rafałek 03.08.2004 10:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2004 21. Czy oni coś robią? !!! Wczoraj były usługi transportowe. No dobrze, trzeba było to ponosić ale dziś niby coś robią, ale jakoś przybywa niewiele. W jeden dzień dwa kominy systemowe i do tego wentylacyjne i lekko zaczęty kominkowy. Ludzie - czy wy chcecie skończyć to przed zimą? A jeszcze ma wejść dekarz i skończyć dach. Ale nic - na razie pogoda ładna. Zadzwonię do szefa (ich) i pogadam... (tu XXX GSM, przepraszamy ale wybrany abonent jest nieosiągalny...) no to sobie pogadałem. Piątek. Pojawili się, ale zaraz potem zniknęli. No zaczyna robić się dziwnie. Bardzo ich polubiłem, ale zaczynają się obwieszać . Trzeba będzie z nimi poważnie porozmawiać i postraszyć karami umownymi - jeszcze trochę i będą robić za darmo. Za to w domu zmiany koncepcyjne w dziedzinie kominów. Długo trzymała się wersja z obłożeniem kominów połówkami klinkieru. Przez ostatnie kilka dni dominowały tynki (albo biały albo brąz), a teraz nastąpił całkowity zwrot. Nie braliśmy tego pod uwagę (obawy o trwałość), a tu nagle moja małżonka chce mieć kominy obłożone płytkami klinkierowymi. No ładnie. Umawiamy się na wyjazd w sobotę. W międzyczasie próbujemy się dodzwonić do szefa naszych fachnamów - skutek jak poprzednio . Sobota - dzieci sprzedane do babci, a my jedziemy na przeszpiegi - karty drżą w portfelu, upał leje się z nieba, a my pędzimy przed siebie. Cel pierwszy - Leroy Merlin - chodzimy i oglądamy. Ja chcę brąz, albo "łaciate" ale ciemne, Małżonka łaciate jasnociemne. Jak dla mnie wyglądają paskudnie. W końcu przekonuję do mojego brązu choć burgund też nieczego sobie. Cena 37 zł za karton... Jedziemy dalej - nowy cel to Castorama. Nowy obchód i znajdujemy takie same płytki o 3 złote tańsze. Przeglądamy fugi i kleje i jedziemy dalej - tym razem odwiedzić znajomych. W drodze powrotnej wchodzimy po wytypowane płytki. Jednak zakres zakupów zaczyna się zwiększać. Postanawiamy kupić COŚ do pomalowania podbitki i krokwi. Wybór szybko ograniczamy do DULUX'a i SADOLINU. Żona chce z połyskiem więc wybór jest prosty - SADOLIN EXTRA, kolor palisander. Ładuję na wózek 25l i jedziemy pod płytki. Tu łąduję 14 kartonów... uf, zaczyna robić się ciekawie - jak to zmieścić. Płytki na dole - sadolin na górze - żona chce fugę. Oj zapieram się mocno i wprawiam w ruch nasz zakupoway transportej (co na to powie nasz samochód???), Jazda wyładowanym (wagowo) wózkiem przypomina slalom samochodem bez hamulca. A zakręty - to dopiero wyzwanie. Na szczęście nikt nie został poszkodowany i dojeżdzamy do regału z fugami. Ma być wodo i mrozoodporna - wybór pada na MAPEI - jasny brąz. No trzeba zawrócić do kasy - mocowanie z naszym pojazdem i podjazd do kasy. Miła pani skanuje kody i tu zaskoczenie - płytki kosztują... no ile? - 22 zł!!! jak? co? skąd? tego nie wiemy. Pami dzwoni do działu budowlanego - cena za karton? nic nie rowumiemy, ale niech tak zostanie oszczędzmy 168 zł. Zaczyna się łądowanie naszego autka. No robi się nieciekawie. Co można przenoszę do przodu. Wygląda znośne więc postanawiamy dokupić jeszcze zaprawę - tu wybór między MAPEI'em a CERESITEM który wygrywa z powodu większej rozpiętości temperatur. Płacimy i ładujemy - samochód przedmienia się w sportowy - to piekne niskie zawieszenie i prawie 90 kilometrów do domu . Ruszamy, jest dobrze. Na wybojach nawet nic nie trzeszczy i udaje się nam wyprzedzić kilka samochodów. W sumie nielicząc chwilami dziwnego wrrrrr to droga minęła dość spokojnie. Podjeżdzamy pod garaż i chcemy się wyłądowywać a tu niechcący zaglądam do otwartego garażu sąsiadów (stoi otwarty na przeciw naszego i tu o dziwo stoi kilka paczej styropianu . Po co im? widać taka moda. Po wyładunku zawieszenia naszego autka wraca do normy (mam nadzieję, że tak jest na prawdę...) Za dzrzwiami nowy tydzień. Co przyniesie, oby poprawę. Wieczorem dodzwaniam się do szefa naszej ekipy. Obiecuje poprawę, a co będzie? W poniedziałek się okaże. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 04.08.2004 08:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2004 22. Coś drgnęło Dziś dzień zaczął się optymistycznie. Gęsta mgłą na widok pierwszych promieni słońca zaczęła opadać wróżąc poprawę. Miła piosenka sącząca się z radia do reszty poprawiłą mój humor. Poranek okazał się przepiękny. Może nie z radością, ale z dużym optymizmem wyszedłem do pracy pozostawiając w domu śpiącą rodzinę. O dziewiątej wyskoczyłem na budowę. Przyjechałą CAŁĄ moja ekipa. Wszyscy zabrali się raźno do pracy. O!!! taki widok cieszy i napawa optymizmem. Kończą ostatni komin i zbijają szalunki do wylania klatki schodowej. Co za radość. Mam nadzieję, że dziś wymurują jeszcze ścianę między domem i garażem - trzeba tylko ich przypilnować, żeby nie zapomnieli o drzwiach między domem, a stryszkiem nad garażem. W taki dzień aż chce się żyć. A teraz mowe (stare) fotki czyli więźba - jeszcze nie skończona, bo ta jest na nowym filmie który kiedyś trzeba będzie wywołać. http://republika.pl/babie_lato/foto/new-4.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/new-5.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 04.08.2004 12:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2004 23. Czy oni mnie nie lubią? Z pracy na budowę mam 5 minut więc jak tylko mogę to zaraz "wyskakuję" by zobaczyć co się dzieje. Jednaj wydaje mi się, że mój fachman się coś na mnie gniewa... czy chodzi mu o obcięte pieniądze z ostatniej transzy . No ale układ był jasny a robota nie skończona więc miałęm prawo nie dać nic a dałem większość, no i te pieniądze mu nie przepadną... Za to mobilizacja na całego co widać. Praca wre i mam nadzieję, że koniec już bliski. Wstępnie omówiliśmy przebieg ścianek działowych. Wuskoczyłem do miasta i w geście dobrej woli zakupiłem piwo i wodę dla tych co niemogą... Mam nadzieję, że ten gest poprawi humor i wpłynie na efektywniejszą pracę. Mimo dobrych chęci i tak trochę na nich nakrzyczałem, ale jak potem się okazało - niepotrzebnie. Chodziło o komin do którego zostały 3 pustaki z wkładami. Ja się upierałem, że mają je wmurować by było jak w projekcie, a oni mówią, że zrobili jak w projekcie i tak jest dobrze. No tak ale skąd te "dodatki"? Po krótkim śledztwie wyszło, że dostałem je jako nadliczbowe... (dobre serce Schiedla czy czyjaś pomyłka?). Zastanawiam się, czy by nie podnieść okazyjnie tego komina... Czy ktoś mi może doradzić? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 05.08.2004 06:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2004 24. Murarska końcówka... Wczoraj robiłem ostatnie uzgodnienia z murarzami. Zgłosiłem uwagi, wysłuchałem ich wniosków. Wstępnie przewidują koniec prac na poniedziałek. Jeśli im wyjdzie to jeszcze dekarz i koniec prac w tym roku... . Ale jakoś tak dziwnie mi się robi na myśl o tym... Czy u Was było podobnie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 09.08.2004 12:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Sierpnia 2004 25. Poniedziałek Przyjechałą moja ekipa. Z samego rana wpadli do pracy (nie zdążyłem dojechać, by wydać im materiały) i czym prędzej (czym chłodniej ) zabrali się do obkładania kominów płytkami. W sobotę sumiennie je obtynkowali i wnioskując z tego coraz bardzie widzę ich w roli przyszłorocznych tynkarzy. Przy południowej wizycie już wyhamowali ale i tak było więcej jak 50% zrobione, a na ich wysokości patelnia jak marzenie (może obciąć im za warunki plażowe , w końcu nie musieli wyjeżdzać nad morze . A tak na poważnie to chyba kupię im piwo na fajrant. Już wiem, że dziś się nie wyrobią. Nie chcą żadnej wiechy itp, więc obiecałęm im jakieś "szkło" w siateczce na koniec. Nie wiem tylko ile im kupić? mam obecnie 4 murarzy i 2 pomocników. Czy możecie podpowiedzieć jaka będzie wystarczająca ilość dla takiej ekipy? Liczę na jakiś odzew... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 10.08.2004 16:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2004 26. Wtorek - czas pożegnań... Już wtorek. Skoro świt (8:30 ) przyjechała moje ekipa. Zabrali się za wykańczanie kominów - głównie fugowanie. Teraz mam już piękne ciemnobrązowe kominy z jasnobrązową fugą. (fotki niebawem). W trakcie dnia zabrakło im fugi, ale moje bystrzachy szybko kupiły (nie taką samą, ale do złudzenia podobną kolorem). Pucowali te kominy, usupełniali raki w słupkach między wieńcami, poprawili wełnę, wyszorowali kominy . Teraz są piękne i błyszczące. Zauwałyliśmy z żoną nawet pewną zależność, jeśli na komin pada światło to jest brązowy, jeśli jest w cieniu to robi się grafitowy. Ale są śliczne i domek bardzo zyskał na ich wykończeniu. Żona co prawda uważa, że bez fugi = czarna fuga, może były by jeszcze piękniejsze, ale tak też jest wspaniale (są weselsze). Ekipa zrobiła i pojechała . Aż mi jakoś tak dziwnie. Pozostał jeszcze odbiór przez kierownika i w tym roku jeszcze tylko dekarz będzie miał pole do popisu (deskowanie i dachówka). Dopiero jak z kierownikiem stwierdzimy jednogłośnie, że jest OK to będzie wypłata. Moje majstry już się dopytują o rok przyszły. Powiedziałem i co i jak i mają przygotować swoją ofertę. Wiechy nie zrobili, pytałem ich o to wcześniej, ale mówią (ich szef), że zwyczaj w naszej okolicy upada i nikt prawie tego już nie robi. Do tego mieli by 3 dni wyjete z życia, a nowa robota już czeka . Na pożegnanie kupiłem i pifko i wódeczkę i perę dodatków do wódeczki. Popili, pogadaliśmy i pojechali . Tak bez nich pusto, już teraz mi ich brakuje. W końcu parę miesięcy przerobiliśmy razem. Mimo umowy, kar za przekroczenie terminu nie będzie. Były dobrym straszakiem przy pracy, ale teraz byłoby to nieludzkie, tym bardziej, że wszystko się dobrze poukładało . Od poniedziałku powinien wrócić dekarzocieśla. Co będzie zobaczymy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 17.08.2004 06:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2004 27. Czas stagnacji Murarze sobie poszli, dekarze jakoś nie docierają - mają być środa-czwartek. Mam zrobione fotki z kominami: http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_1.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_2.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_6.jpg A tyle mam gruzu i odpadó - do dla tych co mówią, że przy budowie z PH jest tego dużo. http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_11.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_12.jpg Deski czekają na dach: http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_5.jpg A tyle zostało mi materiału: http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_7.jpg A tak wygląda góra: http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_8.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_9.jpg http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_13.jpg A tu nasze przejście na stryszek nad garażem - prawda, że fajne będą te drzwi? Ja się nachylam, ale Lidka przechodzi "normalnie" http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_10.jpg I to by było na tyle. Na razie czekam i czekam... Mam nadzieję, że już niedługo. W międzyczasie obłożyłem murłątę na garażu styropianem i zatopiłem siatkę. Dziś mam zamiar ocieplić od góry wykusz i wiatrołap (potem po dekarzach nie będzie jak ) - zabiją dechami . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 24.08.2004 09:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2004 28. Szukamy okien W zasadzie to okna były w zakresie naszych zainteresowań od dawna, ale postanowiliśmy się w końcu wybrać do firmy oferującej okna drewniane. Produkują plastiki, ale te są wszędzie. Wziąłem kilka dni urlopu, oddaliśmy Bartłomieja do babci (córka już od dawna jest "na wakacjach"). I jedziemy. Podróż niedaleka (około 20 km). Firma mała, ale piersze chwile rozmowy robią bardzo dobre wrażenie. Jeden rzut oka na zestawienie stolarki i kobieta już się dopytuje czy przypadkiem ona tego już nie wyceniałą. Co tu kręcić. Kontakt był faxowy, ale zawsze. Potwierdzam. Żona w międzyczasie ogląda wystawę i wzorniki kolorów. Rozmowa się rozkręca. Oglądamy drzwi - cena jak z markeru budowlanego a za to wybór... co chcemy to oni zrobią. Mamy do wyboru sosnę na wielowpust (czy jakoś tak), litą (na długość). Na dębową się nie rzucamy z oczywistych powodów. Przy okazji mamy możliwość "zwiedzenia" zakładu. Zakład niewielki, ale robiący super wrażenie. Wszyscy wiedzą co robić, wszędzie porządek. Żona całkowicie się przekonała do okien drewnianych. Koszt okien ze szprosami wewnętrznymi 13000 zł z montarzem.Wracając do domu wpadliśmy w burzę z gradem, ale jaki grad. Chwilami wielkości orzechów laskowych. Woda na ulicy miejscami dochodziłą do wysokości dłoni. W miejscach gdzie rosły drzewa ulice usłane były liśćmi z gradem. Nigdy jeszcze nie widziałęm czegoś podobnego. Ja bałęm się, żeby jakieś drzewo nie zwaliło się na nas, żona, żeby grad nie wybił szyby.Na szczęście dom nie ucierpiał, niecały kilometr dalej padał tylko ulewny deszcz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 24.08.2004 09:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2004 29. Wracają dekarze. Sobota. Przyjechali nasi dekarze. Jedna grupa zabrałą się za sortowanie desek, druga nabijała je na dach. Dużo nie zrobili - jedna połać na garażu, ale za to wysortowali dechy ba podbitkę. Poniedziałek - przyjechali z rana i zabrali się żwawo do pracy. Nadrobili zaległości z soboty. Wydeskowali do końca garaż i połac dachu od ogrodu. Pośpiesznie zabrałem się za ocieplanie stropu nad wykuszem i nad wiatrołapem. Wystające fragmenty tworzą jakby studnie które po zadeskowaniu byłyby niedostępne z zewnątrz. Do ocieplenia użyłem resztek styropianu pozostałego z ocieplania ściany fundamentowej. Wieczorem przyjechał na rekonesans hydraulik. Obejrzał dom i ma przygotować na jutro listę grzejników do kupienia. Podobno po 1 września mają podrożeć . Dodajemy dodatkowy grzejnik w wykuszu. Nasz hudraulik namawia nas na wyprowadzenie z wykuszowego podłogówki w jadalni. Zobaczymy co (i za ile) z tego wyjdzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 25.08.2004 11:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2004 30. Dechy kładą Dechy kłądą aż miło, wczoraj z podbitki zaczęli robić okapy. Pomalowane Sadolinem extra (połysk) na palisander. Są śliczne, wygląda to dużo lepiej niż normalna podbitka - jesteśmy zachwyceni (fotki w terminie późniejszym). A teraz nowy serwis foto: 1. Najlepszy punkt widokowy: http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-1.jpg 2. Komin na dachu http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-2.jpg 3. Od dołu... http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-3.jpg 4. Od frontu... http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-4.jpg I to by było na tyle z placu boju... Pozdrawiam wszystkich czytelników. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 01.09.2004 08:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Września 2004 31. O puszczaniu dymu z komina czyli próbne rozpalanie Nie wytrzymałem i uległem pokusie. Zaraz jak dekarze po przybiciu ostatniej deski wyjechali z naszej posiadłości zebrałem papier z papy, połupałem kilka deseczek z podbitki i poszedłem rozpalać w kominie. Dosłownie w kominie, bo jako piec użyłem wyczystki. trochę się bałem, bo to i straszyli słabym ciągiem itp itd. A tu miłe zaskoczenie. Papier lekko wilgotny, więc palić jakoś się nie chciał, ale w końcu uległ i przy trzeciej zapałce zaczął się palić. Przy trzeciej bo ciąg niby niemrawy, ale pożerał ogień z moich zapałek. Po chwili ciąg jakby wzrósł. Dołożyłem kawałęczki drewna. To była frajda. W kominie lekko dudniło a górą wychodził lekki dymen. W środku czysto i bezdymowo. . Przyznam się, że pobiegłem na dach i obserwowałem to zjawisko z góry wędząc się z lekka, ale to w końcu mój dym!! . Niby nic wielkiego się nie spaliło, ale komin się "rozkręcił". Małe kawałki papieru porywane przez ciąg leciały ku górze i wylatywały kominem. To był widok. A to dopiero niższy komin od kotłowni. Od kominka ma ponad metr więcej. Może teraz o kolorze ognia bo ten był ciekawy. Od zielonkawego przechodził w niebieski. Myślę, że to pod wpływem związków chemicznych z papy którą ten pepier owijał. Pokrzepiony pełnym sukcesem wróciłem do domu y zdać relację żonie. Ona przyjęła wiadomość z radością, choć mój entuzjazm był jej już obcy, a po wysłuchaniu o tym, jak wchodziłem na dach by z góry komina przyjrzeć się temu ślicznemu zjawisku zaczęła się mi jakoś dziwnie przyglądać . Co robić Pozdrawiam czytelników bardzo serdecznie uwędzony. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 02.09.2004 18:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Września 2004 32. Małe zwierzę Zaczęło się bardzo niewinnie. Wracając z budowy zobaczyłem jak córka sąsiadów ściga małego kotka. No znowu ktoś naciągnął rodziców, tylko co zrobi te małę zwierzę na 2 piętrze. Kociak prześliczny - szarobury dachowiec, prążkowany - po prostu klasyka. Wieczorem siedząc przy ciężko zapracowanej pizzy usłyszeliśmy miauczenie. Okazało się, że widziany wcześniek kotek (a włąściwie kociczka) jest podrzutkiem, a córce sąsiadów nie udałą się adopcja. Brr pomyśleliśmy, skąd się biorą ci sadyści wywozący małe kocięta z dala od domu. Takiego to wywieżć pod dziurawy most i przywiązać. Serce boli, ale wpóściliśmy (właściwie to wprysł jak pocisk) do domu. No łądnie myślę sobie. Kot w bloku. Dostał mleka i po kilkunastu minutach zapadła decyzja o adopcji. Kot będzie nasz. Szkoda, że tak wcześnie - za rok byłoby idealnie. Warunek tylko jeden - zamieszka w szopie na budowie. WYniosłem malucha do szopy, postawiłem miseczkę z mlekiem i wróciłem do domu. W nocy około 1-2 usłyszałem pod drzwiami miauczenie, no ładnie. ale nie uległem. Kot ma znać swoje miejsce. Rano nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi. Znowy rytuał z wczoraj. Mleczko, konserwa (nie miałem nic innego) i doszopy. Po pracy jadę od razu na budowę. Szukam patrzę, i nic. Dekarze robią swoje a kota wcięło. Chodzę i wypytuję sąsiadów ale nikt go od wczoraj nie widział. W końcu pytam dekarzy. Zaczęli się śmiać. Mówią, że tak wygłodniałego kota nie widzieli (jadł od nich pomidora). No fak był trochę wklęsły. Okazało się, że kot śpi w szopie na skrawkach wełny mineralnej . Postawiłęm miseczkę z kocim jedzeniem (nabytą w drodze z pracy), do spodeczka dolałęm mleka i to zwabiło malucha do wyjścia z kryjówki. Pojadł, popił, pogrzebał w piasku... wiecie o co mi chodzi . W trakcie popopudnia odwiedziłą nas żona z dzieciakami. No efekt był do przewidzenia - kociczkę trzeba było ochraniać przed miłością ze strony córki. Dzień minął. Kot wydaje się osfojony. Śpi w szopie (niestety nie na swoim legowisku tylko ciągle w wełnie (mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi). Je i pije i chodzi koło garażu na piaseczek. Wychodzi na to, że mamy pierwszego zwierzaka. Trzeba będzie mu przygotować miejsce w szopie do przezimowania. A tak na marginesie ogłaszam konkurs na imię dla niej bo przypominam, że to kociczka. Żona chce ją nazwać TEQUILLA ale ja czekam na wasze typy. Może wymyślicie coś ciekawszego? Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 06.09.2004 06:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2004 33. patataj patataj... idzie do przodu... Pogoda dopisuje, kot pilnuje, skacze po drzewach, łazi po ścianach i co mu tam jeszcze przyjdzie do głowy. W najbliższych dniach planuję zawieźć go do weterynarza.Dekarze robą jak szaleni. W sobotę szykowali rynny. Trochę wyzywali, ale przeczytałem im z ulotki, że monarz jest prosty. Chyba uwierzyli, bo zaczęło im wychodzić.Najbardziej mnie zdziwili, jak przyszli wczoraj (niedziela). Rynniarz rozmierzał dalej rynny, a reszta wciągała dachówki na dach. Chyba jest dobrze bo na 4 palety mamy 6 uszkodzonych z tego 2 pęknięte w poprzek, a 4 wyszczerbione na rogach. Te ostatnie wykorzystaą w koszach, a te w poprzek też postarają się gdzieś upchnąć jak będą pasowały. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 06.09.2004 09:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2004 34. Nowe fotki Przedstawiam kolekcję nowych fotek. Podbitka/nadbitka - czyli powód do dumy Piękne krokiewki, podobają się całej rodzinie. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2696n.jpg http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2697n.jpg http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2698n.jpg Dach "wyłatany". Dekarze zaczynają wciągać dachówkę. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2700n.jpg http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2701n.jpg A to nasze "małe zwierzę" czyli kot stróżująco-obronny. Już wygląda na przywiązanego do terenu. Śpi w szopie w kartonie wyłożonym porzuconymi ubraniami murarzy (spodnie i bluza - z polarkiem ). http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2704n.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 13.09.2004 12:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2004 35. Coś mi zwolnili... Dekarze coś zwolnili tempo. Robi teraz tylko 3. MOże to i byłby kłopot, ale dom pod papą, a z dachówkami mi się nie śpieszy - lepiej, żeby było dokładnie. Dekarze swoje, a my swoje. Szykamliśmy hydraulika i elektryka (na przyszły rok). Hydraulika już mamy. Namówił nas by przed podwyżką kupić grzejniki. Grzejniki kupione - rabat 27% - PURMO, teraz już jest po podwyżce czyli wyszło nieźle. Byłoby wspaniale, ale w hurtowni zgubili projekt. Trochę to nas wnerwiło - żona przeżyłą to chyba bardziej niż ja. Na dziś już wiadomo gdzie jest - trafił do innej hurtowni (pewnie ktoś wziął przez pomyłkę), ale ja tam nie pójdę - niech ONI to zrobią - mam nadzieję, na lepsze rabaty za kłopot. Hydraulik już jak pisałem wytypowany. Umówiliśmy się co do ceny, omawiamy technologie. Wychodzi taniej niż myśleliśmy na wstępie. Namawia nas na podłogówkę w holu i chyba się na to zgodzimy. Pozostaje jeszcze elektryk - powinni zacząć razem wczesną wiosną. Do tego czasu trzeba będzie wszystko kupić do środka. Kotka (ciągle nie ma imienia) zaprzyjaźniła się z dekarzami. W sobotę zabrałem ją na szczepienie do weterynarza, ale go nie było Tylko niepotrzebny stres dla zwierzaka. Dekarze robią wolno, ale dokładnie. Dach jest mocno przypylony od ciętej dachówki, ale obiecali mi go umyć na koniec. Przyniosłem wąż i przy polewaniu okazało się, że przy mocnym laniu do kosza woda z impetem spływa na dół, wpada do rynny i się z niej przelewa. Wiem, że to będzie miało miejsce tylko przy silnym deszczu, ale kazałem im coś z tym zrobić. Na drugi dzień wykąbinowali osłonę która rozwiązała problem. Mają to zamontować we wszystkich 4 koszach. W sobotę i w niedzielę popadało i miałem okazję potestować dach. Tam gdzie mają skończone jest OK. Tam gdzie robią zacieka przy kominach, ale w końcu nie ma opierzeń więc to logiczne. W domu ciągłe dabaty na temat następnego roku - co kupić, co załątwić - dobrze, że zima to martwy okres. Kupiliśmy płytę OSB. Cena w CASTORAMIE było dużo niższa niż w lokalnych hurtowniach. W efekcie mamy 300 zł w kieszeni . Postaram się niebawem o nowe fotki z dachu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 20.09.2004 09:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Września 2004 36. Stanęło na dobre Dach w zasadzie skończony. W zasadzie, bo zabrakło taśmy pod gąsiory... Niby nie ma problemu, ale taśma była kupiona już w marcu. Do tego dwa miesiące temu zamówiłem dachóki z kominkiem do odpowietrzania kanalizy i też nic. Zawaliła hurtownia. Taśmę (brakujące 22m) sprzedali (jak mogli sprzedać moją taśmę), a kominków jakoś nie mogą ściągnąć (ciekawe czy próbowali? ). Ja jestem zły, żona wściekła. Dekarze już by chcieli wziąść kasę i iść na inny dach. I co ja mam zrobić? Mam jeszcze trochę niezapłaconych drobiazgów i chyba ONI (hurtownia) będą czekali na te ostatnie pieniądze jak ja czekam na materiał od nich. Dodatkowo sprowadziłem sobie okno do łązienki na poddaszu. Okna tego nie było w projekcie, ale to zawsze i oświetlenie i wentylacja. Tak więc my czekamy za taśmą i dachówkami z kominkiem (szt. 2), dekarz czeka za kasą i materiałem i wszyscy jesteśmy Dobrze, że w tym roku już koniec. Trzeba będzie trochę pooszczędzać i odpocząć od budowy. Korzystając z przerwy posprzątaliśmy trochę na działce. Pozbierałem folie i wcisnąłem do kontenera na plastik. Ścinki blach do kubełka po impregnacie, drewno na kupę (będzie do palenia) i spaliłem worki po wapnie, cemencie i co tam jeszcze było. Najlepiej paliły się rury z szalunków od kolumienek. Co oni do tego dodają? Jak się rozpaliło to podejść można było nie bliżej jak na 2-3 m. Po skończonej zabawie popiół z gruzem poszedł na wyrównanie dziur na drodze i tak się zakończył miniony tydzień. W planie mamy skończenie tego dachu - jak hurtownia dostarczy co się słusznie należy, a potem... potem już chyba tylko sem jesiennozimowy i negocjacje z ekipami na rok przyszły. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 21.09.2004 05:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Września 2004 37. Kilka fotek i o nowym zwierzaku Na wstępie może o tym nowym. Kończą się ciepłe dni i coraz z rzadziej wychodzę na dach. W chodzeniu po dachu jest coś niesamowitego: widok, przestrzeń, to jest zbliżone do chodzenia po górach (wiem, że to nie to samo). Zimą będzie mi tego brakować, ale chociaż popatrzę sobie przez okno w dachu... No to wracamy na ziemię a właściwie na dach. Chodząc ostatnio po dachu przyglądałem się gąsiorom. Trójniki jeszcze nie są przykręcone, dekarze czekają na brakującą taśmę i kominki, a przykręcenie trójników zostawili na koniec. Tak więc podnoszę ten trójnik i co widzę pod nim... no właśnie, pod nim siedzi coś małęgo, brązowego, jakby mysz. No dobrze mam kota mogę mieć i mysz, ale co ta mysz robi na dachu i do tego jakaś dziwna... ojej ona ma skrzydła . No mysz ze skrzydłami to już lekkie przegięcie, co się dzieje na tym świecie, jakich to czasów dożyliśmy. Jednak po chwili zaczęło mi coś świtać w głowie. Mówili chyba o tym w szkole. Ta moja mysz to chyba jest TOPERZ no bo jak NIE TOPERZ to ja już nie wiem co . Myślę, że teraz dom będzie bezpieczny - od ziemi pilnuje go kot stróżujący, od góry siły powietrzne - to mi się podoba, szkoda, że kota trzeba karmić - tak by było całkowicie bez kosztów . A tak na poważnie zastanawiam się czy nie przenieść TOPERZA (bo jak NIE TOPERZ to co?) na strych. Nie zasnął on jeszcze, ruszał się i chodził pod gąsiorem, a boję się, że dekarze mogą go przykręcić do dachu , a to by mu na dobre nie wyszło. A teraz kilka fotek: Dom prawie pod dachem. Jeszcze tylko okna - te zostawiam na koniec, by po wszystkim pozabijać wszelkie drogi dojścia. Dekarze pytali, czy się nie boję... boję i to jeszcze jak, ale jak mają kraść, to mogą i na wiosnę . A tak dołożę światła, jakiś alarm i dam na tacę... ech... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_1.jpg A tu zbliżenie na część dachu. Na garażu może kiedyś będą kolektory słoneczne do grzania CWU. Na razie wybieram się na konferencję na ten temat do Poznania (30.09). Dach jest jeszcze trochę brudny od pyłu z ciętej dachówki. Na koniec będą go myli - no chyba, że będzie padać i się sam umyje, ale jeden deszcz nie wystarczy... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_2.jpg A tak wygląda mój śmietnik po sprzątaniu. Pozostały obrzyny desek, które jak się zwolni szopka pójdą tam na zimowanie (ciekawe co kot na to powie? ). Papę wykorzystam w ogrodzie. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_3.jpg I to by było tyle... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 22.09.2004 12:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2004 38. Pierwsza próba włamania Tytuł może trochę zbyt dramatyczny ale dla celów reklamy najlepszy.Rano gdzy szedłem nakarmić kota zauważyłem próby włąmania do szopki na budowie. Ktoć/coś robiło podkop pod drzwiami - ślady były drobne więc wykluczam lisa, psa lub borsuka. Ale nie ma wątpliwości - ktoś/coś chciało się dobrać do michy kota. Jednak twarda ziemia była wystarczającym zebezpieczeniem i podkop nie przyniósł oczekiwanego efektu - micha ocalała. Mam nadzieję, że bardziej dramatycznych przygód nie będzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 27.09.2004 06:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Września 2004 39. Obiecana osłona rynny. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/rynna.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 03.10.2004 10:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Października 2004 40. Jesień, jesień. Wszystko zastyga w bezruchu. Kot rośnie i mruczy aż miło, sierść mu lśni. Robi się wybredny. Prawie natychmiast zjada jedzenie z puszek i saszetek, grymasi przy suchym. Przejawia coraz większe talenty myśliwskie (niestety) - upolował sikorkę. Bawił się jej zwłokami i w nocy chyba pożarł, bo rano pozostało tylko kilka piórek. Batman odleciał - wynika z tego, że zima jeszcze nie nadejdzie i będą ciepłe dni.Chodzę dookoła domu i robię pożądki. Co mogę chowam i zabezpieczam. W najbliższym czasie planuję pozabijać okna i drzwi. Chodzi mi tylko o to, by zimą nie zawiewało śniegu, okapy są tak szerokie, że deszczu się nie boję.Po niedzieli mają przyjść dekarze wstawiać okna. Ciekawe ile im to czasu zajmie? Mam już wszystko do zabezpieczenia poddasza. Mam nadzieję, że nie będzie testowane w warunkach bojowych. Obszedłem wiele ubezpieczalni i nic. Nie podchodzę pod ich przepisy.Jak coś drgnie odezwę się znowu. Mam nadzieję, że będą już fotki dachu z oknami. Dziś wybieramy się rodzinnie by ostalić dolną wysokość okna (by każdemu było miło). Okna są tak duże (160 cm wysokości), że każdy powinien wejść pod otwarte okno i wyjrzeć na zewnątrz. Zobaczymy jak to wyjdzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.