Bard13 28.07.2004 14:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lipca 2004 Kurcze. Przygotowania do wesela ruszają pełną parą (jeszcze tylko 10 dni) a spraw multum, że nawet nie ma czasu zrobić porządnych zdjęć berecika, bo jak się zjawiamy na placu to słońce już ma fajrant. Chociaż na dachu nie ma jeszcze desek, to już sama więźba pokazuje bryłę domu i zaczęła nam wystawać znad innych budynków, to w końcu mam jakiś drogowskaz, którędy do domu i nie trafi się zabłądzić po drodze Wczoraj majster za karę oglądał zdjęcia Manueli w innym wykonawstwie oraz swoje z placu. Kara spotkała go za sklerozę i zgubienie w zestawieniu więźby 13 kawałków. Zapomniał policzyć daszku. Po nakazanej inwentaryzacji dachu okazało się, że nie doliczył 9 a o 4 zapomniał tartak. Ciut mnie to rozłościło, dziś wyjaśniam co i jak, zaraz będę dzwonił kiedy wejdą brakujące kawałki. Szczerze mówiąc, to robienie więźby jest najmniej stresujące, albo my może mamy inne sprawy na głowie. Dzięcioły stukają w drzewo, drzewa na kupce ubywa a rośnie berecik. Takie miłe, łatwe i przyjemne. Szwagier ze wsparciem kolegi i pod nadzorem teścia wprowadzili do domu rurę, którą przyjdzie woda do domku. Na razie osuszamy teren biorąc wodę ze studni teściów, bo woda z przyłącza z zegarem mogłaby wpędzić nas w stresy a tak, tylko wchodzi w rozliczenie prąd z hydrofora. I z gniazdka, bo betoniarka też stołuje się u teściów, żeby mieć moc do kręcenia. Generalnie, gdyby nie aptekarskie wyliczenia majstra ekipa dostała by u mnie 6 z plusem, a tak ma tylko 6. Obniżenie oceny za to, że muszę coś dokupywać, bo a to 0,5m3 desek zabrakło albo 5kg gwoździ. Z drugiej strony, to miłe, że zamawia ile trzeba, żebym nie został z materiałem. Zostałem tylko z pół palety pustaków stropowych do terivy z Budokruszu, bo obaj dołożyliśmy zapas, a one okazały się na tyle krzepkie, że kurna tylko 6 nie przeżyło montażu. Mała kolejna zmiana projektu, a w zasadzie planowana wykończeniówka. Wokół schodów murujemy murek z działówki wysoki na 4 pustaki. Małżonka się krzywi, ale wokół schodni wolę porządną barierkę, niż jakieś drzewniane cóś, co za parę lat zacznie się chwiać, rozsychać i pękać. A tak będzie mur. Obtynkowany. Wykończenie zostawiam małżonce. Może dziś zdążę zrobić następne zdjęcia…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 29.07.2004 10:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Lipca 2004 No i w końcu są zdjęcia berecika, na razie w formie kalenic, murłat i krokwi, ale niedługa zacznie się deskowanie, jak dojadą deski. niestety człowiek od desek ma kłopoty z zegarkiem i 10:00 u niego nie jest 10:00 u pozostałych mieszkańców naszej strefy czasowej. Dochodzi mi jeszcze zakup cegieł działówek, obmurowanie schodów (znaczy dziury w suficie) z pominieciem barierek drewnianych i użycie działówki zamiast tłuczenia maxa na połówki spowodował ich brak w ilości 480 sztuk. Wczoraj spotkanie z hydraulikiem.Kolejny przykład własnej ignorancji.Założyłem (żony nie będę w to wciągał, ona niewinna), że zastosujemy piec z zamkniętą komorą spalania. Nawet zostawiłem sobie dziurę w ścianie na rurę wlotową.Ale jak się okazało, powinienem był w czerwcu zobaczyć jak taki piec wygląda. I dowiedzieć się, że piec bierze powietrze dodatkową rurką w kominie spalinowym, a nie ze ściany. Niespodzianka.Na ścianie zawiśnie piec z otwartą komorą, bo komin jest na wykończeniu i nie będę go wyburzał. Zresztą, kotłownia nie jest częścią domu, tylko garażu, więc niech sobie ciągnie z niego powietrze, a co mi tam, niech żre. Hydraulik wchodzi w poniedziałek, rozprowadzi rury w ziemii 9znaczy wewnątrz domu w piachu), na to anorektyk, zwany przez kolegów chudziakiem, poetem rury w ścianach, tynk, rury w posadzce, wylewka. Po drodze po domu pokręci się elektryk i będzie robił na drutach. Na razie zmroziła mnie stawka za podłączenie wody.Może nie tak dramatyczna, jak u innych, ale 1500 za samą zgodę na podłączenie to lekka przesada. Faktem jest, że ze wspólnych pieniędzy u mnie był wodociąg i może mam zwrócić to co inni dali, ale ciekawe, jak ci inni to odzyskają... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 30.07.2004 08:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Lipca 2004 Padło pytanie, dlaczego pełne deskowanie z papą. Po pierwsze, robociznę mam w cenie stanu surowego.Po drugie, jako, że zależy nam na wprowadzeniu się w tym roku i że wszystko jest na wariackich papierach (patrz dziennik) mamy kłopot z wyborem dachu i ekipy a budynek musi schnąć, więc potrzebujemy berecik już teraz, bo nie wiemy, z której transzy kredytu robić dach. Jan nam to wyszło kosztowo: 7m3 desek po 400PLN czyli 280018 rolek papy po 45PLN czyli 810 Łącznie 3610 za materiały i deszcz nie będzie nam moczył budynku. Wczoraj przyjechała większość desek na krycie, z tego źródła już więcej nie biorę.Strasznie cieńkie i chłopaki się nastukają jak głupi, poza tym nie zjechały o 10 tyllko o 13.Tego nie lubię, bo z małżonką jesteśmy zawsze punktualni i nie znosimy spóźnialskich. Uzgodniliśmy już ceny (wstępne) za posadzki i tynki. Posadzki: 5 zł/m2 za chudziak i 10 zł/m2 za wylewki.Tynki wewnętrzne, mineralne za 10 zł/m2 Nie wiem, czy to napewno dobra cena... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nina Mirgos 04.08.2004 13:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2004 Ależ ten czas biegnie... Manuela już prawie nakryta deskami i papą, a w tę sobotę Nasz ślub kościelny i wesele. Tak dużo sie dzieje, że nie mamy nawet czasu pisać do dziennika ani robić zdjęć Od jutra już oboje z mężem jesteśmy na urlopie. Wrócimy za niecałe trzy tygodnie i dopiero wtedy zamieścimy zdjęcia Zapewne już będzie elektryka, hydraullika i tynki... no i zdjęcia ślubne Życzcie Nam pięknej pogody 7 sierpnia 2004 o 18:00 Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nina Mirgos 23.08.2004 09:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2004 Witam wszystkich po urlopie Wkrótce c.d.n. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 23.08.2004 10:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2004 No i dwa tygodnie minęły. Niewiele pamiętamy z małżonką z pierwszego tygodnia po weselu. Urlop rozpoczęliśmy w czwartek i oprócz dogrywania stada rzeczy związanych z weselem trzeba było dbać o budowę, więc strasznie nas bawiły spojrzenia ludzi, kiedy najpierw gadaliśmy przez telefon o kolorze baloników i serwetek i za chwilę dzwoniliśmy po cement, wapno i piasek. Samo wesele przeszło błyskawicznie, ledwie zjedliśmy rosół, odbyło się „gorzko, gorzko!!” i już była 6 rano, goście się rozjeżdżali a my trzeźwi i głodni…Teraz wiemy, po co są poprawiny.W końcu Para Młoda też musi kiedyś jeść i pić… Kiedy skończyło się Wesele i oprzytomnieliśmy, okazało się, że mamy już pokryty papą dach i zostało ekipie tylko wylać chudziak, schody wejściowe i taras. Nim człowiek splunął, już przybito wiechę i ekipa oddała nam spracowany projekt.Coś złapało za gardło, kiedy piliśmy wieczornego, pożegnalnego grilla z ekipą.Człowiek się przyzwyczaił i zaczął prawie za rodzinę uważać przez te dwa miesiące, a tu się pakują i w świat… Ekipa zebrała u nas same piątki, wykonanie ładne i solidne, zmiany, jakie robili, to takie, żeby projektanta poprawić (np. projektant założył drzwi 90 cm i zaplanował dla nich otwór też 90 cm. A z resztą dom sam świadczy o nich, zapraszamy niedowiarków na plac budowy. Podróż poślubna minęła nam z małżonką dość spokojnie, bo oczy wiście po placu budowy. Pomimo zarzekania się, że na pewno jedziemy nad morze, daleko nie zajechaliśmy. Tyle co do hurtowni… W między czasie okazało się, że nasza budowa wzbudza spore zainteresowanie wśród lokalnych mieszkańców, niektórzy przychodzą w dzień, żeby podziwiać, inni w nocy, żeby coś pożyczyć, bo kto widział sklep nocny z deskami?Tak więc stemple wyszły z domu i wyrosły na polu, a na nich zawisła luźno siatka.Żeby nie zginęła, na każdym słupku oprócz drutu trzyma ją 6 gwoździ.Siatki nie napinaliśmy, żeby się nie odkształciła i nadała się na płot właściwy.Heh, projekt płotu po zbilansowaniu zmienił się znacznie, zamiast drewnianych przęseł będzie siatka. Mam nadzieję, że nie zabraknie chociażby na nią. Stan surowy otwarty, łącznie z papierami i projektem zamknął się kwotą 90 tyś złotych.Nieco więcej, niż mieliśmy nadzieję, ale taki to już los.Nasz kochany rząd, żeby pomóc skasował ulgę budowlaną a dla równowagi podwyższył jeszcze VAT. Za co jesteśmy mu dozgonnie wdzięczni, pod warunkiem, że zgon rządu nastąpi szybko, bo już dentysta zaczął nam się martwić o zęby, popękane od zaciskania i nieco starte od zgrzytania. Ciekawe, czy dadzą zwrot kosztów protezy… Po przybiciu wiechy pojawił się Hydraulik. Robi dobrze i solidnie, czego byśmy wymagali po 100 PLN za punkt. Najpierw rozprowadził kanalizę w piasku, potem jak zalaliśmy go chudziakiem, rozłożył pion kanalizacyjny do łazienki na piętrze i rozprowadził rury pod wodę ciepłą i zimną oraz wkuł szafkę pod rodzielacz CO na parterze.W ramach promocji nie policzył za fanaberię, jaką jest wyjście drugiej baterii nad wanną do prysznica (pomysł małżonki, żeby się nie schylać do odkręcania wody, jak będziemy brać prysznic). Instalacja wodna przeszła próbę ciśnieniową i po sakramentalnych „Instalacja szczelna, za ewentualne łatanie płacą tynkarze” i przekazaniu biletów NBP rozstaliśmy się na ok. miesiąc.Z hydraulika jesteśmy zadowoleni, polecił go szef ciotki małżonki, który prowadząc samemu firmę hydrauliczną (sprzedaż, montaż) bardziej chyba ufa jemu niż swoim ludziom. Ciekawe. Elektryka mieliśmy dozgodnionego po sąsiedzku. 33 PLN za punkt z własnym materiałem, ale nagle coś mu wypadło i casting na elektryka wygrał kolega hydraulika.Stanęło 20 pln za punkt plus materiały, 40 PLN za punkt 3 fazowy i 100 PLN za montaż skrzynki plus materiały. Ceny z faktur porównaliśmy z kilkoma sklepami i wiem, że nas nie skroił na zakupach. Przez budowę za moment przestanę ufać sobie, wszystko trzeba sprawdzać, bo ludzie mają pomysły… Jednym z „pomysłodawców” był pan, który prowadzi sklep fabryczny okien z profili, które wybraliśmy. Zaprzyjaźniona firma wyceniła nam okna ze szprosami, w kolorze ciemny brąz,w profilach deceunick za 17 kPLN z montażem i parapetami zewnętrznymi.Zaś pan ze sklepu wycenił nam same okna za 11500 plus 1500 montaż, co jak łatwo policzyć deje 4 kPLN różnicy. Pan zaoferował również 8,5% rabatu za płatność 100% przed dostawą.Znajomy zapomniał języka w gębie i nie wiedział jak i co się stało. Prawie już mieliśmy płacić, gdy wiedziony nabytą nieufnością postanowiłem pana sprawdzić.Sprawdzona została przeszłość pana (plusy mieszkania w małych miejscowościach, w których wiedzą nawet kiedy i jakie piwo pijesz przed telewizorem) oraz sprawdziłem wycenę u źródełka, czyli w samej fabryce. Fabryka wyceniła okna na 16,9 kPLN i to po ciężkich rabatach i nie wiedziała, skąd u jej przedstawiciela wzięły się takie ceny za okna łukowe.Znajomy się uspokoił, a my żeby się nie rozmyślić posłaliśmy przedpłatę.I znowu sprawdziłą się zasada, że nie ufa się ludziom, którzy znają w okolicy każdego, od księdza po gangstera i z każdym wódkę piją, a jeżdżą polonezem i mają sklepik w bramie. Wracając do elektryka. Wyłączników schodowych planowaliśmy 3.Oświetlenie ścieżki od domu do furtki, oświetlenie garażu i schodów.Potem ich przybyło. Łącznie z wyłącznikiem schodowym do gaszenia górnego światła w sypialni koło łóżka, żeby nie trzeba było wywlekać się spod kołdry. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 25.08.2004 10:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 Pożegnaliśmy elektryka i hydraulika. Jakoś to wyszło mniej wylewnie, bo człek nawet nie zdążył się przyzwyczaić. Szybko i dobrze robili, więc za często nad nimi nie staliśmy. Przy czym hydraulika nie żegnamy na długo, zaprosimy go za miesiąc, jak będą wylewki robić, żeby rurki rozprowadził do CO. Ale po kolei. Hydraulik. Rozprowadził nam przed chudziakiem kanalizę w domu. Za przekucie się przez 3 ścianki i ułożenie rur wziął 400 PLN. Po chudziaku rozłożył instalację CWU w całym domu. Brali 100 PLN od punktu, przy czym punkt to oba dojścia wody wraz z cyrkulacją ciepłej i odpływ. Doszedł spust od skraplacza pieca CO i osobna rurka wody do podlewania ogródka. Warto to robić, bo cena ścieków liczona jest od zużycia wody, więc po co płacić za ścieki przy podlewaniu ogródka? Robili dobrze i może materiałochłonnie, ale z głową. Materiałochłonność (to dla oszczędnych) polegała na tym, że rórki krzyżowały się zgodnie ze sztuką a nie widzimisię. Spotykałem rurki kładzone jedna na drugiej na krzyż, tu był robiony mostek. I przez to poszło trochę więcej kolanek, no ale za to żadna rurka drugiej nie uciska. Wkuli też skrzynkę pod rozdzielacz CO na parterze. Umieściliśmy go za drzwiami od garderoby, którą wygospodarowaliśmy wynosząc kotłownię do garażu i robiąc ją (garderobę, nie kotłownie) z korytarzyka w domu. Małżonka wprowadziłą małą innowację. W zasadzie ani ja, ani ona nie wytrzymujemy leżenia w wannie, korzystamy głównie z prysznica ale to nie oznacza, że nie warto mieć wanny (chociażby na karpia ). Wanna więc będzie miała 2 baterie. Jedna kranową, do zalewania wanny i drugą na ścianie z własnymi zaworami do prysznica (wanna w założeniu ma mieć parawan, nie szukaliśmy dużej kabiny i nie kombinowaliśmy bo lubimy kąpać się razem, więc naprawdę potrzebujemy więcej miejsca niż daje nawet kabina 100) Całość instalacji wyszła nam samej robocizny za 1600 PLN, materiały się sumują, ale będzie tego ze 2500 (niewykorzystane materiały wróciły do zaprzyjaźnionej hurtowni i czeka nas jeszcze małe targowanie się i uściślenie kwoty, na razie daliśmy im 1200 zaliczki i już trzymam się za portfel). Hydraulik zrobił próbę ciśnieniową instalacji i ostrzegł, że za uszkodzenia płacą tynkarze. Zapamiętałem. Za frico nikt nie pracuje. Ani nie płaci. Elektryk Elektryk jest znajomym hydraulika. Miły i sympatyczny pan, wraz z pomocnikiem wycenili się na 20 PLN za punkt. Pomocnik kuł i przyczepiał przewody do ściany a elektryk je puszczał po niej i wiązał w puszkach. Spodobał nam się, bo jak obchodziliśmy dom, to dawał swoje rady, przez co rozwinęła nam się nieco instalacja, ale za to na oko zrobiła się funkcjonalna. Po kolei. Miały być 3 wyłączniki schodowe: w garażu przy bramie i przy wiatrołapie, na alejce do furtki, przy bramie i drzwiach oraz na schodach. Doszły w holach, we wiatrołapie, żeby po nim nie biegać jak się zapomni, oraz w sypialni przy łóżku od górnego oświetlenia. Znakomity patent. Gniazdo 3 fazowe zrobiliśmy tylko przy drzwiach garażu. Wziął za nie podwójną stawkę, czyli 40, a nie jak chcieli inni po 10 PLN od metra kabla. Za wkucie i montarz skrzynki bezpiecznikowej wziął 100 PLN a nie 300 jak chcieli inni. Łącznie poszło materiałów za 1350 PLN i wyszło 106 punktów, które pan wyrównał do 100 i zrobiliśmy się znów lżejsi o 3350 PLN łączni NA domek przestałem wołać „Cześć Manuela” a zacząłem „Cześć skarbonka” I tak będzie przez lata. Trudno Budowę realizujemy przy wsparciu teściów, wykorzystując ich wodę i prąd. Nadszedł czas, żeby samemu się do czegoś podłączyć. Mamy już w końcu projekt przyłącza wodnego i kombinujemy z elektryką. Jak może ktoś zauważył na zdjęciach idą nam przy domu druty po słupach, więc jednym projektem przyłącza chcemy teściom prąd podesłać kablem w ziemi, stawiając im skrzynkę przy naszym płocie. Zasłużyli na to. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 27.08.2004 12:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Sierpnia 2004 W poniedziałek startują tynki i wylewki. Tynki postanowiliśmy mieć tradycyjne, tym bardziej, że zrobi nam ta sama ekipa, co dom stawiała.Wiemy, że robią to solidnie i dobrze, więc wiemy co dostaniemy. Tynk robiony tradycyjnie: „szpryca” na ściany i sufit, tynk właściwy, „szlichta” z piasku kwarcowego na biało.Będzie równo jak po cekolu.Elektryk ułatwił im życie jak mógł. Kable w wiązkach płasko na ścianie, mocowane blaszkami a nie tym plastykowym czymś, co odstaje, wprowadzone do puszek przez cegłę, żeby ruszanie puszki nie powodowało wyłażenia kabli z tynku. Dobra robota. Tak na oko. Większy dylemat mam z wylewkami.Oni robią też tradycyjnie z zacieraniem na równo.Niestety nie mają agregatu, co dałoby suchsze wylewki i zmniejszyło czas schnięcia domu.Ale materiały te same, cena niższa niż z agregatu.Mamy jakieś przyzwyczajenie, żeby nie rozdrabniać się z ekipami, skoro jedna robi dobrze.Jak na razie mamy już wycenę materiałów hydraulicznych. Do tej pory poszło 2600.A gdzie jeszcze CO i piece…Wydatki zaczynają być dramatyczne.Człowiek wydaje pieniądze a tu prawie nic nie widać.Z murami było inaczej. Pieniądze szły i ściany rosły... Dla zabezpieczenia się przed złodziejo-wandalami i innym menelstwem zaczęło się nocowanie w budynku.Może i niewygodnie, ale jak wydaliśmy łącznie 3300 na elektrykę, to lepiej uważać, żeby jakiś gnój nie zerwał kabli z gołych ścian i nie wypalił izolacji, żeby dostać 20 PLN za złom miedziany na wino. Ciężkie czasy nadeszły. Wiemy już, że dach niestety pokryjemy blachą. Na dachówkę zabraknie pieniędzy, jeśli chcemy w tym roku dom skończyć (przynajmniej do zamieszkania).Oczywiście wolelibyśmy dachówkę (nawet wiemy jaką), ale jak śpiewało Kombi „Szmal określa byt”, więc będzie blacha. Czeka nas przeprawa z budową szamba.Teść całe szczęście robił szamba w całej okolicy i nadal ludzie mówią mu dzień dobry, więc jestem pewien, że będzie OK., chociaż grymasi trochę, że trzeba będzie głęboko kopać, żeby spadki zachować. No cóż. Szwagier pomoże. Na razie siadamy z małżonką na murku przy schodach i wdychamy atmosferę NASZEGO domu.Rewelacyjne uczucie. Przynajmniej po tylu latach wynajmowania mieszkań. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 03.09.2004 08:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Września 2004 No i tynkarze zaczęli szaleć po ścianach. Przyjechała rodzinna firma. Majster, co całe życie tynki kładzie, jego brat, syn studiujący budownictwo i pomocnik. Trochę nieosprzętowieni. Przywieźli pace i kielnie, ale młotek i gwoździe do zbicia stołu, z którego tynkują dałem już sam. Nożyce do cięcia narożników też dokupiłem. Ale praca wre i to w dobrym stylu. Z małżonką zdecydowaliśmy się na tynki tradycyjne zacierane na biało tynkiem z piasku kwarcowego. Z przyczyn nieokreślonych nie chcemy mieć gładzi gipsowych na ścianach. Wiemy, że po gładzi ściana przypomina szkło a po zacierce z piasku jest szorstka i widać ziarenka, ale to nam się właśnie podoba, taka przaśność ścian. Gładzi gipsowych mamy powyżej dziurek w nosie z biur, w których pracujemy. Wczoraj trochę grymasili na piasek. Zamówiłem w Budokruszu piasek na tynki i dostałem. Murarski. Jest ostry i chłopaki się wkurzają, bo są kłopoty z zacieraniem ścian. Zmuszeni byliśmy domówić im 8 ton zwykłego piachu. Łącznie będzie jakieś 35 ton na podwórku, ale się nie zmarnuje. Tynki, wylewki, cokół ogrodzenia, szambo. Sądzę, że jeszcze zabraknie. Oglądaliśmy wczoraj ich robotę z poziomicą. Ściany równe i proste, miło patrzeć na coś takiego. Najprzyjemniejsze jest to, że robią wszystko metodą wysoce „tradycyjną”. Nie używają prowadnic tynkarskich, tylko tynk narzucają, ścinają ostrą łatą i dogładzają, przez co tynki są cieńsze niż kładzione innymi metodami. Zawsze mniej materiału zejdzie. W połowie tygodnia zaczną lać posadzi na górze, żeby móc zdjąć wyciągarkę z piętra i wpuścić człowieka z oknami. W tempie ekspresowym zaczynam szukać styropianu i folii. Rety!! W ciągu 10-11 dni będziemy mieli zamknięty dom!! Już się nie możemy doczekać. Nowe odkrycie z dziedziny wentylacji łazienek. O wentylatorach z wyłącznikiem czasowym to słyszałem. Ale znalazłem wentylator z czujnikiem higroskopijnym, jak rośnie zawilgocenie powietrza, co się sam włącza. Mam nadzieję, że to dobry zakup zwłaszcza, że dawali radyjka w zestawie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 08.09.2004 10:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Września 2004 Generalnie:Radyjka, które dołączane są do wentylatorów są do niczego. Gubią fale.A to jest przykre, bo w pociągu bym posłuchał, a tak nawet w biurze przez 3 minuty nie mogę jednej stacji posłuchać, bo odjeżdża. Mamy kłopot logistyczny z robieniem posadzek.Jak większość rzeczy robimy tradycyjnie, więc można się domyśleć, ze posadzki też będą lane tradycyjnie.Do tego są potrzebne prowadnice, na podstawie których wyrównywana będzie posadzka.Za prowadnice mają robić teowniki 4 cm, dwa 4m i dwa 2m.Niestety do bagażnika się nie zmieszczą i zaczyna się problem jak je przewieźć 10 km.Kosztować będą 160 PLN. Transport sprzedawcy to 100PLN a komercyjnych przewoźników 80 PLN. Dramat.Szukamy właśnie przyczepki, bo kupić i przewieźć je trzeba w dni powszednie, bo w soboty skład nie działa. No dramat. Okna będą montowane w przyszły piątek, posadzki wylewane jak będą teowniki, centralne już się rozkłada. Ogólnie uśmiech od ucha do ucha. Skradamy się powoli z podłączaniem wody i prądu.Projekt przyłącza wody już mamy, teraz pracujemy nad likwidacją słupów na działce i przerobienia podłączenia nas i teściów z linii napowietrznej na kabel. Jakieś przełożenie na ZE jest, więc mamy nadzieję, że wszystko się fajnie potoczy.Tylko czas mija i mija, więc się niepokoimy, czy nas mróz nie zaskoczy. Niedługo zaczynamy kopać szambo. Dziś zjadą rury, wkopie się je ze spadkiem (niestety nie cen) wceluje się w rurę wykopem i będzie cacy. Zostaje nam problem podłączenia gazu. Musimy wstawić butle od frontu i tu zaczynają się schody. Wszystkie oferty wyglądają podobnie, niby jedna niższa inna wyższa a naprawdę wszystko tkwi w szczegółach. Tani montaż, drogi czynsz i dodatkowe dopłaty za instalacje.A własny zbiornik to 5500 PLN za samą puszkę plus konserwacja.Kolejny dramat.To się właśnie nazywa wykańczanie domu a konkretnie właścicieli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nina Mirgos 13.09.2004 13:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2004 Po raz pierwszy od początku budowy się zagotowałam...!!! W sobotę wieczorem przespacerowałm się po pomieszczeniach wewnątrz podziwiając gładkie, równe tynki i w pewnej chwili zamurowało mnie... W gabinecie pod oknem przecież powinno być jeszcze gniazdko... a nie ma, ściana równa i gładka... Hmm... Idę dalej. W wiatrołapie też być powinno... Tak samo jedno w kuchni, dwa w pokoju na górze, jeden kontakt nad wejściem do łazienki (specjalnie tak wysoko nad drzwiami, żeby na strychu wyłanczać światło, bo pomyłkowo się może palić i palić)... Na brak pierwszego gniazdka małżonek nie reagował nerwowo, nawet starał się mnie uspokoić, że może mi się przewidziało... Ale tak byłam pewna, że tam było (bo elektryka o skleroze nie podejrzewam, gość jest nad wyraz dokładny i skrupulatny) i zaczęłam stukać w miejscu podejrzanym... Tak sobie postukałam i wystukałam zatynkowaną puszkę... A potem to już sztafetowo... Na szczęście mieliśmy zdjęcia całej instalacji, więc nie zdemolowaliśmy zbytnio świeżych tynków... Podejrzenie padło na jednego z panów, który sobie w karierze podciął ścięgna u prawej dłoni i od tamtej pory robi wszystko lewą... Może mu było niewygodnie? To jednak nie tłumaczy zaspawania 6 puszek w ścianie! Rozmowy z tynkarzami pozostawię mężowi. Mam nadzieję, że panowie tynkarze będą mieli poczucie winy... i resztę będą robić z wyjątkową starannością. Ech...!!! Musiałam się wygadać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 13.09.2004 14:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2004 Panowie tynkarze zwietrzyli pismo nosem i zanim zdążyliśmy dotrzeć do nich i ich obsobaczyć to sami zadzwonili i powiedzieli, że z przyczyn obiektywnych w tym tygodniu ich nie będzie. Cóż, pozostało pożuć przekleństwa suger-free i poczekać ten tydzień.Z gniazdkami problem nie polegał na tym, że są one równo ze ścianą, tylko zalepione z zewnątrz. 4 gniazdka są ok. 1 cm pod tynkiem, ewidentnie wmurowane i wymagające ponownego obsadzenia. O ile „zagładzenie” ich równo ze ścianą by mnie nie wkurzyło, to zamurowanie nieco spieniło. Pomijając te wpadki, tynkarze robią kawał ładnej roboty. Naprawdę miło patrzeć i nie będę na nich za bardzo krzyczał, raczej wywołam poczucie winy jakimiś socjotechnicznymi metodami. Zwłaszcza, ze zgadałem się z nimi na ocieplanie domu po 20 PLN za m2, czyli 20% taniej niż okolica. Po co straszyć za wcześnie. Jeszcze będę musiał brać jakiś ludziów z second-handu i zamiast elewacji wyjdzie olewacja w modny w okolicy wzór fal Dunaju. O ile fale ładnie wyglądają na dachu, to na ścianie chyba nie. Zdecydowaliśmy się na ofertę Orlen-Gaz na podziemny zbiornik propan-butanu. Całkowity koszt to 2500 PLN plus niestety prawie 50PLN miesięcznie, ale propan-butan jest tańszy i bardziej wydajny energetycznie, więc powinno się zwrócić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 24.09.2004 14:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Września 2004 Chyba czas coś z dziennikiem zrobić i poaktualniać. U nas kończą się tynki i wylewki. Z ekipy w zasadzie jesteśmy zadowoleni. Tzn. z jakości pracy, bo organizacja trochę nietypowa. O zamurowanych gniazdkach już pisałem. Znalazło się jeszcze jedno. Dwa wyłączniki znalazły się w sporej odległości od siebie na tynku, więc poprosiliśmy, żeby rozkuli tynk i je przybliżyli. To rozkuli. I między nimi znaleźli trzeci, o którym zapomnieliśmy. Komedia. Najbardziej wstyd mi się zrobiło dzisiaj, ajk musiałem do Pana Marcina, od którego bierzemy ostatnio materiały zadzwonić i wspomnieć, ze mamy do oddania troszkę styropianu, który nam dowiózł. Ale od początku Na piętrze kłądliśmy styropian 2cm. Podłogi jest 110m2, więc szybko przeliczył na paczki i przywiózł ile trzeba/ Na dole jest podłogi 115 m2 łącznie z garażem (więcej, bo nie ma dziury na schody). Tak więc jeśli mamy kłaść 2x5cm trzeba było zamówić 230m2 styropianu 5cm. Pan Marcin pomylił się w wyliczeniach i dowiózł 140 m2. Ekipa jak rozkładała styropian na dole, stwierdziła, że zabraknie (nie ma się co dziwić, w sumie 80 m2) i zamówiła więcej paczek. Zamówiliśmy 16 i tyleż przyjechało. W między czasie wyszedł problem w garażu. Czy nie chcemy mieć grubszej wylewki, bo to ciężar, samochód itp. W sumie chcieliśmy. Ale jak więcej wylewki, to przy 10 cm styropianu się nie zmieści podłoga i wejdzie ponad próg garażu. To dajemy 1 x 5 cm i chwatit. To styropianu zostało. Z 16 paczek oddamy 14. Aż wstyd było dzwonić . W sumie tynki i wylewki (łącznie z tynkowaniem balustrad i kominów) wyniosło na 8650 PLN. Aż zęby bolą jak ma się płacić. Szlag by to. Od przyszłego tygodnia ruszają z ocieplaniem domu. Ta sama ekipa, co od tynków. Dozgodniliśmy się na 20 PLN za m2. ocieplenia będzie ze 170 m2, więc już mniej zaboli, ale zawsze. Dostawca styropianu i elewacji ten sam. Pan Marcin, którego poleciła nam BOBO30, a o którym nic nie mówi a powinna, bo jest dobry i uczciwy. Jak ktoś będzie chętny, to polecamy. Elewacja będzie mineralna, w dwóch kolorach. Stanęło na Atlasie, bo niedrogi. Ostatnio zaczęliśmy się martwić o finanse. Spadek kursu franka spowodował nam zredukowanie się kredytu o 10 tyś. Niby niedużo, ale te 10 tyś to kawał zakupów. Mamy nadzieję, że nie będzie trzeba dobierać. Dziś w końcu zobaczę jak wyglądają podłogi, więc dalsze szczegóły w poniedziałek!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 27.09.2004 09:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Września 2004 Wywołany do tablicy pośpiesznie uzupełniam zapisy w dzienniki. Po pierwsze primo mamy wylaną większość posadzek na dole.Do zalania został garaż i garderoba.Dlaczego nie zalano nam najmniejszego po spiżarni pomieszczenia w domu, nie wiemy. Zakładamy, że z powodu mnogości wychodzących rur, bo w garderobie umieściliśmy skrzynkę rozdzielacza.Garaż ma sporo metrów, więc w piątek nie wylali, żeby nie było problemów z zacieraniem. Trochę niepokoi mnie zostawienie luzem leżącego styropianu, mając wcześniejsze doświadczenia z lokalnymi inspektorami budowlanymi, którzy nam podbierali deski na testy jakościowe na ich budowie, zaciskam zęby, ale o niepokojach nie mówię małżonce, bo i tak ma sporo stresów. Stresy pojawiły się piątek, kiedy już po wyjeździe tynkarzy wzięliśmy się za sprawdzanie równości podłóg. Na początek drepcząc po niej małymi kroczkami. I pierwsze znaleziska. Pod stopami wyczuliśmy dwa garby. Ja zacisnąłem zęby, wiedząc, że nerwy i tak już nic nie zmienią, ale małżonka w określeniach ekipy przegoniła zdolności bosmana z 40 letnim stażem na morzu. W sobotę, kiedy było jasno, przeczołgałem się z poziomicą po podłogach i znalazłem 3 garby. Co ciekawe, garby występują w miejscach, którędy w podłodze idą rury CO. Zaznaczam je kredą, dzwonię do fachowców, że mają zwracać uwagę na ślady kredy i zapominam o wszystkim, bo koszmary śnią się z innych powodów i o tym na razie wolę nie myśleć. No bo jak się nie da, to albo będziemy mieli falki w domu, albo cały parte pociągnąć będzie trzeba wylewką samopoziomującą, co stanowi koszt niemały (zalać będzie trzeba CAŁY parter, żeby dla odmiany nie było skoków wysokości. Z małżonką na razie nie śpimy z innych powodów. Znaczy się innych budowlanych. Dom nam rośnie pod niebo, nabiera rumieńcó itp. itd, tylko jakiś taki samotny jest. Na razie nie podłączyliśmy go do żadnej sieci. Mamy już projekt przyłącza wody, ale w ramach oszczędności na mapkach i ZUDzie chcemy mieć na jednym projekt przyłącza elektrycznego. A warunki przyłącza się wloką. Tzn same suche warunki mamy,a le chcemy pozbyć się słupa i to z nim mamy przekichane, bo ZE nie widzi powodu kasowania 30-letnich słupów drewnianych z działki i przerabiania na kable. Zastanawiamy się powoli jak poprzewracać słupy, żeby ZE musiał już wszystko zrobić na swój koszt, skoro o partycypacji nie chce słyszeć. Pożyjemy zobaczymy, na razie szukamy kogoś z okolicy z doświadczeniem w partyzantce, żeby podpowiadział, jak za okupacji to się robiło, żeby potem niemce nie znalazły. Okna i drzwi, zwane potocznie DŹWIAMI.Okna zamówiliśmy plastikowe, oklejone na ciemny brąz, profile Deceunicka, czy jak go się pisze, bo w życiu nie spamiętam. Jak się wkurzę to zadzwonie do producenta i każę do mnie zadzwonić, podając mailem Imię i Nazwisko: Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, Wieś Grzegrzuły powiat Łękołoty. A co, pierwsi zaczęli.Okna gotowe już czekają z niecierpliwością na montaż. Będą w piątek. Z małżonką już planujemy urlop, żeby je podziwiać. Cieszyliśmy się jak dzieci na myśl o tym, zanim nie dopadła nas szara rzeczywistość.OKNA TRZEBA MYĆ!! A ich trochę będzie. No cóż. Postaramy się dać radę. W oknach będą szprosy, tak jak w projekcie domku. Jak zamontujemy okna porobimy stado zdjęć, bo na razie nie ma kiedy robić fotek. Jak wracamy, to trochę jest za ciemno, a w weekend zapominamy wziąć aparat. Ciekawe, dlaczego. Lecytynę spożywamy przecież regularnie. Drzwi garażowe zamówiliśmy standardowe, uchylne. Nie stać nas na Wiśniowskiego, czy jak temu panu jest. Jako, że mamy spore okna w domu, doszliśmy do wniosku, że skoro nie są pancerne, nie ma sensu inwestować w drzwi Gerda albo podobnie. Drzwi normalne, drewniane się robią, bo będą wysokie na 2.3m, a standardowe mają 2.1. Jedyna fanaberia u nas. Zamki rzecz jasna zrobimy trudniejsze do otwarcia, niż normalne otwierane przez przedszkolaka spinaczem, ale jak złodzieje będą chcieli wejść i nie dadzą rady drzwiom, to zawsze wytłuką okna. Więc pomimo kiwania głową domorosłych zabezpieczaczy mienia, nadal nie skłaniamy się do inwestycji 6 kzł w inne drzwi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 05.10.2004 07:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2004 Na budowie dużo się dzieje, więc zaczyna brakować czasu, żeby opisywać, co nowego.A nowego dość dużo. Po pierwsze domek zaczął mieć towarzystwo w postaci budowli użytku prywatnego, zwanego potocznie szambem. Szambo miał nam zrobić mój teść, ale względy zdrowotne uniemożliwiły mu poważniejszą pracę zgarniarką podsiębierną, za się rzutną i łopatę obsługiwało rodzeństwo lokalnych Młodych Wilków, którzy w okolicy przejmują pałeczkę po teściu w wykonywaniu szamba. Dwóch chłopaków żwawo wykopało szpadlem z długim styliskiem 1,5m rowki i zalało je betonem, co stanowiło ściany szamba, następnie po paru dniach wykopali ze środka piach i wylali podłogę a po następnych zmontowali szalunek pod płytę wierzchnią i ją również pokryli betonem. Koszt robocizny łącznie z wykopaniem 20 metrowego rowku pod rurę uzgodniliśmy na 600 PLN, co nie wydaje się ceną wygórowaną. Włazy do budowli zespawał teść z sąsiadem, zrobimy jeszcze betonowe pokrywy i szambo gotowe. Miła rzecz, mieć w końcu coś z instalacji pozadomowej. Niestety nie wiemy jeszcze, co z prądem, więc media stoją.Wczoraj odwiedził nas projektant z Orlenu, na poniedziałek będzie projekt instalacji gazowej, potem zgłoszenie tego w powiecie, odpowiedź powiatu i kopiemy zbiornik. Najprawdopodobniej będzie to drugie medium w kolejności. Instalacja będzie miała dwie rury, jedną do kotłowni, prosto od zbiornika i po jakiś 10 metrach wejście do kotłowni. Druga rura niestety będzie musiała obiec dom dookoła i wejść do kuchni. Małżonce średnio podoba się wizja skrzynki reduktora na ścianie, bo będzie szpecić, ale na piec kaflowy do gotowania nie mamy w kuchni komina, więc skrzynkę będzie musiała przeboleć. Projektant miał kilka uwag do naszych pomysłów, niektóre dało się zbić za inne będzie trzeba zabić. Najłagodniejsza uwaga dotyczyła puszczenia rury z gazem do kuchni.Patrząc na front budynku, zbiornik będzie na prawo od krawędzi domu, zaraz obok wjazdu do garażu, na lewo od krawędzi jest szambo i rura kanalizacyjna, pod podjazdem wejdzie nam woda do budynku a na skos po działce kabel energetyczny. Fakt, bliższe podejście do kuchni jest od lewej strony domu, ale krzyżuje się ze wszystkim, więc biorąc poprawki na pracę łopat i innego sprzętu wolimy, żeby nikt nam szpadlem nie znalazł dojścia gazu i nie stworzył małego gejzerka z propan-butanu. Inne uwagi trochę nas zdołowały. Najlżejszą było odkrycie prawideł kanału „Z”. Przy ogrzewaniu domu gazem cięższym od powietrza, jakim jest propan i propan-butan, niestety kanał musi iść na wskroś przez ścianę i mieć co najwyżej spadek na zewnątrz, żeby gaz miał ewentualnie którędy wyciec. A u nas po szamotaniu się ze sklerozą różnych osób udało się w końcu osadzić kanał typowy Zet, czyli wyjście z kotłowni do góry. I teraz trzeba odkuć, odkleić ocieplenie i zrobić znowu na przestrzał. Załamać się można… Ale kanał to dopiero początek. Przy zmianie projektu wydzieliliśmy kotłownię i z korytarza z domu zrobiliśmy garderobę a kotłownię otworzyliśmy na dom. I nie planowaliśmy drzwi między garażem a kotłownia. Niestety jak się okazało, drzwi muszą być, więc coś będziemy musieli wymyślić a wszystkich łaskawców, którzy twierdzili, że drzwi wg przepisów nie są konieczne zatrudnić do ich montażu. I zakupu. Ale to nie wszystkie nerwy, które nas zżerają. Ekipa tynkarzy i „ocieplników” trochę nas wkurzała. Robią dobrze, ale są marudni, pracują powoli no i zatynkowali nam kilka puszek. Wczoraj przez telefon też zaczęli mnie wkurzać, więc jak szedłem na budowę z wizją awantury i ewentualnego spuszczenia panów. No i zademonstrowano mi powody marudzenia. W piątek montowano nam okna (specjalnie z pisaniem tego czekałem do tego momentu, chociaż najczęściej jest to jeden z ważniejszych momentów budowy). Niestety, nie dojechały skrzydła okien łukowych, ponieważ wykonawcy nie dotarły właściwe okucia. Ale niestety okna w pokoikach dzieci są nieco kuse, a różnica wysokości drzwi balkonowych na dole i dużego fiksa wynosi 5cm. Nie wiem, co zrobić, gdybym miał wprowadzać się do domu na wiosnę, to kazałbym się ludzikowi zapakować z oknami i przywieźć właściwe, ale jak chcemy mieszkać w tym roku to nie możemy ryzykować opóźnienia o miesiąc, bo wszystko szlag trafi. Niestety jak zamkniemy dom, to będzie trzeba coś w środku robić, żeby z oknami nie zamarzł, bo wejdzie więcej wilgoci jak jest albo stężeje ona w tynkach i mogą się dziać cuda. Skoro nie zakładaliśmy zimowania budynku, za późno jest na zmianę zdania i niestety okna muszą zostać. Tynkarz się narobi i to jest powodem jego marudzenia, ale on mnie rozumie i postanowił przestać mnie denerwować wiedząc, ze jedyne, co możemy robić to tylko zaciskać zęby. I za to go polubiłem. Mogę więc oficjalnie powiedzieć, że robią naprawdę dobrą robotę, może nieśpiesznie, może są marudni, ale naprawdę są dobrymi fachowcami. Dla ludzi cierpliwych ich polecam. Nie ściemniają, szkolą się. Najlepszym przykładem jest to, że nigdy nie naklejali listew ozdobnych wokół okien. Wczoraj zaobserwowaliśmy u nich poradnik, jak się to robi, więc mogę spać spokojnie. Trochę to potrwa, ale będzie zrobione dobrze i solidnie. Okna mamy Deceunicka, są śliczne, ale niestety w kilku miejscach wystąpią progi, co nas nieco wkurza. Wkurza również tynkarza, który musi rozborować ścianę nad drzwiami balkonowymi, żeby bez skosu zrobić obróbkę. Czeka nas poważna rozmowa z wykonawcą. Zainstalowaliśmy już bramę garażową, uchylną i ocieplaną. Produkcja polska, może nie markowa, ale za to za 1500 PLN, cena i jakość nas trochę buduje, bo co parę groszy w domu to parę groszy w domu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 14.10.2004 13:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Października 2004 No i minął kolejny odcinek czasu a na budowie powoli się dzieje. Praktycznie cały dom się okleił styropianem, naciągnął siatką zakleił i zagruntował. Chyba sam, bo nie widziałem przy nim nikogo. Złośliwi mówią, że nie widziałem, bo wychodzę z domu o 6:20 a wracam o 19:20. Może i coś w tym jest, ale jak nie zobaczę to nie uwierzę. Szefowie w pracy niestety nie podzielają mojego zainteresowania jak to z tym jest naprawdę i nie chcą dać urlopu okolicznościowego. Domek oprócz oklejeniem się styropianem o grubości 12 cm okleił się również listwami ozdobnymi. Ekipa, która towarzyszy Manueli przy odziewaniu się styropianem początkowo grymasiła na takie „wynalazki”, bo u nich nikt tak nie robi. Dopiero, gdy spojrzeli na efekt końcowy, ciut im się to spodobało i oglądają i oceniają jak to jest u innych. A u innych jest różnie. W większości nie ma czegoś takiego a nawet nie ma siatki. No cóż, każdy orze jak może. Najbardziej mnie irytuje, że jak zaglądam na budowę to jest ciemno albo pada. Przypomina się fragment dowcipu: „A u nas w tym tygodniu padało tylko 2 razy, raz 3 dni i raz 4”. Dobrze, że pada akurat w weekendy, więc robota się posuwa. Wnętrze w zasadzie z dokładnością do wilgotności ścian i posadzek gotowe jest do wykańczania. Okna obrobione, parapety wstawione, balkony wylane. Czeka nas obicie domu blaszanym berecikiem w kolorze brązowym, ocieplenie dachu i gipsokartony w ruch. Na razie nie mamy drzwi wejściowych (właśnie jadą do domu) i skrzydeł balkonów łukowych na górze. Pozwoliło to zachować świeży przeciąg w domu i utrzymać wysychanie wnętrza. Pojawiają się pierwsi zazdrośnicy, albo przynajmniej „wiedzący lepiej”. Wujkowie małżonki o różnych zawodach są oczywiście mistrzami budownictwa, więc najpierw mieli uwagi, że używamy wapna, które pół roku nie leżało w beczce z wodą i będzie odstrzeliwać w tynkach. Bo i tak bywało. Ale lata temu, teraz jest inna technologia i wapno już nie robi niespodzianek gładkim ścianom. A mamy gładziutkie jak…. No po prostu tynki gipsowe prawie się chowają, a przynajmniej te, co mam w pracy. Zapraszamy na zwiedzanie, bilety wydrukowane, co mają się marnować Następne uwagi były, że nie grzejemy w środku a ocieplamy styropianem i ściany nam nie wyschną. Osobiście wolę je suszyć przeciągiem niż zostawiać na zacinające deszcze gołą cegłę, ale my się nie znamy. Wszystko to odbywa się wkontraście domu stawianego kuzynowi, że u niego wszystko super. Bo i uwag ni mamy. Chciał strop kręcony z betoniarki, jego sprawa, nie ociepla ścian, żeby deszcz nie moczył, jego sprawa. To, że wylał chudziak przez rozłożeniem kanalizacji i wody a potem to prół, to też jego sprawa, ale to my się nie znamy. No cóż, musiałem sobie ulżyć. Walczymy z elektrownią. Trochę zrobiliśmy sobie krzywdy, ale to tak zawsze, jak się nie ma pieniędzy. Jadąc na transzach kredytu i korzystając z prądu i wody teściów nie planowaliśmy podłączać szybko wody i prądu, bo szkoda było pieniędzy zżeranych przez materiały. A teraz okazuje się, że słup nie udźwignie dodatkowego kabla, trzeba go wymieniać i ZE musi zająć w tej kwestii stanowisko. Mówiąc krótko może się okazać, ze dom będzie wykończony a bez mediów. Szlag by to. Ale dzielnie walczymy. Trzymajcie kciuki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nina Mirgos 18.10.2004 13:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Października 2004 Od soboty nasza Manuela ma już wszystkie okna Ma również wszystkie parapety wewnętrzne... Zaszaleliśmy i parapety mamy ze sztucznego marmuru w kolorze kremowym Prezentują sią cudownie. Powoli zaczyna być widoczna warstwa elewacji, która dość szybko pokazuje się na warstwie farby podkładowej Wkrótce sąsiedzi przestaną mnie pytać... "a jak to będzie wyglądało?". Sami zobaczą. Bardzo ważną rzeczą jest procedura, która została uruchomiona w sobotę... Meble się robią Moje wstępne projekty zostały zaakceptowane, pomierzone, wrysowane technicznie w blok minimetrowy, opracowane kolorystycznie i... do realizacji. Podsumowując, w produkcji mamy zatem: - schody drewniane - zabudowę kuchenną wraz z barem - garderobę - bibliotekę oraz drzwi wewnętrzne. Ot tak za jednym zamachem. Raz a dobrze Dzisiaj zamówiliśmy blachę na dach, okna dachowe i rynny. Od poniedziałku zapewne wpuścimy dekarzy na dach Coraz bliżej niż dalej... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 25.10.2004 13:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Października 2004 Budowa stanowczo zwolniła. Skończyły się elementy propagandy sukcesu, polegające na szybciutkim wzroście ilości murów i przekroczeniu planu o 11 000% w porównaniu z analogicznym kwartałem roku ubiegłego. Zaczęła się dokładniejsza i bardziej żmudna część budowy – prace wykończeniowe. Jak na razie najbardziej wykończeni jesteśmy my – małżonka i ja. Żeby wszystko było równe i ładne trzeba codziennie pilnować i wymyślać, co nowe szczegóły. Pierwszy problem pojawił się z oknami. Wszystkie okna zamocowano równo z murem (cegłą), czyli niby zgodnie ze sztuką. Dla okien prostokątnych, nie miało to znaczenia, jednakże dla łukowych miało to kolosalne znaczenie, jeśli chodzi o ich otwieranie. Nie wiem, czy wspominaliśmy, ale żeby nie blokować tynkarzo-elewacjonistów zamontowaliśmy najpierw same futryny od okien łukowych, bo same skrzydła się dopiero kończyły robić. Wystąpiła jakaś nagła magia i czary z okuciami, które niby kosztują drogo itp. Magicy od okien zamontowali okna łukowe tak, że skrzydła haczyły o glify. Tynkarze musieli Boshem ciąć beton nadproża i łagodzić glify, żeby się otwierały. Nie wygląda już to tak ładnie, ale medal tynkarzom się należy za staranność wykonania. Zaokrąglenia zrobili ładnie. Mamy już całą elewację. Jeśli pojawimy się na budowie w dzień w fotoalbumie zamieścimy kolorowe fotki, na razie wiszą szare. Zapraszamy na oglądanie. Dziś weszli dekarze. Na razie nabijać łaty i kontrłaty. Blacha będzie w środę popołudniu. Blachę małżonka wybrała brązowego Zefira z Budmatu. Do tego zdecydowaliśmy się na górnopółkowe okna Fakro. W Veluxach zniechęciły nas „klamki” w górnej części okna. Uznaliśmy to za pomysł bez sensu. Wolimy je mieć pod ręką a nie na sznurku gdzieś w kosmosie. W piątek na ZUDzie stanęły projekty przyłącza prądu i wody oraz dziś z powiatu odbieramy (podobno) zgodę na instalację butli z gazem. Wygląda na to, że do końca przyszłego tygodnia będziemy mieli podłączone media. Aż łza się w oku kręci ze wzruszenia. Już bliżej końca niż początku. Chyba się faktycznie uda dopiąć terminu 13 grudnia, żebyśmy rocznicę ślubu już na własnych śmieciach spędzili. Coraz rzadziej przechodzimy obojętnie obok kafelek, terakot a nawet karniszy, firanek i lamp. Czujemy już w kościach, że niedługo śpimy w końcu we własnym domu. Tak siedzimy czasami i drapiemy się po głowie i podziwiamy ile farta mieliśmy. W zasadzie żadnych problemów z ekipami. Owszem czasem jakiś błąd, ale żadnej katastrofy. Nawet jak okazało się, że działkę będziemy wywyższać o 30 cm (a działka ma 0,52 ha, z czego prawie połowę zasiedlamy domem i ogrodem. Już zaczęliśmy liczyć autka i kombinować ile to nas wyniesie. A tu niespodzianka. Sąsiad, jakieś 150 m od nas kopie staw. Nie stawik, a właśnie staw 10x18x3 m, co jak łatwo policzyć daje 540 m3 ziemi do zabrania. Podobno za friko. Aż nam się buźki rozświetliły Niedługo już efekty końcowe (niestety na razie zewnętrzne) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 03.11.2004 14:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Listopada 2004 Dalsze perypetie z domem. Kroyena straszył, żebym nie zapeszył i się zapeszyło. Na zeszły czwartek zamówiliśmy ekipę dekarzy do obicia dachu blachą. Ich pracę mieliśmy okazję oglądać na domu sąsiadów, którzy przebudowali „kostkę” w wyniku czego, wyszedł im dach z ugięciem, dość chyba trudny w obróbce. Ale nie dla naszej ekipy. Ekipa najpierw w poniedziałek obili domek w kratkę łatami. Małżonka mało zawału nie dostała, bo odcięli skrajne deski zaślepiające czoło dachu, które wywoływały fajny wizualnie efekt grubego dachu. Wszystkiego tego nie widzieliśmy, bo pracowali jak u Tarantino i Rodrigeza, czyli od świtu do zmierzchu. A my niestety wracamy jak słońce znajdzie się już w strefie unijnej piętnastki, czyli na zachodzie. W środę wieczorem w trybie pilnym zjawiła się blacha i rynny. Rynny niestety Plastmo, ale szczerze mówiąc nie narzekam na razie na nie. Są w technice klejonej, która może z powodu naprężeń wywołanych rozszerzalnością liniową powodować pękanie kleju. U nas jest tylko jedno zagrożone miejsce. W pozostałych jest możliwość dylatacji rynny, więc jesteśmy dobrej myśli. Przywieziona blacha wpędziła mnie w konsternację. Spodziewałem się TIRa zapełnionego przez dach a przyjechała sztaba gruba na jakieś 15 cm nierobiąca żadnego wrażenia. Do momentu, kiedy trzeba było ją rozpakować. 2,5 tony stali, którą trzeba było delikatnie jak jako ściągać z samochodu. Po trudach leżały arkusze ładnie podzielone na kupki. Jak rozmawialiśmy z dekarzami, wychodziło, że z dachami walczy dwóch braci. Więc czekając na nich spodziewałem się dwójki, która wysiądzie w poldolota i zabierze się za dach. Na widok autka mina trochę zrzedła, bo wjechał rozklekotany Żuk. Zdziwienie pogłębiło się, gdy z Żuka wysiadła łącznie piątka ludzi. Nie marudząc rozstawili koziołki, wyjęli zginarkę czy jak ją zwał, rozciągnęli kable i dawaj za robotę. Dwóch kicało po dachu, jeden spisywał rozmiary kawałków i rysował je na arkuszach, jeden odmierzał z płaskiej blachy wiatrownice i je zaginał. Ojciec braci dla odmiany był wszędzie i pomagał. Efekt? 190 m2 położone w dwa dni. I to jak. Odpadami nie dałoby się obić budy dla psa. Ze 190 m2 ze 2m2 odpadów. Miodzio. Oni zamiast klasycznych nożyc, używanych przez większość blacharzy do blachodachówek używają maszynki boscha, która zgrabnymi pazurkami tnie blachę równiutko i bez zadziorów. Znawcy Manueli zdziwią się, że przecież Manuela ma więcej niż 190 m2 a nawet bliżej 250. I to się zgadza. Firma od dachu zapomniała dowieść całej jednej połaci. Teraz walczę o rabaty i dobre rozliczenia, ale i tak pewno skończy się to paszkwilem na forum i zgłoszeniem w parę miejsc takiego traktowania klienta. Pod koniec budowy mamy dość takiego traktowania i robimy się mściwi. No, przynajmniej ja. W piątek zaordynowaliśmy sobie urlop. Na plac wjeżdża koparka i będzie nam kopać rowek na wodę. Hydraulik nas podepnie i w końcu nasz domek zyska pierwszy kontakt z szerokim światem. Jak jakiś nieprzymierzając Magellan, bo przez wodę. Przy okazji kopareczka wytnie dziurę pod zbiornik z gazem, który, jeśli nic się nie zmieni, zagości na naszych włościach w sobotę. W tak zwanym między czasie najęci panowie przejdą wojskowy kurs fizyki relatywistycznej a dokładnie z czasoprzestrzeni. Będą kopać od garażu do południa rowek pod przewody gazowe. Wejścia gazu będą w dwóch miejscach. Jedno w kotłowni i jedno w kuchni, a żeby się linie nie krzyżowały, gaz do kuchni obiegnie dom dookoła. Tak na wszelki wypadek. We wtorek odbieramy ze starostwa powiatowego kwity na prąd i sądzimy, że w ciągu 14 dni będziemy mieli widno w domku i będzie można już wody nalać sobie do szklanki i posiedzieć przy świetle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bard13 10.11.2004 11:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2004 Epopeja powoli dobiega do końca. Zasobów finansowych. Zaciągnięte 250 tyś kredytu, biorąc pod uwagę spadek kursu franka zredukowało się do 240 tyś. Pieniądz na wykończeniu a tu jeszcze trochę zakupów zostało. Kominek z płaszczem wodnym, meble, kafelki terakota, ocieplenie dachu, opłata za instalację gazu, zrobienie podjazdu, ogrodzenia, barierek balkonów, podbitek. Wystąpiliśmy do banku o podwyższenie kredytu o 50 tyś. Rozmowy w toku, żeby tak rzec. Ale o trochę bardziej optymistycznych historiach. W końcu mamy dach w komplecie. Zgłosiły się wszystkie blachy, drób reprezentowany przez gąsiory i rynny. Jednym słowem z zewnątrz dom wygląda jak ta lala. Ciekawe, kiedy jacyś domokrążcy zaczną się dobijać, myśląc, że już ktoś mieszka. W chwili obecnej negocjujemy ceny ocieplenia dachu i kładzenia terakoty i kafelek. Może późno, ale zaczęliśmy szukać gwałtownie oszczędności. Prawdą niestety jest to, że dom to skarbonka bez dna. Ile się nie wrzuci to i tak będzie mało. Ale jak to mawiali fizylierzy, skokami naprzód. Dekarze robili trzy podejścia do dachu. W piątek pogoda, w odróżnieniu od kelnerów, nie dopisała i zgonił ich deszcz z dachu. Zakładanie gąsiorów na mokrym dachu było zbyt ryzykowne. Skończyli w poniedziałek, efekt znakomity, gorąco ich polecamy. Najęci ludzie wykopali rowek wokół domu i dziś będzie zakładana instalacja gazowa. Sama instalacja to osobna historia, która wprawiła mnie w nerwicę. W piątek miał stanąć zbiornik a w sobotę miała być instalacja. Najpierw szef pierwszej ekipy instalatorów zapisał mnie na instalację na 16 listopada. A bo wyjeżdża za granicę. Szybki telefon do Orlenu i mam nowego instalatora, który już nie wyjeżdża. Umówione spotkanie na piątek, na który nota bene wziąłem urlop, co w firmie nie jest mile widziane, nie doszło do skutku, bo zabrakło zbiorników szukano na sobotę jakiegoś, ale wszyscy, u których je już zainstalowano byli w domu i nikomu nie udało się zabrać. Zbiorniki miały być w poniedziałek, na wtorek wziąłem znowu urlop przemykając pod ścianami. Tym razem okazało się, że nie ma płyt, na których zbiornik ma stanąć. Po wysłuchaniu mojego monologu pan z Płocka wysłał we wtorek własny samochód po płyty, więc już nie dzwoniłem do zarządu i komisji sejmowej ds. Orlenu. Zbiornik wjechał wczoraj o 11, ale jeszcze bez płyty, pan porzucił go i śmignął po płyty. W międzyczasie dowiedziałem się, że z kolei instalatorzy nie wejdą, co spowodowało mały skok ciśnienia i panikę pana instalatora. Za karę sami sobie dokopią do wykopu 2 m transzei pod rurkę. Mam nadzieję, że dziś to zrobią. Samo posadowienie zbiornika pomimo obaw nie było niczym strasznym. Mieszkamy na terenie o wysokim poziomie wód gruntowych, więc spodziewałem się basenu w wykopie. Prawdę mówiąc w okolicy, nie licząc studni, nikt nie kopie na 2 m. U nas dokopaliśmy się do 2 metrów a szczęśliwie nie dokopaliśmy się do wody. Szybka akcja i zbiornik posadowiony. Za koparkę z zasypaniem zapłacimy 250 PLN, a że do odbioru technicznego zbiornika nie wolno zasypywać, zapłaciliśmy na razie 200. W piątek dobiegła do domu woda. Rurka była 60 metrowa, rura po mojej stronie grogi, więc nie było przechodzenia pod jezdnią, same superlatywy. Hydraulik za podłączenie wziął 600 PLN (10 PLN za każdy metr plus 2 punkty po 100 PLN minus 100 PLN rabatu), koparka wzięła 8 PLN za każdy metr z zasypaniem (50x8=400 PLN) plus jakiś 1000 PLN za materiał. Gminny konserwator wody już zajrzał, pokiwał głową i odebrał przyłącze. Pierwsze media podłączone. Hurra!! Wczoraj odebrałem z powiatu zgłoszenie budowy przyłącza elektryczne i zaniosłem do ZE. Wpłacono pieniążki (1550 PLN za 13 kW), sporządzono umowę, do piątku podpiszą ją wszyscy święci w ZE i będziemy czekać na prąd w domu. Tylko trzeba przygotować miejsce na skrzynkę licznikową . Z tym mogą być schody, bo plac to pole bitwy i nie ma kim zrobić murku pod skrzynkę. W albumie są nowe zdjęcia, na których oglądanie zapraszam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.