Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

................VIP Club.........................


marimag

Recommended Posts

Cześć Asiu

 

Jak Ci zazdroszczę tej orki. Tez marzę o własnym warzywniku. Moje starsze córy podzielaja miłość mamusi i jak te harpagany ...pielić ! pielić! :lol2:

Chętniej tez jedzą to co same wyhodowały. W zeszłym roku, posadziłam z dziećmi, zielona fasolkę szparagową. Ale była radocha jak to wszystko zaczynało wschodzić. Potem zbiory...mega zbiory ! I wcinanie bo to NASZE ! Niestety u rodziców nic innego sie nie zmieści. Jedyne miejsce, które znalazłam to wąski pas przy ogrodzeniu. Zawsze coś :(

 

Asiu, co do objawów to co mam robić ? Samo usiłowanie wyciszenia i wyluzowanie nie pomaga. Nie umiem siłą woli się zresetować. Dzieci stale dostarczaja mi wrażeń.

Mąż zaczął się wreszcie mna przejmować. Każe mi sie położyć, coś zmyje. Wczoraj wywiesił pranie i zmienił nasza pościel. Mówi, że się o mnie boi.

Lepiej późno niz wcale. Czy musiało dojśc aż do takich akcji, żeby zwrócił uwage na to, że Ja naprawdę zapierdzielam ?

Dziś rano kolejna nerwówa i bóle bo mąż, pozwolił mi pospać tzn. nie obudził mnie na czas. Budzi mnie o 7.20 i cichutko mówi: Kochanie, wstajemy, jest 7.20. Zerwałam się jak głupia, RANY BOSKIE !!!! Czemu mnie nie obudziłeś wczesniej ? Chciałem zebys sobie pospała.

No fajnie ale jak Ja teraz to wszystko ogarnę ? W 30 minut ? I w setna sekundy: drżenie rąk, ból brzucha, wypieki na twarzy, latanie po chałupie w jakims celu ale nic nie moge znaleźć, panika.......

Ja już wszystko zrobiłem :) powiedział . Ale nerwy były bo, pomyć, poubierac, popakować, wyjść, dojśc, zaganiać, po drodzę jeszcze różne afery i kłótnie.

 

Teraz jestem sama. Odprowadziłam dziewczyny, odwiozłam Michała.....cisza i nikt niczego ode mnie nie chce.

Idę się wykapać i poleżeć sobie w wannie. Już o 11.25 musze odebrac dziewczyny, więc długo sie nie nacieszę wolnością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 30,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • marimag

    10298

  • bogumil

    2217

  • bionda

    1933

  • Bastki

    1507

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Cześć Gosiula :)

 

Perz to plaga egipska. Polać to jakims kwasem, spalić.

Wiem, że pielenie i rycie nic nie daje.

A może by tak kopara to gówno potraktowac ?

Zebrac razem z korzeniami, na tyle głęboka warstwę, że juz na 100 % nic nie odbije. Potem dosypac w to świeżej ziemi, of kors.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mari, to nic nie da, ja wszystko potraktowałam glebogryzarką, wygrabiła, wyciągałam ręcznie wszystko, do niemal czystej ziemi. I jakiś czas było ich mało, ale z pól, łąk, ogródków i tak nawieje i tak się rozpleni. To jest zakontraktowana walka do końca życia ogrodnika :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

may też tego doświadczam i chyba się poddam :(

mam dość swojej skarpy na której posadziłam trzmieliny, berberysy i inne roślinki typu zagarniającego żeby tej skarpy nie plewić ale zanim to wszystko urośnie i spełni swoją role to mnie szlag trafi od tego plewienia. Kora z tej skarpy się zsuwa, a folia czy inna włóknina szpetnie wygląda bo moja skarpa jest bardzo długa i stroma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u mnie odwrotnie.

Z miasta jestem a wiesniak ze mnie wychodzi na każdym kroku.

Kocham krowy. Te ich oczy i milusie mordy.

Lubię a nawet potrzebuję cięzkiej fizycznej pracy np. w polu czy oborze. Odprężam się i relaksuję. Im bardziej się upierdzielę tym lepiej. Do niedawna, jeździlismy na wies do bardzo dalekiej rodziny męża. Szalałam. Doiłam krowy, sprzatałam świniom, w żniwa zwoziłam słomę i układałam w stodole, kopałam ziemniaki ( za tym nie przepadam tzn. mój kręgosłup nie przepada). Jakie to proste i spokojne życie.

Bylismy u nih w zeszłe wakacje i powiedziałam, że nigdy więcej moja noga tam nie postanie.

Strasznie się zmienili. Są bezczelni, chamscy, nieuprzejmi.....Olewali mnie i dzieci. Wszystko musiałam robic sama, bo nikt nie zwracał na nas uwagi.

Zrobiło mi sie strasznie przykro bo zawsze gdy tam bylismy to i pomagaliśmy w pracach, i prezenty sie im woziło, i cały bagaznik jedzenie, żeby nie narażać na koszty, i gotowałam tam dla wszystkich, żeby gospodyni miała lżej. Kilka razy zabralismy ich dzieci na wakacje, żeby zobaczyły co to morze, mazury....Płakali ze szczęścia gdy przyjeżdżaliśmy i płakali gdy wyjeżdżaliśmy.

Gdy byłam u nich ostatnio, nikt mi nawet szklanki herbaty nie zaproponował. Gdy rano wstawalismy, sama robiłam sniadanie dla siebie i dzieci bo nikt niczego nie przygotował. Jedlismy suchy chleb, który gdzies tam znalazłam. Dom pusty. Wszyscy gdzieś wyszli. Siedzielismy sami i głupio mi było grzebac po szafkach, prosic o kupno chleba itp. Wieczorami, pakowałam dzieci w samochód i jechałam z nimi na zakupy do położonej 10 km dalej Biedronki, po to żebysmy mieli co jeść nastepnego dnia. Żenada.

Moja wiejska meta umarła smiercia tragiczną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marimag jesteś jedyna znaną mi warszawianką z krwi i kości, ktora jawnie przyznaje się do tego, ze kocha wieś. Z reguły młodzi ludzie uciekają do stolycy na studia i tam zostają a juz na 2 roku studiów mowią '' u nas w Warszawie''. Więc szacun dla Ciebie.

 

Pytanie pierwsze:

A ile tych prawdziwych Warszawianek znasz ? :)

Małe sprostowanie....

Zapomniałas dodać " z dziada pradziada" :lol2:

Deklaracja:

Kocham to mało powiedziane. Ja się CZUJĘ wieśniakiem :)

Gdy jestem na wsi, zameczam ludzi pytaniami co i jak, kiedy, po co. Sporo sama wiem. Wszędzie zagladam, podpatruje i integruje sie z miejscową ludnością.

Asiu, mi nigdy nie imponowało miastowe życie. Ten pęd ku karierze, wbrew sobie i wszystkim dookoła, bycie anonimowym w tym wielkim mrowisku, clubing, śmabing i inne pierdolety. Nie imponuja mi fury, ciuchy, biżu, perfumy, komórki i inne szpanerskie gadżety. Do niedawna miałam taki obciachowy( podobno) telefon, ze mąż mi powiedział, że koniecznie musze go zmienić. Pytam po kiego? Przecież działa...moge zadzwonić i odebrać. Do tego przecież słuzy telefon, nie ?

Mąż mnie ostrzegł, że jesli go wyjme na ulicy to policja mnie zgarnie na dołek za obrabowanie muzeum techniki :lol2::lol2::lol2:

Mówię ci, Ja taka nie gramotna i nie dzisiejsza jestem, że ludzie patrza na mnie jak na kosmitę. Nic o co się zabijaja normalni ludzie, nie ma dla mnie zadnego znaczenia. Zwisa mi to obojetnym kalafiorem. Jedyne na czym mi zalezy to dom. Najchętniej na wsi, blisko lasu. Natura strasznie mnie ciągnie.

Czuje tam jakiegoś, bliskiego memu sercu, ducha.

Teraz trochę mojej prywatnej filozofii :)

O co w tym wszystkim chodzi ?

A chodze sobie tak i obserwuje, słysze rozmowy, ktoś mi sie zwierza....

Nie różnimy sie niczym od zwierząt. Jedyna co nam tak naprawde jest potrzebne to: gniazdo, partner i papu. Reszta nie jest istotna. Mozna bez niej zyć.

To wszystko dla czego sie tak mordujemy to nasz wymysł, chore ambicje i niepotrzebne źródło frustracji.

Mieszkanie na wsi, zycie w zgodzie z porami roku, kolejnościa prac w polu, sadzie, warzywniku, etapami w zyciu to wszystko czego mi potrzeba.

Czym jest praca na roli ? Po co sie tak mordować ?

A czy to sie czyms różni od orki w korporacji? fabryce? firmie ?

Uprawiam to co zjem, czym nakarmie swoje zwierzeta. Choduję zwierzeta, które dadza mi to czego potrzebuję. Ogromnym plusem jest to, że wiem co jem.

Człowiek na wsi, nigdy z głodu nie zginie a w miescie ???? Nie masz kaski i doopa.

Boże, gdybym mogła się wyprowadzić.....

Nie wiem czy doczytałaś. Był taki plan. Planowałam kupić siedlisko na Warmii. Wszystko już dograłam. Znalazłam szkoły. Wymysliłam sobie biznesik ale....mąz nie chciał i nadal nie chce wyjechać. Tatus tradycyjnie ! :mad:

Czasami podgladam sobie ten dom i wzdycham bez sensu. Mogłoby byc tak pieknie..... Jak wygram w totaka to i tak go kupię ! Zrobie sobie tam letnisko.

W sumie nie daleko a zawsze jest gdzie pojechać.

Edytowane przez marimag
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj Mari, marzenia na szczęście maja to do siebie, że się spełniają:yes:

Ja kiedyś, nawet nie brałam pod uwagę mieszkania w domu z dala od miasta, choć na wsi pół dzieciństwa spędzałam i czułam się tam świetnie. Z małym dzieciokiem tez "lepiej" mi było w mieście, bo wszędzie blisko pod nosem. W mieście rodzina, znajomi, praca..sraca aż po dziurki w nosie... i mnie zaczęło ciągnąć za miasto, potem byle dalej. Fakt faktem, ja nigdy nie integrowałam się z sąsiadami, na chama wychodzę bo nie rozpoznaję niektórych, jeśli tylko nie są w okolicy klatki schodowej, bądź auta, to pierwsza nie mówię dzień dobry, bo nie mam pojęcia, kto to:(

Szanowny mówi o mnie ogr, bo ja to bym się wręcz opalisadowała przed sąsiadami. Nic mnie nie interesuje, nie mam pojęcia kto z kim i o czym...

U mnie na wsi też już widzę te symptomy, bo jak na razie rozpoznaję tylko jednych, bezpośrednich zza płotu, no chyba, że stoją u siebie na terenie.

Jak słowo daję, nie mam pojęcia kto mieszka ze mną przez ścianę w klatce obok...( po 15 latach:().

A przepraszam jedną z klatki obok miałam okazję zapamiętać, bo mi zapieprzyła z okna na korytarzu 30 letniego kaktusa i ją przyłapałam.. odpowiedziała mi, że korytarz nie jest mój, więc nie widzi problemu...:mad: ( jak ja mam lubić sąsiadów?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem polega na tym anetko, ze wszyscy chcą byc miastowi. Gdy pojade na wieś i wieś sie o tym dowie, to mamy paradę miejscowych elegantek.

Ja w walonkach, wyciagnietych gaciach i chustce na głowie a na drodze french butique.

Ja sie na nie patrzę z politowaniem a one na mnie jak na debila.

Tam gdzie jeździlismy, wieś była normalna. Znasz taki obrazek, jak baby zaganiające krowy z łaki, staja gdzies obok płota jednej z nich i gadaja o zyciu ?

Jedną z tych bab, jestem często ja :lol2:

Jak się obrobiłam w obejściu, to dzieciaki pod pache i do lasu na jagody czy grzyby. Po powrocie, czyściłam, dzieciaki nawlekały, z jagód robiłam deser czy pierogi i tak w sumie z niczego masz coś ! Znasz sie na ziołach i juz masz cos na żołądek, sraczkę czy gorączkę. Znasz stare receptury na nietypowe ( obecnie) syropy, nalewki i już do przodu. Mleko własne, sery też, masło, zbudujesz wędzarnie to i wędliny, kiełbasy. W kuchni, stary chlebowy piec :)

stara kuchnia na drzewo z fajerkami. Obok kuchni, stara skrzynia na drewno. W powietrzu unosi sie zapach żywicy, pieczonego chleba i suszacych sie kiełbas. Dzieciaki na dworze ganiaja się z psem. Na oknie leniwie przeciaga sie kot. Cisza taka, że słychać brzęczenie muchy, która właśnie wleciała razem z delikatnym wiaterkiem przez uchylony lufcik. Na ścianie wisi stary zegar z kukułką...słychac jego tykanie.

Boże......................

Nic juz nie pisze bo się znowu zdenerwuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...