krzycha16a 04.05.2013 17:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2013 Niedawno przecztałam książkę "Bojowa Pieśń Tygrysicy", pewnie trochę ta książka wpłynęła na to, że postanowiłam założyc nowy wątek w psychologu;-), ale nie tylko książka. X Poród w wyjątkowej Klinice, najlepiej prywatnej.X Niania - najlepiej dwujęzycznaX Nauka czytania w wieku 2 lat metodą symulataniczno-sekwencyjnąX Kreatywny żłobek i przedszkole.X Prywatna podstawówka z rozszerzonym angielskim i niemieckim.X Bdb Gimnazjum, najlepiej dwujęzyczne.X Elitarne Liceum.X Dodatkowy angielski, niemiecki i francuski.X Dodatkowo basen.X Dodatkowo jazda konna, szachy i tenis.X Dodatkowo szkoła muzyczna, nauka na pianinie, flecie lub/i skrzypcach. Dokąd pędzą te dzieci..tfu! Dokąd pędzą rodzice tych dzieci?Czy te dzieci mają czas na dzieciństwo? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
syberia 04.05.2013 17:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2013 To o chińskich tzw "tygrysich matkach " ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 05.05.2013 16:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2013 Nie wiem dokąd pędzą, nie zastanawiałam się zbyt dogłębnie nad tym, wiem jednak, że pęd do bycia naj... i mozliwość wytykania innym posiadania wykształcenia (koniecznie wyższego, nie daj Swaroża np. zawodowego) właśnie z takiej, a nie innej uczelni, stało się swego rodzaju wykładnikiem bycia super!! Rodzice chcąc za wszelka cenę ułatwić tzw. start swoim dzieciom, zapewniani ze wszystkich stron przez psychologów i pedagogów, że "dziecko potrafi mnóstwo, wiele" gubią zdrowy rozsadek i narzucają pociechom potworne tempo. Jednocześnie do głosu (prawdopodobnie) dochodzą również ich własne ambicje i dążenia, chęć posiadania możliwości pochwalenia się "cudownym dzieckiem" no i kółko się zamyka. Czy te dzieci mają dzieciństwo w takim najprostszym rozumieniu tego słowa? Dla mnie - nie mają, nikt jednak nie zastanawia się nad konsekwencjami tego szaleństwa. A może ja po prostu jestem niedzisiejsza ....?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 05.05.2013 17:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2013 Braza, pewnego odsetka osób dotyczy to szaleństwo. Ale dla większości to raczej pragmatyzm.Wykształcenie zawodowe w Polsce zdechło. Są albo niewykształceni albo wyżej wykształceni. Niewykształceni mają do wyboru albo pracować na swoim (jak mają zaplecze lub tzw żyłkę do interesów) albo pójść do dużej firmy. Bo pójście do małej firmy (zaraz mnie ktoś zje, ale taka rzeczywistość mnie otacza) zwykle kończy się pracą bez pensji, pracą po 12 godzin na 1/2 etatu itd. Więc duża firma. I duża i mała na pracownika produkcji chce osobę młodą i zdrową. Najlepiej mężczyznę. Co mają zrobić starsi i chorzy, którzy się nie wykształcili? Bo jednak wymagania zdrowotne do osób "umysłowych" są a niebo niższe. Wniosek - trzeba się kształcić żeby nie zap... przy taśmie. Ale.. inni też wpadli na ten pomysł. Więc trzeba się kształcić więcej, lepiej. I teraz to więcej zależy od obserwacji, doświadczeń, tego co powie koleżanka i Goździkowa. "dzieci dyrektorów to grają w tenisa i jeżdżą konno" no to wio, może dziecko pozna te dzieci dyrektorów, które niechybnie kiedyś też będą dyrektorami, zaprzyjaźni się, może to się przyda... Języki? Jeden to zna każdy (nieprawda) no to trzeba trzy. Gimnazjum? Wiadomo, jma się kilka dróg do wyboru - kiepska szkoła potem kiepskie LO i kiepskie studia i bezrobocie. Albo dobra szkoła, dobre studia i.... nadzieja, że to wszystko kiedyś zaprocentuje. Pewności brak, ale szansa wyższa. Szansa nie tyle na karierę ale na pracę za płacę powyżej średniej i pewność zatrudnienia... Z małym zastrzeżeniem - ci na samym topie już tak nie muszą. Ich dzieci pracę zawsze znajdą. Dobrą. Bardzo dobrą. To dotyczy biednej naszej zagonionej klasy średniej, ludzi, którzy coś tam osiągnęli wysokim kosztem i chcieliby dla swoich dzieci w sumie łatwiejszego życia na tym samym bądź wyższym poziomie... Głównie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marynata 06.05.2013 03:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2013 Kasa albo marzenia o kasie,ale nie tylko- jak w obliczu tego wątku wygląda ten?http://forum.muratordom.pl/showthread.php?214988-polski-murarz"Obwinianie"swojego zawodu za niepowodzenia w życiu osobistym.I teraz taki człowiek może sobie pomyśleć"dlaczego mnie rodzice nie gonili?".Głupota,nie?I tak zle i tak niedobrze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 07.05.2013 21:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2013 No dobra - rozumiem, że dobra szkoła, języki obce, dobre studia, szansa na dobrą pracę. Po cholerę w tym jeszcze tenis, balet, konie i skrzypce? No chyba, że dziecko chce - wtedy można pozwolić. A jeżeli nie chce? To po co? Przecież gdyby czas poświęcony niechcianym skrzypcom, baletowi i tenisowi poświęciło nauce w tej najlepszej szkole, to by miało większą szansę na najlepsze studia i najlepszą pracę. Jakoś nie wierzę, że motywacją jest umożliwienie poznania dzieci dyrektorów i zaprzyjaźnienia się z nimi. Niespełnione ambicje rodziców? Porównywanie się z sąsiadami czy kolegami z pracy, których dzieci chodzą na...?PS Moje dzieci mają stanowczo za dużo zajęć dodatkowych. Do żadnych (poza angielskim w pewnych okresach ich życia - obecnie wszystkie chodzą, bo chcą albo rozumieją, że powinny) nie były zmuszane. W życiu bym ich nie zmuszała do szkoły muzycznej, baletu, basenu czy karate. Bo po co? Żeby spełniły moje niespełnione marzenia??? Do nauki też zachęcam, a nie zmuszam. W chwilach kryzysowych, owszem, pilnuję, zrzędzę, przypominam, ale w końcu daję wybór. I wybierają rozsądnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 08.05.2013 06:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2013 Czytałam kilka lat temu książę o współczesnej Japonii.Autor ze zdziwieniem zaobserwował,że wieczorami w metrze jest mnóstwo małych dzieci w mundurkach przysypiających z powodu póżnej pory.Zapytał o co chodzi i dostał zadziwiającą opowiedż:małe dzieci chodzą do przedszkola a popołudniami są wysyłane do drugiego ''wyrównawczego"' przedszkola po to żeby się dostać do bardzo dobrej podstawówki.Kiedy już się tam dostaną cała historia się powtarza w walce o dobre liceum.I tak dalej bo dobre liceum to szansa na dobre studia a dobre studia to GWARANCJA wysokiego poziomu życia.Wychodzi na to ,że druga Japonia sie u nas powoli realizuje tylko czy to o to chodziło Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 08.05.2013 07:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2013 Okey, wszystkie wypowiedzi maja głęboki sens i mocne podstawy .... tylko czy nasze dzieci są szczęśliwe?? Jak mają znaleźć czas (i siły) na łażenie po drzewach, zdzieranie łokci i kolan, odgrywanie ról "Janka" ... Po zajęciach szkolnych, baletowych, sportowych itp. sa złachane jak konie po rodeo, wracają do domu o 18-ej, 19-ej i .... udają się na chwile relaksu do komputera. I tak karuzela się nakreca, dzieciaki nie zawierają nowych znajomości na własnym podwórku więc wszystkie wolne chwile spedzają "w necie". Od pewnego czasu wszyscy grzmimy o tym głośno: za dużo fejsa, twitera etc. za mało ruchu, otyłość, alergie, brak kondycji .... A uderzmy sie w piersi .... przecież to my w dużej mierze jesteśmy temu winni! Więcej!! Więcej!! Potrafisz, możeszm stac Cię!!! Szaleństwo!!! Tez swego czasu uległam temu szaleństwu aż w pewnym momencie dotarło do mnie, że córka ma byc przede wszystkim zdrowa i szczęśliwa, musi chcieć cos osiągnąć sama dla siebie, a nie dlatego że ja tak chcę. A przyszłość pokaże .... błędy są nie do uniknięcia, oby to były tylko takie błędy, które da się naprawić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 08.05.2013 20:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2013 No, ja też uważam, że zajęcia dodatkowe powinny być chciane. Ale.. żeby coś chcieć, to trzeba to poznać. Moja córcia chodzi na capoeirę. Ale to jaj jej wymyśliłam, bo ona nie miała pojęcia, że takie coś istnieje, a ja zauważyłam u niej rosnącą nieruchliwość. Miała dużo czasu, mało zajęć, więc... siedziała przed kompem albo TV. No to zajęcia ruchowe znalazłam. Potem konie sama chciała, bo my też jeździmy. Angielski obowiązkowo, zresztą już jej zaprocentował, co sama przyznała. Ale.. w efekcie ma całe dni wypełnione i ktoś z boku też mógłby powiedzieć, że ją zamęczam. A ja tylko stwierdziłam, ze alternatywą był net, więc już wolę ją wypychać na zajęcia dodatkowe. Czasy pancernych na osiedlu się skończyły. Same z siebie, mam wrażenie. Rodzice się boją wypuszczać dzieci, dzieci mają alternatywę sieciową. A co do "zdrowa i szczęśliwa" - owszem, ale jeżeli może być trochę mniej szczęśliwa teraz a trochę bardziej potem, to moim obowiązkiem jest dopilnować tej opcji, bo ona sama z siebie będzie wolała tu i teraz... Jak to mówiła moja koleżanka dawna: jak się nie ma bogatych rodziców, to jedynie można sprzedawać komuś własną wiedzę. Zdobycie tej wiedzy, niestety, kosztuje. Pieniądze lub czas. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 08.05.2013 20:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2013 Nie wiem, jak jest teraz na podwórkach między blokami. Od kilku lat nie mieszkam w bloku. Kiedy mieszkałam, dzieci były zbyt małe. Nie widziałam jednak zbyt wielu dzieci bawiących się luzem na podwórku (były takie mniejsze z mamami, babciami i nianiami). Te starsze siedziały przy kompach?Ja byłam dzieckiem podwórkowym. Po szkole sama do domu (obiad w stołówce), odrobić lekcje, posprzątać i na podwórko. Wieczorem mamy wywoływały nas donośnymi głosami. Później miałam już zegarek i wracałam sama. Podwórko się poszerzyło, najpierw o sąsiednie osiedle, na którym mieszkały koleżanki ze szkoły, później o właściwie całe miasto (Opole nie jest zbyt wielkie). Mama nie miała pojęcia, gdzie jestem i co robię. Niewiele rzeczy mogło mnie wtedy skusić i sprowadzić na złą drogę. Gdzieś ci zepsuci ćpali kompot, o czym się wiedziało, ale nie widziało. Inni przeklinali głośno i nawet alkohol pili. W liceum prawie wszyscy palili papierosy. Czasem mama koleżanki straszyła nas gwałcicielami i przez jakiś czas bałyśmy się niektórych mniej ludnych miejsc. Zajęć dodatkowych nie miałam. Czas zapełniałam sobie sama. Nie nudziłam się. Najbardziej zbliżonym do komputera urządzeniem był kalkulator, a TV oferowała dwa programy. Za to bilety do kin były śmiesznie tanie i nawet z kieszonkowego wystarczało.Teraz jakoś inaczej jest. Nie wiem, czy moje dzieci by się nudziły, nie mając tych wszystkich zajęć, które chcą mieć. Przecież kiedy mają wolny czas, świetnie się bawią. Tylko nie wpadają do koleżanek i kolegów, tak jak myśmy to robili - bez zapowiedzi, one muszą sie umawiać, ustalać plany: "dzisiaj mam karate, ale jutro po gitarze jestem wolna - ale jutro to ja mam fortepian, może pojutrze zaraz po szkole? - nie, pojutrze prosto ze szkoły idę na angielski..." Co fajniejsze? Dla nas to, co my mieliśmy. Czasy były szare, niezbyt bogate, ale byliśmy wtedy piękni i młodzi! I dlatego to były najpiękniejsze czasy i najlepsze zabawy. Nasze dzieci mają inaczej, ale one teraz są piękne i młode i dla nich to będą najlepsze, najszczęśliwsze czasy. Moja mama była dzieckiem w czasie wojny i tuż po niej. Kiedy obserwowała, jak ja sie bawię z koleżanką (a bawiłyśmy się naprawdę wspaniale), mówiła mi, że my to się nie umiemy bawić. To ona się świetnie bawiła. I opowiadała mi o zabawach na końcu ulicy w zrujnowanych barakach, w których podczas wojny mieszkali jeńcy. Tak samo my teraz marudzimy, że myśmy się umieli bawić, cieszyć dzieciństwem i żyć, a nasze dzieci nie potrafią albo nie mogą. A one to samo powtórzą swoim dzieciom... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wierzch 08.05.2013 21:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2013 Pozaszkolne zajęcia sportowe - jak najbardziej.Myślę, że trudno nie zauważyć pozytywnego wpływu rozsądnego uprawiania sportu na rozwój dziecka. I to nie tylko w sensie fizycznym, i zdrowotnym, ale również w kontekście kształtowania charakteru dziecka:- nauka wytrwałości w dążeniu do celu,- nauka samodyscypliny i koncentracji,- przełamywanie własnych słabości,- pozytywny wpływ na samoocenę. Poza tym, może się mylę, ale wydaje mi się, że aktywność fizyczna również stymuluje rozwój intelektualny dziecka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 09.05.2013 12:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2013 wierzch, ale autorce chyba chodziło o snobizm Że jak sport to tenis czy konie a nie jakaś piłka nożna :Dcóż, kwestia przypadku i często dostępności... Tak jeszcze raz przeczytałam post i pomyślałam sobie, że zgadzam się z większością punktów Bo poród - hmm, po moich doświadczeniach to tylko prywatna klinika. niania obcojęzyczna - strzał w dziesiątkę, dziecko się uczy bezboleśnie i to niezależnie od talentu językowego. W końcu można nianię albo potem prywatne lekcje o szkołach już pisałam przedszkole kreatywne - o, tak, tam jest zwykle mało dzieci i nie chorują tak, jak w państwowym molochu, kto ma przyjemność mieć chorowite i alergiczne dziecko wie, co mówię. Państwowe przedszkole to wyrzucona kasa, dziecko nie chodzi, płacić trzeba i tak a dodatkowo ciągle za leki.... No i szkoła muzyczna.. Jakbym widziała predyspozycje to bym wysłała, choć nigdy do szkoły, raczej do ogniska lub prywatnie. Umuzykalnienie to wspaniała sprawa, pomaga w życiu i nawet tego nie wiemy. Tylko akurat ja jestem przeciwnikiem umuzykalnienia w szkole muzycznej. Szkoła jest dla przyszłych muzyków i nikt mnie nie przekona. Jednym słowem wszystkie punkty są OK a tylko POBUDKI się różnią. Można za snobizmu, można pragmatycznie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wierzch 09.05.2013 13:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2013 wierzch, ale autorce chyba chodziło o snobizm Że jak sport to tenis czy konie a nie jakaś piłka nożna :Dcóż, kwestia przypadku i często dostępności... Aha, ja myślałem, że chodzi generalnie o zasadność dodatkowych zajęć sportowych. Prawdę mówiąć, zasugerowałem się pierwszym wpisem Agduś w tym wątku: No dobra - rozumiem, że dobra szkoła, języki obce, dobre studia, szansa na dobrą pracę. Po cholerę w tym jeszcze tenis, balet, konie i skrzypce? [..] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 09.05.2013 20:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2013 Ironizowałam. Bo jeżeli te wszystkie zabiegi mają na celu poprawę szans na życiowy (finansowy) sukces, to poprzestańmy na szkołach i nauce wszelakiej, a dajmy spokój sportom. Jeżeli jednak chodzi o realizację niespełnionych marzeń rodziców albo chęć dorównania znajomym, których dzieci właśnie chodzą na najbardziej prestiżowe zajęcia dodatkowe, to co innego. Moje dzieci nie chodzą do prywatnych szkół i na najdroższe zajęcia dodatkowe. Nie stać nas na to, więc nie musiałam nawet rozważać, czy chciałabym tego dla nich.A co by było, gdyby? Pewnie, że chciałabym, żeby chodziły do fajnej, ciekawej szkoły, którą mogłyby polubić. Szukałabym jednak złotego środka, żeby nie znalazły się w skrajnie snobistycznym środowisku. Nie chciałabym, żeby oceniały ludzi po metkach. I chyba jednak nie chciałabym, żeby spotkały dzieci dyrektorów i prezesów - przyszłych dyrektorów i prezesów. W każdym bądź razie nie w podwyższonym stężeniu i nie w celu zawarcia korzystnych w przyszłości znajomości. A co do zajęć, to konie byłyby na pewno, ale nie dlatego, że ja tak chcę, tylko dlatego, że to ich największe marzenie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bowess 10.05.2013 06:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2013 Dyscyplina sportu, jeżeli okaże się trafiona w predyspozycje dziecka, może być uprawiana na poziomie wyczynowym i mieć wymierny i imponujący wymiar finansowy. No ale czy taki rodzic nastawiony i nastawiający na sukces poparty pieniędzmi wesprze dziecko w uprawianiu dyscypliny spoza pierwszej dziesiątki najlepiej popłatnych? Na przykład gdy zechce uprawiać rugby albo łucznictwo? Rozwijanie pasji, pokazywanie świata to jedno, a robienie z dziecka bezwolnego szczurka to drugie. Za takim chowem dzieci, jak wspomina galka, w Japonii idzie ogromna liczba samobójstw. Dzieciaki przeciążone pracą, czujące się źle z samym sobą, z poczuciem bycia gorszym (bo w klasie, w szkole, albo w kraju znajdzie się ktoś lepszy) nie wytrzymują i już. W Japonii samobójstwo jest głęboko wpisane w tradycję i kulturę, więc wielu młodych postanawia po prostu zakończyć swoje "nieudane" życie. W kulturach zachodnich częściej wtedy wkraczają uzależnienia - ucieczka w alkohol, narkotyki. A sama nie chciałabym, żeby moje dzieci swoje szczęście mierzyły forsą. Wolałabym, żeby dziecko w dorosłym życiu było zadowolonym ze swojego życia rodzinnego i pracy piekarzem, robotnikiem drogowym, rysownikiem komiksów, badaczem chrząszczy Sudetów, niż bardzo zasobnym ale samotnym i bliskim zawału sales directorem czy innym key managerem, w dodatku niezadowolonym, bo ma tylko najnowsze Audi i apartament 100m2, a kolega jakiś tam ma BMW i Porsche oraz 150m2 + taras. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
natan88 10.05.2013 07:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2013 najlepsze są takie matki, które szukają kreatywnej opiekunki albo przedszkola a same nie potrafią zapewnić nic ciekawego dziecku tylko przed tv rzucaja i niech tak siedzi... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.05.2013 07:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2013 A sama nie chciałabym, żeby moje dzieci swoje szczęście mierzyły forsą. Wolałabym, żeby dziecko w dorosłym życiu było zadowolonym ze swojego życia rodzinnego i pracy piekarzem, robotnikiem drogowym, rysownikiem komiksów, badaczem chrząszczy Sudetów, niż bardzo zasobnym ale samotnym i bliskim zawału sales directorem czy innym key managerem, w dodatku niezadowolonym, bo ma tylko najnowsze Audi i apartament 100m2, a kolega jakiś tam ma BMW i Porsche oraz 150m2 + taras. wiesz, w dzisiejszych czasach samobójstwa są też z BRAKU pracy w ogóle. A będzie gorzej, nie lepiej. piekarz nie może mieć astmy, co przy dzisiejszym rozpowszechnieniu uczuleń jest bardzo trudne. A jak sie uczuli? Ile dramatów jak ktoś pracował sobie i nagle przestał móc? Praca fizyczna wymaga zdrowia. A kolejne pokolenia coraz słabsze są. Zostaje praca na czarno. czy to jest to, o czym marzy rodzić dla swojego dziecka? Tu już nie chodzi o BMW, tu chodzi żeby dać dziecku możliwość STABILNEJ przyszłości. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.05.2013 07:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2013 najlepsze są takie matki, które szukają kreatywnej opiekunki albo przedszkola a same nie potrafią zapewnić nic ciekawego dziecku tylko przed tv rzucaja i niech tak siedzi... jeżeli ktoś sam nie potrafi, to lepsze kreatywne przedszkole, niż nic... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bowess 10.05.2013 13:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2013 Problem w tym, że o przyszłości możemy mówić i myśleć z pewnym większym lub mniejszym prawdopodobieństwem. To co na chwilę obecną wydaje nam się atrakcyjne i obiecujące, za 20 lat może wyglądać zupełnie inaczej. Może być tak, że najstabilniejsze życie zapewni ukończenie bankowości na którejś z amerykańskich wielkich uczelni, a może być tak, że praca będzie dla oficerów armii zawodowych, a może być i tak, że najlepiej będzie hodować kozy i uprawiać pszenicę. Pewnie, że warto wyposażyć dziecko w szeroki wachlarz umiejętności, ale różnie może być. Jeżeli okaże się, że moje dzieci mają zdrowie i talent w kierunku zduństwa czy cukiernictwa, to nie będę naciskać na język chiński i prawo międzynarodowe. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magpie101 27.05.2013 13:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Maja 2013 Niedawno przecztałam książkę "Bojowa Pieśń Tygrysicy", pewnie trochę ta książka wpłynęła na to, że postanowiłam założyc nowy wątek w psychologu;-), ale nie tylko książka. X Poród w wyjątkowej Klinice, najlepiej prywatnej. - zarowno ja, moj maz i nasz syn rodzilismy sie w zwyklym, niczym nie wyrozniajacym sie szpitalu X Niania - najlepiej dwujęzyczna - chowala mnie babcia, ktora skonczyla kilka klas podstawowych (wychowala 6 cioro wnukow, wszyscy wyrosli na porzadnych luidzi, skonczyli studia, dobrze w zyciu im sie wiedzie) X Nauka czytania w wieku 2 lat metodą symulataniczno-sekwencyjną - zaczelam poznawac litery w zerowce, moj syn rowniez X Kreatywny żłobek i przedszkole. - chodzilam do zwyklego przedszkola przez 4 lata, gdzie nie bylo zajec dodatkowych, byly za to zabawy na dywanie, spacery i lezakowanie co wspominam do dzisiaj milo, moj syn podobnie X Prywatna podstawówka z rozszerzonym angielskim i niemieckim. - zwykla osiedlowa podstawowka wtedy z jezykiem rosyjskim, syn juz mial angielski ale dopiero od 4 klasy X Bdb Gimnazjum, najlepiej dwujęzyczne. - za moich czasow jeszcze nie bylo, syn mial jedno do wyboru X Elitarne Liceum. - gdy wybieralam nie bylo czegos takiego jak "elitarne" liceum, syn skonczyl w tym roku zwyczajne liceum (nawet nie wiem, ktore sa elitarne w naszym miescie i okolocach) X Dodatkowy angielski, niemiecki i francuski. - za moich czasow tylko angielski w liceum, syn mial angielski i niemiecki. Nie mial lekcji dodatkowych, a angielski zna wysmienicie. X Dodatkowo basen. - ja chodzilam, bo tata dostawal karnet z zakladu pracy regularnie, wiec szkoda bylo nie skorzystac, syn chodzil aby nauczyc sie plywac (sam chcial) X Dodatkowo jazda konna, szachy i tenis. - jezdzilam na obozy konne dofinansowane przez zaklad mojego taty (mozna bylo posmakowac tego luksusu podczas wakacji ale na mnie nie zrobilo to wrazenia), syn nawet nie wspominal, ze by chcial. X Dodatkowo szkoła muzyczna, nauka na pianinie, flecie lub/i skrzypcach. - na niczym nie gram, syn chcial grac na gitarze ellektrycznej w wieku kilkunastu lat ale po pol roku cwiczen mu przeszlo (gitara do dzisiaj lezy) Dokąd pędzą te dzieci..tfu! Dokąd pędzą rodzice tych dzieci? Czy te dzieci mają czas na dzieciństwo? Dzieci mojego syna beda wychowane podobnie jak my z mezem i nasz syn czyli bez zajec dodatkowych (chyba, ze dziecko samo zechce), my nic nie zamierzamy wymyslac, zadnych elitarnych szkol i przedzkoli. My mielismy normalne dziecinstwo, czas na rower, gre w pilke, lalki, syn takze i wnuki tez takie beda miec. Na nas nie robi wrazenia wyscig szczurow od kolyski. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.