lukasz69karolina 11.05.2015 11:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 o tak odkurzacz centralny super sprawa!!! nie mam jeszcze jednostki,a le rurki poprowadzone już rysowanie cyrklem się nie sprawdzi - bo ściany są pod kątem, będą stały meble które trzeba omijać - trzeba lecieć z miarką albo sznukiem ja sprawdzałam gdzie ma być gniazdko tak, że wzięłam sznur długości 8m (wolałam ciut krócej by mieć pewność że nie braknie) i przyczepiałam w miejscu gdzie byłoby gniazdko i sprawdzałam czy sięgnę do końca pokoju... tak kombinowałam by było mało gniazd a sięgały na cały dom mam 3 gniazda w domu + 2 szufelki w wiatrołapie i kuchni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 14:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 tak sznurkiem najlepiej tylko chociaż fundamenty muszą być Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ana289 11.05.2015 15:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 (edytowane) A na jakim etapie budowy planuje się to rozmieszczenie otworów? Surowy zamknięty? Nie będzie za późno? I co? chodzę z tą rurą 10 metrową pod pachą? na ramieniu? ona sobie za mną pełza? A ta chowana w otworze to się sama wciąga? Jak kabel? Czy jednak muszą ją tam upychać po kawałku? Aaaa, jeszcze jedno - a co jak "połknę" piłeczkę, albo pluszaka i mi się zablokuje gdzieś w ścianie? Edytowane 11 Maja 2015 przez ana289 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 16:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 gniazda się planuje na etapie innych rurek i gniazdek, w SSZ. rura pełza za Tobą a ta chowana to chyba jest zasysana jakoś w ścianę, na pewno jej nie wpychasz jak połkniesz piłeczkę to sie zatrzyma gdzieś przy gniazdku, później rury są o małej średnicy i pluszak nie przejdzie jak się zablokuje w ścianię to ekipa ma taką ssawę specjalną jakoś to wysysa, mozna to też sprężyną potraktować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ana289 11.05.2015 18:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Jeszcze jedno pytanie - pewnie znalazłabym odpowiedź w guglach, ale zapytam tu - rozumiem, że w tych ścianach biegną sobie kilometry rurek i wszystkie spotykają się w jakimś centralnym odkurzaczu/pojemniku zlokalizowanym np w garażu, tak? I gdzie te rury idą - wewnątrz ścian? działowych też? jak kable? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 18:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 rury idą sobie głownie w podłodze, tak jak woda. w ścianie idą tylko 10 cm do gniazda i u Ciebie będzie szła rura na piętro, gdzieś w pionie kanalizacyjnym. Rur nie ma dużo, Od garażu będzie szła rura - z niej jedna odnoga pójdzie sobie gdzieś w okolice sypialni, a druga odnoga pójdzie sobie do wiatrołapu a rura pobiegnie gdzieś w okolice schodów. Może od niej pójść odnoga np do kuchni do vrooma. i jakoś od tej rury głowniej puszczą ci rurę na pięterko. i to tyle tych rur będziesz miała. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 18:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 jessu w ogóle przeczytałam swoje posty. pisze jak połamana. z doskoku zaglądam w przerwach w oraniu w ogrodzie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ana289 11.05.2015 18:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Emila - wszystko rozumiem:D dzięki:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 11.05.2015 20:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Czytajac opowieści Emi o rurach, przypomniał mi sie pewien tekst KOT W RURZE Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów. Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż. Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni ch*ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ku*wa za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż ku*wa, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Ku*wa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ku*wa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę ku*wa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch*j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, ku*wa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch*j, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch*ja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch*ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ku*wa głąb zamiast przyjść do mnie to ku*wa chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch*ja, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i ku*wa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. Ku*wa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Ku*wa, mam w aucie, ch*jowa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, ku*wa, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch*j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu ku*wa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w ch*j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje. Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Ku*wa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - ku*wa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch*ja, to go musi wygonić albo utopić. Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. Ku*wa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch*j - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on ku*wa wyszedł, którędy? Ano ku*wa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja ku*wa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Ku*wa mać. Przynajmniej kuleje. Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w ch*j, latarka - w ch*j, pogrzebacz w ch*j. Afera na ulicy jak ch*j. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 20:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Mari zabiłaś mnie, normalnie zabiłaś moje zbolałe zwłoki. jesuuu :rotfl: WIdzisz Ana a Ty sie miśkiem w rurze martwisz mój mąż też miał kilka akcji z gmeraniem w rurach kanalizacyjnych czy szambie. nie wiem chłopy chyba tak mają, ciągnie ich do tych rur Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 11.05.2015 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Wrzuciałam to ku przestrodze. Może by jednak ograniczyć ilość rur ? :rotfl: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 20:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 głównie kanalizacyjnych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 11.05.2015 20:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 Albo kot albo TOI TOI Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 20:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 czy ja wiem czy takie kibelki są zabezpieczeniem przed wypadkami. Jak chłop zdolny to wszędzie mu sie uda. Tak jak mój podczas korzystania z takiego przybytku na naszej pierwszej budowie - utopił w nim panel od radia z samochodu, które miał w kieszeni spodni. Już nie wyłowił Na Kici kici też nie reagowało Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ana289 11.05.2015 20:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 hahahahhahaha:lol2: wariatki:rotfl: mój gruby kot szczęśliwie nie zmieści się w otworze rury:lol2: ale ja wiem, czy dzieci chomiczka nie przyniosą? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marimag 11.05.2015 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 :rotfl: Aniu, jestem pewna, że opowieść da Ci do myślenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Emila3000 11.05.2015 21:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 poczytałam trochę i rury z wyimaginowanych roztoczy, bakterii i pająków czyści się specjalną szmatką, którą się wsysa do odkurzacza Rury od kanalizacji czyści się małymi kotkami spuszczonymi w klopie jakieś inne rury jeszcze chciałabyś czyścić? mogę poszukać w necie :P:P Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ana289 11.05.2015 21:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 jestem już wyedukowana dostatecznie:lol2: hahahahhahaaa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
moniss 11.05.2015 22:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2015 A na jakim etapie budowy planuje się to rozmieszczenie otworów? Surowy zamknięty? Nie będzie za późno? I co? chodzę z tą rurą 10 metrową pod pachą? na ramieniu? ona sobie za mną pełza? A ta chowana w otworze to się sama wciąga? Jak kabel? Czy jednak muszą ją tam upychać po kawałku? Tutaj filmik reklamowy systemu Hide-a-hose FILMIK W gnieździe jest blokada - wyciągasz tyle ile metrów tego węża potrzebujesz i blokujesz. Planować gniazda można już na etapie projektu. Bierzesz nitkę odpowiedniej długości do skali rzutu i układasz ją tak jakbyś ciągnęła za sobą węża po domu, zwracając uwagę na ściany i narożniki Ja tak robię - fajna zabawa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
martahp 12.05.2015 00:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2015 Ania, no co Ty. Odkurzacz centralny jest moim zdaniem "zdrowszy" od tradycyjnego, masz mniejszy kontakt z tym całym dziadostwem, a jaka wygoda! I te szufelki w kuchni i wiatrołapie. Koniecznie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.