Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 15,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No, no, nie jestem osamotniona, też się wciągnęłam... jestem baaardzo ciekawa finału.

Nasz samochód też odmówił współpracy w podobny sposób, też we Włoszech, tylko tyle że zimą tego roku. Po powrocie dowiedzieliśmy się, że kolega, na szczęście już pod domem miał też problemy z samochodem. Doszliśmy do wniosku, że przyczyna była podobna.

Pozdrawiam Cię Tolu i wszystkich sympatyków Twojego dziennika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mając tak wspaniałych czytelników, postanowiłam nie czekać do wieczora

...piszę...

 

....dzwonimy na Policję, zgłasza się jakiś Pan, o czarującym głosie, mówiący po niemiecku niestety, a my po niemiecku to tak jak ta Włoszka po angielsku, ale on w przeciwieństwie do niej po angielsku też, jak najbardziej.

Opowiadamy (w większym skrócie niż ja tu piszę) o swoim problemie, Pan cierpliwie słucha, a my się już tak rachunkiem telefonicznym nie stresujemy, bo numer 112 jest bezpłatny.

Po chwili słyszymy, że on rozumie, że mu przykro i rzeczywiście jesteśmy w opałach i on zrobi wszystko, by nam pomóc.

 

Ja od razu wiedziałam, że Austryjacy nas Polaków baaaaaardzo lubią.

Oglądaliście mecz Polska-Austria, oni wcale się nie pogniewali za tą strzeloną sobie bramkę ze spalonego i przez cały mecz wcale nie chcieli nam strzelić gola.

Tylko na koniec ten sędzia im kazał, to strzelili, bo jak kazał, to musieli :roll:

 

 

No więc w ramach deklarowanej pomocy, Pan policjant z numeru 112, powiedział, że powiadomi policjantów w Willach, poda im nasz numer telefonu i oni do nas zadzwonią.

No jeśli będą dzwonić tak szybko, jak nasza pani z firmy ubezpieczeniowej, to już można powoli rozkładać namiot, będzie wygodniej, niż na betonie 8)

Ha...i tu się pomyliłam.

Telefon się rozdzwonił po 10 minutach :D

Odezwał się Pan równie miły, co poprzednio, powiedział, że wie o naszych kłopotach i tak jak tamten zapewnił, że zrobi wszystko, by nam pomóc.

....sędział kazał gola strzelić....no pewnie, że oni tak sami z siebie, to....w życiu, nigdy, przenigdy :-?

I powiedział jeszcze, że jeśli w ciągu 40 minut nie przyjedzie Pan z takiej firmy, która ma dyżur w pomocy drogowej i może nam pomóc, choć pewności nie daje, że będzie umiał pomóc w naszym przypadku, to wtedy mamy zadzwonić do niego jeszcze raz.

I bez względu na to, czy pomoże, czy nie, jego przyjazd będzie nas kosztował 110 euro.

Nie no, jakie piękne buty można by kupić za takie pieniądze. I kinkiety ze dwa, albo lampę stojącą...ech.

 

Tak sobie myślimy, że nie ma co dorobku naszego życia pakować do bagażnika, bo może Pan zechce zajrzeć do tej pompy.

Więc tak siedzimy na tym betonie, manatki porozkładane wokół auta i...gramy w Scrabble. Bo przecież trzeba czymś się zająć. I wspominamy, że o tej godzinie nad Gardą, to albo leżelibyśmy na plaży, albo spacerowali w takich miejscach:

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/Riva1.jpg

 

synek męczyłby się na stadionie, trener kazał nie zaniedbywać treningów, bo mistrzostwa Polski za pasem:

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/bienia.jpg

 

albo podziwialibyśmy zachód słońca z tarasu zamku w Malcesine

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/zachd.jpg

 

albo pływali w basenie, po południowej kawie i czekoladce...no nic, tymczasem siedzimy na betonie i też jest całkiem miło.

 

Przed upływem 40 minut przyjeżdża żółte autko Assistance, wysiada Pan, który nie sprawia wrażenia miłego, po angielsku ani be, ani me, ani kukuryku.

 

Cały czas coś do nas mówi, choć przerywamy mu, żeby powiedzieć, że nie rozumiemy.

On się tym nie przejmuje i wciąż mówi.

Więc my też mu mówimy, z tym że po Polsku, a on wcale się nie przejmuje tym, że nie rozumie.

Paranoja jakaś.

W końcu Miras próbuje odpalić Toyotę, by mu pokazać w czym jest rzecz i żeby on się tym autem zajął.

 

Pan widząc, że w aucie jest zamontowany gaz, nerwowo macha rękoma, że oni to na takich instalacjach gazowych to się nie znają, bo u nich nie ma i on tu nic nie poradzi.

No żesz...już widzę moje 110 euro wyrzucone w błoto, beton, czy żółte Assistance.

Próbujemy mu wytłumaczyć, że gaz nie ma tu nic do rzeczy, bo jak się wyjmie bezpiecznik, to komputer od instalacji gazowej jest odłączony i nie ma żadnego wpływu na odcinanie dopływu benzyny.

Wiemy o tym, bo już zdążyliśmy zadzwonić do znajomego, który nam ten gaz montował.

 

Pan patrzy na nas, coś tam mruczy sam do siebie bardziej niż do nas...i rozkłada bezradnie ręce...

 

....czyli co...jednak hotel, basen i trampolina? :roll:

 

dokończyłabym, ale Miras dzwoni, że na budowę trzeba

 

c.d. wieczorem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....marzenie o tym, by autko odpaliło, zawarczało i zawiozło nas do domu staje się coraz bardziej marzeniem nie do spełnienia. A przecież chcemy tak nie wiele, usłyszeć warkot silnika, tyle warkoczących aut jeździ po świecie, dlaczego nasze nie warczy?

Pan, żeby nie wyglądało, że przyjechał, zgarnął kasę i odjechał, próbuje jeszcze sprawdzić, czy jest iskra, my wiemy, że jest.

Potem wyjmuje jakiś spray, starter chyba i pryska w bebechy samochodu, silnik na chwilę odpala i gaśnie.

Pan rozkłada ręce i mówi, że nie wie. Płacimy mu 110 euro, już wcale nam teraz nie do śmiechu i tu nie o to euro chodzi, tylko że dalej stoimy w martwym punkcie, i że jeśli on odjedzie, to ani dziś, ani jutro do domu nie pojedziemy.

Pan bąka coś w rodzaju że mu przykro, rusza do swego żółtego, pełnego narzędzi samochodu i nagle się zatrzymuje.

Wyjmuje taki długi łom, jakim ludzie "uczciwi inaczej" wchodzą do domów, do których nikt ich nie zaprasza.

Kurcze, to chyba nie na nas, przecież zapłaciliśmy :roll:

 

Podchodzi z tym łomem do Toyoty...matko droga, w oponę to można kopać w wielkiej złości, ale żeby od razu łomem?

Mówi, żeby Miras wsiadł i próbował odpalać...sam kładzie się pod samochód i wali tym łomem w zbiornik paliwa :o

No tak, jeszcze rozwali zbiornik, paliwo wycieknie, jak nic zapali się w tym upale i wszyscy tu spłoniemy jak żywe pochodnie.

 

To jest ta gorsza wersja wydarzeń.

Ta lepsza i na szczęście prawdziwa jest taka, że po drugim uderzeniu silnik zapala...i warczy...i brum brumka...i nie gaśnie i zawiezie nas do domu :p

 

Gdybym ja wiedziała, że zamiast kopać w oponę trzeba kopać w to coś pod samochodem....to...nie byłoby tej opowieści :wink:

 

Pan wreszcie się uśmiechnął, nas aż rozrywa z radości.

Pan trochę studzi naszą radość mówiąc, że tak naprawdę to nie wiadomo o co tu chodzi.

I lepiej by było, żebyśmy nie gasili silnika aż zajedziemy na miejsce i nie przełączali na gaz, tylko cały czas na benzynie, by pompa pracowała na maksa.

Gdyby to była 6 rano, to dalibyśmy radę przez tą Austrię i Czechy i całą Polskę, ale jest po 20, jechać całą noc, to trochę ryzykowne.

Nic to, najważniejsze, że ruszamy, w pośpiechu wrzucamy wszystkie tobołki do auta, a nie jest to proste zmieścić to wszystko nie układając w jakiś zmyślny sposób.

Nie ważne, coś pod nogi, coś między siedzenia, pudło z wazą vel dzbanem upychałam osobiście :wink:

Ruszamy, hurra :D

Na stacjach paliwowych tankujemy bez gaszenia silnika, autostrada puściutka, przez Wiedeń przemykamy ekspresowo ( przed południem bankowo był tu korek na 3 godziny stania). Żeby nie dać się monotonnej jeździe zwłaszcza wtedy, gdy już zapadł zmrok, gramy w skojarzenia i pleciemy straszne głupoty.

Śmiech rozbrzmiewa co chwilę i potrzeba snu nie ma nad nami przewagi.

 

Przed 1 w nocy wjeżdżamy do Polski i choć ciemno, to w wyobraźni widzimy te łany zboża falujące na wietrze.

I coś, co faluje pod powiekami...zmęczenie?

Postanawiamy nie ryzykować kolejnych 600 kilometrów.

Światła motelu.

Sprawdzamy na włączonym silniku, czy są miejsca do spania...są.

Ryzyk fizyk, gasimy silnik i idziemy spać.

Jeśli rano nie odpali, wrócimy pociągiem, a Miras zostanie i będzie to naprawiał.

Rano śniadanko, wsiadamy i...odpala bez problemu.

Zrozumiesz to ustrojstwo?

 

Po powrocie do domu, zgłosiliśmy to do Toyoty, pokazaliśmy rachunki, Pan napisał wyraźnie, że był problem z pompą, a pompa na gwarancji.

Trwają rozmowy na temat zwrotu poniesionych kosztów. Oby owocne.

 

Próbowałam ukraść włoskie słońce i przywieźć do Polski:

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/soce.jpg

 

ale się nie udało, ciągle pada...

 

próbowałam zagarnąć kawał Italii:

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/my2.jpg

 

ale mam tylko kilka garści włoskich kamieni.

Co by jednak nie mówić, wspomnienia zostaną, a takie stresowe sytuacje pokazały, jak wielka jest siła rodziny i że naprawdę to tam jest dom, gdzie są najbliżsi.

 

Kino z Happy Endem?, no pewnie :lol:

 

przed wkroczeniem napisów z nazwiskami obsady, ostatnie ujęcie z serii " i żyli długo i szczęśliwie" :wink: :D

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/my.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie zupełnie tak było, bo wskaźnik rezerwy się nie palił, a i na rezerwie można zrobić do 100 kilometrów.

Filtr sprawdziliśmy po przyjeździe, czysty.

Ta pompa się zawiesiła, tylko nie wiadomo dlaczego. Po uderzeniu zadziałała.

To jak w jakimś filmie, gdzie w statku kosmicznym naukowcy głowią się nad zepsutym komputerem, a Rosjanin wali go z pięści i zaczyna działać.

Do tej pory zapala od pierwszego przekręcenia kluczyka.

Musiała akurat tam się zawiesić? :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to już chyba wieczór

i jest zakończenie

 

Cuda jakieś, jak zaczynałam to jeszcze nie było :roll:, następnym razem chyba muszę się pośpieszyć :-?

 

akurat w tym czasie, kiedy pisałaś, zmieniałam post dopisując jakieś zdanie i wysłało przed Twoim postem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Agiis, pisząc te swoje wypociny trochę odreagowałam stres związany z jutrzejszym montażem mebli kuchennych.

Stres jest, bo to takie kupowanie kota w worku.

Dopiero po zamontowaniu będę wiedziała, czy kuchnia będzie do "lubienia", czy nie. No i się denerwuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w ogóle TOLU to mozna poznać nazwę tego uroczego hotelu i miejscowości gdzie się znajduje.Wyglada uroczo...

 

Aszka, przepraszam, umknęło mi Twoje pytanie, już piszę na priw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie denerwuj się na zapas ;) znając Ciebie, na pewno będzie wszystko jak trza! Ale Cię rozumiem, też kupowałam kota w worku ostatnio, znaczy się sofy w worku. A ściśle rzecz biorąc - sofy w katalogu - i czy będą takie do lubienia/siedzenia też dowiem się dopiero po fakcie ;) (znaczy, za jakieś półtora miesiąca)

 

Serdecznie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osowa, trzymaj kciuki, będą potrzebne.

 

Tosinek, odszukałam Twój post, w którym pytałaś o moje drzwi zewnętrzne, czy to Ciebie jeszcze interesuje? napisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...