Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kostka indywidualna


enedue

Recommended Posts

Jestem załamana.

U Odyna stwierdzono nowotwór płuca. Przypadkiem. Jest operacyjny sam z siebie, ale przeszkodą jest znowu chory brzuch, który jakoś nie chce wydobrzeć - dzisiaj znowu nie jadł. Serce ma jak dzwon.

I koszty - operacja to 3 tysiące, a my jesteśmy bez pracy od wielu miesięcy.

Ryczę od tygodnia.

Jutro lekarz będzie decydował, czy kroi czy nie. Ten brzuch...

Czemu ten biedny piesek ma tak pod górkę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 676
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

czasami tak jest, że jak się zrealizuje jedno marzenie, wszystko inne - dla równowagi - zaczyna się walić. Dom mnie cieszy, ale od miesięcy nie przeżyłam w nim jednego szczęśliwego dnia.

czasami myślę, że ta działka jest jakaś przeklęta, dużo niemiłych rzeczy się zdarzyło,jeszcze zanim ja zaczęłam budowę, od lat jest w rodzinie, wiem, idiotyzm, ale ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Dana, Miło mi Cię zobaczyć u siebie :)

Swego czasu zaglądałam do Ciebie, ostatnio nigdzie nie zaglądam,tak jakoś...

 

Ale napiszę, co z Odynem, może się komuś przyda. No więc zaczęło się od wymiotów, niby pilnuję, ale zawsze mógł coś zeżreć. Pojechałam do lecznicy, ale tam akurat RTG było zepsute. I dobrze, bo by zrobili tylko zdjęcie brzucha. Dostałam leki i zalecenie, że jak się nie poprawi, to pojechać z nim jednak gdzieś na prześwietlenie.

Nie poprawiło się więc pojechałam. Babeczka robi zdjęcie i mówi - a to co? Spojrzałam i po pierwsze zobaczyłam, że nie zrobiła zdjęcia samego brzucha tylko całego ciała, a po drugie - wiedziałam od razu o co pyta - niestety kalafior ma płucu był rozpoznawalny nawet dla osoby z zerowym medycznym wykształceniem. 8 cm na 5 cm. Pewnie wymiotuje bo uciska przełyk. Pies umrze z głodu. Prawie tam zeszłam po tej diagnozie. A Odyś leżał na tym stole i patrzył mi w oczy tym swoim niewidzącym, ufnym spojrzeniem.

Biegiem do domu i do neta - najlepsi polecani onkolodzy - Jagielski, dwa tygodnie czekania, Micuń i jeszcze jakiś na B, nazwiska nie pamiętam, bo nie dałam rady zlokalizować. Na szczęście doktor Micuń miał dyżur, obejrzał psa, kazał zrobić USG aby sprawdzić, czy nacieka osierdzie i czy są przerzuty. Odyś od dłuższego czasu ciężko oddychał, szczególnie po jedzeniu, ale myślałam, że to od bólu stawów albo żołądka z którym w zasadzie non stop problemy. Za dużo myślałam :( Następnego dnia pojechaliśmy na USG , gabinet na pierwszym piętrze, Odyś nie za bardzo po schodach, ale mój młodszy pomógł wnieść i znieść. Doktor oglądał go dłuuugo, po czym stwierdził, że na pewno guz nie uciska przełyku - ulga jak 1000 200, przynajmniej śmierć głodowa mu nie grozi, na pewno nie ma makroskopowych przerzutów, i na pewno nie nacieka na serce.

Doktor Micuń po tym wyniku stwierdził że guz operowalny jak najbardziej i wysłał nas do profesora Galantego na SGGW. Wysłał też dokumentację sam na maila. Wracam do domu, dzwonię a tutaj info - profesor ostatni dzień w pracy, to piątek był, na urlopie od poniedziałku, dwa tygodnie. Powiedziałam miłej pani w słuchawce jaka sytuacja, że doktor Micuń kieruje i w ogóle a pani na to - proszę pani, to ja postaram się połączyć z profesorem. Na pewno oddzwonię. No ale na wszelki wypadek zadzwoniłam do doktora co robić, jak profesor na urlopie - podał mi jeszcze jedno nazwisko i powiedział, że to druga i jedyna osoba, która może na serio podjąć się takiego zabiegu. Na szczęście wieczorem miła pani zadzwoniła, że mam we wtorek być z piesiem u profesora. Na nieszczęście Odyn zeżarł śmieci przygotowane do wyrzucenia, w tym foliową torebkę :cry: czyli generalnie jedną z najgorszych rzeczy, jakie mógł zeżreć. Profesor potwierdził, że guz operacyjny, ale - trzeba zbadać serce, echo serca zrobić no i musi wydusić z siebie torebkę, ale on go zapisuje na czwartek na zabieg.

Następnego dnia torebka wyszła - no trzeba jej było trochę pomóc ;) - a przemiła pani na echu serca powiedziała, że ona dawno nie widziała tak zdrowego serca w ogóle i u tak starego psa w szczególności. Pocieszyła mnie jeszcze, że znała kota co zeżarł poduszeczkę szpilek i nic mu się nie stało :eek: Guz na szczęście daleko od osierdzia, choć już uciskał serce i było nieco z jednej strony przerośnięte czy jakoś tam, od tego ucisku.

Tak czy inaczej zielone światło dostaliśmy i następnego dnia rano mąż odwiózł mnie z pieskiem Kilniki Małych Zwierząt - sam potrzebował samochodu. A ja sobie wymyśliła, że wrócę na piechotę na ten mój Wawer. Założenia były dwa - jak będę szła to czas będzie szybciej płynął, każdy krok będzie oznaczał, że doktor jeszcze nie zadzwonił - mieliśmy umowę, że jak otworzy pieska i będzie kicha, to zadzwoni i wtedy dam autoryzację , aby go nie budzić. A jak już dolezę, to padnę, zasnę i prześpię oczekiwanie na telefon. Nie mogłam być z Odysiem aż do znieczulenia - tam robią to oddechowo, co jest bezpieczniejsze dla pieska niż znieczulenie dożylne - odszedł z panią doktór na operację sam, taki chudziutki i nagle malutki, pokorny i smutny. Doktor zadzwonił chyba koło trzeciej - guz wycięty, pies żyje, w dobrej formie, jutro - JUTRO????? - do odbioru. Guza dało się wyciągnąć bokiem, nie trzeba było ciąć mostka, żeber, nic, poszedł z całym płatem prawego płuca.

Następnego dnia rano pojechałam w lekkim szoku po zwierzaka, wszyscy wiemy, w jakim stanie są ludzie po takich operacjach a tam niespodzianka - piesio mało przytomny bo leki przeciwbólowe, poznał mnie po chwili, ale już wstał, zjadł , zrobił co trzeba. Ogolony cały bok, rana kroiła pieska na pół. Zabrałam go do domu i w zasadzie jakieś takie traumatyczne momenty były dwa - drugiego dnia wieczorem zaczął strasznie dyszeć - 80 oddechów na minutę, gdzie norma to 30. Pan doktor kazał go wziąć na spacer i jak nie przejdzie po pół godzinie, to przyjechać. Ja lekko nieprzytomna zapinam go na smycz, otwieram drzwi - a tam ściana deszczu. Po spacerze. Otworzyłam okna na przestrzał, zrobiłam przeciąg i położyłam go nosem w oknie, w tym przeciągu. Oczywiście otulonego kocykami. I dyszenie przeszło.

A drugi następnego dnia, przejadł się proszkami , żołądek się zbuntował i zaczął wymiotować. Oznaczało to wizytę nocną, aby dali mu leki przeciwbólowe w kroplówce. Miał też jakąś bulwę pod szwem, krwiaka ,ale wchłonął się błyskawicznie po rozpruciu pieska :) w oczach znikał.

Od razu było widać, że inaczej oddycha, tak lekko i normalnie. Męczył go ten guz :(.

I zrobił się taki bardziej ruchliwy, zainteresowany, ożywiony.

Po 21 dniach dostaliśmy wyniki hispat - guz oskrzelikowo- pęcherzykowy, żaden przerzut, bardzo rzadki nowotwór u psa, niezwiązany ze starością, musieli go czymś truć :( Tyle wyczytałam, że u ludzi jeden z najlepiej rokujących nowotworów płuc , raczej nie daje przerzutów tylko wznowy.

 

Teraz czekamy na drugie usg pooperacyjne, bo takie jest założenie, sprawdzamy co miesiąc, czy nie odrasta, jak wznowa, to chemia - psy znoszą chemie o wiele lepiej niż ludzie na szczęście.

 

I już świruję, bo wydaje mi się, że ciężej oddycha...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
  • 2 weeks później...

hej jakoś wieki Cię nie widziałam, już zajrzałam do dziennika, pech z wylewkami. Mnie też źle w czasie remontu mieszkania zrobili, ale ponieważ były w planach panele to obeszło się bez kucia.

Odyś był na usg, w płucu było czysto, a oddychał rzeczywiście ciężko przez żołądek, który jest atoniczny i nie opróżnia się jak trzeba, naciskając przeponę. Zrealizowanie zaleceń lekarza, czyli prochy plus żarełko w małych porcjach cztery razy dziennie zlikwidowało problem praktycznie do zera. Poprawiły się też efekty trawienia ;) a piesek zaczął przybierać na wadze. Żeberka zniknęły :). Na spacerki chodzi, o pieszczoty się dopomina, apetyty ma - przesadny, zeżarł ręcznik papierowy, oby tak dalej. Nie cieszę się zbyt nachalnie, po prostu chwilo trwaj :yes:

 

Chłopcy i ich wybory edukacyjne ... temat rzeka. Starszy ma maturę i się rzecz jasna nie uczy, a Polibuda w planach i to ambitnie, bo MEiL. Młodszy chyba jakoś zaczął bardziej się przykładać.

Z anegdotek - młodszy miał dzień chłopaka w szkole i w ramach obchodów każdy chłopiec w klasie dostał ciasteczko z anonimowymi życzeniami. I tak wszyscy chłopcy czytają, a nagle jeden - hej, a skąd wy macie te karteczki? - no z ciastek! Mina kolesia bezcenna, zgadnij dlaczego :rotfl: każda klasa ma swojego Alcesta.

A na karteczce mojego było napisane , że ma piękniejsze włosy niż Roszpunka 8)

 

Dowód :) teraz ma o rok dłuższe

 

IMG_1577.jpg

 

a tutaj dwie Roszpunki

 

IMG_1991.jpg

to zdjęcie powyżej jest dowodem, jak dokumentacja fotograficzna może być myląca - dwóch braci w idealnej zgodzie czyta :rotfl::rotfl::rotfl:

 

a tutaj Pikuś, i Odyś, z Młodszym.

 

IMG_1934.jpg

IMG_1976.jpg

 

A ze spraw budowlanych, będzie się robił blat do jedzenia w kuchni - ze sklejki, skomplikowana sprawa, bo sobie nóżek nie życzę i pewnie ganek kuchenny. Będzie dokumentacja :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

enedue! miło widzieć :hug:

same dobre wieści, jak pięknie (tfu tfu! oby nie zapeszać) się wiedzie Odysiowi, kamień z serca :)

 

chłopcy mają wspaniałe gęste włosy, zazdroszczę obydwóm, sama mam 3 na krzyż

 

szkołą się nie przejmuj, w końcu to czas na własne błędy, własne decyzje, a w głowie na pewno mają poukładane i wiedza tak znowu nie wyparowuje, masz bystre, inteligentne dzieciaki, pewnie niebawem wskoczą na właściwe tory

 

u mnie po maturze, jak na permanentny brak zainteresowania nauką zdał rewelacyjnie, dostał się na wymarzone studia, po czym w sierpniu oznajmił, że zostaje w domu, składa papiery w 2 turze na miejscu... nie powiem lekko mnie zszokował, podejrzewam, że kluczowym powodem jest dziewczyna w klasie maturalnej na miejscu no ale... nie ma tego złego, przynajmniej studia 500 km z dala od domu nie kosztują mnie

młodszy nowe liceum z o wiele większymi wymaganiami niż do tej pory i trafił też na bardzo ambitne dzieciaki, z początku był spanikowany, że nie da rady, ten z kolei siedzi codziennie w książkach

 

chętnie obejrzę Twoje plany na ganek i blat :)

 

buziaki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Kjuta, to masz faceta :) Mój na razie mówi, że podobają mu się tylko dziesiątki, ale dziesiątka to wymaga takich nakładów sił, że w efekcie , więcej satysfakcji przynosi granie. Nader trzeźwe podejście.

Plany mi gdzieś zaginęły, a raczej pozostał tylko wykrój blatu. Oczywiście, chętnych do pracy specjalnie nie ma. A sprawa jest na tyle skomplikowana, bo żadnej nogi na podłodze sobie nie życzę, że mogliby żądać kasy.

 

 

Motomaniaku, mam problem jak dokładnie odpowiedzieć. Otóż tak ,160 m2, ocieplenie w ścianach od 30 do 50 cm, w dachu 45 i w podłodze 28 cm, na prąd mamy wszystko, wodę oczywiście też, chodzą nonstop cztery komputery, suszarka do prania strasznie dużo żre no i mamy kable na dachu i w rurach spustowych - one zjadły 203 kwh. Ogólnie w zeszłym roku, kiedy mieliśmy jeszcze jedną taryfę, dostaliśmy rozliczenie za 10 miesięcy na kwotę 2,5 tys złotych. Ale grzaliśmy tylko kominkiem. I w łazience na dole, to malutkie pomieszczenie z dużym oknem, trzeba było dogrzewać, więc tam grzejniczek był włączony.

Poszła niecała tona brykietu. To malutko jest objętościowo, mieści się nam w PG, które też duże nie jest i trochę pod schody wrzucamy. Na razie nie kupujemy nowego, bo nam naście paczek zostało. A jeszcze nie palimy. Jak temperatura jest powyżej zera, to nie ma co palić w kominku, bo będzie za ciepło :)

Tak więc niestety nie mogę powiedzieć, mimo chęci, ile kosztuje grzanie prądem. Dodatkowa sprawa jest taka, że mamy naprawdę duże okna prosto na południe i od końca lutego słońce świeci tak, że sezon nam się kończy na codzienne grzanie, tylko dogrzewania co parę dni.

To tyle co mogę powiedzieć. Niestety, chyba mało pomocna byłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...

Cześć Enedue.

Mam cichą nadzieję, że jeszcze tu zaglądasz.

 

Przeczytałem cały Twój dziennik z uwagą i super opisujesz sytuacje, z którymi się mierzyłaś, a historia z wycieczki do chin to dosłownie widziałem wyraz oczu mojej żony na Twoim miejscu - uśmiałem się do łez.

 

Ze względu na fakt, że z żoną jesteśmy na etapie projektu swojego gniazdka (indywidualny parterowy, trwa już to od stycznia) też w technologi szkieletowej. Projekt prawie gotowy, ale zastanawiam się czy nie zmienić podłogi na gruncie na takie rozwiązanie jakie jest w Waszym domku. Wydaje się być szybsze, czy tańsze nie wiem, ale na pewno cieplejsze i na dodatek pozostaje dodatkowa przestrzeń około pół metra na ala piwniczkę, ponieważ natrafiłem na Twój dziennik i mam kilka pytań;

1. Jak się sprawdza podłoga w sensie akustyki,włączona pralka, chodzenie, bieganie np; bawiących się dzieci, czy skrzypi, czy się ugina?

2. Czy konstrukcja podłogi parteru spoczywa tylko po obrysie budynku, czy jest podpierana punktowo w kilku miejscach?

3. Jak po kolejnym sezonie grzewczym (2017/2018) wyszła kwestia kosztów za ogrzewanie.

4. Czy rekuperacja jest cicha i w ogóle warta zachodu?

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No hej, mam włączone powiadomienia, więc jak coś się pojawi, to patrzę.

Cóż, jest tak:

Ja mam piętrowy i owszem, z góry słychać całkiem bardzo, zwłaszcza starszego syna z tendencją do maszerowania , ale mi to za bardzo nie przeszkadza. Freak control, niestety ze mnie. NA dole mam pralkę , suszarkę, trudno trochę powiedzieć, bo jednak drzwi do pomieszczenia gospodarczego nie ma. Ale nic nie skrzypi i się nie ugina. Mam płytki i panele, temperatura na płytkach nie spada poniżej 19 stopni mimo braku podłogówki.

 

Nie, mniej więcej w 40% szerokości jest ściana nośna w piwnicy technicznej i na tym się opiera, Dom ma szerokość 7m i jest podzielony ową ścianą 3 na 4 m. To są potężne bele drewna, połączone między sobą. Na mur beton.

 

Ale to jest rozwiązanie tylko wtedy jak masz sucho - piasek i woda gruntowa nisko. Inaczej nie polecam.

 

W zeszłym roku poszło 800 kg brykietu, włączając garaż tym razem, tzn moją wolną stojącą przyszłą pracownię, więc suma sumarum na dom mniej, ale ile mniej nie wiem, a prądu za cały rok 9 tys kwh. Z tym, że u mnie non stop chodzi energożerna suszarka do prania - piesek siusia pod siebie i non stop pranie leci i suszenie piernatów. Jakieś 3,5 tys za cały prąd wyszło.

 

Z rekuperacją jest tak, że musi być dobry projekt i wykonanie. U mnie w sypialniach jest cicho, ale już w salonie na drugim biegu nie za bardzo. Na zewnątrz na wyrzutni też słychać na drugim biegu i ponieważ to bliźniak i wylot jest dosłownie metr od okien sąsiada, ostro się martwiłam przez całe lato, kiedy w nocy chodziło na drugim biegu. Ale jakoś nie było zażaleń więc może w środku nie słychać a ja mam nadwrażliwość dźwiękową.

Innymi słowy - reku na tak zdecydowanie, tyle że teraz dałabym gdzie indziej wylot ;)

A jakbym miała za dużo kasy, to zrobiłabym dwa reku - na sypialnie i na część dzienną zdecydowanie. To nie są kompatybilne miejsca.

 

Mam nadzieję, że pomogłam.

Zdrówka życzę i radości z budowania.

Jakby co, to pisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hey Enedue.

 

Na wet nie wiesz jak się cieszę, że tak szybko odpisałaś.

 

U mnie budynek będzie miał wymiary liczone po zewnątrz to 10,20 m x 11,45 oczywiście tylko parter i zastanawiam się czy podzielenie na pół odcinka 10,20 wystarczy czy jednak na tym dystansie nie powinno być dwóch rzędów podpór, tak po ok 30%. Podpory co 2 metry ze słupów betonowych o średnicy np. 20 cm. Na słupach dlatego by była możliwość "swobodnego przechodzenia w przestrzeni pod podłogą w razie W. Wysokość wód gruntowych do tej pory, tj; od 3 lat nie byłą wyżej niż 1 metr poniżej powierzchni. Zresztą, teren jest meliorowany, który świetnie działa. Fundament planuję zakończyć na wysokości 25-30 cm powyżej poziomu 0. Plus oczywiście grubość podłogi drewnianej, czyli parter na wysokości ok 0,5 m nad, a przestrzeń pod posadzką zostawić na ok 60 cm.

 

Piszę o tym, ponieważ projektant, w w zasadzie asystent(ka) projektanta, która się tym zajmuje o ile ma pojęcie na temat budownictwa szkieletowego ścian, to podłogi zawsze robiła betonowe i po prostu wolę dopytać. Nie łatwo znaleźć info na ten temat.

 

Kolejna rzecz to jakiej grubości położyli u Ciebie płyty osb na dole i czy to były płyty na pióro wpust, a jeśli nie to czy przerwy pomiędzy nimi wypełniali czymś czy może kładli pod płytę paroizolację, jakieś taśmy z filcu itp.? Nie było to widoczne na Twoich zdjęciach, a jest to dość kluczowy fragment prac.

 

Co do rekuperacji to na początek mooooże rozprowadzę kanały, ale nie nastawiam się. Dom bezpośrednio przy lesie, nie chcę się odgradzać od zapachów natury. To też spory wydatek, a budżet skromny. Co prawda jako główne, podane ogrzewanie będzie prąd - klima + konwektory, nie mniej będzie też piec szamotowy typu Batch - Box, który posiada ogromną sprawność spalania, kumulacji ciepła i kwestie ogrzewania powinien załatwić bez problemu przy nie wielkich ilościach, suchego opału. Oczywiście w teorii :-). Tak jak Ty cenisz prostotę, a przy tym funkcjonalność, tak ja do tego jeszcze dorzucam im mniej uzależnień od techniki domowej tym lepiej. Co oczywiście nie znaczy, że jestem za wycinaniem trawy sierpem czy urządzania prania w sąsiedniej rzeczce :lol2:

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dołu jest paroizolacja, ta folia, a na szkielecie podłogi mam płyty zwykłe osb i albo cienka warstwa betonu pod kafelkami - tak z 2-3 cm, nie wiem czy pod tym jest folia, i pod panelami mam folię. Na ziemi też leży folia, obecnie wolałabym chyba cienka wylewkę. Zrób więcej niż 60 cm, serio, lepiej powietrze krąży. I przewidź gniazdko na osuszacz na dole. Tak na wszelki wypadek. Nowa moda w USA jest na brak wywietrzników, oblepianie folią dokładnie po całości piwnicy technicznej i klimatyzowanie. Co do rozstawu podpór to za bardzo nie pomogę, ale pewnie lepiej dmuchać na zimne niż mieć uginającą się podłogę.

 

Też nie lubię uzależnień od techniki :) Znajomy sobie zrobił wypasiony zamek elektroniczny do domu - stać go na wszystko i lubi gadżety - i nie używa, podobno niewygodne jak cholera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 months później...

Po paru latach wracam tutaj w okolicznościach mało dla mnie przyjemnych a związanych z wykonawcą mojego domu firmą Summarum czy jak kto woli Domy i Domki.

W ramach ostrzeżenia i wyciągnięcia konsekwencji.

Firma Summarum budowała mój dom, czego świadectwem jest ten dziennik. Przeprowadziliśmy się na chwilę przed Wigilią 2015 roku, oficjalnie budowa skończyła się na wiosnę 2016. Wtedy pan A.K. - tak w skrócie, dość nobliwym - poprosił o referencje. Zaskoczyło mnie to nieco i niemile, bo referencje o budowie domu to ja mogę wystawić po roku mieszkania co najmniej. No ale wreszcie - wystawiam. Co się odwlecze to nie uciecze.

Drobne problemy jak regulację okna przesuwnego i skrzypiącą coraz bardziej podłogę pod kafelkami - pominę.

Zaczęło się tak - już na wigilię 2016 roku podłoga pod słupkiem okna przesuwnego była wyraźnie - wypukła. Tak wypukła, że jak otworzyłam to okno, to zniszczyłam sobie podłogę. Okno zostało otwarte tylko i wyłącznie w celu załadowania brykietu z prostego powodu - otwierało się bardzo kiepsko, podobno to była moja wina, bo nie miałam doktoratu z otwierania okien przesuwnych. Trochę mnie to zdziwiło, bo podobne okna otwierałam jak pana pouczającego mnie na świecie jeszcze nie było, co więcej radziła sobie z tym nawet moja mała kuzynka. Okno zostało wyregulowane dopiero jak wypadło - kompletnie , musiałam czekać parę dni na przyjazd pana okiennego, całe szczęście że było ciepło i miałam rolety, bo inaczej dom byłby otwarty na przestrzał, z brakiem siatki od ulicy . Nic, tylko wchodzić i się rozgościć.

 

Tak czy inaczej tu jest mój mail - fragment - z 28 lutego 2017 roku -

 

Druga sprawa, podłoga spuchła już tak bardzo, że prawdopodobnie nie da się w ogóle otworzyć drzwi. Tak to wygląda jak się położę na podłodze i popatrzę na właściwym poziomie. Próbować nie chcę, po ostatniej próbie zostały mi zniszczone deski podłogowe. Przesyłam fotki poglądowe.

W czasie mrozów mierzyłam temperaturę podłogi pod oknem takim bajerkiem na podczerwień i tam, gdzie spuchnięte , była niższa.

Zresztą, podobnie jest przy drzwiach kuchennych, tam też jest tak, że po jednej stronie, na zejściu framugi i ściany, temperatura jest niższa o 1,5 do 2 stopni. Konkretnie tam, gdzie mi „wieje".

Dorzuciłam fotki pokazujące zmasakrowaną podłogę. Niestety, nie chcą mi się dodać, ale jakby ktoś chciał obejrzeć to wyślę.

 

Pan A.K. się pojawił, a jakże, ściana przy kuchni została zlekceważona, bo co tam jakieś temperatury, ale podłoga też. Jak się okazało, wyjaśnienie jest jedno - nie zamknęłam okna właściwie, albo w ogóle nie zamknęłam i napadało deszczu, podłoga spuchła, a ja im, biednym ludkom zawracam głowę. Nieco zaniemówiłam, bo nie jestem przyzwyczajona do bycia oskarżaną jednocześnie o bycie cwaną gapą i niedojdą, ale zwróciłam jednak uwagę, że oczywiście nie mogę udowodnić, że nie jestem wielbłądem, ale okno było otwierane może raz czy dwa, bo po pierwsze -"nie umiem" otwierać tego okna i każde otwarcie to były nerwy czy dam radę zamknąć, właściwie zamknąć, a po drugie - nie mam płotu , wejście jest na przestrzał 7m od ulicy a poza tym mam dwa psy - jeden głupi i by uciekł a drugi ślepy i by się połamał.

Panowie wysłuchali i się radośnie zmyli, że mają problem z głowy.

 

No niestety, w maju, po ostrym deszczu, nadeszła chwila prawdy - siedziałam sobie w domciu i nagle słyszę - puk, puk, puk. A może kap, kap, kap. Ruszyłam na poszukiwania i eureka - kapie przy słupku, cała obróbka okna od góry przesiąknięta na wylot, tajemnica spuchniętej podłogi wyjaśniona. Mam ciągle sms z

 

4.05.2017

w którym informuję o rozwoju sytuacji. Tudzież maila z pokazowymi zdjęciami - też do wglądu.

Panów wreszcie ruszyło, przyjechali, weszli na dach i okazało się, że winna jest obróbka nad ryzalitem, zrobiona od początku źle, trzeba wymienić, a na razie - zalepią. Potem przyjedzie ekipa i wymieni, z wełną mineralną nie problem, wyschnie.

Podłogę poprawili, tyle dobrego, a wkrótce okno kompletnie wypadło i też zostało wyregulowane - i teraz już nie trzeba mieć doktoratu, aby je zamknąć.

Niemniej, obróbka nie została wymieniona, jak się domyślacie aż do dzisiaj. Szlag mnie trafił 28.07. 2019 kiedy syn w środku nocy oznajmił - matka, znowu kapie. Pan A.K. dostał sms-a którego kompletnie olał. Dałam chwilę, na wypadek, gdyby nie mógł go odczytać wędrując z potomstwem po Bieszczadach na przykład, ale właśnie chwila się skończyła.

 

Czyli tak:

2015/2016 - przeprowadzka

grudzień 2016 - zniszczona podłoga

luty 2017 - podłoga puchnie już tak, że nie można otworzyć okna, podobno moja wina

maj 2017 - chwila prawdy, źle zrobiona obróbka , do wymiany - słowa pana A.K, chwilowo załatane, a w ogóle to nie problem , bo wełna wyschnie.

 

No to czekam.... czekam.... czekam....

 

wrzesień 2017 - zaczyna się uginać podłoga pod kafelkiem, wtedy tylko jednym, w kuchni.

 

Na zrobienie obróbek czekam dalej, już zaraz, już za chwilę.

 

październik 2017 - puchnie narożnik w oknie w pokoju syna, akurat, przypadek, nad nieszczęsnym słupkiem, tam gdzie woda musi lecieć po ścianie jakieś 4 m w dół, aby wreszcie wylecieć w salonie. Dodatkowo zaczyna odpadać tynk przy daszku nad drzwiami.

 

Panie Adamie spuchł narożnik okna w pokoju młodszego syna na górze, pokój środkowy i narożnik dolny po lewej czyli od tego zacieku co go panowie likwidowali i chyba mieli obróbkę poprawiać. I odpada tynk nad drzwiami. :(

Zaraz przyślę zdjęcie spuchnięcia.

 

Nic.

 

7 listopada 2017

 

Szanowny Panie Adamie, ja już nawet nie pamiętam, kiedy rozmawialiśmy o dokończeniu niedoróbek pobudowlanych, grzewczych i pozalewowych. Pan obrabiający po krótkiej wizycie w lipcu miał się pojawić w sierpniu,bodajże w we wrześniu była mowa że to kwestia tygodnia, dwóch, bo choroba itd.

Mamy już solidny listopad, a pęknięcia i gipsy dalej straszą.

Sam z siebie powiedział Pan, że będzie wymieniona przeciekająca obróbka - tylko drabina potrzebna - nic się nie zadziało. Poza pęknięciem przy oknie syna, które może być związane z tym przeciekiem, który być może jest dalej, tylko słabszy. Wcześniej tego pęknięcia nie było. Zauważyłabym, jak robiłam przegląd przed wizytą pana od obróbek, bo właśnie narożnikom okien się przyglądałam. Powstało już po łataniu przecieku na górze.

Jest też pęknięcie i odpada tynk na drzwiami wejściowymi.

I bardzo proszę o załatwienie sprawy rolety, rozumiem, że trzeba dopłacić za doprowadzenie nowych kabli, naprawdę. Ale chciałabym już wykończyć kuchnię, a ten kabel będzie pewnie szedł akurat tam, gdzie planuję położyć okładzinę i tapety.

 

Bardzo Pana pozdrawiam w ten ponury dzień

 

 

Z racji zerowej reakcji , napisałam do szefa firmy

 

8 Listopada 2017 -

 

Witam Państwa,

Pozwalam sobie napisać na ten adres bo email pana A.K. od dłuższego czasu nie odpowiada.

W czym problem - od dłuższego czasu puchła podłoga pod oknem tarasowym. Panowie obejrzeli zaklinali się, że na pewno dlatego, że nie zamknęłam okna i zalało, albo nie domknęłam i podciekło. Z tym, że ja nie mam ogrodzenia i mam dwa psy, w tym jeden ślepy, drugi wściekły ,a to okno w ogóle otwierało się naprawdę z problemami , raz nawet wypadło i unikałam ruszania go jak diabeł święconej wody. Obecnie, po entej poprawce, okno działa tak jak powinno, no ale wtedy i nie działało i bałam się o psy i nie było otwierane. Nie miałam żadnej możliwości udowodnienia, że nie jestem wielbłądem, ale na szczęście w końcu przeciekło nad oknem i stało się jasne, dlaczego puchnie podłoga. Po załataniu - tymczasowym, jak zapewniał Pan Adam - puchnąć przestało. Dziura po naprawie przemokniętęj ściany została załatana w czerwcu/na początku lipca mniej więcej i pan łatający zapowiedział się na pomalowanie i poprawienie pęknięć w domu po sezonie grzewczym na sierpień. OK. Mamy listopad. W międzyczasie spuchła ściana przy parapecie w pokoju na górze, akurat w miejscu, gdzie woda mogłaby lecieć od owej nieszczęsnej obróbki. Być może dalej jest jakiś przeciek, a raczej na pewno, bo niby dlaczego wszędzie przy narożnikach okien widać pęknięcia skurczowe, a tam jest akurat bulwa?

Nie mam pojęcia co się dzieje pod ociepleniem, ile naciekło wody i kiedy to w ogóle wyschnie , biorąc pod uwagę deszczowe lato, które było i zimny sezon, który nadchodzi.

To jedna a raczej dwie sprawy - przeciek i nie poprawione po pierwszym sezonie pęknięcia.

 

Odpowiedzi od wierchuszki nie dostałam, ani be ani me ani przepraszam, no ale pan A.K. został popędzony bo

 

9 listopada 2017 - przyszedł mail

 

Dzień dobry, pani Ewo bardzo przepraszam za zwłokę . W przeciągu dwóch tygodni postaramy się wykonać naprawy tynków i rolety. Z poważaniem A.K.

 

I cisza.

 

Potem były liczne telefony, przyszedł nowy rok, ja się rozchorowałam bardzo poważnie i dostałam ustawowy zakaz denerwowania się czymkolwiek - wściekły, szalejący Basedov, czyli nadczynność tarczycy, łącznie z pobytem w szpitalu w stanie zagrożenia życia, potem umierał mój pies, w międzyczasie dzwoniłam, jak zebrałam siły, już, już panowie mieli przyjść, ale niestety jeden umarł. Firma prawie jak rodzina, wszyscy w żałobie. Ja głupia jestem, tego pana znałam i lubiłam to mnie zamknęło na jakiś czas.

 

18.02. 2019 - kolejny sms, zero odzewu, podobno nie mają nikogo do dachów i budują domy bez, tak zrozumiałam.

 

W maju nie wytrzymałam, napuściłam męża.

 

10 maja 2019

 

 

Dzień dobry Panie Adamie,

 

Zgodnie z naszymi ustaleniami z listopada 2017 r. czekamy na wykonanie prac:

- Naprawa pękniętych tynków nad drzwiami;

- Trwałe zabezpieczenie ryzalitów/występów nad oknami. Po przecieku i zalaniu podłogi w 2017 występy zostały zabezpieczone tylko prowizorycznie.

Kiedy możemy się spodziewać wykonawcy?

 

 

Zero odpowiedzi, mąż wykonał telefon, pan Adam uroczo go poinformował, że w zasadzie to on rzadko korzysta z maila.

 

 

I cisza.

 

Ostatni sms, mój z

 

28.07.2019

 

Bardzo panu dziękuję, obróbka puściła, zalewa mi dom. Dom z drewna i wełny mineralnej.

 

 

 

 

I to by było na tyle. Pod rozwagę dla osób planujących budowę z firmą Domy i Domki/ Summarum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...