Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik budowy inżyniera Mamonia


Recommended Posts

Witam po dłuższej przerwie !

 

Coś mi się wydaje, że w konkursie na najbardziej chaotyczny dziennik budowy miejsce na podium miałbym w kieszeni :D - np. wciąż nie ma relacji z wylewek zrobionych 27 maja 8) Od tego czasu narosły kolejne zaległości bo mam już ocieplone poddasze i bardzo zaawansowane gipsokartony.

 

Cofając się do wiosny mogę stwierdzić, że tak ładnie wszystko szło. Był dobry harmonogram działań, były dobre ekipy, robota szła planowo, ale do czasu...

 

Odwiedzający forum "Psycholog dyżurny" zauważyli pewnie, że skrajnie wykończony trafiłem tam w charakterze pacjenta. Zauważyłem mianowicie, że do planowanego czasu przeprowadzki pozostało półtora miesiąca, a ja jestem z robotą daleko w polu.

 

Obecnie sytuacja wygląda następująco:

 

zakończenie elektryki na poddaszu i uruchomienie rozdzielni docelowej wewnątrz domu - środa

montaż szamba - czwartek

wyburzanie ściany nośnej w miejscu kominka - czwartek

zakończenie G-K - sobota (troszkę jeszcze zostanie na później)

kafle - jak dobrze pójdzie początek 25 lipca (kafle jeszcze nie zamówione)

początek aranżacji łązienki na piętrze - równo z kaflarzem

taras i wykończenie podłogi balkonu (bez balustrady) - lipiec/sierpień

instalacja gazowa wewnętrzna - sierpień

kotłownia, grzejniki - sierpień

 

końcówka sierpnia PRZEPROWADZKA na betony??? :roll:

 

elewacja (styropian i tynk) - wrzesień ????

WC - parter ?? (brak koncepcji)

wykończenie schodów - ???? (j.w.)

parkiet w pokoju dziennym - ?????

panele na poddaszu - ?????

drzwi wewnętrzne - ?????

parapety wewnętrzne - ?????

malowanie - ????

 

Lista jest dość skrótowa i nie obejmuje wielu pozycji. Chciałbym jak najwięcej pozycji z zapytajnikami jakoś skonkretyzować i wykonać przed datą przeprowadzki, ale czy to się uda ????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 100
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Od kilku dni staram się coś napisać. Czasu jednak mało, a lista nie załatwionych spraw jakoś nie maleje.

Odnotowałam jednak pewien drobny sukces.

Po morderczym maratonie, w upale i ze zbitą puppą, wybrałam wreszcie kafle. :D

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu małżonek poddał się bez walki. :o Uznał, że wybór jest do zaakceptowania.

Jestem wniebowzięta. :D

O umywalkę w kształcie misy walczę już od tygodni. Na razie z ust kochanego małżonka padają, pod adresem umywalki, następujące epitety: ohydna, obrzydliwa, paskudna.

Ale ja się łatwo nie poddam !!! :wink:

Znalazłam też całkiem niezłe parapety wewnętrzne.

To już coś, prawda ?

 

O tym, co mnie w domu gnębi nic dzisiaj nie napiszę.

To pachnie złamaną obietnicą. :oops: :oops: :oops:

Problem w tym, że aby o tym opowiedzieć muszę (dla pełnego obrazu sytuacji) zamieścić zdjęcie w dzienniczku. Niestety nie potrafię wklejać zdjęć, a małżonek jest w pracy.

Za zwłokę bardzo, bardzo przepraszam.

 

Epizod z puppą:

No cóż, na własnej kości ogonowej sprawdziłam gęstość podłoża kuchennego. Po tym jakże owocnym doświadczeniu, mąż czule zebrał mnie z podłogi i zrzucił na łoże małżeńskie.

 

WSZYSTKICH POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horror budowlany - czyli o tym co mnie gnębi !!! :evil: :oops: :cry:

 

Podobno wraz z wiekiem przychodzi mądrość życiowa.

Ponieważ do mnie jakoś nie trafia, pocieszam się, że jestem jeszcze na tę mądrość za młoda. :wink:

 

Jakoś tak wyszło, że byłam absolutnie przekonana, iż projekty indywidualne to prawdziwe cudeńka. Wypieszczone i dopracowane przez architektów lub projektantów posiadających stosowne uprawnienia.

Naiwna. :oops:

Rzeczywistość, przynajmniej nasza, kazała zweryfikować mi ten pogląd. :evil:

Już wcześniej napisałam, że różne bublonie udało nam się naprawić lub przynajmniej okiełznać.

Ale to jedno COŚ uwzięło się na mnie i już. :evil: :cry: :evil:

To COŚ ma swoją siedzibę w łazience na parterze i stanowi fragment schodów zabiegowych.

Zdjęcia tego CZEGOŚ poniżej.

 

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220040.jpg ..........http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220041.jpg

 

Fotki niestety nie oddają grozy sytuacji, ale przynajmniej pokazują przeciwnika. 8)

Aby moja opowieść była rzetelna dodam jeszcze, że problem ze schodami mam tylko ja. A dlaczego ? Bo z nas dwojga, tylko ja jestem drobiazgowa. :roll: Podobno. :roll:

 

A oto historia schodów.

Na małej działce nie postawimy dużego domu.

Powód prosty - chcemy mieć i dom i ogród.

Z taką myślą zabraliśmy się do szukania projektu.

Nie bez znaczenia były też względy finansowe. :oops:

Do tego działka niezbyt szeroka.

Skończyło się na projekcie indywidualnym.

A skoro domek mały to "roztropnie" ustaliliśmy wielkość i kształt pomieszczeń, rezygnując z typowej klatki schodowej.

I tak nasze schody zaczynają swój bieg w salonie i zakręcając wcinają się między ścianę i sufit łazienki.

Łazienka ma kształt prostokąta o wymiarach 180 cm x 197 cm.

Schody, zgodnie z projektem, miały wyciąć w suficie plaster o wymiarach 180 cm x 78 cm. Pozostała część sufitu, o wymiarach 180 cm x 119 cm miała zostać dziewicza.

 

Stan faktyczny (całokształt):

*schody mają różną szerokość od 89 cm do 95 cm

*95 cm osiągają w górnym biegu (nad łazienką)

*najwyższy stopień został błędnie zaprojektowany

*stopień jest za niski (projektant zapomniał o warstwie wykończeniowej)

*projekt przewiduje wykończenie schodów drewnem o grubości 3 cm.

*standard to 4 cm (problem z wysokością najwyższego stopnia powiększa się

*projektant zapomniał o ściance z boku schodów (otworek z widokiem wprost na łazienkę)

 

Przyczyna:

*nie zauważyliśmy błędów w projekcie

*dopiero po fakcie rozmawialiśmy ze stolarzem

*"klatka schodowa" zmieniła wymiar (murarz nr 1)

*nie zauważyliśmy błędu murarza nr 1

*murarz nr 2 zauważył różnice w szerkości schodów, ale miał to gdzieś

*po rozszalowaniu małżonek nie chciał słuchać o rozebraniu sknoconych schodów.

 

Efekt:

*wyższa wylewka na piętrze - bliżej nam do skosów

*wyższa wylewka nie wystarczy (zgodziłam się tylko na 2 cm więcej)

*potrzebujemy klezmera do wykończenia schodów (obróbka drewnem)

*profesjonalna firma nie weźmie takiego zlecenia (sprawdziłam)

*schody w łazience, po eksperymentach murarzy, mają wymiary 180 cm x 95 cm

 

Mam nadzieję, że jak trafimy na klezmera z polotem i odrobiną wiedzy poradzi sobie ze schodami. Mam na myśli oczywiście drewienko na schodkach.

 

Schody w łazience to osobny temat.

Ponieważ ich szerokość dramatycznie wzrosła, zajmują teraz prawie połowę łązienki. :evil: :evil: :evil:

Efekt jest imponujący, niestety negatywnie. :evil: :evil: :evil:

Próbowałam otulić je gipsokartonami.

Nie dość, że są bardzo szerokie i pojawiają się w łazience na wysokości 160 cm, to na dodatek nie mają formy geometrycznej. Wkurza mnie to bardzo. :evil:

Gipsokarton sobie z nimi nie poradził.

Próbowałam je zabudować - fiasko. Małżonek nie zrezygnuje z prysznica.

I dobrze, dwie łazienki i tylko jedna wanna to bez sensu. :-?

Napuściłam na nie projektanta (naszego projektu) - nie dał rady. Wczoraj przywiozłam na budowę architektkę wnętrz. :lol:

Jeśli ona nie da rady, będę płakać długo i żałośnie, a potem pomyślę co robić dalej. :cry: :wink:

Na razie trzymam się kurczowo myśli, że da radę.

 

To tyle.

Więcej nie chce mi się o nich pisać. Tak mnie wnerwiają. :evil:

 

POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już prawdziwy horror

 

Mój stan psychiczny nadal pozostawia wiele do życzenia NIESTETY. Efektem są zaległości budowlane oraz dziennikowe, których w żaden sposób nie udaje mi się nadrobić. Dzisiaj więc tylko krótkie doniesienia z placu budowy.

 

W ostatnim poście moja kochana małżoncia opisała historię ajzola w łazience (dla niewtajemniczonych: ajzol = bryła schodów wystająca z sufitu). Teraz więc opiszę kolejną tragedię :wink: jak spadła na moją niewiastę. Otóż Panowie GK obudowali nam ostatnie fragmenty poddasza nad klatką schodową. Oczom naszym ukazał się widok jak na poniższym zdjęciu:

 

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P1010036.jpg. . . . .

 

i właśnie ten widok przypominający wnętrze wagonu kolejowego (kopniętego z lekka) moją małżoncię przybił ostatecznie swoją bezwstydną asymetrią...

 

Żeby było śmieszniej była w naszym domu także architektka wnętrz (zaproszona przez Małżoncię) w celu wymyślenia koncepcji łazienki na parterze pod nieszczęsnym ajzolem schodowym. Przy okazji rzuciła okiem również na widok z powyższego zdjęcia. W relacji świadków na jej twarzy odmalowało się prawdziwe obrzydzenie :x :o :x :x do tworu tak obleśnie asymetrycznego, obrażającego jej wrodzone poczucie estetyki i dobrego smaku, które to cechy są właściwe wybitnym architektom i dekoratorom wnętrz :D ...

 

Ale to nie koniec tragedii. Moja kochana małżoncia zachorowała na ospę (to prezent od naszej córki, która już wyzdrowiała) i calutka obsypana leży w łóżku ...

 

POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia zajęciowa

 

Po ciężkim dniu, jakim na budowie był ubiegły czwartek, zrobiłem sobie kilkudniowy urlop od budowy. Po raz pierwszy nie byłem tam ani w sobotę ani w niedzielę i wcale mnie nie ciągnęło.

 

Koniec końców pojechałem we wtorek wieczorem z poczucia obowiązku bez większej ochoty. Musiałem kupić i dostarczyć trochę drobiazgów dla gipsokartoniarzy, którzy w sobotę przyjadą aby wreszcie temat zamknąć. Ogrom zadań do zrobienia przed zamieszkaniem znowu rzucił mi się w oczy, więc postanowiłem, że z długiej listy coś odfajkuję od ręki. Miała to być forma psychoterapii zajęciowej, wydawało mi się, że mały sukcesik budowlany spowoduje, że odzyskam energię. Po namyśle postanowiłem zabawić się w tynkarza.

 

Do otynkowania były małe fragmenty ściany w miejscu gdzie część garażowa łączy się z głównym budynkiem. Nie były otynkowane ponieważ w czasie tynkowania domu nie było tam jeszcze muru (te małe fragmenty zamurowałem osobiście cienkimi bloczkami ytonga znacznie później).

 

Widziałem moich tynkarzy gipsowych w akcji i tynkowanie wydawało mi się w miarę łatwe. Potrafili 2 metrowymi łatami uzyskać idealnie równą powierzchnię przy jednym narzucaniu tynku i to bez żadnego szlifowania. Wydawało mi się, że ten trójkątny kawałeczek 60 x 60 x 85 cm dam radę zrobić tak pięknie jak oni. Jak się zapewne domyślacie rzeczywistość okazała się być mniej różowa :D

 

Pieprzony gips kleił się do łaty jak cholera :evil: Nijak nie mogłem uzyskać płaszczyzny licującej z sąsiadującym tynkiem :( Psia...w, jak oni to robią - kląłem w duchu. Męczyłem się chyba ponad godzinę, a i tak nic z tego nie wyszło. Będę musiał pojechać dzisiaj zrobić drugą warstwę, a kto wie czy nie jeszcze trzecią albo i czwartą. Na pewno też nie obejdzie się bez papieru ściernego, kurcze a miało to być takie proste :evil:

 

Zastanawiam się nad przyczyną mojej porażki i oto co przychodzi mi do głowy:

 

1) niewłaściwy materiał (za dużo gipsu w gipsie)

2) woda o złym składzie chemicznym

...

13) kolor łaty do ściągania tynku (nie może być żółta)

...

27) złe warunki atmosferyczne

...

89) niekorzystna faza księżyca

...

143) jestem cienkibolek :wink:

 

 

POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodobały mi się jakieś kafle - nie do wiary

 

Temat kafli już dawno scedowałem na Mychalinę i cieszyłem się jak cholera, że nie muszę jeździć i tego badziewia oglądać. Oczywiście kafle wybieramy na ostatnią chwilę (jak wszystko inne), a choroba Mychaliny jeszcze pogłębiła nasz niedoczas. Kaflarza mamy umówionego na 1 sierpnia, a nie mamy jeszcze ani jednego kafla, a co więcej kafle nie są zamówione, a co gorsza NAWET NIE SĄ WYBRANE :evil:

 

Dziś Mychalina zwlokła się z łóżka, przypudrowała ospowe placki i pojechaliśmy na rekonesans. W sklepie nic mi się nie podobało, już po kilku minutach oglądania miałem dosyć. Ale w pewnym momencie Mychalina pokazała mi jedne kafle, których nie zauważyłem i ....

 

:o :o :o :o - o tak mi gały wylazły. Mówię Wam - prawdziwy czad. W łazience chcę takie albo żadne. Poniżej zamieszczam fotki kafla podstawowego oraz dwóch rodzajów kafli specjalnych (takich niby-dekorów).

 

. . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/codmini.jpg. . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/10mini.jpg. . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/3mini.jpg. . . . . . . .

 

Na miniaturki można kliknąć i powiększyć. Nazywa się toto "codice" w kolorze "avori" (znaczy się kolor to kość słoniowa). Kafle specjalne to "brick" (w środku) i "onde" (z prawej). Wszystkie mają wymiar 20 x 20. Te wzory, które widać na kaflach to naprawdę są szpary do wypełnienia fugą (ogromnie podoba mi się to z białą).

 

Teraz drobiazg czyli cena od lewej do prawej: 62,00/m2; 212,00/m2; 280,00/m2. Kafle podstawowe zatem mają cenę umiarkowaną, ale te specjalne już jakby nieco gorzej 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani,

 

Czytam Wasze dzienniki. Czytam i nadziwić się nie mogę. :o :o :o

Rosną domy, jak grzyby po deszczu. :D

Ledwie urosną, a już surowe wnętrza otulają piękne podłogi, na ścianach mgiełki kolorowych farb ... :D

 

U nas czas jakby zatrzymał się w miejscu. :oops: :cry: :evil:

Za miesiąc przeprowadzka.

A tam surowo i beznadziejnie. :oops: :cry: :evil:

Jeszcze tydzień temu miałam w sobie iskierkę nadziei.

Ospa tę resztkę złudzeń mi odebrała.

 

Jakby tego było mało, nasz córek spędzi całe lato w Poznaniu. :evil:

Na początku lipca miałyśmy razem pojechać nad jezioro.

Pakowałam nasze ciuchy, kiedy Marcin przyprowadził córka i pokazał pierwsze bąble. :o

I tak ospa zagościła w naszym domu. :cry: :evil:

 

 

Dzisiaj nerwowo nie wytrzymałam. :evil:

Mimo osłabienia i centkowatości (a taka śliczna byłam)zaciągnęłam małżonka do sklepu z kaflami.

Pan kafelkowy rozpoczyna robótkę pierwszego dnia sierpnia, wypada więc nabyć choć garstkę glazurki.

Wyprawa pod hasłem "kafle - decydujące starcie" miała się zakończyć pełnym sukcesem. Teren rozpoznany. Niespodzianek być nie może.

 

Kafli, które miały być dostępne od ręki nie było. :evil: :cry: :evil:

"Miła pani" tym razem powiedziała, że pożądane przez nas kafle są dostępne tylko na zamówienie. Od ręki można kupić kafle z tej serii, ale w innym odcieniu i rozmiarze. :evil: :evil: :evil:

Omal mnie ta wiadomość nie zabiła.

Niekompetencja i łgarstwo sprzedawców są tak wielkie, że wołają o pomstę do nieba. :cry: :cry: :cry:

Mamy zatem do wyboru: brać co jest lub czekać 4 tygodnie.

Tyle o kaflach na parter.

Jeśli chodzi o łazienkę na piętrze, to wybór glazurki miał nastąpić właśnie dzisiaj.

A ponieważ pojechaliśmy wybrać kaflonie we dwoje to i koncepcje dwie się urodziły.

Swoją małżonek już zdążył zademonstrować.

Moją przedstawiam poniżej:

 

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam6.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam2.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam3.jpg.http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam4.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam1.jpg

 

Ceny są do przełknięcia.

Kafle podstawowe (25 x 45 cm) zielone i białe kosztują 88 złociszy za meterek.

Dekory kosztują różnie.

Najmniejszy z prezentowanych (8 x 25 cm.) kosztuje ok 23 złociszy za szt.

Większe (25 x 45 cm) kosztują ok 45 i 60 złociszy za szt. w zależności od wzorka.

Kafle podstawowe są równie fikuśliwe co dekory.

Na zdjęciu wyglądają na gładkie. W rzeczywistości mają delikatne paski.

Seria jest odjazdowa i występuje w kilku kolorach.

 

Zgodni jesteśmy co do producenta.

Podobnie, jak kafle do kilku pomieszczeń na parterze, te do łazienki na piętrze pochodzą z włoskiej firmy Atlas Concorde.

Zamieściliśmy tylko po kilka kafli. Całość kolekcji można zobaczyć na stroce http://www.atlasconcorde.it

Kafle na parter to seria Marfil,

Faworyt inżyniera to Codice, mój Glamour.

 

 

No cóż, nie był to najweselszy wpis.

To z powodu dołka.

Może jutro dołek będzie mniejszy, a może będzie ... :wink:

 

 

Pozdrawiam !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Doniesienia z frontu robót:

 

Małżonek nie chce pisać. Prosiłam, ale się uparł !!!

Odgraża się, że napisze dopiero po przeprowadzce.

To ewidentnie syndrom wyczerpania budowlanego.

Ja też omijałam nasz dzienniczek czując, że wena całkowicie mnie opuściła.

Dzisiaj nagle poczułam potrzebę skrobnięcia kilku zdań.

I chociaż żaden ze mnie "poezjan piórko" napiszę co u nas słychać.

 

 

Panowie od gipsowych kartoników już zakończyli pracę.

Ustawili ścianki w miejscach przez nas wskazanych tzn. całe poddasze + drobiazgi na parterze.

Lekko wygładzili gipsem otworek kominkowy, tak brutalnie poszerzony przez ekipę wyburzeniową.

Kazałam także obniżyć kartonikiem sufit w łazience na parterze.

Dzięki temu drobnemu zabiegowi mój łazienkowy ajzolek stracił dziebko na ciężkości, a w łazience przybyło sufitu. :lol:

Musiałam poradzić sobie z nim sama, tzn bez pomocy pani architekt.

Pani Kasia na wieść o ospie dała drapaka.

Wcześniej plan był taki:

* wizyta w domu celem obmierzenia łazienek

* spotkanie po kilku dniach i przedstawienie wstępnej koncepcji

* wręczenie 50% honorarium po akceptacji wstępnych założeń do projektu

* 2 tygodnie czekania na projekt (kafle, meble, oświetlenie itd)

* ja dostaję projekt, pani architekt resztę sianka.

Aby nie tracić czasu zaproponowałam pani Kasi, że ja prześlę jej umówioną część honorarium na konto, a ona mi szkice. I skoro nie możemy się chwilowo spotkać osobiście, będziemy się kontaktować w każdy inny dostępny sposób. Niestety, dla architekta kontakt osobisty jest absolutnie konieczny i moja propozycja nie została przyjęta.

Miałam czekać bite 2 tygodnie.

Nie poczekałam. Namówiłam Michonia, aby obłożył schody gipsowym kartonikiem według mojego ostatniego projektu. Kochany małżonek zabrał się do pracy i wyczarował mi zupełnie inną łazienkę.

Mój ostatni projekt przewidywał zmniejszenie łazienki o ponad 1m/2 i przerobienie całej instalacji wod. kan.

Projekt na papierze wydawał mi się doskonały.

W rzeczywistości okazał się mniej atrakcyjny. Zmniejszenie powierzchni łazienki poprzez zabudowę najniższej części schodów i obniżenie sufitu do 210 cm w części wyższej schodów dało efekt klaustrofobii.

Zrezygnowałam z tego pomysłu.

Obniżyłam za to sufit w tej łazience z 275 cm do 245 cm i jest zdecydowanie lepiej.

Dodam jeszcze, że podczas wizji lokalnej pani Kasia wykluczyła możliwość obudowy "ślimaczka".

 

To na tyle. Ciąg dalszy raczej nastąpi.

 

POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostro bombam na budowie

 

Jakiś czas temu zacząłem się zastanawiać nad malowaniem. Interesowało mnie ile może kosztować robocizna i jakie są do wyboru farby. Zrobiłem więc rozeznanie w kwestii malarzy. Oferty są zróżnicowane od 0,90/m2 przez 1,20 do 1,50 albo 1,60/m2 jednokrotnego malowania. Przy tym wszyscy "fachowcy" zgodnie twierdzą, że konieczne jest gruntowanie preparatem gruntującym, a potem 2 malowania choćbym nie wiem jaką rewelacyjną farbę wybrał.

 

Hmmm.... ciekawe ile też mogę mieć tych ścian. Nie chciało mi się liczyć dokładnie, więc oszacowałem: tynków wewnętrzych było około 330 m2, ścian, skosów i sufitów G-K około 170 m2 czyli chyba 500 :o

Przy cenie powiedzmy 1,20 i 3 krotnym malowaniu (w tym gruntowanie) wychodzi 1800 - jest się więc o co bić. Tak więc postanowiłem, że malowanie zrobię własnoręcznie. Znajomi (MMMD: to o Was mowa - pozdrawiam :D) malowali sami i zajęło im to jakieś 3 tygodnie, więc ile czasu może to zająć mi samemu :roll: Tu wyjaśniam, że p. Inżynierowa znalazła sobie inne zajęcie - walkę z kfastami w łogrodzie coby obciachu nie było.

 

W ubiegłym tygodniu po pracy jeździłem na budowę gruntować pokoje na poddaszu. Późnym popołudniem czasu było tak niewiele, że moje umiejętności pozwalały na zagruntowanie 1 sypialni dziennie (jakieś 1 1/2h efektywnej pracy). W sumie po 3 wizytach na budowie miałem 3 zagruntowane pokoje czyli 1/5 ogólnej powierzchni lub inaczej 1/15 zakresu prac :(. Wczoraj byłem na budowie przez cały dzień i przez 5 godzin efektywnej pracy zaliczyłem 1 krotne przemalowanie tych 3 pokoi farbą białą. Jestem więc dzisiaj jakby to powiedzieć lekko pogięty 8) :D

 

Sufity i skosy będą białe docelowo, a na ścianch farba biała ma być podkładem dla kolorowej. Zastanawiam się teraz czy druga warstwa białej na sufitach i skosach wystarczy? Gnębi mnie też czy na warstwie farby białej wystarczy jednokrotne malowanie kolorem?

 

POZDRAWIAM !!

Inżynier Mamoń

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem na urlopie czyli ODPOCZYWAM

 

Od poniedziałku jestem na urlopie i byczę się za wszystkie czasy, dosłownie leżę do góry brzuchem, popijam piwko, pełen luzik. Ale po kolei...

 

W poniedziałek wstałem bardzo późno (w końcu urlop to urlop) i koło 9-tej pojechałem do hurtowni po brakujące kafle do pomieszczenia gospodarczego. Dojazd na drugi koniec miasta zajął mi trochę czasu, później musiałem długo czekać w kolejce do magazynu i zrobiła się 10.30. Zadzwoniłem do przedstawiciela Cersanitu czy dowieźli już dla mnie wannę, która jest w internecie, ale w całym Poznaniu nigdzie jej zobaczyć nie można. Facet coś zaczął kręcić i poprosił o telefon za 15 minut. Ponieważ do sklepu, do którego mieli dostarczyć wannę miałem tylko kilka kilometrów więc pojechałem w ciemno. Wanny oczywiście nie było :evil: facet przeprosił i zapewnił, że jutro już na pewno będzie.

 

Podjechałem więc na budowę dostarczyć kafle. Rozładowałem, popatrzyłem jek idzie robota, pogadałem chwilę i pojechałem do hurtowni rozliczyć się z końcówki materiałów gipsokartonowych. W sumie było nieźle. Goście dali mi ostatnią fakturę i jeszcze dopłacili półtorej stówy, to lubię 8)

 

Miałem wyliczenie materiałów na ocieplenie i tynki zewnętrzne więc od razu zagadnąłem o wycenę. Zrobili na poczekaniu. Kurcze, teraz sobie uświadomiłem, że materiały i robocizna z pewnością przekroczą 16 tysięcy, a jeszcze niedawno wydawało mi się, że 12 starczy. Jak jeszcze doliczyć podbitkę to wyjdzie ponad 20 czyli druga największa pozycja zaraz po pokryciu dachu... No ale wszyscy wiemy: wykończeniówa wykańcza 8)

 

Podskoczyłem jeszcze do pobliskiego pawilonu obejrzeć wzory schodów, które polecał nam pewien wykonawca. Temat na razie odkładam. Dalej wskoczyłem do Leroya po farbę i akryl do narożników gipsokartonowych. Zrobiła się już 15.00 więc czas najwyższy wrócić na budowę i trochę popracować.

 

Robiłem porządki w środku, pakowałem do worków górę śmieci, gipsowałem na elegancko niektóre ubytki w tynkach, a na koniec zagruntowałem pokój dzienny. Zaobserwowałem ciekawe zjawisko - mokry grunt pokazał na suficie drobniutką siateczkę jakby spękań uwidaczniając wszystkie belki i pustaki stropowe :o . Mam nadzieję, że nie dzieje się nic złego i chałupa się nie zawali.

 

Skończyłem koło 20.30. W drodze powrotnej na drogę wyskoczył mi znienacka czarny kot. Zatrzymał się przed jadącym samochodem, robił niezdecydowane ruchy to w jedną to w drugą stronę, w świetle reflektorów widać było wielkie zielone ślepia.... Wszystko trwało ułamek sekundy po czym wpadł mi między koła, usłyszałem jakieś uderzenie o podwozie albo tylne koła. W lusterku zobaczyłem jak się wyturlał i jak pijany pobiegł na pobocze. Zatrzymałem się kawałek dalej i poszedłem go szukać, ale w lesie było prawie ciemno, a kota ani śladu ...

 

:(

 

POZDRAWIAM !!

Inżynier Mamoń

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Po naszym pięknym i wymarzonym domu biega tylko Michoń i w tych nielicznych wolnych chwilach maluje pokoje.

Ja po zmarnowanym lipcu postanowiłam, że ostro wezmę się do pracy w sierpniu i nadrobię wszelkie zaległości.

Udało mi się zakupić kafle do pomieszczenia gospodarczego oraz do kuchni, hallu i wiatrołapu. A przy pomocy pana kafelkowego zostały starannie ułożone. Pan kafelkowy był rzeczywiście niesamowicie dokładny ale okrutnie himeryczny. Po mojej drugiej wizycie chciał rzucić wszystko tak jak stał i to tylko dlatego, że moja wypowiedź (zresztą niewinna i żartobliwa) uraziła jego godność osobistą. Nie pamiętam już o co chodziło, ale przeżyłam szok. Cała historia, a raczej niefortunne nieporozumienie zakończyło się z uśmiechem na twarzach i pan kafelkowy skończył co zaczął. Odchodząc obiecał, że wróci aby położyć kafle w łazienkach.

Udało mi się jeszcze rozpoznać temat drzwi zewnętrznych. Wybraliśmy drzwi PORTA. Kupimy jak będzie kasa.

Wybrałam również parkiet - w salonie będzie klepka jesionowa.

Na tym moje prace sierpniowe się zakończyły.

11 sierpnia zawiozłam naszego Piżmaczka do szpitala.

Jadąc do Kliniki Endokrynologii i Diabetologii wierzyłam, że wyniki badań z laboratorium przychodni to pomyłka.

Jak strasznie się pomyliłam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Nasze kochane Maleństwo ma cukrzycę insulinozależną !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ponad tydzień spędziłyśmy w szpitalu. Od kilku dni jesteśmy w domu, a ja ciągle nie mogę przestać płakać. To przecież tylko mała dziewczynka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W momencie, kiedy doktorowa Mrozikiewicz nie krępując się obecnością Oli powiedziała, że to cukrzyca i że już zawsze będzie dostawać insulinę cały świat usunął mi się spod nóg. Nie słyszałam co do mnie mówi. Widziałam tylko wielkie jak grochy łzy Oli, jak kapią jej na bluzkę. Nic nie mówiła, nie wydała z siebie żadnego dzwięku. Tylko te wielkie łzy ...

Od tamtej chwili wszystkie najpiękniejsze kafle świata i najpiękniejsze marmury na kominek przestały mieć znaczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

WITAMY !!!

 

To nasz ostatni post ze starego mieszkania. Po 362 dniach nadszedł wielki dzień - PRZEPROWADZKA. Niestety TP nie stanęła na wysokości zadania i w nowym domu nie mam telefonu. Psiakość - a przecież wniosek złożyłem jakieś 2 tygodnie temu 8)

 

Większość rzeczy mamy popakowanych i z trudem lawirujemy wśród kartonów. Niewiarygodne jak wiele gratów człowiek jest w stanie zgromadzić. Wielki wóz przyjeżdża o 15.00. Trzech strongmenów ma uporać się ze wszystkim w 5 godzin. No no no - zobaczymy ...

 

Trzymajcie się !!!

POZDROWIENIA dla wszystkich :D

 

Mychalina i Inżynier

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

WITAMY ze wsi !!!

 

Przeprowadzka poszła w miarę bezproblemowo. Cała akcja trwała niecałe 5 godzin. Trafiliśmy na dobrą firmę, która zapewniła nam nieodpłatnie ponad 30 mocnych kartonów, które są obecnie głównymi elementami umeblowania domu.

 

Przeprowadziliśmy się do domu, w którym brak nawet jednej łazienki, a instalacja elektryczna składała się z 1 gniazda. Obecnie mamy czynne już kilkanaście gniazd i aż dwie lampy sufitowe (żarówki w oprawach, ale za to włączane prawdziwym włącznikiem ściennym). Kompakt do WC przywiozłem do domu dwie godziny przed przeprowadzką, a zamontowałem prowizorycznie w nocy kiedy już mieszkaliśmy.

 

Tydzień temu, kiedy już mieszkaliśmy, ekipa ułożyła nam parkiet w pokoju dziennym (wkrótce będzie cyklinowany i lakierowany). W tej chwili gołe betony mamy już tylko w obu łazienkach. Dzisiaj zaczęła pracę ekipa od ocieplenia, podbitki i elewacji. Cały zakres prac mają wykonać w 4 tygodnie. Na razie ocieplone jest może 30 - 40 m2. Krajobraz na działce mamy iście księżycowy ponieważ odkopali nam fundamenty, które ocieplamy dopiero teraz.

 

Mamy już telefon, a internet tylko przez dzwoniony dostęp TPSA czyli tak zwane ppp. Neostradę możemy dostać w każdej chwili, ale jakoś nie widzę atrakcyjnej promocji więc pewnie jeszcze trochę poczekam :lol:

 

Dni lecą jak szalone. Każdego dnia coś w domu wykańczam, ale lista jest naprawdę długa, a co rusz przybywają nowe duperele. Choćby dzisiaj - ekipa ociepleniowa zgłasza, że oba moje krany zewnętrzne muszą być przedłużone aby nie chowały się w styropianie. Znowu trzeba więc jechać do jakiegoś sklepu i coś tam kombinować :evil:

 

Od jakiegoś czasu skwapliwie korzystam w Leroyu z możliwości zwrotów. Gdy miałem podłączyć kompakt WC miałem problem żeby określić jakie podłączenia i kolana przypasują do przygotowanego odpływu. Nie namyślając się wiele wziąłem wszystkie jakie były, zapłąciłem kupę kasy i wróciłem do domu. Tu zacząłem spokojnie kombinować i przymierzać. W efekcie wybrałem jedną rurę podłączeniową do muszli i jedno kolano, a resztę po kilku dniach zwróciłem. Mówię Wam - to świetny sposób kiedy trudno na odległość ocenić jakie elementy są potrzebne. Świetnie sprawdza się we wszystkich problemach wodociągowo - kanalizacyjno - przyłączowych. Nie zastanawiam się jaki gwint i jaki kąt danej rury lub złączki. Biorę wszystkie jak leci i na pewno jedna będzie dobra :lol: :D

 

W niedzielę zawalczyłem z podłączeniem pod umywalkę w łazience. Wcześniej gipsokartoniarze zażyczyli sobie stelaża pod umywalkę bo nie chciało im się kombinować. Takie stelaże to jakieś 2 - 3 stówy, więc aż się prosiło by coś wykombinować. Znalazłem na budowie kawał krokwi, przyciąłem na długość 60 cm czyli tyle ile jest w ściance pomiędzy kolejnymi słupkami. Dalej podparłem tę krokiew dwoma łatami 4 x 6 cm. Wszystko przymocowałem wkrętami do słupków aby się nie chwiało. Na koniec przykręciłem brakujące płyty G-K. Teraz mogę wkręcić śruby od umywalki i mam pewność, że żadna siła tego nie urwie. Koszt tej imprezy to 0 złotych i dobra zabawa przez kilka godzin. Polecam wszystkim :D

 

Na koniec mała refleksja o przemijaniu. Nurni napisał w moich komentarzach, że kolejny się odmeldował (znaczy się ja). Ale tak to właśnie jest, że w wielu fajnych dziennikach jest coraz mniej wpisów. Tak jest choćby u RYDZA, Olkalybowej, a pewnie zaraz u Nurniego, u mnie i u wielu innych. Niektórzy jak np. AgnesK piszą nawet po przeprowadzce, ale częściej dzienniki spadają na dalsze strony i odchodzą w przeszłość. To smutne :( :(

 

POZDRAWIAM budujących i życzę wszystkim jak najszybszej i szczęśliwej przeprowadzki !!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Czy to dom czy budowa?

 

No właśnie - co to jest gdzie obecnie mieszkamy? Już mi się wydawało, że to dom gdy nocą przez drzwi balkonowe patrzyłem na księżyc albo w niedzielę przez chwilę wylegiwałem się na leżaku opodal wielkiej góry humusu :D

 

Ostatnie doniesienia:

 

W sobotę sprawdzałem dlaczego w łazience jest tak zimno. (Nie wiem czy można to już nazwać łazienką - brak kafli, ściany to sam tynk lub GK, a na podłodze beton, prowizorycznie podłączona wanna i kibel). Wsadziłem rękę za płytę GK w miejscu gdzie wywiew pionu kanalizacyjnego wychodzi przez skośny sufit i po dotknięciu metalowego rusztu wyciągnąłem ją w tempie przyśpieszonym bo mnie połaskotało. W ten sposób wykryłem 230 V na metalowych elementach konstrukcji poddasza. :evil: :evil:

 

Psiakrew! Nie mamy jeszcze drzwi, we wszystkich otworach drzwiowych jest nieosłonięty metal. To cud, że nikogo dotąd nie pokopało - pewnie dlatego, że chodzimy po panelach. W łazience było inaczej bo stałem na betonie. Złapałem neonówkę i poszedłem obadać nieosłonięte profile w ościeżach. Oczywiście neonówka świeciła jak dzika. Podejrzenie padło na obwód oświetlenia poddasza (bo różnicówka nie zadziałała). Jak się domyślacie niedzielę miałem pracowitą. Najpierw ustaliłem, że nie trzeba będzie pruć tynków. :D Później zawęziłem poszukiwania do czterech puszek, do których niestety dochodzi razem ponad 10 kabli :o . w końcu znalazłem ten jeden uszkodzony. Odpinam go i napięcie znika z profili, podłączam ponownie i znowu neonówka świeci. Jest jak byk. Patrzę na opis na izolacji wykonany przez elektryka. Niestety opis mi nic nie mówi :evil: :evil: :evil: kurcze mam walnięty kabel, ale nie wiem do czego. No, ale jest już bezpiecznie :D

 

Wczoraj wieczorem zaczęliśmy przygotowania do dzisiejszego cyklinowania i lakierowania w pokoju dziennym. Wstępnie przygotowaliśmy kawały folii do zaklejenia otworów drzwiowych pomieszczeń. Skleciłem też ramę do zafoliowania całego otworu klatki schodowej i oddzielenia naszego mieszkalnego poddasza. Wcześniej na forum przeczytałem, że jak cyklinują normalnie to w całym domu jest 1 cm pyłu, a jak bezpyłowo to tylko 1 mm :D

 

Ostateczne zaklejenie pomieszczeń zrobiliśmy dziś rano przed przyjazdem ekipy. A poranek mieliśmy fajny. Ostatnio od samego rana ociepleniowcy wiercą nam ściany do kołkowania styropianu. Wiecie jak fajnie słychać dużą wiertarę jak się jest w środku domu ? 8) :lol:

 

Dziś w naszym domu (na naszej budowie) pojawili się też ludzie do zamontowania tylnych drzwi garażu. To już dosłownie ostatni moment bo ociepleniowcy kończą pracę. Od małżonci, która walczy na budowie (ja "dekuję się" w pracy) dowiedziałem się, że drzwi, które przywieźli są walnięte w trzech miejscach :evil: :evil:

 

Parkieciarze zostawili pozamykane okna i zalecili otworzyć dopiero koło 22.00 - 23.00. Małżoncia z córcią uciekły do rodziców, a mi dziś do domu nie śpieszy się za bardzo. Atmosfera nie jest chyba uzdrowiskowa :-?

 

POZDRAWIAM !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowsze wieści:

 

Małżoncia przepędziła ekipę od drzwi garażowych. Nas uszkodzone nie interesują. Podobno jutro będą inne.

Zaraz zbiorę się do domu powąchać cudne iszpańskie perfumy Deva. Sprawdzę czy na poddaszu da się wytrzymać. Może wietrzenie coś pomoże i da się jakoś przespać noc?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tym jak pięknie mi kafle położyli ..

 

Dość już betonów i prowizorki. Wczoraj przyszedł kaflarz, a wraz z nim nadzieja na piękną łazienkę. W ciągu dnia Małżoncia doniosła mi, że facet ma niezłe tempo i robi bardzo starannie. Do domu wróciłem w dobrym humorze i dawaj oglądać łazienkę. Hmmm - rzeczywiście wygląda fajnie. Pełna sielanka.

 

Wieczorem zapaliłem w łazience nasze tymczasowe światło, które dość przypadkowo pada mocno z boku i :o :o :o :o coś nie za bardzo podobały mi się cienie na tej ścianie. Wyglądało jakby płytki były położone nierówno. Mocno zaniepokojony udałem się po poziomicę 1,5m i zacząłem dochodzenie. Poziomica pokazała obraz nędzy i rozpaczy. Rzeczywiście płytki nie trzymały płaszczyzny, a na dodatek jedna strona ściany była tak wygarbiona, że poziomica kolebała się ponad pół centymetra.

 

Zaczęły się gorączkowe narady, w końcu zadzwoniłem do faceta i zapytałem

- Co Panu przeszkodziło dobrze zrobić robotę?

- Panie, ściana nie była równa

- A co mnie to obchodzi? Jak przychodzi parkieciarz i podłoga jest krzywa to ją wyrównuje. Czy kaflarze robią inaczej?

Odpowiedziała mi cisza. Coś mu tam jeszcze mówiłem, ale nie pamiętam. Deliberowaliśmy jeszcze z Małżoncią co robić i postanowiliśmy kafle oderwać. I tak na odrywaniu kafli i ich czyszczeniu z częściowo związanej zaprawy zeszło nam do 2 w nocy. Byliśmy pewni, że po takim numerze facet pójdzie w cholerę więc jego rzeczy poukładaliśmy blisko drzwi.

 

Rankiem facet pojawił się i był dość niepewny. Obejrzał całe pobojowisko i jeden poziomy pas kafli, który zostawiłem na ścianie. Do niego przyłożyłem poziomicę, pokazałem jak się kolebie, wytłumaczyłem też, że bardzo duże były nierówności ułożenia kafli i że ja tak nie chcę. Facet zachowywał się bardzo spokojnie (tak jak ja), kiwał głową, trochę mówił, trochę pytał. W końcu zapytałem:

- Co robimy?

- Robimy jeszcze raz - odpowiedział zdecydowanie.

- To mnie Pan zaskoczył - ja mu na to.

 

Obgadaliśmy jeszcze szczegóły jak ma to wyglądać abym był zadowolony

i facet został. Czy dobrze zrobiliśmy dając mu szansę poprawy?

Na razie nie wiem jakie są efekty, ale wkrótce się przekonam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Jak fajnie sobie mieszkamy - czyli SIELANKA ...

 

Kaflarz pomału kończy naszą łazienkę, a trwa to już dwa tygodnie. W efekcie dzisiaj przyszła kolej na płytki na podłodze i kaflarz musiał odłączyć kibelek. Przyobiecał żonie, że jak będzie dzisiaj kończył to zostawi jakieś dojście aby nie było kłopotu :wink: . No i słowa dotrzymał. Na środku łazienki zostawił puste miejsce na dwa kafle, więc do środka można wejść, ale niestety kibla nie zostawił 8) . Chodzimy więc do naszego zewnętrznego wychodka, który według planu ma postać jeszcze tydzień - i całe szczęście, że jeszcze jest :lol: :lol: .

 

Dom mamy już ocieplony. Ekipa spisała się naprawdę dobrze. W kolejnym etapie mieli zrobić podbitkę co miało trwać od minionego poniedziałku. Tymczasem szef przysłał mi jakichś stolarzy, których spotkał niedawno na jakiejś budowie i bez mojej wiedzy im zlecił wykonanie podbitki u mnie. Gdy przyjechali mieliśmy sobie obgadać szczegóły techniczne. Rzeczywiście przyjechali, a przez szczegóły techniczne rozumieli gadkę o zapłacie w kwocie 30 złotych za założenie i dodatkowo 5 złotych za malowanie. Wcześniej z szefem umawialiśmy się na 30 złotych za całość, więc nic dziwnego, że to mi się za bardzo nie podobało :evil: :evil: :evil: . Później za dodatkowe trzecie malowanie zażyczyli sobie jeszcze 2,50 od metra więcej :evil: :evil: :evil: . Koniec końców po bardzo dziwnych negocjacjach stanęło na tym, że dostaną 36 złotych, a ja zapłacę 31, a szef dopłaci brakujące 5 złotych.

 

Jutro szykuje się bardzo ciekawy dzień. Podbitkowcy przyjadą o 8 rano i zaczną swoją robotę, którą planują na 4 dni. O 9 przyjedzie mój elektryk naprawiać różne kuchy w swojej instalacji np. brakujące puszki i uszkodzone kable. O 12.30 przyjedzie wreszcie ekipa do montażu tylnych drzwi garażowych. Rano, ale nie wiem o której przyjedzie kaflarz, który mamy nadzieję podłączy wreszcie kibelek i nie trzeba będzie więcej ganiać do sławojki. W tym wszystkim powinniśmy jeszcze pojechać do hurtowni, wybrać kolor tynku i zamówić grunt. W innej hurtowni muszę się pojawić żeby kupić kołki o długości 22 cm do podbitki. Zupełnie nie wiem o której godzinie przyjedzie szambiarz bo już zaczyna mi się przelewać. Tak to będzie wyglądać moja sobota. Fajnie co?

 

Za to wczoraj i dzisiaj zanotowałem duże sukcesy. Wczoraj założyłem 5 gniazdek elektrycznych, a dzisiaj jeszcze 3 gniazdka i 3 wyłączniki. Do dzisiaj jest już chyba wykończone powyżej 50% instalacji. REWELKA !!!

 

Pozdrowienia dla czytelników !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj nieładnie :-? tak się naśmiewać w komentarzach 8) :lol:

 

Oto sprawozdanie z soboty i niedzieli. W sobotę jako pierwsi pojawili się podbitkowcy i zaczęli rozstawiać swoje rusztowania. Pogadałem z nimi o tych cholernych kołkach, których nie można dostać (pytałem w wymianie doświadczeń). Później przyjechał kaflarz-partacz i zabrał się za robotę w łazience na piętrze. Około 9.20 pojawił się elektryk, który miał naprawiać swoje i nie swoje kuchy. Najpierw wpuściłem go do garażu, gdzie dotychczas wcale nie było puszek elektrycznych bo gdy robił instalację ściana między domem a garażem czekała na ocieplenie. Powiedział, że zejdzie mu około godziny, a ja w tym czasie popędziłem do Leroya po klej do płytek i do geesu w Swarzędzu po te cholerne kołki do podbitki. W końcu je dostałem, ale wyobraźcie sobie po 7,20 za sztukę :evil: :evil: :evil: :evil: Podbitkowcy zażyczyli sobie początkowo 100 sztuk (niedoczekanie :o :o :o) Mówili, że łatę będą mocować co 60 cm, wykonałem jeszcze w domu szybkie obliczenia i wyszło mi, że potrzeba dokładnie 48 szt - prawda, że jest mała różnica ??? Jak zobaczyłem w sklepie tę cenę to szybko podjąłem decyzję o zwiększeniu rozstawu mocowania do 90 cm i kupiłem 30 kołków. I tak 2 stówy poszły na drzewo...

 

Po przyjeździe rzuciłem okiem na podbitkę - wyglądała nieźle. Kaflarz zaraz porwał worki kleju i maskownicę uniwersalną i poleciał na górę, a ja zająłem się elektrykiem. Oczywiście moje diagnozy były trafne: WC na parterze nie miało puszki na włącznik oświetlenia (jemu wydawało się, że jest zatynkowana), a na piętrze jeden z kabli powodował pojawienie 230V na całej metalowej konstrukcji ścian GK. Problemy elektryczne zostały w większości rozwiązane. Pozostał tylko do przeciągnięcia dodatkowy kabel na poddaszu zamiast tego, który robił zwarcie do konstrukcji. Trzeba będzie się trochę nagimnastykować w wełnie na strychu. Umówiliśmy się na przyszły tydzień. Elektryk naprawił jeszcze trzy rozwalone przewody koło kominka w pokoju dziennym. Pisałem o tym w dzienniku dawno temu. Kable zostały przecięte przy okazji rozwalania nadproża nad wnęką kominka. Elektryk naprawił je całkiem zręcznie na tzw. raupkę lub rałpkę czyli przez profesjonalne skręcenie.

 

Ogólnie mogę powiedzieć: elektryk spisał się na plus

 

Kaflarz skończył ostatni rząd kafli tuż nad podłogą oraz niektóre inne brakujące, podłączył jeszcze kibel i pojechał sobie. Przyjechali natomiast fachowcy od drzwi garażowych. Pracowali kilka godzin, uzgodnili każdy szczegół montażu i wykonali naprawdę dobrą robotę. Jestem zadowolony. Kolejny punkt na plus.

 

Była jeszcze jedna gorąca chwila. Otóż czekałem jeszcze na "szambonura" bo się u mnie już przelewało. Był telefonicznie zamówiony dzień wcześniej, ale nie wiedziałem czy się wyrobi i kiedy przyjedzie. W pewnym momencie zajechał do sąsiadów. Postanowiłem go łapać jak ruszy i będzie mijał mój dom po to aby się przypomnieć. W tym samym momencie podbitkowcy alarmowali że skończył się impregnat (mieli dodatkowo pomalować krokwie wystające poza obrys budynku) i trzeba na gwałt dostraczyć więcej. Ekipa od drzwi zgłaszała zakończenie i odbiór prac no i oczywiście czekali na forsę. Dla mnie najważniejszy był jednak szmbonur bo chciałem też wyegzekwować od niego umowę, która jest mi potrzebna w procedurze zgłoszenia zakończenia budowy. Szczęśliwie udało się to wszystko jakoś zgrać.

 

Drzwiowcy dostali kasę i pojechali, elektryk jak pisałem pojechał już wcześniej, podobnie i kaflarz. Wywóz szamba oraz umowa zostały załatwione no i na placu boju zostali tylko podbitkowcy. Wtedy ze spokojem poszedłem oglądać łazienkę na górze, która po dwóch tygodniach zbliża się już do końca. Właściwie poszliśmy ją z Małżoncią oglądać oboje. Mówię Wam - totalna załamka :( :( :( :( :( :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...

Inż. Mamoń - REAKTYWACJA

 

O nie moi drodzy - tak to my się bawić nie będziemy. Chwilkę mnie nie było i mój dziennik spadł na 341 pozycję :-? :-? Miejsce 340 jeszcze mogłem znieść, ale 341 co to - to już nie :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: i w związku zez tym postanowiłem coś tutaj naskrobać.

 

Powiem Wam, że ponad rok już mieszkamy, a dopiero dwa tygodnie temu po raz pierwszy wjechaliśmy samochodem do garażu :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: wcześniej nie było podjazdu, a potem jak podjazd już był, to nie było czasu zrobić wewnątrz porządku. W końcu się to udało - uprzątanie garażu trwało 5 godzin. Ponieważ dni mamy krótkie i szybko zapadają egipskie ciemności, więc dzisiaj postanowiłem uruchomić w garażu instalację elektryczną :D :D :D

 

Tu wyjaśnię, że elektryk w moim domu tylko porozciągał kable, a całość uruchamiania instalacji to już moje dzieło, które rozpocząłem ponad rok temu i do dzisiaj jeszcze nie skończyłem. 8) :lol: W tak zwanym międzyczasie znalazłem w tej instalacji parę kwiatków :evil: :evil: :lol: :lol:

 

Pełen jak najgorszych przeczuć udałem się do garażu na rekonesans. Oto co zobaczyłem - w jednej puszce aż 6 kabli !!!! :evil: :evil: :evil: Tym razem mój utalentowany elektryk przeszedł sam siebie. Dotychczas rekordem było 5 kabli, a tutaj aż 6. Psiakrew jak ja to wszystko połączę i zmieszczę w 1 puszce :o :o :o :o

 

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01198m.jpg

 

A po przeciwnej stronie garażu zrobił aż trzy puszki dla nędznych 4 kabelków :o :o :lol: Postanowiłem więc dołożyć jeszcze jedną (trzecią) puszkę tam gdzie są tylko dwie. W ten sposób w pierwszej puszce nadal są 3 kable, a 6 kabli z puszki numer 2 podzieliłem po równo między puszkę numer 2, a nowiutką puszkę numer 3. W ten sposób w puszkach numer 2 i 3 mam po 4 kable (bo 6:2 = 4) :D :D

 

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01200m.jpg

 

Moja niedzielna praca zakończyła się pełnym sukcesem - mam w garażu dwa punkty świetlne z włącznikami zmiennymi, światło przed garażem i za garażem, a do tego dwa gniazdka. Zdjęć już mi się nie chciało zrobić :lol:

 

Na kolejnej fotce jest mój świeżutki tynk na cokole. Tynk położony w piątek jest jeszcze całkiem mokry i wciąż nie widać czy kolor będzie pasował? :roll: :roll: :roll: Na fotce jest też płytka - chciałbym aby cokół miał kolor zbliżony. No więc jak: będzie pasował czy nie? Wypowiedzi proszę umieszczać w komentarzach.

 

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01201m.jpg

 

A na tej fotce widać garażujący samochód Pani Inżynierowej. Tu dodam, że pierwszy wjazd do garażu musiałem wykonać ja bo Pani Inżynierowa obawiała się czy da radę wjechać przez 2,5 metrową bramę :D

 

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01202m.jpg

 

A tak prezentuje się front domu. Jak widać to wykończony on jeszcze nie jest. Na schodach brak kafli. Są już kupione, ale przez 12 miesięcy jakoś nie udało nam się chcieć kazać ich położyć (jak to mawia Olka) :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

 

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01204m.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...