Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?


Redakcja

Recommended Posts

Zbudowali piękny domek na Mazurach, daleko od miasta, od ludzi i od drogi. Tak zaczyna się ich opowieść o życiu na wsi. Zapraszamy do obejrzenia filmu. A co Ty sądzisz o życiu daleko od miasta?

 

 

Zobacz inne filmy murator.tv - Telewizji Budowlanej Muratora

Edytowane przez Redakcja
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months później...
Życie za miastem na swój nieodparty urok. Wiedzą to zwłaszcza Ci, którzy od zawsze mieszkają w samym środku miejskiego zgiełku. Jednak cisza, spokój i niższa cena to nie wszystko. Znajomi kupili nowy dom za miastem i sielanka skończyła się szybciej niż myśleli. Każdego dnia muszą dojechać do pracy i zawieść dzieci do szkoły. Z racji tego, że pracują w dwóch różnych częściach miasta, codziennie na chodzie są dwa samochody. Zanim przebiją się w drodze powrotnej przez korki robi się późne popołudnie/wieczór i w ten sposób domkiem za miastem mogą w pełni cieszyć się tylko w weekend.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Mim zdaniem zakup domu zawsze powinien być poprzedzony wielomiesięcznym wynajmem. To nie są stracone pieniądze (Amerykanie za naukę rocznie płacą równowartość zakupu mieszkania a mieszkań często nie kupują w ogóle - nauka cenna rzecz).

 

Mój znajomy kupił domek za miastem, wcale nie daleko, ale na uboczu. Tanio. Po 1,5 roku sprzedał, bo życie społeczne małżonki spadło do zera - nikt jej tam nie odwiedzał a z miejscowymi się nie dogadała.

 

Kolejny znajomy spoza miasta, jak planuje grilla (grill służy m.in pokazaniu swego wyśnionego szczęścia innym), to zapewnienie wszystkim transport w obie strony (chodzi o możliwość wypicia 1-2 piw do kiełbaski, co jest oczywiste a w Polsce, w przypadku kierowcy, traktowane jako zbrodnia).

 

Jeśli ktoś myśląc o domu widzi siebie pośród kwiatów, to oznacza brak rozeznania - kwiaty w Polsce są ułamek roku

Jesli ktoś myślac o domu widzi ogródek pełen znajomych, to oznacza brak rozeznania - ogródki są czynne średnio 1/4 roku a znajomi w tym czasie mają co innego do robyty (np, własne ogródki)

Jeśli ktoś planując życie z dala od miasta widzi siebie i rodzinę, jako takich fajnych drwali, co to nie muszą rąbać drzewa, bo umieją różniczkować, ale poza tym to są jak ci drwali... to już całkiem odjechał.

I jeśli ktoś uważa, że kupując teren i mury, kupi sobie rodzaj ludzkich relacji, styl, czy pozycję, to też jest w błędzie - podobnie jak wieśniak wierzący, że kupując mercedesa stanie się bardziej miastowy :no:

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Witam. Moim zdaniem mieszkanie poza miastem może być fajne przez chwilę. Cisza spokój. Gorzej z dojazdami do pracy - czas jaki spędza się w drodze + jeszcze korki i nie ma czasu nacieszyć się domem. Do tego trzeba zadbać o posesję - na to też trzeba mieć czas. 8 h w pracy , średnio 2 h dziennie dojazd . Doliczyć jeszcze trzeba paliwo i amortyzację samochodu. Do tego jak 2 osoby dojeżdżają to robi się nam niezła kwota. Jak ktoś już pisał też jest problem z przedszkolami, sklepami itp.

Podsumowując ładnie to wygląda jak przejeżdżamy przez taką wieś i widzimy piękne domy, gożej od zaplecza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się nie zgodzę. Uważam, że zarówno mieszkanie w mieście ( w bloku) jak i na wsi pod miastem to kwestia pewnych kompromisów. Sam po 30 latach mieszkania w bloku ( w pełni świadomi po głębokiej analizie za i przeciw) wyprowadziłem się 5 km poza miasto. I tragedii nie ma. Szkołę dla dzieci mam bliżej niż w mieście, sklep również. Jeżdzę samochodem, ale mam sprawną alternatywną komunikację podmiejską. Do pracy jadę max 15 minut dłużej niż wtedy gdy mieszkałem w mieście, za to nie muszę się martwic o miejsce parkingowe. Życie towarzyskie kwitnie ( jest możliwość noclegu, grila, więcej możliwości zabawy dla dzieci - naszych i gości). Więcej czasu spędzam na zewnątrz (działka/rower/spacery) a mniej przed telewizorem. Miesięczne koszty mieszkania w domu 110 m2 nawet uwzględniając koszty dojazdu są tylko nieznacznie większe niz koszty mieszkania w bloku 65 m2. Oczywiście są i minusy ( chociażby fakt, że wszędzie jest nico dalej). Gwarantem zadowolenia z mieszkania poza miastem jest w pełni świadoma decyzja, no i trzeba to po prostu lubic jescze zanim podejmie się ostateczną decyzję
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Życie towarzyskie kwitnie ( jest możliwość noclegu, grila, więcej możliwości zabawy dla dzieci - naszych i gości...

(wytłuszczenia moje)

 

Na tym chciałbym się zatrzymać i ciut pofilozofować. Słowo - MOŻLIWOŚĆ

Często, kiedy słyszę o urokach miasta, mówione jest o MOŻLIWOŚCI chodzenia do teatru, mnogości muzeów, kabaretów... Na pytanie, kiedy ostatnio z tych przybytków korzystałeś? Zakłopotanie, rok, 2 lata temu.

 

Własny ogródek daje MOŻLIWOŚĆ zaproszenia gości, grilla, ogniska, noclegu... Kiedy to było? Nigdy, ale może będzie.

 

Tak nie mniej to może mieć sens - sama możliwość robienia czegoś potrafi satysfakcjonować. I tu dochodzimy do odwiecznego "być, czy mieć" (możliwość). Czy lepiej BYWAĆ z kumplami co sobotę, czy MIEĆ możliwość ich zaprosić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie taka łatwa sprawa. :rolleyes:

Kupuje się rewelacyjną szafkę na buty a choćby i za kupę forsy, cieszy nią oczy i pokazuje gościom

A za miesiąc okazuje się i tak, że wszystkie buty stoją w progu... no chyba, że spodziewamy się gości na "prezentację". :)

 

Ja mam w domu 2 tarasy. Możliwości są - "kawa na tarasie", "opalanie na tarasie"... Na tym większym byłem w ciągu sezonu 2x - żeby rozwinąć sztuczną trawę i żeby ją zwinąć, na jesień. Na mniejszym tarasie byłem tylko po to, by zobaczyć jak płytki odskoczyły.

Okazuje się, że z tą kawą to łatwiej usiąść w ogródku. A zwykle siada się... w kuchni.

 

Mam taką refleksję, że chętniej ładujemy wysiłek i pieniądze w robienie możliwości, niż w korzystanie z tychże.

 

Innymi słowy - faktyczni pływacy wolą pływalnie niż przydomowy basen a zapaleni miłośnicy natury łażą po łąkach a nie aranżują ogródek.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Maciek sporo prawdy w tym co piszesz, ale zapominasz o jednej ważnej rzeczy. Ja kiedyś też mieszkałem w mieście i co 2-3 dni z kumplami balowaliśmy, czasami bilard, kręgle, itp. Wszystko się skończyło jak urodziło mi się dziecko, a po urodzeniu się drugiego to już w ogóle mogłem tyko pomarzyć o wychodzeniu co sobotę pomimo, że mieszkałem dalej w mieście. Dodatkowo wyjście z dziećmi na spacer to była istna udręka, te pakowanie, przygotowania, czułem się jakbym leciał na księżyc, niby tylko winda mnie dzieliła od mieszkania ale tak jak piszesz jest różnica między możliwością szybkiego powrotu do mieszkania, a faktycznie powrotem do domu po przekroczeniu progu tarasu. Park mieliśmy tylko kilka minut spaceru od mieszkania, ale te kilka minut to wieczność jak Ci dzieciak wyje wniebogłosy. Nie wspominając już o totalnym zagraceniu mieszkania.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie takie same wspomnienia mam mieszkając w bloku i z dwojgiem małych dzieci, jakiekolwiek dłuższe wyjście z domu to gimnastyka logistyczna, torby torebki, zabawki i to latanie po schodach góra dół...jak dziecko nieco podrosło i np chciało pojeździc rowerem to znowu problem bo trzeba zejść do piwnicy wyciągnąć, a potem schować, o wracaniu do domu z zakupami już nie wspomnę. To wszystko we własnym domu jest dużo, dużo łatwiejsze i szybsze.......czy niweluje to pewną uciążliwość dojazdu pod miasto....mhy to już każdy musi ocenić sam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O zakupach nawet nie wspominałem, ale tutaj wyeliminowałem tę niedogodność poprzez zamawianie zakupów online, np. Auchan ma taką możliwość, i nawet w cenie jest wnoszenie po schodach. Pomijam też takie kwestie jak powrót z piątkowej imprezy w sobotę o 4 nad ranem i sąsiadkę nade mną która od 7 rano w sobotę jeździ odkurzaczem i szura krzesłami i jakimiś meblami po podłodze. Ogólnie moim zdaniem dom jest pod każdym względem wygodniejszy, jedyny minus to dojazdy do pracy. Każdy musi tutaj policzyć sobie za i przeciw, moim zdaniem ciężko jest generalizować bo każdy ma inne preferencje, najważniejsze to być zadowolonym z dokonanego wyboru.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toreca, uwierz mi - w kontekście wypadów imprezowych, nietolerancyjna sąsiadka jest o wiele mniej skutecznym ograniczeniem niż taksówka, która zamiast 10zł kosztuje 100.

 

Natomiast to o łatwości wychodzenia na spacery to, jak dla mnie, przykład na to co pisałem - totalnej różnicy pomiędzy naszymi wyobrażeniami od praktyki.

Otóż w dni pogodne (jest ich w Polsce 10%) mam zwyczaj pieszego marszu z domu do pracy. Ruszam z "elytarnego" Arturówka, mijam las, później wielką osadę domków, następnie blokowiska. W 50 min mam przekrój życia w jego codziennym wydaniu a wygląda ona tak:

W lesie biegają joggerzy i są kolarze - raczej nie są to okoliczni mieszkańcy.

Zaskoczeniem są osiedla bloków - starodrzew, ławeczki. place zabaw i autentyczni spacerowicze (zwykle starsi), matki z wózkami i czasami dzieci. W bujnej zieleni wygląda to całkiem nieźle - możne po prostu wyjść z domu na dwór i kogoś spotkać.

Natomiast największa nędza to te wszystkie domki. TAM NIE MA ŻYCIA. Przepraszam, że uderzam w czułe miejsce, ale osobników spacerujących pomiędzy domami zwyczajnie nie spotykam! Między domkami są tylko samochody wyjeżdżające, albo wjeżdżające na posesję. Są też psy, wytresowane, by spacerowicza oprowadzić w zajadłym szczekaniu i ślinieniu od początku posesji, do samego końca, gdzie czeka zwykle kolejny wyuczony pies. A na samych posesjach?

Dwie opcje - albo "Hiroszima"; sprzęty, typu huśtawka, piaskownica, trampolina - zawsze bez ludzi, albo Panowie Budowlańcy budujący lepsze jutro. Są też ekspozycje ozdób ogrodowych pomieszane z wystawą materiałów budowlanych, złomu i prania. Powiem tak - osiedlowe trawniki i skwery to przy tym Ciechocinek.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe przejazd z jednej strony STW (miasto wcale nie duże) na drugą zajmuje raptem 5 minut krócej, niż dojazd 17 km do pracy z mojej wsi. Jakoś przeżyje te pięć minut. Podliczać w skali roku tego nie zamierzam.

 

Po co spacerować między domami? Ja tam siedzę u siebie "na trawie" i dobrze mi z tym, choć pewnie niedługo będę musiała chodzić na spacery po wsi, bo mi się potomek wykluje. Zapominasz Maćku o tym, że bardzo możliwe, że w godzinie, w której Ty idziesz do pracy, mieszkańcy tych domów, obok których przechodzisz, TEŻ są w pracy, albo w drodze do niej, ew. dzieci są w szkole.

 

Mam jeszcze jedno głupie pytanie: Czy tylko mnie drażni temat tego wątku? "Daleko do miasta"? Mnie tu dużo bardziej pasuje "daleko od miasta"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, dlaczego ja nie widzę tych ludzi siedzących u siebie na trawie, ani w tygodniu, ani w łikendy. W łikendy to nawet tym bardziej ich nie widzę, bo to najlepszy moment na roboty przy domu.

Wiem, że w własnym ogródku to można i ognisko rozpalić i przy gitarce posiedzieć i pospacerować alejkami ;)... Ale piszę właśnie o tym, że w praktyce to zjawiska incydentalne - konkretnie 1-2 x w sezonie.

 

Proponuję prosty test. Rozstawić zestaw superatrakcji ogrodowych dla dziecka, puścić je w to bez towarzystwa i zmierzyć czas po jakim mu się znudzi. Doświadczenie powtórzyć.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast to o łatwości wychodzenia na spacery to, jak dla mnie, przykład na to co pisałem - totalnej różnicy pomiędzy naszymi wyobrażeniami od praktyki.

 

Może jestem tępy, ale nie rozumiem o czym piszesz. Ja pisałem z praktyki jak to u mnie wyglądało, mam dwoje dzieci, i mieszkałem w bardzo dużym mieście kilka minut spacerem od parku. Teraz mieszkam pod miastem i jest mega na plus. Co do tego czy inni korzystają z ogródków, spracerów, itp. to nie wiem, ja nie patrzę na innych, ja korzystam z życia i tego co mam teraz i jestem bardzo happy :) Myślę, że można być happy i w mieszkaniu i w domu z działką, zależy od wielu czynników, mnie mieszkanie z całym jego "inwentarzem" bardzo męczyło, ale tak samo niektórych może męczyć dom, i jest to normalne, nie ma jednego, złotego sposobu na życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale po co spacerować między domkami, po betonie i chodniku? Tu chodzi o to, że wychodząc na własne podwórko nie musisz ciągać za sobą całego tarabanu: torby, wózki, butelki, jedzenie... Jak się dziecku chce pić, to wejdzie do domu i weźmie, ew. powie. Nie ma logistyki, nie ma problemu - wszystko masz pod ręką, na miejscu. Ja miałam w mieście park, też byłam w nim 2 razy do roku... Żeby wiedzieć dokładnie, jak ktoś korzysta ze swojej działki, to nie obraź się, musiałbyś wybrać konkretny dom i obserwować go przez określony czas, okres. A tak Ty też nie wiesz, czy te osoby w parku to te same osoby, czy inne, zwłaszcza że w mieście masz nagromadzenie osób starszych, matek z dziećmi, itd. Wcale nie jesteś pewny, czy ta matka z wózkiem w parku jest pierwszy raz w roku, czy dziesiąty. Jest większa rotacja ludzi. A że akurat na działce nie ma nikogo, jak Ty idziesz - no cóż, wyjdź o innej porze - może kogoś spotkasz. Przecież nie będę wyłazić na trawę, bo akurat idziesz mnie obserwować ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale po co spacerować między domkami, po betonie i chodniku? ...

Tylko pojawia się pytanie, po co w ogóle wychodzić, skoro nie ma sensu chodzić? Wystarczy otworzyć okno, albo sobie przed nim usiąść (co akurat obserwuję często) :-). Idę do pracy i z niej wracam. Poza tym łażę incydentalnie po okolicy... i jestem przybity. Nie chodzi o "Kowalskiego", któremu chciałbym ułożyć zycie a o statystyczny przekrój, kurcze - skoro na 250 "prywatnych placów zabaw" wszystkie stoją puste, to o czymś świadczy.

Nie tylko o domki chodzi - podobnie działa (na zasadzie MAM) np. balkon w bloku. Każdy kupując mieszkanie podziwia balkon i widzi siebie na leżaku, kawce itd. a popatrz na dowolny mrowiskowiec - 60 balkonów i NIKOGO - niezależnie od pory.

W tym co piszę nie chodzi mi o to co ludzie powinni robić, ale o to jak dalekie są nasze projekcje od rzeczywistości.

 

A co do szczęścia, to oczywiście inna sprawa. Szczęściem bywa osiągniecie tego, co się zaplanowało (bo np. na Mont Everest nie włazi się dla widoku a dla samorealizacji). W naszej kulturze rzeczą tą bywa, niemal zawsze - własny dom. I w tym kontekście garbiejący facet konserwujący rynny na własnym dachu może być szczęśliwszy od swego brata serfującego na wypożyczonej desce po publicznym morzu. Nie piszę tego złośliwie - sam straciłem trochę zdrowia w wyniku konserwacji dachu i sam jestem członkiem kultury "byle na swoim", natomiast obiecałem sobie dzieci wychowywać inaczej.

Edytowane przez MaciekTyr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale po co spacerować między domkami, po betonie i chodniku? Tu chodzi o to, że wychodząc na własne podwórko nie musisz ciągać za sobą całego tarabanu: torby, wózki, butelki, jedzenie... Jak się dziecku chce pić, to wejdzie do domu i weźmie, ew. powie. Nie ma logistyki, nie ma problemu - wszystko masz pod ręką, na miejscu. Ja miałam w mieście park, też byłam w nim 2 razy do roku... Żeby wiedzieć dokładnie, jak ktoś korzysta ze swojej działki, to nie obraź się, musiałbyś wybrać konkretny dom i obserwować go przez określony czas, okres. A tak Ty też nie wiesz, czy te osoby w parku to te same osoby, czy inne, zwłaszcza że w mieście masz nagromadzenie osób starszych, matek z dziećmi, itd. Wcale nie jesteś pewny, czy ta matka z wózkiem w parku jest pierwszy raz w roku, czy dziesiąty. Jest większa rotacja ludzi. A że akurat na działce nie ma nikogo, jak Ty idziesz - no cóż, wyjdź o innej porze - może kogoś spotkasz. Przecież nie będę wyłazić na trawę, bo akurat idziesz mnie obserwować ;)

 

Bracianka czytasz w moich myślach, ja miałem dokładnie tak samo, ta cała logistyka, targanie toreb, plecaków i innych dupereli. Teraz wychodzę na działkę i w każdej chwili mogę wejść do domu po piciu czy jakąś przekąskę, ale proszę weźcie pod uwagę, że może ja i Bracianka jesteśmy specyficzni, może ktoś lubi całą procedurę wyjściową z domu i targanie ekwipunku. Najważniejsze jak pisałem to znaleźć swoje szczęście, dla jednych to będzie mieszkanie dla innych dom, każdy musi sobie przekalkulować według swojego charakteru i sytuacji życiowej. Dla mnie dom to komfort, swoboda, a mieszkanie to ścisk i dyskomfort życia z obcymi, różnymi ludźmi za ścianą/stropem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...