpisz na jakiś rodzaj narcyzmu i infantylne zadufanie, skoro wydaje Ci się, iż sam fakt wychowania własnych dzieci, daje Ci już prawo do bycia ekspertem w dziedzinie pedagogiki.

 

Nie kreuję się na eksperta, jeśli wyciągnąłeś takie wnioski wynika to raczej z Twojej nadinterpretacji. Z drugiej strony nieważne co się pisze, ważne jaki efekt uzyskuje się u rozmówcy, powinienem więc przewidzieć jakąś problematykę w interpretacji własnych wypowiedzi. Niemniej jednak wychowanie dzieci jest procesem stricte doświadczalnym, to jedna z dziedzin, których nie można traktować teoretycznie. To właśnie powód dlaczego wielu pedagogów, wszelkiej maści psychiatrów i kreatorów zasad dobrego wychowania ze szklanego ekranu ma tak wiele problemów ze swoimi dziećmi, osobiście znam co najmniej kilka takich przypadków.

 

Przypomina mi to pewnego medialnego dupka, który kilka lat temu, przy okazji narodowej debaty na temat wychowania polskiej młodzieży, wygłaszał podobne głupoty. Zweryfikował go czas, gdy po latach okazało się, że poniósł,jak sam się wyraził, "bolesną porażkę wychowawczą".

 

O tym właśnie pisałem wyżej. Rzeczywistość weryfikuje nasze poglądy. Tempus omnia revelat. Porównanie mnie z tym ideowcem jest jednak nietrafne z wyżej przedstawionych powodów.

 

Mówiłeś tak przekonująco i tak żarliwie, że aż poprosiłem o źródło tej wiedzy, bo nie każdy normalny człowiek wpadłby na podobne przemyślenia jak Ty.

 

Wyluzuj trochę, bo z czasem forum cię wykończy i zaczniesz się leczyć. "Głupota", "cierpisz", "głupek", "nienormalny", 'popieprzyło ci się", stać cię na więcej. Mnie to zupełnie nie rusza i bardzo bawi (po to tutaj jestem - w celach rozrywkowych), a ty się męczysz sam ze sobą sądząc po uzewnętrznianiu emocji i kipieniu niczym zapomniane ziemniaki na kuchence. :)

 

O moim doświadczeniu nic nie wiesz.Nie wyrokuj.

 

W tym akurat przypadku bardzo łatwo jest wyrokować.

 

Skoro nie rozumiesz znaczenia słowa "forum" i jego przeznaczenia, to możesz mieć również kłopoty z pojęciem "proces wychowawczy", zwłaszcza ,że traktujesz go intuicyjnie.

 

Trochę przesadzasz z tym bełkotem przemyśleniowo-twórczym. Sądząc po topicach światopoglądowych, w których się wypowiadasz masz predyspozycje podejmowania polemiki na temat rzeczy, których zwyczajnie nie pojmujesz, ponieważ ... pojmować nie możesz, gdyż wynikają jedynie z obserwacji, nie ma w tym nawet zabarwienia autopsji. Z mojej strony jest tylko doświadczenie zbudowane na przestrzeni lat (chcąc, nie chcąc). Z twojej właśnie improwizacja i intuicja z elementami fantazji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Pisałem już o tym wyżej, jedynie wspomnę. Rodzicielstwo i przyjaźń niestety kłócą się ze sobą ze względu na przymus wychowania ze strony rodzica oraz podległości dziecka. Rodzicielstwo oczywiście zawiera elementy przyjaźni (i musi), ale wydźwięk tych relacji jest zupełnie inny aniżeli pomiędzy zwykłymi przyjaciółmi, nawet tymi, których wiążą najbardziej trwałe relacje.
Te podkreślone fragmenty świadczą o tym że kompletnie nie masz pojęcia o czym piszesz. Takie mędrkowanie bez choćby podstawowej wiedzy w temacie. Porównywanie stosunku rodziców do dziecka z przyjaźnią osób dorosłych jest tak mniej więcej trafione jak porównywanie jej do przyjaźni z pieskiem.
...przymus wychowania...podległość dziecka...

Jaki przymus? Jaka podległość? Co to ma wspólnego z przyjaźnią? Jak można to wszystko rozdzielać? Popierniczyło ci się wszystko. Relacje między rodzicami a dziećmi są na tyle skomplikowane że opisywanie ich i ocenianie tylko w kategoriach "przyjaźń" czy "przymus" jest bezcelowe a to własnie próbujesz zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę pewną zmianę stanowiska, wcześniej bezwzględnie odrzucałeś przyjaźń. Chyba, że kompletnie rozdzielasz wychowawców i rodziców, odmawiając tym pierwszym prawa do zaprzyjaźniania się z obiektem wychowywanym. Relacje między rodzicami a dziećmi, dziadkami a dziećmi, wujkami a ciotkami i dziećmi, obcymi osobami a dziećmi + dowolna permutacja dowolnej konfiguracji będzie się różnić. Również będą się różnić relacje między osobnikami tej samej płci i różnej w w/w konfiguracjach. To chyba oczywiste.

Nie wiem co podpada u Ciebie pod zwykłą przyjaźń - chodzi Ci o ludzi nie związanych więzami krwi?

 

Nadal mnie nie rozumiesz. Moje stanowisko jest niezmienne, ponieważ nie ma wydźwięku teoretycznego. Nigdzie nie odrzucałem elementów przyjaźni, lecz jej jako całości w wysokim stopniu kłócącym się z zasadami wychowania (wspomniane nakazy, zakazy, nagrody, kary itd.). Rodzicielstwo i wychowanie to również przenikające się ze sobą rzeczy, ale jednak różne, ponieważ nie każdy rodzic jest wychowawcą i nie każdy wychowawca rodzicem - i z tym musisz się zgodzić.

 

Dla mnie zwykła przyjaźń sensu stricte ma wydźwięk raczej duchowy, gdyż ten zmysłowy tyczy się znacznie bliższych relacji, choć oba kłócą się z pojęciem wychowania, a przynajmniej wzajemnej korelacji w pewnych elementach. Pisząc o przyjaźni (wskazując na brak powiązania jako całości z wychowaniem) wskazuję tutaj na relację wynikającą z pewnego poziomu podobieństwa charakterów, poglądów, zbliżenia, oceny drugiej osoby, pragnienia obcowania z nią, ograniczonej funkcji i przede wszystkim braku ważnych konsekwencji i zależności jak to jest w przypadku relacji rodzic-dziecko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te podkreślone fragmenty świadczą o tym że kompletnie nie masz pojęcia o czym piszesz. Takie mędrkowanie bez choćby podstawowej wiedzy w temacie. Porównywanie stosunku rodziców do dziecka z przyjaźnią osób dorosłych jest tak mniej więcej trafione jak porównywanie jej do przyjaźni z pieskiem.

 

Masz jakiś patologiczny brak zdolności interpretacji słowa pisanego. Pisząc o niemożności zaimplementowania pojęcia przyjaźń do rodzicielstwa wskazałem właśnie na różnicę to powodującą. Ty tymczasem wspominasz, iż to dwie zupełnie różne rzeczy. Tak, tak właśnie jest, gratuluję.

 

Jaki przymus? Jaka podległość? Co to ma wspólnego z przyjaźnią? Jak można to wszystko rozdzielać? Popierniczyło ci się wszystko. Relacje między rodzicami a dziećmi są na tyle skomplikowane że opisywanie ich i ocenianie tylko w kategoriach "przyjaźń" czy "przymus" jest bezcelowe a to własnie próbujesz zrobić.

 

No właśnie nic nie ma, stąd właśnie różnica pomiędzy przyjaźnią a rodzicielstwem. Zagolopowałeś się, potwierdziłeś tylko moje racje, a twoje zamierzenie było zupełnie inne i w tym zawiera się właśnie śmieszność twojej wypowiedzi. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

udało mi się - czego również życzę z całego serca Tobie przy wychowywaniu dzieci

 

Bobiczek,

 

Miał Pan dobre geny i tyle. Badania mające wskazać, skąd się biorą różnice między ludźmy, wykazały, że wpływ rodziców na cechy charakteru wynosi, uwaga, drumroll.. mniej więcej zero. Średnio badania takie pokazują, że 50% zmienności da się wyjaśnić genami, a reszta wiadomo czym nie, ale nie wiadomo czym tak :-)

 

Dobre geny trudno spaprać :)

 

EDIT: przy założeniu zapewnieniu dzieciom pewnego minimum. badania te skupiałysię na rodzinach tzw. "normalnych", tzn nie-patologicznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

. Sądząc po topicach światopoglądowych, w których się wypowiadasz masz predyspozycje podejmowania polemiki na temat rzeczy, których zwyczajnie nie pojmujesz, ponieważ ... pojmować nie możesz, gdyż wynikają jedynie z obserwacji, nie ma w tym nawet zabarwienia autopsji. Z mojej strony jest tylko doświadczenie zbudowane na przestrzeni lat (chcąc, nie chcąc). Z twojej właśnie improwizacja i intuicja z elementami fantazji.

 

O qrwa! Kolejny psycholog amator.

Zaglądaj tu do nas częściej, koniecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz jakiś patologiczny brak zdolności interpretacji słowa pisanego. Pisząc o niemożności zaimplementowania pojęcia przyjaźń do rodzicielstwa wskazałem właśnie na różnicę to powodującą. Ty tymczasem wspominasz, iż to dwie zupełnie różne rzeczy. Tak, tak właśnie jest, gratuluję.

 

 

No właśnie nic nie ma, stąd właśnie różnica pomiędzy przyjaźnią a rodzicielstwem. Zagolopowałeś się, potwierdziłeś tylko moje racje, a twoje zamierzenie było zupełnie inne i w tym zawiera się właśnie śmieszność twojej wypowiedzi. :)

No cóż. Komentuję twoje "rewelacje".

Nie ma przyjaźni między dziećmi i rodzicami
Tak mniej więcej brzmią te twoje przydługie i nudnawe wywody. Pomysł na sugerowanie istnienia przyjaźni nieletniego potomstwa do rodziców i odwrotnie czy też jej zaniku, lub wzrostu jest z założenia głupi i świadczy o braku podstawowej wiedzy. Stosunków takich nie da się określić słowem przyjaźń. Przyjmij to do wiadomości i nie ośmieszaj się więcej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno o miłość jeżeli dziecko bocian przynosi w najmniej oczekiwanym momencie. Jest jeszcze ten drobny fakt ze dla wielu dziecko to taka gra komputerowa której nijak nie idzie zakończyć a nawet zostawić samej sobie nie da rady. Trzeba grać. Rano, w dzień, wieczorem, w nocy, rano, w dzień, wieczorem, w nocy, rano, w dzień, wieczorem, w nocy...

 

Daj spokój. Rozumując tym tokiem, to z 80 % dzieci byłoby nie kochane.

Obok miłości dajmy też dojść do głosu intuicji i instynktowi, bo każde dziecko jest inne i przykładanie do każdego jednakowej matrycy, to nie wychowanie, a tresura.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artykuł z Gazety Wyborczej:

" Uczniowie wyzywali matematyczkę od starych k..., na tablicy narysowali penisa, chcieli się przed nią rozbierać na lekcji. Gdy nauczycielka nie wytrzymała i nazwała jednego z nich gnojem, dyrektor szkoły postawił ją przed rzecznikiem dyscyplinarnym kuratorium oświaty.

Feralna lekcja miała miejsce w kwietniu w zawodówce przy ul. Ułanów w Krakowie (to część Zespołu Szkół nr 1), ale jej konsekwencje odczuwane są do dziś. - To po tych wydarzeniach uczniowie dostali sygnał, że mogą nam wejść na głowę, upokarzać i nic im za to nie grozi. W tej klasie wciąż słychać pod adresem uczących wyzwiska. Jest gorzej, niż było - opowiada nam jedna z nauczycielek

 

Z pisemnej skargi matematyczki Marty Dulczewskiej na zachowanie klasy 1 ZA: "W dniu dzisiejszym prowadzenie lekcji uniemożliwili mi trzej uczniowie. Oglądali coś na ekranie komórki, wulgarnie komentując. Uczeń M. wybuchał głośnym śmiechem, wołając: ''Ale się zjebałem'. Uczeń B. stał przy ławce kolegów, nie reagując na moje prośby, aby zajął swoje miejsce. Poprosiłam go do tablicy, aby rozwiązał zadanie. Nie wiedział jak, więc postawiłam mu ocenę niedostateczną. Wtedy narysował na całą tablicę członka, stwierdzając, że to dla mnie na święta. Wtedy uczeń M. spytał B., czy pozwoli, żeby ta stara k... wpisywała mu jedynki. Gdy poprosiłam o zmazanie tablicy, M. zaczął krzyczeć 'Nie maż, dorysuj mu napletek i cipę'. Czując wielkie zażenowanie, skwitowałam to słowami, że trzeba być zboczonym, żeby takie rysowanie sprawiało komuś przyjemność (...). Uczeń M. zapytał wtedy mnie, czy chcę zobaczyć jego przyrodzenie".

 

Niczego złego nie widział

 

Z dalszej części skargi wynika, że matematyczka próbowała wyprosić ucznia z klasy. Odpowiedzią były obelgi. Incydent zgłosiła wicedyrektorce szkoły. Na lekcję już nie wróciła. Czuła się tak słabo, że wymagała pomocy pielęgniarki. - To nie był pierwszy raz, gdy ten uczeń mnie wyzywał i próbował ściągnąć przy mnie spodnie - mówi nam matematyczka. Opowiada, jak wcześniej, gdy raz nie zgodziła się wypuścić go z lekcji do toalety, wskoczył na parapet, oznajmiając, że "wysika się przez okno". Jak pisze w skardze, innych nauczycieli też dręczył: wysmarkał nos w kartkę wyrwaną z belferskiej książki, rzucał ławką, groził pobiciem.

 

Uczeń M. w swoim zachowaniu niczego złego nie widział. Najpierw mówił, że nauczycielka "machnęła mu ręką koło głowy". Potem zmienił wersję i twierdził, że go uderzyła i nazwała "zboczonym ch...". - Nie uderzyłam. Bałabym się, bo wiedziałam, że trenuje sztuki walki - zarzeka się Dulczewska. Przyznaje, że nerwy jej puściły i krzyknęła: "Nie pozwolę, żeby taki gnój mi ubliżał". To wszystko.

 

Uczniowie nie dostali nawet nagany

 

By dociec prawdy, dyrektor ZS1 Wiesław Mroszczyk zarządził przeprowadzenie ankiet wśród uczniów. Wyniki nie są jednoznaczne. Dyrektor nie chce nam ich ujawnić, ale nam udaje się ustalić, że tylko czwórka uczniów napisała, że matematyczka uderzyła M. Reszta nie wspomina o tym w opisie lekcji, a część twierdzi, że niczego nie widziała. Za to do narysowania genitaliów przyznaje się sam autor rysunku.

 

Po analizie wyników Wiesław Mroszczyk zdecydował: nauczycielka musi stanąć przed rzecznikiem dyscyplinarnym kuratorium oświaty w związku z "domniemaniem uchybienia godności zawodu nauczyciela". - Skoro jest podejrzenie o pobicie ucznia, jako dyrektor szkoły nie mogłem inaczej zareagować - tłumaczy dziś. Dodaje, że już samo nazwanie ucznia gnojem jest dla niego oburzające i nie powinno mieć miejsca.

 

Uczniowie za swoje zachowanie nie dostali nawet nagany. - Wystąpiliśmy do sądu o objęcie M. nadzorem kuratora - broni się dyrektor.

 

Mroszczyk tłumaczy, że od nauczyciela wymaga więcej niż od "dziecka", a nauczycielka zachowała się nieprofesjonalnie. Mówi też, że szkoła nie jest zakładem karnym, a wychowywanie to nie tylko ciągłe karanie. Zresztą M. dostał raz od niego naganę za wagarowanie. Poza tym dyrektor zauważa, że gdyby za podobne zachowania wyrzucać uczniów ze szkoły, część z nich lądowałaby na ulicy bez jakiejkolwiek pomocy.

Obrona przed agresją ucznia

 

Kuratorium sprawę przeciw nauczycielce umorzyło. Nie dało wiary, że Dulczewska uderzyła M. "Nie można wykluczyć, że sformułowany przez ucznia zarzut był formą obrony przed konsekwencjami jego skrajnie negatywnego zachowania" - czytamy w uzasadnieniu.

 

Janusz Szklarczyk, rzecznik dyscyplinarny, wyjaśnia: - Mimo że wypowiedziane przez nauczycielkę słowa są wysoce niestosowne, to w tej sytuacji wytłumaczalne jako forma obrony przed agresją ucznia.

 

Wiesław Mroszczyk nie kryje, że takim rozstrzygnięciem sprawy jest zaskoczony. Uczniów, którzy zakłócili lekcję, nie ma już w szkole. Odeszli sami, bo nie zdali do następnej klasy. Marta Dulczewska przebywa na urlopie dla poratowania zdrowia i przyznaje, że nie wyobraża sobie powrotu do szkoły, w której została tak upokorzona. - I to nie tylko przez uczniów - dodaje.

 

Wypowiedzi dyrektora szkoły nie były autoryzowane. Nie udało się nam wczoraj z nim skontaktować.

 

Dla "Gazety": Tomasz Wojciechowski, fundacja Falochron walcząca z przemocą

 

Szkoła nie jest zakładem wychowawczym, który ma obowiązek zajmować się trudnymi uczniami. To, że w klasie jest trudna młodzież, nie znaczy, że może z nauczycielami robić wszystko. Wychowanie nie polega na przyzwalaniu na chamskie zachowania. Prawie pełnoletniego chłopaka, który terroryzuje nauczycielkę, wyjęciem penisa ze spodni, nie można nazywać "dzieckiem" i głaskać po głowie. Jeśli dyrektor miał podejrzenia, że nauczycielka pobiła ucznia, powinien był tę sprawę zgłosić na policję, a nie stawiać ją przed rzecznikiem dyscyplinarnym kuratorium.

 

not. OS

 

KOMENTARZ

 

Niejednokrotnie, pisząc o szkole, stawałam po stronie uczniów. Jednak M. bronić się nie da. Jego zachowanie na lekcjach przekraczało wszelkie normy. Poniżał i wyzywał nauczycieli, żądając jednocześnie, by nazywali go "Panem". Gdy dzwonił dzwonek, nie szedł na lekcje, jeśli nie zdążył wypalić całego papierosa. "Raz powiedział mi, że za niego zapłacił i do sali wejdzie dopiero, jak mu się skończy" - opowiadała mi szkolna pedagog. Więc stała z nim i czekała, aż skończy jarać. Ręce opadają! Bezradność szkoły wobec M. była przerażająca.

 

Ale jeszcze bardziej przerażające było bezduszne zachowanie dyrektora wobec nauczycielki. Nie rozumie, że mogła stracić panowanie obrzucana przy całej klasie stekiem wyzwisk i straszona widokiem uczniowskiego penisa. Powinna być twarda jak skała i zgłosić zdarzenie dyrekcji. Problem w tym, że nieraz zgłaszała, nie doczekawszy się reakcji, która położyłaby kres chamskim zachowaniom.

 

Dyrektor nie musiał stawiać nauczycielki przed rzecznikiem dyscyplinarnym. Mógł załatwić całą sprawę w swoim gabinecie. Zdecydował inaczej. Tyle że nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji co ona. Za to podczas rozmowy z nami kilkakrotnie puściły mu nerwy. A była to kulturalna rozmowa. Nikt nikogo nie wyzywał i nie ściągał spodni. Szkoła tłumaczy, że nie chciała ukarać M. i na przykład skreślić z listy uczniów, bo uważa się za jedyne miejsce, które dawało mu szansę na wychowanie. Ma rację Tomasz Wojciechowski, że od podejmowania takich zadań są ośrodki wychowawcze. Szkoła ma przede wszystkim uczyć. I nauczyła pozostałą część klasy, że nauczycielowi można wejść bezkarnie na głowę. A może w tej rzekomej trosce o dobro ucznia chodzi o coś zupełnie innego? - Nie możemy karać bez namysłu, bo w końcu nie będziemy mieli klasy - przyznała w rozmowie z nami wicedyrektorka. A jak nie ma klasy, nie ma pracy dla nauczycieli.

 

Cały tekst: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,13013734,Uczniowie_dreczyli_nauczycielke__Ale_to_ona_miala.html#ixzz2ESvP4cxo

I co wy na to, rodzice?

 

 

To nie dzieci tylko "biedne dzieci " rozpuszczone przez internet i zapracowanych rodziców za moich czasów dostał by jeden z drugim w mazak z liścia aż by mu gil obleciał wokoło szyji za takie zachowanie . I incydent został by zażegnany już w zarodku a drugi by się zastanowił czy warto było by błysnąć za taką cenę na parę minut. Rodzic też pewnie się ma z nim w domu skoro pozwala sobie w szkole na całego.

Edytowane przez FOXSTER
dopisek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... jak w tytule; ręce mi opadają.... Brak mi kwalifikacji aby zabierać głos, ale trudno zdzierżyć. Z gruntu bardzo sympatyczny zakątek (HP), sympatyczni ludzie ale.... Nikt z Was brawurowo nie odczytuje przyczyn, kłócicie się o objawy. W tym wszystkim panuje pełen luz, powiedziałbym wojskowo penitencjarna czułość i wrażliwość. Sprawy szkolnictwa i całego kraju stoją na głowie a Wy całą "parę w gwizdek". Jak myślicie, jak wygląda zachowanie dziecka posiadacza Leksusa? Posiadacz "L" nie ma zahamowań ani przy żonie, ani przy dziecku, a cudze dziecko "zerżnie" jeśli tylko będzie okazja. Za krzywe spojrzenie lub krytyczny komentarz na temat jego dziecka, da Wam po pysku i będzie miał rację. Pachnie tu szkołą i akademią oraz niemocą.

"Bezstresowe wychowanie" zawiera się w krótkim; "nie kop pana, bo się spocisz". Przywiązujecie wagę do roli rodziców w wychowaniu. A kim oni są ? Czasami trochę wykształceni, trochę zamożni ale kulturalni prawie nigdy. Co tu dużo gadać, "Dzień Świra" oddaje wszystko na ten temat. Jest tu: pedagog, ojciec, mąż, syn, kochanek; co robi to na własną rękę, w jednej osobie. Adam Miałczyński czuje się niedowartościowany choć nie ma jednej rzeczy w której odniósłby sukces. Słusznie ? Małe pobory ? Racja, powinien dostać łopatę w ramach premii ale i zakaz uczenia. Sami jesteście odpowiedzialni za to o czym piszecie. Sami powinniście z tym coś zrobić. Skąd to wiem? Różniłem się z nauczycielami i rodzicami na wywiadówkach. W zasadzie poległem.:mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż. Komentuję twoje "rewelacje". Tak mniej więcej brzmią te twoje przydługie i nudnawe wywody. Pomysł na sugerowanie istnienia przyjaźni nieletniego potomstwa do rodziców i odwrotnie czy też jej zaniku, lub wzrostu jest z założenia głupi i świadczy o braku podstawowej wiedzy. Stosunków takich nie da się określić słowem przyjaźń. Przyjmij to do wiadomości i nie ośmieszaj się więcej.

 

Masz ewidentne problemy z myśleniem. :) Od kilku stron wskazuję właśnie na złożoność relacji rodzic-dziecko, a ty tutaj wyjeżdżasz z tezą, że tak właśnie jest i nie mam racji. :D Naucz się najpierw czytać ze zrozumieniem, a dopiero później wdawaj się w dyskusję, w przeciwnym przypadku jedynie się kompromitujesz. Pomyśl o tym. :)

Edytowane przez KK2012
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz ewidentne problemy z myśleniem. :) Od kilku stron wskazuję właśnie na złożoność relacji rodzic-dziecko, a ty tutaj wyjeżdżasz z tezą, że tak właśnie jest i nie mam racji. :D Naucz się najpierw czytać ze zrozumieniem, a dopiero później wdawaj się w dyskusję, w przeciwnym przypadku jedynie się kompromitujesz. Pomyśl o tym. :)

Ty nie wskazujesz na złożoność relacji rodzic - dziecko tylko twierdzisz że w tych relacjach nie ma przyjaźni. Nie ma bo być nie może o czym przeczytasz w każdym podręczniku pedagogiki. Zastanów się co piszesz zanim wyjedziesz z kolejnymi rewelacjami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...