tom soyer 22.07.2004 08:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Lipca 2004 nie muesze wiem ... wlanczasz spawerke, spawarka jakas spie*** i po ilutak sek. dopiero , robi sie przeciazenie, bezpiecznik wywala, wylanczas spawarke, poniewaz bezpiecznik jest podparty patykiem, od razu go startuje z ON, i moze znowu spawac, i taka petla nie kumam ale i tak odradzam pomysl. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sroka 24.07.2004 00:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 Ukradli mi cośtam z budowy kiedyś. I postanowiłem zatrudnić stróża. Co prawda stróż kosztuje, ale wolałem ograniczony, choć nieunikniony wydatek, niż strach, że kiedyś zastanę dom rozkradziony do fundamentów. Stróż zapewniał mnie, że co godzinę robi obchód, że jak przedwczoraj o trzeciej w nocy zapaliło się światło od czujki ruchu, to mało zawału nie dostał, ale poleciał tam ze sztachetą a to był tylko kot. I całe szczęście, że tylko kot, bo jakby to był ktoś, kto chciałby choćby gwózdek z mojej budowy zabrać to krew by się lała. Opowiadał, że był wartownikiem w wojsku i teraz ma takie "odruchy strażnicze", że hoho , że nic nie przeoczy, itp. itd. Dziś postanowiłem wybrać się tam, żeby sprawdzić, jak to wygląda w praktyce. Połaziłem trochę z latarką po budowie, ale nic się nie stało. Stróża nie widać. Myślę: "widać trafiłem w przerwę między obchodami". Podzedłem bliżej tego miejsca, gdzie on ma "bazę" i wlazłem w pole widzenia tej czujki ruchu. Światło się zapaliło. Skuliłem się, żeby nie dostać tą sztachetą po głowie i już miałem krzyczeć: "NIE ZABIJAJ, TO JA!!!!". Ale jakoś nikt na mnie nie wyskoczył. "Gdzie mój czujny i wojowniczy stróż???" - zadawałem sobie pytanie. Podszedłem bliżej i co się okazało: Mój stróż pilnował dzielnie (jak widać zażywał specjalny preparat na odwagę) styropianu. Dokładnie mówiąc pilnował tych dwu kawałków, na których leżał. Okazało się również, że mój kochany, oddany stróż na własny koszt zatrudnił sobie pomocnika, który zabezpieczał dom od strony wejścia na klatkę schodową. http://sroka_murator.webpark.pl/wartownik.jpg Tekst dodany 22 godziny po zdarzeniu: W tym miejscu znajdowały się dwa zdjęcia przedstawiające mojego stróża i jego, jak się okazało, brata. Obaj byli kompletnie pijani. Stróż leżał zalany na styropianie, z głową na głośniku wieży dość głośno grającej (!!!). A ten brat spał zwisając z rusztowania, które ustawili, żeby tynkować klatkę schodową! Facet kimał wisząc półtora metra nad ziemią!!! Ostatecznie zdecydowałem się usunąć te zdjęcia z internetu. Ktoś zwrócił mi uwagę, że nie powinno się publikować zdjęć ludzi w stanie takiego upodlenia. Nawet, jeśli sami się do tego doprowadzili i nawet jeśli nie było widać twarzy. Poniżej jest reszta oryginalnego maila napisanego na gorąco, pół godziny po zdarzeniu. http://sroka_murator.webpark.pl/wartownik2.JPG Kiedy już przeszło mi wzruszenie postanowiłem podziękować moim stóżom, co tam stróżom - aniołom stróżom mojej budowy. Spróbowałem delikatnie zwrócić na siebie ich uwagę. Napotkałem jednak pewnie trudności obiektywne. Natury komunikacyjnej. Wygląda na to, że preparat na odwagę ma również pewne skutki uboczne: nie da się z delikwentem porozmawiać. Postanowiłem odpuścić sobie i odłożyć rozmowę do rana. No właśnie, "do rana". Tak na serio, to wcale nie jest mi do śmiechu, bo do rana tą budowę można wynieść w całości. Już ja sobie rano z nimi porozmawiam. Temu stróżowi ukradłem buty z nóg. Ciekaw jestem jak to wytłumaczy. A jak bym mu ściągnął gacie z tyłka, to też by się nie obudził. Spytam go, czy noc minęła spokojnie. Powiem mu, że w nocy policja ujęła złodziei, którzy przyznali się, że chcieli okraść jakąś budowę ale spłoszył ich radiowóz i tylko zdążyli buchnąć buty stróżowi. I spytam go gdzie ma buty. A tego pomocnika próbowałem sprowadzić na dół, ale za cholerę nie chciał opuścić posterunku. No to go trochę zabezpieczyłem przed upadkiem i tyle. Aaaa, i jeszcze jedno. To radio, przy którym on leży jest włączone i dość mocno nadaje. W sumie to nie wiem, czy facet nie ogłuchnie do rana. No cóż, może chociaż sąsiedzi nie będą spali i spojrzą czasem na moją budowę.... O rany, znów będę musiał szukać pracowników... Co za ludzie..... Rafał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bodzio_g 24.07.2004 06:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 Hej Sroka To co opisałeś to chyba rekord świata( albo za mało jeszcze widziałem).Szkoda, że chłopa nie przykryłeś czymś, żeby nie było mu zimno .A na złodziei nie idealnego sposobu jedynie"dobrzy sąsiedzi" i dobre ogrodzenie nara. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jprzedworski 24.07.2004 06:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 Raz odkryłem taki "wynalazek": zabrakło im przedłużaczy, ale mieli dwa przedłużacze niekompletne:jeden bez wtyczki a drugi bez gniazda. Czyli jeden "przedłużacz" miał tylko wtyczkę, a z drugiej łyse kable. A drugi tylko gniazdo i łyse kable. I co zrobili moi geniusze? Otóż wetknęli łyse kable do gniazdka w skrzynce, dalej była WTYCZKA na tym kablu, tą wtyczkę wkładali do gniazda od drugiego "przedłużacza" i dalej były łyse kable, które oplatali na bolcach wtyczki odbiornika. I idę sobie kiedyś, patrzę i widzę, że na ziemi leży wtyczka a kabel od niej ciągnie się w stronę skrzynki. Coś mnie tknęło, sprawdzam, a na tej WTYCZCE jest faza. Leży sobie faza na wierzchu i czeka, aż ktoś jej dotknie, albo deszcz spadnie, albo nie wiem co. po przeczytaniu tego przypomniał mi się inny "wynalazek". Sorry, że zbaczam z terenu budowy, ale to było tak "genialne", że muszę to przekazać kolejnym pokoleniom, aby myśl techniczna w narodzie nie wyginęła. Nie było to na budowie, ale wymyślili to studenci elektroniki. Moi koledzy zresztą. W akademiku, zimową porą, trzeba się było czasem dogrzać. Na środku pokoju stała sobie elektryczna kuchenka, taka antyczna z odkrytą spiralą. Podłączona do lampy pod sufitem, bo to oczywiście najbliższa droga. Do tzw "złodziejki", czyli takiej przejściówki między oprawką a żarówką. Genialny był ten przewód: dwa nieizolowane druty miedziane przetknięte przez specjalnie wykonane drewniane listewki z dziurkami w odległości kilku centymetrów. Takie "izolatory", żeby się zwarcie nie zrobiło! To było ponad dwa metry - od sufitu do podłogi. Wyprawa do sklepu po normalny kabel zajęłaby chyba mniej czasu, niż wykonanie takiej konstrukcji. Ale jeśli kogoś talent męczy ... Muszę przyznać, że starałem się rzadko bywać w tym pokoju. Ofiar, o dziwo, nie było. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewak39 24.07.2004 07:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 Temu stróżowi ukradłem buty z nóg. Ciekaw jestem jak to wytłumaczy. A jak bym mu ściągnął gacie z tyłka, to też by się nie obudził. Spytam go, czy noc minęła spokojnie. Powiem mu, że w nocy policja ujęła złodziei, którzy przyznali się, że chcieli okraść jakąś budowę ale spłoszył ich radiowóz i tylko zdążyli buchnąć buty stróżowi. I spytam go gdzie ma buty. A tego pomocnika próbowałem sprowadzić na dół, ale za cholerę nie chciał opuścić posterunku. No to go trochę zabezpieczyłem przed upadkiem i tyle. Rafał Rafal, przepraszam cie, ale usmialam sie do lez. Nie z sytuacji, to znaczy owszem, ale bardziej z komentarza. Z tym ze faktycznie to takie zabawne wcale nie jest. Ja bym chyba cholernika wywiozla o 20 km dalej i rano niech by sie zastanawial, gdzie jest i co tam robi! No bo to jest po prostu zlodziejstwo, bierze od ciebie pieniadze za prace, czyli normalnie kradnie... Daj znac, czy przyzna sie do tego, ze mu buty wyszly na nocny spacer i nie wrocily! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pwp 24.07.2004 10:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 mam na działce piwnicę ziemną do której nie zagladałem podczas budowy bo nie było po co, kiedy po zakończeniu murarki i dachu, które to robiła ekipa z podkrakowskich wsi, zajrzałem do piwnicy to aż mnie zamurowało, znalazłem 112 butelek i puszek po piwie lub wódce, a było ich trzech i siedzieli u mnie przez trzy tygodnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rafał Storm 24.07.2004 11:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 sroka napisał: Temu stróżowi ukradłem buty z nóg. Ciekaw jestem jak to wytłumaczy. A jak bym mu ściągnął gacie z tyłka, to też by się nie obudził. Spytam go, czy noc minęła spokojnie. Powiem mu, że w nocy policja ujęła złodziei, którzy przyznali się, że chcieli okraść jakąś budowę ale spłoszył ich radiowóz i tylko zdążyli buchnąć buty stróżowi. I spytam go gdzie ma buty. A tego pomocnika próbowałem sprowadzić na dół, ale za cholerę nie chciał opuścić posterunku. No to go trochę zabezpieczyłem przed upadkiem i tyle. Rafał Rafal, przepraszam cie, ale usmialam sie do lez. Nie z sytuacji, to znaczy owszem, ale bardziej z komentarza. Z tym ze faktycznie to takie zabawne wcale nie jest. Ja bym chyba cholernika wywiozla o 20 km dalej i rano niech by sie zastanawial, gdzie jest i co tam robi! No bo to jest po prostu zlodziejstwo, bierze od ciebie pieniadze za prace, czyli normalnie kradnie... Daj znac, czy przyzna sie do tego, ze mu buty wyszly na nocny spacer i nie wrocily! No budowę mojego dobrego znajomego zawitali elektrycy. Trzech bardzo wesołych facetów. Żartami i opowiastkami sypali jak z rękawa. Fakt że nie przeszkadzało im to w pracy. Robili dobrze, czysto i co ważne solidnie. Ostatniego dnia bardzo chcieli mieć wszystko zakończone, czekała na nich następna robota. Postanowili więc zostać na maxa. Mój znajomy miał na swojej budowie stróża. Ten po przyjściu zobaczył że elektrycy posiedzą sobie długo na budowie więc.... zawezwał sobie do pomocy szwagra i razem poczeli spożywać tzw. nalewki. Kiedy jeden z elektryków wyszedł na zewnątrz za potrzebą zauważył że ktoś leży na górze piachu. Okazało się że to szwagier stróża chciał zostać alpinistą jednak góra go pokonała tym razem. Elektrycy znaleźli również stróża, leżał zaplątany w rower i reklamówkę z butelkami przy wyjeżdzie z placu. Na szczęście rower wykonał pad jeszcze przed wyjechaniem na drogę. No cóż szkolony rower. Elektrycy zadzwonili po właściciela, a ten po mnie i razem udaliśmy się na budowę. No i tutaj popisali się swoim zamiłowaniem do żartów elektrycy. Każdy z upitych do nieprzytomności dostał po łopacie w rękę i zostali wywiezieni, każdy w przeciwnym kierunku, do wiosek oddalonych o około 20 km. Zostali porzuceni na przystankach PKS, obok zostawiono łopatę. Oczywiście ani stróż ani szwagier (rzekomo świetny tynkarz, liczący na robotę na budowie opisywanej) nie pokazali się więcej. Ale wspólnie ze znajomym postanowiliśmy sprawę pociągnąć dalej. Udaliśmy się po czterech dniach od zajścia do domu stróża. Okazało się że właśnie wrócił (dopiero), nie chciał z nami rozmawiać. Kręcił coś że odwiedzał chorego wójka czy jakoś tak, a na budowie owej nocy go nie było bo już wcześniej wyjechał i zapomniał dać znać. A przy tym co chwila zerkał na łopatę opartą o scianę domu. Ale udaliśmy że jej nie widzimy. Jadąc z powrotem na budowę, pod sklepem dostrzegliśmy szwagra byłego już stróża. Znajomy poprosił go o zwrot łopat i odjechaliśmy. Szwagier jakoś nie pytał o tynki. A łopaty ktoś podrzucił na budowę kilka dni później. No i stróż po kilku tygodniach nabrał odwagi by upomnieć się o pieniądze za pracę. Ale bardzo się rozczarował, bo pieniądze znajomy podał zaraz po zdarzeniu żonie stróża. Ale chłop miał minę jak się o tym dowiedział. Uszło z niego życie. Z niego i ze szwagra który czekał za ogrodzeniem. Zmaleli o połowę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rafał Storm 24.07.2004 11:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 A i jeszcze z budowy innego znajomego. Na budowie spotkały się dwie ekipy. Goście od montażu okien mający jednocześnie robić ocieplenie poddasza i elektrycy. Montażyści od okien okazali się być strasznymi żartownisiami. Kiedy szef elektryków zostawił swoich dwóch pracowników na budowie, zaplanował im front robót, zostawił materiały i wyjechał na kilka dni do stolicy. Wałaściciela budynku też z racji zawodowych zaglądał na budowę raz na dwa tygodnie. A elektrycy zaraz po wyjeździe swojego szefa przystąpili do... intensywnego spożycia. Zachowywali się przy tym jak dzieci. Dwaj trzydziestoparoletni faceci, ganiali się po schodach, bawili się w chowanego, grali w piłkę starym butem. No i pili. A pili niemało. No i coś tam robili od czasu do czasu. Ich szef zanim wyjechał, rozrysował im na ścianach kredą, gdzie mają być wykute bruzdy. No i tutaj popisali się montażyści okien. Kiedy elektrycy byli mocno spici, dorysowali im kredą bruzdy w najbardziej dziwacznych miejscach. Powstały iście kosmiczne wzory. Oczywiście elektrycy kuli, szef narysowali to oni kują. Na szczęście nie kuli zbyt szybko, częste przerwy na "bar" i rozrywki sportowe, więc zdąrzył wrócić ich szef. Och lepiej nie opisywać języka używanego pod adresem ocywiście momentalnie byłych elektryków. Nawet montażyści od okien chwilowo zniknęli z budowy pozwalając "wybrzmieć" szefowi elektryków. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Rafał Storm 24.07.2004 12:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 A teraz o może nie fuszerce, ale kto wie jak to nazwać. Montaż (wymiana) okien, cały budynek jednorodzinny u bardzo sympatycznych ludzi. Były przerwy na obiad, kolacja. Wszystko w pięknym ogrodzie. był grill. A i ekipa montażystów spisywała się na medal. Montaż niemalże podręcznikowy. Ale... No właśnie jest małe ale. Podczas montażu okien w domu przebywało (domownicy) pięć dorosłych osób, i troje dzieci w wieku szkolnym. W pewnym momencie właścicielka domu w bardzo delikatny sposób poprosiła o niezostawianie śladów dłoni na przedmiotach domowych??? Ekipa wpadła w mały szok. Okazało się że faktycznie w różnych miejscach widać było ślady dłoni, odciski zrobione ręką upapraną w świeżej piance. O zgrozo, przecież to praktycznie nie do usunięcia. A ślady były nawet na meblach sprawiających wrażenie cholernie drogich. No i właśnie dlaczego ślady są w takich miejscach. Jak dotąd na ekipę (a robót zrobili już niemało) nie padł nawet ciń podejrzeń o kradzież czy grzebanie w rzeczach właścicieli mieszkań czy domów. Winni znaleźli się dosyć szybko. To młodzi ludzie wkładali ręce w piankę i nie mogąc się jej pozbyć smarowali wszystko wokoło. I robili to mimo wykładu kierownika montażystów na początku pracy. No cóż najbardziej ulżyło ekipie. Winni się znaleźli ale.... no właśnie jak się okazało to z domowników nikt nie miał czystego sumienia, a raczej rąk - wszyscy solidarnie upaprali ręce a potem paprali obejście. Ale oberwało się tylko trójce najmłodszych. A pan domu jak w garażu szorował łapki chcąc uniknąć podejrzeń. A cóż to był za widok. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sroka 24.07.2004 21:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lipca 2004 Temu stróżowi ukradłem buty z nóg. Ciekaw jestem jak to wytłumaczy. ..... Rafał Rafal, przepraszam cie, ale usmialam sie do lez. Nie z sytuacji, to znaczy owszem, ale bardziej z komentarza. Z tym ze faktycznie to takie zabawne wcale nie jest. Ja bym chyba cholernika wywiozla o 20 km dalej i rano niech by sie zastanawial, gdzie jest i co tam robi! No bo to jest po prostu zlodziejstwo, bierze od ciebie pieniadze za prace, czyli normalnie kradnie... Daj znac, czy przyzna sie do tego, ze mu buty wyszly na nocny spacer i nie wrocily! Na budowę dojechałem o 8:15. Stróż był już na chodzie, jego brat dojrzewał. Pytam czy noc minęła spokojnie. "Bez problemów" - odpowiada. "Nikt się nie kręcił po budowie?". "Nikt". Acha, czyli złapałem go na pierwszym kłamstwie. W moim środowisku ludzie raczej nie kłamią. Nie jestem przyzwyczajony do szarpania się z człowiekiem, który bezczelnie i nieudolnie kłamie. Nie wiem, jak takie rozmowy rozgrywać. Dalsza część rozmowy potoczyła się tak: Ja: "Bo ja słyszałem, że policja złapała złodziei, którzy chcieli okraść budowę ale ich radiowóz spłoszył, i tylko buty stróżowi ukradli. Widziałeś ich może?" On: "Nie, tu nikogo nie było" Ja: "Masz buty?" On: "Mam" (kłamał, nie widziałem jego nóg więc myślał, że jego kłamstwo sie nie wyda). Wlazłem do niego na górę. Teraz już widziałem go całego. Oczywiście był w skarpetkach. Pytam: "No to gdzie masz te buty?". Dotarło do niego, że się z niego nabijałem. Popatrzył na mnie z niechęcią (eufemizm ) i mówi: "no to dawaj te buty". Ja:"to stróżowałeś czy nie?". On: "dasz te buty czy nie?". Dalsza część rozmowy była bardzo nieprzyjemna. Ja próbowałem mu powiedzieć jak nieuczciwie i nieodpowiedzialnie się zachował. Chciałem uświadomić mu co by było, gdyby mi porządnie okradli budowę (mieszkania w mieście już praktycznie nie mam i jak nie zdążę przed zimą to nie mam z rodziną gdzie mieszkać) a także co by było, gdyby ten jego brat spadł z tego rusztowania i się zabił (że byłaby tragedia w rodzinie, a oczywiście inwestor miałby górę problemów). Ale nic z tego. Gość nie dał sobie nic powiedzieć. "no co? zginęło coś, zginęło???" to była jego odpowiedź na pierwszy zarzut. Na drugi zarzut odpowiedział: "najwyżej miałbym jednego brata mniej". no comment... Próbowałem do niego mówić, ale gościu odwracał się plecami i odchodził. Miotał się pomiędzy głupimi odzywkami, nieudolnymi kłamstwiami i agresją. Próbował mi wmówić, że w zasadzie całą noc pilnował, a dopiero o piątej brat wracając z imprezy wstąpił do niego i wtedy popili. Powiedziałem mu, że aparat cyfrowy rejestruje godzinę wykonania zdjęcia. I znów: agresja, głupawe uwagi ("no ale zginęło coś???"), kolejne kłamstwa. Odchorowywałem gościa parę godzin... O rany, to ja założyłem ten wątek. Ale nie sądziłem wtedy, że to ja będę co rusz zasilał go nowymi historyjkami. A ostatnio... szkoda gadać. Rafał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewak39 26.07.2004 09:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lipca 2004 Balwan to balwan i nic na to nie poradzisz. Jak kretynowi przemowic do rozumu, ze fakt, ze nic nie zginelo to nie jego zasluga, a raczej wbrew jego staraniom (bo ulatwial, jak mogl)? A poza tym jak widze, watek ma sporo uczestnikow, ktorzy tez ciekawe rzeczy zamieszczaja ku przestrodze i dla rozladowania emocji, wiec to nie tylko ty przezywasz takie horrory! Skadinad sledze go z duzym zainteresowaniem, co jeszcze panowie budowniczy i personel pomocniczy wymysla... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lusia 28.07.2004 21:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lipca 2004 fuszerki nam "pani"architekt tak zrobiła adaptację projektu, że ławy fundamentowe nie pasują do wymiaru ścian jakie maja na nich stanąć. pomieszczenia są nie tak popowiększane "pani"ta ma uprawnienia nadzoru budowlanego nasz kierownik też dał ciała bo tego nie dostrzegł w porę - a raczej jutro mu o tym powiemy i co można takiej zrobić??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lusia 29.07.2004 07:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2004 biegaliśmy w nocy po budowie- i siedzieliśmy wczoraj (a raczej dzisiaj) do rana nad projektem. po dokładnym i metodycznym sprawdzeniu okazało się, że jakby te wszystkie niedoróbki i przekłamania z adaptacji projektu zamienić na kwiatki - to starczyło by na wieniec - domyślacie się dla kogo to co chciałam sobie ulepszyć w domu - teraz będzie problemem. mąż spędzi teraz urlop na budowie naciągająć z majstrem ściany. drzwi wejściowe niestety i tak częściowo zajdą za filar przy wejściu - bo tego uniknąć się nie da - trzeba by pruć ławy , ściany fundamentowe i wieńce pod klatką schodową. głowa mi pęka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
taJoasia 29.07.2004 08:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2004 Nie całkiem poziomy i piony, nierówne ściany, różne odstępy między krokwiami (z oknami dachowymi dosłownie lataliśmy po całym poddaszu, bo wymiar wzięliśmy na wiarę z projektu), próba wymurowania wejścia do domu w miejscu kuchni, zwężenie łazienki o 30 cm - to sa doprawdy drobiazgi. Najgorszy był widok zawalonych i popękanych po zimie ścian działowych postawionych na niezagęszczonym gruncie na wylanych naprędce fundamencikach. Majster zapewniał, że tak się robi i wysztko trzyma się kupy. Musiał zmienić zdanie i jeszcze trochę u nas popracować. Terez instalacje i wykończenie robimy własnymi siłami, więc jakby co będziemy uczestniczyć w wątku pn. "co zepsuliście lub zmarnowaliście na własnej budowie - oczywiście oprócz zdrowia" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sroka 29.07.2004 09:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2004 Nie całkiem poziomy i piony, nierówne ściany, różne odstępy między krokwiami (z oknami dachowymi dosłownie lataliśmy po całym poddaszu, bo wymiar wzięliśmy na wiarę z projektu), próba wymurowania wejścia do domu w miejscu kuchni, zwężenie łazienki o 30 cm - to sa doprawdy drobiazgi. Najgorszy był widok zawalonych i popękanych po zimie ścian działowych postawionych na niezagęszczonym gruncie na wylanych naprędce fundamencikach. Majster zapewniał, że tak się robi i wysztko trzyma się kupy. Typowy widok na budowie, na której wykonawca pracuje bez fachowego i upierdliwego nadzoru. I sam zatwierdza technologię. Terez instalacje i wykończenie robimy własnymi siłami, więc jakby co będziemy uczestniczyć w wątku pn. "co zepsuliście lub zmarnowaliście na własnej budowie - oczywiście oprócz zdrowia" Dobre :) Podoba mi się. Zakładam taki wątek. Rafał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
olao 29.07.2004 19:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2004 nasza największa fuszerka i w sumie jedyna ( złosliwi mówi,a że w koncu musi być ten pierwszy raz) to OKNOPLAST KRAKÓW.okna sa jak z plasteliny, wygiete w pałąki a... pan serwisant z Krakowa był w szoku i powiedział że jak pracuje od 9 lat w tej firmie to czegos takiego nie widziała żeby było smieszniej zamnotowane mamy tylko okna na dole( robimy instalacje) a OKNOPLAST konwersuje z producentem profilu z Niemiec na temat naszych okien Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 30.07.2004 06:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 okna sa jak z plasteliny No przecież oknoPLAST ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafi27 30.07.2004 08:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 Jak czytam wassze wypowiedzi to mam wrażenie że żyje w bajce. Moi górale budują mi dom od kwietania, kończą mi budować dach i jak do tej pory nie było nic do czego mógłym się przyczepić. Czytam w miarę mozliwości regularnie formum i byłem pzygotowany na najgrsze a tu proszę nic. Nawet sprzątają po sobie tak jak im mówię, skałdają materiały w te miejsca w jakie chce. Fakt mam inspektora ale on tez do niczego nie może się przyczepić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafi27 30.07.2004 08:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 Jak czytam wassze wypowiedzi to mam wrażenie że żyje w bajce. Moi górale budują mi dom od kwietania, kończą mi budować dach i jak do tej pory nie było nic do czego mógłym się przyczepić. Czytam w miarę mozliwości regularnie formum i byłem pzygotowany na najgrsze a tu proszę nic. Nawet sprzątają po sobie tak jak im mówię, skałdają materiały w te miejsca w jakie chce. Fakt mam inspektora ale on tez do niczego nie może się przyczepić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
_ZBYCH_ 30.07.2004 15:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 Już o tym pisałem, ale dla uwiecznienia przedstawię i w tym wątku. SCYZORYK MI SIĘ W KIESZENI OTWIERA, JAK WIDZĘ TAKIE PARTACTWO!!! 1. Przykład źle wykonanego fragmentu ocieplenia. Sprawa wyszła przy okazji, bo źle wykonana obróbka komina spowodowała zalewanie poddasza i trzeba było dokonać odkrywki celem oceny strat. Wyszło przy okazji, że wykonawcom ocieplenia nie chciało się ułożyć wełny nad ścianą działową (!), a przyległe ocieplenie też nie jest szczelne. http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/1.jpg 2. Tu przykłady "kawałkowania" płyt, czyli wciskania kawałeczków płyt zamiast montażu całej płyty odpowiednio powycinanej. Fałszywe oszczędności szybko objawią się pękaniem na połączeniach . http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/2.jpg http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/7.jpg http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/10.jpg 3. A tu przykład niedokładnego montażu płyt - zbyt dużych przerw między płytami. Wykonawcy chyba kierowali się dewizą "przydzie kit - bedzie git!". Tyle, że taka ilość kitu, czyli gipsu będzie pękać . http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/3.jpg http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/4.jpg Tu odległość między płytami sięga 2,5 cm! http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/5.jpg Tu to samo, ale na wewnętrznej części kosza. http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/6.jpg 4. Tu przedstawiam rekord: na jednym metrze odchyłka od poziomu wynosi prawie 5 cm!!! (połączenie płyty ze ścianką kolankową). http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/8.jpg 5. Tu kolejny przykład niechlujstwa wykonawcy. Nieszczelna folia paroizolacyjna, nawet nie styka się ze ścianą! Taśma klejąca przytrzymuje razem kawałki folii, ale nie skleja ich szczelnie. http://www.zbychdom.republika.pl/Poddasze/9.jpg Słyszałem też komentarze robotników do uwag inwestora, w stylu "sie facet przypier....". Normalnie nic, tylko ich http://www.zbychdom.republika.pl/icon/x.gif Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.