Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Szkoła! - ręce opadają


firewall

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 463
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

....

Ja od czterech lat wypisuję uzasadnienie i wyjaśnienia dotyczące potrzeby zakupu pomocy dydaktycznych do nauki zawodu dla różnych szczebli decyzyjnych. Ponoć za rok lub dwa będzie zakup ( z funduszy unijnych).

Generalnie masz tonę podkładek jesteś czysty. Chyba że chcą coś znaleźć wtedy wystarczy jeden czasownik niewłaściwy ( nie znajdujący się w wykazie dopuszczonych czasowników) i jesteś załatwiony.

 

Dotacje unijne wymagają 100% waiarygodności - ortograficznej też - coś wiem na ten temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się nazywa dysleksja. Kiedyś była taka sama, ale nikt sobie nią dupy nie zawracał. Teraz pół klasy ma orzeczenie poradni i błędy ortograficzne się nie liczą do oceny. Można je tylko podkreślić.

 

...ale taki człowiek nie nadaje się do roboty gdzie wymagany jest kontakt z innymi ludźmi - prawnik, biuralista itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W artykule stwierdza się, że nauczyciele nie radzą sobie z trudną młodzieżą. Tylko w jaki sposób mają "radzić sobie" z takimi "stokrotkami".

Oczywiście - "siłom i godnościom osobistom".

A pomocy znikąd nie uzyskają. Ani od dyrekcji, ani od kuratorium nie wspominając już o słynnych poradniach psychologicznych czy też o rodzicach swych wychowanków.

.

A po czym wnosisz ?

 

Kiedyś były tzw. szkoły specjalne dla takich nadpobudliwych, źle wychowanych itp.. Lata `70 i `80 te - bynajmniej te pamiętam.

 

Pytanie - jakie dzisiaj są procedury, czyli jak władze szkoły mają obowiązek reagować na tego typu zachowania ?

 

Mam nadzieję, ze nie stawiasz znaku równości między niewychowanym gówniarzem, a dzieckiem nadpobudliwym ?

To pierwsze kwalifikuje się do leczenia rodziców, to drugie leczy się dość skutecznie acz trudno -nakładem tytanicznej pracy i dobrze dobranymi lekami.

 

Co do reakcji szkoły na takie zachowania - w podstawówce mojego syna wzywana jest policja, jest zgłaszana napaść na funkcjonariusza publicznego.

 

 

J

Naprawdę współczuję nauczycielom. Nie dość że pracują w wraunkach w ktorych ciężko jest coś osiągnąć, z młodzieżą która o wszystkim myśli tylko nie o nauce to jeszcze za płace takie by z głodu nie umarli, z groźbą nieustanną że cię zwolnią.

.

 

to akurat dla mnie żaden argument - tak o swojej pracy może wypowiedzieć się znaczna większość osób pracujących.

 

Są niby inne drogi-zgłasza się na przykład do kuratorium że w szkole zle się dzieje,wchodzi wtedy zewnętrzna kontrola.Tylko pytanie czy jest ktoś kto jest to w stanie zrobić.Wiadomo że są środowiska w których jest zastraszanie,nauczyciele boja się zwolnienia,rodzice nie reagują ponieważ boją się rodziców innych dzieci itd..

 

rodzice nie reagują z obawy, że wcześniej czy później ich reakcja odbije się rykoszetem w ich dziecko. Jeśli reakcja dotyczyła innego ucznia - konsekwencji ze strony rodziców tego ucznia, lub samego kolegi, jeśli tyczy się nauczyciela , nabierają wody w usta by dzieciak nie odczuł "zemsty" ze strony nauczyciela - kółko się zamyka - nic się nie zmienia.

 

:) akurat nie mam jeszcze tego typu problemów ale profilaktyki nawet teoretycznej nigy nie za dużo.

A co sądzicie o takim sposobie zarządzania uczniami jak zbiorowa odpowiedzialność ?

Przykład: w klasie mojego syna ( 2 klasa podstawówki ) jest niesforna dziewczynka ( gadatliwa na lekcjach ). Pani zaserwowała wszystkim kartkówkę z powodu jej złego zachowania na lekcji. Zaakcentowała swoją decyzję co do kartkówki oficjalnie wszystkim dzieciom wskazując imiennie dziewczynkę jako winowajcę.

Hmm, mnie się to nie podoba.

 

bardzo świeży u nas temat - dziś nawet pół wieczoru przegadałam na ten temat z jedną forumowiczką :)

Sytuacja podobna -dwóch chłopców poszturchało się na przerwie -cała klasa nie ogląda ciekawej prelekcji o ruchu drogowym - ma temat przyswoić z podręcznika. Jednej dziewczynce nie spodobał się kolega,którego imię miała na wylosowanej karteczce do zakupu prezentu mikołajkowego - strzeliła focha -pani całej klasie "odwołała" mikołajki.

I inna historia -jedna z dziewczynek wszystko wymusza płaczem - to z kim i w której ławce będzie siedzieć, to jakie oceny ma mieć ze sprawdzianu - pani ustępuje ...

 

a potem oczekuje szacunku od uczniów.... :rolleyes:

 

 

W normalnych krajach jest tak że uczeń sprawiający problemy trafia pod opieke specgrupy ktora w tym celu istnieje w każdej szkole. Ta zaczyna od wezwania rodziców wychodząc ze słusznego założenia że problemy dzieci zaczynają się w domu.Na rodziców i dziecko nakładane sa dodatkowe obowiązki ale tak by rozwiązywali je wspólnie. Rodzice uczą sie że dziecku potrzebna jest akceptacja i wsparcie a dziecko dowiaduje sie jak ważne dla rodziców są postępy w nauce. To z reguły działa bardzo skutecznie (oczywiście nie zawsze, ale na problemy rodzinne szkoła często nie ma wpływu). Oczywiście mówimy o dzieciach dla których rodzice są jakimś tam autorytetem. W przypadku młodzieniaszków takich jak ci z zawodówki najbardziej wymyslne systemy wysiadają. Niektórych nie da sie wychować. Mimo wszystko jednak borykają się z nimi również wybrani i przygotowani nauczyciele a nie samotna pani od matematyki.

 

i tu Wam powiem,że tak to działa w szkole mojego syna. Ale kiedy zadziała - gdy nauczyciel prowadzący dostrzeże problem na tyle wcześnie,że specgrupa będzie mogła zrobić coś bardziej konstruktywnego niż odesłanie delikwenta pod skrzydełka kuratora, lub w konsekwencji do zakładu poprawczego (oczywiscie nie bezpośrednio.) Zdarzają się też spadochrony recydywiści (poślizg 3-4 lat), których rejonowa szkoła musi przyjąć i to są największe zakały, ale i z takimi dyrekcja sobie radzi. Od asystenta do kuratora -jak pisałam wcześniej.

 

Dzieci są takie same od tysięcy lat. W tej kwestii nic się nie zmieniło, bo i zmienić nie ma jak. Rodzą się tabula rasa. Są cudowną gąbką, która nasiąka. Czym nasiąka?. Ano właśnie! NAMI NASIĄKA... Tym co mamy im do zaoferowania. A oferujemy im to co sami posiadamy. Adam ma coś do zaoferowania swoim dzieciakom, wiec o jego potomstwo się nie martwię. O swoje bachory tez w zasadzie się nie martwię. Chociaż czas na komputer obciąłbym im o połowę...Ale mój stary tez się wściekał jak biegałem po parku pozornie bez celu...Najpierw z drewnianym mieczem, potem z drewnianym karabinem, potem z rowerem i piłką do nogi ....Czy moi chłopcy są winni, ze komputer im to zastąpił ? Młodzież jest taka sama od wieków. To my sobie nie radzimy i tu upatruję problemu. nie tylko w szkole.....

 

o to, to -to jest clou tematu.

Ja dalej pójdę, może niepopularnie - ale szkoła niech się zajmie edukacją, wychowaniem swojego dziecka zajmę sie sama.

Oczywiście jestem otwarta na współpracę ze szkołą.....tylko trzeba mieć z kim współpracować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoły które obserwuję, wcale nie tęsknią do tego by wychowywać. Problem najczęściej tkwi w złym materiale, który do nich dostarczamy. Bo wychowywać potrafią nieliczni, reszta MA dzieci. Szkoła zaś nie jest przygotowana na obróbkę kalekich dzieciaków. W klasie mojego młodszego syna, 60% to dzieciaki z rozbitych małżeństw, z pozostałych 40 %, połowa rodziców na saksach. "Wychowanie" spadło na babcie. Radzą sobie dwie. Do tego widzę sporo dzieci które mają dzieci. Na wywiadówce niezły ubaw, ale współczuję nauczycielce, która taka menażerie musi jakoś obsłużyć. Edytowane przez eniu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co wiem to szkoła ma TEŻ wychowywać - metoda sprowadza się do nakazów i zakazów.

Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora co większość szkłół niestety robi.

Poziom rodziców jest zróżnicowany i dlatego założenie, że TYLKO dom jest odpowiedzialny za wychowanie dziecka to błąd.

W.g mnie to wychowawca klasowy powinien decydować czy i co trzeba naprawić u dziecka z prostego powodu - ma dystans bo to nie jego dzieciak.

pytanie czy mu się chce angażować w pracę czy nie. Do rodziców też trzeba dotrzeć łamiąc ARGUMENTAMI ich wyidealizowany pogląd na swoje latorośle.

Stąd się też biorą lepsze i gorsze szkoły a personel jest tu zasadniczym powodem tego zróżnicowania.

Akurat mam szczęście, że mój chodzi do niedużej szkoły ale niestety, religijnej ( "dwa kroki" dalej jest kościół ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za. Z tym. że ze wszystkimi konsekwencjami. Czyli program jest autorski. A to oznacza opłaty za występ, tantiemy, normalna stawka aktora teatralnego za występ, przygotowanie do roli, za scenografię,reżyserię i 50% koszty uzyskania przychodu.

Bo w przeciwnym wypadku za 80 groszy za godzinę za pilnowanie młodego człowieka to dziękuję.

Czemu takie genialne pomysły nie mają ludzie w stosunku do urzędników, lekarzy, policjantów etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do urzędników - jestem za :)

co do lekarzy... hmm. obowiązuje tajemnica.. Jak to mi kiedyś jedna babulinka powiedziała "kto by tam księdzu wszystko mówi? Lekarz, to co innego" :)

 

Mam jedną obserwację, która duuużo mówi o społeczeństwie, jako takim. Często muszę dawać zalecenia co do postępowania. Wiecie, w rodzaju proszę jeść, nie jeść, ruszać się, oszczędzać, ćwiczyć itd. Przez długi czas nie robiłam tego, bo wydawały mi się te zalecenia takie oczywiste, że śmiesznie mówić. Siedzi przede mną człowiek inteligentny, nie stary, wydawałoby się, że takie oczywistości wie każdy, kto trochę czyta. A człowiek siedzi i otwiera szeroko oczy i prosi o napisanie! Teraz już mówię wszystko, co się da. Ale... jak taki człowiek, który nie umie użyć podstawowej swojej wiedzy (bo idę o zakład, ze akurat tą wiedzę ma) ma sensownie postępować z dzieckiem? Jeżeli mu ktoś nie powie, że coś powinien robić i co, sam na to nie wpadnie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

właśnie mi opadły ręce!

była pani z dzieckiem. Pani z różnych przyczyn ale zeszło na dziecko. dziecko nadpobudliwe, ale wcale nie jakoś super, dał się spacyfikować szybciutko - a ja nie mam specjalnych zdolności w tym kierunku i dzieci się mnie boją raczej. Przez całą wizytę siedział grzecznie zajęty zabawką, odpowiadał na pytania, umiał sporo pokazać, powiedzieć, no, współpracował. W charakter zaburzeń nie będę wnikać. Pani świadoma problemów, ma papiery dla dziecka, dała do szkoły integracyjnej. Ma opinie psychologa, że trzeba do dziecka mówić głośno, wyraźnie, stanowczo itd. Dała do pedagoga, rozmawiała z wychowawcą, niestety, nauczycieli to przerasta. W szkole integracyjnej. Nauczycielka nie rozumie, co to stanowczo, pedagog daje zabawkę za to, że dziecko uderzyło inne a w ogóle ma zabrać dziecko, bo szkoła go nie chce. Patrzyłam na tą kobietę i było mi przykro. Z tego dziecka, przy jej determinacji może wyrosnąć wartościowy człowiek albo łobuz. Jeżeli ktoś jej nie pomoże, to łobuz jak w banku. A system pomocy zawodzi na całego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EZS,tej kobiecie o której piszesz nie pozostaje chyba nic innego jak determinacja i konsekwencja w wychowywaniu dziecka,wydawałoby się,że szkoła integracyjna to właściwe miejsce dla takiego młodego człowieka,widoczni pracują tam przypadkowi,niekompetentni ludzie.Tak jak pisał ktoś wcześniej połowa nauczycieli nie nadaje się do tego zawodu.

W gimnazjum mojego syna na lekcji wos uczniowie ,,wchodzą na głowę nauczycielowi ",a jest to wysoki facet w sile wieku, a na lekcji historii jest cisza jak makiem zasial,a uczy jej mała,szczupła kobietka.Wniosek nasuwa się jeden: nauczyciel powinien mieć osobowość,być stanowczy ale sprawiedliwy i musi umieć tak przekazywać wiedzę żeby docierała do uczniów.

Świata nie zmienimy,zmienić możemy jedynie siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pepeg z Gumy

 

Siedzi przede mną człowiek inteligentny, nie stary, wydawałoby się, że takie oczywistości wie każdy, kto trochę czyta. A człowiek siedzi i otwiera szeroko oczy i prosi o napisanie!

Jakbyś mi zaleciła piwo i zwiększoną aktywność seksualną, też bym to wolał mieć na piśmie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Połowa nauczycieli nie nadaje się do szkoły, fakt. Z drugiej strony połowa uczniów też :D Mamy więc remis (pat raczej), są skazani na siebie. Wychowanie jakie są winni dzieciom rodzice to nie to samo, czego powinniśmy oczekiwać od nauczyciela. Nauczyciel ma zazwyczaj trzydzieści sztuk na karku i przez krótki wycinek dnia. Roszczeniową postawę mają najczęściej rodzice, którzy sobie z własnymi dziećmi nie dają rady, albo mają te dzieci po prostu w dupie....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma autorytetow - nie ma jak wychowywac. To sie tyczy zarowno szkoly jak i domu rodzinnego. szkola wina obciąża rodziców, rodzice szkołę. A prawda jest taka, że dzieci są wychowywane /czesto/ przez komputer, gry i gadzety elektroniczne. zdziczenie obyczajow zaczyna sie od najmlodszego. od tego, ze matka nie nauczy dziecka, ze starszym mowi sie dziendobry i puszcza w drzwiach. a nie nauczy - bo matki czy ojca zwyczajnie nie ma, siedzą w firmie i racuja, zeby splacić kredyt.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani świadoma problemów, ma papiery dla dziecka, dała do szkoły integracyjnej. Ma opinie psychologa, że trzeba do dziecka mówić głośno, wyraźnie, stanowczo itd. Dała do pedagoga, rozmawiała z wychowawcą, niestety, nauczycieli to przerasta. W szkole integracyjnej. Nauczycielka nie rozumie, co to stanowczo, pedagog daje zabawkę za to, że dziecko uderzyło inne a w ogóle ma zabrać dziecko, bo szkoła go nie chce. Patrzyłam na tą kobietę i było mi przykro. Z tego dziecka, przy jej determinacji może wyrosnąć wartościowy człowiek albo łobuz. Jeżeli ktoś jej nie pomoże, to łobuz jak w banku. A system pomocy zawodzi na całego.

 

A wystarczy odrobina dobrej woli i otwarty umysł nauczyciela, a wszystkim będzie łatwiej, temu uczniowi, jego kolegom,i nauczycielom.

Dzieciak dostanie jasny komunikat, że w domu rządzi matka/ojciec w szkole nauczyciel - na takich samych prawach.

Dzieci nadpobudliwe to naprawdę proste konstrukcje, nie trzeba kończyć szkół, by poznać obsługę takiego dziecka. Proste, stanowcze komunikaty (niech się świętojebliwi oburzają -ale komunikaty brzmią niczym komendy dla psa), równie proste i stanowcze zasady: akcja -konsekwencja i zero naginania się do chciejstw dziecka.

Ale tak jak napisałaś Ewa, nauczycieli to przerasta, ja powiem - są wyjątki.

w klasie (18 os.) mojego syna jest dwoje dzieci nadpobudliwych i o ile nauczycielka nauczania początkowego szybko "załapała", ze stosując się do wytycznych PTADHD, ma spacyfikowanych nadpobudliwców i skupioną całą resztę i bez większych ceregieli może prowadzić lekcje, miała szacun uczniów, a dzieciaki kleiły się do niej jak muchy do lepu.

O metodach obecnej wychowawczyni pisałam wyżej - zbiorowa odpowiedzialność - chyba w nadziei,że wkurzone dzieciaki same załatwią problem niesubordynowanych jednostek. A potem będzie zdziwienie, że przemoc jest w szkole -opadają - nie tylko ręce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...