Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

A wszystko zaczęło się od kuchni :)


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 3,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Mnie przez całe życie dziadek męczył o tym że trzeba mieć porządek bo on dzięki temu przeżył pożar swojego domu. Wiedział gdzie miał klucze od samochodu (przez co benzyna nie wybuchła) i udało mu się zabrać rodzinę po tym jak pies obudził ich w środku nocy bo dym. Porządek jedno ale nie uchronił ich to przed zapaleniem płuc jak na zimnym komisariacie (było podejrzenie podpalenia) spędzili boso kilka godzin. Córce znajomej babci do kuchni zawalił się piec sąsiada, mieszkanie nie dosyć ze dziura to i momentalnie pożar. Też w nocy, w zimie stali czekając na straż pożarna. Z takim plecakiem mogłaby dzieci ubrać, dac im batonik na uspokojenie.

Najbardziej przeraża mnie już nie naiwność ale lekkomyślnie ludzi - pożar moze się zdążyć każdemu a mało kto ma gaśnice która nie tylko dom ale i życie może uratować. Nawet ci znajomi co mają kominki patrzą na mnie jak na debila jak pytam o gaśnice.

 

O i jeszcze jedno - w samochodzie zawsze mam polar, koc i kurtkę przeciwdeszczową dla młodego. Moja przyjaciółka utknęła kiedyś na autostradzie w Niemczech podczas śnieżycy - nie zamarzła dzięki temu, że miała koc, a stali na drodze całą noc - wiadomo ze z włączonym silnikiem tyle się nie da.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o na wypadek wybicia szyby to bym ubezpieczyła - już mieliśmy niezłego stracha jak spod kosiarki kamień wystrzelił :( i parapet mamy wgnieciony - naszczęście nie trafił w okno, a niewiele brakowało

 

gaśnic nie mam - ale miałam w planie nabyć

 

ostatnio nawet Ł wspomniał coś o drabinkach do wyjścia przez okno na zewnątrz - w razie czego

 

w mieszkaniu to ubezpieczenie było - bo kilka razy się zdarzyło że sąsiad nas zalał itp... pogadam jeszcze z Ł o tym domu, ale znając jego podejście to i tak wiem co powie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oo z tym kominem to pamietam, jak ktos nam cos wspominal o jego kontroli co jakis czas :yes:

teraz nie pamietam co ile ten przeglad powinien byc robiony (raz na rok czy raz na dwa lata) ale to tez jest kluczowa sprawa w razie gdyby cos sie stalo..

 

przegląd kominiarski chyba co rok, tak przynajmniej jest u nas :-)

 

o na wypadek wybicia szyby to bym ubezpieczyła - już mieliśmy niezłego stracha jak spod kosiarki kamień wystrzelił :( i parapet mamy wgnieciony - naszczęście nie trafił w okno, a niewiele brakowało

 

przy takich dużych szybach to konieczne takie ubezpieczenie :yes: mnie niejako bank zmusil przy kredycie ale i tak zawsze wybieram dodtakowy pakiet świdczeń takich dla nas poza neizbednym minimum. Nasz dom to z pakietem jakimś dodtakowym ruchomości, oc, ubezpieczone szyby ( łacznie z płyta indukcyjną, lustrami itp) to jakies 600 zl ..patrzac nawet na ze bede płacila następne 30 lat i wiecej to co nazbieram 18 000 czy wiecej tysiecy, co kupię za to ?? Nawet jak odpukać wypłacili by tylko częśc ubezpieczenia , wiec z prostego rachunku jednak warto :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja utknelam w Polsce na kilka godzin w jakimś lesie. Znajomy znał świetny skrót którego nikt nie znał, był z tego dumny do czasu aż okazało się że pług odwiedzający też go nie znał ;)

Kilka godzin tam spędziliśmy ale bez odmrozen

A i dobrze mieć zestaw do przecinania pasów z młotkiem do wybijania szyb. Jak wpoślizgu wyjechaliśmy w płot to mimo małego tylko wgniecenia drzwi to i tak nie mogłam ich otworzyć.

Edytowane przez AnikoPL
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygoda z poślizgiem dla mnie była raczej zabawna. To były na prawdę małe predkosci - ok 30km/h. Z daleka widzieliśmy ta błyszcząca kafle lodu na drodze i w sumie szansę na uniknięcie wjechania w barierki oscylowaly w granicy 0%. Zwalniamy, skręcamy a samochodu sobie jedzie jak chce. Mogło być mniej ciekawie jakby mąż nie był z tych tak zwanych zawalidrog którzy dostosowują prędkość do warunków atmosferycznych. Tak tylko trochę śmiechu i zaklinowania drzwi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam na rozkładzie 3 „pożary” niejako własnej produkcji.

Lata temu zapalił mi się garnek z pieczarkami na kuchni gazowej. Ogień sięgał do okapu. Oczywiście gaśnicy w mieszkaniu nie było. Tłuszcz wykipiał i paliła się cała powierzchnia kuchenki. Ugasiłam kocem, ale pierwsza myśl była kretyńska – garnek z wodą. Na szczęście oprzytomniałam.

Drugi pożarek – zaczęły się mocno tlić szczapy drewna, które na szybko dosuszałam (po deszczu) wsunąwszy je we wnękę nad paleniskiem naszego niby kominka. Oczywiście zapomniałam o nich i dopiero zapach przypalanego drewna sprowadził mnie do salonu. Tu woda była pomocna. Tylko potem sprzątałam parę godzin.

Ostatni wyczyn, to zbyt gorący popiół wysypany na kompostownik. Już o tym pisałam na forum, więc może znacie historię. Kompost sam w sobie przechodzi takie reakcje chemiczne, że jest co najmniej bardzo ciepły w środku. To było w środku zimy, śnieg i niezły mróz. Koty mnie zaalarmowały swoim zaniepokojeniem. Wyszłam z domu, a tu ogień na 3 m wysoko. Dym czarny wali w niebo, bo moje szczęście odłożyło na chwilę stare opony między kompostownik a płot. Byłam sama w domu. Woda na zewnątrz zamknięta, węże pochowane, ja w T-shirtcie i kapciach.... W panice nie mogłam znależć zaworu od wody. Jak puściłam wreszcie z węża wodę, to tak sobie gasiłam dobre 3-4 godziny. Co już mi się wydawało, że koniec i wyłączałam wodę, to ogień znowu wybuchał. Nie wiem czemu straż pożarna nie przyjechała do tego słupa czarnego dymu. Mamy do nich w linii prostej 800 m. Musieli widzieć.

Gdybym tego nie ugasiła, pewnie naszego domu już by nie było, bo od kompostowników do drewutni wzdłuż boku garażu jest 3 m. Drobny wiaterek, iskra i po zawodach.

Gaśnica i to duża, co najmniej jedna, to w domu, szczególnie z kominkiem, konieczność. Zresztą prawo to nakazuje.

 

 

Poślizgi :cool::cool::cool: Mamy po drodze z Warszawy taki jeden zakręt, gdzie nas kiedyś przy prędkości 30 obróciło o 180 stopni i tylko cudem nie wpadliśmy do rowu. Na szczęści nic nie jechało. Ale od tamtej pory ten zakręt to jak memento.

Edytowane przez pestka56
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie miałam nigdy takich niemiłych przygód, ale w samochodzie zawsze mam sweter na zapas i parasol :)

 

Podczas ostatniej mroźnej zimy, tej gdy było na Mazowszu prawie -30 chwilami, złapaliśmy gumę 8 km od domu. Nie mogliśmy na tym mrozie wymienić. Pomoc techniczna do takiej durnoty przyjechać nie chciała, bo mieli za dużo poważnych wypadków do obsłużenia. My ubrani jak do samochodu z dobrym ogrzewaniem, a ja na 10 cm obcasach. Jechaliśmy z całym komputerem na ważną prezentację. Z opony zostały dosłownie strzępy. W końcu diesel zamarł. KONIEC. W życiu tak szybko i do tego po zmarzniętej, śliskiej grudzie choć to szosa, nie pędziłam tak jak wtedy. Kolana miałam o temperaturze mrożonki, ale J. narzekał, że nie może mnie dogonić. A ja na tych obcasach i jeszcze z kompem wetkniętym za bluzkę, żeby nie zamarzł.

Samochód mechanik zabrał lawetą z pobocza następnego dnia. Dwa dni go rozmrażali. Oponę wymienili. Nam ubyło z kieszeni 7 stówek, a przybyło rozumu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że dom warto jednak ubezpieczyć. Ryzyko kradzieży jest większe niż w przypadku mieszkania w blokach. Pożar wszędzie może się przytrafić. Ja mam dodatkowe ubezpieczenie szklanych elementów, kosztuje to 50 zł rocznie i jeśli pęknie mi jakiekolwiek szklenie w oknie, szyba kominka, kabina prysznicowa, szklana balustrada to do 5000 zł szkoda podlega refundacji. A szklane elementy potrafią pękać i bez pomocy...

 

O, gaśnicę muszę sobie nabyć do domu! Czujkę gazu w kotłowni mam podłączoną do alarmu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bardzo przydatne jest to forum :D tyle ważnych informacji :)

czyli muszę założyć czujnik gazu, kupić porządną gaśnicę o tych szkłach też trzeba pomyśleć, Ivy a jeśli nie mam kominka to chyba nie muszę mieć takich przeglądów?

Pestko Ty to masz przygody

Aniko, mój mąż też tak jeździ, czasem się z niego śmieję że go ciężarówki wyprzedzają :) jest przewidującym kierowcą samochodowym i motocyklistą :D

p@nna michotka chyba pierwszy raz się odezwała, witaj :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygody, a jakże :) Chyba coś je do mnie ciągnie. Wolałabym, żebym kasę tak przyciągała. Dobrze jeszcze, że jak dotąd wychodziłam z tego bez większych uszkodzeń. Wspomnienia zostają i zamieniają się w opowieści do przyjacielskich spotkań. :) Mogę też Was (na forum) troszkę, mam nadzieję, rozbawić.

 

Kominiarza trzeba obowiązkowo co roku zaprosić na przegląd, obojętnie czy ma się kominek, czy nie. Prawo takie dotyczy wszystkich kominów nawet jeśli są wyłącznie wentylacyjne w domach, mieszkaniach w bloku, wszędzie :)

Edytowane przez pestka56
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, macie racje w wielu sprawach, o ktorych nie mialam pojecia a jednak potrafia usprawnic zycie. Musze nadrobic.

 

U nas przy zakladaniu monitoringu domu czujke gazu zamontowalismy w pienicy, bo tylko tam jest gaz a dymu jedynie na strychu. Przy kominku Michal ma zamontowac na wlasna reke czujke od czadu. Rzadko palimy i nigdy nie zostawiamy na noc ale zawsze lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to i ja dodam swoją historie.

 

Trzy lata temu wymienialiśmy piec do CO i wody,kilka przeróbek rurek było cały wykonawca był fatalny,ale bombę zostawił nam na koniec.

 

Piec zamontowany,trzeba było poczekać na odbiór serwisu fabrycznego do gwarancji,piec działał kilka dni samą wodę grzał bo lato, przyjechał serwis i akcja odcinania gazu-bo luty zgrzewy były jakieś miękkie na łączeniu rurek i ......

 

Dobrze że nie mam zwyczaju wchodzić do pralni z papierosem.

 

Nawet nie wpuściłam go na poprawki zrobił ktoś inny.

 

Czujnik gazu od tego momentu mamy i do tego co jakiś czas mąż podkłada zgaszoną zapalniczkę i sprawdza czy czujnik zaczyna wyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czyli muszę założyć czujnik gazu, kupić porządną gaśnicę o tych szkłach też trzeba pomyśleć, Ivy a jeśli nie mam kominka to chyba nie muszę mieć takich przeglądów?

 

 

Kominiarza trzeba obowiązkowo co roku zaprosić na przegląd, obojętnie czy ma się kominek, czy nie. Prawo takie dotyczy wszystkich kominów nawet jeśli są wyłącznie wentylacyjne w domach, mieszkaniach w bloku, wszędzie :)

 

Niestety trzeba co roku robić przegląd, pierwszy do odbioru a potem cyklicznie do ubezpieczenia :rolleyes:

znam przypadki nie wypłaconego ubezpieczenia ze względu na brak przeglądu , bo własnie komin i okoliczne byl przyczyną pożaru :sick:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja boję sie panicznie gazu :p W mieszkaniu moich rodziców był w łazience Junkers. Żeby nie było – piecyk (terma) był regularnie serwisowany, a kominiarze nie zgłaszali żadnych problemów z wentylacją.

Ja zatrułam się jako pierwsza mieszanką pary wodnej z dwutlenkiem węgla. Ledwie zdołałam wyjść z wanny i narzucić szlafrok, potem krok do drzwi i otworzyłam je ciałem padając na podłogę w przedpokoju. Wtedy nie było jak tego leczyć, bo nie było w Warszawie komory dekompresyjnej. Nawet mi nie sprawdzili co miałam we krwi. Na szczęście młoda byłam i okupiłam to tylko 3 dniową totalną migreną z objawami żołądkowymi na mega poziomie. Kilka lat później była powtórka, ale wtedy już wiedziałam jakie są objawy początku zatrucia i w porę uciekłam z łazienki. Clou wszystkiego był przypadek mojego już wtedy ciężko chorego ojca. Jemu życie uratowały 3 sesje w komorze dekompresyjnej, bo miał 32% CO2 we krwi.

W Unii Europejskiej zakazano w 2009 r produkcji piecy z otwartą komorą spalania. W PL zakaz montażu takich obowiązuje od 2012 roku dopiero.

My po wypadku taty usunęliśmy piecyk i jego miejsce zajęła terma elektryczna.

Także ani słowa przy mnie o gazie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj Pestko koszmar. Mam takie same odczucia co do gazu. Mi nic nie było ale swojego czasu 2 sąsiadów w krótkim odstępie czasu trafiło do piachu przez niego. Schizma na osiedlu była potem niesamowita.

W jednym z poprzednich mieszkań miałam awanturę o piecyk z właścicielem. Popsuł się i koleś sam kupił na allegro używany i chciał sam montować. Nie zgodziłem się, może jego mieszkanie ale życie moje i moja rodzina. Przez 3 miesiące nie mieliśmy cieplej wody. W końcu przyszedł w asyście specjalisty. Tylko tacy nie mają legitymacji i zostawili mi przedstawienie bo na prawdę to był jego znajomy. Zaczynają montować, ja mówię żeby najpierw zapoznali się z instrukcją 'oj tam oj tam'. Podłączył na odwrót rurki, piecyk się zatarl. Dobrze że zauważyliśmy to zanim pękł przewód z gazem. Nie mieliśmy wody ciepłej przez ponad miesiac bo idiota nie wiedział co ma zrobić. Wprowadziliśmy się. U siebie gazu nie będziemy mieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...