Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Już prawie koniec... a ja nie mam siły...


KasiaS

Recommended Posts

Pocieszajace ze tu trafiłem - nie to ze sie ciesze ze Wy tez ale przynajmniej nie wydaje sie juz sobie samemu zupelnie dziwny.

 

Pogoda do dupy tynki i wylewki nie schna - parkiety stop, harmonogram stop wywalam kolejne ekipy wykonczeniowe, Dziecko juz prawie na tym swiecie zona ma juz dosyc mnie i domu a co najgorsze ja tez juz mam go dosyc.

OD 2 tygodni prawie nic nie zrobilem chociaz przed praca o 7.00 jestem na budowie po pracy do 21 albo dluzej weekendy od rana do nocy.

I ciagle uzeranie sie z ekipami albo wysluchiwanie ze bardzo chetnie ale za pol roku moze mi ktos cos zrobic. Kolejni ktorzy obiecywali nie przychodza ceny rosna a tu jeszcze mieszkanie sprzedane i trzeba sie wyprowadzac.

 

Dobrze chociaz ze kasa jest - zaczalem coraz wiecej placic (cena lapania rownowagi i szansy na nadrobienie czasu) chociaz wczesniej dokonywalem cu7dow negocjacyjnych.

 

Te zdjecia w watku o fuszerkach to zmojej budowy :((((

 

Kolejna ekipa poprawiajaca zapracowala na kolejne podobne zdjecia :((

A ja juz ani czasu ani sily.

 

Jestem tak opozniony ze sie zastanawiam czy nie rzucic w cholere i nie pojechac na tydzien urlopu.

 

Jeszcze ten parkieciarz ktorego nigdzie nie ma a do przeprowadzki miesiac. A gdzie drzwi, malowanie itp.

 

Na ktorym ewtapie Was dopadlo?

 

Nie dajmy sie wykonczyc - wykonczmy je (nasze domy) sami.

 

Fugas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pocieszajace ze tu trafiłem - nie to ze sie ciesze ze Wy tez ale przynajmniej nie wydaje sie juz sobie samemu zupelnie dziwny.

 

Pogoda do dupy tynki i wylewki nie schna - parkiety stop, harmonogram stop wywalam kolejne ekipy wykonczeniowe, Dziecko juz prawie na tym swiecie zona ma juz dosyc mnie i domu a co najgorsze ja tez juz mam go dosyc.

OD 2 tygodni prawie nic nie zrobilem chociaz przed praca o 7.00 jestem na budowie po pracy do 21 albo dluzej weekendy od rana do nocy.

I ciagle uzeranie sie z ekipami albo wysluchiwanie ze bardzo chetnie ale za pol roku moze mi ktos cos zrobic. Kolejni ktorzy obiecywali nie przychodza ceny rosna a tu jeszcze mieszkanie sprzedane i trzeba sie wyprowadzac.

 

Dobrze chociaz ze kasa jest - zaczalem coraz wiecej placic (cena lapania rownowagi i szansy na nadrobienie czasu) chociaz wczesniej dokonywalem cu7dow negocjacyjnych.

 

Te zdjecia w watku o fuszerkach to zmojej budowy :((((

 

Kolejna ekipa poprawiajaca zapracowala na kolejne podobne zdjecia :((

A ja juz ani czasu ani sily.

 

Jestem tak opozniony ze sie zastanawiam czy nie rzucic w cholere i nie pojechac na tydzien urlopu.

 

Jeszcze ten parkieciarz ktorego nigdzie nie ma a do przeprowadzki miesiac. A gdzie drzwi, malowanie itp.

 

Na ktorym etapie Was dopadlo?

 

Nie dajmy sie wykonczyc - wykonczmy je (nasze domy) sami.

 

Fugas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- dopada właśnie najczęściej na etapie wykończeniówki, a części dodatkowo kończy się kasa

 

- myślę, że tydzień urlopu dobrze wam zrobi, namawiam jedź

- piszesz, że dobrze że są jeszcze pieniądze.

fajnie ale jak tak dalej będziesz się miotał, przepłacał etc. to. padniesz, a kasa wyjdzie szybciej niż przypuszczałeś.

 

więc najlepszy sposób: urlop, nabierz dystansu, a potem jak za dawnych dobrych czasów, na budowę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja czytając Was -drodzy pracusie- juz mam gorączkę i dreszcze, przeraza mnie to wszystko o czym piszecie i te wszystkie decyzje , które będę musiała podejmować- horror!!!!! Najtrudniej jest właśnie podejmować decyzje , najłatwiej jest krytykować ....

Też jestem obładowana gazetami- mąż się śmieje ,że za te gazety to pół domu by wybudowal.... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magdzia - jak mija praca na budowie? Życzę dużo sił, osobiscie jeszcze

nie robie nic na budowie. Moje zadanie to segregować to co w starym i czego pod rzadnym pozorem nie mam wnosic do nowego. Matko, te sterty gazet, papierów, starych rzeczy, niepotrzebnych - jak sie tego pozbyc? :o

Kolorowe pisma dotyczace budowy chyba wystawie na sprzedaż 8)

 

 

ps kilka lat temu - moja kolezanka chciala sie pozbyc gazet po wprowadzeniu sie do domu, przyniosła do pracy i w wolnej chwili przeglądałyśmy. W jednej zobaczyłam swoj dom, do dzis mam tę gazetę i dzięki niej stworzyliśmy projekt nowego domu. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że dół budowlany staje sie powszechny. Ponieważ ja jestem bez pracy, wiec to ja buduję - od poniedziałku do niedzieli. Mąż pracuje i czasami w weekend "zajrzy " na budowę. Dzisiaj pojechał doglądnąć, bo juz jesteśmy na finiszu, a ja po raz pierwszy nie mam ochoty tam jechać i oglądać naszego domu. Nerwy puszczają, zmęczenie daje znać (ponoć tempo obrałam zabójcze!), kasa sie kończy - a i na jakis urlop by sie pojechało. Za jakieś dwa miesiące planowana przeprowadzka!

Cztery i pół roczniki Muratora i trzy roczniki Ładnego domu - oddam albo wyrzucę na makulaturę :cry: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

duduś głowa do góry.

 

z Opola jesteście.

 

depresja na budowie to jak choroba wieku dziecięcego, najlepiej ją przejść za wczasu :wink:

 

Mnie kiedyś PODBUDOWAŁ jakiś taki jeden z jednej z ekip.

 

Dodam, że dużo sam robię i mocno się pocę :(

 

Patrzy ten gość na mnie zlane potem i mówi - panie to tak jest , jak jest budowa to taki zapier... a potem do piachu... zostają same wdowy. :( :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja budowa była i dotąd jest źródłem wielu kłopotów. Był taki moment, że powiedziałem na głos: "nienawidzę swojego domu". I szczerze tak wówczas myślałem.

 

Od miesiąca mieszkam pod własnym dachem w warunkach nieco prymitywnych, z trwającymi wciąż pracami budowlanymi i wykończeniowymi. To wszystko strasznie męczy. Póki była stricte budowa, prowadzona przez firmę, wpadało się tam tylko co drugi dzień na kontrolę. Więc były emocje, nerwy, ale też nie absorbowało to takich ilości czasu, jak obecnie. Teraz, gdy wiele prac wykończeniowych robię samodzielnie, nie mam czasu na nic. Nie dosypiam na co dzień i od święta, jestem wiecznie zmęczony, a należny mi urlop zużyłem w 100%. Użeram się z urzędasami. Życie pokazało przy tym, że nie mogę liczyć na pomoc niektórych osób, na które liczyłem. Słowem: czasem nie chce się chcieć.

 

Na logikę póki co z posiadania własnego domu mam same kłopoty. Ale jednak nie żałuję. Nie pytajcie mnie, dlaczego, bo sam tak do końca nie wiem. Cieszą mnie drobiazgi: każda doprowadzona do końca praca, poranny spacer z psem po łąkach mokrych od rosy, dwie sarenki, które niedawno pasły się na mojej łące, piwko wypite przy okazji jakichśtam prac. Problemy się kiedyś skończą. Muszą. No bo przecież, kurważ mać, nie ma innej możliwości ! :)

 

Trzymajcie się wszyscy ! Jeszcze będzie przepięknie !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...