rafałek 15.05.2005 19:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Maja 2005 80. Jak by był piec to można by już grzać... W sobotę hydraulik rozłożył podłogówkę w kuchni i salonie. W kuchni taką prawdziwą z (jak ja to nazywam) magiczną skrzyneczką w ścianie). W salonie (miała byś w jadalni w wykuszu, ale przesunięta została do salonu "pod nogi") jest mniej więcej centralnie z lekkim odsunięciem od miejsca gdzie kiedyś stanie kominek. Czyli gdyby było w czym palić to można by grzać. Natomiast gorzej z tynkarzami (w zasadzie za chwilę będą oni posadzkarzami). Główny fachman zaniemógł poważnie. Już wcześniej miał kłopoty z nogą jednak w sobotę przyjechał, pokuśtykał i stwierdził, że tak się nie da. I tyle go było wodać. Mam nadzieję, że do poniedziałku wydobrzeje i zaleje mi te podłogówki, coby nóg nie dostały... Z tynków pozostał do wykończenia wiatrołap i garaż. Po posadzkach robią sobie przerwę (i bardzo dobrze). Potem w połowie czerwca wstawianie okien, brama garażowa i ... bierzemy się za płytki. Ech trzeba będzie je szybko zamawiać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 20.05.2005 07:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2005 81. Zmiany w pogodzie, postęp w robocie Drugi dzień mamy ciepło. Piecyk wyniesiony do szopki, podłogi wylewają się aż miło. W miedzyczasie lekki zgrzyt. Stanęły dostawy styropianu. Dzwonię i mówię, że dopiero połowa - w odpowiedzi słyszę - "jaka połowa - mam na kartce, że 6m3 i tyle dojechało" - ja na to jakie 6 na fakturze (zapłącono z góry) jest 12m3 !!! - No to sprawdzę. Dowieźli, ale jeszcze nie wszystko. Oj coś się zaczyna psuć ta moja hurtownia, dobrze że dopiero teraz. Posadzki są śliczne - rózne - sprawdzaliśmy łatą 2m i nic. Jako, że nie są zacierane tylko zaciągane w niektórych miejscach mają lekkie ryski po żwirku, ale to podobno nie problem - gorzej jak by było krzywo, lub miały wybrzuszenia. W najgorszym wypadku trzeba będzie przeszpachlować, ale o tym zadecydujemy na końcu. Mamy już rozciągnięte węże po instalacji do podlewania ogrodu i na garaż. Wszystko idzie takim niebieskim wężem jak przyłącze, tylko o mniejszej średnicy. Wychodzi to taniej niż rurki. Obwód będzie na osobnym wodomierzu, ale tylko krany wychodzące na dwór będą odcinane na zimę. Ten który zostaje w garażu będzie czynny cały czas.Ogólnie prace idą ładnie, tylko te koszty. Siatka do zazbrojenia podłogówek to koszt ok. 1000 zł. Ale za to są ładne i niepordzewiałe, takie widziałem w wielu hurtowniach. W tym tygodniu trzeba koniecznie wyliczyć kafle i je ostatecznie zamówić. Zaczynamy czuć ssanie w kieszeni, ba nawet mały wir, ale niestety z tendencją na powiększanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 22.05.2005 11:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Maja 2005 82. ... Prawie cały dół ma wylane posadzki. Pozostał do wylania garaż i hol, ale to na końcu. Czuję się spojokniejszy o rury ukryte pod betonem i kale pod tynkami. W połowie czerwca przyjadą montować okna - mamy nadzieję, że uda się to połączyć z montarzem bramy garażowej. meserchmit dzieki za słowa otuchy. Czas nas goni a im szybciej się wprowadzimy tym większe będą oszczędności. W piatek i sobotę wysortowałem całą masę folii i innych plastików i wyniosłem do "klatki" na plastik. Wieczorem zabrałem się za palenie worków po cemencie i wapnie. Niestety, wszystko nie spalone, gdyż dolne warstwy są jeszcze przemoczone i nie wykazywały chęci do spalenia się. No nic. Może z czasem przeschną i spalę je w terminie późniejszym. Dziś rano odkryłem prezent od naszej kocicy. W salonie leży piękna tłusta mysz. Chyba jednak się nie skusimy... Pozdrawiam wszystkich czytelników Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 24.05.2005 12:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Maja 2005 83. Co zeżarło naszą mysz? W nocy coś zeżarło naszą mysz (tą od kocicy). Zeżarło to zeżarło - pozostał tylko pyszczek, ale i coś jeszcze. W miejscu gdzie leżała mysz dziś leży kupa . No to już lekka przesada. Ekipa poszła na górę i tam wylewa posadzki a to coś (bydle wstrętne) skożystało i zeżarło i ... ech. No ale może o innych sprawach. Wczoraj przyjechał pan od bram. Pomierzył, pomyślał, uzgodnił z ekipą i podpisaliśmy umowę. Cena początkowa była niezła, ale doszedł napęd z 2 pilotami, doszła zmiana koloru, doszedł zamek (tak na wszeliki wypadel) i wyszło nam coś około 4900. Z innej beczki, a włąściwie rury. Odkryłem, że hydraulik zrobił mi dziwny odpływ spod wanny. Wychodzi on przez ścianę na stryszek nad garażem i dopiero tam wchodzi do pionu. Po rozmowie przypomniałem, że na stryszku nie wylewamy posadzki i raczej jest niewskazane by rura tak została. Już po chwili słychać było odgłos kucia. Będzie dobrze. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 01.06.2005 11:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Czerwca 2005 84. Coraz bardziej przypomina dom... Nasz dom coraz bardziej przypomina dom. Mamy już prawie wszystkie wylewki (poza łazienką na poddaszu gdzie jeszcze coś grzebie hudraulik). Na szczęście poprawił odpływ który ukrył w ścianie. Sufit garażu został pięknie wyłożony styropianem i jest na etapie klejowania i siatkowania. W międzyczasie zaczęły się prace przy filcowaniu. Efekt jest zgodny z oczekiwaniami. Co ciekawe miejscami pojawiają się "zyłki" które wyglądają jakby były wypukłe. Jednak po sprawdzeniu są gładkie... Nikt nie wie co to i czemu się robi. Zobaczymy jak to pokryje farba - może już dziś lub jutro. W międzyczasie zamówiliśmy bramę garażową. Będzie Krispol z napędem w kolorze szprosów (prawie jak okna). Okna mają być 15 i jak nic się nie zawali to będą montowane razem z bramą czylu w końcu zamkniemy dom. W panice po raz kolejny wyliczamy płytki do łazienki, WC i kuchni. Do soboty trzeba bedzie zamówić, żeby po wstawieniu okien nie było przestojów. Koniec miesiąca to zaykle termin płatności... Siatki na wylewki poszło dużo więcej niż myślałem na początku - koszt ponad 2 tys... Do tego masa cementu, ale teraz powinno być już lepiej. Z siatką strasznie dałem ciała, bo jak się potem okazało w okolicy jest wytwórca i u niego jest o 4 zł taniej... Jestem delikatnie mówiąc zły. Mam już dosyć latania i sprawdzania, brak mi czasu i sił. Do tego miesiąc zapowiada się koszmarnie pod względem płatności (okna, brama, kolejna transza dla majstrów, hydraulik (robocizna i rozliczenie materiału oraz kocioł). Momo kilku wirów i silnego ssania w kieszeni zdecydowaliśmy się na kamienne parapety. Co prawda do porównań wzieliśmy głębokość 20 co dało bardzo przyjemny efekt finansowy, ale mamy "trochę" grubsze mury. Te "trochę" sprawiło, że będą kosztować coś około 2 tys zł ale za to jaki efekt. Nie dojem a będą z kamienia. Wybór kolorów duży. Dokładną wycenę zrobimy po montarzu okien - wtedy wyliczymy głębokość do cm. Ciagle się łudzę, że starczy pieniędzy na ogrodzenie działki. Już się nie mogę doczekać kiedy będą okna i chyba przenocuję sobie... Na razie tynkarze wyjeli moje ramy z folią i zrobiły się po upałąch straszne przeciągi. Czy ta pogoda nie może być normalna - albo upał, albo zimno, nigdy w normie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 08.06.2005 12:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Czerwca 2005 85. Wykańczania ciąg dalszy Tynkarze ficują aż miło, a ja postanowiłem zagruntować ściany (no nie całe, ale fragment kuchni). Efekt więcej niż zadowalający. Ciekawe jak będzie wyglądała kolejna warstwa? Do gruntowania użyłem białego dekoralu (przeterminowany tylko 2 lata, ale za to oryginalnie zamknięty) rozrobionego 1:1 z wodą. Zamówiliśmy płytki do łazienki (Synopia z Paradyża) i kupiliśmy do WC (Madea - Cersanit) oraz kuchnia (Ałtaj Krem - Opoczno). Po wpadce z siatką temat przerobiłem dogłębnie i najlepsze ceny uzyskałem w V-BUD'zie w Poznaniu. Kocioł do CO już zamówiony - ma być za kilka dni, za to szykuje się mały poslizg z oknami (coś około tygodnia ). Mam nadzieję, że się nie przedłuży. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 08.06.2005 19:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Czerwca 2005 86. Sianokosy Tak się zastanawiałem czy nie lepiej zatytułować to "krwawa masakra", ale tab brzmi lepiej. Dziś obkosiłem naszą posiadłość. Wyciągnąłem zapomnianą Husqvarnę, wyostrzyłem nóż (nie lubię żyłki - zbyt brudzi) i zabrałem się do koszenia. Zeszło trochę czasu, ale robiłem to w tempie turystycznym, żadnych sprintów . I tak o godzinie 20:30 miałem to za sobą (pozostało pograbić i wywalić). Tak się zastanawiam co zrobić z gulaszem ze ślimaków jaki pozostał po tym wykaszaniu? Nawet się nie spodziewałem, że tyle tam ich mieszka. No ale co robić, przecież nikt ich nie wyzbiera . A teraz dla zainteresowanych nasze płytki: Łazienka (Synopia): http://www.paradyz.com.pl/?s=15&a=7&lang=pl&collID=111 A tu ulubiona aranżacja mojej małżonki: http://www.europartner.com.pl/katastrofa/synopia.jpg WC (Madea): http://www.cersanit.kielce.com.pl/product_b.php?mod=s_prod&idz=3011828af94c012d0dd5e291a857df93&prod_dzial_id=6&ig=1&k=20&lang=pl http://www.europartner.com.pl/katastrofa/madea.jpg Kuchnia (Ałtaj krem): http://www.opocznosa.com.pl/index.php?a=cat.product&group=184&id=3956[/img] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 14.06.2005 09:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2005 87. Nowe fotostory 1. Przylatują różne ptaszyska, ale tylko "grubelki" dają się łatwo podejść. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050601.jpg 2. "Leśna" część działki po sianokosach http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050602.jpg 3. Pierwsze poziomki na naszej działce http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050603.jpg 4. Kocica na łowach http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050604.jpg 5. Po sianokosach http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050605.jpg 6. Punkt widokowy - ulubione miejsce kota (nie tylko naszego). http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050606.jpg 7. Ściana przed gruntowaniem i po gruntowaniu w pokoju. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050607.jpg 8. To samo ale w kuchni. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050608.jpg 9. Mamy też swoje paprocie (Ciekawe za ile lat bedzie węgiel ?) http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050609.jpg 10. Sufit w garażu (ocieplony i zaklejowany). http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050610.jpg 11. Widok z działki http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050611.jpg 12. Inny widok. Gdzieś tam mogą być schody. Ekipa bardzo się ucieszyła jak zapytałem się czy będą to schody teatralne czy normalne... ktoś sobie nieźle pokuje http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050612.jpg Czyli jak widać idzie wszystko do przodu. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 21.06.2005 08:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2005 88. Kolejne zakupy, kolejne terminy Wczoraj dowiozłem ostatnie brakujące płytki (łazienka - Synopia). W zasadzie poszło dobrze. Podłoga odcień 2A2, ściany B1 czyli nie sine czego obawiała się żona. Jednak 2 kartony (16 płytek) są z inną datą i mają minimalnie ciemniejszy odcień. Mam już dosyć - różnica jest do zaakceptowania - pójdą przy samej podłodze i tyle. Na dole mają być cięte na pół wysokości by na górze dobrze wychodziły.Jest też i optymistyczna wiadomość - w czwartek mają być okna czyli wcześniej niż się ostatnio umawialiśmy. Zobaczymy co to będzie. Urlop mam już zaplanowany. Jak założą szybko wkleję fotki. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 21.06.2005 10:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2005 89. Parapety - ciąg dalszy... Włąśnie odbyłem rozmowę z 2 zakładami kamieniarskimi nt. parapetów. Jeden wbrew "propagandzie" wcale nie jest tani, drugi ma tani materiał, ale... jak policzyć koszty dojazdu (2x bo pomiar i montarz) i koszty montarzu to wychodzi w moim przypadku cena zbliżona do tego co mam u siebie. Osoby z Gorzowa mogą ich brać pod uwagę - brak kosztów dojazdu (ew. minimalne). Co ciekawe - 2 zakłady kamieniarskie obok siebie mają cenę za m2 tego samego kamienia różną o 100 zł. Ten droższy do tego bez montarzu . Bardzo ciekawe. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 24.06.2005 13:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Czerwca 2005 90. FAKRO JEST OK I w zasadzie na tym można by zakończyć. Przyjechali, bez słowa wymienili wszystkie klamki i pojechali. Całość w ramach gwarancji. Takie podejście mi się podoba. Fotki domu bez okien można uważać za historyczne i niepowtarzalne - wczoraj wpadłą na budowę ekipa (ściągnęła po godzinie posiłki) i do wieczora zamontowali wszyskie okna. Postaram się wieczorem zamieścić fotki i opis tego wiekopomnego zdarzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 25.06.2005 06:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Czerwca 2005 91. Mamy OKNA Po prawie roku szukania, wyebierania, przebierania, ustalania koloru itp. itd. mamy wreszcie okna. W czwartek około godziny dziewiątej nadjechały razme z ekipą która maiała je zamontować. Ekipa jak ekipa, rzuciła chytre spojrzenia i się zaczęło: "o kurcze, wytynkowane", "o kurcze, ściena 3W", "jak my mamy tu zamontować?", "czego ma się trzymać pianka". Po takim wstępie wypakowali okna i zabrali się za robienie kawy... Widać mam szczęście do ekip które od tego zaczynają dzień . Początkowo szło im dość wolno, ale zaczynali się rozkręcać. Przywiezione kotwy są solidne i mam nadzieję, że wytrzymają lata. Jednak sielanka nie trwałą długo - po dojściu do wykuszu monterzy stwierdzili, że dziś nie zdążą skończyć montarzu . Co robić, bardzo nam zależało by zamknąć dom w jeden dzień. Po naradzie wojennej zostały wezwane posiłki. Gdzieś około 13 przyjechała odsiecz i robota poszła żwawiej. Podkuwali glify, wiercili, stukali, pobijali kliny, obklejali taśmą, piankowali i robota szłą że ho ho. Około godziny 18'nastej było po wszystkim. Na koniec zamontowali prowizoryczne drzwi. No - ładne to one nie są ale nie o to chodzi. Tylko czemu wchodząc do domu trzeba się kłaniać w pas ? Oczywiście w pośpiechu wchodząc do środka zapomniałem się pokłonić domowi (w końcu jestem gospodarzem) i zdrowo (czemu zdrowo?) walnąłem się w głowę - chyba będę wchodził przez garaż . W efekcie dzień minął szybko i dość miło. W tym samym czasie nawiedził nas pan z FAKRO o czym pisałem wcześniej. Wiem, że opis nie odda wrażeń z całęgo dnia więc postarałem się wszystko udokumentować fotograficznie, a poniżej macie mały fotoreportarz. Mamo tato - kiedy będą okna? http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_01.jpg Ostatnie chwile bez okien http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_02.jpg http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_03.jpg Przed wstawieniem... drzwi tarasowe http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_04.jpg Małe okna w wersji ekonomicznej - do kotłowni i garażu. W oryginale miały być z łuczkiem, ale na czymś trzeba było zaoszczędzić. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_05.jpg Wersja "od frontu". Tu jednak zdecydowaliśmy się na łuczki. Widać zamontowane kotwy, przy tam małym okienku wyglądają imponująco. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_06.jpg Okna pokojowe... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_07.jpg ... i jedno okno wykuszowe (węższe). http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_08.jpg Po montarzu - z zewnątrz http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_09.jpg i od środka. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_10.jpg Salon przed piankowaniem... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_11.jpg ... i wykusz... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_12.jpg Okna w pokoju... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_13.jpg ... i wykusz od zewnątrz. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_14.jpg Salon w zachodzącym słońcu Mamy nadzieję, że zawsze będzie wyglądał tak uroczo . http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_15.jpg Tak wygląda dom od ogrodu. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_16.jpg Tu troszkę inaczej http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_17.jpg Łuczek od zewnątrz. Nasz majster ma je obrobić - ma nawet już pomysł jak... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_18.jpg A ja pilnowałem, żeby wszystko było dobrze wykonane. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_19.jpg Kocica - jedyna niezadowolona z okien - ciężko wejść do domu gdy są zamknięte. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_20.jpg A Wy kiedy założycie swoje okna? http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_21.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 25.06.2005 17:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Czerwca 2005 92. Czas parapetów Dziś przyjechał pan wycenić parapety. Przywiózł próbki kamienia (wcześniej przez nas wytypowane). Pomierzył i... parapety, żeby normalnie wyglądały będą miały 33 cm głębokości . W wyniku konkursu wygrał piekny brązowy granit (?). Co ciekawe jest jednym z tańszych. Zrezygnowaliśmy z parapetu w spiżarce, kotłowni i łazience. Łazienka będzie wyrobiona płytkami, kotłownia będzie miała betonowy, spiżarka też i do tego będzie równo ze ścianą. Po podliczeniu za całość wyszło (z montarzem) 2000 zł. Gratis dostaniemy parapet do pomieszczenia gospodarczego w garażu (Z takiego białego kamienia (wygląda jakby miał wprasowane muszle). W poniedziałek jedziemy ustalić sposób wykończenia i finalizujemy zamówienie. W piątek byliśmy zamówić dzrzwi wejściowe. Jak znajdę fotkę jak będą wyglądały to postaram się pamiętać i wkleić do oceny. Drzwi mają być mahoniowe z przeszkleniem i zrobi je nasz producent okien. Zobaczymy jak wyjdą - mam tylko nadzieję, że nie będą gorsze od okien. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 30.06.2005 09:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Czerwca 2005 93. Jesteśmy zamknięci Od wczoram mamy zamknięty dom. Co prawda drzwi wejściowe to jeszce tylko zastępcza wersja budowlana, ale poza tym mamy wszystko. Drzwi boczne już są, a wczoraj przyjechała ekipa z Gorzowa (firma Bartex) i zamontowała bramę z KRISPOL'u. Szczerze mówiąc to chyba najlepsza ekipa jaka pojawiła się na budowie. Przyjechali na umówioną godzinę i bez narzekania zabrali się do pracy. Wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Wiedzieli na pamięć co robić. Aż miło było popatrzeć. W efekcie mamy piękną bramę w kolorze pod okna. Pieknie się roluje i co mnie zadziwiło całkiem znośnie daje się podnieść ręką (ma 4,5 m szerokości). W najbliższym czasie postaram się porobić fotki i doczepić dla ciekawskich. Dziś przyjechał hydraulik i zabiera się za monotwanie kotła. Zapowiada się ciekawa zabawa... Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 01.07.2005 10:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Lipca 2005 94. Nowe fotki Obiecane nowe fotki: Pierwsze płytki w kuchni http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_01.jpg Kocioł - FE X-30 Ustawiony, ale jeszcze nie podłączony http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_02.jpg Nasza brama z KRISPOLU http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_03.jpg Podniesiona widok od środka... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_04.jpg Brama działa pięknie. Mimo, że napęd ma łańcuchowy otwiera się cicho i z dobrych 50 m czyli wszystko zgodnie z zapowiedziami. Napęd posiada oświetlenie, pilot może otwierać również bramę w ogrodzeniu (tylko kiedy my ją będziemy mieć ) Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 02.07.2005 15:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2005 95. Pierwsza większa poprawka Dziś mieliśmy poprawkę tarasu. Wyszedł piękny, ale... zaczął odłazić od bloczków i trochę dziwnie popękał. Decyzja była jedna - skuć i wylać od nowa. Jako, że mam dobre serce ich byłą praca mój materiał - może jakby doszło do pyskówek to bym wyjął umowę i pokazał, że materiał też winien być ich, ale co mi tam... Trwało to ze 3 godziny i mamy pięknie wylany na nowo taras. Mam nadzieję, że z tym nie będzie już żadnych niespodzianek. Do tego ekipa pięknie zabetonowałą 2 dziury w naszej drodze z płyt betonowych (przy deklach od studzienek były dolewki i nie dość że spękały to jeszcze zaczęły się zapadać. W efekcie powstały 3 miejsca gdzie albo trzeba było mocno zwalniać, alebo zjeżdżać na bok). W ubiegłym roku zalaliśmy jedną taką dziurę, sąsiad zalał tą na przeciw swojej bramy a my w tym roku zalaliśmy trzecią i ostatnią. Tak więc mam kolejny dobry uczynek dla lokalnej społeczności na swoim rachunku. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 03.07.2005 20:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2005 96. Wizyta czy wizytacja ? Dziś odwiedzili nasz domek rodzice. Chyba wszystko im się podobało, zawet btama na pilota. Kociołek wywarł niezapomniane wrażenie swoim rozmiarem... Jutro być może będą zakładać nam parapety - być może, bo umówieni jesteśmy na poniedziałek lub wtorek... W zasadzie jaka to różnica Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 06.07.2005 11:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 97. Kolejne fotki z domku... Od czego by tu zacząć? Może od parapetów. Zamówiliśmy zaraz po oknach parapety kamienne. Przyjechał Pan i pomiwrzył. Na wstepie zrezygnowaliśmy z parapetów w spiżarce (jakoś nie czujemy takiej potrzeby), łazience (będzie wyłożony z płytek), i kotłowni... Pan pomierzył, policzył i cena była dla nas do przyjęcia. Zapytałęm ile by kosztował parapet z czegoś najtańszego do kanciapy przy kotłowni? Po chwili namysłu Pan stwierdził, że dołoży go gratis. No to fajnie. Przyszedł dzień montarzu - telefon i jesteśmy umówieni. Dodatkowy parapet ma dojechać później. Przuyjeżdza ekipa i zabiera się za montarz. Delikatnie podkuwają glify by wpuścić w nie parapety. Robota idzie sprawnie tylko... - A gdzie ma być ten mały parapet? - Jak to gdzie w wykuszu są 2 małe. - Ale w wykuszu my już założyliśmy... - Idę i sprawdzam, przykładam, okazuje się, że mają z kamienia tego co wszystkie zrobiony parapet do kanciapy, a przecież ten ma dojechać... Parapet dojeżdza, ma ten sam wymiar (no czyli ktoś źle policzył i mamy 2 gratisowe parapety). Decyzja jest taka by ten brązowy poszedł do kanciapy, a "odmieniec" do kotłowni). Przychodzi żona i od razu zachwyca się parapetem w kotłowni. - A czemu my wcześniej nie widzieliśmy tego kamienia? - Bo to była resztka. Przy pomiarze kamieniarz przywiózł nam kila wybranych przez nas próbek w celu dopasowania odpowiedniego kamienia do okien. I w ten oto sposób najładniejszy parapet (zdaniem mojej żony - i nie tylko) mamy w kotłowni. Jedyne co można powiedzieć na pocieszenie to to, że podobno dopasowanie takiego samego kamienia było by prawie niemożliwe, gdyż akurat ten jest bardzo zmienny. Nasze parapety http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_01.jpg Parapet z bliska http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_02.jpg Najłądniejszy parapet (w kotłowni) http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_03.jpg ... z bliska... http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_04.jpg Okan z parapetami (trochę ciemno, ale nadeszła wreszcie pora deszczowa) http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_05.jpg W kuchni mamy już płytki do okapu, po parapetach dojdą na ścianie z oknami. http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_06.jpg Płytki w WC http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_07.jpg Powoli wyłania się wygląd łazienki http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_08.jpg Tu bedzie kiedyś lustro http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_09.jpg Żeby nie było za słodko to z łazienką wyszła niezła łamigłówka. Żeby łądnie płytki wyglądały zostały przez naszego fachowca rozmierzone na ścianie, jednak przy przejściu na następną pojawił się problem - jak ma idealnie pasować wzór na listwie to płytki na końcu ściany trzeba by docinać na pasek o szerokości kilku cm, jak paski są w miarę sensowne to listwa nie pasuje, jak pasuje w miarę listwa i paski w kątach to głupio wychodzi przy oknie... Ech gdyby okna były przesówne to by było łatwiej. Przezornie każdy pomysł przeliczaliśmy aż do drzwi i tu też się wszystko komplikowało... Po długich przeliczeniach i dopasowaniach uzyskaliśmy kompromis. Kompromis czyli to nie jest do końca tak jak byśmy chcieli, ale co robić, okien i drzwi ie będziemy już przecież przesuwać. Szkoda, ze nie zrobiliśmy drzwi i okna szerszych. Wtedy można by je zwężając przesuwać w pewnym zakresie (tak 10-15 cm) i to by nas bardzo poratowało. I tu uwaga dla Was drodzy czytelnicy. Jeśli na etapie wznoszenia murów pomyślce jak będą się układały Wasze płytki. Na tym etapie wykończeniówka to jeszcze często abstrakcja, ale jak wiadać pewne decyzje mają niebagatelny wpływ na dalsze losy Waszej budowy... Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 12.07.2005 11:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2005 98. W zasadzie jest o czym pisać, tylko jakoś i czasu brakuje i weny... Jak mnie weźmie to napiszę, bo jest o czy, a jak zdążę to jeszcze będą fotki. A co w następnym odcinku? - łazienki ciąg dalszy, mamy drzwi wewnętrzne (choć jeszcze nie przeszklone), uruchomiliśmy kocioł (chyba raczej reaktor, bo do Czernobyla był jeden krok ). Tak więc wiecie czego się niebawem spodziewać. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 13.07.2005 10:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2005 99. Ale dałem czadu czyli moje palenie w kociołku Co tam na placu boju? Ano zmiany Panie zmiany. Mamy w zasadzie skończoną łazienkę, w zasadzie bo zabrakło 4 płytek. Coś tam się zmieniło, coś przesunęło i majster patrząc swymi błękitnymi oczętami z niewyraźnym uśmiecham powiedział: "brakuje czterech...". W końcu go nie zabiję. Sam jak go zagadywałem to zbił jeden kafel (trzeba było nie gadać...) o innych nie wiem. Za to obudowa wanny wyszła mu pięknie (bo mamy wannę z RAVAKA: http://www.ravak.pl/?page=rosa). W WC z kaflami wyszło podobnie - zabrakło kilka ciemnych, kilka jasnych (półki) i 2 listwy. Te były dostępne od ręki więc majster ze skruszoną miną wsiadł w samochód i pojechał w świat (80 km w jedną stronę) po braki. Płytki dowiózł my zaopłaciliśmy (chyba mamy za miękkie serce, ale majster też nie grymasi). Teraz może trochę o drzwiach. Drzwi kupiliśmy surowe do wykończenia. W zimie zrobiłem prototypa, ale "produkcja masowa" jakoś mi nie szła. W efekcie zabrałem się za nie niedawno. Ustaliłęm na kiedy mają być gotowe i starałem się dotrzymać tego terminu. Jakież było moje zdziwienie, gdy przychodzę w poniedziałęk na budowę a tu mamy powstawiane drzwi (2 skrzydły miały dpoiero 1 warstwę lakierobejcy...) ... "a bo ludzie nie mieli zajęcia to postanowili poobsadzać te drzwi..." a niech im już będzie. W rezultacie tego przyjrzałęm się tym drzwiom i widzę, że mam poprawki ze szlifowania kasetonów, a mianowicie spartoliłem zaokrąglone do środka frezy - trzeba będzie kiedyś siąść i poprawiać. A teraz najbardziej emocjonująca część czyli jak uruchomiliśmy nsz reaktor (od Czernobyla jeden krok). Umówiłem się na poniedziałek z hydraulikiem na rozruch kociołka. Przyjechałem na umówioną godzinę - w kotłowni już wszystko gotowe, woda napuszczona (potem okaże się, że nie wszędzie... ). Odpalamy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale ruszyłą maszyna...ospale. Kocioł ma troszkę mało automatyki, za to jest stosunkowo tani. W kociołku się pali, sterownik pompy i dmuchawy czeka, dym z komina bucha. No dobrze. Po kilkunastu minutach mamy żar, więc wkłądamy do kociołka około 1/4 tarczki drewna (taczka bez czuba). Włączamy nadmuchy i czekamy, czekamy, czekamy... niby się pali łądnie ale to nie to. Poczytałem instrukcję i zaczynam manipulować powietrzem... lepiej, ale to jeszcze nie to, podbijamy moc dmuchawy... o zaczyna się coś dziać, temperatura rośnie. Powoli bo w końcu to prawie 150 l wody w samym korpusie (tak podaje dokumentacja). W efekcie uzyskujemy 40 stopni, za wymiennikiem o 10 mniej. Podbijamy temperaturę do 50 stopni, za wymiennikiem się podnosi. W końcu kociołek się stabilizuje i przy nastawie 50 stopni mamy na sterowniku temperaturę na zasilanu 53 stopnie. Hydraulik uważa tą część za udaną. Ja się cieszę, bo moim warunkiem było: "jak na kotle jest temperatura, to w domu ma grzać" - niech się on martwi... Na wymienniku mamy 43 stopnie i powoli dobija do wody na kotle, ale powoli. myślę, ze na dłuższą metę się wyrówna. Trochę regulujemy zaworem trójdrożnym. Z domu dobiegają okrzyki, że grzejniki są ciepłe... a co z podłogówką? - majster każe czekać. Po jakimś czasie pada hasło, że można się kłąść na podłodze - faktycznie - podłoga też robi się ciepłą... Pełny sukces. Hydraulik bierze się za wyliczenia materiału do podłączenia do kanalizy i do odprowadzenia deszczówki (nie stać mnie na solidny zbiornik na deszczówkę więc na razie będę się odprowadzał do kanalizacji deszczowej, bo mamy takową. W zasadziw staramy się kupić co tylko się da, bo: przez majstra mamy 7% VAT i do tego jeszcze rabaty od ceny netto. W końcu wszyscy jadą do domu, a ja... no włąśnie tu zaczyna się najciekawsza część opwieści... Jak by to było, gdyby facet nie wiedział ile wyciąga jego zabawka... dokłądam do kociołka około 6 drewek i kilka odpadów z desek. Podbijam temperaturę do 60... nie co mi tam pomyślałem po chwili 70 stopni. Kociołek się rozkręca, dodaję więc 80 i wychodzę. po kilku minutach z kotłowni dochodzi do mnie niepokojące dudnienie. Kotłownia... to bardziej wygląda na bimbrownię lub małą gorzelnię. Coś dudni w rurach, woda dochodzi do 90 stopni i ciągnie w górę. No tak Grzejniki w foli... ukrop jak diabli więc co ma mi chłodzić ten mój reaktor? Zbijam temperaturę na sterowniku... nic, kociołek ma na na termometrze 95 stopni i groźnie bulgocze. Zaczynam lekko panikować, W kociołku lekko się żaży, powietrza nie dostaje, ale odbiór ciepła jest minimalny więc... bulgocze coraz groźniej. Decyzja jest taka, że przełączam zawór trójdrożny na mały obwód i niech ile się da idzie na bojler. Zimna woda powinna schłodzić wodę z kotłą. Bojler ma podobno dużą wężownicę. Efekt... Kocioł dostaje szału, coś w nim wali i dudni (oj robi mi się gorąco - a myślałęm że gorzej być nie może). W naczyniu wzbiorczym ostre bulgotania, zaczyna drżeć i dygotać, woda wychlapuje się na sufit i ścianę. Przekręcam zawór na wymiennik - niewiele pomaga. Wychodzę, z rury kanalizacyjnej (kończącej się dołem) wypływa mocno parująca woda) wracam na posterunek. W kotłoni wszystko wariuje, po chwili słyszę jak do naczynia dopuszcza się automatycznie woda. Może to pomoże? Niestety, pomogło tylko na chwilę. Zapada decyzja o wygarnięciu wszystkiego z paleniska. Jednak co tam jest za 2 nadpalone drewka i żar... Przestaję otwierać drzwiczki bo efekt jest zgoła odwrtony. Świerze powietrze podnosi temperaturę (na kotle 96). Postanawiam spuścić wodę z bojlera... czemu ona jest wg termometru (bez cyferek) tak chłodna... Idę do kuchni (tam są wyprowadzone zaworki pod baterię) podłączam wężyk i otwieram zawór... i co... i nic. Chłopaki nie napuściły wody do bojlera - zawór w kotłowni jest zamknięty... - dobrze, że nie testowałem grzałki elektrycznej . Otwieram zawór. Po chwili temperatura na kotle się uspokaja, powoli, powolizaczyna spadać, przełączam zawór na mały obieg i bojler. Wracam do kuchni i spuszczam powietrze... Sytuacja opanowana można nie kupować płynu Lugola... Czy pamiętacie ten smak... ja go nie zapomnę chyba do końca swego życia. Może właśnie dla tego z taką determinacją walczyłem z moim reaktorem. A tak swoją drogą ciekawe, że przy tak małej ilości drewna można wyzowlić taką energię. Chyba diabeł siedzi w tym kotle. Bojler napełniony, instalacja mie do końca odpowietrzona, pompa cyrkulacyjna nie włączona... brak kabla . Bojler faktycznie niezły (duża wężownica - wg opisu prawie na 1/3 wysokości) Temperatura rośnie. Postanawiam sprawdzić ile wody trzeba spuścić by zaczęła płynąć ciepła... rezultat przechodzi moje najśmielsze oczekiwania Po napełnieniu wiadra zaczyna robić się letnia, szybko przechodzi w gorącą. Pomysł z cyrkulacją był trafiony... dziwię się tym co na tym oszczędzają przy rozległym domu. W pomieszczeniu reaktora sytuacja się stabilizuje. temperatura stanęła na zadanych 80 stopniach. Wnioski na przyszłość - nie bawić się. Nastawić temperaturę i czekać, a nie cho chwila przestawiać. W zasadzie układ jest stabilny i zatrzymuje się na zadanej temperaturze. U mnie sytuacja wymknęła się z pod kontroli bo: bojler był pusty, grzejniki zafoliowane co w efekcie dało mały odbiór temperatury przy wysokiej temperaturze powietrza. Jedyny normalnie działąjący grzejnik to stary żeliwniak w garażu. Pomysł na żeliwniak zrodził się gdzieś w trakcie zakłądania instalacji CO. Jeden był u rodziców (leżał zapomniany w garażu, teść też się reklamował, że coś ma). Ostatnimi dniami przywiozłem je do siebie (razem 13 żeberek - nie jestem przesądny) i zabrałem się za czyszczenie. Szczotka to zbyt łagodny pomysł - postanowiłem opalić. Pożyczyłem opalarkę i zaczynam. Robią się bomble, śmierdzi ale coś się dzieje. Po jakiejś godzinie butla (małą turystyczna0 zrobiłą się białą od szronu. Efekt - grzejniki wyglądają jak przy ospie. Odczekałęm aż podstygną i... niestety, wszystko się nie oaliło - zostały jakieś pokłądy starej farby któa się nie chce palić (minia?) jedna koloru zółtego, druga beżowa. I tu naszłą mnie refleksja. Niedaleko odbywa się remont pewnego obiektu drogowego gdzie jak logika wskazuje muszą piaskować konstrukcję stalową. Po rozmowie z fachowcami (odnalazłem piaskarzy (nie wiem czy tak się nazywają)) uzgodniliśmy, że da się, ale na jutro. Przywiozłem oba grzejniki i pytam co za to... dziwne uśmiechy... no to pytam czy wolą w towarze i czy lubią piwo... "jak uważam..." Pytam ilu ich jest... pada liczba. W sklepie kupiłem 3 czteropaki piwa (różne) i zawiozłęm (następnego dnia). Idą chłopaki niosą moje grzejniki. Nagle stają i wracają. Okazało się, że się dopatrzyli, że między żeberkai (są takie fałdy w środku, są też wersje, ze nie amją nic, a moja jest z tymi fałdami) zostało troszkę farby. Wracają. Syczenie i tumanu kurzu i po kwadransie wracają znowu. Miny skruszone. "bo mamy za grubą końcówkę i nie da się lepiej..." oglądam. no faktycznie coś tam jekko prześwituje, ale trzeba by chyba głowę włożyć między te żeberka. Jestem zadowolony. Grzejniki wyglądają jak nowe, piękne szarostalowe. Daję im "wypłatę". Sa zadowoleni (chyba przepłaciłem ). "bo jakby co, to my chętnie jeszcze możemy wypiaskować...". Będę pamiętał. Na drugi dzień na grzejnikach pojawiły się rdzawe plamy tam gdzie padły krople wody (stały blisko kranu) więc postanowiłem pomalować je stosowną farbą. Efekt super, w wszystko za 12 puszek piwa. Na zakończenie dodam, że kłądą się podłogi w kuchni, wiatrołapie i holu. Fotki postaram się dziś wyprodukoiwać więc przy sprzyjających wiatrach może jutro coś powieszę. Pozdrawiam PS. Przy spuszcaniu wody z bojlera powietrze tak mocno "strzelało", że wyrwało mi nasadzony na kramnik wąż, a że jest on skierowany do góry obficie zrosiło nam sufit i ściany w kuchni... To się nazywa ciśnienie. Tak więc w ciągu jednego dnia otarliśmy się o eksplozję i mieliśmy lekką powódź, no może duży prysznic. Po tych doświadczeniach zastanawiam się jak można robić kocioł na paliwa stałe bez naczynia wzbiorczego, rury przelewowej itp zabezpieczeń. Przecież taki zaworek jak przy bojlerze (zawór bezpieczeństwa) nic by mi nie pomógł... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.