Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Szkoła! - ręce opadają


firewall

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 463
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Charlie, to jest fala.

Pani powinna porozmawiać z dzieckiem i wyjaśnić jej po raz tysięczny że przeszkadza innym, sama się nie nauczy, że zasmuciła Pana Jezuska, że zawiodła zaufanie pani, dyrekcji, partii, Narodu i kogo tam jeszcze wykombinuje. Następnie zgłosić problem wychowawczy. Powołać grupę roboczą, stworzyć KIPU i rozpocząć działania opiekuńczo-wychowawcze.Następnie dokonać analizy działań, ewaluację ( a to wszystko na piśmie, wypełniając stertę papierów). Następnego dnia zająć się w ten sam sposób innym delikwentem. Problemem jest gdy masz wiele takich "stokrotek", a uczysz 500-600 uczniów. A późniejsza kontrola jest zdziwiona że nie znasz każdego swojego ucznia ucząc go 1 godzinę tygodniowo.

Równie zabawnie brzmią zapisy że nauczyciel swój program dydaktyczny ma stworzyć w oparciu o rozpoznanie potrzeb i problemów uczniów. Złożyć masz na rozpoczęcie roku i spotykasz 1 września pierwszą klasę dla której to program napisałeś przez wakacje.

W normalnych krajach jest tak że uczeń sprawiający problemy trafia pod opieke specgrupy ktora w tym celu istnieje w każdej szkole. Ta zaczyna od wezwania rodziców wychodząc ze słusznego założenia że problemy dzieci zaczynają się w domu. Na rodziców i dziecko nakładane sa dodatkowe obowiązki ale tak by rozwiązywali je wspólnie. Rodzice uczą sie że dziecku potrzebna jest akceptacja i wsparcie a dziecko dowiaduje sie jak ważne dla rodziców są postępy w nauce. To z reguły działa bardzo skutecznie (oczywiście nie zawsze, ale na problemy rodzinne szkoła często nie ma wpływu). Oczywiście mówimy o dzieciach dla których rodzice są jakimś tam autorytetem. W przypadku młodzieniaszków takich jak ci z zawodówki najbardziej wymyslne systemy wysiadają. Niektórych nie da sie wychować. Mimo wszystko jednak borykają się z nimi również wybrani i przygotowani nauczyciele a nie samotna pani od matematyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli na papierze wszystko jest,procedury są,możliwości prawne są,ale praktyka leży,bo dyrektorzy w trosce o "dobro szkoły"mobbingują nauczycieli,żeby ci trzymali buzie na kłódkę.

Dyrektorzy są z nadania. Nadanie odbywa się decyzją wydziałów oświaty. Dyrektor jest od nich zależny a nie od szkoły czy rodziców. Problemy w szkole oznaczaja że dyrektor sobie nie radzi. Kółko się zamyka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charlie, to jest fala.

Pani powinna porozmawiać z dzieckiem i wyjaśnić jej po raz tysięczny że przeszkadza innym, sama się nie nauczy, że zasmuciła Pana Jezuska, że zawiodła zaufanie pani, dyrekcji, partii, Narodu i kogo tam jeszcze wykombinuje. Następnie zgłosić problem wychowawczy. Powołać grupę roboczą, stworzyć KIPU i rozpocząć działania opiekuńczo-wychowawcze.Następnie dokonać analizy działań, ewaluację ( a to wszystko na piśmie, wypełniając stertę papierów). Następnego dnia zająć się w ten sam sposób innym delikwentem. Problemem jest gdy masz wiele takich "stokrotek", a uczysz 500-600 uczniów. A późniejsza kontrola jest zdziwiona że nie znasz każdego swojego ucznia ucząc go 1 godzinę tygodniowo.

Równie zabawnie brzmią zapisy że nauczyciel swój program dydaktyczny ma stworzyć w oparciu o rozpoznanie potrzeb i problemów uczniów. Złożyć masz na rozpoczęcie roku i spotykasz 1 września pierwszą klasę dla której to program napisałeś przez wakacje.

 

wow - ISO to pikuś :)

Nie wiedziałem, że to taka biurokracja i to pewnie w domu, po godzinach pracy nauczyciel wypełnia te kwity.

Wszędzie, gdzie się człowiek nie obejrzy to biurokratyczne szambo w tym kraju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze lepiej. Nikt nie wie jak te kwity mają wyglądać. Przychodzi "kontrol" i zaczyna wydziwiać. Więc dyrektor tworzy tony dupochronnej makulatury. Oczywiście rękami nauczycieli którzy z obłędem w oczach tworzą coś o czym nie mają pojęcia jak to ma wyglądać. Sprytny dyrektor tworzy kwity na wszystko i wszyscy mają wszystko podpisywać ( np. na komisyjne zniszczenie rozpadających się trampek wuefisty podpisują wszyscy nauczyciele). Ja od czterech lat wypisuję uzasadnienie i wyjaśnienia dotyczące potrzeby zakupu pomocy dydaktycznych do nauki zawodu dla różnych szczebli decyzyjnych. Ponoć za rok lub dwa będzie zakup ( z funduszy unijnych).

Generalnie masz tonę podkładek jesteś czysty. Chyba że chcą coś znaleźć wtedy wystarczy jeden czasownik niewłaściwy ( nie znajdujący się w wykazie dopuszczonych czasowników) i jesteś załatwiony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyciel nie jest z tym sam,przynajmniej w teorii.Dalej jest dyrektor,pedagog no i instytucje pozaszkolne.

No ale jeżeli nie ma współpracy i dyrektor blokuje ukaranie ucznia,bo jak wyznała tam na koniec wicedyrektorka że w końcu uczniów w szkole zabraknie...

Więc cały system nastawiony jest na miejsca pracy,a nie na uczenie i wychowywanie.

W Polsce chyba mamy najwięcej bezrobotnych magistrów.Połowa uczniów wcale by się pewnie nie kształciła w nieskończoność,gdyby nie to ciągłe popychanie.Tylko co z tym całym systemem,szkołami i naprodukowanymi przez szkoły wyższe nauczycielami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca tak jest. Organy prowadzące są szczęśliwe mogąc łączyć klasy, likwidując klasy. Bo powstają wtedy oszczędności, a nauczycielem akurat nikt nie przejmuje się. Statystyki o tym jak mało zwalnia się nauczycieli też są łatwe do zafałszowywania. Jeżeli masz podpisaną umowę na rok (tak jest coraz częściej) to od nowego roku szkolnego nie zostałaś zwolniona tylko skończyłaś swój kontrakt. I nie było żadnych zwolnień. Ponadto nauczyciel zatrudniony z całego etatu, a teraz pracujący na pół etatu nie zmienia statystyki ( z wyjątkiem tego co dostaje do rączki, a wtedy można czuć się panem życia = np. rozpoczynający pracę inżynier bez przygotowania pedagogicznego na pół etatu dostanie 680zł na rękę ).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca tak jest. Organy prowadzące są szczęśliwe mogąc łączyć klasy, likwidując klasy. Bo powstają wtedy oszczędności, a nauczycielem akurat nikt nie przejmuje się. Statystyki o tym jak mało zwalnia się nauczycieli też są łatwe do zafałszowywania. Jeżeli masz podpisaną umowę na rok (tak jest coraz częściej) to od nowego roku szkolnego nie zostałaś zwolniona tylko skończyłaś swój kontrakt. I nie było żadnych zwolnień. Ponadto nauczyciel zatrudniony z całego etatu, a teraz pracujący na pół etatu nie zmienia statystyki ( z wyjątkiem tego co dostaje do rączki, a wtedy można czuć się panem życia = np. rozpoczynający pracę inżynier bez przygotowania pedagogicznego na pół etatu dostanie 680zł na rękę ).
Jednym nauczycielem na pewno nikt się nie przejmuje,ale od pewnego czasu jest na pewno jakaś rywalizacja pomiędzy szkołami.Jak samorządy decydują które szkoły teraz zamykamy, to tak mi się wydaje że te z wysokim prestiżem,oblegane przez uczniów raczej nie mają szansy na ewentualną likwidację.

 

ed O tu akurat taka świeża sprawa,dwoje dorastających dzieci nad którymi rodzice nie zapanowali.Włączyły się do pomocy służby i ok,rodzice zrozumieli swoje błędy wobec nich i ok,niestety jest minus,biurokratyczna machina której nie można zatrzymać.

Czyli jednak da się pomóc rodzinie i tej tzw"trudnej młodzieży",ale wymaga to jeszcze dopracowania :(

http://wiadomosci.onet.pl/wideo/chca-sila-zabrac-im-dzieci-jakby-rodzina-wymarla,102080,w.html

Edytowane przez marynata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat testowy sposób nauki jest na całym świecie. Czy to dobrze czy to źle - nauka i w takim systemie też owocuje jednostkami wybitnymi.

Natomiast to co mi się nie podoba w polskim systemie szkolnictwa państwowego to tzw. równanie nie do średniego poziomu ale niskiego.

Tak aby przepchnąć nawet przysłowiowego matoła, który de facto nie uczy się bo jest leniem i powinien powtarzać klasę.

Nie wiem czy to jest spowodowane jakąś punktacją szkoły w kuratorium i większymi grantami ?

Mam sąsiada, który jest wykładowcą na Poltechnice Łódzkiej i jego zdanie na temat poziomu języka polskiego wśród młodych to masakra :) Błędy ortograficzne to pikuś - spora część żaków nie jest w stanie sklecić w miarę rozsądnego zdania z powodu braku zasobu słów.

Szczerze Wam powiem, że prowadząc nabór do firmy miałem okazję poczytać CV ludzi tuż po studiach - zdarzały się takie kwiatki, że za sam ich fakt zawiesiłbym magisterium do czasu poprawy znajomości języka polskiego !

 

To się nazywa dysleksja. Kiedyś była taka sama, ale nikt sobie nią dupy nie zawracał. Teraz pół klasy ma orzeczenie poradni i błędy ortograficzne się nie liczą do oceny. Można je tylko podkreślić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie?Jestem sporo młodsza od Komorowskiego i zdawałam maturę w czasach kiedy dopuszczalne były 2 błędy na całą pracę,a 3 przecinki liczono jako jeden ortograf.Żadnych zaświadczeń nie znano tylko pały(dwóje).

Niemniej jednak naszego języka nie będę bronić,a sąsiad Charliego idealizuje swoje pokolenie.Myślę że tyle samo jest głupich i mądrych co kiedyś,a jak zaczniemy tak że w naszych czasach to były szkoły,oni nas dopiero uczyli ho ho ho ho,a współczesna młodzież to ooooo zdania nie umie sklecić,to oznacza że dziadziejemy :p

Każdemu pokoleniu jak się starzeje,zaczyna się wydawać że jest mądrzejsze od kolejnego ;)

Ciekawe co na naszą polszczyznę powiedzieliby znawcy języka żyjący 150 lat temu.Pewnie że nie umiemy dwóch zdań na krzyż poprawnie napisać ;)

Młodzież tworzy teraz swój język.

Komu dziś potrzebna wiedza gdzie piszemy rz,gdzie ż,co jest podmiot a co orzeczenie(zresztą zasady ortografii zmieniały się przecież i za naszego życia). Dzisiaj ważny jest techniczny angielski,niemiecki,znajomość informatyki,obsługi programów i inne rzeczy których nikt od nas nie wymagał,bo nie było takiej potrzeby(mogliśmy ten czas przeznaczyć na kucie zasad ort).

Rada Języka Polskiego sama proponowała swego czasu uproszczenie polskiego,ale to się jakoś tak po kościach rozeszło.Na pewno kolejne pokolenia zrobią to naturalnie.

Edytowane przez marynata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pitolisz Marynata. Nikt nie mówi ,że młodzież jest głupsza, tylko szkoła zgłupiała. Nauczyciele tak wtedy jak i teraz pracowali za pieniądze, czyli tu można założyć brak zmian (:D:D). Natomiast szkoła kiedyś nie uprawiała marketingowo biznesowych praktyk po to by istnieć. I na tej kanwie jest główny problem. Poczytaj sobie jeszcze raz Adasia... A, że jeszcze parę innych czynników się na to nakłada, to mamy to co mamy....

 

Z Prezydentem to był żart....Orzecznictwo teraz jest modne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młodzież niedouczona,bo szkoła zgłupiała-w sensie że nie umieją napisać cefałki,nie są w stanie sklecić zdania,poziom języka polskiego masakra....czyli co,bo ja już nie wiem?Kiedyś lepiej w szkołach uczyli i my to wszystko mamy w jednym paluszku ,teraz jest gorzej,czy cały czas jest jednak jak widać tak samo?

Szkolnictwo załamuje się finansowo dopiero od kilku lat.Ci co dzisiaj kończą studia mieli okazję uczyć się jeszcze bez oszczędności.

Edytowane przez marynata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyciele nie zgłupieli tylko nie mają wpływu na młodzież. Przykład idzie z góry. W mediach, w domach zawsze to samo - źli. niedouczeni nauczyciele zniechęcają młodzież do samokształcenia i samodoskonalenia. A młodzież patrzy, słucha i myśli. Jaka jest motywacja dla osiągania lepszych wyników, stopni etc. Prawie żadna. Owszem są tzw. dobre licea gdzie panuje wyścig szczurów i nauczanie to bajka dla nauczyciela i jest pozostałe 95% młodzieży gdzie w ich głowach ( i w głowach ich rodziców) to szkoła odpowiada za ich wyniki( więc po co się uczyć, w myśl zasady nastawiała jedynek, to ma kobieta problem).

A rodzic potem głowi się dlaczego poszedł do tej "gorszej" szkoły jak mógł pójść do "lepszej". Różnica jest nie w nauczycielach, a tylko w zbiorowisku młodych ludzi, którzy przyszli do szkoły bo chcą coś osiągnąć lub tylko spełnić "obowiązek szkolny".

Gdyby wstawić na cykl nauczania(3-4 lata) nauczycieli z renomowanych szkół do zwykłych zawodówek i podrzędnych techników to mieliby takie same "osiągnięcia" jak ci "kiepscy" nauczyciele. Nie mówiąc o tym, że większość by uciekła po dosyć krótkim czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marynata

 

To nie młodzież jest teraz głupsza czy bardziej leniwa, tylko szkoła jest głupsza i niedopłacona, coraz bardziej ZALEŻNA od wielu czynników (choćby łebkogodziny).

 

Piszesz, ze do szkół chadzałaś...

No to... sprawdźmy!

 

Czy wiesz co to NaCl ?

Wiesz gdzie ten związek chemiczny najłatwiej spotkać?

No, to wyobraź sobie, ze na potrzeby zajęć z chemii kupujesz w POCh (Polskie Odczynniki Chemiczne) 500 gramów tej substancji.

Wstawiasz do szafki i jak potrzeba - stosujesz w doświadczeniach.

 

Wpada komisja kontrolna i pierwsze co robią - to CHAP za słoiki w szafce i patrzą na DATĘ WAŻNOŚCI!!!

I wyobraź sobie, że ten skomplikowany związek, który wspomniałem jest przedatowany....

Tego co by się stało to wyobrazić sobie NIE JESTEŚ ZDOLNA!

Kary, nagany, wpisywanie w akta, upomnienia groźby wywalenia karnie ze szkoły i zawodu....

A potem?

ZGODNIE Z NAKAZAMI UNIJNYMI - utylizacja niebezpiecznego związku grożącego niewyobrażonymi konsekwencjami z powodu PRZEKROCZENIA DATY WAŻNOŚCI w cenie rzędu 100 euro za opakowanie!

Robi to specjalna firma z atestami, powołana i uprawniona....

I BARDZO słone faktury wysyła...

 

No, to lekcja chemii wygląda tak:

"Przeczytajcie sobie od strony 7 do 12 a ja potem odpytam!"

 

Ja miałem INNE lekcje chemii... (tej samej chemii!).

 

Bredzę?

Nie!

Mam łebka w szkole w odpowiedniej klasie....

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci są takie same od tysięcy lat. W tej kwestii nic się nie zmieniło, bo i zmienić nie ma jak. Rodzą się tabula rasa. Są cudowną gąbką, która nasiąka. Czym nasiąka?. Ano właśnie! NAMI NASIĄKA... Tym co mamy im do zaoferowania. A oferujemy im to co sami posiadamy. Adam ma coś do zaoferowania swoim dzieciakom, wiec o jego potomstwo się nie martwię. O swoje bachory tez w zasadzie się nie martwię. Chociaż czas na komputer obciąłbym im o połowę...Ale mój stary tez się wściekał jak biegałem po parku pozornie bez celu...Najpierw z drewnianym mieczem, potem z drewnianym karabinem, potem z rowerem i piłką do nogi ....Czy moi chłopcy są winni, ze komputer im to zastąpił ? Młodzież jest taka sama od wieków. To my sobie nie radzimy i tu upatruję problemu. nie tylko w szkole.....

 

Świat od jakiegoś czasu przyspiesza w zawrotnym tempie. Rozwój gospodarczy zapoczątkowany pod koniec XVIII w Anglii to chyba początek naszego "nieszczęścia". Przedtem zmiany były może burzliwe, ale nie takie "ruchliwe". Można było nadążyć. Teraz mamy tak niesamowity postęp cywilizacyjny, technologiczny, że "towarzycho" się pogubiło. Jeden pomysł nakręca spirale kolejnych. Ilość wynalazków niepojęta. Do tego człowiek zaczął interesować się psychologią...W główkach się popierdzieliło co niektórym mądrzejszym, więc co maja zrobić pozostali? Kasa rządzi światem wiec kto by się tam przejmował deficytową oświatą?! Jak się obudzimy, może być trochę po ptokach. Głupota będzie rządzić światem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...