Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 15,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

a kto mi pomoże lepiej niż dziewczyny na FO?? :wink: :D

Szefowa ma rację ........ ZDRADA!!!!!!!! :evil:

 

 

 

 

 

 

:wink:

 

 

 

dobra, dobra http://www.cosgan.de/images/midi/froehlich/d060.gif

 

 

 

 

ja już budowę mam dwa lata za sobą,teraz czas ogródkowania http://www.cosgan.de/images/midi/froehlich/n015.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tolu Dzięki za opowieść o Gardzie, przypomnialaś mi jedne z najpiękniejszych wakacji też m.in nad Gardą w miejscowoście Peschiera.

Masz rację to otoczenie uczy człowieka pokory. Podobnie jak Dolomity, takie samo uczucie miałam szusując Sella Rondom i przed zjazdem z Secedy.

Nie umiem tego dokładnie określić, ale takie poczucie istnienia sił wyższych.

A że siły wyższe działają nad Gardą mieliśmy okazję się przekonać.

Jadąc nad Gardę odwiedziliśmy Weronę, no bo jak tu nie zobaczyć tego pięknego miasta z tak romantycznymi pamiątkami i wspaniałą Arena.

W Weronie akurat w tym czasie w j Arenie odbywał się festiwal operowy. Repertuar bradzo ciekawy , trudno było się zdecydować którą operę wybrać, ceny zdecydowanie mniej były ciekawe, wręcz kosmiczne dla nas. Czasem trzeba powiedzieć trudno, nie wszystko można przeliczać na pieniądze, w końcu są wakacje i można zaszaleć.

Wybraliśmy Nabucco. Na miejscu okazało się, ze są też bilety na koronę Areny w cenie zdecydowanie korzystniejszej dla nas. A kiedy okazało się jeszcze, że część akcji rozgrywa się właśnie na Koronie w odległości 10-15m, byliśmy już cali w skowronkach.

Radość nasza trwała do zakończenia I aktu. II rozpoczął się potężną burzą. Przerażający był widok żołnierzy z metalowymi halabardami w ręku na tle szalejących piorunów. Przedstawienie przerwano.

Z butami w rękach w tej ulewie dobiegliśmy do auta i ruszamy. Widoczność była tak kiepska, że zjechaliśmy w złą drogę i blady strach padł na nas jak dojeżdżaliśmy do bramek autostrady do Wenecji...mąż zażarował sobie, że przecież chciałam zobaczyć Wenecję nocą, szkoda tylko, ze na paliwie które mamy w baku do Wenenecji nie dojedziemy a była to godzina 1 w nocy:evil: .

Tuż przed bramkami zauważyłam zjazd boczną drogą...no i zjechaliśmy, jednak radość trwała krótko, bo była to droga do budynku , najprawdopodobniej utrzymania autostrady. :( :( :(

Wracamy w kierunku autostardy bez pomysłu co dalej.

I gdzieś w połowie drogi ( przypominam byla pierwsza w nocy) mija nas samochód "towarowy" i zatrzymuje się. Wysiada rasowy Włoch ale niestety porozumieć się z nim było trudno, bo my ani słowa po włosku a On znał tylko włoski. Powtarzaliiśmy jak mantrę nazwę naszej miejscowości niestety po naszemu spolszczonej i facet nie mógł zrozumieć gdzie chcemy jechać, dopiero kiedy padła nazwa Garda zorientował się gdzie chcemy jechać. Zawrócił więc wyprzedził nas , dojechał do bramek, poustawiał "pachołki na wszystkich pasach tak, że mogliśmy spokojnie sobie zawrócić w swoją stronę.

W drodze powrotnej uświadomiliśmy sobie jakie mieliśmy szczęście, że w czasie takiej ulewy, o tak póżnej porze na tej bocznej drodze zjawił się ten czlowiek i nam pomógł.

Się rozpisałam - przepraszam Tolu, ale nie mogłam się powstrzymać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EDZIU, dziękuję Ci za tą opowieść, rzeczywiście, niesamowite przygody i magiczne słowo Garda, które spowodowało bezpieczny powrót do miejsca noclegu.

A jeśli chodzi o Weronę, to przyznam, że nas z tego miasta też wygoniła potężna burza. W kilka minut pogoda zmieniła się diametralnie, najpierw ciemno jak w nocy, potem niezwykle silny wiatr, w porywach którego fruwały kosze na śmieci i taka ulewa, w której zupełnie straciliśmy orientację. Nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, gdzie jest samochód, w którą stronę biec, by go znaleźć. W końcu przemoknięci przeczekaliśmy najgorszy moment w którymś z kościołów, a jak się przejaśniło, odnaleźliśmy auto, od którego dzieliło nas kilkanaście przecznic.

 

Nad Gardą burzę przeżyliśmy jeden raz, ale wystarczy mi na całe życie. Trzask piorunów rozbrzmiewających co kilka sekund, głos potęgowany przez odbijanie się dźwięków od gór i niesiony wodą, coś strasznego.

Miałam wrażenie, że od tego hałasu pękną mi płuca. Dziwne uczucie takiej sprasowanej klatki piersiowej, jakby miała grubość jedynie kartki papieru. I to niezwykłe światło piorunów nocą, które dosłownie porażało oczy. Takich wydarzeń się nie zapomina, zbyt silnie działają na zmysły.

 

I jeszcze jedna burza w nadmorskiej miejscowości. Ostatni dzień pobytu, pod wieczór postanowiliśmy pojechać boczną drogą do latarni morskiej. Droga wąska, dwa auta z trudem się mijają, cała wysadzona drzewami, których korony w górze splatają się ze sobą tworząc tunel. Piękna aleja. Burza nadeszła niespodziewanie kiedy wracaliśmy. Wichura łamiąca gałęzie, które padały nam na dach, na przednią szybę, strugi wody, których nie zbierały wycieraczki. Zatrzymać się, zjechać na bok nie było gdzie. Jechaliśmy po omacku, na oślep, byle szybciej wydostać się z tej pułapki, modląc się, by żadne z drzew nas nie przywaliło.

Horror. Dojechaliśmy w końcu do miasta, tam widok drzew powyrywanych z korzeniami, leżących na chodnikach, częściowo na jezdniach. Ulice jak rwące potoki.

 

Wyjeżdżając z apartamentu, zostawiliśmy drzwi balkonowe otwarte, bo było gorąco. Wodę z zalanej podłogi zbieraliśmy przez godzinę, najpierw szukając w basenie swoich strojów kąpielowych, ręczników, które wiatr pozrzucał z balkonu, poroznosił po okolicy. W basenie pływały też leżaki i krzesła. Krajobraz jak po bitwie. Burza gwałtownie przychodzi i równie szybko znika. Natychmiast wychodzi słońce i po pół godzinie znów błękitne niebo, ciepło, jakby wszystko jedynie się przyśniło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak już tak trwamy przy włoskich klimatach, to zapraszam na lekkie, trochę włoskie śniadanie.

 

Mix włoskich sałat (dostępne w supermarketach) sałata bordowa, jasnozielona, rukola, roszponka.

Do tego pocięte w paski suszone pomidory z zalewy olejowej. Nie za dużo, bo są kwaśne.

Ser Mozzarella pokrojony w kostkę. Plasterki rzodkiewki, cebula czerwona pokrojona w piórka, kiełki jeśli są.

Oprószyć solą ziołową, bazylią, dodać pół łyżeczki miodu, kilka kropel Oceto Balsamico.

Wymieszać z dwiema łyżeczkami oleju ze słoika suszonych pomidorów.

Posypać lekko podprażonymi na patelni pestkami z dyni.

Pychota :D

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/kaktus2.jpg

 

Do naleśników ze szpinakiem, lub mięskiem drobiowym polecam czarny sos robiony na bazie octu balsamicznego. Butelka ma zwężoną końcówkę, dzięki której można ten sos polać fantazyjnie, bardzo ładnie to wygląda i wybornie smakuje.

Do kupienia w sieci MAKRO.

 

http://i17.photobucket.com/albums/b89/tola2/oceto.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cześć Toluś miłego tygodnia...ciepło jakby był kwiecień...:o)

Butelka ma zwężoną końcówkę, dzięki której można ten sos polać fantazyjnie, bardzo ładnie to wygląda i wybornie smakuje.

Do kupienia w sieci MAKRO.

potwierdzam...świetnie komponuje się ten sos z pomidorami, serem, czosnkiem....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smacznego w takim razie :wink:

Tola nas pogoni, ze jej tak galerię zaśmiecamy...

no ale głód silniejszy Toluś :roll:

 

Najwyżej moja wyspecjalizowana ekipa sprzątająca zrobi porządki

http://i50.photobucket.com/albums/f308/dobryszyce/PB244135ekipasprztajca.jpg

 

Tola pewnie teraz opija prawko syna.

 

Co Ty mówisz, kobieto, że nie lubisz gotować? Takie cuda nam tu serwujesz, że ślinka cieknie. Sałatka wygląda baaardzo apetycznie, muszę wypróbować bo to moje ulubione smaki. :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, no przy winku siedzę, nie przeczę, i oglądam Ligę Mistrzów.

Jak mam nie oglądać, kiedy mecz rozgrywany na San Siro, a ja tam byłam :D

I jak nie oglądać, kiedy gra Inter Mediolan :D

Tabaluga1, ekipę sprzątającą pakuj i wysyłaj Serviskiem natychmiast...już jestem w tych przystojniakach zakochana bez pamięci :D

Nie dość, że przystojni, to jeszcze pracowici, cud chłopaki :D

Mój młody niestety poległ na dupereli oczywiście, ale za to próbną maturę z matmy napisał dziś według niego na 90% i to najważniejsze. Wczoraj był polski, jutro angielski, w piątek matma rozszerzona, ciężki tydzień.

Cały czas kciuki zaciskam, to i pisać tu nie mam jak :wink:

 

Kordzina, Mayland, dajcie spokój tej sałatce, dziś pieczarki w piwie robiłam na kolację. Chcecie?

 

Inka14, dziękuję za odwiedziny, cieszę się, że napisałaś.

Mam nadzieję, że już tu zostaniesz na długo. Serdecznie zapraszam :D

 

Magi77, nie wiem, czy herbatka dobra była, bo Kordzina ją wypiła :wink:

 

Zeljka, gdzie mi tam w tych kuchennych szaleństwach do Ew-ki :roll:

 

Sure, nie tylko skopiować, ale i wykonać należy :)

 

W sobotę mamy bal Andrzejkowy w zaprzyjaźnionym gronie, impreza kostiumowa, tematem w tym roku "postacie z bajek, lub postacie filmowe".

Szanownemu zaklepałam strój w wypożyczalni, będzie to Hrabia Drakula, ale taki leciwy już, bo peruka w siwe loki, a ja będę "Pokojówką na Manhattanie" :wink:

Trzeba sobie jakoś ten listopadowy nastrój poprawiać, tak? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...