mmaarcin 04.06.2014 16:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Czerwca 2014 (edytowane) Cóż to ja jeszcze załatwiałem w między czasie? Aha, przecież ja mam prawie las zamiast działki budowlanej. Pierwsza wizyta w wydziale ochrony środowiska UM Jaworzno celem rozpoznania nastawienia ecologów na temat degradacji środowiska i strat jakie zamierzam poczynić w naszym ekosystemie. I? Przywitała mnie bardzo miła i ciepła Pani, skrupulatnie mnie wypytała o szczegóły działki, naprowadziła na odpowiednie tory pisania uzasadnienia. Jak dziecku , wytłumaczyła jak i gdzie zmierzyć drzewo, bo muszę pamiętać, iż nie wolno wycinać drzew których wiek wskazuje powyżej 10 lat. Najłatwiej się o tym dowiem mierząc moje sosny w talii na wys. 130 cm i ta która ma powyżej 18 cm won z wybiegu. Naprawdę, muszę przyznać , iż w Jaworznie miałem dużo szczęścia do Urzędników Magistratu a wielu z nich było ponad przeciętną uprzejmości! Druga wizyta w wydziale ochrony środowiska UM Jaworzno wraz z mapką działki i zaznaczonymi drzewami do wycięcia. I? Pani pochwaliła mnie, zwróciła tylko uwagę na brak opisu każdego drzewa przeznaczonego do usunięcia. Cholera! Teraz sobie przypomniałem, oprócz zaznaczenia drzew miałem każde zmierzyć i opisać. Zwyczajnie zapomniałem. Trzecia wizyta w wydziale ochrony środowiska UM Jaworzno wraz z opisem 12 drzew o obwodzie od 80 do prawie 100 cm. 18 drzew o obwodzie od 20 do 28 cm. pozostałych 100 drzewek nie musiałem na szczęście opisywać. Oczywiście nie zamierzam wszystkiego wykarczować, raczej wkomponuje te drzewa w dom, ale prewencyjnie wystąpiłem o zgodę dla prawie wszystkich. I? Pani, jak to dziecku pogratulowała dużego wysiłku i ponownie wskazała małe niedociągnięcie. We wniosku, nie uwzględniłem mojej żony i jej zgody/podpisu. Ze spuszczoną głową poszedłem do kąta. Edytowane 6 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 05.06.2014 13:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Czerwca 2014 Na co to ja jeszcze czekam i co mam jeszcze zrealizować? No tak, z JW. Budownictwo w zasadzie jestem dogadany, studiuję tylko umowę i jeszcze w tym miesiącu podpiszemy umowę. Nie załatwiałem jeszcze gazu, ale z tym się nie spieszę bo przewiduję ekogroszek, choć prewencyjnie gaz doprowadzę do działki. Nie wiadomo, może buduję się na pokładach łupków. Ciągle czekam na promesy na dostawę prądu, wody, mapkę do celów projektowych, opinie geologiczną, opinię z ochrony środowiska. Zgody współwłaścicieli dróg prywatnych mam prawie wszystkie, reszty chyba już nie będę załatwiał bo mi się już nie chce. Droga ma być przekopana w poprzek na odcinku 3-4 metrów i to w odległości 400 metrów od tych sąsiadów . W zasadzie mogę napisać, że doszedłem do momentu, gdzie moja retrospekcja powoli, powolutku, powoluteńku zderzy się z teraźniejszością. Choć, już kilka razy mi się tak wydawało a tu ciągle jakieś kwiatki wychodzą. W najbliższych dniach lub bardziej precyzyjnie tygodniach zacznę grodzić działkę, ale by zacząć to robić muszę mieć zgodę ochrony środowiska na wycięcie sosenek. Toż to ,te sosny będą służyły mi za tymczasowe ogrodzenie. Muszę dokupić jeszcze siatkę, najlepiej leśną. Pierwszą inwestycją w narzędzia będzie otwornica/świder ręczny do gleby za pomocą którego zrobię otwory pod te paliki, a w przyszłości pod słupki już docelowego ogrodzenia. Oczywiści, nawet kupno tego świdra nastręcza pewne problemy. No bo może taki mały o średnicy 14 cm, a może 25cm? Pozostaje problem dotyczący wycięcia drzew. Piłę łańcuchową, którą jak wcześniej niefortunnie nazwałem mechaniczną (co mi zostało wytknięte przez Jarka.P) będę miał pożyczoną od taty – fakt, doświadczenie w jej użytkowaniu mam niewielkie, ale jako osoba, która w miarę sprawnie posługuje się urządzeniami różnego typu to sobie poradzę. Praktykę będę zdobywał na tych mniejszych 2-3 metrowych sosnach. Natomiast te większe, 10 i 12 metrowe budzą mój respekt. Doświadczenie teoretyczne mam już oczywiście przeogromne, ale myślę, że pomoc taty okaże się już nieodzowna. Jego doświadczenie na szczęście jest już praktyczne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 06.06.2014 07:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2014 (edytowane) Co by tu jeszcze napisać. No, może o tym domku który ma być spełnieniem naszych marzeń. Większość z was piszę, co by, aby nie dopuścić do przerostu formy nad treścią. Lepiej budować małe, zgrabne, tanie w utrzymaniu. Ale ja przy trójce dzieci, chce mieć trochę przestrzeni, nie lubię zbytniego ściaśniania. Owszem, dzieci kiedyś dorosną i zostaniecie w dużym domu, ale na to też mamy rozwiązanie. Po pierwsze nasz dom ma na dole 96m powierzchni użytkowej a na górze ok. 40m użytkowej (po podłogach jakieś 100) Na dole mamy. Źle, będziemy mieć naprawdę duży wiatrołap, z którego będzie wejście do kotłowni i do salonu. Salon jest otwarty na jadalnie i kuchnię, z salonu także wyjście na taras oraz do dwóch pokoi i łazienki. Jak wyswobodzimy się z objęć dzieciaków to zamieszkamy tylko na dole, na górę będę zaglądał tylko do mojej sauny. Ale wracając do teraźniejszości, dół będzie częścią dzienną, a góra sypialną i także użytkową. Przewiduję tam Z 5 pomieszczeń, w tym dużą łazienkę z sauną, dużą garderobę w jakiś , nie wiem w jaki sposób ,połączoną z pralnią i suszarnią (sama suszarnia będzie malutka, dzięki suszarce bębnowej, która świetnie sprawdza się w bloku) Można snuć różne plany co do zagospodarowania domu w oparciu o założenia teoretyczne. Na zdjęciach i rzutach wszystko ładnie wygląda, ale my specjalnie pojechaliśmy do Żywca obejrzeć na żywo nasz domek. Zderzenie z rzeczywistością okazało się dla nas zaskakująco miłe. Baliśmy się, że nasze wyobrażenia, plany zostaną sprowadzone na ziemie, ale nie. Wręcz na odwrót, było bardziej przestrzennie i przemyślanie, a do tego przemili i cierpliwi gospodarze, odpowiadający na nasze liczne pytania. Ponieważ, jak każdy. No prawie każdy stara się racjonalnie dysponować swoim budżetem, tak i my z kartką, czy kawałkiem komputera liczymy każdy grosz. Jak to u nas wygląda, ano tak. Szukając działki wiedzieliśmy, że 100-120 tys. to cena poniżej której będzie bardzo ciężko zejść. Cóż działki w Jaworznie kształtują się 120 -160 zł/m i naprawdę trudno zlokalizować tańsze. NO, chyba, że te wybitnie niespełniające warunku nazwania ich działką. Zakup naszej działki za 65 tys (10 arów) traktujemy w kategoriach małego cudu (to już drugi w tej opowieści) fakt, na to złożyło się wiele różnych zbiegów okoliczności i do nie dawna wisiało nad nami to nieszczęsne widmo doprowadzenie wody za 40 tys. Na szczęście, coraz bardziej realna staje się perspektywa, że mpwik zrobi rurociąg jako własną inwestycje. Na chwilę obecną dostałem od nich warunki z których wynika, iż linia życia przebiega w odległości 60m od naszych włości i nawet gdybym to jednak ja sam miałbym to zrobić – to zrobię. Jeżeli jednak wodociągi same doprowadzą wodę, cóż kolejny cud? Budowa SSO za 160 tys z projektem i kierownikiem (my zatrudnimy prawdopodobnie jeszcze inspektora) też nam się wydaje racjonalne. Fakt, mogliśmy mieć tą ofertę o blisko 15 tys niższą na stopie drewnianym, aczkolwiek zdecydowaliśmy się na terive z przyczyn, które opisywałem wcześniej. Nasz domek będzie ogrzewany ekogroszkiem, owszem brałem pod uwagę gaz (w końcu mamy go w drodze) ale, no właśnie ale - czytałem, porównywałem, liczyłem i co? Im więcej informacji tym więcej dezinformacji. Jedni uważają, iż w nowych dobrze ocieplonych domach koszty ogrzewania będą zbliżone, a wręcz gaz będzie tańszy z uwagi na dławienie się pieca węglowego. Starałem się zebrać informacje od praktyków z forum i od osób u których byłem i zbierałem zgody na przyłącza. Reasumując, wyszło mi, że gazownicy płacą ,po uśrednieniu rocznego bilansu 300 -400 zł miesięcznie. Przy czym starają utrzymywać niższą temperaturę 19-21 stopni, a dodatkowo docieplają się kominkiem. Groszkowcy natomiast, zadowalają się 2-3 tonami czarnego złota. Koszt 150- 250 zł w bilansie rocznym i zazwyczaj mają wyższą temperaturę w domu. Niebagatelne znaczenie ma dla mnie mój patriotyzm lokalny. W końcu kopalnie mam za miedzą, pokłady węgla mogą się znajdować przecież tuż, tuż. A nuż się okażę, że przy zdejmowaniu humusu ukarze mi się złoże kopalniane! Liczę, że moje założenia nie będą błędne i rzeczywiście 150 – 200zł miesięcznie dołożę do raty. Pod uwagę brałem także PPC i GPC ,oraz przykłady niektórych forumowiczów chwalących się kosztami rzędu 1200 – 1600zł rocznie. Owszem kuszące, ale co by to osiągnąć, to co niektórzy forumowicze wręcz zobowiązują do zrobienia domu wręcz pasywnego. Koszt inwestycji w takie ocieplenie dla mnie nieuzasadniony ekonomicznie. Ja przewiduje 10 styropianu grafitowego na podłodze, 15 grafitowego na ścianach, 30,możę 40 wełny, okna 0,7-0,9 uw. Wentylacja na chwilę obecną grawitacyjna, ale w przyszłości mam nadzieję na mechaniczną. Wydaje mi się, że to w zupełności racjonalne podejście. Szwagier ma GPC, dom nie pasywny, lecz z pewnością zbliżony do energooszczędnego, no i owszem, wyszło taniej od moich założeń z groszkiem, ale nie dużo taniej. On natomiast jest praktykiem a ja na razie tylko nadal teoretyzuje. Zostaje oczywiście cena zakupu, 30-40 tys na chwilę obecną dla mnie nieosiągalna, ale w przyszłości dam szanse nowym technologiom. W tym celu mam zamiar już teraz zrobić dodatkowe przepusty w płycie fundamentowej na pompę ciepła oraz na GWC do także przyszłej rekuperacji. Cóż, moje przemyślenia bardziej przypominają wariacje na temat ogrzewania, aczkolwiek mam nadzieję, że w ogólnym rozrachunku strat i zysków o jak najniższą ratę wrócę z tarczą a nie na tarczy. Jak to powiedział Król Koviru Esterad Thyssen do swojej żony Zulejki. Mieć 40tys a nie mieć 40tys to już 80tys. I tego będę się trzymał. Edytowane 6 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 07.06.2014 07:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Czerwca 2014 Czy jest takie jedno miejsce w domu, gdzie facet może mieć trochę świętego spokoju.Tato przyjdź, tato zagraj ze mną, tato pomóż mi, Marcin no zagraj z synem ,tato bo mnie Gabrysia uderzyła ,tato bo mnie Dorotka uszczypnęła, Marcin! Kuba cię o coś prosi, Marcin miałeś zrobić…, Marcin miałeś naprawić, …, tato…. Tak, trzeba mieć swoje miejsce, gdzie można się wyciszyć. Idę do garażu. O cholera, ja nie mam garażu! Piwnica? Cała zapchanansamymipotrzeniepotrzebnymi pierdółkami. Pozostaje tylko jedno miejsce, oaza spokoju i prywatności. Bastion, moja forteca, miejsce przemyśleń, inspiracji…taatooo, wyjdź siku muszę! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 08.06.2014 07:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Czerwca 2014 (edytowane) Dni mijają, a ja ciągle czekam na jakieś decyzje, warunki, zgody. Od czasu do czasu zaglądam na działkę , czy mi drzew nie pokradli, ale nie, stoją tylko jakby więcej (podrzucają mi czy co?) Piszę ten oto …hmm co, pamiętnik? Zapisek? Bo chyba nie dziennik budowlany. Tyle w nim o budowie co w radiu Maryja przypowieści ze znaczkiem „dozwolone od lat 18 nastu i tak tylko za zgodą rodziców no i po ślubie” Staram się aby ten zlepek słów miał jakiś sens, nie brzmiał jak bełkot niespełnionego budowlańcaMiała to być kilku postowa, lakoniczna informacja dotycząca procesu dojścia (to źle brzmi) zaakceptowania ... O właśnie, realizacji marzeń, dzięki którym w punkcikach bym mógł sobie odnotować nasze zmagania na tym polu. Oby chwały, a nie klęski. Ale jak się okazało, trochę ten zlepek słów się rozrósł. Uzmysłowiłem sobie, jak dużo udało nam się zrealizować. Wiele nam umyka w zgiełku i pogoni z czasem i pieniędzmi, a okazuje się, że kiedy zaczynamy to przelewać na papier/komputer, to przekonujemy się o naszej sile i determinacji. O tym, że trzeba się cieszyć każdą małą wygraną, bo ona zbliża nas do celu. Pomalutku, po kawałeczku. Ale właśnie tam, za tym nieznanym , jest schowany, dobrze ukryty kres tej wędrówki. Ta wisienka, to nasze spełnienie. Edytowane 8 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 09.06.2014 06:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Czerwca 2014 (edytowane) Sprawy w czwartym tygodniu majowym bieżącego roku nabrały tempa. Zadzwoniła Pani z mpwik z informacją o promesie na dostawę wody. Osobiście odebrałem dokument, a w nim stoi jak byk, że wodę mam 60 kilka metrów od działki. Działania archeologów z wodociągów się potwierdziły. Tam jest rura. I to nie mała, taka 100 coś średnicy. Zapomniana przez wszystkich, niechciana, niechcący odkryta w skutek mojego upierdliwego, ciągłego nachodzenia (czy to przypadkiem nie było nękanie z mojej strony) telefonowania ( a to już z pewnością można podciągnąć pod stalking) ba, najazdu na siedzibę tegoż instytutu. Mało tego, Kierownik z mpwik oświadczył, że prawie na pewno, to oni zrealizują tą inwestycję. Czas realizacji powinien się zamknąć w 3 miesiącach. Niech przyszli mieszkańcy, tej rzesz odnogi naszej ulicy będą mi wdzięczni. To ja przyczyniłem się do realizacji tegoż pomysłu. Zastanawiam się, czy przypadkiem ten rurociąg przyjaźni nie powinien być nazwany, ochrzczony moim imieniem. Można by sprosić na otwarcie władze wyższego i niższego szczebla. Notable sąsiednich zaprzyjaźnionych Państw i ulic wysłali by swoich przedstawicieli. Szarfę by przecinała, no jakaś celebrytka z Hollywood. Ok wystarczy z Polski…Oby się tylko mpwik nie wycofał, bo zaczynam pisać zaproszenia. A tak na bardzo poważnie, wyrażam moją wdzięczność za chęć realizacji tej magistrali wodnej. Dziękuję. Zaoszczędziło mi to mnóstwo czasu i naprawdę dużo gotówki. Dzień później odebrałem list polecony z promesą na dostawę prądu wraz z przygotowaną umową. Czym prędzej popędziłem do prądotwórców, podpisałem umowę za 1 tysiąc polskich złotych i jak dobrze pójdzie do 3 miesięcy nas podepną. (czy oni wszyscy mają taką samą gotową odpowiedź, że powinni zamknąć się w trzech miesiącach?) Edytowane 9 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 09.06.2014 21:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Czerwca 2014 Ostatnie pół roku to czas wyjęty z życiorysu. Ciągłe ślęczenie przed Internetem i ciągłe szukanie a to domu do remontu, a później działki i wizyty gospodarskie w terenie i sprawdzanie wszelakich aspektów związanych z zakupem, budową i tym wszystkim co zwie się procesem budowlanym. I ciągle, ciągłe zbieranie i katalogowanie w odpowiednich sektorach mózgowych plików informacji. Wydaje mi się, że bez porządnego czyszczenia pamięci podręcznej z ciasteczek, niechcianych stron, ba twardego resetu się nie obejdzie. 10-12 czerwiec to czas na defragmentacje. Jak zawsze o tej porze roku obieram kierunek na Tatry Wysokie, gdzie wraz kilkoma innymi pomyleńcami postaramy naładować akumulatory. Typowy męski wyjazd z codziennymi 10-12 godzinnymi marszami, obcowaniem z naturą na górskich szlakach, no i zejściem wieczorem do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Ci co kochają góry wiedzą o czym piszę. Spożytkowanie jednej czy drugiej „małpki” wieczorem nad stawem, w otoczeniu majestatycznie wznoszącego się Koziego Wierchu… Jeżeli warunki pozwolą dokończymy Orlą Perć od Koziego aż po Krzyżne oraz zaliczymy kilka innych pobliskich pagórków. Pogoda ma nam sprzyjać, obyśmy tylko nie napotkali niedźwiadków, ostatnio były widziane w naszej docelowej dolinie. Co prawda wieczorem, kiedy wykończony piechur zmierza ku wodopojowi i ledwo powłóczy nogami to takie spotkanie sprzyja szybszemu nabraniu rozpędu, ale nie lubię kiedy mnie natura zbytnio przytłacza. Dla tych co lubią czasami oderwać się od budowania, taka mała odskocznia z ostatnią Orlą Percią w tle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 15.06.2014 13:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2014 (edytowane) Veni Vidi Vici No, może nie do końca i nie koniecznie tak powinna brzmieć ta sentencja. Może wystarczyło by napisać , com powrócił. Ponieważ o aspektach budowy domu to ja mogę co najwyżej ciągle dywagować, to ja z obowiązku kronikarskiego króciutko zrelacjonuję to, com miał okazję przez ostanie kilka dni "uwidzieć". Czy można przebywać w dwóch miejscach jednocześnie? Zaparkowaliśmy nasze pojazdy na parkingu zaprzyjaźnionych służb chroniących naszych rubieży a tu okazało się, że te rzeczone służby stwierdziły, co my nie jesteśmy mile widzianymi gośćmi. Niepomni na nasze dowody przyjaźni, braterstwo…nie i już. Jak się okazało, część ośrodka została przejęta przez separatystów, prawa i środkowa część ogłosiła niepodległość a parking jest strefą o którą trwają walki. Do chwili, kiedy ONZ nie rozstrzygnie sporu ziemia ta będzie niczyja. Pieniądz nie śmierdzi . Wynajęliśmy pokoje w tym oto ośrodku i zameldowaliśmy się i uiściliśmy opłaty i staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami kawałka parkingu i jednego pokoju (przynajmniej na kilka dni). Nie chcieliśmy zostawiać samochodów na parkingu przed wejściem do Parku z u uwagi na fakt, że jest on strzeżony , ale tylko z nazwy. A więc jeszcze tego samego dnia pojawiliśmy się w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów i niczym Copperfield zaczęliśmy przebywać w dwóch miejscach jednocześnie. Zanim dotarliśmy do schroniska, na wysokości Wodogrzmotów Mickiewicza, po 30 min maszerowania doszło do przestoju. Moje buty, tak moje nowe ale już dobrze rozchodzone Hanzele zrobiły mi psikusa. Zadziałały jak tarka i obtarły mi pięty do krwi. Wystarczyło, ,że szliśmy z 20 paro kilogramowymi domami na plecach. Moja małżonka zaopatrzyła mnie jednak w zestaw naprawczy do wulkanizacji stóp. Polecam plastry Compeed (dziennik zawiera lokowanie produktu) Tak, specjalne plastry uratowały mój wyjazd. Zastanawiam się tylko, czy takie łatki rowerowe nie zadziałały by tak samo? Po 4 godzinach dotarliśmy do schroniska(strasznie nam te plecaki ciążyły) chwila odpoczynku i dalekosiężne plany a tu pogoda postanowiła nam zaprezentować swoje różne oblicza. A tu błyskawice, a tu grzmocik, bez deszczu oczywiście się nie obyło. Podjęliśmy jedynie słuszną decyzję, sjesta zaczęła się już po objedzie. Jedna sjesta, druga sjesta, kolejna sjesta i burza znikła natychmiast. My już jednak nie mogliśmy ruszyć na szlak. Przepisy BHP nam nie pozwoliły. Drugiego dnia pobudka o 5 rano i kierunek Kozi Wierch. Wiedzieliśmy, że trochę śniegu jeszcze jest, lecz w miejscach gdzie szlak znikał pod polami śnieżnymi musieliśmy trochę wytężyć nasze wysiłki. Odpoczynek na szczycie i diagnoza idziemy na Granaty i Krzyżne. Daleko nie zaszliśmy. Śnieg był mokry i coraz częściej i gęściej pokrywał miejsca przez które musielibyśmy przejść. Obsuwa na nim nie skończyła by się tylko potłuczeniami, a dalej prawdopodobnie było by tylko gorzej. Perspektywa, że staniemy się kluczowym tematem w Teleexpresie spowodowała nasz odwrót. Co nam zostało? Zawrat? Tam też warunki zimowe. Tak, znowuż obraliśmy kierunek na sjestę w schronisku. Przecież nie możemy wrócić bez jakiegoś znaczącego sukcesu, wyczynu który zapisze się w annałach Historii Polskiego Himalaizmu. Tak, postanowiliśmy zdobyć, wyznaczyć nową drogę do rzadko odwiedzanego, przez wielu zapomnianego i trudno dostępnego schroniska w Morskim Oku. Tylko siąść i płakać. Aby nasz wyczyn miał realne szanse na powodzenie podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza grupa ruszyła trudnym technicznie szlakiem przez Świstówkę, napotykając na liczne utrudnienia. Druga, nasza ekipa ruszyła na Przełęcz Szpiglasową. Na początku wykluczyliśmy to przejście z uwagi na rozległe pola śnieżne. Jednak co jakiś czas widzieliśmy małe punkciki przemieszczające się, trawersujące je w poprzek a nie w dół. Oczywiście mieliśmy wątpliwości, ale ambicja nas pognała ku Szpiglasowi. Napotkaliśmy na dwa newralgiczne przejścia. Pierwszy, dziesięcio metrowy trawers po stromym, zboczu pokryty mokrym śniegiem i następny, podobny po drugiej stronie przełęczy. Łącznie, przeszliśmy z 200 metrowe odcinki połaci śnieżnych, gdzie ewentualne poślizgnięcie groziło stromym, stumetrowym zjazdem na tyłku w kierunku wypłaszczenia. Jedyne niebezpieczeństwo stanowiły niezbyt liczne wystające głazy. No tak, zdobyliśmy Morskie Oko! Wyczyn godny.. hmm wyprawy na Krupówki i trafieniu na przeceny. Zły przykład, Górale nie znają słowa: promocja, sale. Trochę przeliczyliśmy się myśląc, że brak zimy na nizinach przełoży się na Tatry. Aczkolwiek i tak uważam nasz wyjazd za udany. I jeszcze jedno, odniosłem wrażenie, co byśmy napotkali wszelakie formy fauny obszaru Tatr, a przynajmniej wielu ich przedstawicieli. Poprzez liczne kozice, a mam tu na myśli te parzysto kopytne. Ogromne kruki towarzyszące nam w drodze na Kozi Wierch (ciekawe na co one liczyły krążąc nam nad głowami) Świstaki, a w szczególności jednego świstaka, który usiadł na kamieniu w odległości kilku metrów od nas i majestatycznie odwrócił się do nas tyłem, pokazując nam co o nas myśli. Pojawiły się też trzy Jeleniowate przy drodze z Morskiego Oka, w odległości zaledwie 15 metrów od robiącej zdjęcia gawiedzi. Nie napisałem o najważniejszym. Pierwszego dnia, kiedy to zasiedliśmy przed schroniskiem celem spożytkowania małego co nieco, zauważyliśmy w odległości stu paru metrów od nas, to jest pomiędzy Przednim a Małym Stawem wyłaniające się trzy włochate misiaczki. Mamę misiową wraz z dziećmi. Dosyć szybko przecięły szlak turystyczny i powędrowały wyżej w kosodrzewinę. Tego dnia, o tej godzinie do schroniska wędrowali turyści w odstępach mniej więcej minutowych. Zastanawiam się, czy misie czekały ukryte zaledwie kilka metrów od przechodzących turystów i przeszły dopiero wtedy, kiedy zrobiła się tzw. dziura i poczuły się bezpieczne? A może szły na przestrzał i tylko przypadek sprawił, że nie doszło do bliskiego spotkania trzeciego stopnia? Zaznaczam, że my dopiero zaczęliśmy konsumować małe co nieco i nie tylko my widzieliśmy niedźwiadki. Tego dnia, oprócz bezczelnego kaczora żebrzącego o jedzenie nic już nie widzieliśmy. Nawet białych myszek. Edytowane 15 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 17.06.2014 18:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Czerwca 2014 (edytowane) Ponieważ niby wszystko dograne, rozmowy na wszystkich frontach idą w prawidłowym kierunku , to my - nasza familia postanowiła w końcu postawić przysłowiową kropkę nad i Umówiliśmy się w Katowicach na podpisanie umowy na budowę naszej „Wizji” potocznie zwanej domem. SSO to nasz przyczółek, nasz kamp1 z którego będziemy wyruszać w górę. Niczym Tomasz Czapkins Mackiewicz z Markiem Klonowskim będziemy zakładać kolejne obozy, aby wreszcie zdobyć swoją Nanga Parbat. Niezłomni, odporni na wszelkie zawieruchy na rynku bankowym, nieczuli na wahania temperatur wiboru, dobrze zaopatrzeni w naostrzone raki i czekany, wbijemy się w ścianę i nie damy się zdmuchnąć z grani spekulantom oraz lobbystów gwoździ i sznurka do snopowiązałek. Przygotowani, w dobrej kondycji, trzymający wysoko gardę. Chętni do zakładania , aneksowania kolejnych obozów na C1 SSZ, C2z instalacjami i dalej aż do szczytu. Oby tylko pojawiło się okno pogodowe, a po drodze nie zeszła żadna lawina. Czasami zdobycie swojego własnego szczytu bywa nad zwyczaj łatwe, nie napotkamy na zbyt wiele utrudnień, trasa jest zaporęczowana, banki chętnie dają i to często więcej niż potrzeba. Ambicja nas rozpiera i zamiast odpocząć na grani, to my nadal brniemy dokładając kolejne niezbędne udogodnienia. A tu pompę ciepła zamiast pieca, a tam super ciepłe i super drogie okna . I jeszcze. I ciągle mało. Tak łatwo zatknąć swoją flagę na swoim Mont Evereście, szczególnie wtedy, gdy szerpowie nas prowadzą. Przecież widzimy wierzchołek, jest na wyciągnięcie ręki i zaraz tam dotrzemy, niepomni na to że dzień się kończy a trzeba jeszcze wrócić , spłacić raty . To nie wejście stanowi największe wyzwanie, wielu się to udało. Ilu tam jednak zostało. Na zawsze. Po ilu wysłano misję ratunkową z rodziną na czele? Ilu wróciło z odmrożeniami, już bez domu, z ratami ciągnącymi się do końca życia. A więc do czego ja to pisałem? Aha. Umówiliśmy się na piątek, na 16.00, ale w czwartek a w zasadzie w środę jeszcze raz z Oleńką wizualizowaliśmy sobie nasze poddasze. Wizualizujemy ,wizualizujemy i w końcu wywizualizowaliśmy, że okna niepołaciowe, czyli wykuszowe znajdują się z 20 cm nad posadzką i bardziej wyglądają jak tarasowe (zrezygnowaliśmy z antresoli) A to ma być pokój, którejś z naszych latorośli. Problem, że każda nasza pociecha jest nad wyraz nieustabilizowana ruchowo. 4 czy 5 metrów nad ziemią niby nie dużo, cała trójka chodzi na jujitsu i zna pady, przewroty, ale do cholery nie z takiej wysokości. Deliberujemy, deliberujemy i wydeliberowaliśmy. Podnosimy ściankę kolankową z 2 na 4 pustaki. Dodatkowe 50 cm nie zaburzy zbytnio wyglądu naszej „wizji” a radykalnie poprawi bezpieczeństwo naszych przemieszczających się kul bilardowych. Niebagatelne znaczenie miał fakt, że mój BHPżonowiec ochoczo zaaprobował ten rzesz pomysł. Pomysł, pomysłem ale na realizację to trza umić skądś wyciągnąć zaskórniki. Najsamprzód telefon do przedmiotowego przedstawiciela, reprezentanta, wybrańca do kontaktów z naprzykrzającymi czy namolnymi interesantami zwanymi dalej prawie już inwestorami . Ile to będzie kosztować i dlaczego tak drogo? No i wyszło. 4.5 netto wraz z architektoniczną zmianą, czyli dolą dla architekta. A tyle pisałem o chodzeniu po górach i wzajemnej asekuracji. A może tak. Średnia cena metra użytkowej powierzchni to z 1.5 tysiączka do stanu nas interesującego. Nasza powierzchnia użytkowa poddasza przed jej dźwignięciem wynosiła, no jakieś 44 metry. Dzięki naszej pomysłowości , ba geniuszu zyskaliśmy jakieś 15 metrów użytkowości. 4,5 zł dzielimy poprzez 15 metrów i równa to się nam 300zł. CZY KTOŚ POTRAFI BUDOWAĆ TANIEJ NIŻ JA! Tak, właśnie w ten sposób należy podchodzić do materii budowlanej. Właśnie tak. Tego się będę trzymał ręcami i nogami. Anno Domini 2014 roku, a dokładnie 31 maja podpisaliśmy cyrograf z JW. Budownictwo. Na dobre i oby nie złe. Edytowane 19 Czerwca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 21.06.2014 09:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2014 Co tam jeszcze, ano telefon z Misterstwa powołanego do pielęgnowania przyjaźni ludzi z drzewami, co byśmy się spotkali celem ZWERYFIKOWANIA mojego wniosku o wycinkę. Padł na mnie blady strach. Wpisałem ze 20 drzew i drzewek do likwidacji, ale pozostaje jeszcze jakaś setka, która teoretycznie nie ma 10 lat. To jest , ja je mierzyłem i w zasadzie się zarzekały się ,że mają powyżej 18 lat, tfu poniżej 18 centymetrów w pasie. Ale wiadomo, teraz moda na różne diety, anoreksja się szerzy. Dieta, dietą a w nocy można podjadać i szlak trafi wcięcie w talii. Przecież to było z tydzień temu, jakiś łamistrajk, dywersant może się znaleźć i wniosek szlak trafi. Na koniec Pani mi zakomunikowała, iż zabierze ze sobą świder, potem nastąpiły trzaski na linii i nie wiem czy chodziło o wiercenie w drzewie czy w mojej głowie. Umówiliśmy się na poniedziałek i znowu trzaski i nie wiem, czy chodziło o problem z dojazdem na miejsce docelowe, czy problem z…no nie wiem z czym. ale na pewno z czymś. W poniedziałek, o 9 rano zameldowałem się przed przedmiotowym budynkiem i nastąpiło nerwowe oczekiwanie na Panią ze świdrem. Moja wyobraźnia od razu podsunęła mi wizję wyłaniającego się tabunu druidów z transparentami „precz z tej działki, nie damy skrzywdzić naszych braci i sióstr, żądamy wolności dla sosenek i ich krewniaków, każdy ma prawo do miłości z (tego postulatu nie zrozumiałem) „ Nie wiem dlaczego byli tam tylko osobnicy, przedstawiciele gatunku męskiego. Nie ma u nich parytetu? Przypomniałem sobie pewnego protestującego na Placu Czerwonym, to jest u naszego niezaprzyjaźnionego sąsiada, (nie pamiętam przeciwko czemu protestował) natomiast utkwił mi w pamięci pewien szczegół. Facet rozebrał się i za pomocą młotka i gwoździa ( w ramach protestu oczywiście) przygwoździł sobie TO , co ja uważam za ważny atrybut naszej męskiej populacji , do Kremlowskiego bruku. Nie wiem jak zakończyła się ta historia, ale obawiam się, że plac czerwony zyskał nową, albo nowe ozdoby, wręcz klejnoty współczesnej architektury. Wizja kilkunastu gołych obrońców drzew z poprzybijanymi elementami swojego asortymentu, mogłoby na trwale spowodować u mnie uraz psychiczny. Nie wiem tylko czy do drzew, działki czy przedstawicieli męskiego homo sapiens. Co innego, gdyby to był żeński rodzaj młodej, prężnej bojówki obrończyń tych rzesz sosenek. Takich driad leśnych . Tu podsuwam pomysł – nago do nich przywiązanych sznurkiem ekologicznym. Ogrodziłbym toż to zjawisko natury i sprzedawał bym bilety. Można już zaglądać na grupona, będą przedpłaty. Dla zarejestrowanych członków (złe sformułowanie) dla forumowiczów specjalne zniżki. Co 10 wejście gratis. Moje dalsze wizje zostały przerwane, z budynku zwanego potocznie budynkiem obrońców praw drzew i straży miejskiej wyszła dobrze mi znana Pani. Jak ją zobaczyłem, to już wiedziałem, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, a nasza działka dostanie odpowiednie zezwolenia. Niepokoił mnie tylko fakt, posiadania i eksponowania przez Panią tzw świdra. Mam nadzieje, co bym tym razem o czymś nie zapomniał. W kącie już stałem. p.s kilka dni później dostaliśmy listownie (sowa przyniosła, a może listonosz) zgodę na wycinkę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 24.06.2014 13:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Czerwca 2014 No cóż, albo w cóż tu zainwestować, co by tu kupić, aby poczuć się inwestorem pełną gębą? Co by tu zrobić na tej działce, kiedy jeszcze za bardzo nie ma co zrobić? Na najsamszym początku tom chciał od Taty pożyczyć piłę spalinową, ale widać teściu stwierdził, że za jej pomocą zrobię co najwyżej Teksańską masakrę i stanowczo oświadczył, że on wszystko, samojeden powycina . Ja to mogę najwyżej siekiereczką poobcinać gałązki. Bez komentarza. Deliberowałem sobie nad kupnem świdra ręcznego za pomocą którego poprzesadzał bym moje sosenki i uczyniłbym z nich tymczasowe słupki ogrodzeniowe. I myślałem czy średnica 25 cm, a może 14 cm będzie odpowiednia? I co? Tato i w tym temacie mnie wyręczył. Dostałem do tymczasowego dysponowania jeden sztuk świdra ręcznego, w dużej mierze własnoręcznie przez tatę robionego o średnicy 25 cm. Zaświtała mi nadzieja na kupno chociaż takiego drugiego malutkiego, mojego świderka…porzućcie jednak nadzieje, świder Taty okazał się mieć wymienne końcówki : dużą i małą. Bez komentarza. Za to dostałem promesę, zgodę na to abym samowtór , wyświdrował dziury. O pożyczenie działki już się nie pytałem, bo wiedziałem, że takowa 20 czy 30 arowa czeka na nas. Odległość 60 km i 60 min nam jednak tak troszeczku daleko. Jestem jeszcze na etapie zakupu siatki leśnej do tymczasowego zagrodzenia naszego majątku. Czeka mnie jeszcze zrobienie projektu naszej bramy wjazdowej a następnie jej rzesz wykonanie. Skład materiałów mam w niedalekim ,teściowym a w zasadzie Babcinym Folwarku Ziemskim. Oczywiście poczyniłem kolejne inwestycje. Zakupiłem na Olx i alledrogo prze oglądane już kursy dvd o budowaniu za jedyne 600zł (nówki 1200zł) z nadzieją na tworzenie kolejnego materiału poglądowego, czy podglądowego dla mnie. Pisząc o nich, no o tych płytach jako inwestycji miałem na myśli, że dosyć szybko je dalej odsprzedałem i wyszło mi jakieś 70 zysku. Czy ja przypadkiem nie muszę zgłosić tego fiskusowi? Od dłuższego czasu chodziła za mną poziomica laserowa , tako na wysuwanym stojaku, lecz ceny zbliżone do 500 zł skutecznie mnie odstręczały. A tu w niemieckim markecie położonym na naszych rdzennych ziemiach pojawił się tego typu produkt za sto kilka złotówek. Nie wahałem się i zrobiłem sobie prezent. Wróć, Oleńka to może czytać. Zakupiłem niezbędny przyrząd do, do…o, do osadzenia w idealnej linii prostej naszego ogrodzenia. A to, że do tego lepiej posłuży mi sznurek rozciągnięty pomiędzy…nieważne. Pomimo, iż te nie markowe urządzenia nie mogą się równać jakością z „firmowymi” to mogę śmiało powiedzieć, że lidlowskie czy aldiowskie są naprawdę ok. Zazwyczaj (sam się o tym przekonałem) do prac remontowych dla osobnika męskiego ze skłonnościami do robienia wielu rzeczy samemu są w zupełności wystarczające. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 27.06.2014 11:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Czerwca 2014 Zapisek, który prowadzę polega na ciągłym „cofaniu się do tyłu” stanowi tzw retrospekcję, zagłębianie się w otchłań rzeczy zrealizowanych i zapomnianych a za pomocą komputera wywlekanych na światło dzienne. To co piszę już kilkukrotnie miało się zderzyć z teraźniejszością niczym bolid F1, niestety KERS zadziałał a moje pisanie nie nadąża. Ale teraz, kiedy bolid przede mną urwał koło i pojawi się samochód bezpieczeństwa, to ja wreszcie zrównałem się z peletonem i stanąłem oko w oko z czasem bieżącym. Moje wpisy będą teraz zdawkowe, bo o czym by tu pisać. Myślę, że zawsze coś naskrobię, ale dawki będą już mniejsze i uzależnione od tego co mi się uda zrealizować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 30.06.2014 18:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Czerwca 2014 Opowieść o tym jak zarobiłem 20 tys polskiego środka płatniczego. Ci co zamieszkują aglomerację Zagłębia Dąbrowskiego i Śląską wiedzą, że jesteśmy narażeni na naturalizowane trzęsienia ziemi, zwane inaczej tąpnięciem. Przejawia się to, no tym, co z tąpnięciem jest zazwyczaj związane. Pękające ściany, czasami pojawiające się kilkudziesięciometrowe dziureczki w ziemi ( taka się pojawiła w zeszłym roku w Sosnowcu na placu zabaw ) http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnowiec/1,93867,14154999,Plac_zabaw_w_Sosnowcu_zapadl_sie_az_na_15_metrow.html A więc , aby się zabezpieczyć przed takową niespodzianką, wymyślono dodatkowe zabezpieczenia w postaci uzbrojenia po zęby fundamentu. W moim przypadku jest to koszt właśnie 20 tys. Ponieważ Jaworzno, jest silnie naszpikowane szkodami górniczymi i naprawdę trudno wybudować się w miejscu niezaminowanym, to ja liczyłem się z tym ryzykiem. Nasza działka, owszem leży w pasie ochronnym (niedaleka kopalnia), ale zanim powstały te pasy ochronne, bufory bezpieczeństwa itd. toż to przecież wiadomo jak to drzewiej bywało. Mapki z Archeologii i Urzędu Górniczego mogą nie jedno pokazać. Toż to ja ostatnio mam duże szczęście do wydobywania na światło dzienne dobrze ukrytych skarbów. To dzięki mnie, wodociągi dowiedziały się o swojej zaginionej, przez nikogo nie chcianej rurce! Niepomny, a może jednak pomny na tamjestwszystkonapisane czekałem na list miłosny z tegoż to urzędu. Kilkukrotnie próbowałem się telefonicznie umówić na randkę, lecz ciągle dostawałem czarną polewkę. Aż w końcu rodzice się zgodzili i wysłali mi warunki jakie muszę spełnić abyśmy mogli się spotkać. I PROSZĘ, NIE MUSZĘ SIĘ ZABEZPIECZAĆ. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 06.07.2014 16:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2014 A jednak tatowe urządzenie do ręcznego drążenia otworów w matce ziemi, potocznie zwane otwornicą glebową okazało się mało wydajne. Więc ja, dokonałem zakupu funkiel nówki, profesjonalnej, mojej drążycielki dziur. To nie jedyna moja inwestycja, jeszcze przed wyjazdem w góry zakupiłem, zainwestowałem w lekko przechodzoną bramę wjazdową, zwaną inaczej tymczasową bramą budowlaną. Gratis dostałem furtkę. Oczywiście, wcześniej miałem zamiar moimi ręcami tom rzesz bramę wykonać, ale kiedy przeglądając olx znalazłem takową za 40 zł to podjąłem szybko decyzję o udaniu się za granicę miasta Jaworzna, do pobliskiej Dąbrowy Górniczej oddalonej o magiczną barierę 10 km. Obawy miałem spore, przekroczenie granicy zawsze jest obarczone dużym ryzykiem. Ciągle pamiętam, jak przeszło dekadę temu udaliśmy się na wycieczkę turystyczną do pobliskich Czeskich braci, celem zaopatrzenia się w napoje izotoniczne przeznaczone na wspólne z narzeczoną wesele. Kontrabanda nam się powiodła, przeca my nic nie mamy. A te cztery pobrzękujące torby, to tylko, no podręczny bagaż. Uczciwość popłaca. Podszedłem do Ochroniarza naszych ziem, przedstawiłem mu nasz punkt widzenia, od razu przyznając mu się do czynu zabronionego, który wraz z narzeczoną i szwagrostwem zamierzamy poczynić. Pełen nadziei, po odstaniu w ogonku kolejki doszliśmy do tegoż Strażnika Teksasu. Minę miał srogą, tym bardziej, że osobę przed nami zatrzymał za przemyt trzech ponadwymiarowych przedmiotów szklanych. Nasza prawdomówność musiała go jednak wzruszyć, no i wesele doszło do skutku. Wracając do tematu przewodniego tego postu, ruszyłem ku miejscu, gdzie oczekiwała mnie moja furtka. Pozostawał mały problem polegający na sposobie przywiezienia moich wrót. Ale ja, uzbrojony w relingi dachowe wraz z poprzeczkami byłem przekonany o powodzeniu mojej misji. Nie takie rzeczy przeca ja przewoziłem na dachach moich samochodów. (Największe extrim przeżyłem z moją skodą octavią, typu hatchback przewożąc z 20 płyt karton gips wraz rusztem do podwieszenia sufitu) No więc, na miejscu okazało się, że moja bramka, okazała się bramą pełną gębą! Za pomocą poprzedniej właścicielki zarzuciliśmy ten twór ludzkiej wyobraźni i wysiłku twórczego na dach mojej zmęczonej, dziewięcioletniej Kii, zwanej Sorento. Cóż, pojazd znacznie powiększył swój obrys i zyskał całkiem nieaerodynamiczny kształt. Solidnie toż to przymocowałem i ruszyłem ku granicy, a nuż przejadę niezauważony. Jechałem z zawrotną prędkością 30 km, szybciej się bałem z uwagi na rezonans w jaki brama wpadała. Pomimo solidnego przywiązania drzwi na świat naszej działki, to ona ciągle mi się telepała. Nie ma jak siła mięśni i geniusz umysłu. Otworzyłem szyber dach i moja prawa dłoń, niczym imadło, hak, ba ścisk stolarski zespawała newralgiczną część transportową. Cóż za szczęście mieć autko z automatyczną skrzynią. Dotarłem na miejsce, omijając sprytnie wszelakie kontrole, mogące zagrozić mojej kontrabandzie. Jak się dobrze zastanowić, to człowiek czasami bywa – jak by to łagodnie ująć, już wiem. Bywa nieroztropny. Mam nadzieję, co w najbliższym czasie nie stanę się bohaterem youtube. To nie jedyne co przeze mnie zostało zakupione. 8.90 złotego przeznaczyłem na sznurek budowlany za pomocą którego, no ogrodziłem to brzmi zbyt profesjonalnie brzmi, więc niech będzie, że dokonałem obrysu w liniach prostych działki. A następnie dokonałem karczowania trawy na tej rzesz lini sznurka wraz z wycinką 20 centymetrowych drzew. Co dalej? W ruch poszła świeżo zakupiona otwornica glebowa, za pomocą której wierciłem otwory pod przyszły, tymczasowy płot. Zawsze robię porządne dziury, czy to w spodniach, czy kieszeniach, czy w ziemi. Standardowo, wystarczyło by pół metra, ja jednak zdziurawiłem ziemię na cały metr w głąb. A nuż, dowiercę się do łupków gazowych? Niestety, sam piach. Obrys działki za pomocą sznurka mam, dziury mam, słupki mam - aczkolwiek mają jeszcze korzenie i gałęzie, siatkę leśną o wysokości 150 cm zakupioną za 160 zł w ilości 100 metrów mam… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 10.07.2014 18:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lipca 2014 Morderca drzew Pojawiło się okno pogodowe, a więc ja za pomocą taty postanowiłem wykorzystać fakt, że przyjaciele drzew przedłużyli sobie weekend i uzbrojeni w sprzęt – tato w Teksańską piłę masakryczną a ja w rękawiczki rozpoczęliśmy rzeź. Co tu pisać, mamy żywicę na rękach! Przed Połowa dnia minęła. Oto obraz pobojowiska. Każdy sędzia nas by skazał, gdyby nie fakt posiadania przez nas odpowiednich zgód. Cztery duże drzewa zostały eksterminowane, a wraz z nimi kilkadziesiąt mniejszych. Powiem szczerze , że długo się zastanawiałem nad pozostawianiem ich na miejscu. Niestety nijak nie miało to racji bytu. Mógłbym sobie co najwyżej zrobić domek na drzewie. Czuje trochę kaca moralnego i naprawdę było mi przykro. Z dziesięciu dużych sosen ostało mi się sześć oraz kilka zagajniczków liczących około 50 a może 70 lub 100 drzewek (w zależności czy te 30 cm też liczyć) I tych nie ruszam, będą stanowiły integralną część naszego majątku. A propos , po przerzedzeniu lasku i oględzinach terenu stwierdziłem co by trza ten kawałek ziemi ochrzcić, ba - nadać mu sens bytowania. Stanąłem w miejscu, gdzie będziemy mieć taras, spojrzałem przed siebie, nad siebie, wokół siebie …Zakątek Trzech Sosen (gdybym był bardziej skrupulatny to bym nazwał stu paru sosen) ZAKĄTEK TRZECH SOSEN Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 21.07.2014 19:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2014 (edytowane) Jak widać, znowu jestem do tyłu z czasem. Takie tam dwa tygodnie z haczykiem. Tak jak donosiłem wcześniej dziurki w ziemi wykonałem na metr w głąb, a średnica tych dziurek to ćwierć metra. Co by tam włożyć? Takie małe tyczki zwane słupkami , tak jak wszyscy normalni sąsiedzi? Nie! Moje Wycięte drzewa muszą mieć, inaczej. Nadam im nowy, lepszy sens istnienia. I tym o to sposobem powstały delikatne, smukłe słupki do tymczasowego ogrodzenia. Niedługo potem założyłem wrota do naszego przybytku a jeszcze kawałeczek czasu dalej, tom założył drut kolczasty. Wydaje mi się, że moje ogrodzenie jest…no,hmm…niepowtarzalne? Ba, majestatyczne i drugiego takiego chyba nigdzie nie obaczycie. W pewnym momencie przypomniałem sobie mój ulubiony komiks z dzieciństwa, którego głównymi bohaterami był Kajko i Kokosz. Tak, powoli to zaczyna przypominać Gród Mirmiła Już chciałem dokładać kolejne pale, już miałem je ostrzyć, chciałem wykopać fosę i most zwodzony, czy spuszczany. Już mi się rodził pomysł na dołożenie kolejnego członu do nazwy tego zakątka…np.Dom z Wizją zwany także Zakątek Trzech Sosen budowany z pomocą JW. Budownictwo zwany dalej Grodem, Ostoją, Przyczółkiem, Nadzieją już wiem Redutą… ale brakło mi drzew (no, tych grubszego kalibru) i ostało się na trzech sosnach. Edytowane 22 Lipca 2014 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 27.07.2014 21:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2014 W tych niepewnych czasach, kiedy trza umić się bronić, przygotować się na atak, no nie wiem Hegemona Putina czy komornika, to ja przygotowałem sobie stanowisko pod Ręczny Karabin Maszynowy. Okazało się jednak, że serwisy aukcyjne świecą pustkami, deficyt czy cuś. A do czasu kiedy go zdobędę stanowisko to będzie mi służyło do Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 03.08.2014 21:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2014 O JA GŁUPI Po co, to jam chciał mieć dom? Ano po to, co bym mógł obcować z naturą, cieszyć się śpiewem ptaszków o poranku, wzdychać i wdychać świeże powietrze, stać się obserwatorem dzikiej natury, podglądać zwierzęta przychodzące z pobliskiego lasu. Ba, oderwać się od blokowiska i tego co z blokowiskiem jest związane. Ale moja działka, na której spędzam sporo czasu na chwilę obecną nie do końca może sprostać moim wygórowanym oczekiwaniom. Las, to ja owszem mam jakieś 150 metrów od granicy posesji, a drzewa same kiedyś przyszły na działkę ale dzikość natury, na chwilę obecną przejawia się tylko odwiedzinami na pół zdziczałych kotów domowopodwórkowych. Fakt, mógłbym założyć mini park Jurajski, z uwagi na mnogość stworzeń gadowatych (nie myślę tu o sąsiadach) to znaczy jaszczurek zwanych żyworodnymi. Praktycznie, co zawitam na działkę, to sru z pod nóg coś mi ucieka. Nie wiem tylko, czy to ta sam potomek , a może potomkini Tyranozaura , czy może nasza działka została skolonizowana przez całą rodzinę jaszczurowatych. Ale wracając do meritum, po co mnie szukać innego miejsca do zamieszkania i obcowania z naturą, florą i fauną skoro toż ta natura podszyta florofauną sama do mnie przychodzi pod blok?! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 03.08.2014 21:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2014 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 03.08.2014 21:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2014 I gdy by tego było mało, to po ostatnich delikatnych opadach deszczu okazało się, że mam rzekę płynącą pod balkonem oraz staw. Jak nic założę agroturystykę! Mam mieszkanie 3 pokojowe, jeżeli zacznę wynajmować każdy pokój w turnusach 2 tygodniowych, w okresie letnim jestem w stanie niezłą kasę zarobić. Mógłbym organizować spływy kajakowe, cholera – lepiej mam przecież drzewa , zrobiłbym tratwę i niczym flisak kosił bym kaskę. Może bym zarybił powstały staw…i znowu bym zarabiał. Mógłbym… Ja chcę się budować, przesiedlać się, brać kredyty, gonić naturę. W imię czego. O ja głupi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.