Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

................VIP Club.........................


marimag

Recommended Posts

Może i faktycznie jest w tym troche racji ??????????

Przeczytałam i próbuję sobie napisać scenariusz naszej rozmowy ( mojej i ojca)

W naszym przypadku konieczna by była zamiana ról ;)

 

Narendilko....jestem czepialską perfekcjonistką.

Jeśli miałabym robic hurtowo bo dla mnie np. 15 mazurków to już hurt to potrzebowałabym:

- lepszego miksera

- dużych (naprawdę dużych) misek

- więcej blatów roboczych

- jakaś lodówka - pusta tylko do ciast

- więcej piekarników

- więcej blach i form

 

To takie zdrowo rozsądkowe podejście do tematu. Bez bajerów, rowerów i fanaberii.

Załóżmy taki scenariusz - piekę w piątkową noc.

Ile ciast upiekę korzystając z jednej formy i przyjmując, że jedno ciasto piecze się ok 60 min. A czas na przygotowanie wszystkiego ? Stygnięcie, przekładanie, krojenie, rolowanie czy macerowanie, lukrowanie, dekorowanie ?

W czym wyrabiac drożdżowe, które rośnie ? Przecież po upieczeniu jednej blachy drożdżowego, nie będę zagniatała kolejnego bo dopiero mi sie miska zwolniła....

Co z dystrybucją ? Gdzie, komu, jak ? Ciasta to trudny temat. Szybko się psują, obsychają, siadają, kwaszą. Trzeba ich zrobic naprawde dużo, żeby było to opłacalne.

 

 

Mazurki są małe , z jednej formy robisz 2 duże albo 3 takie jak w cukierniach,

Mazurki tradycyjne (np.kajmakowy)są na kruchym spodzie , to nie piecze się 60 min tylko krócej)

 

Co z dystrybucją?

Pieczesz pod zamówienie , pakujesz i albo kurier albo odbiór osobisty.

Zajrzyj na allegro i zobacz co ludzie sprzedają.

 

Pierwsze zamówienia masz z tego forum , prawda dziewczyny???!!!!!

 

Poczta pantoflowa też dobrze działa.

 

Teraz to już naprawdę pa!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 30,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • marimag

    10298

  • bogumil

    2217

  • bionda

    1933

  • Bastki

    1507

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Bionda dobrze pisze i dziewczyny dobrze radzą. Spróbuj, jak nie spróbujesz to się nie przekonasz. Nawet jak nie wypali, to zawsze to jakieś nowe doświadczenie życiowe, ale przy Twoich kuchennych umiejętnościach to na pewno sukces będzie. Chyba musisz Aniu nauczyć się działać małymi kroczkami, a nie od razu z wielkim rozmachem.

 

I na Twoim miejscu teraz przede wszystkim skupiłabym się na tym, żeby rodzice zapisali na Was, Ciebie mieszkanie. Masz dzieci, co będzie jak się coś stanie rodzicom ??? Tak jak dziewczyny piszą, podział majątku to zawsze przykra sprawa, wywalczysz to mieszkanie dla siebie ??? Ja miałam próbkę takiego podziału u męża i wierz mi, że szczęka mi opadła jak zobaczyłam jak zachłanni potrafią być ludzie. Najbardziej kochające rodzeństwo skacze sobie do oczu :(, smutne to, ale prawdziwe. Mąż po prostu machnął na wszystko ręką życząc im powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sprawie kwiaciarni - opuść sobie, to naprawdę są koszty (musisz najpierw sporo zainwestować i to w towar psujący się) a tu przede wszystkim zbyt się liczy.

 

Ale pierogi czy ciasta to naprawdę dobry pomysł. Możesz spróbować nawet wstawiać do sklepiku osiedlowego raz w tygodniu, gdy będą chętni na Twoje wyroby zaczniesz rozwijać asortyment :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny...

 

Ale się porobiło.

To nie to, że Ja nie chcę ale to nie wyjdzie. Weszłam na allegro. Owszem sprzedaja tylko jakos nikt tego nie kupuje. Sklepiku osiedlowego nie mam.

Wysyłanie kurierem ? Wiecie w jakim stanie dochodzą przesyłki ? A co z ciastami, które musza być przewożone w chłodni.

Nie, to raczej niezbyt dobry pomysł.

Nie mam warunków do prowadzenia takiej działalności i wiem, że nie dam rady tego ogarnąc chociażby ze względu na brak siły. Jeszcze kilka lat temu, dłubałam całe noce. Lubiłam gotować gdy wszyscy śpią, nikt niczego ode mnie nie chce. Teraz......

Sił mam coraz mniej, często padam przed kompem albo zasypiam w ubraniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Romciu...wzięłam ojca na przeczekanie. Nie dzwonię, nie rozmawiam z nim.

Wczoraj wieczorem MOJA MAMA !!! dzwoniła do mnie kilka razy :jawdrop:

Raz mnie nie zastała bo byłam u lekarza, innym razem wyszłam do "empiku", byłam w łazience...a ona dzwoniła, dzwoniła....

Gdy w końcu odebrałam, była strasznie rozmowna. Gadała jak najęta i nawet spytała o zdrowie wnuków !

Zobaczymy...poczekam.

Nic innego mi nie pozostaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieści z ostatniej chwili...

 

Ojciec wydzwania po rodzinie i prosi o przekonanie mnie do domu.

Dorwał mojego męża i zaczął go urabiac. Mąż powiedział, że jest mu wszystko jedno i godzi sie na wszystkie propozycje. :bash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W życiu jest tak ,że bardzo często rodzice z dziećmi zamieniają się lokalami. Rodzicom już nie są potrzebne 4 czy 3 pokoje z wielu względów. Nie maja siły na sprzątanie takiej powierzchni,nie mają finansów na utrzymanie takiego mieszkania,czy tak po prostu z serca bo młodym dzieci sie porodziły i im ciasno,więc trzeba jakoś pomóc. Najczęściej jest tak ,że załatwiane jest to formalnie a nie na gębę. Ale jest też tak ,że rodziny potrafią ze sobą rozmawiać,rozwiązywać problemy i dochodzić do jakiegoś porozumienia bez formalności i bez strachu ,że ktoś kogoś zrobi w konia.

 

U ciebie jak widać tego nie ma.Przyczyny tego stanu mogą być różne.

 

Ale przecież mieszkasz już w mieszkaniu ,które do ciebie nie należy ,tylko jest własnością rodziców. Więc taka zamiana na dom niczym nie będzie się różniła od sytuacji prawnej w której jesteś teraz.

Jeśli priorytetem jest poprawa warunków mieszkaniowych ze względu na dzieci i na waszą sytuację rodzinną ,żadna LZ za ścianą by mi nie przeszkodziła

 

Podstawa to poważna rozmowa.Jak wy i rodzice to widzicie. Postawienie spraw jasno,bez unoszenia się i nerw to sens rozmowy.

LZ będzie zaglądać w twe przysłowiowe garnki na tyle na ile ty jej pozwolisz. Nie będziesz mieszkała pod baldachimem tylko w domu który ma drzwi i posiada zamki.

 

Wydaje mi się ,że rodzice bardzo żyją waszym życiem- co jest zrozumiałe.Ale może za bardzo pozwoliłaś im na panoszenie się w tym waszym życiu i teraz oni są przeświadczeni ,że wiedzą najlepiej co będzie dla was najlepsze. A wyplątać się z tego jest ciężko. Zaraz pojawią się słowa ,że jesteś niewdzięczna ,nie doceniasz tego co oni robią dla ciebie,dla wnuków,że w d...pie ci się poprzewracało. A jesli dochodzą do tego sprawy finansowe-to już się robi kaplica.

Łatwo nie jest,ale małymi kroczkami można wszystko wyprostować.Podstawa to rozmowy-jedna ,piąta i dziesiąta. Nie wolno uciekać od rozmów i gadać o dupie maryni ,tylko powiedzieć co na wątrobie ci leży.Wysłuchać ich racji w spokoju z zaciśniętymi zębami,wyłożyć swoje obawy i racje. Dyskutować ,rozmawiać i nie odkładać tak ważnych sprawa na jutro i święte nigdy.

 

To napisałam ja,, jarząbek'':D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadam na chwilkę...pomachać wszystkim:)

 

Aniu....dobrze alicja to wszystko ujęła....rozmawiaj i jeszcze raz rozmawiaj....albo wóz albo przewóz! Bo szkoda czasu! Będą cię zwodzić cały czas, w nieskończoność...a tobie dzieci rosną:):):)

Pozdrowionka:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alu...

Ja cały czas usiłuje rozmawiać.

Moje plany i marzenia są diametralnie różne od planów i pomysłów rodziców na nasze życie. Ojciec, chce ustawiac nam wszystko. To on ocenia czy w danym miejscu będzie nam dobrze. Czy dzieci będa się tam czuły dobrze i będa zadowolone.

Od zawsze, odkąd tylko pamiętam, mój ojciec pisał wszystkim scenariusze. Sprzeciw nie wchodził w grę. Głównym argumentem i metoda na wydębienie czy urobienie osoby był i jest szantaz emocjonalny.

 

Dzisiejszy dzień określiłabym , DNIEM PROPAGANDY !

Jakieś 20 minut temu skończyłam z nim rozmowę. Zadzwonił i pytał dlaczego nie chcę domu. Gdy mu wszystko dokładnie powiedziałam, opisałam, powiedziałam wprost o LZ, użyłam wszystkich możliwych argumentów powiedział: " Porozmawiaj z mężem, zadzwonie jutro i znowu pogadamy "

O czym ?????????????? Wszystko juz powiedziałam ! Nie chcę i koniec ale nie.....może jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc, po ciągłych telefonach, nekaniu, poruszaniu tego tematu, łzach ojca i innych szantażach.......zmienię zdanie.

Wiem na co go stać.

Juz jutro zacznie się szeroko zakrojona akcja pt: No to kiedy sie pakujecie, bo My już zaczęliśmy."

 

Wiem, że marzenia są marzeniami a rzeczywistość je w bardzo brutalny sposób weryfikuje ale nic, zupełnie nic nie jest po mojej myśli. Nawet przez sekundę nie podejrzewałam, nie domyślałam się, że sprawy mogą przyjąć taki obrót. Rozumiem " spuścić z tonu", zmniejszyć metraż planowanego domu, kupić tańszy żyrandol bo kasa sie kończy, ale pchanie się w paszczę lwa, który doprowadził mnie do takiego stanu psychicznego i emocjonalnego to samobójstwo.

To nie do końca jest tak jak myslisz Alu. To, że będą zamki, drzwi i 6 metrowy mur to mało.

Od wielu lat ta kobieta rujnuje życie mojej matce. Wchodzi gdy chce, nie puka, podsłuchuje przez ścianę, buntuje ojca, podzieliła rodzinę....koszmar.

Gdy matka zgłasza ojcu ( w bardzo bezpośredni sposób) swoje niezadowolenie, oburzenie i niechęć do "sąsiadki" ojciec kwituje to w następujący sposób: " No ale to rodzina. Nie będziemy się zamykać bo się obrazi. Ona ma dobre serce i chce dobrze dla wszystkich"

Zupełnie nie istotne w tym momencie jest to, że ten uszczęśliwiany na siłę, nie chce tej dobroci i przejawów "sympati". Ona chce i realizuje a Ty doceń, dziękuj i całuj stopy!!!

Wiem co się będzie działy jesli sie tam przeprowadzimy.

Jeśli przez ponad 20 lat moja matka nie potrafiła dac sobie z nia rady to Ja dam ?

Mur przed LZ ? Nie ma mowy, przeciez to kochana.... i nie wypada. Zamykać się nie wypada. Gości na ogródku przyjmowac nie można bo podsłuchują, podglądają i nadaja ojcu co robimy a być może dzieci na tym cierpią.

Za chłodno dzieci ubrałam, za ciepło ubrałam. Dlaczego biegaja po słońcu, wyczuła, że gotuje rosół i pewnie z kurczaka a kurczaki na hormonach, Dlaczego dałam dzieciom jabłko ? Powinnam pomarańcze bo zdrowsze.

Michał sie spocił i powinien natychmiast się przebrać bo będzie miał zapalenie płuc i umrze. Dlaczego nie idziemy do kościoła ? Przecież niedziela.

 

To co napisałam wyżej to są jej autentyczne teksty, prawdziwe historie, to się działo zanim ja pogoniłam. Było tego znacznie więcej ,ale to tak niedorzeczne i histeryczne teksty, że az mi wstyd to pisać.

Skubana, pisze donosy i skargi na sąsiadów. Wszyscy dookoła, którzy do tej pory lubili moja rodzinę, poobrażali się i nie odzywaja do nikogo z nas.

Głupio wyjść na spacer, bo ludzie wilkiem na nas patrzą.

To piekło nie dom !!!

 

Dziś snuje sie jak smierć. Łza poleci, w gardle ściska, życ mi się nie chce..................

Nie widzę, nawet w dalszej perspektywie, pozytywnego rozwiązania naszych problemów.

Znowu mam myśli samobójcze..........

Tym moim popieprzonym życiem mozna by obdzielić kilka osób a i tak miały by łeb kwadratowy.

Nic, absolutnie nic nie sprawia nam radości. Żyjemy bo musimy, a nie dlatego, że chcemy.

W każdej sferze naszego zycia, wszystko się wali...w każdej.

Brak kasy, brak perspektyw, brak radości, chore dzieci, chory mąż, Ja tez zaczynam sie sypać......może miłośc ?

To tez już nie to co kiedyś. Kłopoty i zmartwienia niszczą nas, nasze małżeństwo, nasze wyjątkowe relacje...

Jestesmy parą od 25 lat. Zakochalismy się w sobie jako 11 letnie smarkacze i od tamtej pory, cały czas jestesmy razem...Jak długo ?

Boje się, że któreś z nas wysiądzie w końcu z tego szalonego pociągu............Nie dajemy juz rady. Nie mamy po co żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A poza tym, nie poddawaj się!! Ani psychicznie, ani fizycznie!! To jest Wasze życie, Wasze zdrowie, choc może nie w warunkach jakie sobie wymarzyłaś. Czekanie jest najgorsze. Pamiętaj, że wszystko dostajemy wtedy, kiedy tego nie potrzebujemy... może warto odpuścić, chocby po to, żeby ulżyło w tym czekaniu. Życ musisz dalej, bez względu na to, czy na 60 metrach, czy na 360. Przykre, że własna rodzina, potrafi tylko mieszać, obiecywać i mydlić oczy obiecankami, których, szczerze Ci powiem, nie wiem, czy w ogóle mają zamiar spełnić. Być może same obiecanki zapewniają im komfort psychiczny "prowizorycznej pomocy". "Skoro o tym mówię, skoro się martwię, to chociaż to doceń"... ale to oczywiste, że chcesz, żeby jeszcze faktycznie cos zrobili.. tak Aniu, to można do końca swiata i jeszcze dalej.. dziwnie mi to przypomina naszych polityków ;-)

Marz, czekaj, ale na konkret i po prostu odpuść.. bo na prawdę się wykonczycie. Wiesz, że myślę o Was cały czas serdecznie i z wielkim napięciem oczekuję ruchów... ale tu kuźwa... są ruchy jak w ciązy urojonej..

ja wiem, że będzie dobrze ( jeszcze sie nie pomyliłam ;-))

Edytowane przez mayday
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rere, Ja też teraz ryczę :cry:

 

Nie becz gupia !!! Dla obcej baby z drugiego końca świata, będziesz sobie makijaz rozmazywać ? Nie warto.....

Gdybym miała możliwość wykonania choć maleńkiego ruchu to już bym poszła do przodu ale zostałam uwięziona na bardzo krótkiej smyczy.

Jestem niewolnikiem swojego życia. Zakładnikiem......

Gdybym mogła cofnąć czas..........Nie zrobiłabym niczego co do tej pory...............

Czym Ja sobie na to wszystko zasłużyłam ? Całe życie byłam służącą i nianią we własnym rodzinnym domu. Zawsze wszystkim pomagałam, wspierałam, poświęcałam się dla innych. Niczego dla siebie nie chciałam. Chyba już czas, żeby to dobro do mnie wróciło.....

Ale ono chyba gdzieś się zagubiło, zapomniało o mnie.................... Tyle bym chciała i tak bardzo nie mogę....Ta niemoc mnie dobija.........

Całe życie słyszałam, że jestem gówno warta, jestem porażką, niczego dobrego ze mnie nie będzie.

Uwierzyłam w to.

Niczego w życiu nie osiągnęłam, niczym nie moge sie pochwalić, z niczego nie jestem dumna.

Żyję jak robal, który je, spi i rozmnaża się ale ten robal chce więcej............... Chce żyć, poczuć to ŻYCIE ..........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, o tej porze nie mam makijażu ;). I co z tego, że parę tys. kilometrów teraz jesteś ode mnie. Choć mało jednak wiemy o sobie, nie czuję, żeś mi obca.

My tu z koleżankami z tej czarnej dupy Cię wyrwiemy. Trzeba tylko burzę mózgów zrobić. Pranie co poniektórym zwojów mózgu też by się przydało ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...