kjuta 25.05.2015 05:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 marimag ściskam Cię ale tak sobie myślę, że przydałaby Ci się odrobina asertywności, zadzwoniłabym do nauczyciela, że mam inne rodzinne sprawy i nie mogę zrobić tego czy tamtego, także dzieciom wytłumaczyć, że w każdym konkursie nie trzeba brać udziału... zajedziesz się ja parę lat temu oddzieliłam mój pierwiastek egoizmu i sporadycznie pomagam dzieciom w lekcjach, owszem oceny się pogorszyły, ale jeśli im zależy to one powinny włożyć więcej energii własnej w realizację, ja mogę nakierować, pomóc wydrukować, załączyć/podłączyć muzykę do prezentacji buziaki! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 25.05.2015 06:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Mari podziwiam cię strasznie. Ja jedno dziecko ledwo co ogarniam. Julce pani przełożyła wiersz na pamieć z czwartku na poniedziałek. Miałyśmy jeszcze doszlifować go. Przypomniałam sobie o tym o 4 nad ranem dzisiaj obudziłam ją o 7, a nie o 7,20 jak zawsze i trochę poćwiczyłyśmy. Za to pół niedzieli nadzorowalam jak Julka malowała wiewiórkę na konkurs. Drzewo mistrzostwo świata !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! rewelacyjnie wyszło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 25.05.2015 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Kjuta, Ja tez Ciebie ściskam Z ta asertywnościa to jest tak, że Ja niby ją w sobie mam, ale jakąś taką wybiórczą. Wiesz, że mam dzieci nie do końca sprawne...Chcę im pomóc bo, nie mają w sobie żadnych cech, którymi mogłyby nadrobić swoje deficyty. Ani to rozgadane, ani towarzyskie, ani przebojowe... Świat je zeżre o ile nie wyrobią w sobie tego czegoś, tego co pozwoli im jakos funkcjonować. W ich przypadku jedynie wykształcenie ma szanse powodzenia. Lubia się uczyć i zajebiście szybko zapamiętują więc korzystam z tego ( chociaz z tego) i staram się ich jakos wyposażyć na przyszłość. Mam ogromne poczucie obowiązku. Nawet z flakami na wierzchu i oczami jak królik angora...MUSZĘ !!! Wymaga to ode mnie OGROMNEJ pracy, ale widze efekty i to mnie cieszy... je zresztą też. Jedna z blixniaczek będzie miała średnią coś około 4,9 więc nieźle, ale druga już gorzej. W tamtym roku to ta dziś gorsza była lepsza, ale dojrzało sie biedaczce i myslę, że to jest powodem gorszych wyników. Jej choroba plus hormony równa się gorsze koncentracja, słabsze zapamiętywanie i gorsze myslenie logiczne. Siedzimy nad lekcjami tyle czasu co zwykle a jednak pogorszyła się w nauce. Nauka z nimi to powtórne wprowadzanie tematu. Siadam z kartkami, markerami i kolorowymi flamastrami. Rysuje im, robie wykresy, strzałki, rysuję to co trudno sobie wyobrazić, czasem szukam obrazków w necie, puszczam nagrania, dźwieki po to, żeby rozumiały a nie wykuwały na pałę. Ona, zupełnie jak Ja, zapamiętuja obrazy, są wzrokowcami, funkcjonuja na zasadzie skojarzeń. Czasem, gdy świruję juz od przeładowania obowiązkami, prosze kogoś żeby z nimi usiadł i sie pouczył, ale one nie chcą. Mama tłumaczy najlepiej i koniec. Trudno. Są gorsze rzeczy na świecie niż robienie lekcji z dziećmi Buziaki Emilko, no cóż. Taki los matek Polek ze sklerozą Ja też czasem przypominam sobie o czymś przez sen. Masz fote wiewiórki ? Wrzucaj Siedziałam nad eko pojazdem od soboty rano do 4,20 dzisiejszego poranka. Spałam raptem godzinę więc nie musze mówic jak wygladam. MASAKRA ! Już dawno nie zarwałam nocki. cholera, jednak Ja juz za stara jestem na takie zabawy. Nie umiem się regenerowac tak jak kiedyś A przeciez czeka mnie dzis kolejna jazda z pisaniem prac i uczeniem się do klasówek. To już finisz więc wspieram się takim o to obrazkiem, który maluje sobie w głowie oczami wyobraźni. Dzieki za drzewo http://ocdn.eu/images/pulscms/Nzc7MDQsMCwzMiwzMjAsMWMyOzA2LDMyMCwxYzI_/ff0b30d3c7e7720ac5a01f18c967b292.jpg OBY DO LATA ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 25.05.2015 11:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Mari, a może spróbuj z nimi tego co dało w przypadku mojej córki nadspodziewanie dobry wynik. Ona nie puszczała mojej spódnicy. Każdy mógł ją nakierować jak mu się podobało, uderzyć i nawet się nie poskarżyła, nie oddała, nawet nic nie powiedziała. Zepchąć w każdej dziedzinie na boczny tor. Towarzysko w szkole była nikim. Nawet nauczyciele (o czym dowiedziałam się za późno) potrafili posadzić ją samą w ostatniej ławce i nie zwracać uwagi, że dziecko ma problemy. W jej przypadku konie pomogły. Nie żebym ją na te konie świadomie popchnęła. To ona chciała jeździć. O wielu sytuacjach, które niszczyły jej psychikę dowiedziałam się zbyt późno, żeby pójść, mordę obić wychowawczyni, roznieść szkołę na strzępy i zabrać dziecko do innej szkoły. Moje dziecko nie skarżyło się, wyglądało wszystko normalnie. Tyle, że w podstawówce nie miała przyjaciółek. To się zdarza, tylko powody mogą być różne. A tu nieśmiała, niepewna dziewczynka, której ojciec nie chciał widywać, została po prostu odseparowana od grupy, bo tak było łatwiej.Dopiero konie nauczyły ją podejmowania decyzji i konsekwencji w dążeniu do celu. Uwierzyła, że nie jest głupia, że potrafi osiągnąć to, na co innym nie starcza wyobraźni ani siły i mieć wyniki lepsze niż inni. A skoro tak, to nagle rówieśnicy odkryli, że jest ciekawym towarzyszem i warto się nią zainteresować. Oczywiście dużo pomogło liceum. 14 dzieciaków w klasie, nauczyciele na innym poziomie. Twoim dzieciakom przydałoby się coś, co ich zajmie szczególnie mocno. Coś jak jazda konna moją Kaśkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 25.05.2015 11:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 O tak! Konie kochają..az za bardzo. Przypomniała mi sie pewna akcja. Miało to miejsce 3 lata temu, gdy wyjechałam z dzieciakami na wczasy na mazury. Pojechałam sama co by łatwiej i fajniej było Jezioro, plaża, piasek w d, no ale ileż mozna... Spacery po lesie, grzybki, jagódki no ale ileż mozna... Wynalazłam fajna stadninę niedaleko naszego ośrodka. Zapakowałam towarzystwo i NA KOŃ ! Poprosiłam tylko o to, żeby dali nam chociaz ze dwa konie bo łazic tak za nimi w terenie przez 4 x 45 minut to lekka rzeźnia. Ok. Przyjechalismy, dwa koniki czekały no i na dzień dobry afera kto pierwszy. Tak się darli, że konie uszami strzygły. W drodze losowania ene duła morda w kubeł udało się wytłumaczyć, że te konie to jeszcze pozyja więc wszyscy się załapią. No to idziemy w ten las. Na pierwszy rzur poszła moja najmłodsza która wtedy miała raptem 3 latka no i była mocno zaburzona, oraz jedna z bliźniaczek. Konie ruszyły a Ja z torbami przewieszonymi przez szyję jak listonosz w dniu rent i z dwójka młodziaków popitalam przez ten cholerny las. Upał jak na saharze, krwiożercze komary rżną w ewszystko co się da, koń walnął kupe a Ja zaaferowana prosto w nią. NO BAJKA ! Po pardubickiej z siatami, górka, dołek, górka dołek, upał, komar, MAMO KIEDY JA ????????????, nastał moment zamianki. Bliźniaczka ze szlochem, ale jakos zlazła ale najmłodsza ????????????!!!!!!!!!!!!!! Wydała z sibie ryk o takiej częstotliwości, że myslałam, że te konie na zawał zejdą. Poniosa gdzies w las i kurna, będe musiała jeszcze płacic za straty moralne ! Biegusiem, zdjęłam z konia to rozderte i postawiłam na ziemi a ta się rzuca, kładzie, wyje, kopie mnie. Wsadziłysmy szybko drugą zmianę i usiłujemy ruszyc póki konie żywe. No ale najmłodsza wgryzła się zebami w glebę i ni hu. Wzięłam to to na ręce ale tak się wiła, że nie byłam w stanie utrzymać a przeciez babki czekają. Trudno! Bran może to tylko uratować. Wsadziłam se to na grzbiet i patataj przez las. Ponieważ była niezwykle przywiązana do swojego niekapka, dałam go jej żeby sie uspokoiła. Nie przewidziałam, że ów niekapek stanie się narzedziem tortur. Moje ukochane, najmilejsze dziecko, cała drogę wyrywało mi włosy i rytmicznie napieprzało mnie tym niekapkiem w łeb. Za rekę prowadziłam tez to drugie rozżalone. Górka, dołek, komary, upał, pierdzielnięcie niekapkiem, kilka włosów precz, wypieki, stan przedzawałowy, MAMO KIEDY JA ??????, niekapek, dołek, górka... Jak dojechalismy do stadniny to włascicielka zapytała czy nie wezwac czasem pogotowia bo wygladam masakrycznie. Częściowo oskalpowana, pobita, łobesrana, zrypana na czole przez komary ( mam uczulenie i puchne) z wypiekami jak baba z dalekiej matki rosji.... Koniki powiadasz ???? Z wielka przyjemnością Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 25.05.2015 12:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 Szatański chichot losu? Źle się do tego zabrałaś. Moim zdaniem najlepiej byłoby zacząć z trenerem, który wie jak posługiwać się koniem, jakie ćwiczenia robić z dziećmi, żeby były zadowolone i spokojnie przyjmował polecenia. Coś jak hipoterapia. Dopiero potem nauka jazdy. To się zazwyczaj zaczyna od nauki opieki nad koniem, bo to jest żywe stworzenie, a nie hulajnoga czy rower na które się wsiada i jedzie. Twój pomysł z ta przypadkową jazdą skończył się dokładnie jak należało się spodziewać Gdybyś nie miała tak daleko do Łubianki mojej Kaśki... ona od lat uczy dzieci kontaktu z końmi i jazdy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 25.05.2015 14:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 A Ty jak zwykle zbyt powaznie do tego podchodzisz. To miała być wakacyjna atrakcja a nie jakies tam filozoficzne podejście. Chciałam, żeby popatrzyły, podotykały a czy wsiadą to inna sprawa. Obawiałam sie, że przestrasza się bo to kawał mięcha. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Po jeździe, chcieli pakowac do samochodu bo jednym egzemplarzu. Hipoterapie jest fajna, ale nie stać mnie na nią. Czworo dzieci, przynajmniej raz w tygodniu ... Opłacamy juz inne terapie. Jak żyć Panie Dudadej ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 25.05.2015 20:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2015 No, podchodzę poważnie, bo to poważna sprawa, a nie napisałaś, że to był pierwszy kontakt z koniem. Poza tym naprawdę wierzę, że koń wiele może nauczyć, znacznie więcej niż jakieś małe zwierzę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 26.05.2015 11:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Pestko O magicznej mocy koni wiem Co tam u Was ? Gdzie sie podziała Bionda ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bionda 26.05.2015 15:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Jestem,Aniu,jestem:hug: Ale zapierniczam jak mały samochodzik a do tego Fif ma ospę,wiesz jak jest z chorym dzieckiem.Do bani. Całusy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kjuta 26.05.2015 16:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 marimag wybacz ale uśmiałam się z Twojej przygody zapoznawczej dzieci z konikami jakie to życiowe i prawdziwe jak makieta ? dajesz radę ? kurcze polemizowałabym trochę jeśli chodzi o naukę, ja rozumiem, że znasz doskonale swoje dzieci i chcesz dla nich jak najlepiej, ale choć średnia 4,9 to niewątpliwie wysoka średnia, i w tym wszystkim, czuć Twoją dumę i Twoją pracę - brawo, to naprawdę świetny wynik! podziwiam Cię, że organizujesz sobie życie pod dzieci, gonisz dzień w dzień za... no właśnie za czym.. ? jak najwyższym wynikiem ? najwyższą notą ? uznaniem ? mnie martwi jednak to, co piszesz, ja dostałam 4 ja dostałam 5, wiem że to też taka forma żartu, ale czy Ty przypadkiem nie próbujesz czegoś udowadniać wszystkim naokoło .. ? jesteś świetna w tym co robisz, najdoskonalsza dla swoich dzieci, zorganizowana mistrzowsko przepraszam nie znam historii dziewczynek, ale ja bym powoli wprowadzała samodzielność w odrabianiu lekcji, bo tak myślę, że za 5 lat będziesz ciągle na tym samym etapie a dzieci szkolnych Ci przybędzie przepraszam jeśli się wymądrzam, to nie jest moim celem wprawienie Cię w zakłopotanie i nie uważam się za niewiadomo kogo, to takie spojrzenie z boku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 26.05.2015 20:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Asiulka, trzym się i smaruj bąble. No cóż.... Nic madrego nie wymyślę. Chyba jednak lepiej teraz niż w późniejszym wieku. Mam znajomą, która złapała ospę w wieku 38 lat. Wylądowała na OIOM-ie i mało nie zejszła z tego świata. Kjuta, cieszę się, że się uśmiałaś. Mi wtedy jakoś mało było do śmiechu Co do dzieci.... Nie obrażam się Nie musisz mi się tłumaczyć. To Twoja opinia i masz do niej prawo, choć nie ukrywam, że mało albo wcale nie znasz moich dzieci. Nie ważne. Może masz i rację z ta różnicą, że nie chcę nikomu dookoła nic udawadniać tylko panicznie boję się zaniedbac dzieciaki, odpuścić. Staram się włożyc w nie tyle ile się da po to, żeby w końcu zatrybiły. To nie sa dzieci którym pokazesz coś raz, drugi i trzeci zpróbują same i za czwartym wychodzi. Mamy z nimi ogromne problemy jesli chodzi o dostosowanie się do norm społecznych i innych ograniczeń. Wiecznie na nie, wiecznie bunt. Maja też wiele echolalii, natręctw i niechęć do próbowania czegos nowego. Czy to jedzenie, czy zabawa, czy nowy kontakt... Wszystko co nowe jest beeeeeeee... Nauka wielu rzeczy trwa latami i mimo, że doskonale wiedzą o co chodzi to nie chcą tego robić. Pooprzez naukę, dawanie przykładu własna postawą, pokazywaniem, że warto bo jest konkretny efekt, czasami udaje mi sie przemycić co nie co. Konspiracyjnie działam z nauczycielami i nawzajem knujemy jakby je do czegoś zachęcić / zmusić. W bardzo wielu przypadkach to irracjonalny lęk, który praktycznie nie ma żadnego podłoża w postaci traumy, złych doświadczeń. Ten typ tak ma. Staram się oswoic dla nich świat. Musimy zrobic coś czy wyjść z domu po coś bo na matmę potrzeba, bo na przyrodzie się przyda, bo ktoś tam coś kazał. W szkole do której chodzą są niesamowite relacje z nauczycielami. To właściwie klubik a nie szkoła. Dzieciaki sie przytula, przybija piatki, strzela żółwie. Nauczyciele są wszędzie i do nikogo nie trzeba sie skradać z pytaniem o dziecko. Wchodze i już ktoś idzie pogadać. Fajnie się tam czują i tak bardzo zżyły się z nauczycielami i terapeutami, że czesto robia cos mimo oporów bo nie chca zawieść. Staram się jak mogę. Może z perspektywy osoby, która potrafi się odsunąć, jest to chore, dziwne, niezrozumiałe, ale My matki "takich" dzieci w zasadzie od ich urodzenia musimy o nie walczyć, starać się, byc ich ambasadorami, ochroniarzami, motywacją i udowadniać nietolerancyjnemu światu, że będą z nich ludzie. Z tymi 5 latami to przesadziłaś Juz we wrześniu zacznie się sajgon bo syn idzie do pierwszej klasy. Nie wiem jeszcze jak, ale i na to będzie trzeba znaleźć sposób. Już teraz mam cyrk gdy robimy lekcje. Starsze córki są rozdzielone więc maja codziennie zadawane zupełnie inne lekcje. Z jedna uczę sie do klasówki a z drugą ćwiczę nuty. Nie ukrywam, że po takim zestawieniu chodzę trzaśnięta, łeb mi paruje, zwoje sie prostują No ale, jak wyżej. A co do gonienia i w sumie nie wiadomo za czym... A co mam robić ? Strugac pazury ? I tak jestem w domu, wożę, przywożę, gotuję, matkuję. Odrabianie lekcji wpisuje się w ten wachlarz. My tu tak o mnie a Ja nic o Tobie nie wiem. Napisz mi cos o sobie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kjuta 26.05.2015 20:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 mari przepraszam, Ty się mi nie tłumacz, nie znam Twojej sytuacji, do złych wniosków doszłam, niepotrzebnie pisałam, przepraszam raz jeszcze mam trójkę dzieciaków, najmłodsza ma 9, chłopcy 13 i 16, mąż praca wyjazdowa, na co dzień sama jestem ze wszystkim, latałam jak Ty, dowoziłam, pilnowałam odrabiania lekcji, terminów prac domowych, zajęć pozalekcyjnych, pranie, gotowanie, sprzątanie, szpitale, najwięcej się dzieje zawsze pod nieobecność męża, no dzień jak co dzień, przyznam Ci się szczerze, że strugałam i nadal strugam pazury, bo trochę problemów wychowawczych przeszłam, konieczność zmiany szkoły starszego, trudny charakter młodszego, dużo by pisać, pewnie w co drugim domu tak jest, ale wcześniej pędziłam, chciałam mieć idealnie, wszystko zrobione, poukładane, jak w amerykańskich filmach, aż wylądowałam ja sama w szpitalu, to w wielkim skrócie, to nie tak że znalazłam się w szpitalu i zmienił mi się światopogląd, ale stopniowo zaczęłam sobie odpuszczać, mari mój post nie był w wydźwięku negatywnym, absolutnie ściskam Cię mocno i życzę, abyś w tym całym kołowrotku życia znalazła chwilę dla siebie buziaki! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 26.05.2015 21:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Maja 2015 Jeszcze raz powtarzam, nie gniewam się Dajże spokój. Co innego chamstwo, złosliwości a co innego opinia poparta własnymi doświadczeniami. Przeszłaś swoje...Ja mam swój krzyż. Fajnie sobie tak pogadać :hug: Nikt nie zrozumie cię lepiej jak towarzysz niedoli. Z naszymi starszymi a właściwie jedna mamy straszne kłopoty wychowawcze. Juz mam delirę jak pomysle o jutrzejszym poranku Gwiazda wstaje i się zaczyna. Nie teki chleb, nie taka wędlina, za jasno, on patrzy na mnie, Olka kaszle i ją zarazi i ma spadać gdzieś tam... Drze się przy tym, wyzywa nas, drazni młodsze... To jest codziennie. Mąż aż się cały trzęsie, mnie zaczyna coś dusić i czuje, że mi podgardle wyłazi. Codziennie rano, przynajmniej 10 razy mam ochote ją utłuc, sprzedac na allegro albo wywieźć do lasu. Gdy odbieram ją ze szkoły, nastepuje zwolnienie blokady i dziecko jakby nigdy nic ANIOŁ. Oczywiście tylko przez 5 minut bo w samochodzie zaczyna sie od nowa. Druga wiecznie jej broni, atakuje nas bo tamtej krzywda się dzieje bo smielismy zwrócić uwage lub ukarać ją. Pisze o tym, żebys wiedziała, że oprócz typowych dla choroby wariactw, mamy jeszcze diabła tasmańskiego i jego adwokata. Chwila dla siebie... Ja jestem durna i prosta baba. Kura udomowiona wiec i polotu brak i jakis imponujacych planów czy ambicji. Z braku czasu, sił i wiecznie dołowania się tym, że domu nie ma, staram sie cieszyc pierdołami typu: pomidory mi urosły, wyrobiłam się z robotą, pospałam dłużej niż 4 godziny. Nic wyszukanego i ciekawego. Z tym szpitalem mnie zmartwiłaś Jesli mozesz to napisz ku przestrodze co ci nawaliło. Jak nie chcesz to nie pisz. Zrozumiem. Nie napisałaś skąd jesteś, w jakim wieku starczym i czym się zajmujesz Pracujesz teraz czy "siedzisz" w domu ? Buziaki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kjuta 28.05.2015 05:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 mari jak tam dziś ? mam jakąś dziwną wadę serca, nieoperacyjną i bezlekową, więc nie znasz dnia ani godziny, od razu po szpitalu przejmowałam się, zwłaszcza, że mój ojciec miał wadę serca (inną), miał przeszczep, niestety zmarł, jak byłam w liceum, miałam z tego powodu schizy, że jak tylko osiągnę jego wiek, to mnie ten sam los spotka, ale staram się żyć normalnie, wsłuchuję się w ciało i czasem muszę odpocząć, wyluzować, nabrać dystansu, a jest to trudne, bo z natury przejmuję się byle pierdołami w tym roku obchodzę okrągłe urodziny, które już bez kompromisu odcinają mnie od pojęcia młodość pracuję w biurze, papierek tu, papierek tam jak się cieszę, że już czwartek dziś, jeszcze raz wstanę i jadę na babski weekend po pracy, mąż przejmuje dzieciaki i zapominam choć na chwilę budowie co tam u Ciebie ? buziaki! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 28.05.2015 10:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 Z serduchem to faktycznie nie za fajnie Teraz rozumiem Twój post o wyluzowaniu Było trzeba od tego zacząć Korzystaj ile wlezie. Fajnie masz, że mąż daje Ci wychodne. Mój pewnie tez by mi dał, ale wiem, że nerwowo nie wyrobi i krew sie poleje. Poza tym, on nie może się denerwować (miał wylew) i staram się go w krytycznych sytuacjach, delikatnie odsuwać, żeby znowu mu się coś nie stało. Dzieki, że pytasz co u mnie POWOLI wychodzę na prostą. Większość robót już na wykończeniu. Uporałam się z tymi pracami, klasówkami i innymi. Jutro ostatnia i z bańki. Strasznie mnie ciagnie do maszyny. Wieczorami, o ile oczy się nie zamykają, siadam do kompa i szukam materiałów. MUSZĘ coś popełnić bo zwariuję Szycie sprawia mi ogromną radochę i jest dla mnie odskocznią. Wcześniej haftowałam, ale już nie daję rady. Oczy mam za bardzo zmęczone po całym dniu, a przecież haftowałam w nocy i wypadałoby cos widzieć W weekend, o ile pogoda pozwoli, będę dłubała w ogródku. syf i malaria. Trzeba wszystko posprzatać, skosic trawę no i planuję posadzic pomidory. W zwiazku z dniem dziecka, wypadałoby wybrac się gdzieś z dzieciakami. Niby luźny weekend a jednak męczący. A jakież to okragłe urodziny ? Wiesz, dla niektórych i 70-tka jest dopiero wiekiem wolno dojrzewającym Żeby się zrewanżować, przyznam się do swojego. W przyszłym roku 40 ! Nie napisałas skąd jesteś Papierek tu, papierek tam....hahahahah Przypomniał mi się pewien tekst z kabaretu. ...8 godzin nad herbatą - to o urzędnikach Moze gdzies znajdę w necie to wkleję. Miłego dnia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 28.05.2015 11:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 ZNALAZŁAM ! Bożeeeeeeeeeeee Po ostatnich wyborach, jakies dziwnie bliskie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 28.05.2015 11:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2015 a tu II część... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 29.05.2015 20:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Jest tu kto ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pestka56 29.05.2015 21:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Maja 2015 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.