Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

....wróć...... :)

 

nie lubię wracać do "porannych kawek" ...ale do takich tematów wracam zawsze :)

....

Byliśmy młodzi, niepokorni, brnący pod prąd.....

 

...z prądem płyną tylko śmieci ...

 

Letni zlot studencki w Toruniu, ludzie z różnych uczelni kraju.

 

...byłem raz ... chyba w 1987 ..... szczegółów nie pamiętam :lol2:

 

...też tak miałeś..

 

.... full przygód, imprez i niekończących się wkrętów :)

 

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 15,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Nam co roku na każdym podwórku w mieście straż pożarna lodowiska robiła i nikomu nie przyszło do głowy płacenie za to. Po niektórymi względami to były wspaniałe czasy:D

 

Gdy miałam kilka lat rodzice zrobili mi zdjęcie nad jakąś przeręblą. Stoję zmarznięta, w kożuchu, ledwo mnie z niego widać .... Później dowiedziałam się, że zdjęcie robione było .... prawie 3 km w głąb morza!!! To była zima!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aleśmy się rozmarzyli :no:

A ja już na moich wiejskich śmieciach miałam zimowe przygody.

Opowiem najbardziej pamiętną epopeję samochodową.

Zdarzyło się, gdy jeszcze jeździłam do pracy 3 razy w tygodniu. Było akurat -20 i samochód diesel – stara limuzyna renia 25 (wciąż służy nam jako ciężarówka).

Tymczasem udało nam się przejechać jakieś 7 km, gdy usłyszałam dziwny dźwięk z prawej z przodu. Ani chybi guma. Mój zaprzecza, nic nie czuje bo na drodze kopny śnieg, a pod spodem lód. Toczymy się dalej 20 na godzinę. Po 500 metrach uparłam się, że ma stanąć. Zjechaliśmy pod sklepik. Wysiadamy i... guma, a raczej jej brak. Samochód stoi na gołej feldze a wokół oplątane przypalone na czarno frędzle z resztek opony.

J. próbuje odkręcić koło i nic, jak przymarznięte. My też marzniemy. Dżinsy na gołych nogach i głowy też bez czapek. Renia 25 to samochód pancerny, który ma dotąd super ogrzewanie, więc wtedy ubraliśmy się dość swobodnie.

Dzwonię po różnych pomocach samochodowych. Wszyscy zajęci – „Proszę pani przy tej pogodzie mamy masę zgłoszeń, wypadki, stłuczki, a pani tylko guma???” Okey, tylko, ale to stary diesel, jak zamarznie to nie ruszy. I tak się stało. Namówiłam w końcu okoliczny warsztat, że przyjadą jak tylko będą mogli. Od razu – oczywiście świadomi, że diesel – zaproponowali przewiezienie lawetą do nich do warsztatu. Nawet nie pytałam o cenę. Mózg już mi przestawał pracować obity szczękającymi zębami.

Idziemy do domu pieszo, bo oczywiście nikt się nie zatrzymał. Komputer u mnie pod swetrem. Cieplej mu niż mnie. Wyciągamy nogi ile się da. Kolana mam jak z ognia i lecę, że J. skarży się, bo nie nadąża za mną. Ma buty ze śliską podeszwą. Ja na obcasach, ale jakoś mi lepiej idzie, chyba dlatego, że wbijają się w śnieg.

Te 7 km pokonaliśmy w godzinę. W domu grzaniec i wreszcie przydała się „jakuzza”.

Na samochód czekaliśmy 2 dni, bo go delikatnie rozmrażali. Kosztowało 700. A my byliśmy szczęśliwi, że nigdzie nie musimy jechać. :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pestka Ty to mialas przezycia ,ja jakos przypomniec sobie nic nie moge ,no ale jak byla zima stulecia bylam wrecz niemowlakiem ba a nawet noworodkiem;)

kochana a jak tam haftowanie Ci idzie?

 

Mam swoje lata, to i przygód nazbierałam. Kiedyś może spiszę niektóre ;)

 

Mam na razie pomieszczenie, czyli ściany, podłogę i sufit, a także widok za oknem. Przygotowałam też faktury do obudowy. Zrobiłam szkice 2 kominków. Teraz muszę to poskładać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mi się jeszcze nasunęło, porównując wtedy - dziś.

Celowo piszę "wtedy", a nie za moich czy naszych czasów.

Bo "nasze czasy" są dopóki żyjemy.

Zacznę od "dziś"...a rzecz dotyczy dostępności i szacunku do muzyki, jej twórców i genialności artystów.

Dziś muzyka jest powszechnie dostępna, klik klik i słuchasz czego chcesz.

Zwykle niedbale, byle jak, jednym uchem coś wpada, drugim wypada.

Nie rozróżniasz topowych gwiazdeczek, wszystkie podobne do siebie.

Właściwie nie ważne co śpiewają, bo miałkość tekstów od dawna zwalnia Twoje ucho od tego,

by im się przysłuchać.

Kasia Nosowska śpiewa...że "piosenka musi posiadać tekst"...tekst (nie mylić ze zlepkiem jakiś słów).

No!...obecnie więcej zlepków niż tekstu.

Uogólniam oczywiście...bo i dziś zdarzają się perełki.

Nie będę się rozpisywać o "dziś"...bo koń jaki jest każdy widzi i wie.

Ale.....:)....chętnie wrócę do "wtedy" :)

 

Rok 1981, słuchając w swoich Grundigach zachodnich stacji radiowych

dowiadujemy się o tym, że grupa ELO (Electric Light Orchestra)

wydała nową płytę zatytułowaną "Time".

Myślę, że najważniejszą w swoim dorobku.

Absolutne szaleństwo, ale możliwość słuchania utworów z tej płyty prawie żadna.

Oczywiście, ucho przyklejone do głośnika w czasie trwania co tygodniowej Listy Przebojów pr. III.

Potem "łapanie" tych kawałków i nagrywanie na kasetę.

Do czego zmierzam...do dnia, którego nigdy w życiu nie zapomnę.

Pamiętacie, że zagraniczne płyty normalnie były nie do zdobycia.

Ale Polak potrafi, więc niektórym szczęśliwcom udawało się różnymi krętymi drogami coś przemycić.

W Białymstoku w tych czasach był klub taneczny,

w którym dyskoteki prowadził niezwykły człowiek.

To ktoś kto był moim lokalnym guru...takim jak P. Kaczkowski w "Trójce".

M.L. pewnego dnia został zaproszony do naszego internatu na spotkanie.

Wiedzieliśmy, że to wróży coś niesamowitego.

Najpierw opowiadał o muzyce, o swoich fascynacjach,

aż przyszedł moment, w którym w jego rękach ujrzeliśmy TĘ PŁYTĘ.

Pamiętam jakby to było wczoraj,

kiedy głos mu drżał mówiąc: - tak, najprawdziwsza, jeszcze ciepła.

Tę płytę trzymaliśmy w swoich dłoniach z nabożeństwem niemal.

Pewnie dlatego tak mocno tkwi to w mojej pamięci.

Taki stosunek mieliśmy do muzyki tamtych czasów.

Rok, od którego zaczęły się nasze wspominki 1979, Pink Floyd wydaje The Wall.

Pamiętacie co się działo?

Młodzież dziś nie zrozumie o czym ja piszę, no właśnie, nie rozumie, mogąc pójść do Empiku,

poprzewracać plastikowe pudełka, lub w każdej chwili kliknąć YouTube w swoim telefonie.

A ja nie zamieniłabym tamtego czasu i tamtych muzycznych wzruszeń na nic na świecie.

 

Maxtorka, narty na razie na strychu.

Może M. swoje odkurzy, ja pewnie nie.

A Ty kiedy śmigasz w Dolomity?

 

Aka z Ina kopę lat kochana :)

opowiadaj co u Ciebie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mama wspomina ślizgawki sprzed II wojny. Ja wspominam ślizgawkę na Rynku Starego Miasta. Chodziłam do podstawówki na Nowym Mieście i pamiętam nagłe zimowe pustoszenie szkoły na dużej przerwie. Urywaliśmy się z lekcji, żeby pojeździć. Każdy dzieciak w torbie lub tornistrze miał upchnięte na dnie łyżwy. I wspaniała choinka stała na Rynku. Teraz pełno tam podestów kawiarnianych i fontanna po środku przeważnie nie czynna latem.

Pesteczko, mam dla Ciebie dobrą wiadomość:D... znowu jest!

http://p3.wawalove.pl/p3.wawalove.pl/f19b8fee78a651625252c5b9ac89b62c.jpg

 

 

Cze Tolusia w 2014!;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaczkowski, Kaczkowski, kaczkowski .... Nie bez przypadku pisany dwukrotnie wielką literą ( bo wielki był w Trójce) ...... i (niestety) raz małą ... bo trzeba wiedzieć kiedy trzeba zejść ze sceny .....

 

 

Ogłaszanie w eterze swojego rozczarowania w wyniku rozwiązania umowy o pracę ...w wieku prawie 70-ciu lat ... jest ......żałosne

 

... wkurzyłem się ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boszsz...

Ja pamietam z jakim nabożeństwem obracałam w dłoniach świeżo dostaną płytę Black Sabbath...

I tez pamiętam "łapanie" na kasetę zradia.

Stairway To Heaven, nauczyłam się ze słuchu grać tę partię fletu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoździk, wiem o czym piszesz,

ja po to, żeby jednak pisać trzykrotnie przez duże "K"

trochę uciekam od tematu, nie chcę wnikać i tak naiwnie myślę,

że między tym co piszą a prawdą często jest przepaść.

Może to nie było całkiem tak, jak czytamy, pewnie chcę w to wierzyć.

Co do tego, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść...

w ostatnią środę słuchałam Trójki po 15.

Pomyślałam o tym,

że mimo wieku, głos jest ten sam, głos się nie zestarzał,

brzmi tak samo i ja wciąż tego głosu potrzebuję.

A w resztę nie chcę wnikać, bo to nie moja sprawa

nie ma to dla mnie znaczenia.

Chociaż rozumiem, że słuchający na antenie na żywo tej skargi,

a potem czytając tłumaczenie redaktor naczelnej mogą czuć niesmak.

 

Depesia, to Ty do fujarki masz zdolności, tylko ich nie rozwijasz :rolleyes:

 

Rasia, uściski.

W sprawie styczniowego koncertu jeszcze nic nie wiem.

Ale dam znać, jak tylko będę wiedziała :)

Edytowane przez tola
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, piękne czasy wspominacie, łezka się w oku kręci.

Ja swoje pierwsze zagraniczne płyty u pana Marka z rynku nabywałam, z takiej zaczarowanej walizeczki. Cuda tam miał, cudeńka.

 

A pierwszą płytą Pink Floydów w całości wysłuchaną( nie licząc kilku utworów z poprzednich płyt puszczanych w Trójce ) była Wish You Were Here. Do dziś chyba moja najbardziej ukochana płyta. To taka Aria na strunie G w świecie rocka:yes:

 

Co do PK niestety, mimo całego szacunku i sympatii mam podobne odczucia jak Gwoździk.

Co nie zmienia faktu że to dzięki panu Piotrowi i Tomkowi Beksińskiemu poznałam oceany pięknej muzyki.

 

 

W tym roku szusujemy w pierwszej połowie marca w Madonna d C:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..

Stairway To Heaven, nauczyłam się ze słuchu grać tę partię fletu...

 

a dla mnie to był pierwszy tekst, który tłumaczyłem sobie na polski ...

 

... tłumaczyłem na siłę ... żeby nie było ....

 

...ale najgorzej miałem z Marillion i Sugar Mice .... co do cholery oznacza Daddy took a raincheck

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maxi, jakbyś teraz się nie odezwała, czułabym się mocno zawiedziona.

Uwielbiam czytać to co piszesz w temacie muzycznym, Ty wiesz...:yes:

Kurcze, początek marca w Madonnie...to na moje piesze wycieczki w dolinie prawie środek lata.

Długi dzień i mocno grzejące słońce...kusząco

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoździk, a propos tłumaczenia,

przypomniało mi się jak pasjami słuchałam dawnej Budki Suflera,

i dochodziłam do słów:

dudniły, dudniły grudy ziemi, na cichym Pere la chaise,

lecz ty żyjesz, wciąż żyjesz, przetrwałeś jednak śmierć.

Tekst po polsku, a za cholerę nie rozumiem o co chodzi w środku wersu.

Ot...niedojrzałość ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To samo czułam i nadal czuję do tej muzyki.

Niektóre utwory ELO znałam na pamięć i Procol Harum też.

 

Mamy trochę rockowych czarnych płyt pieczołowicie ustawionych na półce w salonie.

Córa mając 14 lat zapytała po co nam to, a jej na to, że nie słuchałaby teraz Marylina Mansona. Nie byłoby Godsmacka i Kazika, i całej reszty współczesnej polskiej muzyki.

 

Tola, a z tekstami było różnie. Zeppelini (KASHMIR !!!), wspaniali i jedyni mieli teksty typu „kocham ją a ona mnie nie chce, jestem nieszczęśliwy”.

 

Back Sabath... a Uriah Heep, kto ich pamięta?

Peter Green – Fleetwood Mac, to blisko bluesa.

A blues rock? John Mayall, Erick Clapton. Z Claptonem kojarzą mi się od razu Cream i The Yardbirds. W tym ostatnim, ostatnim gitarzystą był (mój ulubiony) Jimy Page. Potem powstało The New Yardbirds i szybko zmieniło nazwę na Led Zeppelin. A Jimy Page nadal jest wspaniały.

 

Gwoździku, Kaczkowskiego spotkałam kiedyś kilka razy w Stodole. Niestety jego czasy świetności już dobiegały końca i różnie bywało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwoździk, a propos tłumaczenia,

przypomniało mi się jak pasjami słuchałam dawnej Budki Suflera,

i dochodziłam do słów:

dudniły, dudniły grudy ziemi, na cichym Pere la chaise,

lecz ty żyjesz, wciąż żyjesz, przetrwałeś jednak śmierć.

Tekst po polsku, a za cholerę nie rozumiem o co chodzi w środku wersu.

Ot...niedojrzałość ;)

 

Tola, a to nie jest ta ich piosenka o Norwidzie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pestka, tak, to z utworu "Noc nad Norwidem".

Ale skąd mnie wtedy było wiedzieć,

że Norwid pochowany na francuskim cmentarzu i stąd nazwa obco brzmiąca.

Trzeba było do wszystkiego dorosnąć. Do muzyki już wtedy tak, do wiedzy jeszcze nie.

To utwór z albumu "Przechodniem byłem między Wami".

Mam ten krążek do dziś, płyta analogowa. Bezcenna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...