mmaarcin 06.02.2015 08:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lutego 2015 (edytowane) A więc ponownie bawię się w retrospekcję. A więc (chociaż zdania nie zaczyna się od "a więc") SSO można by uznać za zamknięty. Prawie zamknięty. A dlaczego prawie? Ano dlatego, że kiedy to na początku grudnia nastąpiło pożegnanie z JW. Budownictwo, to na poddaszu brakowało jeszcze ze 40 m2 ścian działowych. Rozważałem oczywiście dalszą współpracę z dotychczasową firmą, lecz w końcu nadszedł czas wdrożyć plan działania mający na celu ograniczenie deficytu w planie budżetowym na najbliższe 25 lat. O ile dotychczasowa współpraca była opłacalna dla strony zwanej inwestorem jak i chyba strony zwanej dalej wykonawcą, a wycena na kolejne prace była konkurencyjna, to mnie niektóre etapy udało się odnaleźć w jeszcze bardziej konkurencyjnej cenie. Źle napisałem. Żadne udało się. Mnóstwo czytania, dzwonienia, weryfikowania ofert, dokształcania się celem wykonania wielu prac samemu. Te brakujące 40m2 ścianek JW wymurowało by mi za blisko 5 tys zł - trochę dużo, więc ja postanowiłem zostać murarzem/ekonomistą. Zakupiłem 4 palety porothermu 11.5 oraz 60 worków gotowej zaprawy murarskiej. Kosztowało mnie to- wraz z dodatkowymi akcesoriami -dwa tysiące zł. Więc to 3 tys zł. oszczędności. Co ciekawe, zacząłem szukać po składach budowlanych potrzebnych mi materiałów i pomimo moich przeróżnych argumentów, targowania się, to cena porothermu wahała się pomiędzy 4.15 a 4.40 za pustaka, a cena zaprawy murarskiej Atlasa była bliska 10 zł za worek. Proponowałem kilka razy, że zakupię potrzebne materiały u nich, jeżeli zejdą do ceny obowiązującej w pobliskim markecie budowlanym – wszystkie składy były jednak nieugięte. No cóż, postanowiłem w takim razie nie wspierać lokalnych przedsiębiorców i udałem się do pobliskiego Bricomana, gdzie kupiłem pustaka porotherma za 3.78 zł za sztukę, a worek Atlasa za 7.98zł. Wystąpił jeszcze jeden mały problem, a mianowicie brak okien i drzwi. A że w grudniu było coraz chłodniej, to moja przygoda w murarza miała się zacząć po SSZ. I tu przechodzimy płynnie do SSZ. Okna, temat rzeka. Zagłębiałem się w tym temacie już od momentu, kiedy zakupiliśmy działkę, a już na bardzo, bardzo poważnie od lipca. W pierwszej wersji okna miały zostać zamontowane przez JWBudownictwo, lecz cena okazała się dla mnie za mało atrakcyjna. I znowuż to czytanie forum, wysyłanie kilkudziesięciu ofert do chyba wszystkich w regionie "oknosprzedawców", wizyty na targach…i jeszcze jedno i jeszcze coś…nie wiem dlaczego, ale mam tendencję do dzielenia włosa na czworo. Cholera, jakie czworo! Ja kuźwa dzielę na dużo więcej i zamiast szybko zweryfikować to, co mnie interesuje i to kupić, to zabawiam się w analityka i analitykuję. W tym tempie, to się wprowadzimy do domu za , za , hmm po przeanalizowaniu nastąpi to za 23 miesiące 12 dni i 8 godzin… Drutex iglo energy, to był jeden z moich pierwszych wyborów. Na forum i wśród sprzedawców miał jednak słabe notowania, natomiast dobrze rozwinięty marketing. Dlaczego na początku skłaniałem się ku Drutexowi, ano dlatego ,że Iglo energy biło w ulotkach reklamowych parametrami UW na poziomie 0,6 UW – jak do domów pasywnych, a cena na tych parametrach bardzo atrakcyjna. Kiedy jednak zagłębiłem się w temat, to parametry okazały się bardzo "zachachmęcone" i tak naprawdę oscylowały w granicach 0,9 UW. Dzwoniłem do przedstawicieli/sprzedawców celem wyjaśnienia różnicy UW pomiędzy ulotką a fatycznymi parametrami i jakoś nikt nie potrafił mi wyjaśnić tych znikających UW. Dopiero telefon do Fabryki produkującej okna, a następnie przekierowaniu mnie od kierownika dystrybucji, a następnie do kierownika marketingu, a następnie do kierownika technologicznego, a następnie znowuż do kierownika produkcji, a następnie do kierownika kierowników, a może do kierowcy kierownika kierowników- dowiedziałem się, że oni nie wiedzą skąd wzięło się przekłamanie w ulotce reklamującej ich okna , ale jak wyjaśnią tę zagadkową zagadkę to oddzwonią. Przezornie wziąłem bezpośredni telefon do tego rzesz reprezentanta Drutexu. Czy ja zadzwoniłem, czy do mnie zadzwoniono? Nie pamiętam, lecz dowiedziałem się, aby osiągnąć tak wysokie parametry UW trzeba zastosować specjalny pakiet szybowy. Na moje pytanie , dlaczego nie ma tej informacji w folderze reklamowym, nawet takiej małym druczkiem, z gwiazdką, pisanej atramentem sympatycznym, że to ewidentne wprowadzanie w błąd potencjalnych jeleni, że byłem skłonny kupić ich okna z uwagi na UW 0,6, że ich okna są w końcu „NAJCIEPLEJSZYMI OKNAMI NA RYNKU” Kur.a, nie lubię być oszukiwany. Spędziłem kilka tygodni na znalezieniu najtańszego oferenta tych rzesz okien, już miałem wytypowanych trzech potencjalnych sprzedawców...ale to czas przeszły. Po tym wszystkim, najbliżej było mi do oknoplusa z Krakowa, którzy to wstawiali okna mojemu szwagrostwu, a cena za 25 m2 przeszkleń oscylowała na poziomie 18 tys zł. Miałem jeszcze do wyboru lokalnych przedstawicieli, lecz na szczęście nastąpił przełom, przełamanie, zwrot akcji. Ale o tym za chwilę, jak tylko znajdę trochę dostępu do klawiatury. Edytowane 8 Lutego 2015 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 08.02.2015 18:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lutego 2015 (edytowane) Kto pyta, nie błądzi i trafia do celu. MAXMONTER z Chrzanowa. Trochę było przypadku w tym właśnie przypadku. Podczas jednej z wielu wizyt podglądowych na budowie w Mikołowie napotkałem podwykonawcę JWBudownictwo –Maxmontera, montującego właśnie okna w bliźniaczym do mojego domu. Od słowa do słowa, wziąłem wizytówkę i po jakimś czasie wysłałem zapytanie ofertowe (wtedy jeszcze na Drutexa) i bardzo szybko dostałem wycenę. I tym o to sposobem Maxmonter był typowany jako jeden z trzech potencjalnych wykonawców. Po aferze z Drutexem, po ponownych wielu wizytach w salonach z oknami, po wizycie na targach jesiennych, budowlanych Sibex, spotkałem się z Panem Piotrem z Maxmonter. Wystarczyło jedno konkretne spotkanie i już wiedziałem - to właśnie ta firma będzie odpowiedzialna za SSZ. Dlaczego? Najważniejsze, to duża wiedza, konkretne odpowiedzi na moje pytania bez ściemniania, żaden marketingowy bełkot. Pan Piotr jest właścicielem firmy, lecz nie takim za biurkowym .Sam jeździ na montaże i z pomocnikami oczywiście, montuje te okna. W ofercie okna kilku firm. Jest podwykonawcą JWBudownictwo, więc już montował okna w podobnym damach do mojego. Cena bardzo konkurencyjna, a po wprowadzeniu kilku opcji bezkonkurencyjna. Jak pisałem wcześniej, miałem ponad 30 wycen. Na różnych parametrach, w każdej możliwej opcji (białe, kolor z jednej strony, kolor z dwóch stron, fixy, drzwi tarasowe czterokwaterowe, trzykwaterowe, tradycyjne, przesuwne…) U mnie należało by przeszklić 25m2 okien, po obwodzie to jakieś 60 mb. Ceny które dostałem wahały się od 12 tysięcy zł na podłych parametrach (dwie szyby, białe) do 30 tysięcy zł - tu już parametry, które ja uważałem za satysfakcjonujące. Za parametry, które uważałem za spełniające moje oczekiwania to : trzy szyby, ciepła ramka, kolor dwustronny, uw0.9 i tak naprawdę tylko takie brałem pod uwagę. Każda firma wysyłała mi wycenę w trzech opcjach: białe, jeden kolor, dwustronny kolor. O ile przy podstawowym kolorze białym, ceny były porównywalne do Maxmontera, to w momencie kiedy zaczynała się dopłata do koloru, to większość sprzedawców puszczała wodze fantazji. 2/3 oferentów żądała 20%-25% dopłaty do koloru za JEDNĄ TYLKO STRONĘ, tylko nieliczni 5, czy 6 ofert oscylowało w 12%-15% dopłaty. Maxmonter oscylował w tych najniższych . Kolejna sprawa, taki modny w ostatnich czasach ciepły montaż, na taśmach soudal. Nie jestem może jakimś modnisiem, lecz staram się być trendy. Więc skoro teraz nie wypada ubierać się w okna bez dodatkowej falbanki, ponadto ja się zawsze zabezpieczam i przed wnikaniem wilgoci w piankę też się postanowiłem zabezpieczyć, to do zapytań/spotkań ofertowych załączałem pytanie o koszt tej fanaberii. Ponad połowa absztyfikantów ubiegających się o możliwość wejścia w posiadanie otworów pod okna nie wiedziała jak , nie znała się, nie słyszała, nie chciała słyszeć, a po co to panu –to taka przejściowa moda, kolejny chwyt marketingowy… Dużo mniejsza połowa absztyfikantów ubiegających się o możliwość wejścia w posiadanie otworów pod okna czasami wiedziała jak, czasami się znała , czasami słyszała , czasami widziała możliwość i sens założenia taśm. Pozostała jeszcze garstka absztyfikantów ubiegających się o możliwość wejścia w posiadanie otworów pod okna która wiedziała jak, znała się, słyszała i praktykowała i wiedziała dlaczego należy zamontować taśmy. Wspólnym mianownikiem łączącym 2 i 3 grupę była cena. - panie, za mniej jak 3 tysiące nie da się tego zrobić, to by było poniżej kosztów zakupu samego materiału! I tym oto sposobem postanowiłem zrezygnować z ciepłego montażu. Ale, podczas wizyty w Chrzanowie w firmie Maxmonter i rozmowie z Panem Piotrem zapytałem mimochodem, w zasadzie przez przypadek ile by kosztował montaż na taśmach. -ILE? DOPŁATA TO TYLKO 1 TYSIĄC ZŁ! -Na czym Pan to robi? Na Taśmie klejącej. A może to taśma Soluuudal made in China! Nie wiem , czy to ja miałem jakiegoś pecha z tymi wcześniejszymi wycenami, czy to nagle nastąpiła nagła wyprzedaż tych rzesz taśm, a może jak w przypadku dopłat do koloru ramy co niektórzy starają się udławić prowizją. Na moje pytanie do Pana Piotra dlaczego taka cena, skoro ja wcześniej miałem zgoła inne wyceny odpowiedział, że on i tak na tym zarabia i tyle mu wystarczy. Następnie padły słowa, które tak naprawdę zdecydowały o wyborze tej firmy. - wie Pan, nie chodzi o to, aby nachapać się na siłę, czasami wystarczy jeść małą łyżeczką, a i tak człowiek się naje. Co do samych okien. Wybór padł na Petecki, profil Veki Alphalinne, UW to 0,9 – 0,8, kolor orzech - dwustronny. Drzwi tarasowe (360cm) w wersji pierwotnej były uchylno/rozwierne. Z żoną postanowiliśmy je zamienić na przesuwne – kosztowało nas to 2 tysiące zł. W projekcie mieliśmy mnóstwo fixów, łącznie 8 kwater. Zmieniliśmy to także i obecnie zostały 2 fixy, które i tak udają zwykłe okna. Klamki secustic i parapety zewnętrzne jako gratis, upominek. Przez chwilę zastanawiałem się nad softline, lecz stwierdziłem, że pozostanę przy solidnym (90mm) i sprawdzonym profilu Veka Alphaline. No i cena - za prawie 25m2,za 60mb, za ciepły montaż, za okna tarasowe przesuwne (prawie 12m2), za kolor dwustronny, za ciepłą ramkę, za UW 0.8 -0,9 zapłaciliśmy siedemnaście tysięcy sześćset zł Nigdzie nie znaleźliśmy bardziej korzystnej oferty, tylko oknoplus z Krakowa (bo inni przedstawiciele oknoplusa narzucali złodziejskie marże ) wycenił się na 18 tys –ale w tym nie było ciepłego montażu (dopłata u nich 3.5 tys) i drzwi przesuwnych (dopłata za super wypasione przesuwne 10 tys. zł!) Jeszcze mała dygresja dotycząca okien, a która pozwala zweryfikować jakość okien. Dobre, solidne okna muszą swoje ważyć. Waga moich okien delikatnie przekroczyła 1 tonę. Pan Piotr, uświadomił mi, że jak im się zdarza montować Drutexy (jak się klient uprze) to potrafią wnieść całe okno do domu (są takie lekkie), natomiast inne okna wnoszą po kawałeczku (rama osobno i skrzydło osobno). Drzwi. W pierwotnej wersji miały to być drzwi Gerdy, lecz za namową Pana Piotra zdecydowaliśmy się na drzwi firmy Wikęd ( i znowuż to czytanie, weryfikowanie informacji) Ponieważ długo z żoną zastanawialiśmy się nad wzorem, z przeszkleniem, czy bez przeszklenia, poskutkowało to tym, że nastąpiła mała obsuwa z terminem realizacji. (termin dostawy okien i drzwi się nie pokrył). Co do wybranego wzoru padło na wszystko mówiący tytuł: wzór 37 z małym tunningiem polegającym na przeszkleniu z lustra weneckiego. Koszt całej operacji SSZ , to jest okien i drzwi nie przekroczył 20 tys zł, chociaż bardzo niewiele mu do tego brakowało. Bardzo niewiele. Kiedy nastąpiła realizacja? Nie wtedy kiedy chciałem. W zasadzie już w październiku byłem zdecydowany na Maxmontera, lecz nie składałem zamówienia, bo obawiałem się czy JW Budownictwo zdąży przed zimą. W listopadzie, kiedy to rozpoczęły się prace przy dachu i ryzyko niepowodzenia realizacji SSO było coraz mniejsze, to z żoną zamówiliśmy okna i drzwi. Przed świętami miało być wszystko gotowe, ale nie do końca. Okna zostały dostarczone tuż przed świętami, lecz drzwi dotarły tuż po świętach. W zasadzie te kilka dni różnicy nie stanowiło większego problemu. Ale tu nastąpił nagły, niespodziewany, zupełnie nie do przewidzenia zwrot akcji! W grudniu, w święta spadł śnieg! Jak to się mogło stać?! Kto się mógł tego spodziewać?! Na pewno nie ja! Śnieg i mróz do -10C. Tak, w końcu zima mnie dopadła. Jak tu murować ścianki działowe nie mając okien? Jak tu wstawiać okna przy takim mrozie? Kilkukrotnie przesuwaliśmy termin, aż z początkiem stycznia nastąpił przełom, zrobiło się ciepło. Tylko -2C, a śnieg tylko lekko prószy. Ale za to nie wieje. I tym oto sposobem, przy zdziwionych minach co poniektórych sąsiadów rozpoczął się montaż okien. Montaż trwał od rana do zmroku i zakończył się pełnym sukcesem. Nie bez pewnych niedogodności. W tej temperaturze taśma nie bardzo chciała się kleić do muru (do ram została naklejona wcześniej) ale, tutaj posiłkowano się klejem do zatapiania siatki. Nawet drzwi zamontowano na taśmach saudala. I tym oto sposobem można by otrąbić SSZ za zrealizowany. No prawie, bo brakuje jeszcze okien połaciowych, które to okna połaciowe zostaną zamontowane ciut później. Te ciut później dlatego, że nadal dziele „ włosa na dziesięcioro” i zastanawiam się nad producentem (będzie to raczej Fakro), ale który model, z jakim UW …to na później sobie zostawię. Edytowane 8 Lutego 2015 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 08.02.2015 19:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lutego 2015 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 18.02.2015 05:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Lutego 2015 (edytowane) Więc SSZ prawie zrealizowany, więc SSO prawie zrealizowany, więc nadszedł wreszcie czas na swój własny wkład w ten oto proces budowlany. Koniec trzymania rąk w kieszeniach, teraz moja chwila prawdy. A tak fajnie do tej pory przebiegał ten proces budowlany. Materiał na ścianki działowe leżakował sobie na podwórku przed drzwiami, wystarczy tylko te pustaczki, te 400 sztuk porothermu wnieść na góre. Po pierwszej palecie miałem dosyć, resztę postanowiłem wnosić sukcesywnie, adekwatnie do potrzeb. Co to jest wymurować 40 m2 ścian. Szast prast i po sprawie. Cholercia, zapomniałem! Przecież ja mam pracę zarobkową, a na budowę mogę przyjeżdżać tylko w przerwach pomiędzy pracą a odbieraniem dzieci ze szkoły, zawożeniem dzieci na treningi Judo… Przydało by się też czasami coś zjeść i przespać się. I tym oto sposobem okazało się, że na budowę wpadam czasami na 2 godzinki a następnie pędzę odebrać dzieciarnie i znowuż na budowę. I do tego te obowiązki domowe, rano wstać, dla żonki kawa z mlekiem do łóżka, dzieciakom śniadanie. Nie ma co, jestem super mężem i ojcem! Co prawda Oleńka też coś robi. No, te, yyy obiady, kolacje, przekąski, zakupy (mnie też w razie potrzeby to się zdarza - robię świetne frytki z paczki i paluszki rybne z pudełka) pierze, prasuje (ale żyjemy w epoce pralek a nie tarek) także odbiera dzieci ze szkoły. Pewnie jeszcze kilka pozycji by się znalazło. Ale trzeba pamiętać. Wszyscy o tym mówią. I w telewizji i lekarze ,że śniadanie jest najważniejsze a kawa pobudza do życia, więc mój wkład w rozpoczynający się dzień jest kluczowy, a nawet niezbędny, jeżeli nie najważniejszy. Ale wracając do meritum, wydawało by się, że murowanie zajmie mi mniej czasu. Niestety, przygotowanie zaprawy, wymierzenie, wymurowanie, umycie wszystkiego, posprzątanie po sobie powodowało, że moje wpadnięcie na budowę owocowało wymurowaniem tylko 2-4 m2 ścian. Mało, ale jeżeli wszystko robi się samemu, to nie da się szybciej. Przynajmniej ja tego nie potrafiłem zrobić szybciej. Dzień za dniem - dom, praca, budowa… Czy można zepsuć coś, czego nie da się zepsuć? Często i gęsto muruje w porze wieczorowej, a czasami prawie nocnej. Za źródło światła służy mi lampka ledowa halogenowa na stojaku. Pewnie już nie długo, bo stojak już mi kilkukrotnie się obalił. Ale ja nie o tym. Lampka nocna oświetla mi pomieszczenie w którym aktualnie pracuje, a nie oświetla mi pomieszczeń w których nie pracuje, a w których przetrzymuje narzędzia. Czasami zakładam latarkę czołową i wędruje po potrzebne narzędzia, a czasami robię to po omacku, no jakaś tam poświata pada. I w ten oto sposób powędrowałem do przyszłego pokoju Dorotki celem zabrania wiertła sds. Całkiem przypadkiem miałem w ręce wiertarkę Boscha i żeby nie tracić czasu to właśnie wiertło zapodałem mojej wiertareczce. Ładnie kliknęło, co oznaczało, ze wiertło ładnie ułożyło się w swoim łożu. Jakież było moje zdziwienie, kiedyż to przystawiłem wiertarkę do muru. Skarpetkę można czasami założyć na lewo, buta odwrotnie, lecz wiertło na odwrót? Kuźwa! Ja tego dokonałem! Wejść weszło, ale za cholerę nie chciało wyjść. Uruchomiłem gogle na telefonie, a nuż ktoś już sprokurował sobie taki sam problem i podzielił się z potomnymi jego rozwiązaniem. Guzik. Jestem chyba jedynym, któremu udało się tego dokonać. W ramach dobijania siebie, uświadomiłem sobie, iż godzinę wcześniej, moja szlifierka (także boscha) zaprzestała działać. Od kilku dni już przejawiała dziwne objawy, traciła moc, zwalniała, lecz moje pieszczotliwe stukanie nią o beton wzbudzało ją do życia. Tym razem reanimacja, a nawet defibliracja nic nie pomogła. Pewnie szczotki się skończyły – tak wtedy myślałem. Jak się później okazało byłem w błędzie. Raczej nie do uratowania. Na szczęście inna szlifierka made in china , zakupiona prze zemnie dekadę temu w carrefurze za 25 zł nadal działa. Co do młotowiertarki. Nie pozostało mi nic innego jak udać się do serwisu i poprosić o naprawę. Już miałem przygotowaną historyjkę jak to mój synek bawił się wiertareczką i niechcący w tak nieopatrzny sposób zapodał wiertło, że stało się to co się stało. A może powiedzieć, że to żona próbowała mi coś udowodnić. Baba i wiertarka, od razu widać, że kobiety to do garów tylko się nadają …prawie w to uwierzyłem. Ale to w końcu ja sam, nikt inny dokonał niemożliwego. Ze spuszczoną głową oddałem sprzęt do naprawy. Po kwadransie naprawiono, a ja wychodząc nie słyszałem żadnych śmiechów. Może nie z takimi przypadkami do nich przychodzą? Edytowane 19 Lutego 2015 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 28.02.2015 19:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lutego 2015 (edytowane) Dzień Świstaka Lubię jak poniedziałek zaczyna się od poniedziałku, ale ja już czasami nie wiem kiedy mamy poniedziałek – dni i noce zlewają mi się w jedną całość. Bo, niech to będzie ten poniedziałek, szósta rano pobudka i kawa dla żony i śniadania dla dzieciaków i przetransportowanie tych rzesz dzieciaków do szkoły i na budowę i murowanie ścian i godzina czternasta szybkie mycie narzędzi i przebranie się i pędem do szkoły odebrać dzieciarnie i obiad - przygotowany wcześniej przez małżonkę i godzina szesnasta i młodsze dzieci zawieść trzeba na treningi Ju-jitsu i godzina osiemnasta i trzeba starszą córkę z koleżanką zawieść na treningi Ju -jitsu i przy okazji odebrać młodsze latorośle i godzina osiemnasta trzydzieści i na budowę i murowanie i dwudziesta trzecia do mieszkania i spanko i o piatej pobudka i do pracy a po pracy po czternastej odebrać dzieci i na obiad i po objedzie na budowę i murowanie i powrót na noc do mieszkania i sen i na szczęście środę mam wolną i nie idę do pracy, więc szósta rano pobudka i kawa dla żony i śniadania dla dzieciaków i przetransportowanie tych rzesz dzieciaków do szkoły i na budowę i murowanie ścian i godzina czternasta szybkie mycie narzędzi i przebranie się i pędem do szkoły odebrać dzieciarnie i obiad i godzina szesnasta i młodsze dzieci zawieść trzeba na treningi Ju-jitsu i godzina osiemnasta i trzeba starszą córkę z koleżanką zawieść na treningi Ju -jitsu i przy okazji odebrać młodsze latorośle i godzina osiemnasta trzydzieści i na budowę i murowanie i dwudziesta trzecia do mieszkania i spanko i kawa dla żony i śniadania dla dzieciaków i przetransportowanie tych rzesz dzieciaków do szkoły i na budowę i murowanie ścian i godzina czternasta szybkie mycie narzędzi i przebranie się i pędem do szkoły odebrać dzieciarnie i obiad i na budowę i murowanie i godzina osiemnasta do domku i drzemka dwugodzinna, bo idę na noc do pracy i po nocnej pracy powrót do mieszkania i drzemka dwugodzinna albo kiedy indziej się wyśpię i na budowę i murowanie i obiad i coś z dziećmi związane i spanie i piątek wolny od pracy i kawa dla żony i śniadania dla dzieciaków i przetransportowanie tych rzesz dzieciaków do szkoły i na budowę i murowanie ścian i godzina czternasta szybkie mycie narzędzi i przebranie się i pędem do szkoły odebrać dzieciarnie i obiad i godzina szesnasta i młodsze dzieci zawieść trzeba na treningi Ju-jitsu i godzina osiemnasta i trzeba starszą córkę z koleżanką zawieść na treningi Ju -jitsu i przy okazji odebrać młodsze latorośle i godzina osiemnasta trzydzieści i na budowę i murowanie i dwudziesta trzecia do mieszkania i spanko i na reszcie mamy weekend i się wreszcie wysypiam do siódmej i na budowę i murowanie ścian i godzina dwunasta szybkie mycie narzędzi i przebranie się i pędem do mieszkania, odebrać obiad przygotowany przez Oleńkę (bo już nie zdążymy zjeść razem) i do pracy na czternastą i służę społeczeństwu za państwowe pieniądze i po pracy wracam do mieszkania i gdzieś po drodze zasypiam i niedziela rano ??????????????????????????????????????????????????????????????????????????????? - gdzie ja jestem? -co ja tutaj robię? - O KU.A jak ja się nazywam? Edytowane 28 Lutego 2015 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 09.12.2015 13:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2015 Retrospekcja. Tak, ile razy już tak pisałem. Tym razem to taka głębsza, bo z głębin zapomnienia. Jakoś nie po drodze było mi z klawiaturą a przecież sobie obiecywałem dokumentować proces budowlany lub inaczej mówiąc progres budowlany. W chwilach zwątpienia miał mi ten dziennik dawać siłę. Mnie jednak zbyt często i gęsto nachodziły chwile niemocy twórczej i to zarówno na polu budowlanym jak i dziennikowo-kronikarskim. Nie to, że poległem. Nic z tych rzeczy, ale nie wszystko szło tak jak sobie tego życzyłem. Niby plan działań o kryptonimie „lato-jesień 2016 ‘’ ma duże szanse na realizacje, ale. Ale po kolei. Gdzieś koło stycznia, lutego skończyłem ścianki działowe i rozpoczątkowałęm zabawę w elektrykę. Kilkukrotnie obejrzałem kurs dvd „jak samemu wykonać instalację elektryczną” skonsultowałem się z zawodowcem i ruszyłem do zabawy z kabelkami. Zabawa trwała ponad 2 miesiące i skończyła się z początkiem wiosny (w.g wcześniejszych założeń wszelkie instalacje miały być zrobione do wiosny) ot, takie małe przesunięcie. Tu gniazdko i tu też gniazdko, o tu też dam gniazdko. Wszystko przemyślane, ale tych wszelakich punktów wyszło w cholerę i trochę. Momentami miałem dość, lecz przy tej ilości punktów elektrycznych to zawodowiec wystawił by mi rachunek na jakieś 15 tys. a dokładając do tego tv-sat, alarm to pewnie koło 20 tys.( takie spekulacje wysuwam na podstawie wycen innych osób i co po niektórych firm, które poprosiłem o kosztorys) Moje koszty to materiał, który dzięki uprzejmości kolegi zakupiłem z 30% upustem. Myślę, bo nie liczyłem dokładnie, ale to jakieś 4-5 tysięcy. Te kilometry kabli długo się rozwijały, bo: i tu wkleję to co napisałem w innym wątku: „Pomału kończę rozprowadzenie instalacji elektrycznej w moim domku i pomimo, że jestem amatorem w tym temacie, to sobie poradziłem (z małym dozorem fachowca). I kiedy mi się wydawało, że to koniec pracy, to sobie przypomniałem o instalacji tv, wlan...na szczęście mamy forum i po przeczytaniu 14 stron jednego z wątków udało mi się rozprowadzić na szeroką skalę sieć internetowo/telewizyjną. I kiedy mi się wydawało, że to koniec pracy, to sobię przypomniałem o instalacji alarmowej...i przy pomocy kuzynadobrarada i forum rozkminowałęm i tą instalację. Nie zapomniałem nawet o ewentualnych kamerach. I kiedy mi się wydawało, że to koniec pracy, to sobie przypomniałem, że istnieje coś takiego jak projektor multimedialny. Na forum informacji o rozprowadzeniu kabelków jak na lekarstwo. Wiem, że powinienem zamontować switch hdmi i od niego doprowadzić kabel do projektora, pewnie przyda się też skrętka, kabel zasilający. I to chyba na tym kończy się moja wiedza…” Co jeszcze? No tak, koparka wykopała mi rów 20 sto kilku metrowy którym puściłem niebieską fi 40 łączącą studzienkę z domem. Mam wodę w domu! W tym rzesz rowie( z boku) także kabel zasilający i kilka peszli na zapas) Co tam jeszcze, ano po raz kolejny zepsułem wiertarkę, tym razem made in lidl pożyczoną/odkupioną od szwagra a następnie naprawiłem przez zaprzyjaźniony serwis (100 zł, gdy bym wiedział, że tyle to bym kupił następną). A jak zepsułem? A kuźwa podobnie jak poprzednio Boscha. Sds w postaci otwornicy ładnie pracował, aż się mu pękło. Połowa wiertła została i za cholerę nie chciała wyjść. Zakleszczyło się. Pewnie umknęło mi kilka rzeczy, ale jak się nie pisze na bieżąco to tak bywa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 21.12.2015 11:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Grudnia 2015 Kanalizacja, to nie tylko połączeniu kilku rurek. Szlifierka made in biedronka o tarczy 230 okazała się bardzo przydatna, ale pył z wyciętych rowków pod rury 75mm 110mm oraz przepustów przekutych pod rury 110 towarzyszył mi przez trzy tygodnie. Jak ktoś mi powie, że kanaliza jest najszybszym etapem to zamorduje. Co do samych materiałów, to kupowałem je w hurtowni Bims a nie w markecie. Rury kanalizacyjne bodajże Magnaplast czy coś w tym stylu. Inne rury, to te od odkurzacza centralnego i całe pięć gniazdek ssących. I tutaj poszło całkiem przyjemnie. Instalacja cwu. Wrrry Jak to ładnie i przyjemnie się robi, układa i jak szybko. Dlaczego wszystkim, którzy prowadzą dzienniki i samemu robią instalacje tak książkowo to szło. Mnie już od początku szło pod górkę. Najsamprzód dzielenie włosa na dwoje – pp czy z pexa, zgrzewanie czy zaciskanie, bo nie skręcanie a na pewno nie klejenie a już na pewno nie konopiowanie rurek stalowych. Jak wiadomo powszechnie, trendy modowe nakazują prowadzenie instancji po podłogach tak, co by się do nich dostać w razie awarii trza wyburzyć pół domu. Ja, jako świadomy inwestor, świadomy mojego potencjału, ale także świadomy zagrożeń wynikających z mojego potencjału troszku się obawiałem. Wiem, że taki Jarek.P i kilku mu podobnych pozgrzewało kilka rurek za pomocą najprostszych zgrzewarek i woda hula od punktu A do B a nawet czasami do G bez najmniejszych przecieków, że wystarczy zrobić próbę ciśnieniową przed wylewką, że to najtańsza i najprostsza forma cwu, ale ja jak zawsze miałem wątpliwości. Bo jak przegrzeję i zrobi się czop, albo nie dogrzeje i puści po kilku miesiącach/latach? Ot takie rozważania jednorazowego ,przewrażliwionego instalatora instalacji wodnych. Stanęło, to znaczy postanowiłem uniknąć ewentualnych błędów i wybór padł na pexa. Instalację, która ma być „jak ktoś gdzieś napisał idjotoodporna” Oczywiście jest ona droższa o rozdzielacze (u mnie trzy) w kotłowni, łazience na dole i w łazience na górze, szafki do rozdzielaczy ( i tu nie do końca, bo dwie posłużyły mi także do podłogówki) i inne niezbędne elementy. Najbardziej newralgiczne miejsca , to łączenia. U mnie w podłodze nie uświadczy się łączeń, wszystko od rozdzielacza do punktu poboru w jednym kawałeczku w postaci rury Vawina 16mm/ 20mm i złączek zaciskanych Vawina ( złączki skręcane tylko przy rozdzielaczu). Ile czasu zajęło mi szukanie informacji o instalacjach opartej na pex, o cyrkulacji na rozdzielaczach…dużo czasu. Jak się będzie sprawowała ta moja instalka? Nie dopuszczam do siebie że coś mogłem spieprzyć! Póki co nie cieknie a woda leci z wyznaczonych punktów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 04.01.2016 19:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Stycznia 2016 Gdzieś pomiędzy kuciem rowów w ścianie mających schować rury pcv 75 mm a kuciem podłogi mające pochować część rur od odkurzacza postanowiłem zrobiłem sobie ziaziu. Ziaziu za pomocą młotka. Bhp się kłania i brak przeszkolenia w obsłudze młotka. Nie, nie uderzyłem się w paluszek. Ale od początku. Po wykuciu rowu w wieńcu pod rurę kanalizacyjną do odpowietrzenia tego rzesz pionu kanalizacyjnego, po nacięciu drutu zbrojeniowego szlifierką - postanowiłem właśnie tego drucika fi 10mm pozbyć się za pomocą młotka. Podejście było utrudnione, nie chciałem rujnować całego wieńca a tylko mały kawałeczek, co by kanaliza się troszku schowała a ten drucik mi przeszkadzał a szlifierka za cholerę już nie mogła podejść. Pręcik nacięty, parę uderzeń młotkiem miało załatwić sprawę. Uderzam od góry a pręcik się wygina , jeszcze kilkadziesiąt uderzeń i pręcik pękł i schował się wgłębi wieńca. Nie zostało nic innego jak go potraktować młotkiem - od dołu. I tu doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. O ile uderzając od góry nie miałem problemów z trafieniem w pręcika, to od dołu było to utrudnione. Nieporęcznie i trudno o odpowiedni pęd a co dopiero o precyzję. Jak do tego doszło, jak to się stało? Do końca nie wiem. Przypuszczam, że w momencie uderzenia, albo nie trafiłem, albo młotek prześlizgnął się po pręciku a siła mojej rozpędzonej ręki trzymającej młotek zatoczyła łuk i zaczęła kierować się ku mojej głowie! Nadzwyczajna siła mojej woli zatrzymała moją rękę w bezpieczny sposób od głowy, ale moja prawa dłoń odmówiłam mi współpracy. Czy to zmęczenie mięśniowe, czy co inszego, ale młotek niczym tomahowk wyleciał mi z dłoni i trafiłem się nim prosto w głowę. W lewą skroń. Trochę mi pociemniało, może nawet zobaczyłem kilka gwiazd ale nie zemdlałem. Ba kilku minutach nawet doszedłem do siebie. Troche krwi, ale obyło się bez szycia. Więcej szczęścia niż…bo młotek prześlizgnął mi się po głowie. Gdybym się trafił centralnie np. w szczękę to stomatolog był by mi nie potrzeby a jedynie protetyk. A gdy by w oko, to …to wiadomo co by się stało. Bryyy, minęło już kilka miesięcy od tego niefortunnego zdarzenia a ja ciągle mam ciary. Jak się człowiek spieszy to się diaboł cieszy, czy jakoś tak. Kolejny nieoczekiwany zbieg ciągu zdarzeń zakończył się już wizytą u chirurga. Nożyk do tapet jak i do cięcia wszelakich innych przedmiotów się zawieruszył wtedy, kiedy się nie powinien zawieruszyć. Na szczęście wkłady do tego nożyka leżały na miejscu, więc szybko, szybko tym rzesz ostrzem postanowiłem odciąć potrzebny mi peszel . Kurczę, nowy nożyk a już tępy! Tnę, naciskam i nic. No to mocniej naciskam palcem wskazującym i ….. udało się, poszło jak w masło, to znaczy w palec. Odciąć, nie odciąłem … peszla, ale ładny kawałek palca wskazującego został „naruszony”. Cieknie mocno, a tu nie ma czym zaizolować rany a pod ręką tylko taśma malarska. Co by nie potrzebnie nie zabrudzić posadzki dorwałem jakieś ręczniki papierowe, którymi następnie owinąłem palec, a następnie użyłem właśnie taśmy papierowej. Z tym to właśnie profesjonalnym opatrunkiem, samojeden pojechałem do szpitala, gdzie przemiły i delikatny chirurg udzielił mi pomocy medycznej. Pan Doktor Burkliwy i obrażony na pracę w niedzielę najpierw profesjonalnie znieczulił mi paluszka za pomocą igły i strzykawki wbitej w sam środek otwartej rany. Przy okazji trafił chyba w jakiś nerw. Wnoszę to po tym, że się nagle, gwałtownie uniosłem ponad leżankę. Co tu więcej pisać, chyba jedynie to, że wzbogaciłem się o trzy szwy i kartę wypisową , z której wynikało, że lekarz nie odróżnia lewej ręki od prawej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 03.02.2016 13:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2016 Przygoda z palcem spotkała mnie w trakcie rozkładania styropianu. A sam styropian miał być najłatwiejszą częścią tych puzzli. Założenia były proste. Na dole 15 cm eps100 swisspora w trzech warstwach. Pierwsze 5 cm miało za zadanie odcięcie się od płyty fundamentowej i schowanie rurek od odkurzacza centralnego i częściowo od kanalizacji. Ponadto pierwsza warstwa otuliła rurki z wodą od dołu, otulone wcześniej otuliną. Drugie 5 cm miało za zadanie utulić rurki z wodą od góry. Trzecia warstwa miała iść już na gładko. Trochę przerost formy nad treścią, mogłem dać dwie warstwy, ale ja chciałem być przedokładny. Pod styro dałem także folię, tak prewencyjnie. Co może być łatwiejszego, szybszego, przyjemniejszego od układania styropianu? W moim przypadku każdy etap nie jest szybki! Grubo ponad dwa tygodnie układania (niektórzy pisali, że dwa dni im to zajęło – kłamcy) Zakupiłem takie fajne, ale drogie urządzonko zwane ręcznym nożem termicznym o nazwie STORCH HOTKNIFE. Bardzo, ale to bardzo pomocne. Ale także drogie - zainwestowałem z myślą o późniejszej odsprzedaży, lecz nie wiem czy nie będzie mi szkoda żegnać się z ułatwiaczem prac cięcia termicznego. Po awarii palca poprosiłem o pomoc tatę i praca znacznie przyspieszyła. Najwięcej roboty było oczywiście było przy wszelakich rurkach, bo styropian był docinany bardzo dokładnie, w przestrzeń pomiędzy styro a rurki szła pianka pistoletowa a na to druga warstwa styropianu. Aby przypadkiem pianka nie wypchała izolacji, to na to kładłem kawałki desek, które dociskałem jeszcze pustakami, czy kawałkami betonu. Praca żmudna, ale mam satysfakcje. Czy było to potrzebne, może wystarczyło mniej więcej dociąć do rurek, przestrzeń zasypać piaskiem tak jak to robią firmy? To, że styropian klawiszuje przy chodzeniu „Panie, wylewka wszystko dociśnie” Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mmaarcin 30.03.2016 21:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Marca 2016 (edytowane) Rekuperacja. Na temat rekuperacji przeczytałem bardzo wiele tematów na forum. Niektóre po kilka razy i kilka razy zapomniałem o czym czytałem ( bo w między czasie wertowałem inne tematy – elewacji, pianki pur, wylewek, tynków, pompy ciepła…) Kominy mam zbudowane- dwa , celowo z nich nie rezygnowałem. PO pierwsze mam/ będę miał kominek. Nie jako źródło ciepła (ewentualnie w skrajnych przypadkach )ale dla przyjemności patrzenia na ogień) PO drugie, koszt rezygnacji z komina w moim przypadku to był tysiąc złotych. Po trzecie będzie służył do wyrzutni. Wyrzutni powietrza oczywiście. Tomasz Brzęczkowski kontra reszta świata. I jak tu zrobić dobry projekt instalacji w oparciu o rady z forum, kiedy tyle sprzecznych opini. - Do wiatrołapu tylko wywiew aby cały smrodek z bucików wywiało, Nie! krzyczy Brzęczkowski, bo się nie zbilansuje. Wywiewy tylko w łazienkach i ewentualnie w kuchni. - A ile rur do nawiewu? Jedna? - Tak! więcej nie trzeba ,ripostuje Pan Tomasz, bo suma przekrojów nie pokryje się z rekuperatorem i większa ilość kanałów nic nie da a tylko podroży instalację! - Nieprawda ty ………(i tutaj często pojawiają się różne inwektywy wobec Pana Tomasza) więcej kanałów trzeba dać, bo prędkość za prędka i słyszalność będzie słyszalna dla użytkownika. A po za tym skrzaty domowe, które przenoszą cząsteczki molekularne powietrza potrzebują dwa a nawet trzy kanały.. I Bądź tu mądry i pisz wiersze. Szanuje wszelakie opinie, staram się jak zawsze czytać między wierszami i na tej podstawie zrobiłem projekt i zakupiłem materiały. Projekt, a w zasadzie jego założenia powstały wcześniej, na etapie zalewania stropu, kiedy to zrobiłem przepusty pod skrzynki rozprężne. Podrożyłem swoją instalację o dodatkowy krążek przewodu elastycznego i do nawiewów doprowadziłem po dwie rury (myślę, że jeden by starczył, lecz nie chciałem ryzykować) Do wiatrołapu, kotłowni (gdzie będzie może także wc), garderoby doprowadziłem wentylację. Czy tam będzie nawiew czy wywiew, a może nie będzie ani nawiewu ani wywiewu zdecyduję później, ponieważ do skrzynek rozdzielczych zamówiłem dodatkowe dziurki. Albo je wykorzystam, albo zaślepię. Koszt niewielki a alternatywa jest. Oparłem się o termokontrol, ceny przystępne i jest to system rozpowszechniony wśród forumowiczów. Zrobiłem kalkulację na ich stronie i okazało się, że materiały dla mnie to ponad pięć tysięcy złotówek. Cholera wcale nie tak mało. Ale jak wcześniej czytałem, jeden z forumowiczów zamówił materiały za pośrednictwem instalatora i jego upustów, dodatkowo z watem 8 procent, bo przecież w przyszłości ten instalator będzie pewnie montował rekuperator. Gdy bym ja tak zrobił to bym zapłacił trzy i pół tysiąca a nie pięć i pół tysiąca? Ale czy moje dylematy moralne mi na to pozwolą? Czy Urzędnicy Urzędu Skarbowego też budują domy i czytają forum? Dociskanie, przykładanie, piankowanie, docinanie. Pewnie jak zawsze przerost formy nad treścią. Edytowane 31 Marca 2016 przez mmaarcin Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gaja2 31.03.2016 05:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Marca 2016 Trafiłam dzisiaj na Twój dziennik i przeczytałam całość, robiąc tylko niewielkie przerwy na odśmianie się I pomyślałam, że Twoje dzieci będą miały za kilka lat fajną lekturę...a za lat ...dzieśći/dzieśćia ...również Twoje wnuki mogą być traktowane powiastką "Jak to dziadek dom budował". Działka piękna!!! Gratuluję wytrwałości i pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.