Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

"Z motyk? na s?o?ce" - czyli koszyczek Rydzów


Recommended Posts

Przed złożeniem projektu do urzędu z wnioskiem o pozwolenie wcześniej go pokserowałem i rozwiozłem po kilku firmach budowlanych by mieć rozeznanie w cenach. Na początek postawiłem na te firmy bardziej znane które "widać", że coś tam budują.

 

W firmie nr. 1 rozmowa zrobiła na mnie dobre wrażenie. Pan był w miarę konkretny i rzeczowy. Opinię na terenie Częstochowy ma niezłą. I kiedyś był tani. Obecnych cen nie znałem. Ale obiecał, że kosztorys stanu surowego zrobi w kilka dni. I faktycznie zrobił. Odebrałem i zabrałem się za jego analizę w domu. Wtedy powstała pierwsza wersja mojego arkusza Excelowego na początek zawierająca podstawowe pozycje. No i co się okazało - materiały po cenach detalicznych z hurtowni. Na ten temat rozmawiałem z wykonawcą, ale stwierdził, że jak materiały chcę sam kupować to będę miał 22% VAT a nie 7. Ja mu na to, że materiały można kupić taniej niż w detalu. A on - że z czegoś musi żyć. Rozumiem że robocizna jest po kosztach wyceniona na 60 tys .

 

Firma numer 2. Położona na terenie hurtowni budowlanej (ale figurują pod różnymi nazwami). Rozmowa wstępna mało konkretna - zrobię panu kosztorys uproszczony a pan wybierze sobie potem wykonawcę porównując ofertę i ceny. Kosztorys zrobił terminowo - odebrałem i usiadłem ponownie do Excela. Arkusz zaczął się rozrastać bo ten kosztorys był robiony na bazie chyba KNR (może coś pokręciłem). W każdym razie był maksymalnie nieczytelny, przynajmniej na początku. Ale szczegółowa analiza i siedzenie nad nim ujawniły wiele ciekawostek. Z takich fajniejszych "kwiatków - drobiazgów" znalazłem np drewno na szalunki fundamentów. Dla zmylenia przeciwnika podane jest w m3. Na szczęście z matematyki miałem ciut więcej niż naciągane 3 więc sobie to przeliczyłem na deski. I wyszło mi 128 desek długości 1 m, szerokości 20 cm i grubości 3 cm. I do zbicia tych desek jest potrzebne aż 18 kg gwoździ . To oczywiście daje kwotę niewielką, ale zacząłem bardziej szczegółowo analizować kosztorys. Do postawienia ścian parteru był niezbędny dźwig za 560 zł. Przy ścianach piętra ten sam dźwig kosztował 500 - dziwne te kalkulacje trochę. Generalnie na każdym kroku jakaś mina - ja rozumiem że to kosztorys z projektu, a nie faktyczny, ale skoro między dwoma kosztorysami jest rozbieżność materiału na poziomie 40% to coś tu chyba jest nie tak. Więc arkusz rósł i rósł, a moja głowa puchła Robocizna była na tym samym poziomie - 58 tys. ale materiały ciut drożej. No i taka bardzo fajna pozycja w kosztorysie (pomijam już te dźwigi) - "koszty zakupu materiałów budowlanych" - 10% . Cholera - za to, że facet sobie zamówi u siebie w hurtowni materiał mam tak za friko dać 10%? Ale to na szczęście rozpoznanie. Jednak stoimy przed faktem, że start budowy się przesunie (koszty).

 

Firma numer 3 - robili u mnie w firmie trochę prac i zawsze wygrywali przetargi bo byli najtańsi. Robili dobrze, dokładnie i szybko. No to dostali kosztorys. I cisza.... Minęło półtora miesiąca czasu i jest telefon i mam kosztorys w ręce. Stan surowy zamknięty za 330 tys. Kosztorys bez analizy wędruje w koszu.

 

Arkusz rozrósł się całkiem przyzwoicie i zacząłem juz mieś rozeznanie ile i czego nam będzie potrzeba. Do wyceny przyjmowałem sobie ceny detaliczne, bez upustów czy ewentualnego zakupu "na czarno". Oczywiście całej masy drobiazgów w tym nie uwzględniłem, ale materiały powiedzmy podstawowe na stan surowy przykryty dachem wyceniła na jakieś 120 tys. Dużo. W duchu liczyłem na trochę mniej. Ale co tam.

 

Szukając producenta bloczków betonowych natknąłem się na lakoniczne ogłoszenie: "Budowy - Porotherm - Ytong (certyfikat)". Zadzwoniłem - a co mi tam - i umówiłem się na spotkanie "w plenerze" działki. Szef firmy okazał się być całkiem konkretny. Kosztorys oczywiście zrobi za kilka dni. Następnego dnia zaskoczył mnie SMS-em z namiarami na budowy które robił i robi w okolicy. Na ten temat rozpętam zresztą dyskusję na form, by poznać wasze opnie o postawie majstra. Oczywiście nie omieszkałem pojechać i pogadać. Najpierw z sąsiadami (bo ci widzą więcej niż inwestor) a potem z samymi inwestorami. Opinie były bardzo pochlebne. Uważać trzeba oczywiście na detale i pilnować tego. Innych uwag do ekipy nie było. Przy okazji porozmawialiśmy o wykończeniówce i mamy namiar na tanią, dobrą i sprawdzoną (działa ogrzewanie i ludzie zimę przeżyli) ekipę od wody i co.

 

Kosztorys dostałem i był satysfakcjonujący. 38 tys za całość razem ze sprzętem. Z mojej strony tylko woda, prąd, pomieszczenie jakieś no i materiały. Porównałem tą cenę z cenami jakie krążą po forum i do metrażu domu nie wychodzi to jakoś rozbieżnie. Szef ekipy przy kolejnym spotkaniu zaproponował, że jak trzeba będzie materiały kupować konkretne, to wie gdzie i jakie upusty można wyrwać i deklaruje, że będzie pomagał załatwiać taniej "bo ja też mam upusty" . Co nie zmienia faktu, że co tydzień praktycznie jeżdżę po hurtowniach różnych i sobie ceny rejestruję. Z ekipą udało mi się wynegocjować dodatkowe roboty związane z rynnami i faktury na 3 podstawowe elementy: fundamenty i 2 stropy bez zmiany oferowanej ceny. Pewnie i tak coś wyjdzie dodatkowo w czasie budowania. W ten weekend podpisałem z nimi umowę. Pewnie mogłem jeszcze poszukać, ale co tam.... Jestem dobrej myśli. Jak widziałem ich budowy to jakiegoś strasznego bałaganu tam nie było. Materiały w jednym miejscu i raczej czysto. Przy podpisaniu umowy dostałem namiary na kierownika budowy. I tutaj ciekawy zbieg okoliczności bo w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej okazało się, że się znamy . Po spotkaniu mam wszystko jasne - 1000 za całe kierowanie budową i w tej cenie plan BIOZ (nie wiem co to jest ale ma być zrobione) oraz kosztorys dla banku (chcą z pieczątką kierownika budowy - będą mieli). No i ma to być kierowanie faktyczne a nie fikcja. A start tego budowania planujemy na 5 lipca. RANY - to tylko miesiąc!

 

Ciekawe jest to, że kosztorysy z dwóch pierwszych firm odebrałem ponad miesiąc temu i z żadnej z nich nikt nawet nie zadzwonił - wykazać jakieś zainteresowanie pracą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 209
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • RYDZU

    210

Wczorajszy dzień należał do tych roboczych (i będzie takich coraz więcej). Rozpocząłem go od wizyty w wodociągach gdzie dzień wcześniej dogadałem się z jednym człowiekiem do co zrobienia projektu przyłącza wody i kanalizacji na na naszą działeczkę. W sumie byłem się tylko popytać ale szybko się zdecydowałem, bo cena była niższa o 200 ZŁ od cen konkurencji. Uzgodniliśmy wszystko praktycznie i pozostało mi tylko dostarczyć dokumenty związane z planowanym domem i mapkę do celów projektowych - po to właśnie wczoraj do niego polazłem.

 

Przed 15 miałem kontakt od teścia, że może będzie dzisiaj wolna "kopareczka" - czyli mała wersja normalnej koparki. Przyłącze prądu na terenie działki będzie przechodziło przez jej całą szerokość i dymanie łopatą by ten wykop wykonać nie bardzo nam się podobało. A skoro była okazja - trzeba korzystać. Po pracy szybki obiad i popędziłem na działkę. Jeszcze nikogo nie było no to pooglądałem sobie korzystając z wolnego czasu efekty działania moich oprysków Roudup-em. Przez pierwsze kilka dni nie za bardzo było widać by coś się działo, ale teraz - po dwóch tygodniach widać, że to jednak działa. Zaczęły nam "odbijać" nowe pędy z pniaków pozostałych po wycince i to w sporych ilościach. Więc poszedłem i kupiłem rzeczony preparat w sklepie ogrodniczym. W markecie widziałem opakowanie 500ml za 36 ZŁ, a u ogrodnika kupiłem litrowe (brzydkie i bez kolorowej naklejki) opakowanie za 40 ZŁ. Roztwór sporządziłem 2% i opryskałem cały pas wzdłuż drogi i skarpę z tymi odrostami drzew. Z porad technicznych uzyskanych u ogrodnika - aby utłuc całe drzewo należy wywiercić nisko w pniu otwór skośnie w dół i wlać tam 30-50 cm3 nierozcieńczonego Roundup-u. Osobiście nie sprawdzałem tego jeszcze - bo nie mam potrzeby - wszystko wyciąłem oficjalnie. A tak wyglądają obecnie pędy opryskane tym świństwem:

 

obeschnięte badyle

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/039.jpg

 

W długi weekend zamierzam powycinać te uschnięte pędy i opryskać resztę działki - spodobało mi się, a roślinność na niej to póki co same chwasty.

 

Tak oglądam nasze włościa a tu przyjechali, rozładowali i zaczęli kopanie. Sprytne to urządzenie, i jakoś tak miło było patrzeć jak rowu przybywa w tempie godnym pododdziału wojska w trakcie zajęć z wykonywania okopów

 

"kopareczka" w akcji

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/042.jpg

 

Póki co działka jest nie ogrodzona w całości (ale już wszystko uzgodnione i za 2 tygodnie grodzimy) więc zostawiać kabel w ziemi to zbyt duże ryzyko. Więc do rowu powędrowała tylko w newralgicznym punkcie czarna rura wglądająca jak wielki peszel i płaskownik z "bednarki". Po czym ten odcinek z rurą zasypaliśmy szybko by był dojazd do garaży odciętych wykopem. A jak będziemy robili przyłącze to wtedy wsuniemy tylko kabel, dosztukujemy bednarkę i zasypiemy resztę wykopu. Pozostawiony fragment wykopu oznakowaliśmy taśmą wygrodzeniową i oczywiście obfotografowaliśmy - tak na pamiątkę i dla bezpieczeństwa, że faktycznie był zabezpieczony.

 

wykop prawie skończony

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/040.jpg

 

pozostało go jeszcze oznakować i już!

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/041.jpg

 

Na fajrant wyrwaliśmy jeszcze jedno skrzydło bramy. Jest za wąska w obecnej wersji i w weekend dosztukujemy metrowy kawałek tak by ciężarówka mogła spokojnie wjechać. Niestety nie mieliśmy żadnego "czujnika" (bardzo lubię tą nazwę dla młota o wadze 10kg ) by rozbić obmurówkę słupka bramy więc długo trwało zanim udało nam się go zawlec do garażu. No i zleciało nam do samego wieczora. A tu jeszcze trzeba jechać do pani kierownik budowy odebrać kosztorys do banku. Gnam jak wariat - spóźniłem się oczywiście, ale wszystko dobrze się skończyło.

 

Mamy juz prawie wszystkie papiery do banku. W poniedziałek powinna być już prawomocna decyzja o pozwoleniu na budowę i moje zaświadczenie o zarobkach też będzie (mam na dzieję że nie będzie "za chude"). I wtedy komplecik wędruje do banku, a my będziemy obgryzali paznokcie w oczekiwaniu : "dadzą czy nie dadzą" .

 

Z tymi bankami to różnie jest. Pierwszy kredyt mieliśmy w Kredyt Banku. Było w porządku. To poszedłem do nich teraz też. Warunki całkiem przyzwoite, ale jakiś taki brak zaangażowania ze strony urzędników. Próbuję w PKOBP - spotkanie odbyło się w lepszej atmosferze. Dostałem listę wszystkich papierków do zebrania i kompletną informację o tym co mogę zdziałać by było szybciej. Przy okazji wyszło, że nie jest tak źle z moją zdolnością kredytową jak myślałem i może dostanę kredyt sam - bez wspierania się współkredytobiorcą w osobie taty. Prowizję mają ciut wyższą niż Kredyt Bank, ale za to nie trzeba faktur wogóle i odpada wycena nieruchomości - w sumie wychodzi to na jedno. A jak będzie w"realu" to się okaże za tydzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm.... Pogoda trochę pokrzyżowała nasze plany działkowe. Chcieliśmy popryskać trochę Roundup-em resztę zielska na działce. A tu niestety d... - lało właściwie co kilka godzin. Więc dokonania weekendowe zamknęły się w zabawie z bramą.

 

Obecnie istniejący wjazd ma taką byle jaką i niestety wąską bramę. W czasie rozbiórki i wywozu gruzu któraś z ciężarówek zahaczyła o nią i od tego czasu brama przestała się zamykać. A tu budowa idzie i trzeba jakoś chociaż prowizorycznie zabezpieczyć wjazd i teren działki. Więc jedno ze skrzydeł bramy wykopaliśmy z zamiarem przedłużenia go o jakiś metr. Niestety skrzydło było zespolone ze słupkiem, więc było co dźwigać. Tym bardziej, że na końcu słupka jeszcze kawałek solidnego fundamentu był. Pożyczonym "czujnikiem" przylałem w ten beton kilka razy - ani drgnie. Ale on nie wiedział że ja też jestem zawzięty. Przylałem jeszcze kilka razy z pełnego zamachu i puścił kawałek, potem następny, aż całość się rozsypała. Jaka ulga - do dźwigania mniej o jakieś chyba 40-50 kg. Brama powędrowała na przyczepkę. Ze względu na wymiary nie mogła jechać na leżąco bo za bardzo wystawała. Kombinowałem jak to cholerstwo ustawić by nikomu nie obcięło głowy w czasie jazdy. I tutaj Patrycja podpowiedziała niezłą koncepcję - podeprzyjmy ją paletą. I tak się stało. Potem jeszcze mała pajęczyna z kilkunastu metrów liny i jesteśmy gotowi do jazdy. Musieliśmy pojechać aż 30 km by ten kawałek pospawać. Za to u celu podróży było dużo materiału i spawarka. Więc warto było - tym bardziej, że to w sumie tak przy okazji wyjazdu "rodzinnego". Dokulaliśmy się na miejsce po jakiejś godzinie chyba i przystąpiliśmy do pracy z teściem. Znalazł się i trzeci pomocnik - wujek. Więc praca szła szybko. I stworzyliśmy "potwora" - dosztukowaliśmy kawałek długości metra z kilku innych elementów. Całość wygląda paskudnie niczym Frankenstein, ale ma spełniać tylko funkcje doraźne (założenie jest takie chytre że w przyszłym roku ma się rozpaść by zmusić nas do zrobienia normalnej bramy) Obsadzimy ja w przyszłym tygodniu przy okazji stawiania ogrodzenia. Pewnie trochę ją jakąś farbą ochlapię z litości by tak nie straszyła płatami rdzy Potem dorobimy jeszcze jakieś zamykanko z kawałka łańcucha i kłódki i będzie w porządku. W niedzielę dzwonił "nasz" Majster. Przeliczył sobie jeszcze raz nasze fundamenty i mamy kupić o 100 bloczków betonitowych mniej - tak mu wychodzi z wyliczeń. Ok - będę je zamawiał chyba pod koniec przyszłego tygodnia.

 

Dzisiaj rano byłem w urzędzie i mam następną pieczątkę "Decyzja Ostateczna" na pozwoleniu na budowę!!! Oczywiście zaraz kupiłem dziennik budowy i złożyłem do ostemplowania. Ma być za 3 dni do odbioru. Na moją ą zdziwioną minę że tak długo pani odparła - "no dobra, niech pan przyjdzie jutro po 15-tej". Jak ja lubię nasz urząd

 

Więc jutro popołudniu wpis kierownika budowy i potem nadzór budowlany pozostanie do załatwienia.

 

Jutro czeka mnie też skakanie po dachu mojego bloku - mam rozbudowywać sieć blokową o budynek sąsiedni i trzeba zrobić "przewieszkę". Ciekawe czy dam radę - bo lęk wysokości mam potworny . A teraz zmykam do Castoramy po linkę stalową do tego zadania. I mam nadzieję, że pojutrze coś tu napiszę....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniedziałkowe popołudnie spędziłem na kopaniu rowów . Ale do śmiechu mi było tylko do momentu w którym z rzeczonym rowem (pod przyszły kabel z prądem) zbliżyliśmy się do linii w której rosły drzewa. Gdy trafiłem na korzeń o średnicy uda (i to nie mojego) to zaczęło ogarniać mnie zwątpienie. To cholerstwo będzie gniło przynajmniej kilka lat jeszcze. Dokopaliśmy ile się dało, całe szczęście, że w tym miejscu działka będzie nadsypywana jakieś 40-50 cm, więc potem powinno być spoko. A na razie trzeba będzie uważać plewiąc chwasty bo kabelek nam na krótkim odcinku będzie zasuwał jakieś 30 cm pod ziemią - za to profilaktycznie w grubej rurze podobnej po peszla. Kopanie to fantastyczna sprawa ale dla statystycznego "biurowca" dzień następny to katastrofa. Ledwo wstałem i dowlokłem się do pracy. Ale powinno być coraz lepiej. I zdrowiej !!! A tu zaraz z rana telefon od teścia, że mam podskoczyć sobie odebrać projekt przyłącza energetycznego i go do urzędu rzucić. Jak juz po ten projekt przyjechałem to się okazało, że dziś będzie okazja skorzystać z dźwigu i przestawić garaże na działeczce. Więc popędziłem od niego prosto na działkę i zacząłem przenosić pozostałe w garażu skarby do drugiej "kanciapki". Potem była szybka akcja z przestawianiem żelastwa. Korzystając z okazji przestawiliśmy też garaż sąsiada. I pozostał tylko jeden do przesunięcia - ale właściciele chcą go podobno zdemontować, wyremontować i dopiero wtedy postawić w nowym miejscu.

 

Po akcji przestawiania udałem się popracować trochę zostawiając sobie urzędowe przyjemności na popołudnie. Złożyłem projekt i zgłoszenie budowy przyłącza - okazało się, że brakuje w nim jeszcze ksera "przynależności do izby" - muszę donieść. A potem poszedłem sobie odebrać dziennik. Pani trochę była zaskoczona moim pojawieniem się, ale po 10 minutach miałem już rękach ostemplowany dziennik budowy. Teraz telefon do p. kierownik budowy - umówiłem się na 19 na PIERWSZY WPIS DO DZIENNIKA BUDOWY . Przy okazji odebrałem kserówki jej uprawnień i przynależności do izby. Dzisiaj rano chcę to podrzucić do Nadzoru Budowlanego i będę miał z głowy papierki związane z budową właściwą.

 

Popołudnie spędziłem na przenoszeniu z Teściem płytek stanowiących podłogę garażu. Jakie to cholerstwo jest ciężkie !!!. Dzisiaj plecy mam jakieś takie obce

 

A jak będę miał wypełniony dziennik i pozostałe świstki chyba wybiorę się także dzisiaj do banku. Zobaczymy co powiedzą konkretnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzę samotnie przed komputerem i opisuję wydarzenia ostatnich godzin. W samotności bo obie Panie mojego serca pojechały sobie na wypoczynek do trójmiasta. A ja samotny jak palec - no może niezupełnie bo Tośka (nasz pies) dzielnie mi towarzyszy. Fajna jazda jest - dziś miałem pierwszy dzień z psem w pracy:) (dobrze, że szef też ma psa - więc jest wyrozumiały)

 

A z rzeczy budowlanych:

No i się udało! Dziennik miałem załatwiony od ręki w Nadzorze Budowlanym (dzięki przemiłej sąsiadce).

I tym oto sposobem mam już DWA wpisy

 

No a skoro mam już w takim razie komplet papierów to poszedłem z nimi do banku. Pani pomogła mi wypełnić wszystkie te durne świstki co było pomocą nieocenioną bo czasami nie wiedziałem co wpisać. Najbardziej mnie rozbawiło to, że do majątku posiadanego musiałem wpisać samochód - tzn ja rozumiem, że samochód to majątek, ale akurat ten (zresztą kupiony z myślą o budowie) to zbyt wielkim majątkiem nie jest. No ale co tam - ich sprawa. Złożyłem cały komplet dokumentów więc chyba wszystko powinno pójść sprawnie.

 

No i poszło - jeszcze wczoraj miałem telefon, że ten mój kosztorys to do poprawki jest. Dziwną rzecz wymyślili: mam do wartości domu dodać wartość działki, jako elementu składowego. Bank chce - bank ma - dzisiaj załatwiłem stosowny świstek. Co prawda było z tym trochę zamieszania, bo Pani Kierownik która mi kosztorys robiła stwierdziła, że to pierwszy taki przypadek gdy bank wlicza działkę do kosztorysu. A ja się na tym nie znam - więc wzruszyłem ramionami i dałem jej gotowy kosztorys do podpisania. Jutro rano machina bankowa wchłonie ten papier - i będę oczekiwał co w zamian wypluje

 

Popołudnie spędziłem na opryskiwaniu krzaczków które rosną jak opętane. Ale Roundup górą!! - padają jak należy. Tylko ciekawe kiedy zwątpią całkiem i przestaną wypuszczać nowe pędy w odległości kilku metrów od właśnie "ubitego" krzaczka.

 

TOPOLE TO ZŁO

 

Ostatni z "garażowców" zabrał się za przenosiny swojego przybytku - czyli z miejscem na budowę problemu nie będzie. Dzwoniłem też dzisiaj potwierdzić, że od poniedziałku wchodzi firma stawiać ogrodzenie z jakże na forum nielubianych płyt betonowych Mnie się też nie podoba, ale żadne inne pełnie ogrodzenie za takie małe pieniądze nie stanie. Potem będziemy kombinować co z tym zrobić - koncepcja jest taka, że wyjmiemy płyty betonowe i wstawimy drewniane wypełnienie. Jutro też muszę się przypomnieć w urzędzie, że czekam na decyzję odnośnie przyłącza elektrycznego. Niech sobie nie myślą - w końcu to już dwa dni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj krótko bo senny bardzo jestem (od 2 dni leje non stop). W piątek poznałem panią która prowadzi sprawę naszego przyłącza elektrycznego. I uzgodniliśmy, że w poniedziałek (dzisiaj) sprawa powinna być załatwiona. Mam dzwonić około 10 rano. Na działce nic nie działałem bo najpierw czasu nie było, potem czas był, ale pogody niet Zaraz ruszam w poranną rundę - muszę pokazać się w firmie ogrodzeniowej uzgodnić przebieg linii ogrodzenia i powiedzieć im co i jak, a potem w urzędach. Chyba będzie już uprawomocniona nasza ugoda odnośnie granicy działki - ale to się dopiero okaże.

A jak wrócę i nie zasnę to dopiszę co się dziś dalej działo i jakie są efekty mojego biegania.

 

Aktualizacja nr 1

(znaczy że nie zasnąłem pomimo rzucenia nałogu picia kawy - to już ponad pół roku ) W urzędzie odebrałem zgodę na budowę przyłącza elektrycznego. Jednak pani była na tyle niemiła, że oddała mi projekt bez mapki do celów projektowych - mimo, że proponowałem jej ksero kolorowe tejże. I jeszcze z uśmiechem na twarzy mówi - "przez to będzie miał pan problemy w energetyce" - i pewnie trzeba będzie się trochę pogimnastykować w związku z tym. Cholera - do budowy domu wystarczy jedna mapka do celów projektowych a do przyłącza dwie? Paranoja jakaś! - ale spoko - jutro wszystko będę wiedział rano jak się spotkam z panem instalatorem. Póki co projekt leży już w zakładzie energetycznym i czeka na dalsze działania. Może się to uda pchnąć szybciej.

 

Postępowanie rozgraniczające będzie prawomocne jutro rano - czyli chłopaki ogrodzenie stawiają prawie legalnie . No właśnie - pojechałem rano i im pokazałem dokładnie o co mi chodzi i jak to ma stać, żeby nie było problemów. Podobno wyrobią się w 3 dni z całością. Potem ja będę miał za to sporo biegania z taczką (dla zdrowia oczywiście ), żeby nawieźć ziemię i zniwelować drobne niedoskonałości skarpy - czyli luzy pod ogrodzeniem. Za to płyty mają kłaść na zaprawę żeby nie klawiszowały względem siebie - w ten sposób powinno to być trochę trwalsze. A zacząć mają od sławetnej bramy z którą to podróżowaliśmy w okolicach długiego weekendu "bożocielnego".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakład energetyczny - i to biegiem!!!! O 7 rano się zameldowałem, szybko zlokalizowałem instalatora, który uzupełnił swoje 3 podpisy i dawajże załatwiać umowę. Na szczęście okazało się że nie trzeba tego oryginału mapki (uffffff - przez to pół nocy nie spałem - a drugie pół mi się na zmianę śniły mapki i historie z makabrycznie długim czasem oczekiwania na nie - to było nieprzyjemne, ale na szczęście było przemieszane z wyrafinowanymi torturami w których to ja byłem katem a pani urzędnik ofiarą Więc "podanie, życiorys +3 zdjęcia" i mam komplet papierów. Coś tam w komputerze pozgrzytało i wypluło mi nowiutką Umowę O Dostarczanie Energii Elektrycznej która podpisałem jednostronnie, a druga strona podpisze przy okazji i mi wyśle pocztą (mam nadzieję że ta druga strona się spręży bo termin rozpoczęcia budowy się zbliża nieubłaganie - a jestem właśnie po rozmowie z majstrem i zarzeka się ze zaczną jak się umówili). Potem jeszcze wizyta w bankomacie wpłata i mam wszystko z mojej strony jeśli chodzi o papierki "prądowe" załatwione. Przy okazji wiem ile będę płacił za ten prąd budowlany (bo jak czytałem w niektórych wątkach na forum to niektórzy dużo płacą - oj dużo). W moim przypadku tak: 4 zł/mc za licznik + 1,1 zł za każy kilowat mocy przyłączonej czyli 17x1,1= 18,70 zł co daje razem niecałe 23 złote miesięcznie + zużycie prądu po 48 gr/KWh. Może nie zbankrutujemy .

 

Potem pojechałem na działkę powiedzieć co mi się nie podoba i co mają poprawić - konkretnie chodzi o jeden słupek ogrodzenia który nie wiadomo czemu jest pod kątem i słupek bramy, która w obecnej chwili otwierałaby się... nijak. Szkoda gadać - fachowcy. Robią w sumie dokładnie, ale jak się im na ręce nie patrzy to przyjmują wariant "bo im tak wygodniej" a wyłączają mózg. Szkoda. Na szczęście rano złapałem ich szefa i powiedziałem co i jak. Ma być poprawione.

 

Dzisiaj jeszcze wycieczka do hurtowni budowlanej, żeby zamówić Pierwsze Materiały I pierwsze dylematy z tym związane - czy na elewację dawać 8 cm bloczki silikatowe czy jednak 12 cm? To jednak prawie 8 m ściany... eh..... Na szczęście koszty takiej zmiany są nieduże, więc może warto? Zobaczymy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W hurtowni załatwiłem wiele i niewiele zarazem. Tzn mam przydzieloną osobę która się będzie zajmowała naszą budową i przedstawiono mi pozostałych pracowników. Do upustów które mam na podstawowe materiały dochodzi jeszcze upust na wszystkie inne duperele, łącznie z gwoździami itp. Materiały wystarczy jak zakupię w dniu startu budowy. Wtedy też muszę zaliczkować materiał na ściany. Ściągną całość na plac do siebie i będę mógł telefonicznie umawiać sobie dostawy żeby nie zawalić całości naszego wolnego miejsca paletami. Ogólnie układ dość komfortowy. Jeśli będę miał życzenie by majster mógł zamawiać i odbierać materiały muszę dać im pełnomocnictwo pisemne. I pewnie tak zrobię.

 

Mam już przypieczętowaną sprawę rozgraniczenia. Geodeta złożył już mapki do podpisu i gdzieś koło czwartku - piątku powinienem mieć nową mapkę działki z granicami ustalonymi protokolarnie.

 

Odezwał się pan z Banku!!! - o 16 spotkać się chce na działce i pooglądać nasze włościa. Trzeba będzie pojechać - bo potrzebujemy tego kredytu jak ryby wody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po "inspekcji" chyba sobie zbyt wiele obiecywałem. Przyjechał facet, pooglądał, spytał gdzie dom ma stanąć. Nawet do projektu zajżał i zaczął opisywać na masce samochodu kolejne pomieszczenia - dałem mu z litości kserówki rzutów domu bo mnie kręgosłup bolał od samego patrzenia na jego wyczyny piśmiennicze. Teraz już wszystko w rękach banku - mają wszystko czarno na białym. Ciekawe ile im zajmie podjęcie decyzji?

 

Chłopaki z ogrodzeniem się sprężają. Jest szansa, że dzisiaj skończą. Rano mieli do obsadzenia jeszcze chyba 5 słupków i powstawiać płyty. No i poprawka bramy. Dzisiaj dam jej spokój niech dobrze zaprawa mocująca zwiąże, ale jutro chyba poprawię trochę estetykę bramy przy pomocy pędzla i lakieru bo szpetna ona jest nad wyraz.

 

Jutro ruszamy z dalszymi przygotowaniami do budowy przyłącza. Wkopanie kabli i skrzyneczki zostawiamy sobie na ostatni moment, bo to rzeczy dość drogie i szkoda by było głupio je stracić.

 

Fizycznie siedzę w pracy, a wirtualnie cały czas na przyszłej budowie. Dumam gdzie jaki przepust zrobić, gdzie zostawić dodatkowe wzmocnienia itp. Biurko mam zawalone szkicami kominów, rur, prętów, belek, podciągów i cholera wie czego jeszcze. Chyba czas uporządkować te papiery, bo ostatnio szukając służbowych dokumentów spowodowałem efektowne osuwisko. Jego ofiarą padła nikomu nie winna (tym razem) Tośka, która z powodu absencji reszty rodziny "pracuje" ze mną.

Śni mi się po nocach to całe przyszłe budowanie ale na szczęście nie jest to uciążliwe - ot taka mała mania prześladowcza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj robiłem rekonesans po hurtowniach zajmujących się handlem stalą.

 

Hurtownia numer 1 (która jest też przedstawicielem Silki, więc podchodziłem do nich ostrożnie) - poszedłem z ciekawości bardziej bo mam do nich 500 metrów z pracy. Cena stali żebrowanej fi12 - 3500 za tonę, fi 6 po 3600 za tonę. Transportu nie mają, ale wygrzebują wizytówkę jakiegoś gościa co ma dłużycę 12 metrową. Dzwoniłem nawet do niego - 100 za kurs (niecałe 3 km).

 

Potem google i szukanie innych w Cz-wie którzy stalą handlują. Hurt stali - dzwonię - po chwili rozmowy z miłą panią gdy podałem jej cenę za jaką chcieli mi sprzedać stal - rzuciła krótko "chyba ich po....". Cena stali w Zawierciu (tam podobno produkują te pręty to około 1950 netto za tonę = jakieś 2400 brutto.

 

Hurtownia numer 2 (z która kiedyś już miałem kontakt - mają dużo fajnego "żelastwa" ) Cena tejże samej stali fi12 - 2640 za tonę - transport 70 zł. Jak zamówię jednego dnia - drugiego dnia rano mam dostawę na placu - tylko wcześnie rano - po 6 zaraz - a to ze względu na centrum i problemy komunikacyjne. Czyli jednak można kupić w normalnej cenie. Ufff....

 

Popołudniu robiliśmy z Teściem podłogę w garażu w którym będą rezydowali członkowie ekipy budowlanej. Niedaleko remontowano stary chodnik więc korzystając z ciemności "odzyskaliśmy" trochę starych płytek chodnikowych , które w garażu mają teraz swoje drugie życie. Udało nam się zrobić prawie całe wnętrze garażu - i to tak w miarę równo. Obsadziliśmy tez w rogu skrzynkę odbiorczą do prądu (na razie nieuzbrojoną - bo prądu jeszcze niet). I przygotowałem resztę wykopu do poprowadzenia kabla. Teraz tylko wystarczy sygnał, że będzie robione przyłącze - kilka godzin pracy i wszystko powinno być działające.

 

Garaże juz przeniesione wszystkie.

Płot stoi. (częściowo - jeszcze musimy dorobić conieco z siatki)

Brama obsadzona.

Woda z sąsiadka dogadana.

Na prąd czekam...

Źródła materiałów ustalone

Ekipa się zarzeka że zaczną 5 lipca

Ciekawe o czym zapomniałem...

 

To chyba zaczyna zakrawać na jakaś "psychozę ogólnobudowlaną" - zacznę odwiedzać kącik "anonimowego budującego psychopaty" .

 

A może lepiej pojadę odpocząć kilka dni. Pojadę i nie będę myślał o budowaniu. Ciekawe czy się uda? Obecnie dzień zaczynam od lektury forum. Potem przegląd cen materiałów budowlanych. A potem praca przeplatana forum. Wracam do domu - obiad jem przed komputerem i czytam co.... Tak ! Zgadliście !! oczywiście Forum. Potem jakieś prace, przychodzi wieczór, a ja głupi zamiast iść spać (albo na imprezę jakaś) - to ślęczę przed komputerem.

 

Dobranoc!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę przerwy, ale należało mi się. W poniedziałek zaczynamy budowanie.

 

Jeszcze w sobotę przed wyjazdem obsadziłem skrzyneczkę do której popłynie nasz prąd - przyłączem kablowym.

Skrzynka przyłącza kablowego z miejscem na drugi licznik:

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/056.jpg

 

Bo nagle okazało się, że przyłączenie odbywać się będzie w trybie natychmiastowym - jeszcze bez wszystkich papierów nawet (ach te układy... ). Przez zakopany w ziemi peszel przepchnęliśmy z Teściem kable do zestawu i zasypaliśmy resztę wykopu - straszna robota ale się udało. I nastały wakacje (całe 3 dni nad Bałtykiem - tak swoją drogą uważam że nasyciłem swój głód Bałtyku na najbliższy rok - zimno i wietrznie, brrrrrrrr).

 

W poniedziałek otrzymałem bardzo miły telefon z banku informujący że kredyt ZOSTAŁ PRZYZNANY!!! . Umówiłem się na czwartek na podpisanie umowy i luzik - "wypoczywam" dalej. We wtorek następny telefon - w czwartek o 8 rano będziemy mieli prąd i muszę być na odbiorze.

 

No i dochodzimy do sławetnego czwartku. W środę wróciliśmy wieczorem zmęczeni jak nie wiem co (ach te nasze drogi) i oczywiście na 8 rano się nie wyrobiłem. Ale nic się nie stało - przyłączenie trwało około godziny (wszystko było przygotowane wcześniej) , więc te 15 minut nikogo nie zbawiło. Od czwartku od godziny 9 rano mamy na działce prąd

 

skrzynka "odbiorcza" w garażu technicznym

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/055.jpg

 

Teraz papierzyska w dłoń i do banku. Umowa już przygotowana, odczytałem ją sobie razem z panią z banku i wyjaśniliśmy niejasności. Potem opłaty (prowizja + podatki za hipotekę) i powrót po podpisaną umowę, która jeszcze niczego nie zapewnia. Aby uruchomić transzę kredytu muszę załatwić jeszcze ubezpieczenie domu w budowie i wypis z ksiąg wieczystych z wpisem banku na hipotece. Oczywiście stosowne papiery do tego wpisu otrzymałem razem z umową i zaraz zaniosłem do Ksiąg Wieczystych. Teraz szukamy kogoś kto nam przyspieszy otrzymanie nowego wypisu.

 

Popołudnie robocze - oczywiście na działce. Najpierw przekładanie "cegieł odzyskanych" które leżały sobie spokojnie aż nagle okazało się że będą przeszkadzały leżąc na środku działki.

 

stara kupka cegieł

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/050.jpg

 

Przekładamy je pod ścianę garażu i ładnie układamy na starych paletach.

 

i jej wersja 2.0

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/051.jpg

 

Jak się tym zajęciem zmęczyliśmy przystąpiliśmy do retuszu naszego działkowego Fankensteina. Puszki z farbą, pędzle w dłoń i po godzinie brama była jak nowa - w jednolitym kolorze BLUE ).

 

Frankeinstein w całej okazałości:

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/053.jpg

 

Patrycja oczywiście rzuciła się z mniejszym pędzelkiem na większe skrzydło bramy, więc trochę jej zeszło.

 

znowu brama

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/054.jpg

 

Ale brama jest piękna hmmmm??

A tutaj już niedługo zacznie budować się Nasz Dom. po lewej wystaje trochę garaż "techniczny" i Tośka w całości

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/052.jpg

 

Wieczorem jeszcze telefon od naszego geodety, że jest już komplet papierów dotyczących rozgraniczenia od strony drogi. Super. Pewnie dzisiaj pojadę to odebrać i przy okazji pogadamy o wytyczeniu domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weekend był jednym z trudniejszych w moim życiu. Świadomość nieuchronnego i tego że nadchodzi ten dzień była straszna.

 

Miotałem się, przerzucałem papierki, kosztorysy. plany, wyciągi z konta, po raz kolejny analizując warunki umowy kredytowej itp duperele a reszta rodziny (i chwała im za to) omijała mnie szerokim łukiem starając się nie wywołać iskry

 

Jestem podminowany - i zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie potrafię się uspokoić - żołądek ściśnięty a nerwy napięte do granic możliwości. W sumie chyba nie ma się co dziwić - w końcu nie codziennie zaczyna się budowę domu i zadłuża na 30 lat

 

Ekipa w sobotę zwiozła sobie na plac trochę sprzętu (jakieś kawałki betoniarki, łopaty, poziomice itp) i zarzekają się że zaczną w poniedziałek o 9 rano. Na 11 umówiłem geodetę - mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się kupić drewno na ławice dla geodety i przy okazji na budowę pierwszej budowli do której raczej wszyscy będą biegali bez względu na siłę woli. "Gotowca" nie znalazłem takiego - tzn znalazłem, ale 400 zł nie dam za kibel na budowę. Dzisiaj od rana dzwonię i jeżdżę po tartakach i składach drewna. Ceny są dość wywindowane - 420 zł za m3 desek to raczej sporo. Szukam dalej. A 9 się zbliża.....

 

Znalazłem dechy w dobrej cenie "króciaki" - lepsze na wygódkę niepotrzebne. Do tego kupiłem 4 krawędziaki. Stare zawiasy znalazłem z odzysku - więc zestaw materiałów jest kompletny. Przy okazji z tych króciaków ekipa dotnie paliki na ławice dla geodety.

 

Ach - bo zapomniałem napisać najważniejszego: EKIPA PRZYBYŁA i ZACZĘŁA PRACĘ !!!!

Nawet nie wiecie jak się cieszymy - tym bardziej, że czytając na forum o ekipach naprawdę mieliśmy wątpliwości czy to się uda. Geodeta przybędzie o 12 - pojadę tylko odebrać jego robotę. Wyjaśniliśmy z majstrem kilka szczegółów dotyczących projektu i ustaliliśmy harmonogram najbliższych zakupów. Podczas tego ustalania majster poprosił mnie na stronę - "ocho! - zaczyna się" - pomyślałem że oczekuje zaliczki. I pełne zaskoczenie: majster podliczył sobie prace związane z fundamentami w wyszło mu, że klinkier wchodzi już w etap budowy ścian więc zażyczył sobie by mu zapłacić mniej za fundamenty a różnicę doliczyć do ceny ścian parteru - nie ukrywam że szczęka mi opadła z łoskotem. Oczywiście się zgodziłem - a co mi tam - w końcu zgodny człowiek jestem.

 

Ekipa ma pracować od 7 do 17 - i stopniowo zaczynam wierzyć, że tak będzie. Ale nie zapeszajmy.

Dzisiaj jadę zamówić i zaliczkować materiał na ściany - tak sobie hurtownia wymyśliła i w sumie ich rozumiem, bo z silikatów mało ludzi buduje. Wybór padł na Ludynię - wcześniej juz pisałem dlaczego. I pewnie kupię materiały na fundamenty - przywiozą kiedy będzie potrzeba, a będzie już załatwione. Dzisiaj popołudniu jeszcze walka z ogrodzeniem czeka mnie i Teścia, bo trzeba plac budowy zabezpieczyć - szkoda by było by ktoś zdemolował robotę geodety.

 

Rany - emocje straszne - teraz już mi trochę odpuszcza, ale rano było jeszcze tak jak w weekend - prawie delirium . Teraz tydzień kopania i zaczną się prawdziwe wydatki. Dobrze że stal tanieje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i pod koniec dnia ekipy najważniejszy strategiczny dla powodzenia całej budowy obiekt został ukończony (przydałoby się jeszcze trochę papy na daszek - ale to przy okazji).

 

budowla nr 1

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/057.jpg

 

Ekipa skoncentrowała się na "domku drewnianym" więc postęp praca na razie mizerny. Ale i robota do łatwych nie należy - muszą wykopać rów pod ławę fundamentową w miejscu w którym są stare fundamentu zburzonego domu. Dlatego idzie im to powoli.

 

mizerne efekty pierwszego dnia pracy

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/059.jpg

 

Po pracy i szybkim obiedzie popędziliśmy na działkę zagrodzić dostęp od strony bloku. Trzeba było najpierw wykopać a potem wkopać 6 słupków i rozciągnąć na nich całą siatkę zebraną z kilku kawałków (starczyło jej dosłownie "na styk").

 

stawiamy ostatni kawałek ogrodzenia

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/062.jpg

 

jeszcze tylko kilka słupków i już

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/064.jpg

 

Pracę przerwała nam na kilkanaście minut burza, ale na szczęście szybko wiatr pognał ją dalej. A naszym oczom ukazał się piękny "poburzowy" widok

 

- czyżby dobry znak na początek budowania?

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/061.jpg

 

A z kałuż po deszczu najwięcej uciechy miała najmłodsza część rodziny

 

dziewczyny i woda

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/058.jpg

 

Pod koniec byliśmy już bardzo zmęczeni, ale nie pozbawieni humoru. Nic tak człowieka nie cieszy jak praca "na swoim". A zmęczenie dodało do tego swoje trzy grosze i wyszła lekka "głupawka"

 

"normalni" jak zwykle

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/063.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie temat niespodzianki zaczął się już wczoraj, a podświadomie byłem na niego przygotowany już dużo, dużo wcześniej. Ale do rzeczy.

 

W księdze wieczystej mamy zapis że sąsiadom przysługuje prawo do korzystania ze studni położonej na naszej działce. Po przestawieniu garaży znalazłem nawet prostokątny właz w ziemi i uznałem że to będzie ta pokrywa studni. Nie kolidowała ona swoim położeniem z ławami fundamentowymi - wypadała gdzieś tak pod kotłownią. Założenia były takie, że ją po prostu zasypiemy. Wrzucimy tam cały niepotrzebny gruz i ziemię z wykopu i będzie w porządku. Tym bardziej że problem wilgoci raczej odpada bo woda ze studnie "odeszła" jak powiercili w okolicy miasta studnie głębinowe w latach 50-tych. Do dnia wczorajszego byłem spokojny. Ale w czasie kopania ławy fundamentowej (wschodniej) okazało się że owa studnia to jednak w innym miejscu jest. Wypada pod ławą fundamentową częściowo, a częściowo na zewnątrz budynku.

 

Traktując sprawę humorystycznie (jak na Rydzów przystało) można by zrobić z niej użytek bo środek otworu studni wypada dokładnie w miejscu gdzie będzie wycieraczka wejściowa. Zaraz pojawiła się chytra myśl - a może zrobić małą zapadnię (wilczy dół) - zawsze można by z niej korzystać w sytuacjach wyjątkowych typu wizyta urzędnika urzędu skarbowego w sprawie katastru 8)

 

A tak poważnie to nie wiem jeszcze co z tym fantem zrobić. Jestem na razie po pierwszej konsultacji z kierownikiem budowy. Ponieważ studnia jest nie wykazana na żadnej mapie możemy ją spokojnie zasypać. Ale na popołudnie się z umówiliśmy, żeby obejżeć otwartą studnię i wtedy się zobaczy dokładnie jak ten problem rozwiązać by w przyszłości nie było kłopotów.

 

A na budowie luzik - majstrzy sobie kopią, prace idą do przodu - tam gdzie nie ma niespodzianek wykopy idą dość szybko, ale w miejscu starego fundamentu jednak jest ciężko (wolno). Ciekawe czy się wyrobią do końca tygodnia? Trzeba chyba będzie zacząć myśleć o stali na początek przyszłego tygodnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po południu pooglądaliśmy tą studnię z naszą panią kierownik (budowy oczywiście). I stanęło na tym, że mamy ja zasypać gruzem z wykopów. Na koniec możemy wrzucić trochę żelastwa i zalać betonem. A ławy na odcinku około 1,5 metra w każda stronę dodatkowo dozbroić. I będzie ok. W sumie to nawet dobrze z tym "dziurskiem" wyszło bo ilości gruzu i kamienia jakie mamy z tych wykopów są naprawdę imponujące i zaczęliśmy się niepokoić co z tym wszystkim zrobić - a tu rozwiązanie przyszło samo.

 

Po oględzinach studni przyszedł czas na temat zbliżony znacznie do poprzedniego bo też mokry. Ekipa coraz mocniej zaczęła się domagać wody! Poszedłem w końcu do sąsiadki i ustaliliśmy co trzeba kupić żeby było dobrze. Potem zakupy w Castoramie i mam praktycznie całość gratów do załatwienia tej sprawy w bagażniku. Dzisiaj pojadę to połączyć w całość - i mam nadzieję, że będzie działało

 

Z racji kłopotów z kopaniem troszkę się chyba "wyciągnie" termin wykonania ław - majster cos przebąkiwał o odbiorze zbrojenia w drugiej połowie przyszłego tygodnia. Pożyjemy - zobaczymy.

 

Jak tylko zrzucę zdjęcia z aparatu to podepnę tutaj by pokazać jaka ta studnia ładna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i udało się - zgrałem zdjęcia studni więc je prezentuję:

 

Panorama działki z wykopem pod ławę - to co widać w wykopie to studnia (jeszcze z betonowym wiekiem)

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/065.jpg

 

"Wlot" do studni (jeśli tak można powiedzieć)

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/066.jpg

 

A tutaj cała panorama otworu studni - według różnych pomiarów wychodzi nam raz 19 raz 18 a raz 21 metrów głębokości do tafli wody.

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/067.jpg

 

A pod wodą jest jeszcze trochę bo wsypanie kilku taczek gruzu nie zrobiło wrażenia na powierzchni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekipa klnie jak diabli i "ryje" dalej. Mają jeszcze trochę ziemi do przerzucenia i trochę fundamentów do skucia. Ale cały czas prą do przodu.

 

Na środę zażyczyli sobie stal - zaczną wiązać zbrojenie tak żeby jeszcze przed weekendem zalać ławy. Zaraz poznam najnowsze ceny stali - jadę zamówić conieco - na początek tonę fi12 i jakieś 200 kg fi 6. No i nie wiem czy "przy okazji" nie zamówię od razu stali na podciągi (fi22) - wiele tego nie potrzebuję ale te 5 prętów 12 metrowych podejżewam że sporo będzie ważyło

 

A na poniedziałek dostawa materiałów na fundamenty - mają zacząć sobie ustawiać narożniki fundamentów. Nie czekam nie wiadomo na co z wiązaniem ław. Zanim postawią na nich fundamenty będą miały czas by stężeć wystarczająco. A gdzie tam jeszcze do budowania na nich ścian.

 

Zaraz jadę do hurtowni dogadać się z tą dostawą i domówić resztę materiałów na fundamenty - głównie chodzi o izolacje poziome, jakieś świństwo do mazania ścian i folię kubełkową na zewnątrz. Ta folia to będzie chyba dla mojego spokoju, ale mam wątpliwości i wolę je rozwiać w ten właśnie sposób. Grunt jest generalnie suchy ale od zachodu mamy skarpę która ma spadek w stronę naszego domu, więc wole się dodatkowo zabezpieczyć. Acha - no i jeszcze kotwy - ciekawe czy hurtownia znalazła coś jak to oni mawiają "spolegliwego" cenowo

 

Na jutro też mamy się dogadać co do kanalizacji - tzn my mamy narysować gdzie chcemy mieć odpływy, a ekipa ma nam narysować cenę za te nasze rysunki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to beton mieszano....

 

Pojechałem do hurtowni stali. Akurat są przed dostawą i dopiero jutro mam przyjechać po fakturę i zapłacić. To, że są przed dostawą wyszło mi w sumie na dobre bo potrzebujemy na budowę 5 prętów żebrowanych fi22, których w sprzedaży niet i trzeba zamawiać. A tu akurat auto jest w składzie i czeka na załadunek. Pan z hurtowni stali był tak miły, że wykonał odpowiedni telefon i upragnione 5 prętów będzie jutro popołudniu u nich na placu. Wtedy mam jechać po fakturę i zapłacić za transport, który będzie następnego dnia o 6 rano (tylko czy ja wstanę tak wcześnie ) No i musze kogoś jeszcze do rozładunku naraić - mają być przynajmniej 3 osoby.

 

Potem pojechałem do hurtowni zamówić trochę drobiazgów na budowę, ale po zastanowieniu stanęło tylko na izolacji poziomej, 20l opakowaniu mazidła do fundamentów i zwykłych kotwach do ścian 3W. Resztę materiałów izolacyjnych domówię jak już ściany staną i będzie co izolować

 

Wracając z hurtowni zobaczyłem tablicę "Gorażdże - beton" - no to jak już się reklama rzuciła w oczy, a ja myślę ile tego betonu trzeba będzie to wjechałem pooglądać i spytać o warunki współpracy. Trafiłem na bardzo miłego pana (potem się okazało że kierownika zakładu) który oprowadził mnie po całej maszynerii i pokazał jak to ten cały beton właściwie powstaje. Potem była rozmowa na tematy bardziej przyziemne czyli o cenach i warunkach dostawy. No i tutaj już tak rewelacyjnie nie wypada to wszystko bo: Beton B15 kosztuje 209 ZŁ/m3 a B20 - 220 ZŁ/m3. Nawet po upuście (5 ZŁ na m3 ) cena nie jest nawet odrobinę konkurencyjna, bo np Często-bet proponuje przy rozmowie telefonicznej ceny za B15 - 185 ZŁ/m3 a za B20 - 195 ZŁ/m3. I też dostaję atest. Jak by nie patrzeć przy 25m3 (a tyle wychodzi mi z liczenia) to już 500 w kieszeni zostaje.

A jutro pewnie pojadę do nich pogadać ile to tak faktycznie by miał ten beton kosztować

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jest 8:30 a ja zasypiam.....

Dzisiaj musiałem się zwlec o barbarzyńskiej 5:30 i jechać na działkę - przywieźli nam stal na fundamenty. Tak jak uzgodniliśmy - dojechały też pręty fi 22 w ilości sztuk 5. Tona stali fi 12 (88 sztuk) i 200 kg walcówki fi 6 w kręgach. Cenowo nie było tak źle - 2,4 za kg a walcówka drożej niestety - okolice 3 zł/kg. Udało mi się ściągnąć Teścia i Andrzeja (współpracownika z roboty który też się buduje) i rozładunek poszedł w miarę szybko. Nawet w tym czasie przestało lać - i zaczęło dopiero pod koniec roboty więc zmokliśmy tylko bardzo .

 

Dalej kopią pod ławy - zostało już niewiele - może dzisiaj - jutro skończą wykopki. I znowu wyszło, że moje na wierzchu! - zadzwonił majster, że te ławy to jednak dozbroimy ciut więcej i trochę wyższe zrobimy bo obawia się tego gruntu i "wie pan - tak profilaktycznie". Sam tez jestem zwolennikiem tego rozwiązania bo silikaty jednak ciężkie a ile zaoszczędzę - powiedzmy dodatkowe 7 m3 betonu i 200 - 300 kg stali - to nawet nie będzie duży koszt a spokój gwarantowany. Dobrze tylko że nie słuchając majstra "wie pan - tak profilaktycznie" kupiłem stal od razu z naddatkiem na wszystkie belki, podciągi i duperele na parterze bo bym teraz był lekko ugotowany chcąc kupić dodatkowe 200 czy 300 kg prętów z dostawą.

 

Wczoraj siedziałem nad kominami - ostatecznie stanęło na Schiedlu łącznie z pustakami wentylacyjnymi. Rysowałem sobie jak je najlepiej rozmieścić a na dzisiaj mam Zagadkę Nr2 - czyli układ belek w stropodachu tak by się to wszystko zgrało bo robienie "wymianów" przy tej rozpiętości to sprawa raczej ryzykowna.

 

No i temat kanalizacji - miałem na wczoraj zrobić projekt tego co bym chciał mieć pod ziemią. Ale nie wyszło.... - może dzisiaj popołudniu się uda to zrobić

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy poranny objazd urzędów podniósł nieco moją wiedzę na temat wspólnot mieszkaniowych A rzecz jest w tym że.... : Wczoraj odebrałem projekt przyłączy wodnego i kanalizacyjnego (hurra) - tak swoją drogą to chyba najlepszy z projektów z jakimi miałem do czynienia ostatnio - tzn najlepiej dopracowany w szczegółach. Projektant wystąpił tez od razu w naszym imieniu do Zarządu Dróg o zgodę na wejście w ich teren. A mnie zostało "tylko" załatwienie zgody na wejście w teren przy samym bloku gdzie przebiega nitka kanalizacji.

 

Okazało się , że blok jest obecnie w trakcie przekształcania praw własności i powstała tam wspólnota mieszkaniowa, ale taka na razie spontaniczna - bez ustalonego zarządu. Mają tylko zarządcę budynku, który zajmuje się bieżącą eksploatacją i nie może dać mi takiej zgody. Musi to być w takiej sytuacji podjęte uchwałą członków wspólnoty mieszkaniowej - na szczęście wystarczy ponad 50% przewaga głosów na naszą korzyść.

 

Zebranie tych ludzi w kupę raczej by było ciężkie - na szczęście jest forma uchwały w drodze zbierania głosów. Czyli zarządca mi ostepluje druk uchwały (którą mam sobie sam napisać ) i potem muszę z tym drukiem pobiegać po lokatorach i zbierać podpisy ZA. Będzie to też przy okazji mały sondaż opinii sąsiedzkich o naszej budowie. I wtedy mogę "już" zgłaszać chęć budowy przyłącza do urzędu .

 

A na razie na budowie kończą wykopy i zaczynają wyginać strzemiona. Ja oczywiście zapomniałem kupić drut wiązałkowy (dzisiaj to nadrobię). A zalewanie się przeciągnie jednak i dopiero na wtorek mam zamawiać beton - dzisiaj podjadę sobie zaklepać pompę i transport, żeby nie było niespodzianek. No i poniedziałkowy transport materiałów musiałem odwołać - z wiadomych względów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...